7 + 7, czyli jak inne siódemki czują się z siódemeczkami
- excelencja
- Posty: 117
- Rejestracja: niedziela, 11 lutego 2007, 21:35
E to dupa nie facet - nie stanął na wysokości zadania - niech spada (moja teoria bez zderzenia z praktyką).
Przynajmniej nie możesz powiedzieć, że nic mu się nie udało w życiu, bo Wasze dziecko i owszem Czyli taki najgorszy nie był. No w sumie dobrze, że Twojego dziecka...
Powyżej zaprezentowałam Ci pewien rodzaj optymizmu
A tak - Green Eyes- TO JEST ZRYTE
Ja nie boję się małżeństwa, tylko tego, że nie będę z kimś szczęśliwa, że coś co mi teraz przeszkadza troszeczkę, zacznie mi coraz bardziej przeszkadzać... i później będę musiała się z tego wyplątywać... a to jest takie męczące...
Przynajmniej nie możesz powiedzieć, że nic mu się nie udało w życiu, bo Wasze dziecko i owszem Czyli taki najgorszy nie był. No w sumie dobrze, że Twojego dziecka...
Powyżej zaprezentowałam Ci pewien rodzaj optymizmu
A tak - Green Eyes- TO JEST ZRYTE
Ja nie boję się małżeństwa, tylko tego, że nie będę z kimś szczęśliwa, że coś co mi teraz przeszkadza troszeczkę, zacznie mi coraz bardziej przeszkadzać... i później będę musiała się z tego wyplątywać... a to jest takie męczące...
chyba 7w8 z dużą dozą 4... w sumie to 7w4
To jest najbardziej infantylne i egotyczne myślenie, z którym się utożsamiam po części i ja. To tylko pokazuje jak społecznie niedojrzali jesteśmy :pexcelencja pisze: Ja nie boję się małżeństwa, tylko tego, że nie będę z kimś szczęśliwa, że coś co mi teraz przeszkadza troszeczkę, zacznie mi coraz bardziej przeszkadzać... i później będę musiała się z tego wyplątywać... a to jest takie męczące...
ale to chyba dobrze tak myśleć?hols pisze:To jest najbardziej infantylne i egotyczne myślenie, z którym się utożsamiam po części i ja. To tylko pokazuje jak społecznie niedojrzali jesteśmy :pexcelencja pisze: Ja nie boję się małżeństwa, tylko tego, że nie będę z kimś szczęśliwa, że coś co mi teraz przeszkadza troszeczkę, zacznie mi coraz bardziej przeszkadzać... i później będę musiała się z tego wyplątywać... a to jest takie męczące...
czasem lepiej jest stać jedną nogą w drzwiach, bo dzięki temu można zachować czujność i nie będzie potem żadnego zaskoczenia, jak coś
choć z drugiej strony - niby się z kimś jest, a niby nie... :/ (dziwnie znajome uczucie )
- excelencja
- Posty: 117
- Rejestracja: niedziela, 11 lutego 2007, 21:35
Słuchaj Hols, może to trochę źle ujęłam...
HOLS- INFANTYLNE??????????? rozumiesz znaczenie tego wyrazu??? To jest chyba najbardziej dojrzała rzecz na jaką mnie stać...
Sory, jak byłam smarkata i zakochana poświęciłam wszystko i wiesz co -NIGDY WIęCEJ. To było infantylne, głupie, niedojrzałe... POŚWięcać się dla kogoś...
To po części jest egoistyczne, jednak w większej mierze altruistyczne wbrew pozorom.
JA NIE CHCę NIKOGO WIęCEJ KRZYWDZIć, a mam wrażenie, że to ZAWSZE się musi źle skończyć i już, więc lepiej przerwać to wcześniej, niż później kogoś narażać... Bo to nie ja będę czuć się strasznie skrzywdzona...
Dlatego sama doszukuję się wszystkich minusów i je wyolbrzymiam.
A jeśli egoizm dotyczy własnego szczęścia to jestem kur.. egoistką.
Życie mam jedno, i przeżyję je najlepiej jak się da! Nikt mi go nie spier... NO WAY. I jeśli to jest egoistyczne - to super. Dochodziłam do tego przez wiele lat- i to jest moje osiągnięcie! Właśnie to stwierdzenie.
