Centrum Pomocy Zagubionym Siódemkom i Niesiódemkom

Dyskusje na temat typu 7
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

#106 Post autor: Rilla » sobota, 20 grudnia 2008, 19:01

Przeze mnie. Gdybym nic nie napisała, to impos by nic nie odpisała, Gremster by nie skrytykował impos, impos nie poczułaby się dotknięta, itd.
No ale teraz SZA! Dobrze, że logistyką się zajęli. ;)


"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Awatar użytkownika
Gremster
Posty: 506
Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 13:22
Lokalizacja: Wrocław

#107 Post autor: Gremster » sobota, 20 grudnia 2008, 19:19

Rilla pisze:Przeze mnie. Gdybym nic nie napisała, to impos by nic nie odpisała, Gremster by nie skrytykował impos, impos nie poczułaby się dotknięta, itd.
No ale teraz SZA! Dobrze, że logistyką się zajęli. ;)
o jaaaaaa..... przestań już...... nie jest to nikogo konkretnego wina.
Wydajesz się straszliwie niepewną siebie dziewczyną.... więcej wiary. :)
Gdyby tak analizować sytuację to można by dojśc do przekonania że wina leży po stronie założyciela strony ponieważ gdyby nie on to nigdybyśmy się nie spikneli tutaj.... idąc jeszcze dalej wina jest po stronie pomysłodawcy internetu bo gdyby go nie wynalazł to nigdy by koleś od strony nie wpadł na pomysł stworzenia takiego portalu.... itp. itd.
7w8 - Jeśli żyjesz, musisz wymachiwać rękami i nogami, musisz skakać, ponieważ życie jest odwrotnością śmierci. A zatem, jeśli siedzisz cicho - nie żyjesz. Musisz hałasować, a przynajmiej twoje myśli powinny być głośne, barwne i ożywione

Eradicator
Posty: 387
Rejestracja: sobota, 24 maja 2008, 13:03

#108 Post autor: Eradicator » sobota, 20 grudnia 2008, 19:38

Ja nikogo nie atakowałem. Zadawałem tylko pytania.

Awatar użytkownika
Pędzący Bakłażan
VIP
VIP
Posty: 2637
Rejestracja: sobota, 15 listopada 2008, 21:44

#109 Post autor: Pędzący Bakłażan » sobota, 20 grudnia 2008, 20:15

Święta idą...bo się wszyscy pogodzili ;)
Kochajmy się :D
Całą winę biorę na siebie, bo kiedy oni się kłócili, ja śpiewałem sobie kolędy na ulicy a moi znajomi twierdzili, że robię im wstyd :P

To ja jestem winny a Rilla przynajmniej dostała 10 000 rad ;)

A to, że ten post jest bez ładu i składu wynika z tego, że mam dobry humor znowu :twisted:

Awatar użytkownika
Gremster
Posty: 506
Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 13:22
Lokalizacja: Wrocław

#110 Post autor: Gremster » sobota, 20 grudnia 2008, 21:17

znowu piłeś :P <lol> :twisted:
7w8 - Jeśli żyjesz, musisz wymachiwać rękami i nogami, musisz skakać, ponieważ życie jest odwrotnością śmierci. A zatem, jeśli siedzisz cicho - nie żyjesz. Musisz hałasować, a przynajmiej twoje myśli powinny być głośne, barwne i ożywione

Awatar użytkownika
Shironeko
Posty: 174
Rejestracja: czwartek, 20 listopada 2008, 11:36
Lokalizacja: że znowu?

#111 Post autor: Shironeko » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 15:03

