Ludzie - są a potem ich nie ma...
- Prowokacja
- Posty: 519
- Rejestracja: niedziela, 3 lutego 2008, 18:02
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Lodz
- Kontakt:
Ludzie - są a potem ich nie ma...
Czy miał ktoś z Was kiedyś taką sytuację, że opuszczali go ludzie?
To znaczy nie nagle, tylko trwało to jakiś czas, a któregoś dnia po prostu się zorientowaliście, że nikt Wam właściwie nie pozostał?
Zerkasz do kontaktów w telefonie, naliczasz ich 78 i dochodzi do Ciebie, że tak naprawdę nie ma tam przyjaciół, to tylko znajomi, którzy albo obgadują Cię za plecami, albo i tak nie możesz na nich liczyć - nie pomogą Ci gdy trzeba, ale są konsekwentni i od Ciebie też nie chcą pomocy. Mało tego, osoba, która jest Ci bliska cierpi i łapiesz się na tym, że nie umiesz jej pomóc.
Może powinno się zacząć od nowa, z czystą kartą, ale czy w rzeczywistości nie są to tylko brednie?
Czy naprawdę można zacząć od (całkowitego) nowa?
Cholera, a może to my odchodzimy od osób...
To znaczy nie nagle, tylko trwało to jakiś czas, a któregoś dnia po prostu się zorientowaliście, że nikt Wam właściwie nie pozostał?
Zerkasz do kontaktów w telefonie, naliczasz ich 78 i dochodzi do Ciebie, że tak naprawdę nie ma tam przyjaciół, to tylko znajomi, którzy albo obgadują Cię za plecami, albo i tak nie możesz na nich liczyć - nie pomogą Ci gdy trzeba, ale są konsekwentni i od Ciebie też nie chcą pomocy. Mało tego, osoba, która jest Ci bliska cierpi i łapiesz się na tym, że nie umiesz jej pomóc.
Może powinno się zacząć od nowa, z czystą kartą, ale czy w rzeczywistości nie są to tylko brednie?
Czy naprawdę można zacząć od (całkowitego) nowa?
Cholera, a może to my odchodzimy od osób...
chyba jestem bezskrzydłową 6 a myślałam, że w7...
sp/sx
sp/sx
Tak. A uświadomienie sobie tego faktu jest przerażające. Gdy samotność przestaje być wyborem, a w wyniku splotu różnych zdarzeń z przeszłości staje się chlebem powszednimCzy miał ktoś z Was kiedyś taką sytuację, że opuszczali go ludzie?
To znaczy nie nagle, tylko trwało to jakiś czas, a któregoś dnia po prostu się zorientowaliście, że nikt Wam właściwie nie pozostał?
Tak.Zerkasz do kontaktów w telefonie, naliczasz ich 78 i dochodzi do Ciebie, że tak naprawdę nie ma tam przyjaciół, to tylko znajomi, którzy albo obgadują Cię za plecami, albo i tak nie możesz na nich liczyć - nie pomogą Ci gdy trzeba, ale są konsekwentni i od Ciebie też nie chcą pomocy.
Są. Nie bardzo wierzę w nawiązywanie prawdziwych silnych przyjaźni po 20stce. Tzn nie twierdze że tak się nie zdarza, tylko nie wierze w to 'w swoim przypadku'.Może powinno się zacząć od nowa, z czystą kartą, ale czy w rzeczywistości nie są to tylko brednie?
Uczciwie mówiąc - też. W moim życiu to chyba pół na pół. Zresztą.. zabawne, bo osoba z którą kiedyś byłam silnie związana emocjonalnie, a która tą więź przerwała, nazwała mnie jakiś czas temu 'duszą niespokojną'. Więc może problem jednak tkwi we mnie.Cholera, a może to my odchodzimy od osób...
6w5 / INFj
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
Miałam tak rok temu.
Patrzyłam na ludzi i nie było nikogo, a jedyna przyjaciółka, która mi została miała swój problem i nie mogłam jej pomóc.