Jeśli ja nie będę szczęśliwa, nikt nie będzie szczęśliwy ze mną. Mam jedno życie i tyle. Życie a tym bardziej związek nie powinien być pasmem udręk!! No chyba że się mylę... ale ja nie jestem z tego zakonu w takim razie.
Wiem, że napisałam tamto w takim zimny sposób- miało być zabawne, nie sądziłam, że zostanie aż tak hardcorowo odebrane
CHociaż trochę racji w tym jest, bo ja się za wolno wkręcam... i dla mnie to jeszcze nic a dla kogoś już coś... na tym etapie to jest wyplątywanie Nie mam teraz tych problemów... i kurcze dobrze mi
HOLS- INFANTYLNE??????????? rozumiesz znaczenie tego wyrazu??? To jest chyba najbardziej dojrzała rzecz na jaką mnie stać...
Sory, jak byłam smarkata i zakochana poświęciłam wszystko i wiesz co -NIGDY WIęCEJ. To było infantylne, głupie, niedojrzałe... POŚWięcać się dla kogoś...
To po części jest egoistyczne, jednak w większej mierze altruistyczne wbrew pozorom.
JA NIE CHCę NIKOGO WIęCEJ KRZYWDZIć, a mam wrażenie, że to ZAWSZE się musi źle skończyć i już, więc lepiej przerwać to wcześniej, niż później kogoś narażać... Bo to nie ja będę czuć się strasznie skrzywdzona...
Dlatego sama doszukuję się wszystkich minusów i je wyolbrzymiam.
A jeśli egoizm dotyczy własnego szczęścia to jestem kur.. egoistką.
Życie mam jedno, i przeżyję je najlepiej jak się da! Nikt mi go nie spier... NO WAY. I jeśli to jest egoistyczne - to super. Dochodziłam do tego przez wiele lat- i to jest moje osiągnięcie! Właśnie to stwierdzenie.
Jeśli ja nie będę szczęśliwa, nikt nie będzie szczęśliwy ze mną. Mam jedno życie i tyle. Życie a tym bardziej związek nie powinien być pasmem udręk!! No chyba że się mylę... ale ja nie jestem z tego zakonu w takim razie.
Wiem, że napisałam tamto w takim zimny sposób- miało być zabawne, nie sądziłam, że zostanie aż tak hardcorowo odebrane
CHociaż trochę racji w tym jest, bo ja się za wolno wkręcam... i dla mnie to jeszcze nic a dla kogoś już coś... na tym etapie to jest wyplątywanie Nie mam teraz tych problemów... i kurcze dobrze mi
chyba 7w8 z dużą dozą 4... w sumie to 7w4
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
excelencjo, hols wcale nie chcial Cie urazic.. przeciez suma sumarum (kupa kuparum) napisal ze sie z tym stwierdzeniem po czesci zgadzahols pisze:To jest najbardziej infantylne i egotyczne myślenie, z którym się utożsamiam po części i ja. To tylko pokazuje jak społecznie niedojrzali jesteśmy :pexcelencja pisze: Ja nie boję się małżeństwa, tylko tego, że nie będę z kimś szczęśliwa, że coś co mi teraz przeszkadza troszeczkę, zacznie mi coraz bardziej przeszkadzać... i później będę musiała się z tego wyplątywać... a to jest takie męczące...
malzenstwo jest decyzja wiazaca dwoje kochajacych sie ludzi, nie mozna podejmowac takich decyzji zakladajac z gory ze po jakims czasie bedzie sie chcialo z tego wyplatac. to raz a dwa. malzenstwo to kompromis wiec skoro wchodzisz w ten uklad nalezy zalozyc ze zrobi sie wszytsko by byc z ta osoba na dobre i na zle, bez wzgledu na jego i twoje wady. dla drugiej strony to tez nie jest takie hop siup i kazdy wklada w malzenstwo mase wysilku. stad ta uwaga o egotyzmie
tez sie wlasnie tak zakochalam jak bylam smarkata i poszlam przez to na dno, bo nie mialam wyczucia jak kochac. teraz wiem juz wiecej ale nie zakladam ze nigdy sie juz nie poswiece..excelencja pisze:jak byłam smarkata i zakochana poświęciłam wszystko i wiesz co -NIGDY WIęCEJ. To było infantylne, głupie, niedojrzałe... POŚWięcać się dla kogoś...