Moim problemem są relację z siostrą. Obawiam się, że to będzie długi post. Mam nadzieję, że ze wszystkim zdążę i ktoś da radę przeczytać.
Moja siostra jest ode mnie rok młodsza. Z dzieciństwa pamiętam, że byłam żywiołowym i sympatycznym dzieckiem. Łatwiej od niej nawiązywałam przyjaźnie, miałam lepsze oceny, byłam bardziej pracowita, silniejsza. Potrzebowałam dużo uwagi i potrafiłam o nią zadbać. Możliwe, że nieświadomie przyćmiłam nią sobą. Jednakże zawsze starałam się nią opiekować. Szybko wpadałam w złość, a ona zdając sobie sprawę z mojej przewagi fizycznej, dokuczała mi przedrzeźniając mnie albo śmiejąc się ze mnie. Często dawałam się sprowokować. Uderzenia, przemoc fizyczna były ostro tępione w mojej rodzinie. Brano stronę mojej siostry jako słabszej, pokrzywdzonej. Siostra lubiła powtarzać, że jako środkowe dziecko (mamy młodszego brata) jest najmniej kochana, ma w życiu najtrudniej. W końcu sama uwierzyłam w to, że robię jej straszną krzywdę. Stałam się jeszcze bardziej opiekuńcza i ustępliwa. Jeżeli dostałyśmy jakieś prezenty, zawsze wybierałam gorszy, brzydszy, lub oddawałam jej prawo wyboru. Niezmiennie sięgała po najlepsze.
Zanim przeprowadziliśmy się 2 i pół roku temu miałyśmy wspólny pokój. Zwykle sama go sprzątałam. Siostra uważała, że jakby miała swój własny pokój utrzymywałaby w nim porządek. Nie chciało jej się sprzątać "dla mnie". To mnie zabolało. Ma teraz własny pokój, opanowany wiecznym bałaganem.
Przy przeprowadzce mogłam wybrać sobie pokój - mniejszy lub większy. Oczywiście wzięłam mniejszy, większy zostawiając siostrze. Nasz wspólny komputer stał u niej. Wybierała także meble. W szafce ledwie mieściłam swoje ubrania. Wysypywały się gdy je otwierałam.
Mimo, że jest między nami tylko rok różnicy zostałyśmy zupełnie inaczej wychowane, rodzice traktują nas w dalszym ciągu inaczej.
Przykładowo gdy spędzałam czas z moim chłopakiem i wracałam o 21 słyszałam, że zachowuję się bezwstydnie, że jestem panienką do łóżka, co sobie o mnie pomyślą jego rodzice itp. Milczałam, nie chciałam usłyszeć więcej, bo każde słowo sprawiało mi ból, jednocześnie myślałam "Co jest złego w tym, że w wieku 18 lat kocham się z ukochanym? Widujemy się jeden weekend na miesiąc, czasem na dwa."
Siostra wraca po 23, po północy w weekendy. Znika także do późna podczas zwykłych dni. Wiadomo co się dzieje. Nigdy jednak nie usłyszała takiej wiązanki jak ja.
Pomagałam jej, gdy tylko mnie poprosiła. "Masz u mnie dług wdzięczności" mówiła. Gdy za kilka dni byłam w sytuacji podbramkowej i prosiłam o pomoc, usłyszałam, że jej nie po drodze.
Kiedy się wyprowadziłam, nie odpisała na ani jedną z moich wiadomości na gg. Prawie nigdy nie odpisuje na sms. Koszt wysłania go do mnie - 1 gr. Oskarża mnie o własne niepowodzenia, o niewywiązanie się ze swoich zadań. (przecież ja mogłabym zrobić to za nią) Wymiguje się od wszystkich obowiązków, nie zmywa bo to "niszczy jej ręce", nie odkurza, nie wynosi śmieci... nic.
Rodzice są niezadowoleni, że są między nami złe stosunki. Nie podchodzą poważnie do tego, co mówię. Mama uznała daną sytuację, dopiero gdy moje słowa potwierdził psycholog.
Czuję się poniżana, wykorzystywana i osaczona. Ta sytuacja trwa od tak dawna, że rodzice nie widzą w niej nic dziwnego. "Ona taka jest, a ja się czepiam." Czasem mam wrażenie, że tylko ja potrafię zauważyć jej pogardliwy ton, jej złośliwie zmrużone oczy. Jeżeli zareaguję wykrzykując "Zamknij się do cholery!", mam gwarantowaną pogadankę.

Przypomniałam sobie inną sytuację. Jedziemy w trójkę: ja, siostra kuzynka pozwiedzać Berlin. Ja i kuzynka ubrałyśmy się neutralnie, siostra ma ledwo zasłaniającą pośladki spódniczkę i szpilki. W pewnym momencie pijany facet na stacji metra rzucił, że ma tyłek jak JLo, zaśmiał się i zaczął toczyć się w naszą stronę. Siosta zaczęła uciekać. Zaraz przyjeżdża nasz pociąg. Pędzimy za nią. Złapałyśmy ją i chcemy szybko wsiąźć. Ta uparła się, że nie wróci na dworzec. Tłumaczymy jej, że on nas nie dogoni, że jestemśmy w trójkę. Mówię, że jakby spróbował ją tknąć, popamiętałby. Zaczęła mnie wyśmiewać i przedrzeźniać...

