7 w związkach...
- muszka1007
- Nowy użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: środa, 6 listopada 2013, 04:59
Chora siódemka i rozstanie. warto Czekać ?
Cześć !
Przez całę życie wydawało mi się, że sielankowe życie siódemek to moje życie. pierwsze mieszkanie i nieustanne imprezy, ciagle wyjazdy stopem, granie na ulicy. nie bylo dla mnei nic piekniejszego od nowych doświadczeń, jednak uważałem taki standard zachowan za hobby czy pasje.
I pewnego dnia jednak spotkałem w całkowicie innym mieście 7w8. mówi się miłość od pierwszego wejrzenia , i tak to z początku wyglądało. i ja i ona podróżnicy z wielkimi marzeniami. olalismy wszystko i ucieklismy od swiata na tydzien. spędzanie ze soba mnóstwa czasu (24/7 na wyjeździe) wspólny powrót woodstock i plany ustabilizowania się. wszystko układało się fajnie i dobrze, chciałem z nia spedzic reszte zycia, bo po raz pierwszy nie czułem sie znudzony kimś, zawsze mogła mnie czymś zaskoczyć.
Ale z dnia na dzień co raz bardziej Ona (7) miotała się pomiędzy miłością do mnie i miłością do świata. zamieszkaliśmy razem (do tego wprowadzil sie dobry kumpel i takze jej przyjaciel) i starałem się zaakceptować to, że mój hipisizm na wyjazdach działa u niej przez całe życie. pozwalałem na to, żebyśmy nie spedzali ze soba dużej ilości czasu, a nawet ba mieli go baaardzo mało. wiedziałem, że taka jest jej natura. jednak z tygodnia na tydzien sytuacja tylko sie pogarszała, ona nie była w stanie sie ustabilizować, zylismy z tego co dostalismy od rodziny lub z dorywczej pracy. kłótnie pietrzyly sie, i co najgorsze sama widziała problem leżący w niej i wymagało ode mnie jego pełnego zaakceptowania.
I w tym momencie zaczalem zauważać jej niezdrowy siodemkowy hedonizm i odciecie od swiata. stawałą sie z dnia na dzien coraz bardziej utracjuszką. problemy pietrzyly sie, i jakims cudem dawalismy sobie rade. a dla niej swiat nadal byl piekny, nadal jakos przeciez wychodzilo, wiec po co miec plany? Podziwiam optymizm, ale uwazam go za zaslepienie.
Az w pewnym momencie nadszedł moment rozstania. przez 3 dni przed rozstaniem przychodzila do mnie i mowila zebym ja kochał i przytulał i był, widziałęm w jej oczach szczerą miłość. a pozniej nagle (po 12h) zmienila zdanie. sytuacja wygladala niekolorowo, wiedzialem ze musze sie wyprowadzic by mogla odpoczac, i stwierdzilem ze poczekam na nią.
Na tydzien przed wyprowadzka zaczela sypiac z moim kumplem, czlowiekiem ktorego uratowalem z patologii rodzinnej (takze 7w8) . zaakceptowalem fakt jej otwartego podejścia do sprawy, szczególnie , że wiedziałem, że jest to tylko układ friends with benefits. szukalem nowego mieszkania, nie spedzalem tych ostatnich dni w swoim starym domu.
Ale, na jedna noc wrocilem aby zoorganizowac swoje urodziny i poprosilem ja aby go nie przyprowadzala. gdy przyszedl( bo nie miał co ze sobą zrobić, a mimo zrobienia mi krzywdy nie pozwoliłbym na to, żeby gdzieś sie szwendal na deszczu) poprosilem aby sie do niego nie zblizala. niestety z pelna premedytacja prosbe olala. co gorsza gdy poklocilem sie z nia o to (w momencie kiedy wyszedłem z pokoju, a gdy wróciłem znalazłem ich nagich w łóżku) , powiedziala ze wie ze zrobila bardzo zle. ale nie zmienila postępowania i po prostu olała sprawe. dzien pozniej juz mnie tam nie bylo. nie potrafie do dnia dzisiejszego zrozumieć, skąd było u niej aż tyle podłości. Dlaczego tak bardzo chciała zrobić mi krzywde. Na szczęście nie udało jej sie to.
teraz mineły 3 dni. ja po raz pierwszy jestem pewien , że Kogoś kocham. i akceptuje to, że może pogłebiac sie w swoim świecie, bo nie miała łatwo. ale pytanie brzmi. czy warto czekać, przypominac sie co jakis czas i poswiecic czas na to, ze jesli bedzie jej zle to bedzie miala dlon ktorej bedzie mogla sie zlapać ? wiem, że jestem gotowy na takie poświęcenie. i nie wiąże się ono u mnie z codziennym płaczem, a raczej szansą na nowe jutro Nie cierpie i ukladam sobie zycie, ale nie zamierzam wypełniać jej miejsca Kimś innym.
więc siódemki, czy warto być Jej Checkpointem ?
