Zraniona Ósemka
Zraniona Ósemka
Zastanawiam się, czy podobnie reagujemy, gdy ktoś nas zrani. Nie mówię tu o kilku za ostrych słowach, które usłyszeliśmy podczas kłótni, tylko o sytuacji kiedy osoba będąca wcześniej kimś bardzo ważnym nagle okazuje się fałszywa. Wasz świat się wali i izolujecie się od ludzi, czy raczej niszczycie tę osobę i dodatkowo odbijacie sobie na innych?
Założyłam wątek, bo całkiem niedawno zakończyłam bardzo przykry etap w swoim życiu i jestem ciekawa, czy zareagowałam tak, jak większość by zareagowała na duże kuku, które ktoś nam zrobił.
Założyłam wątek, bo całkiem niedawno zakończyłam bardzo przykry etap w swoim życiu i jestem ciekawa, czy zareagowałam tak, jak większość by zareagowała na duże kuku, które ktoś nam zrobił.
Re: Zraniona Ósemka
Na początku świat się wali, ale jak z biegiem czasu dostrzegasz ze nic nie da się uratować to możesz stać się nawet kandydatem na podgrzewacza aresztu. Tym bardziej jak drugi człowiek wbija igły żebyś już dał sobie spokój - nie dasz wtedy spokoju za cholerę, przynajmniej przez jakiś czas
Ale to zależy przede wszystkim od tego czy ta osoba była kimś kogo szanowałeś - to jest podstawa. Od jej stosunku do Twojej osoby - tak przed jak i po rozstaniu. Rozchodziłem się z dziewczynami albo w spokoju albo lejąc na to (jak mi się odechciało) albo i w wielkiej zadymie - tak też bywało.
I co najlepsze to ostatnie wcale nie pomaga się wyprostować Mówię tu teraz o takich konkretnych związkach - od roku do 3 lat.
Podobnie z zakłamaniem czy zdradą - izolacja od człowieka. Wtedy mury w psychice rosną dystansujesz się odpychasz bo tak naprawdę raniony jesteś jeszcze gorszy, ale to rodzaj szału którego nie lubisz. Jak ochłoniesz i nabierzesz dystansu przez izolację, to potem pozostaje możliwość opanowanego podejścia do sprawy i zadziałania wedle własnego widzimisię.
Ale to zależy przede wszystkim od tego czy ta osoba była kimś kogo szanowałeś - to jest podstawa. Od jej stosunku do Twojej osoby - tak przed jak i po rozstaniu. Rozchodziłem się z dziewczynami albo w spokoju albo lejąc na to (jak mi się odechciało) albo i w wielkiej zadymie - tak też bywało.
I co najlepsze to ostatnie wcale nie pomaga się wyprostować Mówię tu teraz o takich konkretnych związkach - od roku do 3 lat.
Podobnie z zakłamaniem czy zdradą - izolacja od człowieka. Wtedy mury w psychice rosną dystansujesz się odpychasz bo tak naprawdę raniony jesteś jeszcze gorszy, ale to rodzaj szału którego nie lubisz. Jak ochłoniesz i nabierzesz dystansu przez izolację, to potem pozostaje możliwość opanowanego podejścia do sprawy i zadziałania wedle własnego widzimisię.
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: Zraniona Ósemka
Z kontakcie z kimś, nie tylko w związku, jeśli czuje się komfortowo, to daję z siebie wiele. Angażuje się i nie boję się pokazać, że mi zależy, gram raczej otwarte karty.
Gdy później ktoś wywija numer itp, wykorzystuje, złośliwie ignoruje, to ja tylko muszę sobie tę włożoną energię odzyskać na innym polu.
Często czuję też chęć konfrontacji gdy sytuacja była zła, chcę ostatniego spotkania lub jakiegoś starcia, żeby odpalić ostatnie fajerwerki, że tak powiem no i żeby wyszło na moje all in all. Lecz świadomie (niezawsze się udaje) tego unikam i na "chęciach" się kończy, bo to nic dobrego i daje tylko chwilową ulgę, jak opada biewny kurz to jest tylko sprzątanie i zbieranie szczątków. Wolę natomiast iść swoją drogą i szukać kogoś z kim mi zaskoczy, odkryłem, że nie potrafię się tak przejmować, jak mi się wydaje, że się powinno.