Nie chcę żeby to sie kiedykolwiek powtórzyło.
I wiem jedno.
Kiedy nagle traciłam kontakt z ludźmi to częściowo z własnej winy. Bałam się i zamykałam na innych. Wolałam sama tracić kontakt niż zostać odrzuconym. Teraz wiem, że to nie było zbyt dobre.
Jednak ułożyło sie wszystko. Mam w okół siebie grono osób, którym mogę powiedzieć wiele.
Ale żeby pogadać tak z kimś i mówić wszystko, to nie. Tego nigdy nie miałam. Czasem mi to ciąży, ale takie otwarcie przed drugim człowiekiem jest u mnie niemożliwe. Nie ufam dogłębnie ludziom. Mimo, że Ci ludzie to moja rodzina i przyjaciele..
Patrzyłam na ludzi i nie było nikogo, a jedyna przyjaciółka, która mi została miała swój problem i nie mogłam jej pomóc.
Nie chcę żeby to sie kiedykolwiek powtórzyło.
I wiem jedno.
Kiedy nagle traciłam kontakt z ludźmi to częściowo z własnej winy. Bałam się i zamykałam na innych. Wolałam sama tracić kontakt niż zostać odrzuconym. Teraz wiem, że to nie było zbyt dobre.
Jednak ułożyło sie wszystko. Mam w okół siebie grono osób, którym mogę powiedzieć wiele.
Ale żeby pogadać tak z kimś i mówić wszystko, to nie. Tego nigdy nie miałam. Czasem mi to ciąży, ale takie otwarcie przed drugim człowiekiem jest u mnie niemożliwe. Nie ufam dogłębnie ludziom. Mimo, że Ci ludzie to moja rodzina i przyjaciele..
6w5
- Prowokacja
- Posty: 519
- Rejestracja: niedziela, 3 lutego 2008, 18:02
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Lodz
- Kontakt:
Chodzi o to, że jeśli Ci na kimś zależy to ciężko się nie przejmować. Jesli się nie angażujesz to możesz wszystko olewać, ale kwestia przywiązania jest niestety nie do zdarcia, jeśli Tobie naprawdę przychodzi to z taką łatwością to może i pogratulować, ja natomiast tak nie mam. Jestem typowo stadnym stworzeniem - jasne, że lubie też siedziec sama, ale równie często potrzebuje towarzystwa ludzi, najlepiej jakichś bliskich.
Może nie trafiłas jeszcze na osobe, która będzie dla Ciebie naprawdę ważna, ważniejsza od ciebie.
Może nie trafiłas jeszcze na osobe, która będzie dla Ciebie naprawdę ważna, ważniejsza od ciebie.
Ano właśnie, czyli nie spotykasz się z takimi ludźmi, którzy dają Ci oparcie w cięzkich chwilach, pocieszają, rozumieją i przede wszystkim pokazują, że im na Tobie zależy. Zatem to może nie dziwne, że nie zależy Ci na nich jakoś specjalnie, bo takich ludzi to chyba na pęczki można miec...Spotykam się z dwiema dziewczynami i nazywam je kumpelki, ale w sumie one wcale nie sprawiają żeby mój świat był jakiś lepszy.
chyba jestem bezskrzydłową 6 a myślałam, że w7...
sp/sx
sp/sx
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
tez tak mam. kiedys bardzo mnie to bolalo, zwlaszcza gdy znajomosci z dziecinstwa okazywaly sie byc nic nie warte, teraz mam ta jedna bratnia dusze ale z kolei ja jestem nie do konca ufna. tak jak wspomniala nutshell problem nie tylko tkwi w "tych osobach" ale i w nas, może za bardzo sie nad tym skupiamy i zastanawiamy kiedy nas ten ktos opusci/zawiedzie
- DeszczJesienny
- Posty: 5
- Rejestracja: poniedziałek, 4 lutego 2008, 23:29
wiecie co, powiem wam coś... to co piszecie jest mi bardzo bardzo bliskie (w teście wyszło, że jestem 4w5). Miałam w gimnazjum przyjaciołkę, która była 6 i poszłyśmy do tego samego liceum ale do różnych klas i tak stopniowo straciłyśmy kontakt, teraz właściwie go zupełnie nie mamy. długo by mówić o przyczynach tego wszystkiego, bo wina leżała po obydwu stronach , w każdym razie najgorsze jest to że stało się to właśnie tak powoli i stopniowo... bez żadnej kłótni...