Przez całę życie wydawało mi się, że sielankowe życie siódemek to moje życie. pierwsze mieszkanie i nieustanne imprezy, ciagle wyjazdy stopem, granie na ulicy. nie bylo dla mnei nic piekniejszego od nowych doświadczeń, jednak uważałem taki standard zachowan za hobby czy pasje.
I pewnego dnia jednak spotkałem w całkowicie innym mieście 7w8. mówi się miłość od pierwszego wejrzenia , i tak to z początku wyglądało. i ja i ona podróżnicy z wielkimi marzeniami. olalismy wszystko i ucieklismy od swiata na tydzien. spędzanie ze soba mnóstwa czasu (24/7 na wyjeździe) wspólny powrót woodstock i plany ustabilizowania się. wszystko układało się fajnie i dobrze, chciałem z nia spedzic reszte zycia, bo po raz pierwszy nie czułem sie znudzony kimś, zawsze mogła mnie czymś zaskoczyć.
Ale z dnia na dzień co raz bardziej Ona (7) miotała się pomiędzy miłością do mnie i miłością do świata. zamieszkaliśmy razem (do tego wprowadzil sie dobry kumpel i takze jej przyjaciel) i starałem się zaakceptować to, że mój hipisizm na wyjazdach działa u niej przez całe życie. pozwalałem na to, żebyśmy nie spedzali ze soba dużej ilości czasu, a nawet ba mieli go baaardzo mało. wiedziałem, że taka jest jej natura. jednak z tygodnia na tydzien sytuacja tylko sie pogarszała, ona nie była w stanie sie ustabilizować, zylismy z tego co dostalismy od rodziny lub z dorywczej pracy. kłótnie pietrzyly sie, i co najgorsze sama widziała problem leżący w niej i wymagało ode mnie jego pełnego zaakceptowania.
I w tym momencie zaczalem zauważać jej niezdrowy siodemkowy hedonizm i odciecie od swiata. stawałą sie z dnia na dzien coraz bardziej utracjuszką. problemy pietrzyly sie, i jakims cudem dawalismy sobie rade. a dla niej swiat nadal byl piekny, nadal jakos przeciez wychodzilo, wiec po co miec plany? Podziwiam optymizm, ale uwazam go za zaslepienie.
Az w pewnym momencie nadszedł moment rozstania. przez 3 dni przed rozstaniem przychodzila do mnie i mowila zebym ja kochał i przytulał i był, widziałęm w jej oczach szczerą miłość. a pozniej nagle (po 12h) zmienila zdanie. sytuacja wygladala niekolorowo, wiedzialem ze musze sie wyprowadzic by mogla odpoczac, i stwierdzilem ze poczekam na nią.
Na tydzien przed wyprowadzka zaczela sypiac z moim kumplem, czlowiekiem ktorego uratowalem z patologii rodzinnej (takze 7w8) . zaakceptowalem fakt jej otwartego podejścia do sprawy, szczególnie , że wiedziałem, że jest to tylko układ friends with benefits. szukalem nowego mieszkania, nie spedzalem tych ostatnich dni w swoim starym domu.
Ale, na jedna noc wrocilem aby zoorganizowac swoje urodziny i poprosilem ja aby go nie przyprowadzala. gdy przyszedl( bo nie miał co ze sobą zrobić, a mimo zrobienia mi krzywdy nie pozwoliłbym na to, żeby gdzieś sie szwendal na deszczu) poprosilem aby sie do niego nie zblizala. niestety z pelna premedytacja prosbe olala. co gorsza gdy poklocilem sie z nia o to (w momencie kiedy wyszedłem z pokoju, a gdy wróciłem znalazłem ich nagich w łóżku) , powiedziala ze wie ze zrobila bardzo zle. ale nie zmienila postępowania i po prostu olała sprawe. dzien pozniej juz mnie tam nie bylo. nie potrafie do dnia dzisiejszego zrozumieć, skąd było u niej aż tyle podłości. Dlaczego tak bardzo chciała zrobić mi krzywde. Na szczęście nie udało jej sie to.
teraz mineły 3 dni. ja po raz pierwszy jestem pewien , że Kogoś kocham. i akceptuje to, że może pogłebiac sie w swoim świecie, bo nie miała łatwo. ale pytanie brzmi. czy warto czekać, przypominac sie co jakis czas i poswiecic czas na to, ze jesli bedzie jej zle to bedzie miala dlon ktorej bedzie mogla sie zlapać ? wiem, że jestem gotowy na takie poświęcenie. i nie wiąże się ono u mnie z codziennym płaczem, a raczej szansą na nowe jutro Nie cierpie i ukladam sobie zycie, ale nie zamierzam wypełniać jej miejsca Kimś innym.
więc siódemki, czy warto być Jej Checkpointem ?
przez pół życia 7w6, a jednak 4w3 ...
