Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

Czy piątki porzucają czy są porzucane?

Zazwyczaj to ja jestem osobą kończącą związek, chociaż nie jest to regułą.
7
21%
Zazwyczaj to ja jestem porzucana/y choć najczęściej się tego spodziewam.
10
30%
Ludzie porzucają mnie znienacka.
2
6%
Raczej nikogo nie porzucam, ani nie jestem porzucany.
0
Brak głosów
Ciężko wyznaczyć regułę, czasem ja, czasem mnie.
5
15%
Zazwyczaj wszystko się samo rozchodzi.
9
27%
 
Liczba głosów: 33

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#16 Post autor: Cotta » czwartek, 22 grudnia 2011, 15:35

Pierzasta pisze: Ale to potrafi być wkurwiające na dłuższą metę. Wypada jednak taką piątkę też zaprosić, najwyżej nie przyjdzie albo wcześniej wyjdzie. A nie cośw guście "a wiem, że nie lubisz imprez, będę cię tylko zapraszać na pogaduchy albo coś totalnie nudnego, jak wspólne zakupy".
Oj, tu się nie zgodzę. Jeżeli ciągle się odmawia, nie powinno się oczekiwać, że druga strona ciągle będzie uparcie zapraszać. Bo jak ma się czuć ktoś, kogo propozycje są ciągle odrzucane? W końcu daje sobie spokój.
Tak faktycznie jest, dlatego piątki często zawierająprzyjaźnie z bardziej narzucającymi się typami :D
U mnie jednak te najbliższe przyjaźnie to osoby nienarzucające się.


5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#17 Post autor: Pierzasta » czwartek, 22 grudnia 2011, 18:52

Cotta pisze:
Pierzasta pisze: Ale to potrafi być wkurwiające na dłuższą metę. Wypada jednak taką piątkę też zaprosić, najwyżej nie przyjdzie albo wcześniej wyjdzie. A nie coś w guście "a wiem, że nie lubisz imprez, będę cię tylko zapraszać na pogaduchy albo coś totalnie nudnego, jak wspólne zakupy".
Oj, tu się nie zgodzę. Jeżeli ciągle się odmawia, nie powinno się oczekiwać, że druga strona ciągle będzie uparcie zapraszać. Bo jak ma się czuć ktoś, kogo propozycje są ciągle odrzucane? W końcu daje sobie spokój.
Ale ja nie mówię o sytuacji, w której jedna strona przez cały czas odrzuca zaproszenia. Co innego jak ktośpowei stanowczo i to jeszcze kilka razy, np. że nie interesują go duże spotkania towarzyskie albo popijawy. Zresztą nawet wtedy wypada zaprosić choćby co jakiś czas niezobowiązująco, po prostu wypada. Jakieś kxxxx kowensanse są i nie bez powodu.

Jakiś czas temu był numer chyba wysokich obcasów ekstra (tego odzielnego magazynu) o przyjaźni i jakiś psycholog chyba napisał, że to normalne i zdrowe mieć różnych przyjaciół od różnych rzeczy, np. jednych od rozrywki innych od pomocy. No jak mnie tym wkurwił. Chyba znajomych. Bo przyjaźń jednak zobowiązuje do czegoś. A nie że ktoś jest fajny do pomocy to go tylko wykorzystujemy do tego, a balujmy z innymi.

Nie wiem jak ludzie mogą w ogóle wpaść na pomysł że coś takiego jest do przyjęcia. Obawiam się, że tu jednak chodzi o co innego - np. chęć bawienia się bez tej osoby. Albo kompletne nie myślenie o tej osobie. Tak czy owak, wychodzi na to że przyjaźń raczej chxx.