lepiej porzucac niz byc porzuconym..taka asekuracja przed ewentualnym cierpieniem ale i szczescia to nie da - IMOexcelencja pisze:JA NIE CHCę NIKOGO WIęCEJ KRZYWDZIć, a mam wrażenie, że to ZAWSZE się musi źle skończyć i już, więc lepiej przerwać to wcześniej, niż później kogoś narażać... Bo to nie ja będę czuć się strasznie skrzywdzona...
- excelencja
- Posty: 117
- Rejestracja: niedziela, 11 lutego 2007, 21:35
Oj nie nie
JA PRAGNę BYć PORZUCANA- wprost to uwielbiam w porównaniu z porzucaniem. Serio. Tylko wolę wcześniej niż później.
Nie poczułam się urażona przez Holsa, tylko chciałam sprecyzować.
Mówiąc o poświęceniu mam na myśli poświęcenie totalne, a nie kompromisy. Bo wszystko jest ok jeśli tu coś, tam coś, coś Ty, coś on, ale nie tylko Ty i wszystko na raz.
JA PRAGNę BYć PORZUCANA- wprost to uwielbiam w porównaniu z porzucaniem. Serio. Tylko wolę wcześniej niż później.
Nie poczułam się urażona przez Holsa, tylko chciałam sprecyzować.
Mówiąc o poświęceniu mam na myśli poświęcenie totalne, a nie kompromisy. Bo wszystko jest ok jeśli tu coś, tam coś, coś Ty, coś on, ale nie tylko Ty i wszystko na raz.
chyba 7w8 z dużą dozą 4... w sumie to 7w4
Trafiłaś na osobę infantylną, która nie doceniła Twojego poświęceniaexcelencja pisze: HOLS- INFANTYLNE??????????? rozumiesz znaczenie tego wyrazu??? To jest chyba najbardziej dojrzała rzecz na jaką mnie stać...
Sory, jak byłam smarkata i zakochana poświęciłam wszystko i wiesz co -NIGDY WIęCEJ. To było infantylne, głupie, niedojrzałe... POŚWięcać się dla kogoś...
Ogólnie miałem zamiar sprowokować troszkę do dalszej dyskusji.
Przeraża mnie trafność tego systemuenneagram.pl pisze:Co jest trudne w byciu siódemką:
czuję się ograniczona, gdy jestem z kimś w bliskim związku
Siódemka w miłości
zdaje sobie sprawę z ograniczeń jakie niesie za sobą związanie się z kimś. Może życ w związku przez dziesięciolecia i wciąż czuć się nieswojo z ideą długiego współżycia
Obecnie jestem w związku niezobowiązującym i jest mi z tym dobrze, chociaż poświęcam się (400 km nie straszne mi co tydzień ). Jak zostanę odrzucony to pewnie wpadnę w posępny racjonalizm na długi czas, wysoce prawdopodobne jest, że dekadencko będę starał się utopić smutek swój w szklance z trunkiem wysokooktanowym. Póki co totalnie ufam osobie, do której kieruję własne uczucia.
Z resztą, jakbym miał już się żenić to na pewno byłby to ślub cywilny (nie wiem jak to rodzina zniesie, ale już taki motyw przeszedł u mojej kuzynki). Przy takiej opcji można się schodzić i rozchodzić bez większych problemów, z formalnego punktu widzenia. A uczuciowo uważam, że jak już się ktoś decyduje na sparowanie się z kimś na dobre, to nie wystarczy sama miłość "bo". Jest też potrzebna miłość typu "pomimo" (wtórując Green Eyes)
Wychodzi na to, że siódemki to Playboy-e i Rozpustnice, którzy ni cholery chcą się dać upchać w ramkę na półce ze zdjęciem rodzinnym
excelencja pisze:A jeśli egoizm dotyczy własnego szczęścia to jestem kur.. egoistką.
