Siódemki a ich uczucia

Dyskusje na temat typu 7
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#31 Post autor: Absynt » piątek, 21 września 2007, 20:03

Dam Ci jedna rade, sheswan - nie rozkopuj tego do granic mozliwosci, nie drap strupa, nie grzeb w ranie. Zajmij sie czyms innym pozytywnym, przyjaciolmi, czymkolwiek. Zaglebianie sie w problem nie jest wcale wyjsciem.


6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

sheswan
Posty: 13
Rejestracja: środa, 19 września 2007, 23:39
Lokalizacja: Grudziądz

#32 Post autor: sheswan » sobota, 22 września 2007, 09:38

Green Eyes pisze:a lubisz od razu z nowo poznana osoba pozegnac sie buziakiem?
jak to sie mowi, pozwalasz zeby ludzie szybko zblizali sie do Ciebie i przekraczali twoją intymna granice?
ja nie. nie lubię. dotyk dla mnie bardzo wiele znaczy i chcę żeby się wiązał z bliskimi relacjami z drugim człowiekiem
4w5
they don't sing because they have an answer, they sing because they have a song

sheswan
Posty: 13
Rejestracja: środa, 19 września 2007, 23:39
Lokalizacja: Grudziądz

#33 Post autor: sheswan » sobota, 22 września 2007, 09:48

Absynt pisze:Dam Ci jedna rade, sheswan - nie rozkopuj tego do granic mozliwosci, nie drap strupa, nie grzeb w ranie. Zajmij sie czyms innym pozytywnym, przyjaciolmi, czymkolwiek. Zaglebianie sie w problem nie jest wcale wyjsciem.
xxx
Ostatnio zmieniony środa, 7 listopada 2007, 13:03 przez sheswan, łącznie zmieniany 1 raz.
4w5
they don't sing because they have an answer, they sing because they have a song

Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#34 Post autor: Absynt » sobota, 22 września 2007, 20:49

Ja sam nie wiem kim jestem. Czworka pomieszana z siodemka, badz odwrotnie. Nie wiem, nie wiem :P. Zyj zyciem takim jakie masz przed nosem, a nie w glowie. Powodzenia, rowniez odzdrawiam ozieble :).
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

Awatar użytkownika
Katiks
Posty: 582
Rejestracja: czwartek, 24 lipca 2008, 18:39
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Wszechświat!

#35 Post autor: Katiks » środa, 30 lipca 2008, 11:24

hols pisze:
ibidem pisze: Jak to jest u Was - boicie sie odslonic?
Czasami zastanawiam się czy w ogóle jest co odsłaniać. Potrafię być pusty emocjonalnie.
Cholera, skąd ja to znam. I jak bardzo nie lubię...

W każdym razie. Jedynie bliskim osobom potrafię mówić co czuję, tyle, że właśnie w taki sposób jak teraz - przez internet. Łatwiej. Wygodniej. Nie chcąc ich oszukiwać - mówię, bo oni mojego zachowania nie widzą, z czego przy mnie mogli by wyciągnąć jakieś wnioski. Poza tym, nienawidzę oszukiwać moich bliskich przyjaciół. Inny przypadek kiedy się odsłaniam? Alkohol. Nie zawsze, ale zdarza się, że po wypicu jakiejśtam ilości, mam cholerną ochotę na zwierzenia i wtedy nie ważne z kim rozmwiam, wazne żeby się dobrze rozmawiało. I mówię, mówię, ekscytuję się, opowiadam... tak bezproblemowo. I lubię to, bo prawie wcale nie zdarza się to normalnie. Wiem jeszcze, że dpbrze rozmawia mi się z osobami, których w ogóle nie znam - widzisz kogoś pierwszy raz i być może więcej nie zobaczysz, i takie rozmowy są straszliwie fascynujące.

Ale ogółem - tak, boję się. Nie lubię, nie chcę. Bo po co? Poradzę sobie samasama! Od zawsze tak sobie powtarzałam. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy miałam pewne problemy w domu, czekając w łóżku modliłam się tylko o to, żeby moje siostry spały. Żeby niczego nie słuchały. Bo JA dam sobie radę, ja to przeżyję i nie będę się nikomu żaliła. Tak więc, problemy zostawiam od zawsze dla siebie... to znaczy tłumię, zapominam, nie chcę rozwlekać. Tylko, że do dziś nie potrafię mówić, ani pisać, nawet myśleć o pewnych rzeczach.

Mam wrażenie, że powiem, a ktoś to inaczej zinterpretuje. Że nie pojmie tego, o czym mówię w odpowiedni sposób. Że wyśmieje, nie będzie słuchał, zapomni po prostu. W taki sposób zraziłam się do jednej z koleżanek - starałam się jej mówić wiele. Tyle, że dzień później, już nie pamiętała o czym była mowa, zmieniała fakty, po prostu śmiała się, a ja tylko kwiałam głową i stwierdziłam, że widocznie jakiekolwiek uzewnętrznianie się nie ma sensu. Niestety, potrzebuję uwagi, świadomości, że ktoś chce mnie słuchać i próbuje zrozumieć. Trudne.