Dum Spiro, Spero
Dum Spiro, Spero
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: 7 w związkach...
powyższy post przeniesiony do tematu o związkach
z tego co piszesz, to ta dziewczyna nie mogła sobie znaleźć żadnego alibi, żeby odejść, poszła więc w powolny rozkład związku poprzez nie robienie nic (wtedy samo się rozwali). nie wiem jakim typem enneagramu jesteś ale jesteś na pewno typem naiwniaka, jeśli łudzisz się, że masz z nią jakąś przyszłość. bez względu na czyjś typ taka sytuacja to oznaka końca - pozamiatane.
jeśli jesteś otwarty na ludzi-pasożytów to pozwolisz jej do siebie wrócić, ona cię possie może, żeby cię zadowolić ale także cię wyśsie emocjonalnie, zgniecie jak śmiecia i znowu zostawi.
z tego co piszesz, to ta dziewczyna nie mogła sobie znaleźć żadnego alibi, żeby odejść, poszła więc w powolny rozkład związku poprzez nie robienie nic (wtedy samo się rozwali). nie wiem jakim typem enneagramu jesteś ale jesteś na pewno typem naiwniaka, jeśli łudzisz się, że masz z nią jakąś przyszłość. bez względu na czyjś typ taka sytuacja to oznaka końca - pozamiatane.
jeśli jesteś otwarty na ludzi-pasożytów to pozwolisz jej do siebie wrócić, ona cię possie może, żeby cię zadowolić ale także cię wyśsie emocjonalnie, zgniecie jak śmiecia i znowu zostawi.
tak, jeśli chcesz ją bzyknąć albo żeby przynajmniej possała cię ciut dłużejmuszka1007 pisze:czy warto być Jej Checkpointem ?
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
- 999Przemek
- Posty: 227
- Rejestracja: sobota, 3 sierpnia 2013, 23:44
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: 7 w związkach...
Od jak dawna wychodzi Ci 4w3? Bo jeśli od poznania tej kobiety, to myślę że nadal jesteś 7w8, ponieważ każdy zakochany typ zmienia się często w 4 albo w 2.
Odp na pytanie: Zgadzam się z odp. Kapara, jeśli chcesz, to czekaj aż sama da znać, bo jeśli sam będziesz coś od niej chciał to ona Cię oleje, po pewnym czasie (nawet po kilku miesiącach) może napisać albo coś w tym rodzaju. Wtedy Ty możesz:
a) zgodzić się na (raczej nie zapyta wprost o powrót, ale pewnie o to jej będzie chodziło) związek, a wtedy:
1)bzykać(sens przenośny i dosłowny) i angażować się emocjonalnie (tym samym dużo się starać), przy czym po czasie ona Ci rozjebie psyche i będziesz prawdopodobnie miał myśli samobójcze itd itd. w każdym razie nie dojdzie do "happy endu", jeśli już to do Twojego "endu".
2)bzykać(sens przenośny i dosłowny) i nie angażować (tym samym nie starać), co wyjdzie Ci na dobre, a wtedy pomyślisz czy jednak jest czegoś warta, jeśli nie, zrób jej to samo co ona Tobie, albo po prostu odejdź bez niczego, jeśli będzie - powoli zacznij być... mniej olewatorski dla niej i bądź po prostu partnerem (nie próbuj nawet się bardzo starać, bo wiesz jakie są tego skutki (psychika -> KA BOOM!))...
b)nie zgodzić się i mieć ją konkretnie w dupie, tym samym mieć spokój i nadzieję na spotkanie kolejnej fajnej dziewczyny.
I pamiętaj stary, jesteś WARTOŚCIOWY, nigdy nie przeceniaj kobiety nad siebie, znajdziesz sobie inną, lepszą, ona innego.
"Nasze penisy są tak samo cenne jak kobiece cipki" (odbierz to w sensie dosłownym i przenośnym, po prostu jesteśmy tak samo warci co kobiety, niech one też się postarają)
Odp na pytanie: Zgadzam się z odp. Kapara, jeśli chcesz, to czekaj aż sama da znać, bo jeśli sam będziesz coś od niej chciał to ona Cię oleje, po pewnym czasie (nawet po kilku miesiącach) może napisać albo coś w tym rodzaju. Wtedy Ty możesz:
a) zgodzić się na (raczej nie zapyta wprost o powrót, ale pewnie o to jej będzie chodziło) związek, a wtedy:
1)bzykać(sens przenośny i dosłowny) i angażować się emocjonalnie (tym samym dużo się starać), przy czym po czasie ona Ci rozjebie psyche i będziesz prawdopodobnie miał myśli samobójcze itd itd. w każdym razie nie dojdzie do "happy endu", jeśli już to do Twojego "endu".
2)bzykać(sens przenośny i dosłowny) i nie angażować (tym samym nie starać), co wyjdzie Ci na dobre, a wtedy pomyślisz czy jednak jest czegoś warta, jeśli nie, zrób jej to samo co ona Tobie, albo po prostu odejdź bez niczego, jeśli będzie - powoli zacznij być... mniej olewatorski dla niej i bądź po prostu partnerem (nie próbuj nawet się bardzo starać, bo wiesz jakie są tego skutki (psychika -> KA BOOM!))...
b)nie zgodzić się i mieć ją konkretnie w dupie, tym samym mieć spokój i nadzieję na spotkanie kolejnej fajnej dziewczyny.