Włącza mi się w takich sytuacjach racjonalizowanie ale nie ucieczka w samotność, izolacje czy dążenie do zniszczenia kogoś. Wszystko sobie ładnie wyjaśniam, rozpatruje inne możliwe scenariusze, co by było gdyby miało się ułożyć. Zastanawiam się, czy osoba z którą myślałem że mnie coś łączyło i że mogliśmy się dogadać, nie zrobiła mi naprawdę przysługi uwalniając mnie od siebie - aktualnie to właśnie mi przychodzi często do głowy w większości przypadków jak obserwuję bliżej te osoby i rewiduje swoje wrażenia o innych.
Z biegiem czasu rośnie dystans i zawsze widać plusy zmian
I mi się zaraz skojarzył wierszyk którego początek zwłaszcza całkiem pasuje:
Zbroja
Dałeś mi Panie zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
Wielu ochrzczona krwią
W wykutej dla giganta
Potykam się co krok
Bo jak sumienia szantaż
Uciska lewy bok
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja
Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła
Przeszkadza żyć i spać
A tłum się cieszy z karła
Co chce giganta grać
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja
A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi
Że czuję jak wymaga
I każe rosnąć mi
Być może nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu
Zdejmij ją Panie ze mnie
Jeśli umrę podczas snu
Bo choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież życia warta rzecz
Zbroja
Wrzasnęli hasło wojna
Zbudzili hufce hord
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord
Goreją świeże rany
Hańbiona płonie twarz
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz
Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja
Wywlekli pudła z blachy
Natkali kul do luf
I straszą sami w strachu
Strzelają do ciał i słów
Zabrońcie żyć wystrzałem
Niech zatryumfuje gwałt
Nad każdym wzejdzie ciałem
Pamięci żywej kształt
Choć słońce skrył bojowy gaz
I żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja
Wytresowali świnie
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan łgarz
I każdym nowym zdaniem
Hartuje pancerz nasz
Choć krwią zachłysnął się nasz czas
Choć myśli toną w paranojach
Jak zawsze chronić będzie nas
Zbroja
Jacek Kaczmarski
17.3.1982
Gdy później ktoś wywija numer itp, wykorzystuje, złośliwie ignoruje, to ja tylko muszę sobie tę włożoną energię odzyskać na innym polu.
Często czuję też chęć konfrontacji gdy sytuacja była zła, chcę ostatniego spotkania lub jakiegoś starcia, żeby odpalić ostatnie fajerwerki, że tak powiem no i żeby wyszło na moje all in all. Lecz świadomie (niezawsze się udaje) tego unikam i na "chęciach" się kończy, bo to nic dobrego i daje tylko chwilową ulgę, jak opada biewny kurz to jest tylko sprzątanie i zbieranie szczątków. Wolę natomiast iść swoją drogą i szukać kogoś z kim mi zaskoczy, odkryłem, że nie potrafię się tak przejmować, jak mi się wydaje, że się powinno.
Włącza mi się w takich sytuacjach racjonalizowanie ale nie ucieczka w samotność, izolacje czy dążenie do zniszczenia kogoś. Wszystko sobie ładnie wyjaśniam, rozpatruje inne możliwe scenariusze, co by było gdyby miało się ułożyć. Zastanawiam się, czy osoba z którą myślałem że mnie coś łączyło i że mogliśmy się dogadać, nie zrobiła mi naprawdę przysługi uwalniając mnie od siebie - aktualnie to właśnie mi przychodzi często do głowy w większości przypadków jak obserwuję bliżej te osoby i rewiduje swoje wrażenia o innych.