"Wynormalniałam" dopiero niedawno, pod wpływem chłopaka. Próbuję się dystansować w stosunku do niej, udawać, że jej nie słyszę. Nie umiem.
7w8 (~)
When I woke up tonight I said
I'm gonna make somebody love me
And now I know, I know that it's you
You’re lucky, lucky, you're so lucky!!

Awatar użytkownika
Pędzący Bakłażan
VIP
VIP
Posty: 2637
Rejestracja: sobota, 15 listopada 2008, 21:44

#112 Post autor: Pędzący Bakłażan » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 15:13

Nie wiem...Nie umiem...Nie dam rady Ci pomóc...
Ten post mnie dosłownie wbił w fotel.

*Po dłuższym namyśle stwierdziłem, że może po prostu przekoloryzowujesz sytuację? Właściwie dlaczego to Tobie ma zależeć na kontakcie z siostrą? Skoro ona się nie odzywa, to daj temu spokój. To nie są rady, to tylko pierwsze pomysły jakie mi się nasunęły. Poza tym co ja tam mogę wiedzieć - jestem jedynakiem...

* Ten post uświadomił mi właśnie jak ludzie naszego pokroju przeżywają różne sytuacje. Przez 99% czasu jesteśmy fajni, zabawni, zadowoleni. A kiedy przychodzi (rzadko) czas, kiedy się chcemy wygadać to ten wybuch emocji jest naprawdę ogromny :(

*Życzę powodzenia w walce z tym problemem ;)

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#113 Post autor: Tenar » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 15:30

Czas mi nie pozwala na pełniejszą odpowiedź, więc w skrócie-wydaje mi się, że Ty, Shironenko, bierzesz na siebie odpowiedzialność za to, jak odnosi się do ciebie Twoja siostra i jakie są realcje między wami. I ta odpowiedzialnośc jest jednostronna, bo wyszło na to, że to Ty masz odpowiadać za kształt tego co się między Wami dzieje. A teraz juz jest taki czas, kiedy Ty już zrobiłaś wszystko co się dało. Starałaś się. Teraz na nią kolej. Może porozmawiaj z nią tak porzadnie? Powiedz jej o tym wszystkim co cie boli i... zrzuć na nią dalsza decyzję po prostu. Wydaje mi się że po tylu straniach więcej starać się nie ma po co. I tak nie zbudujesz dobrej rewlacji jeżeli nie będzie jej na tym zależeć. A jeżeli jej zalezy, to da znac.
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
Szopa
Posty: 644
Rejestracja: czwartek, 19 października 2006, 21:13
Lokalizacja: Zewsząd. Jesteście otoczeni.

#114 Post autor: Szopa » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 15:56

Tenar pisze:Czas mi nie pozwala na pełniejszą odpowiedź, więc w skrócie-wydaje mi się, że Ty, Shironenko, bierzesz na siebie odpowiedzialność za to, jak odnosi się do ciebie Twoja siostra i jakie są realcje między wami. I ta odpowiedzialnośc jest jednostronna, bo wyszło na to, że to Ty masz odpowiadać za kształt tego co się między Wami dzieje. A teraz juz jest taki czas, kiedy Ty już zrobiłaś wszystko co się dało. Starałaś się. Teraz na nią kolej. Może porozmawiaj z nią tak porzadnie? Powiedz jej o tym wszystkim co cie boli i... zrzuć na nią dalsza decyzję po prostu. Wydaje mi się że po tylu straniach więcej starać się nie ma po co. I tak nie zbudujesz dobrej rewlacji jeżeli nie będzie jej na tym zależeć. A jeżeli jej zalezy, to da znac.
Podpisuje się ryncyma i nogyma pod tym postem. Poważnie trzeba jej wyłożyć jak to wygląda z Twojej strony i pozostawić jej prawo wyboru. Mysle, ze warto tez o tym pogadac z rodzicami, albo z jednym, wybranym rodzicem. Nie sadze, zeby mieli na nią jakis wplyw, ale niech zauważą jakie ziółko trzymają w domu.
Obrazek