Też jest takie zjawisko psychologiczne, że ludzie mają tendencję do odwracania kota ogonem i oceniania że jak ktoś im pomaga, to widocznie to lubi i w sumie to robią mu przysługę przyjmując pomoc - to też jest zajebiste.
Tak faktycznie jest, dlatego piątki często zawierają przyjaźnie z bardziej narzucającymi się typami :D
U mnie jednak te najbliższe przyjaźnie to osoby nienarzucające się.[/quote]
U mnie różnie bywa teraz, ale ogólnie jak patrzę wstecz to widzę, że głównie jakieś bardziej ekstrawertyczne typy się do mnie przyczepiały często. Ale nie tylko. Z niektórymi innymi wycofanymi to trudno się zaprzyjaźnić chyba że coś nas zmusza do przebywania razem. Jak ja muszę być tą bardziej narzucającą się to czuję się dziwnie :lol:
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#18 Post autor: Cotta » czwartek, 22 grudnia 2011, 19:37

No takie dzielenie, że ten jest od wyłącznie pomagania, a bawię się z innymi, to dla mnie też pato. Ale Pablo napisał o czymś innym. Te Piątki, o których wspomniał, są zapraszane, znajomi o nich pamiętają i chcą z nimi spędzać czas, tylko nie proponują im rzeczy, o których wiedzą z doświadczenia, że się tym Piątkom nie spodobają - czyli głośnych masówek. Tak przynajmniej zrozumiałam. I taka sytuacja jest dla mnie jak najbardziej ok. Wcale bym nie chciała być namawiana na jakieś suto zakrapiane, tłumne, głośne imprezy, bo takich nie lubię. Więc kompletnie nie mam żalu, jeżeli nie jestem na takie imprezy zapraszana. Cieszy mnie natomiast, jak jestem zapraszana na bardziej kameralne wyjścia, gdzie można sobie pogadać.
U mnie różnie bywa teraz, ale ogólnie jak patrzę wstecz to widzę, że głównie jakieś bardziej ekstrawertyczne typy się do mnie przyczepiały często. Ale nie tylko. Z niektórymi innymi wycofanymi to trudno się zaprzyjaźnić chyba że coś nas zmusza do przebywania razem. Jak ja muszę być tą bardziej narzucającą się to czuję się dziwnie :lol:
Hmm... nie dzieliłabym tego na ekstra- i introwertyków. I ekstrawertycy i introwertycy potrafią być narzucający się. I ekstrawertycy i introwertycy potrafią być nienarzucający. Jak trafisz na ekstrawertyka, który ma dużo znajomych, to jest spora szansa, że nie będzie "rzepem", bo nawet by nie miał czasu uczepić się tylko jednej osoby. To, co mnie odrzuca, to jak ktoś dostaje obsesji i np. zaczyna mnie zaczepiać (czy to na GG, czy smsami, czy jeszcze inaczej) po kilka razy dziennie dzień w dzień. To są chyba osoby z wiodącym instynktem sx. Nie odczuwam potrzeby tak intensywnego kontaktu z kimkolwiek. Nie mam ochoty zajmować się kimś 24 godz. na dobę. Nie lubię, jak ktoś chce żyć moim życiem i nie ma swojego. Tacy ludzie mnie przerażają, a kilka razy w życiu zdarzyło mi się, że ktoś się mnie w ten sposób uczepił. I takim rzepem może być i introwertyk, i ekstrawertyk, nie ma reguły. Czmycham gdzie pieprz rośnie przed takimi osobami.

Jeżeli chodzi o bycie stroną bardziej aktywną, to nie mam nic przeciwko, jeżeli dobrze znam tę osobę od wielu lat. Mam wieloletnią przyjaciółkę, która jest bardzo zabunkrowaną Piątką i w większości przypadków to ja się z nią kontaktuję i ją gdzieś wyciągam. Ale wiem, że się nie narzucam i że lubi spędzać ze mną czas. Znamy się od podstawówki, więc tutaj nie mam jakichś oporów. To po prostu typ osoby, którą życie mocno wytrenowało w byciu maksymalnie samodzielną. Nie ma odruchów kontaktowania się jako pierwsza, nie ma też odruchów, żeby zwrócić się o wsparcie, chociaż bywa, że go potrzebuje (chociaż sama pomocy w potrzebie innym nie odmawia). Taka bardziej skrajna wersja mnie, więc ją rozumiem i się nie burzę, że inicjatywa spoczywa głównie na mnie. Ale to w sytuacjach, kiedy dobrze znam drugą osobę. W stosunku do świeższych znajomości rzeczywiście dziwnie bym się czuła jako bardziej inicjatywna strona.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#19 Post autor: Pierzasta » czwartek, 22 grudnia 2011, 19:55