Z biegiem czasu rośnie dystans i zawsze widać plusy zmian
I mi się zaraz skojarzył wierszyk którego początek zwłaszcza całkiem pasuje:
Zbroja
Dałeś mi Panie zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
Wielu ochrzczona krwią
W wykutej dla giganta
Potykam się co krok
Bo jak sumienia szantaż
Uciska lewy bok
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja
Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła
Przeszkadza żyć i spać
A tłum się cieszy z karła
Co chce giganta grać
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja
A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi
Że czuję jak wymaga
I każe rosnąć mi
Być może nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu
Zdejmij ją Panie ze mnie
Jeśli umrę podczas snu
Bo choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież życia warta rzecz
Zbroja
Wrzasnęli hasło wojna
Zbudzili hufce hord
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord
Goreją świeże rany
Hańbiona płonie twarz
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz
Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja
Wywlekli pudła z blachy
Natkali kul do luf
I straszą sami w strachu
Strzelają do ciał i słów
Zabrońcie żyć wystrzałem
Niech zatryumfuje gwałt
Nad każdym wzejdzie ciałem
Pamięci żywej kształt
Choć słońce skrył bojowy gaz
I żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja
Wytresowali świnie
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan łgarz
I każdym nowym zdaniem
Hartuje pancerz nasz
Choć krwią zachłysnął się nasz czas
Choć myśli toną w paranojach
Jak zawsze chronić będzie nas
Zbroja
Jacek Kaczmarski
17.3.1982
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Re: Zraniona Ósemka
Fajny wierszyk Kapar
Właściwie to bardzo niewiele rzeczy potrafi być krzywdząca, złośliwości czy docinki czasem wcale nie oznaczają czegoś złego, gadanie za plecami jest już gorsze - a najbardziej z tego nie cierpię jak ktoś wytwarza jakieś nieprawdziwe historyjki albo obraża - wtedy jest znak że trzeba coś z tym zrobić. A czasem jest odwrotnie - ktoś udaje kozaka żeby potem komuś innemu powiedzieć jak mu było głupio ale jest za dumny albo za ostro to zrobił, żeby potem mieć odwagę się przed tobą przyznać - po tym jak wiesz od 3 człowieka że to prawda to "ok narobił kichy więc niech teraz się odezwie pierwszy" - nie wyciągam zazwyczaj ręki do kogoś jeżeli tak postąpił już 2 czy 3 raz z rzędu. Za pierwszym razem oka, ale niech więcej tak nie będzie - jesteśmy dorośli i możemy pogadać sobie bez epitetów (kretynów itp....). Złamiesz to następny raz, to potem sam naprawiaj.
Czasem po prostu ludzie mają jakieś gorsze dni, albo i cały okres w życiu, czasem sobie coś ubzdurają jak usłyszą jakąś składającą się w całość plotę - wtedy też można wiele rzeczy odbudować jednocześnie grupowo demaskując grupowo takiego gadającego skurwysynka . Jeżeli ktoś świadomie rozpowiada tajemnice "bo się żremy" czy wyśmiewa np. moją rodzinę czy połówkę przy ludziach gadając mocno niewybredne rzeczy to jest poważna krecha, a zaufania potem do kogoś takiego już nie mam. Bo to czy się pożarlismy czy nie to nasza sprawa i nikogo nie powinno to dotyczyć. Sam nie robię tak, bo i za pół roku możemy się pogodzić, ale jak ktoś niegdyś bliski robi takie ruchy to rozwala wszystko - i to jest raniące. I nie do odbudowania w 100%. Chaos jest generalnie zły i dobrze go ukrócić jak tylko się da.
Bez pretensji daruję ludziom kaszany wynikające z pomyłki, trudniejsze i wymagające wyjaśnień jest działanie na moją szkodę ale i to da się naprostować o ile ktoś miał jakiś argument i nie zachowywał się w sposób tak jak kilka linijek wyżej napisałem. Jeżeli ktoś chce mnie zniszczyć podejmuję walkę i nie odpuszczam nigdy.