Awatar użytkownika
Gremster
Posty: 506
Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 13:22
Lokalizacja: Wrocław

#115 Post autor: Gremster » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 16:08

hmmmm cieżka sytuacja która jest wynikiem wielu lat zaniedbań.....

ehhh.... kurde jednak patrząc przez pryzmat mojego dzieciństwa to mogę ci coś powiedzieć od strony twojej siostry, ponieważ jestem najmłodszy w mojej rodzinie, która ma tradycyjny model wychowania w którym to moje siostry wykonywały obowiązki domowe a ja byłem od ciężkich spraw, jednak do pewnego czasu byłem ostatni we wszystkim....
na szczęście nie wpadłem w taką skrajność jak twoja siostra ponieważ w porę musiałem nauczyć się przyjmować odpowiedzialność. Pewnie skrzydło 8 miało również w tym spory udział.

A więc:
Twoja siostra nie czuje się w ogóle winna zaistniałej sytuacji więc apelowanie do jej poczucia winy bądź sprawiedliwości jest totalnie pozbawione sensu. Jedynie drastyczna zmiana stosunkó może jej uzmysłowić że coś jest jednak nie tak.
Przez długie lata była traktowana jak księżniczka przez co przyjęła taką postawę w kontaktach z innymi, powoduje to że ciężko znosi sytuacje w których coś nie idzie tak jakby tego chciała. Wszyscy mają latać koło niej ponieważ sama uwierzyła w to że jest gorzej traktowana. Wmówiłą to nie tylko sobie ale i tobie i rodzicom. Udało jej się to ponieważ postawiła w kontraście traktowanie ciebie i jej, bez uwzględnienia różnicy w wieku, która to jest względnie istotna nawet ten jeden rok, a może nawet przedewszystkim że to niby 'tylko' jeden rok.

Wydaje mi się że teraz możesz to rozwiązać w ten sposób że przestań ją traktować jak 'księżniczkę' tylko zacznij robić tak jakbyś chciała aby wyglądały wasze relacje. Tenar dobrze stwierdziła że przyjąłaś postawę w której to postawiłaś się w punkcie że to ty jesteś odpowiedzialna za relacje między wami. To jest złe. Przerabiałem to w przypadku bliskiej mi osoby. Przyjmiuj teraz postawę kontaktów na takim poziomie na jakim one powinny być czyli zrównoważonym, bądź wręcz wykazuj zaangażowanie na tym samym poziomie co i ona ale bez wyrzutu skierowanego do niej. Czyli jeśli ona potrzebuje pomocy to udziel jej ją ale tylko pod warunkiem że ona wcześniej pomogła tobie. Wykorzystaj przy tym te same wymówki jakie ona dała tobie. W końcu myślę że zauważy że traktujesz ją tak ja ona ciebie.
Wydaje mi się że dobrym pomysłem jest właśnie porozmawianie z nią o tej relacji i zakomunikowanie jej że jest to zła relacja i od teraz przyjmujesz odmienną pozycję dopóki ona się nie zmieni. Takie coś powinno być przeprowadzone jednorazowo ale z wyraźnym zaznaczeniem wagi tych słów. Nie możesz jej ciągle powtarzać że coś jest dlatego ponieważ cośtam.... ponieważ dla takich osób ciągłe przypominanie warunku który ona może odczytywać jako ugięcie się może wywołać wręcz odwrotną reakcję że będzie ci robić na złość na odwrót.
Jedynie teraz stanowczość i konsekwencja uchroni cię od pogorszenia się sytuacji. Pokazanie jej że czasy jej humorów się zakończyły. Jak następnym razem zrobi to co na dworcu to po prostu ją zostawcie i same idzcie na pociąg.... jeśli ma rozum to po chwili was dogoni, a jak nie to będzie mieć nauczkę. Po prostu musi być zmuszona do zabrania odpowiedzialności za siebie na własne barki.
Definitywnie musisz unikać sytuacji siłowych, ponieważ będą one tylko dla niej argumentem w relacjach z rodzicami. To już nie ten wiek że klaps może ją coś nauczyć.

