BUKOWSKI
o samotności:
Nigdy nie byłem samotny. Siedziałem w pokoju - myślałem o samobójstwie. Byłem w dołku. Czułem się fatalnie - gorzej niż kiedykolwiek - ale nigdy nie czułem, że inna osoba mogłaby wejść i wyleczyć to, co mnie gryzie. Albo że ileś tam osób mogło by to zrobić. Innymi słowy, samotność nigdy nie była moim zmartwieniem, bo zawsze tak bardzo pragnąłem odosobnienia. Za to na przyjęciu albo na stadionie pełnym wiwatujących ludzi, tam mógłbym czuć się samotny. Zacytuję Ibsena: "Najsilniejsi są najbardziej samotni". Nigdy nie pomyślałem: "Cóż, wejdzie tu jakaś piękna blondynka, da mi dupy, potrze jaja i poczuję się dobrze". Nie, to nie pomoże. Znasz typowe reakcje tłumu: "Hej, jest piątkowy wieczór, co chcesz robić? Siedzieć tak tutaj?" No cóż, tak. Bo tam na zewnątrz nic nie ma. To głupota. Głupole spotykają się z głupolami. Niech się ogłupiają sami. Mnie nigdy nie gnębiła potrzeba pognania w noc. Chowałem się w barach, bo nie chciałem chować się w fabrykach. To wszystko. Żal mi milionów, ale nigdy nie czułem się samotny. Lubię siebie. Jestem najlepszą rozrywką jaką mam. Napijmy się jeszcze wina!
Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?
żę zacytuję
- Vatican Assassin
- Posty: 608
- Rejestracja: czwartek, 14 sierpnia 2008, 16:54
Unikając języka zwanego "emocjonalnym pieprzeniem" o bolączkach/zaletach samotności/odosobnienia zdalnie sterowanych czy tez zdalnie narzuconych, przejdę do sedna - niejednokrotnie z uśmiechem na facjacie mam w wyobraźni wizje życia w jakimś kompletnie wyludnionym-postapokaliptycznym industrialnym plenerze, z radością wziąłbym kredyt hipoteczny (byle nie w CHF) na jakieś ustronne mieszkanko w opuszczonym Prypiacie.
Boże, wieczorne spacery przed snem w takim opuszczonym mieście to coś do czego autentycznie tęsknię, chyba czas udac się do specjalisty 8)
Boże, wieczorne spacery przed snem w takim opuszczonym mieście to coś do czego autentycznie tęsknię, chyba czas udac się do specjalisty 8)
Też tak mieszkałam, co prawda krócej, ale jednak. I nie przeszkadzało mi to. Jeśli brakowało mi ludzi to spotykałam się ze znajomymi, to wystarczało.Snufkin pisze:Ciekawa rzecz bo mieszkałem sam z psem przez 2 miesiące wakacji. Nie za dobrze się wtedy czułem. Po jakichś 2 tygodniach zaczęły mnie nachodzić myśli samobójcze i apatia. Człowiek bez drugiego człowieka w samotności traci wszelką energię, motywację i chęć do zrobienia czegokolwiek bo i po co. Zaczyna się depresja. Książka, film czy spacer wśród anonimowych ludzi dużo nie pomogą bo to nie to.Cóż. Lubię być czasem samotny, czasem to odczuwać.
Ale nie chcę być CAŁKOWICIE sam.
Jednak nie zmienia to faktu, że i tak wolałbym mieszkać sam, z psem ;P.
Tydzień w pustym domu bez psa...nie polecam...
Ja akurat siedzę 2-gi tydzień sama w domku. Z psami i końmi.
I całkiem dobrze mi z tym.
Oczywiście średnio co 2-3 dni popylam auteczkiem na zakupki do najbliższej wiochy i tyle.
Ale nie widzę tego na dłuższy czas.
Kontakt ze znajomymi utrzymuję - internet -lol, telefon.
Człowiek nigdy nie jest sam - zawsze jest ktoś z kim da się pogadać - przez telefon, internet, na spacerku, w sklepie.
Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa.
— Erich Maria Remarque (Paul Remarque)
i to myślę jest dobre podsumowanie
I całkiem dobrze mi z tym.
Oczywiście średnio co 2-3 dni popylam auteczkiem na zakupki do najbliższej wiochy i tyle.
Ale nie widzę tego na dłuższy czas.
Kontakt ze znajomymi utrzymuję - internet -lol, telefon.
Człowiek nigdy nie jest sam - zawsze jest ktoś z kim da się pogadać - przez telefon, internet, na spacerku, w sklepie.
Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa.
— Erich Maria Remarque (Paul Remarque)
i to myślę jest dobre podsumowanie
Introwertyk to jest to....................czy aby na pewno ????
*5w6*
*5w6*
No to chyba logiczne że wtedy nie nadaje się do mieszkania tylko z psem. Ale z drugiej strony jak możesz z kimś mieszkać skoro nawet spotykać się nie lubisz albo nie masz z kim? A z mamą wiecznie mieszkać się nie da.Snufkin pisze:No a jeśli ktoś nie lubi albo nie ma się z kim spotykać ? Bo u mnie oba te warianty występują.Jeśli brakowało mi ludzi to spotykałam się ze znajomymi, to wystarczało.
Ja wolę mieć z ludźmi spontaniczny kontakt. Nie chcę być przyjacielem na telefon.
Ale Ty maruda jesteśSnufkin pisze:Ja się lubię spotykać z ludźmi ale tzw. konwencjonalne formy kontaktu mi nie odpowidają. Ja bym wolał z kimś pójść na wycieczkę, pozwiedzać albo co. Nie lubię chodzić do kogoś do domu i siedzieć na kanapie. Blee. Ogólnie wolę też kontakt w cztery oczy a nie jakieś spędy na koncert. Pub w sumie też odpada bo nie cierpię alkoholu a jak tam pójdę wiem, że na 100% i tak wrócę nawalony.
Kto pisze o siedzeniu u kogoś w domu albo w barze? Przecież możesz się z nimi spotykać w taki sposób jak lubisz, jaki w tym problem?