Co do prawdziwych zranień to pojawiają się one właśnie jak coś dobitnie ulega nieodwracalnemu rozkładowi. Związek, przyjaźń - właściwie tylko takie rzeczy tak naprawdę dołują. Większość rzeczy wnerwia - jak mnie coś dotyka to raczej na początku myślę, chcę zadziałać, polepszyć, potem się wkurzam i czasem gwałtownie działam, potem znowu myślę w jakim to kierunku zmierza, dlaczego itp... Jeżeli wnerwiasz się to drobnostki - na coś co irytuje w kimś już po raz kolejny (np. wykręcanie się, biadolenie, czepianie ciągle o tą samą rzecz, której nie możesz zmienić albo ciągle musisz się kontrolować żeby tego nie przejawiać czy wpraszanie się do Twojego domu bez uprzedniego uzgodnienia, rujnując plany któryś raz pod rząd)
Ale to poczucie nieodwracalnej utraty jest czymś co tak naprawdę najbardziej dotyka. Doszedłem do takiego momentu w życiu że nawet durny skok w bok panienki byłbym w stanie darować jakby mi na niej zależało - po odpowiednim zaangażowaniu z jej strony oczywiście, co niektórzy może odbiorą jako frajerstwo ale ja uważam że coś takiego to jednak siła. Frajerstwem jest regularne pozwalanie na to żeby człowiek regularnie łamał zasadę szacunku i godności Twojej osoby - pozwalanie na takie same zachowania w przyszłości.
Właściwie to bardzo niewiele rzeczy potrafi być krzywdząca, złośliwości czy docinki czasem wcale nie oznaczają czegoś złego, gadanie za plecami jest już gorsze - a najbardziej z tego nie cierpię jak ktoś wytwarza jakieś nieprawdziwe historyjki albo obraża - wtedy jest znak że trzeba coś z tym zrobić. A czasem jest odwrotnie - ktoś udaje kozaka żeby potem komuś innemu powiedzieć jak mu było głupio ale jest za dumny albo za ostro to zrobił, żeby potem mieć odwagę się przed tobą przyznać - po tym jak wiesz od 3 człowieka że to prawda to "ok narobił kichy więc niech teraz się odezwie pierwszy" - nie wyciągam zazwyczaj ręki do kogoś jeżeli tak postąpił już 2 czy 3 raz z rzędu. Za pierwszym razem oka, ale niech więcej tak nie będzie - jesteśmy dorośli i możemy pogadać sobie bez epitetów (kretynów itp....). Złamiesz to następny raz, to potem sam naprawiaj.
Czasem po prostu ludzie mają jakieś gorsze dni, albo i cały okres w życiu, czasem sobie coś ubzdurają jak usłyszą jakąś składającą się w całość plotę - wtedy też można wiele rzeczy odbudować jednocześnie grupowo demaskując grupowo takiego gadającego skurwysynka . Jeżeli ktoś świadomie rozpowiada tajemnice "bo się żremy" czy wyśmiewa np. moją rodzinę czy połówkę przy ludziach gadając mocno niewybredne rzeczy to jest poważna krecha, a zaufania potem do kogoś takiego już nie mam. Bo to czy się pożarlismy czy nie to nasza sprawa i nikogo nie powinno to dotyczyć. Sam nie robię tak, bo i za pół roku możemy się pogodzić, ale jak ktoś niegdyś bliski robi takie ruchy to rozwala wszystko - i to jest raniące. I nie do odbudowania w 100%. Chaos jest generalnie zły i dobrze go ukrócić jak tylko się da.
Bez pretensji daruję ludziom kaszany wynikające z pomyłki, trudniejsze i wymagające wyjaśnień jest działanie na moją szkodę ale i to da się naprostować o ile ktoś miał jakiś argument i nie zachowywał się w sposób tak jak kilka linijek wyżej napisałem. Jeżeli ktoś chce mnie zniszczyć podejmuję walkę i nie odpuszczam nigdy.