Cotta pisze:No takie dzielenie, że ten jest od wyłącznie pomagania, a bawię się z innymi, to dla mnie też pato. Ale Pablo napisał o czymś innym. Te Piątki, o których wspomniał, są zapraszane, znajomi o nich pamiętają i chcą z nimi spędzać czas, tylko nie proponują im rzeczy, o których wiedzą z doświadczenia, że się tym Piątkom nie spodobają - czyli głośnych masówek. Tak przynajmniej zrozumiałam. I taka sytuacja jest dla mnie jak najbardziej ok. Wcale bym nie chciała być namawiana na jakieś suto zakrapiane, tłumne, głośne imprezy, bo takich nie lubię. Więc kompletnie nie mam żalu, jeżeli nie jestem na takie imprezy zapraszana. Cieszy mnie natomiast, jak jestem zapraszana na bardziej kameralne wyjścia, gdzie można sobie pogadać.
Włąsnie czasem mam wrażenie, że ludzie nie potrafią tego odróżnić. I ogólnie tak wygląda w wielu dziedzinach życia, że ludzie np. zapominają kogoś albo nie chcą go tam widzieć i wmawiają sobie i tej osobie, że przecież nie lubi takich rzeczy. Dzięki za troskę, chciałoby się powiedzieć.

Z drugiej strony wiem, że czas na imprezie piątki może rożnie wyglądać, no ale chciałabym sama decydować na co mam ochotę i oceniać, czy się dobrze bawiłam. Przez długi czas było tak, że z dużych imprez zazwyczaj urywałam się trochę wcześniej, co niestety dla niektórych jest jakimś widomym znakiem ostentacyjnego niepodobania się imprezy, podczas gdy to raczej miało względy techniczne, to znaczy z doświadczenia wiedziałam że towarzystwo zaraz osiągnie stopień upojenia w którym wszyscy posną gdzie padli, a ja nie lubię spać w niewygodnych warunkach i nie widzę powodu żeby to robić jeśli mieszkam parę przystanków dalej. Jeśli ktoś zamierza to oceniać w stylu "biedna, męczy się z nami, nie zapraszajmy więcej bo nie lubi" to gratki za pojętność, jeśli to jest jakiśfoch że psuję komuś imprezę to już bardziej jestem skłonna zrozumieć, ale z drugiej strony kiepsko oceniam taką znajomość.

Wydaje mi się, że zachowania piątki często bywają błędnie interpretowane, szczególnie przez osoby, którym się tylko wydaje że się strasznie dobrze znają na ludziach. Kiedyś mnie to bardziej irytowało, teraz widzę że nie ma sensu z tym walczyć, trzeba tylko odpowiednio dobierać towarzystwo.
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#20 Post autor: bodzios » czwartek, 22 grudnia 2011, 22:28

