no to pójdę na pierwszy ogień :DGreen Eyes pisze:a jak okreslilibyscie swoje relacje z ludzmi ze studiow? jestescie duszami towarzystwa, znacie wszystkich, czy raczej trzymacie sie z boku?
(...)
nie macie wrazenia ze 7 mimo swojej otwartosci maja dystans do ludzi? ja np mam wielu znajomych ale prawie wcale przyjaciol, ludzi ktorzy by mnie naprawde znali. lubie gadac, niby sie otwieram ale nigdy zbyt wiele o sobie nie mowie.
powiem, jak wyglądają u mnie relacje na uczelni... Ogólnie, to niewiele się zmieniło od czasów liceum, gdzie byłam postrzegana, jako ekscentryczka (żeby nie powiedzieć wyrzutek społeczny :P), ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;) Mam coś takiego, że rzucam się w oczy i zawsze, jak coś się dzieje, jak ktoś gada itp., to oczywiście wszyscy są przekonani, że ja w tym maczałam palce... Ale po tylu latach, przyzwyczaiłam się do tego i już się tak ostro nie wkurzam, jak kiedyś ;)
Jeśli chodzi o przyjaciół, to mam wąskie grono, które nie zmienia się od lat. Są to osoby, które znam bardzo dobrze, wiemy o sobie wszystko. Mam to szczęście, że prawdziwych przyjaciół mam czwórkę :) Los mnie hojnie obdarzył, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna, co nie znaczy, że nie mogę mieć jeszcze więcej przyjaciół :) Ale tych znam już od bardzo dawna i mogłam liczyć na nich w różnych sytuacjach, nigdy się nie zawiodłam i nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba :)
A ludzie ze studiów są, bo są... zwykle rozmawiamy o tym, co się na uczelni dzieje, obgadujemy profesorów, obmyślamy plany ucieczek z zajęć i takie tam.. ;) O ich prywatnym życiu wiem niewiele.. od czasu do czasu pogadamy o jakichś prywatnych sprawach, ale ciężko jest być z każdym na bieżąco... Ja też mam własne życie i przyjaciół i to z nimi spędzam większość czasu...:)
A znajomych ogólnie mam dużo, bo lubię poznawać ludzi.. każdy jest inny, a zatem - każdy jest ciekawy :) Ale znajomi nie wiedzą o mnie tyle, co przyjaciele ;)