Co do prawdziwych zranień to pojawiają się one właśnie jak coś dobitnie ulega nieodwracalnemu rozkładowi. Związek, przyjaźń - właściwie tylko takie rzeczy tak naprawdę dołują. Większość rzeczy wnerwia - jak mnie coś dotyka to raczej na początku myślę, chcę zadziałać, polepszyć, potem się wkurzam i czasem gwałtownie działam, potem znowu myślę w jakim to kierunku zmierza, dlaczego itp... Jeżeli wnerwiasz się to drobnostki - na coś co irytuje w kimś już po raz kolejny (np. wykręcanie się, biadolenie, czepianie ciągle o tą samą rzecz, której nie możesz zmienić albo ciągle musisz się kontrolować żeby tego nie przejawiać czy wpraszanie się do Twojego domu bez uprzedniego uzgodnienia, rujnując plany któryś raz pod rząd)
Ale to poczucie nieodwracalnej utraty jest czymś co tak naprawdę najbardziej dotyka. Doszedłem do takiego momentu w życiu że nawet durny skok w bok panienki byłbym w stanie darować jakby mi na niej zależało - po odpowiednim zaangażowaniu z jej strony oczywiście, co niektórzy może odbiorą jako frajerstwo ale ja uważam że coś takiego to jednak siła. Frajerstwem jest regularne pozwalanie na to żeby człowiek regularnie łamał zasadę szacunku i godności Twojej osoby - pozwalanie na takie same zachowania w przyszłości.
Re: Zraniona Ósemka
Właśnie, kurde, bo widzicie mnie się raz zdarzyło odciąć od świata na rok. Kontakt tylko z ludźmi ze studiów i tylko na uczelni, z rodziną - jak wpadałam do domu raz na miesiąc. To wszystko - cały czas sama ze sobą i łbem pełnym głupot. Owszem, część rzeczy sobie poukładałam w głowie, ale wciąż dużo bajzlu tam zostało.
Przez to, że tak się zachowywałam po rozstaniu z facetem straciłam przyjaciółkę (wtedy ją tak nazywałam, czas pokazał, że była kumpelą tylko...). Ona po prostu nie potrafiła zrozumieć tego co się działo i za to obarczała mnie winą. I wiecie co? Dwie bliskie osoby dające w kość w przeciągu pół roku, to za dużo jak na mnie. Z koleżanką jakoś po czasie się dogadałam , ale zaczęła opowiadać o mnie jakieś niestworzone rzeczy i znów się wszystko rozpieprzyło. Ale za drugim razem już na to zlałam - trochę się powściekałam i przeszło. I masz rację, kapar:
Jak się na kimś porządnie przejadę, to staram się odciąć od niego/niej i jego/jej towarzystwa. Znikam po prostu. Czasem daję drugą szansę, ale wtedy jestem cholernie nieufna i o małe potknięcie kończę znajomość. I tak jest zawsze. Więc w sumie jak już raz się coś spierdzieli, to nie ma co liczyć na drugą szansę.
Po roku tej izolacji odbiłam sobie z nawiązką. Za dużo wszystkiego było przez 1,5 roku. Za-du-żo! Ale zaczynam myśleć inaczej, więc wszystko powinno wrócić do normy sprzed dłuższego czasu. I będzie cacy
Chociaż teraz boję się poważniejszego związku, boję się używać słowa przyjaciel. Nie chcę, żeby znowu tak cholernie bolało po stracie. Do dupy to życie...
Przez to, że tak się zachowywałam po rozstaniu z facetem straciłam przyjaciółkę (wtedy ją tak nazywałam, czas pokazał, że była kumpelą tylko...). Ona po prostu nie potrafiła zrozumieć tego co się działo i za to obarczała mnie winą. I wiecie co? Dwie bliskie osoby dające w kość w przeciągu pół roku, to za dużo jak na mnie. Z koleżanką jakoś po czasie się dogadałam , ale zaczęła opowiadać o mnie jakieś niestworzone rzeczy i znów się wszystko rozpieprzyło. Ale za drugim razem już na to zlałam - trochę się powściekałam i przeszło. I masz rację, kapar:
Lepiej, że teraz, niż za kilkanaście lat, jak już poślemy dzieci do tej samej szkoły i będziemy się musiały widywać na wywiadówkach...Zastanawiam się, czy osoba z którą myślałem że mnie coś łączyło i że mogliśmy się dogadać, nie zrobiła mi naprawdę przysługi uwalniając mnie od siebie - aktualnie to właśnie mi przychodzi często do głowy w większości przypadków jak obserwuję bliżej te osoby i rewiduje swoje wrażenia o innych.
Jak się na kimś porządnie przejadę, to staram się odciąć od niego/niej i jego/jej towarzystwa. Znikam po prostu. Czasem daję drugą szansę, ale wtedy jestem cholernie nieufna i o małe potknięcie kończę znajomość. I tak jest zawsze. Więc w sumie jak już raz się coś spierdzieli, to nie ma co liczyć na drugą szansę.