ale powiedzcie mi szóstki tylko jedno, bo to mnie zastanawia... ja nie jestem osobą która rozmawia poważnie i otwiera się przed każdą koleżanką, jak już to przed kimś bardzo zaufanym, ale jak już znajduję taką osobę otwieram się całkowicie a ta moja przyjaciółka o której pisałam jakoś nigdy tego nie robiła, tzn.np. jak ja chciałam porozmawiac poważnie dlaczego tracimy kontakt to ona niby podejmowała rozmowę ale tak jakby udawała, że jest ok i miała jakby "maskę", powiedzcie czy znacie to z autopsji i jesli tak to dlaczego tak jest?
ale powiedzcie mi szóstki tylko jedno, bo to mnie zastanawia... ja nie jestem osobą która rozmawia poważnie i otwiera się przed każdą koleżanką, jak już to przed kimś bardzo zaufanym, ale jak już znajduję taką osobę otwieram się całkowicie a ta moja przyjaciółka o której pisałam jakoś nigdy tego nie robiła, tzn.np. jak ja chciałam porozmawiac poważnie dlaczego tracimy kontakt to ona niby podejmowała rozmowę ale tak jakby udawała, że jest ok i miała jakby "maskę", powiedzcie czy znacie to z autopsji i jesli tak to dlaczego tak jest?
4w5
"Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie..."
"Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie..."
Niezupełnie, ja przynajmniej nie mam tendencji do omijania dość poważnego, zaistniałego problemu. Gdy pojawi się nieporozumienie w gronie przyjaciół, potrafię podczas wymiany spostrzeżeń, otworzyć się w pełni i ujawnić bez szczególnych oporów wszystkie tkwiące we mnie obawy, a także zaproponować odpowiednie rozwiązanie niekomfortowej sytuacji. Nie odczuwam wówczas skrępowania, przeciwnie, zadowala mnie ukazywanie własnych uczuć przed bliską osobą, uważam to również za świetny sposób na zaciśnięcie mocniejszych więzi.DeszczJesienny pisze:ale powiedzcie mi szóstki tylko jedno, bo to mnie zastanawia... ja nie jestem osobą która rozmawia poważnie i otwiera się przed każdą koleżanką, jak już to przed kimś bardzo zaufanym, ale jak już znajduję taką osobę otwieram się całkowicie a ta moja przyjaciółka o której pisałam jakoś nigdy tego nie robiła, tzn.np. jak ja chciałam porozmawiac poważnie dlaczego tracimy kontakt to ona niby podejmowała rozmowę ale tak jakby udawała, że jest ok i miała jakby "maskę", powiedzcie czy znacie to z autopsji i jesli tak to dlaczego tak jest?
6w7 sp/sx, EIE
- Prowokacja
- Posty: 519
- Rejestracja: niedziela, 3 lutego 2008, 18:02
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Lodz
- Kontakt:
Nie wiem czy to jest akurat szóstkowe, ja mam podobne doświadczenia z innymi typami.DeszczJesienny pisze:wiecie co, powiem wam coś... to co piszecie jest mi bardzo bardzo bliskie (w teście wyszło, że jestem 4w5). Miałam w gimnazjum przyjaciołkę, która była 6 i poszłyśmy do tego samego liceum ale do różnych klas i tak stopniowo straciłyśmy kontakt, teraz właściwie go zupełnie nie mamy. długo by mówić o przyczynach tego wszystkiego, bo wina leżała po obydwu stronach , w każdym razie najgorsze jest to że stało się to właśnie tak powoli i stopniowo... bez żadnej kłótni...