I pamiętaj stary, jesteś WARTOŚCIOWY, nigdy nie przeceniaj kobiety nad siebie, znajdziesz sobie inną, lepszą, ona innego.
"Nasze penisy są tak samo cenne jak kobiece cipki" (odbierz to w sensie dosłownym i przenośnym, po prostu jesteśmy tak samo warci co kobiety, niech one też się postarają)
Enneagram: 7w8
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
- muszka1007
- Nowy użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: środa, 6 listopada 2013, 04:59
Re: 7 w związkach...
Słuchajcie chłopaki, strasznie dziekuje za opinie widzicie, zdaje sobie sprawe z biegu wydarzeń, który może nastąpić jeśli poczekam na nią. wiem, że wszystko wskazuje na to, że będzie mnie niszczyć i jestem naiwny. jednak głęboko wierze w Nią, bo to co zobaczylem zanim zaczela sie psuć, bo według mnie jako siodemka cholernie zachorowala z powrotem.
i tak, czwórka wyszła mi pierwszy raz miesiąc po rozpoczęciu związku. może masz racje z tym, ze zakochana siódemka zmienia sie w czwórkę. czas pokaże.
i tak, czwórka wyszła mi pierwszy raz miesiąc po rozpoczęciu związku. może masz racje z tym, ze zakochana siódemka zmienia sie w czwórkę. czas pokaże.
przez pół życia 7w6, a jednak 4w3 ...
Dum Spiro, Spero
Dum Spiro, Spero
- silver_bullet
- Posty: 825
- Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.
Re: 7 w związkach...
Mozesz sprobowac bzykac ja i nie starac sie. Taki lekko olewczy stosunek moze miec skutek zupelnie przeciwny do oczekiwanego, nasza rzeczona pasozytka zacznie sie starac. Kobiety tak czesto maja, zwlaszcza jesli facet sie zbyt mocno zaangazuje.
| 7 | ENTp | Kim jestem? |
"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”
Albert Einstein
"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”
Albert Einstein
Re: 7 w związkach...
No to ja witam wszystkie 7ki i napiszę mały poemat haha
Unikam wątku 4 z 7ka bo nie jestem werterem a zdrową, konkretną i energiczną 4ką poderwaną nachalnie przez 7kę.
Wcześniej jako typ mniej zdrowy spotykałam się z 4ką i masą dziewiątek jednak 9ki to ciepłe kluchy, które choć pozwalały mi błyszczeć zamulały totalnie i jeszcze bardziej przybijały. Jako młoda dama nigdy nie latałam za 7kami bo nużył mnie ich powierzchowny styl bycia. Nawet romansowałam kiedyś z jedną 7ką, która mnie poderwała ale dość szybko się nią znudziłam a ją irytowały moje mroczne nastroje. Odpuściliśmy związek i przyjaźnimy się do dziś. Bardzo to klawy siódemek.
Kiedy ozdrowiałam i minęły lata i znów jakaś 7ka mnie poderwała postanowiłam dać jej szansę. Znam zalety 7mek i bardzo mi odpowiada ich otwartość na ludzi, lubię też to, że dobrze się z nimi bawię, mają masę pomysłów, nie sposób się z nimi nudzić i doceniają moje szalone pomysły.
Jednak... jak z 7ką żyć?
Moja irytowała mnie szybkością od początku. Wielkie parcie na przeprowadzkę (mieszkamy w innych miastach) spotykanie się non stop, obraza kiedy odmawiałam spotkań by zachować wlasną przestrzen i ogólnie wielkie parcie na powagę sytuacji. Uff... wystraszył mnie.
Myślę, że potem ja przestraszyłam jego - falą krytyki, chęcią planowania lub pytaniem o konkrety, których pan 7 okroooopnie nie lubi. Słowem - popełniłam wszystkie grzechy główne. Pan odmówił rozmów, plącze się i mataczy "czy zamiast rozmawiac o powaznych sprawach nas dotyczących nie mozemy po prostu isc na łyżwy?".
Teraz to ja chce na serio ale jako nie-cierpiętnica trochę kalkuluję. Wspaniałe zalety pana 7ki, który odmówił romansu bo chciał zwiazku mają się... no właśnie... jak się mają do związku?
Czy da się być z 7ką czy trzeva Was wiecznie podchodzić? Przyznam, że jako konkretną babeczkę męczy mnie to, że nie mozemy na szybkości załatwić sprawy. A z drugiej strony kiedy jest fajnie... jest tak fajnie. Kocham luz i spontany 7ki, to, że razem żyjemy na full. Nie wyobrazam sobie związku bez tego. Zniose nawet jego fochy i zazdrosc
Co powiecie? I o powaznym zwiazku i o tym jak nagle pan 7 ostygł i co zrobic zeby przywrócić sprawę na dobre tory?