Po roku tej izolacji odbiłam sobie z nawiązką. Za dużo wszystkiego było przez 1,5 roku. Za-du-żo! Ale zaczynam myśleć inaczej, więc wszystko powinno wrócić do normy sprzed dłuższego czasu. I będzie cacy
Chociaż teraz boję się poważniejszego związku, boję się używać słowa przyjaciel. Nie chcę, żeby znowu tak cholernie bolało po stracie. Do dupy to życie...
Re: Zraniona Ósemka
W takich sytuacjach to dobrym pomysłem raz było powrócenie do swoich dawnych zainteresowań, odgrzebanie siebie sprzed tych paru lat. Izolacja jak masz kaszanę we łbie przyczyni się tylko do rozpamiętywania starych czasów i zakorzenieniu myśli wokół tego że "ja stoję w miejscu a tamten kretyn/kretyni są szczęśliwi" a to może popchnąć do głupich działań.Mietla pisze:Właśnie, kurde, bo widzicie mnie się raz zdarzyło odciąć od świata na rok. Kontakt tylko z ludźmi ze studiów i tylko na uczelni, z rodziną - jak wpadałam do domu raz na miesiąc. To wszystko - cały czas sama ze sobą i łbem pełnym głupot. Owszem, część rzeczy sobie poukładałam w głowie, ale wciąż dużo bajzlu tam zostało.
Jeżeli interesowałaś się czymś mocno to możesz wrócić to tego, potem znaleźć sobie na jakimś forum grupę która się tym pasjonuje i wyjdź do ludzi - pół roku minie i sama siebie nie poznasz Czasem jak się jeden kamień wyciągnie to cała lawina zejdzie, znam to bo kiedyś byłem z panienką ponad 4 lata a nasze grupy znajomych z czasem uwspólniły się i związały w jedną. Doszło do tego że nasz rozpad związku podzielił tę grupę na 2 - jedna moja jedna jej, to i tak było niezłe wyjście. Ale dobrze jest wszystko od nowa gdzie indziej też zacząć. A znam gościa który od jednej panienki odszedł w podobnej do tej sytuacji i wszyscy bliscy jeszcze z czasów ogólniaka się od niego odwrócili mówiąc że na kasę tamtej panienki poleciał - ten to miał ciężko... Dlatego dobrze jest mieć też własny świat.
Przejdzie Ci za jakieś 4 - 5 miechów pospotykasz się na luzie z chłopakami i to też pójdzie w zapomnienie. Powodzenia życzę.Chociaż teraz boję się poważniejszego związku, boję się używać słowa przyjaciel. Nie chcę, żeby znowu tak cholernie bolało po stracie. Do dupy to życie...
BTW byłaś kiedyś w sytuacji że nie miałaś ani jednej zaufanej osoby? Tak szczerze to nie jest aż tak tragiczny stan, mi obecnie też się towarzycho od jakiegoś czasu trochę sypie i się przejechałem troche na kolejnych 2 osobach, ale cóż - okres przejściowy, małżeństwa, kredyty na wspólne mieszkania, dzieciaki w drodze.... Po prostu inna forma życia teraz na ludzi spadła, chociaż do dobrze - wyjdzie kto był prawdziwy człowiek a kto nie.
Re: Zraniona Ósemka
Oby się Twoje przepowiednie sprawdziły. Bo jak nie...Pablo pisze:Przejdzie Ci za jakieś 4 - 5 miechów
Byłam, ale sama to sobie stworzyłam we łbie. To dawno temu było, w czasach buntu, kiedy uznałam, że bankowo się na każdym przejadę. I tak na dobrą sprawę obok zawsze byli ludzie, na których mogłam polegać, ale jakoś nie chciałam. Dobrze mi z tym było nawet... Miałam świadomość, że jestem zdana tylko na siebie i ze wszystkim sobie musiałam dać radę sama. Nie było się komu wymarudzić, to przynajmniej nie byłam jak taka baba płaczliwa. (Nie żebym teraz była aż taka płaczliwa )BTW byłaś kiedyś w sytuacji że nie miałaś ani jednej zaufanej osoby?