ale powiedzcie mi szóstki tylko jedno, bo to mnie zastanawia... ja nie jestem osobą która rozmawia poważnie i otwiera się przed każdą koleżanką, jak już to przed kimś bardzo zaufanym, ale jak już znajduję taką osobę otwieram się całkowicie a ta moja przyjaciółka o której pisałam jakoś nigdy tego nie robiła, tzn.np. jak ja chciałam porozmawiac poważnie dlaczego tracimy kontakt to ona niby podejmowała rozmowę ale tak jakby udawała, że jest ok i miała jakby "maskę", powiedzcie czy znacie to z autopsji i jesli tak to dlaczego tak jest?
Otwieram się przed każdym, komu jestem w stanie choć trochę zaufać (zwykle ryzykuje) i mimo, że mam pare złych doswiadczeń, to mimo wszystko cieszę się, bo mam kilku przyjaciół, a zawsze chciałam mieć grupę takich ludzi, którym można zaufać i razem iść przez życie.
p.s
Tak dziwnie z tym traceniem kontaktów po zmienie szkoły. Ja byłam przekonana, że kumpela, z którą pójdę do jednej szkoły i klasy zawsze będzie obok, a zdziwiłam się, bo kontakt mam z taką panną, która poszła do innej szkoły, z którą się czesto kłócę i bardzo mało mówi:P
Widać tak miało chyba być... i ja się nawet cieszę
p.s2
Niektórzy ludzie są po prostu zje*ani i nigdy sie nei dowiesz o co im chodzi, a sami nie mają odwagi by powiedziec.
Ludzie pojawiają się i znikają, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Choćby nawet z błahego powodu potrafi rozpaść się na kawałki najtrwalsza przyjaźń. Kiedyś bardzo obawiałam się samotności, starałam przygotować się na nadejście najgorszego, wyobrazić sobie dalszy przebieg po utracie wszystkich, których cenię. Jednak uświadomiłam sobie swoją bezmyślność dopiero, gdy dostrzegłam w tym pewną harmonię. Człowiek nigdy nie pozostaje wystawiony na pastwę losu, zawsze odnajdzie ostoję przy kimś innym, choćby nawet gdyby odwróciłaby się połowa populacji, z którą się zadawał. Jedno utracisz, zyskasz drugie. Oczywiście pod warunkiem, że nie zaciśniesz kontaktów tylko na garstce osób i nie utrzymasz się ich kurczowo, jak maminej spódnicy.
Otwieraj się przed ludźmi, ufaj im [oczywiście w odpowiednich granicach], a szybko zyskasz pełno przyjaciół, bo na świecie istnieje mnóstwo szlachetnych ludzi godnych naszej przyjaźni.
Wystarczy uważnie się rozejrzeć.
Otwieraj się przed ludźmi, ufaj im [oczywiście w odpowiednich granicach], a szybko zyskasz pełno przyjaciół, bo na świecie istnieje mnóstwo szlachetnych ludzi godnych naszej przyjaźni.
Wystarczy uważnie się rozejrzeć.
6w7 sp/sx, EIE
Ludzie są, a potem ich nie ma. Są w tej chwili, a jutro już nie. Dobrze jest się razem zabawić, zaszaleć, pośmiać się, ale potem? Potem co?...
Kiedyś miałam taką sytuację, że rozpadły się moje priorytetowe przyjaźnie.Nagle, z dnia na dzień. Jak teraz myślę na ten temat, to chyba z mojej winy... Nie wiem... Nie jestem pewna, co te dziewczyny wówczas myślały. I tak mi nie daje spokoju to, że nie wiem, a minęły prawie trzy lata. Moja wina, ich wina? Dało się to odratować? A teraz by się dało?
Odnośnie tego opuszczania ludzi... To jet straszne uczucie... Niby nic nie zauważasz, a nagle "oj, jak dawno nie widziałam/rozmawiałam z..." i dociera, że nie ma o czym i po co rozmawiać, że tej znajomości już nie ma. Taki smutek mi najczęściej przychodzi koło zimy, gdy już doszczętnie kończą się międzymiastowe, wakacyjne znajomości.