Unikam wątku 4 z 7ka bo nie jestem werterem a zdrową, konkretną i energiczną 4ką poderwaną nachalnie przez 7kę.
Wcześniej jako typ mniej zdrowy spotykałam się z 4ką i masą dziewiątek jednak 9ki to ciepłe kluchy, które choć pozwalały mi błyszczeć zamulały totalnie i jeszcze bardziej przybijały. Jako młoda dama nigdy nie latałam za 7kami bo nużył mnie ich powierzchowny styl bycia. Nawet romansowałam kiedyś z jedną 7ką, która mnie poderwała ale dość szybko się nią znudziłam a ją irytowały moje mroczne nastroje. Odpuściliśmy związek i przyjaźnimy się do dziś. Bardzo to klawy siódemek.
Kiedy ozdrowiałam i minęły lata i znów jakaś 7ka mnie poderwała postanowiłam dać jej szansę. Znam zalety 7mek i bardzo mi odpowiada ich otwartość na ludzi, lubię też to, że dobrze się z nimi bawię, mają masę pomysłów, nie sposób się z nimi nudzić i doceniają moje szalone pomysły.
Jednak... jak z 7ką żyć?
Moja irytowała mnie szybkością od początku. Wielkie parcie na przeprowadzkę (mieszkamy w innych miastach) spotykanie się non stop, obraza kiedy odmawiałam spotkań by zachować wlasną przestrzen i ogólnie wielkie parcie na powagę sytuacji. Uff... wystraszył mnie.
Myślę, że potem ja przestraszyłam jego - falą krytyki, chęcią planowania lub pytaniem o konkrety, których pan 7 okroooopnie nie lubi. Słowem - popełniłam wszystkie grzechy główne. Pan odmówił rozmów, plącze się i mataczy "czy zamiast rozmawiac o powaznych sprawach nas dotyczących nie mozemy po prostu isc na łyżwy?".
Teraz to ja chce na serio ale jako nie-cierpiętnica trochę kalkuluję. Wspaniałe zalety pana 7ki, który odmówił romansu bo chciał zwiazku mają się... no właśnie... jak się mają do związku?
Czy da się być z 7ką czy trzeva Was wiecznie podchodzić? Przyznam, że jako konkretną babeczkę męczy mnie to, że nie mozemy na szybkości załatwić sprawy. A z drugiej strony kiedy jest fajnie... jest tak fajnie. Kocham luz i spontany 7ki, to, że razem żyjemy na full. Nie wyobrazam sobie związku bez tego. Zniose nawet jego fochy i zazdrosc
Co powiecie? I o powaznym zwiazku i o tym jak nagle pan 7 ostygł i co zrobic zeby przywrócić sprawę na dobre tory?
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: 7 w związkach...
Lavazza pisze: Moja irytowała mnie szybkością od początku. Wielkie parcie na przeprowadzkę (mieszkamy w innych miastach) spotykanie się non stop, obraza kiedy odmawiałam spotkań by zachować wlasną przestrzen i ogólnie wielkie parcie na powagę sytuacji. Uff... wystraszył mnie.
To nie brzmi jak typowa 7. Raczej Siódemki mają problem w relacjach z innymi, by zachować niezależność i własną przestrzeń.
Ja postąpiłbym często podobnie, zamiast po różnicy zdań brnąć w dyskusje czy rozstrzygać winy, wolałbym zrobić coś przyjemnego.Lavazza pisze: Pan odmówił rozmów, plącze się i mataczy "czy zamiast rozmawiac o powaznych sprawach nas dotyczących nie mozemy po prostu isc na łyżwy?".
Tego typu sytuacja wydaje mi się mieć podłoże różnić między płciami oraz pojęciu o "poważnych sprawach". Mężczyźni raczej chcą być w związkach, podczas gdy kobiety mają potrzebę nawiązywania relacji (pogłębiania jej) poprzez rozwiązywanie razem problemów czy wspólne stawianie czoła przeciwnościom.
Gdyby kobiety zdały sobie sprawę, że większości problemów/konfliktów nie trzeba roztrząsać, to relacje byłyby prostsze!
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
-
- Posty: 187
- Rejestracja: sobota, 9 lutego 2013, 20:47
Re: 7 w związkach...
+1 Kapar, problem w bardzo wielu sprawach wynika z braku dystansu i takie prostego luzu, a tego właśnie potrzebują siódemki i dlatego też nie lubią presji bliskich związków.
GLUt - chxx
Re: 7 w związkach...
Kapar - tak, początkowo pokazywał same zalety 7ki i żadnych wad siódemkowych. Bardzo zdziwiło mnie, że tak szybko zapalił się do związku i opowiadał o tym, że chciałby zakładać rodzinę, mieć dom, dzieci itp - to było dla mnie stresujące bo nie ufam szybko i te zobowiązujące wizje były dość creepy. Oczywiście nie mówił, że te dzieci to już jutro i ze mną, ale wyraźnie zaznaczał, że chce czegoś powaznego. W pewnym momencie nawet postawił mi ultimatum, że albo serio albo w ogóle. Pan 7 jest po 30tce i chyba już się trochę wyszalał.