Pablo pisze:kurde wiesz co jak Cię widziałem na żywo i to nie raz to nie przypuszczałbym że tak możesz siebie oceniać, poważnie...
Ostatnio mam jakieś doły, więc samoocena trochę niższa, niż w poprzednich miesiącach, choć może i dobrze, bo robiła się zbyt wysoka.
Pablo pisze:Sprawy też bardzo komplikowały takie sytuacje jak zaręczyny i śluby, wspólne mieszkanie razem z połówkami, urządzanie mieszkań - przejście na zapchaną czynnościami i zmartwieniami codzienność gdzie aktywność i priorytety się zupełnie odwracają, a na kontakty jest coraz mniej czasu i spłycają się one do ludzi którzy albo najbliżej mieszkają, albo byli kiedyś najbliższymi kumplami/przyjaciółmi - zazwyczaj oba te czynniki mają największe znaczenie.
Z tego sobie świetnie zdaję sprawę, w naszym wieku to nieuniknione, z tym że przy zdecydowanej większości osób, z którymi utrzymuję do tej pory bliższe kontakty były to wszystko sprawy przejściowe, no i wiedziałem, co się dzieje. Pomijając mojego najlepszego kumpla sprzed kilku lat, ale nie dość, że jego żonka mnie nie polubiła, to mimo wszystko nie odcięliśmy kontaktów całkowicie, przynajmniej nie poczułem się olany. Teraz znowu widujemy się częściej, jest sporo luźniej, ale ok. Choć tematów do rozmów mamy znacznie mniej.
Pablo pisze:Poza tym powiem Ci tak - nie sprawiałeś takiego wrażenia ale 3 znane mi trochę lepiej 5 z reala robiły wrażenie ludzi, których męczą na dłuższą metę spotkania, szczególnie w większych grupkach gdzie nie znają części ludzi lepiej. Czasem niektórzy jak chcieli zrobić większą bibę nie zapraszały takiej 5, ale w inny terminie organizowali spotkania ze tak powiem bardziej zacieśnione na których się pojawiały 5-tki. Z tego co zauważyłem selektywność towarzyska u tego typu jest dość znaczna ;) a jak wiedzą o tym to nie zmuszą Cię do siedzenia tam gdzie masz się kiepsko bawić - a oni mogą mieć akurat ochotę na coś innego.
Jeżeli jesteś w jakiś sposób pomijany to może nie dlatego że kumple mają wyjebane, ale może dlatego że wiedzą że w pewnych sytuacjach po prostu dobrze byś się nie bawił.
Tak, tu w pewien sposób jestem przez znajomych "chroniony", zdają sobie sprawę, że naprawdę duże, nieznajome lub nieodpowiadające mi towarzystwo mnie przytłoczy, więc czasem mi tego oszczędzają. Nie zawsze mi to do końca odpowiada, ale przywykłem, zresztą zdecydowanie preferuję małe grupki, przede wszystkim ludzi, których znam lub przynajmniej takich, z którymi szybko nawiązałem nić porozumienia, polubiłem ich. Bo chyba najważniejszym, co się we mnie zmieniło było uświadomienie sobie, że jednak... lubię ludzi, szczególnie jeśli są inteligentni, mają poczucie humoru, że nie trzeba przed nimi uciekać, wiecznie się chować. Zresztą uważam się (jak na Piątkowo-introwertyczne możliwości) za osobnika w miarę ogarniętego towarzysko, szczególnie jeśli jest z kim pogadać. A z ciekawymi ludźmi gadać baaardzo lubię. :)
Druga sprawa - moja chęć udzielania się towarzysko jest bardzo mocno powiązana z pozycją w danej grupie (przy dłużej trwających znajomościach), jeśli czuję się w niej dobrze, mam poczucie bezpieczeństwa, to na pewno łatwiej mi wyjść do obcych, niż gdybym czuł się piątym kołem u wozu lub nie miał co do kogoś pewności, mam kilku znajomych, których lubię, dobrze się z nimi bawię, ale znam ich odpały i np. na dyskotekę czy dużą imprezę w obcym miejscu nie pójdę. Bo nie dość, że nie sprawi mi to przyjemności, to i po głowie będą kołatać różne dziwne myśli...
Cotta pisze:Jeżeli ciągle się odmawia, nie powinno się oczekiwać, że druga strona ciągle będzie uparcie zapraszać. Bo jak ma się czuć ktoś, kogo propozycje są ciągle odrzucane? W końcu daje sobie spokój.
Ostatnio uczę się nie odmawiać, chociaż te łajzy i tak chyba w końcu znalazły na mnie sposób - pytają raz, jeśli odmówię, a w głosie słychać wątpliwości, to zmienią temat a potem zapytają jeszcze raz. Prawie zawsze się wtedy zgadzam.
Cotta pisze:U mnie jednak te najbliższe przyjaźnie to osoby nienarzucające się.
U mnie mniej więcej pół na pół wychodzi, połowa Siódemek, połowa pozostałych typów. :lol: Łatwiej mi nawiązać kontakty z ekstrawertykami, z tym że tu muszę uważać, żeby znajomość zbyt szybko się nie wypaliła, z kolei z osobami spokojnymi jest bardzo cięzko na początku, ale z czasem się rozkręca.
Pierzasta pisze:Jakiś czas temu był numer chyba wysokich obcasów ekstra (tego odzielnego magazynu) o przyjaźni i jakiś psycholog chyba napisał, że to normalne i zdrowe mieć różnych przyjaciół od różnych rzeczy, np. jednych od rozrywki innych od pomocy. No jak mnie tym wkurwił. Chyba znajomych. Bo przyjaźń jednak zobowiązuje do czegoś. A nie że ktoś jest fajny do pomocy to go tylko wykorzystujemy do tego, a balujmy z innymi.