Tak! Mam swój świat, swoje grabki i foremki! A kiedyś będę mieć całą piaskownicę! I nie zaproszę do niej wszystkich...Dlatego dobrze jest mieć też własny świat.
Re: Zraniona Ósemka
No z takimi zabawkami jakie masz na tym swoim placyku zabaw (avatar) to nawet mógłbym spróbowaćMietła pisze:Tak! Mam swój świat, swoje grabki i foremki! A kiedyś będę mieć całą piaskownicę! I nie zaproszę do niej wszystkich...
Re: Zraniona Ósemka
Wydaje mi się, że niektórzy wiedzą, że nie są w niej mile widziani. A jak nie wiedzą, to grzecznie wyproszę. Po co się z kimś szarpać dodatkowo? Poza tym dla reszty chętnych moja piaskownica stoi otworemyusti pisze:ogrodzisz drutem kolczastym...
ZapraszamPablo pisze:No z takimi zabawkami jakie masz na tym swoim placyku zabaw (avatar) to nawet mógłbym spróbować
Re: Zraniona Ósemka
Zraniona ósemka często chociaż nie zawsze zachowuje się jak nieobliczalny nosorożec który szarżuje na wszystko co się rusza. Pełna furia i brak ukierunkowania swojej agresji w połączeniu z olbrzymią siłą skutkuje zniszczeniami porównywanymi do huraganu o sile Katriny.
<<<<Zraniona ósemka>>>>
Z wielką przyjemnością chciałbym ustrzelić ze sztucera takiego nosorożca stojąc gdzieś na pagórku kilkadziesiąt metrów nad nim w obszarze w którym sieje on terror i zniszczenie. To dopiero byłby bohaterski czyn za który byłbym podziwiany wśród okolicznej gawiedzi 8)
<<<<Zraniona ósemka>>>>
Z wielką przyjemnością chciałbym ustrzelić ze sztucera takiego nosorożca stojąc gdzieś na pagórku kilkadziesiąt metrów nad nim w obszarze w którym sieje on terror i zniszczenie. To dopiero byłby bohaterski czyn za który byłbym podziwiany wśród okolicznej gawiedzi 8)
Re: Zraniona Ósemka
co za porąbaniec ale niezłą parę miał żeby te drzwi tak załatwić 8) następny naspidowany koksik, a są jeszcze gorsi...
Większy szacun byś miał jakbyś go hand to hand albo jakąś cegłą z bliska załatwił
Większy szacun byś miał jakbyś go hand to hand albo jakąś cegłą z bliska załatwił
Re: Zraniona Ósemka
Obawiam się że nie dałbym rady, chociaż z ta cegłą byłaby niewielka szansaPablo pisze:Większy szacun byś miał jakbyś go hand to hand albo jakąś cegłą z bliska załatwił
Re: Zraniona Ósemka
oj jakbyś dobrze przycelował to byś na miejscu zabił
- Aleksandrowa
- Moderator
- Posty: 1452
- Rejestracja: poniedziałek, 11 maja 2009, 20:01
- Enneatyp: Zdobywca
Re: Zraniona Ósemka
Zraniony Ósemek to dumny Ósemek... Zranic Osemka, to ja zrobic sobie nowego wroga*....
*w sensie, ze Osemek, ktorego znam, jest bardzo pamietliwy
*w sensie, ze Osemek, ktorego znam, jest bardzo pamietliwy
Did you see SEE se?
Trójkowdwójkę
Człowiek rzadko myli się dwa razy – na ogół TRZY lub więcej.
John Perry Barlow
Trójkowdwójkę
Człowiek rzadko myli się dwa razy – na ogół TRZY lub więcej.
John Perry Barlow
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: Zraniona Ósemka
zraniona? jedyne co w osemkach mozna zranic to ich chorą dumę. Omijać wtedy szerokim łukiem takiego delikwenta i nawet nie probowac przepraszac, bo i tak będzie w tobie widziec wroga, a ponaddto przestanie cie szanować i powie na dokladkę, ze się przed nimi plaszczysz. Koszmar .^.'
xxx xx/xx XXXx