Akurat mój romans-przyjaciel 7ka też zawsze miał poważne, kilkuletnie związki i nigdy nie miał problemów z wiernością. Twierdził, że potrzebuje ciepłej kobiety, której może być pewny bo jest tak szalony i nieodpowiedzialny, że potrzebuje, żeby ktoś go uspokoił. M.in dlatego się rozstaliśmy, on chciał poważniejszej relacji a ja nie widziałam się w roli takiej ciepłej, spokojnej ostoi.
Wracając do mojej 7ki - ma wszystko to czego nie miała każda z 9tek. Jest romantyczny, szarmancki, świetne podróże, świetne randki, fajne wyjazdy i wieczna zabawa. Jako 4ka jestem kreatywna i lubię taką nieprzeciętną otoczkę więc w to mi graj.
Natomiast również jako 4ka potrzebuję czuć się pewnie żeby móc się bawić. Podczas kiedy 7ka zamiata problemy pod dywan, ja chciałabym najpierw ustalić plan działania, zostać zapewniona, że jestem ważna a potem wszystkie łyżwy i góry świata i okolic. Ciężko jednak jest się bawić kiedy nie możesz na drugą osobę liczyć.
7ka jednak sie nie przeprowadził i zaczął ode mnie uciekać w swoje inne aktywności. Twierdzi, ze kocha ale przeprowadzi się dopiero jak "poczuje miedzy nami luz i radosc z bycia ze sobą". Wczesniej sam podal mi termin i chcial mieszkac razem a ja go stopowałam i radzilam zeby zamieszkal osobno.
Wiem, że z mojej strony luz i radosc ze wspólnie spędzanego czasu go zachęcą ale irytuje mnie, że to ja muszę kombinować jak się obchodzić z 7 podczas gdy 7 "o tym jak sie dogadac nie mysli bo... rozwiąże się samo". Próby rozmawiania z 7 to jakiś absurd. Kiedy konsekwetnie domagam się realizowania ustalen na które oboje się zgodzilismy 7ka czuje się atakowana i niedoceniana. 4kowy sposób by stawiać sprawy na ostrzu noża odpycha 7 heen heen. Teraz jak poczytałam Wasze wątki już to wiem.
Pomożecie mi zrozumieć moją 7? Chciałam poromansować to napierał, straciłam dystans i się zaangażowałam to ucieka. Ja też powoli myślę o zakładaniu rodziny, ślubie i wspólnym życiu. Boję się, że czeka mnie dylemat albo nudne do bólu i zgredziałe 9ki albo niezrównoważone ale kreatywne 7ki...
4ki w ogóle nie wchodzą w grę. Lubię ich jako znajomych ale bardzo mało jest zdrowych czwórek, które zamiast smęcić są radosne, refleksyjne ale też energiczne.
Chciałabym dać szansę 7mce. Tej mojej albo innej. Wasze zalety są pociągające dla zdrowej 4ki ale zdrowa czwórka nie będzie się uganiać za kimś niedostępnym ten etap już za mną.
Poradźcie panowie.
Akurat mój romans-przyjaciel 7ka też zawsze miał poważne, kilkuletnie związki i nigdy nie miał problemów z wiernością. Twierdził, że potrzebuje ciepłej kobiety, której może być pewny bo jest tak szalony i nieodpowiedzialny, że potrzebuje, żeby ktoś go uspokoił. M.in dlatego się rozstaliśmy, on chciał poważniejszej relacji a ja nie widziałam się w roli takiej ciepłej, spokojnej ostoi.
Wracając do mojej 7ki - ma wszystko to czego nie miała każda z 9tek. Jest romantyczny, szarmancki, świetne podróże, świetne randki, fajne wyjazdy i wieczna zabawa. Jako 4ka jestem kreatywna i lubię taką nieprzeciętną otoczkę więc w to mi graj.
Natomiast również jako 4ka potrzebuję czuć się pewnie żeby móc się bawić. Podczas kiedy 7ka zamiata problemy pod dywan, ja chciałabym najpierw ustalić plan działania, zostać zapewniona, że jestem ważna a potem wszystkie łyżwy i góry świata i okolic. Ciężko jednak jest się bawić kiedy nie możesz na drugą osobę liczyć.
7ka jednak sie nie przeprowadził i zaczął ode mnie uciekać w swoje inne aktywności. Twierdzi, ze kocha ale przeprowadzi się dopiero jak "poczuje miedzy nami luz i radosc z bycia ze sobą". Wczesniej sam podal mi termin i chcial mieszkac razem a ja go stopowałam i radzilam zeby zamieszkal osobno.