Nie wiem jak ludzie mogą w ogóle wpaść na pomysł że coś takiego jest do przyjęcia. Obawiam się, że tu jednak chodzi o co innego - np. chęć bawienia się bez tej osoby. Albo kompletne nie myślenie o tej osobie. Tak czy owak, wychodzi na to że przyjaźń raczej wuj.
To nie jest przyjaźń, a przynajmniej nie przyjaźń według mojej definicji. Pojęcia "przyjaciel" używam bardzo rzadko, przez całe życie może kilka osób się do tej kategorii załapało, znacznie więcej jest osób, które mimo tego, że je bardzo lubię, są mi bliskie i ważne, to nie są przyjaciółmi, a tylko bliskimi znajomymi. Dla mnie przy przyjaźni najważniejsze są dwie rzeczy - zaufanie i wzajemność, prawdziwa przyjaźń jest zawsze obustronna, stąd pod pewnymi względami cenię ją bardziej od miłości nawet.
No UPS - no party. :(

[-]
Posty: 7
Rejestracja: czwartek, 15 grudnia 2011, 23:59
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Toruń

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#21 Post autor: [-] » czwartek, 22 grudnia 2011, 23:58

Brakuje jeszcze opcji typu "To ja zawsze kończę znajomość". Jakoś tak wyszło, że przynajmniej u mnie tak jest. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś zerwał ze mną kontakt, najczęściej nie ma na to czasu. Pomimo posiadanie sekwencyjnie dość dużej liczby znajomych, to nie przeradzają się one w nic głębszego, wystarczy, że przeprowadzę się w inne miejsce, przy okazji zmieniam numer telefonu, jeśli chcę odebrać szanse komuś tam na jakikolwiek kontakt ze mną i po problemie. Na szczęście pasuje mi to do osobowości i nie mam w związku z takim postępowaniem żadnych negatywnych odczuć, ostatnio skończyłem sześcioletnią znajomość, radzenie sobie z jakimś tam przyzwyczajeniem trwało.. jeden dzień, od wtedy nawet nie myślę o tej osobie (teraz właśnie jest pierwszy raz), zresztą, nawiązywanie ich nie wygląda lepiej, nigdy nie odzywam się pierwszy, pomijając oczywiście "wymuszone" sytuacje, gdzie muszę coś załatwić, itp., w sytuacjach czysto towarzyskich ignoruję ludzi. Podejrzewam, że to wygląda z zewnątrz albo jakbym się wstydził (a ten etap mam już dawno za sobą, kiedyś tak faktycznie było), albo jakbym czuł się lepszy i nie rozmawiał z "plebsem" (raz spotkałem się z takim zarzutem, przynajmniej raz to do mnie dotarło, a zapewne częściej ktoś tam tak pomyślał) a tylko obserwował. To drugie również nie jest prawdziwe, po prostu ignoruje większość ludzi, nie czuję potrzeby nawiązywania jakichś relacji, jeśli ktoś posiada ciekawą osobowość i mam z nim o czym i jak rozmawiać, to się znajdzie taka osoba, jak do tej pory ich nie brakuje, więc nie mam zamiaru nikogo szukać. Sama rejestracja tutaj to obecnie jedna z bliższych form aktywnego kontaktu z ludźmi, które obecnie prowadzę, poza tym mam zero przyjaciół i dwie osoby, z którymi rozmawiam, obydwie znane przez x lat, niedawno się przeprowadziłem i na szczęście nie musiałem jeszcze nawiązywać żadnych relacji.

Awatar użytkownika
Elkora
Posty: 2569
Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#22 Post autor: Elkora » piątek, 23 grudnia 2011, 00:38

Ja się podpiszę pod słowami pierzastej, wole sama wybierać na jakie imprezy chodzę, czasem idę w miejsce gdzie mi się nie ma prawa spodobać tylko po to aby się przekonać ze dalej odpycha mnie ten sposób zabawy
Znajomości zwykle rozchodzą się same z braku energii do ich pielęgnowania, ograniczam znajomych do tych którzy są mi w jakiś sposób przydatni i jest mi do nich po drodze. Raczej nie mam silnej potrzeby kontaktu z ludźmi wiec nawet jak coś się urywa to nie jest mi bardzo żal (poza jednym przypadkiem). Wydaje mi się czasem że mogę być zaborcza wiec w obawie przed za dużą absorpcją czyjejś uwagi/ męczenia 2 osoby potrafię całkiem zerwać kontakt
Obrazek