Ewentualnie wyprowadzka, ucieczka, zmiana środowiska. Ale tak si chyba nie da. Próbowałam. Dręczące pytania naokoło, itepe.
Chyba że "nowo" można rozumieć jako swoje inne zachowanie. Przez ponad dwa lata nie miałam większego kontaktu z dziewczyną mieszkającą tuż obok mnie. A potem zmieniłam szkołę, chodziłyśmy do różnych szkół, i jakoś zaczęło cokolwiek raczkować. Zmiana w moim podejściu, okolicznościach, cuś w takie gusta...
Kiedyś miałam taką sytuację, że rozpadły się moje priorytetowe przyjaźnie.Nagle, z dnia na dzień. Jak teraz myślę na ten temat, to chyba z mojej winy... Nie wiem... Nie jestem pewna, co te dziewczyny wówczas myślały. I tak mi nie daje spokoju to, że nie wiem, a minęły prawie trzy lata. Moja wina, ich wina? Dało się to odratować? A teraz by się dało?
O kontaktach w telefonie się nie wypowiem... Ale miałam tak na gadu-gadu. Dawno, dawno temu (...) chcialam dorównać magicznej liczbie kontaktów, jaką widziałam u brata: 250. I jakoś dotarło do mnie, że ta liczba się nie liczy, może być ich i dwadzieścia, ale by to byli ci, z którymi choć trochę pogadam (ew. zdobędę informacje). Byle żeby były prawdziwe... A nie dla numerka... Toż to to samo, co nabijanie sobie znajomych na Fotce, naszej-klasie i innych bzdetach... Po co? Dla szpanu?Zerkasz do kontaktów w telefonie, naliczasz ich 78 i dochodzi do Ciebie, że tak naprawdę nie ma tam przyjaciół, to tylko znajomi, którzy albo obgadują Cię za plecami, albo i tak nie możesz na nich liczyć - nie pomogą Ci gdy trzeba, ale są konsekwentni i od Ciebie też nie chcą pomocy.
Odnośnie tego opuszczania ludzi... To jet straszne uczucie... Niby nic nie zauważasz, a nagle "oj, jak dawno nie widziałam/rozmawiałam z..." i dociera, że nie ma o czym i po co rozmawiać, że tej znajomości już nie ma. Taki smutek mi najczęściej przychodzi koło zimy, gdy już doszczętnie kończą się międzymiastowe, wakacyjne znajomości.
Pacnąć się odpowiednio w głowę i ene due rabe... Amnezja bądź śmierć.Czy naprawdę można zacząć od (całkowitego) nowa?
Ewentualnie wyprowadzka, ucieczka, zmiana środowiska. Ale tak si chyba nie da. Próbowałam. Dręczące pytania naokoło, itepe.
Chyba że "nowo" można rozumieć jako swoje inne zachowanie. Przez ponad dwa lata nie miałam większego kontaktu z dziewczyną mieszkającą tuż obok mnie. A potem zmieniłam szkołę, chodziłyśmy do różnych szkół, i jakoś zaczęło cokolwiek raczkować. Zmiana w moim podejściu, okolicznościach, cuś w takie gusta...
6w7
Los Cię w droge pchnął, i ukradkiem drwiąc się śmiał...
Los Cię w droge pchnął, i ukradkiem drwiąc się śmiał...
- Orest_Reinn
- Posty: 1606
- Rejestracja: czwartek, 25 października 2007, 19:26
- Enneatyp: Mediator
A czy to już nie są zawyżone oczekiwania w stosunku do przyjaciół, a nie stan faktyczny?Zerkasz do kontaktów w telefonie, naliczasz ich 78 i dochodzi do Ciebie, że tak naprawdę nie ma tam przyjaciół, to tylko znajomi, którzy albo obgadują Cię za plecami, albo i tak nie możesz na nich liczyć - nie pomogą Ci gdy trzeba, ale są konsekwentni i od Ciebie też nie chcą pomocy.