Wiem, że z mojej strony luz i radosc ze wspólnie spędzanego czasu go zachęcą ale irytuje mnie, że to ja muszę kombinować jak się obchodzić z 7 podczas gdy 7 "o tym jak sie dogadac nie mysli bo... rozwiąże się samo". Próby rozmawiania z 7 to jakiś absurd. Kiedy konsekwetnie domagam się realizowania ustalen na które oboje się zgodzilismy 7ka czuje się atakowana i niedoceniana. 4kowy sposób by stawiać sprawy na ostrzu noża odpycha 7 heen heen. Teraz jak poczytałam Wasze wątki już to wiem.
Pomożecie mi zrozumieć moją 7? Chciałam poromansować to napierał, straciłam dystans i się zaangażowałam to ucieka. Ja też powoli myślę o zakładaniu rodziny, ślubie i wspólnym życiu. Boję się, że czeka mnie dylemat albo nudne do bólu i zgredziałe 9ki albo niezrównoważone ale kreatywne 7ki...
4ki w ogóle nie wchodzą w grę. Lubię ich jako znajomych ale bardzo mało jest zdrowych czwórek, które zamiast smęcić są radosne, refleksyjne ale też energiczne.
Chciałabym dać szansę 7mce. Tej mojej albo innej. Wasze zalety są pociągające dla zdrowej 4ki ale zdrowa czwórka nie będzie się uganiać za kimś niedostępnym ten etap już za mną.
Poradźcie panowie.
- silver_bullet
- Posty: 825
- Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.
Re: 7 w związkach...
Jesli jestes czworka to znajdz sobie 8.
Bedziesz wiecznie lekko niespelniona, co mozna wykorzystac do wykrzyczenia sie w pracy tworczej, jak i mimo wszystko sa to zazwyczaj dlugoletnie relacje (o ile nie zagryziesz swojego ósemka).
Jesli chodzi o dylemat miedzy 9 a 7... coz... to tak jak bys zastanawiala sie czy polozyc sie na plazy, czy isc posurfowac.
Znalem jeden zwiazek miedzy 4 a 9, skonczyl sie po kilku latach w momencie gdy 9 pochlonelo calosc czworki. Wtedy praktycznie z dnia na dzien jebnal zwiazkiem. Ziewanie, ziewanie, ziewanie, duzo to sie dzialo nie bedzie, ale przynajmniej stabilnie, spokojnie, niespiesznie...
Natomiast jesli zdecydujesz sie na bycie z 7, to w zdecydowanej wiekszosci przypadkow bedzie jak opisalas, fajne randki, swietne podroze, wiecej niz przecietna inspirujacych bodzcow, co prawda bez zobowiazan, ale gdy jest regularnosc to mozna powiedziec ze jest rowniez przywiazanie.
jednak pamietaj...
W momencie w ktorym siodemek pojdzie sobie pobiegac, i/ale wraca to juz jest dobrze Jesli zabiera cie ze soba, to juz naprawde wiele.
Chyba najlepsza metoda jest rozmawianie o bardzo powaznych sprawach w bardzo niepowazny sposob, i/ale w zgodzie ze swoimi emocjami. Bycie z siodemka mimo powagi sytuacji przez wiekszosc czasu jest wyrazane jezykiem pol-serio, bo tak wlasnie dziala nasz mechanizm rozmawiania o sprawach trudnych - zmniejszenie towarzyszacego ciezaru emocjonalnego poprzez absurd, i zart.
Dobra rada z glebi serca, to lektura na wolna chwile. <klik!>
Bedziesz wiecznie lekko niespelniona, co mozna wykorzystac do wykrzyczenia sie w pracy tworczej, jak i mimo wszystko sa to zazwyczaj dlugoletnie relacje (o ile nie zagryziesz swojego ósemka).
Jesli chodzi o dylemat miedzy 9 a 7... coz... to tak jak bys zastanawiala sie czy polozyc sie na plazy, czy isc posurfowac.
Znalem jeden zwiazek miedzy 4 a 9, skonczyl sie po kilku latach w momencie gdy 9 pochlonelo calosc czworki. Wtedy praktycznie z dnia na dzien jebnal zwiazkiem. Ziewanie, ziewanie, ziewanie, duzo to sie dzialo nie bedzie, ale przynajmniej stabilnie, spokojnie, niespiesznie...
Natomiast jesli zdecydujesz sie na bycie z 7, to w zdecydowanej wiekszosci przypadkow bedzie jak opisalas, fajne randki, swietne podroze, wiecej niz przecietna inspirujacych bodzcow, co prawda bez zobowiazan, ale gdy jest regularnosc to mozna powiedziec ze jest rowniez przywiazanie.
jednak pamietaj...
To jest istota sprawy.Kapar pisze:Tego typu sytuacja wydaje mi się mieć podłoże różnić między płciami oraz pojęciu o "poważnych sprawach". Mężczyźni raczej chcą być w związkach, podczas gdy kobiety mają potrzebę nawiązywania relacji (pogłębiania jej) poprzez rozwiązywanie razem problemów czy wspólne stawianie czoła przeciwnościom.
Gdyby kobiety zdały sobie sprawę, że większości problemów/konfliktów nie trzeba roztrząsać, to relacje byłyby prostsze!