Igraszka
Posty: 14
Rejestracja: sobota, 15 października 2011, 11:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kielce

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#23 Post autor: Igraszka » sobota, 21 stycznia 2012, 19:40

"Hmm... nie dzieliłabym tego na ekstra- i introwertyków. I ekstrawertycy i introwertycy potrafią być narzucający się. I ekstrawertycy i introwertycy potrafią być nienarzucający. Jak trafisz na ekstrawertyka, który ma dużo znajomych, to jest spora szansa, że nie będzie "rzepem", bo nawet by nie miał czasu uczepić się tylko jednej osoby."
Dokładnie, miałam taką sytuację w szkole, że doczepiła się do mnie jedna taka strasznie nieśmiała dziewczyna i w ogóle nie rozmawiała ze mną, nie interesowała się mną, ale że panicznie bała się przebywać sama, to łaziła za mną. Ja lubię sobie pogadać z ludźmi, powygłupiać się, ale jestem bardzo niezależna i dosłownie fizycznie niedobrze mi się robiło jak widziałam jak ona za mną łaziła wlepiona swoim upiornym spojrzeniem żeby tylko mnie nie spuścić z oka. Normalnie nikogo nie odrzucam, nie jestem wredna, ale ja się jej zwyczajnie bałam :x Prosiła mnie nawet raz żebym jej wysłała smsa czy pójdę któregoś dnia do szkoły (były jakieś luźniejsze lekcje) bo ona oczywiście by nie przyszła jak bym ja nie przyszła. Ale chyba się skapnęła że nie jestem typem osoby do której można się przyczepić i znalazła sobie inną ofiarę, za która ciągle łazi jednocześnie rzucając tylko jakieś pojedyncze słowka typu "ale ta klasa głupia" itp.
A co do tematu, to nigdy nie zdarzyło mi się nikogo odrzucić (nawet ta laska sama mnie można powiedzieć odrzuciła tylko dlatego że nie czekałam na nią aż się spakuje wychodząc z sali) Natomiast jestem nagminnie odrzucana przez innych, właściwie to złe słowo, bo inni nawet nie pozwalają mi się zbliżyć do siebie, miałam parę razy koleżanki i na prawdę dobrze się z tym czułam, ale im jestem starsza tym chyba gorzej działam na ludzi.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#24 Post autor: Pierzasta » sobota, 21 stycznia 2012, 20:30

Taa... wydaje mi się, że piatki, szczególnie w pewnym wieku są często nieatrakcyjne towarzysko, szczególnie takie bardziej aktywne, asertywne (co się lubią powygłupiać i pogadać). Na swoim własnym przykładzie, widzę że to chyba przypada na czas dojrzewania, po prostu sprawiamy takie wrażenie, które się nie podoba wielu rówieśnikom. Na szczęście to mija. Można też to omijać przyjaźniąc się w tym wieku z osobami starszymi i młodszymi od siebie. Właśnie przez te obserwacje oceniam, ze to raczej dorastająca grupa rówieśnicza ma problem z piątkami niż odwrotnie. ;) Bo te same cechy, które są przez nastolatków oceniane jako wady, przez starsze osoby już są oceniane jako zalety. Co więcej, nawet ci rówieśnicy, którzy mieli problem potrafią powiedzieć po paru latach, że źle cię oceniali. :roll:

A takie słabe typy się przyczepiają, to fakt. :D No nic, ważne że się jej bezboleśnie pozbyłaś!
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

ewanna2409
Posty: 98
Rejestracja: środa, 16 kwietnia 2008, 15:42
Enneatyp: Obserwator

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#25 Post autor: ewanna2409 » czwartek, 17 maja 2012, 12:14