Życie mam jedno, i przeżyję je najlepiej jak się da! Nikt mi go nie spier... NO WAY. I jeśli to jest egoistyczne - to super. Dochodziłam do tego przez wiele lat- i to jest moje osiągnięcie! Właśnie to stwierdzenie.
egoiści, Playboye i Rozpustnice - właśnie tacy jesteśmy 8)hols pisze:Wychodzi na to, że siódemki to Playboy-e i Rozpustnice, którzy ni cholery chcą się dać upchać w ramkę na półce ze zdjęciem rodzinnym
mamy dystans do siebie, to i do innych...Czekolada pisze:Od czasu moich pierwszych związków po dziś ... wydaje się, że zachowując taki dystans mniej boli. Nie mogę go usunąć - on żyje we mnie głęboko. Chciałabym, aby choć jeden raz ten mój dystans zniknął, poczuć naprawdę, wciągnąć się ...
chore, prawda? ale jakie prawdziwe...Może życ w związku przez dziesięciolecia i wciąż czuć się nieswojo z ideą długiego współżycia
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
Lubię takie niezobowiązujące związki, bo mogę oddychać .
Myśląc o małżeństwie ... cały czas to samo, tak samo ... potem dzieciaki ... i tak do usranej śmierci to podziękuję. Muszę naprawdę kogoś kochać, być przekonana o dojrzałym uczuciu do mnie, a do tego ten na całe życie nie może mnie zanudzić ... wesoło i kolorowo, byle nudą nie zawiało.
Polać vodce, bo dobrze gada. Ach, my egoiści, plejboje i rozpustnice. Carpe diem!
Myśląc o małżeństwie ... cały czas to samo, tak samo ... potem dzieciaki ... i tak do usranej śmierci to podziękuję. Muszę naprawdę kogoś kochać, być przekonana o dojrzałym uczuciu do mnie, a do tego ten na całe życie nie może mnie zanudzić ... wesoło i kolorowo, byle nudą nie zawiało.
Polać vodce, bo dobrze gada. Ach, my egoiści, plejboje i rozpustnice. Carpe diem!
Ostatnio zmieniony wtorek, 2 marca 2010, 17:38 przez Czekolada, łącznie zmieniany 1 raz.
- excelencja
- Posty: 117
- Rejestracja: niedziela, 11 lutego 2007, 21:35
Vodka- zapomniałaś o zimnych sukach
Kochani, widzę, że wszyscy jacyś antykościelni jesteśmy
Kiecka biała spoko, ale nie w kościele.
A Czekoladko... no widocznie nie czujesz powołania... Ja uwielbiam dzieci, nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Hols chciałam coś napisać i zapomniałam co...
aaa no rozpustnice to może nie...
Kochani, widzę, że wszyscy jacyś antykościelni jesteśmy
Kiecka biała spoko, ale nie w kościele.
A Czekoladko... no widocznie nie czujesz powołania... Ja uwielbiam dzieci, nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Hols chciałam coś napisać i zapomniałam co...
aaa no rozpustnice to może nie...
chyba 7w8 z dużą dozą 4... w sumie to 7w4
Jak to mówią, co za dużo to niezdrowo. Opiekowałam się niegdyś dwoma dziewczynkami, jedną z podejrzeniem ADHD, a drugą z lekkim niedorozwojem umysłowym. Można po kilku latach fiknąć.excelencja pisze:A Czekoladko... no widocznie nie czujesz powołania... Ja uwielbiam dzieci, nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Lubię dzieci, ale przeraża mnie macierzyństwo, kiedy pomyślę, że moje dzieci byłyby takie jak ja .
- excelencja
- Posty: 117
- Rejestracja: niedziela, 11 lutego 2007, 21:35
Czekoladko... hmm pewnie, ale dzieci przeważnie różnią się od rodziców Ja mam 7 sztuk siostrzeńców i bratanków + kilkoro promocyjnych podopiecznych ( z adhd włącznie ) LOL) więc hmmm wiem coś o dzieciach i jakoś nie zraziłam się Każdy ma jakieś swoje przemyślenia i dobrze.
A 7 + 7 - to niesamowicie wybuchowa i zabawna mieszanka... tak tak
A 7 + 7 - to niesamowicie wybuchowa i zabawna mieszanka... tak tak
chyba 7w8 z dużą dozą 4... w sumie to 7w4