W momencie w ktorym siodemek pojdzie sobie pobiegac, i/ale wraca to juz jest dobrze Jesli zabiera cie ze soba, to juz naprawde wiele.
Chyba najlepsza metoda jest rozmawianie o bardzo powaznych sprawach w bardzo niepowazny sposob, i/ale w zgodzie ze swoimi emocjami. Bycie z siodemka mimo powagi sytuacji przez wiekszosc czasu jest wyrazane jezykiem pol-serio, bo tak wlasnie dziala nasz mechanizm rozmawiania o sprawach trudnych - zmniejszenie towarzyszacego ciezaru emocjonalnego poprzez absurd, i zart.
Dobra rada z glebi serca, to lektura na wolna chwile. <klik!>
| 7 | ENTp | Kim jestem? |
"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”
Albert Einstein
"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”
Albert Einstein
- 999Przemek
- Posty: 227
- Rejestracja: sobota, 3 sierpnia 2013, 23:44
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: 7 w związkach...
Hmmm... tak może nie w temat, ale wychodzi na to, że albo siódemki są bardzo różne (tj. siódemka siódemce nierówna), albo nie jestem siódemką...
Mnie samego by wkurwiało gdyby moja kobieta nie potrafiła gadać poważnie... sam mam przyjaciółkę 7 i czasami mnie wkurza jej taka wyjebka i brak myślenia/rozmowy na poważne tematy, bo "fuck off"... czasami mam też wrażenie, że brakuje jej empatii... ale nie wiem...
Prawdopodobnie jest to (nie chodzi o moją przyjaciółkę, tylko o 7 lavazzy) przeciętna albo niezdrowa siódemka... Ciężko mi jest sobie wyobrazić związek bez gadania na poważnie... Cholernie ciężko... tak jakby nie było tej... "ciemnej" i (jak dla mnie) najcenniejszej części związku...
Mnie samego by wkurwiało gdyby moja kobieta nie potrafiła gadać poważnie... sam mam przyjaciółkę 7 i czasami mnie wkurza jej taka wyjebka i brak myślenia/rozmowy na poważne tematy, bo "fuck off"... czasami mam też wrażenie, że brakuje jej empatii... ale nie wiem...
Prawdopodobnie jest to (nie chodzi o moją przyjaciółkę, tylko o 7 lavazzy) przeciętna albo niezdrowa siódemka... Ciężko mi jest sobie wyobrazić związek bez gadania na poważnie... Cholernie ciężko... tak jakby nie było tej... "ciemnej" i (jak dla mnie) najcenniejszej części związku...
Ostatnio zmieniony czwartek, 20 marca 2014, 20:35 przez 999Przemek, łącznie zmieniany 1 raz.
Enneagram: 7w8
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
-
- Posty: 187
- Rejestracja: sobota, 9 lutego 2013, 20:47
Re: 7 w związkach...
No, bo siódemki lubią pogadać na poważnie ze swoją miłością, ale szybko im się to nudzi
GLUt - chxx
Re: 7 w związkach...
Moja 7ka jest myślę, że przeciętnego zdrowia. Może uda mi się nad nim popracować bez jakiejś wielkiej spiny.
Myślę, że najlepszy wariant to mąż 9 i kochanek 7 hahaha
8ek nie znam w prakltyce ale wydają się być mało kreatywne. Takie pszczoły pracownice. Btw mówiąc, że jestem zdrową 4ką miałam dokładnie to na myśli. Nie pociąga mnie nieosiągalne i nie potrzebuję cierpieć żeby tworzyć. Mam kreatywny zawód i masę pasji więc werteryzm jako siła napędowa odpada. Pewnie dlatego ciągnie mnie ta 7ka. Daje oddech i przestrzeń na moje rzeczy. Takie tylko moje, wiecie
Myślę, że najlepszy wariant to mąż 9 i kochanek 7 hahaha
8ek nie znam w prakltyce ale wydają się być mało kreatywne. Takie pszczoły pracownice. Btw mówiąc, że jestem zdrową 4ką miałam dokładnie to na myśli. Nie pociąga mnie nieosiągalne i nie potrzebuję cierpieć żeby tworzyć. Mam kreatywny zawód i masę pasji więc werteryzm jako siła napędowa odpada. Pewnie dlatego ciągnie mnie ta 7ka. Daje oddech i przestrzeń na moje rzeczy. Takie tylko moje, wiecie
-
- Posty: 187
- Rejestracja: sobota, 9 lutego 2013, 20:47
Re: 7 w związkach...
Psst, nie wiem czy to już było pisane, ale dam ci radę. Związki są najlepsze jeżeli obie strony (nieważne jaki typ) mają podobny poziom zdrowia, a najlepiej ten sam.
GLUt - chxx
Re: 7 w związkach...
Najlepsze w sensie udane? To chyba raczej nie tak, że obie strony (nieważne jaki typ) mają podobny poziom zdrowia, a najlepiej ten sam Wg. mnie to zbyt duże uogólnienie niosące za sobą błąd.
"Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia." Ranczo