Możesz jednak za radą Pędzącego Bakłażana olać ją również. Piszesz że się wyprowadziłaś z domu. A więc niech sobie króluje w domu i zostanie pozostawiona sama sobie. Nie odzywaj sie do niej skoro ona również tego nie robi. Pozostanie taki status quo który może się wyjaśnić z czasem jak będzie dorastać... życie pewnie ją jeszcze naprostuje, ponieważ z tego co piszesz to kojarzy mi się ona z taką różową landrynką.... a takie osoby zazwyczaj mocno cierpią w zetknięciu z rzeczywistością kiedy to przestają być pod kloszem.
7w8 - Jeśli żyjesz, musisz wymachiwać rękami i nogami, musisz skakać, ponieważ życie jest odwrotnością śmierci. A zatem, jeśli siedzisz cicho - nie żyjesz. Musisz hałasować, a przynajmiej twoje myśli powinny być głośne, barwne i ożywione

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#116 Post autor: yusti » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 18:26

.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 11 października 2010, 15:51 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Shironeko
Posty: 174
Rejestracja: czwartek, 20 listopada 2008, 11:36
Lokalizacja: że znowu?

#117 Post autor: Shironeko » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 18:41

Bardzo Wam dziękuję, poczułam się lepiej jak przeczytałam Wasze odpowiedzi. Gremster trafiłeś idealnie. Nawet z różową landrynką (różowy to jej ulubiony kolor). Tak jak mówisz, rozmowy z rodzicami nie działają - próbowałam parokrotnie. Olewanie jej idzie mi trudno - na razie z powrotem z nią mieszkam. Ale postaram się Bakłażaniku ^^... Idealnie pasowała mi do tego piosenka Tree Days Grace "I hate everything about you. Why do I love you?". Najprościej chyba mówiąc muszę zmienić podejście. Chcieć to móc, czyż nie? Jeszcze raz dziękuję.

Yusti, ja Ci też życzę spokojnych i udanych Świąt.
7w8 (~)
When I woke up tonight I said
I'm gonna make somebody love me
And now I know, I know that it's you
You’re lucky, lucky, you're so lucky!!

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#118 Post autor: boogi » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 19:51