A czy ktoś z Was może tak ma,że poznając nową osobę płci przeciwnej, analizuje czy warto kontynuować taką znajomość przez zestawienia plusów i minusów? Mnie bardzo często zdarza się ,że minusów jest więcej i nie wchodzę w taką znajomość lub wchodzę "na chwilę" aby poznać kogoś "ociupinkę" i wycofuję się dostrzegając więcej niż na początku znajomości. Nie wiem czy to słuszne postępowanie . Może powinnam "przyjmować co mi życie przyniesie" :) Macie jakieś rady dla mnie? :)
5w4, INTJ

muahahaha
Posty: 365
Rejestracja: poniedziałek, 28 listopada 2011, 18:27

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#26 Post autor: muahahaha » czwartek, 17 maja 2012, 17:37

Ja mam tak całe życie i nie chodzi tu o osoby płci przeciwnej, tylko wszystkich (całe życie z tym walczę, i szczerze tego w sobie nie cierpię) . Takie zachowanie najbardziej widoczne było na początku liceum, nowi ludzie, a ja tylko im się bacznie przyglądałam i kalkulowałam ‘na zaprzyjaźnieniu z którą grupą najlepiej wyjdę’. Zakolegowałam się z pewną dziewczyną, ale jak się okazało, że będzie zaraz zmieniać szkołę, to szybko poszukałam sobie nowej. Ja mam takie coś, że na początku staram się ocenić na ile dana osoba będzie lojalna i szczera.
Moje rady: 0
Ale tak na serio, to tłumaczę sobie, że dana osoba może mieć walory których nie widać na 1 rzut oka i dopiero po lepszym poznaniu okaże się jaka jest. Doszłam do tego, po obserwacji samej siebie, na początku mogę wydawać się ‘zimna’ a dopiero z czasem się otwieram. Jeżeli ja tak mam, to inne osoby też tak mogą mieć i dlatego powinnam dać im szansę (oczywiście w teorii wszystko jest cacy)
I tylko sobie biadolę, żeby ktoś (znowu) nie miał durnych pomysłów, że chcę pomocy

ttt
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: niedziela, 29 kwietnia 2012, 10:37

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#27 Post autor: ttt » sobota, 19 maja 2012, 10:46

Pomijając te kilka osób mam wrażenie, że ludzie się mną szybko nudzą, ot, sprawdzam się jako kolega, przyjaciel w sytuacjach kryzysowych, ale w codzienności chyba zbyt fascynujący nie jestem.
Kurczę, mam podobnie. Nie wiem w czym problem.

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#28 Post autor: Cotta » sobota, 19 maja 2012, 12:05

Ja mam problem w drugą stronę - za mało kalkuluję i potem kończę w związkach, w których wszystko kręci się wokół potrzeb drugiej osoby, a moje są olewane. Więc moja rada: nie pozbywajcie się kalkulowania.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#29 Post autor: maroz » sobota, 19 maja 2012, 12:23

Kto nie ma w głowie ten siedzi na forum :mrgreen:
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Kapar
VIP
VIP
Posty: 2333
Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: DownUnder
Kontakt:

Re: Czy Piątki porzucają, czy są porzucane?

#30 Post autor: Kapar » wtorek, 22 maja 2012, 13:17

Z czego ma wynikac taka kalkulacja towarzyska? Bo Piatki maja ograniczone zasoby energii czy jak?

Ja bym zaryzykowal stwierdzenie, ze jak Piatka juz te swoje kalkulacje skonczy, to najprawdopodobniej obiekt kalkulacji zniknie z horyzontu i dupa wolowa. Same Piateczki tak tu pisaly ;0

W zwiazkach z innymi nie ma co kalkulowac, zwlaszcza jesli w gre wchodza emocje wyzszego szczebla, tj zwiazki. Zamiast obliczac "za" i "przeciw" lepiej skupic sie na tym by bylo jak najlepiej. Kalkulacja i ewentualne wejscie w zwiazek zaklada chyba, ze cos moze sie nie udac ale warto zaryzykowac, nie? Ale z drugiej strony takie podejscie to zakladanie z gory, ze cos wyjdzie nie tak.
Z doswiadczenia wiem, ze Piatka nawet po decyzji o zaangazowaniu dzieki swoim kalkulacjom nadal pozostanie jakos nieufna i bedzie na pozycji "sprawdzam". Tylko jesli ta nieufnosc bedzie dosc gleboka, to w ten sposob zniechecenie potencjalnego partnera gwarantowane i to dosc szybko. Piatki padaja ofiarami samospelniajacych sie przepowiedni...
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl

Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.

ODPOWIEDZ