Skojarzyła mi się pewna historia. Prawdziwa, która żeby było zabawniej - ciągle trwa i się rozwija.
Kumpel opowiadał mi o swoim przyjacielu z dzieciństwa. Ów chłopak, jego przyjaciel, miał siostrę i raczej bogatych rodziców. Rodzice wychowywali dzieci dosyć specyficznie - córeczka zawsze na wszystko miała pieniądze, dostawała co chciała. Chłopak - wręcz przeciwnie, nie dostał póki nie zapracował, właściwie już od najmłodszych lat (mój kumpel znał go od bodajże przedszkola czy podstawówki, więc od najmłodszych lat).
Po latach, dzisiaj wszyscy mamy powiedzmy około 25 lat więc już wiek taki, że się nie jest na utrzymaniu rodziców, tylko się ma (lub zakłada) własne rodziny. Sytuacja wygląda tak: chłopak prowadzi własną firmę o ile dobrze pamiętam, zarabia, żonę sobie znalazł, jest samodzielny, pewny siebie itp. Jego siostra zaś, ładna panna, znalazła sobie męża, uczepiła się go i... no i jest "księshniczką". Nic nie potrafi zrobić. Nie umie nawet ugotować. Nie pracuje, bo też nie potrafi. Nauczyć ją tego - teraz? Po 25 latach życia?
No zagwozdka niezła, co nie? Człowieka się 20 pierwszych lat jego życia uczyło jednego - że jest obsługiwany przez innych, wmówiło mu się wyjątkowość, i teraz nagle, szybko chce się go zmienić. Ot tak. Nagle i szybko - bo jeżeli zakładamy dosyć mocną zmianę charakteru, która miałaby się dokonać w powiedzmy kilka dni (niech nawet będą 3 miesiące), to jest to jakiś promil w porównaniu do tych pierwszych 20 lat życia. I to lat takich, w których człowiek najszybciej się uczy i czego się nauczy, to mu większość zostaje na całe życie.
Z jednej strony - to nie wina tej dziewczyny, że ją życie i okoliczności wrzuciły w taką rolę. Nie jest prawdą, że sobie ją wybrała - owszem, od pewnego wieku wybierała już świadomie, np. gdy miała więcej niż 15 lat, wtedy na pewno już wiedziała, co robi. Ale ten jej "świadomy wybór" i tak był ukształtowany nie przez nią.
Co z taką osobą zrobić. Powiedzieć "hej, twoje wychowanie było wypaczone, jesteś teraz bardzo zła, bo jesteś nierób i nieprzystosowana do samodzielnego życia, potrafisz być jedynie pijawką, weź to szybko zmień" - takie coś spowoduje, jak sądzę, szok. I nie będzie zmiany, tylko jeszcze większe zasklepienie się w swoim małym światku własnych przekonań. Skutek odwrotny do zamierzonego.
Skoro nie to, to co innego? Uhuhu, wiele cierpliwości. I raczej to musiałby być ktoś z zewnątrz, a nie rodzina. Do rodziny od wielu lat jest przyzwyczajona, że się zachowują tak, a nie inaczej, więc jakichś nagłych zmian zachowań z ich strony mogłaby nie odebrać właściwie (tzn. nie zrozumieć ich; reakcją byłoby pewnie "powariowali, czy co? ja tam zostaję taka, jaka jestem"). Jeżeli ktoś z zewnątrz trafi się - jako pewne wyzwanie, to może to da jej motywację do jakiejś zmiany w sobie. To wcale nie musi być książę/księżniczka z bajki dla osoby wychowanej na Piotrusia Pana (teraz już rozważam sprawę ogólnie, a nie na konkretnym przykładzie owej dziewczyny). Wystarczy jakaś ciekawa osoba, która wskaże, że jest coś więcej poza tym, do czego się przyzwyczaiła. I że wreszcie może sama po coś sięgnąć. Że potrafi, że może, i że może chcieć. Sama. Z własnej woli.
To, co najbardziej charakterystyczne w takich niesamodzielnych osobach, jak zauważyłem na własne oczy po paru znajomych osobach, to fakt, że czują się one w głębi niekochane, baaaardzo niepewne i samotne. I dlatego agresją/zgryźliwością reagują na wszystko. Nie ofiarujesz im pomocy - jesteś dupek, cham i samolub. Ofiarujesz im pomoc - jesteś dupek, cham i nic nie rozumiesz. Czemu? Bo nie umieją same tej pomocy przyjąć. Nigdy jej w końcu nie potrzebowały tak naprawdę, bo wszystko miały, więc dlaczego miałyby teraz nagle dostać umiejętności przyjmowania pomocy?
Długa droga do tego, żeby wyprowadzić taką osobę na prostą, z powrotem do pełni życia w społeczeństwie. Kluczem jest miłość, cierpliwość, i chyba stopniowanie wyzwań. Jak z małym dzieckiem ;)
Shironeko pisze:Moim problemem są relację z siostrą.
Fajnie by było, gdybyś jeszcze doprecyzowała pytanie. Bo w sumie to nie wiem, czy chodzi Ci bardziej o to, żeby siostra zmieniła swoje nastawienie i siebie rozwinęła, czy żeby zmieniła swoje nastawienie do Ciebie.
W sumie jedno z drugim jest powiązane.

Za długi post, wątek myślowy chwilowo mi uciekł, "domyślę" to co mi jeszcze w głowie chodzi i dopiszę później.

//po namyśle
Gremster już właściwie wszystko dobrze napisał.
Gremster pisze:Twoja siostra nie czuje się w ogóle winna zaistniałej sytuacji więc apelowanie do jej poczucia winy bądź sprawiedliwości jest totalnie pozbawione sensu. Jedynie drastyczna zmiana stosunkó może jej uzmysłowić że coś jest jednak nie tak.
Fakt, nie czuje się winna, bo wcale nie ma świadomości tego, co robi. I nic dziwnego. Nie jej wina. Ale jej życie. Można zacząć coś robić w kierunku tego, by pomóc jej, żeby go nie zmarnowała.
Jednakże drastycznej zmiany bym nie wprowadzał.
Gremster pisze:Wydaje mi się że teraz możesz to rozwiązać w ten sposób że przestań ją traktować jak 'księżniczkę' tylko zacznij robić tak jakbyś chciała aby wyglądały wasze relacje.
Popieram. Zachowuj się dojrzale, spokojnie, bądź opanowana. Swoich słów dotrzymuj, a jej nie wypominaj jej błędów, aczkolwiek zwracaj jej uwagę kiedy robi coś nie tak (wypominanie = mantyczenie i przypominanie parę razy o czymś, co już było; zwracanie uwagi = w danej chwili, na bieżąco, ocena "na szybko" dziejącej się sytuacji).
Swoją drogą, przypomniało mi się to, jak nauczyć kota, żeby nie siadał w jakimś miejscu. Np. u mnie na laptopie. Kiedy zobaczę, że kot siada w miejscu niepożądanym, podnoszę go, pokazuję mu palcem miejsce tak, żeby widział i skojarzył, o czym mówię, po czym daję mu lekkiego klapsa. Mam chyba inteligentne koty, bo wystarczy dwukrotnie przeprowadzić taką "tresurę", żeby wiedziały na czym nie wolno im siadać. Klapsa lekkiego, ale oczywiście muszą wiedzieć, o co chodzi dokładnie.
Taka metoda nie zadziałałaby, gdybym klapsa dał np. kwadrans po tym, jak widziałem zwierzę na laptopie. Pokazanie mu i ukaranie nie byłoby powiązane już z daną rzeczą. Coś jak u Pawłowa - bodziec-reakcja. U ludzi to też działa oczywiście, jakby nie patrzeć jesteśmy zwierzętami ;)
Tak więc jeszcze raz: zwrócić uwagę na bieżąco, w danej sytuacji, a potem wyrzucić sprawę z głowy i już nigdy do niej nie wracać; a dodatkowo jeszcze dobrze jest, zwracając tak uwagę, nie mówić czegoś w stylu "ty tak zawsze", bo to już bardziej podchodzi pod jakieś oskarżanie i wylewanie swoich żali, a nie pod uczenie.
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

#119 Post autor: Rilla » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 22:32

Cóż... Nie potrafię nic mądrzejszego napisać od tego, co już zostało napisane. W zupełności zgadzam się z Gremsterem, a co za tym idzie, to także z Bakłażanem.
To nie jest Twoja wina, Shironeko. To NIE jest TWOJA WINA. Domyślam się, że boli Cię ta sytuacja, bo chciałabyś mieć normalne stosunki z siostrą, ale jest inaczej. I to jest wybór Twojej siostry (może nawet niezbyt świadomy), a nie Twój.
Przestań robić z siebie ofiarę. Może coś zrozumie dzięki temu. Życzę Ci tego.
boogi pisze:To, co najbardziej charakterystyczne w takich niesamodzielnych osobach, jak zauważyłem na własne oczy po paru znajomych osobach, to fakt, że czują się one w głębi niekochane, baaaardzo niepewne i samotne.
Dodałabym jeszcze, że mają problem z poczuciem własnej wartości. Agresja? Nie koniecznie. Jeśli rodzice nie faworyzowali żadnego z rodzeństwa, a przynajmniej nie ich, a tylko byli nadopiekuńczy, to nie wpoili w nich poczucia wyższości. Ośmielam się stwierdzić nawet, że wpoili w dzieciach przeświadczenie, że są gorsze, beznadziejne, że nie są zdolne do niczego, że nic nie potrafią zrobić, że są zwykłymi idiotami, bo zawsze byli wyręczani i nie pozwalano im niczego dotknąć. Też smutne.
Nadopiekuńczość w każdej postaci robi z dziecka kalekę. Wiem, co piszę.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#120 Post autor: boogi » poniedziałek, 22 grudnia 2008, 22:52

Rilla pisze:Dodałabym jeszcze, że mają problem z poczuciem własnej wartości. (...) Ośmielam się stwierdzić nawet, że wpoili w dzieciach przeświadczenie, że są gorsze, beznadziejne, że nie są zdolne do niczego[/], że nic nie potrafią zrobić, że są zwykłymi idiotami, bo zawsze byli wyręczani i nie pozwalano im niczego dotknąć.
TO TO TO!
Napisałem tyle tekstu, a Rilla wszystko, co chciałem powiedzieć, tak celnie krótkim zdaniem ujęła! Właśnie to!

I z tego punktu można wyjść do dalszych rozważań, jak nauczyć jednak dorosłego człowieka takiej odpowiedzialności i świadomości własnej wartości :)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

ODPOWIEDZ