Czyli generalnie, wszyscy wokoło myślą, że jest okej, że Kamila jest szczęśliwa, radosna i nigdy się nie smuci. Roztrzepana wszędobylska, bez problemów. Bo jak coś się dzieje, to po prostu milknę lub wręcz przeciwnie, jestem głupio radosna, a wewnętrznie to się kulę i jęczę, i czekam aż przejdzie. ;-)

O wiele łatwiej za to jest mi powiedzieć co mi się nie podoba. Mogę się kłócić, rzucać argumentami i wytykać.

Ach, przypomniało mi się, że powiedziałam przyjaciółce przy piwie (większa gadatliwość włączona :D), że strasznie za nią się stęskniłam. A ona, głupia, na jakichś urodzinach przy dużej ilości ludzi zaczęła o tym mówić, jak się wzruszyła, że powiedziałam jej coś takiego. Myślałam, że ją zabiiję, kazałam się zamknąć i stwierdziłam, że nigdy więcej niczego takiego nie powiem, haha. ;D
"„Jesteś kobietą o olbrzymiej intuicji i inteligencji. Twój cięty języczek doprowadza mnie do szczytu rozkoszy duchowej. A teraz, walnij tego idiotę tłuczkiem, ukryj zwłoki pod trybunami Hufflepuffu i ucieknijmy razem do twojej wieży”. "

Anulek
Posty: 4
Rejestracja: sobota, 2 sierpnia 2008, 15:22

#36 Post autor: Anulek » sobota, 2 sierpnia 2008, 16:01

Jak to jest u Was - boicie sie odslonic?
Nie, po prostu nie odsłaniam się, gdy nie czuje takiej potrzeby.
Jesli mam problem i potrzebuje z kims go obgadać, to to robie. Czas nie w otwarty sposób (poprzez teorertyzowanie bądź nazwiązanie w rozmowie niby do innej osoby). Jednak gdy ktos wykryje mój zabieg potrafię się przyznać, ze to o mnie chodzi.
Czujecie lek przed tym, ze ktos moze poznac Wasze intencje?
Nie. Jesli chcę aby do kogoś dotarło co myślę na dany temat, jak zamierzam to zrobić to po prostu mu o tym mówię. Nie odczuwam jednak potrzeby rozgłaszania wszystkim wszem i wobec, co zamierzam.
Swoją drogą zawuważyłam, ze dużo ludzi nigdy nie wiem czego się po mnie spodziewać, mimo iż dla mnie wydaje się to takie oczywiste.
Może to kwestia tego, że inni nie potrafią poprawnie rozszyfrować moich intencji, a nie że ja je ukrywam?
Nie chcecie, zeby Wasze uczucia byly znane dla innych i zakladacie maski?
Jesli jestem zadowolona z czegoś to nie ukrywam tego specjalnia, bo i po co? Z drugiej strony jednak nie potrafię pokazać tego, ze jest mi smutno, czy źle. Łatwiej mi o czymś nie myśleć, zająć się czymś i dalej się usmiechać, bo w końcu nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
To nie jest maska. Maska by była wtedy gdybym udawała kogos innego, a ja tak po prostu mam, że nie lubię smucić innym i wolę raczej pocieszać niż być pocieszaną.
7w8

Awatar użytkownika
Memory
Posty: 943
Rejestracja: środa, 23 lipca 2008, 13:49
Enneatyp: Lojalista

#37 Post autor: Memory » sobota, 2 sierpnia 2008, 17:19

Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy miałam pewne problemy w domu, czekając w łóżku modliłam się tylko o to, żeby moje siostry spały. Żeby niczego nie słuchały.
Postępowałam identycznie. Dzielę do tej pory pokój z babcią. Jeśli przeżywałam problem, to starałam się go skrzętnie ukryć. Płakać po cichu, na wszelki wypadek z mp3 w uszach, żeby zabić świadomość, że może cokolwiek słyszeć. Inaczej czułam się upokorzona, bo nie lubię odsłaniać swojej delikatnej strony. Od małego uczyłam się być 'twarda' i za taką osobę chciałam być postrzegana.

Otwierałam się jedynie przed bliskimi przyjaciółmi, byłam skłonna powiedzieć im naprawdę wiele, o co niektórzy by mnie nawet nie podejrzewali. Wyliczyłabym ich na palcach jednej ręki. Niestety, nasze drogi się rozeszły trochę. Oni nadal uważają mnie za przyjaciółkę, jednak ja przestałam pałać adekwatnym przywiązaniem, nie potrafię im wyjawić podobnych rzeczy, co dawniej. Trochę robiło mi się przykro, kiedy odsunęliśmy się od siebie, ale szybko się pozbierałam. Czas w końcu iść do przodu.
Otacza mnie mnóstwo osób, przed którymi bez problemu mogłabym się otworzyć i ujawnić wrażliwszą część mojej osobowości. Jednak odczuwam przed tym opór, wręcz wstręt, więc sprawia mi to ogromną trudność.

Jeśli coś mnie dręczy, wyglądam raczej na zamuloną, niż zmartwioną. Bo potrafię przyjąć płachtę obojętności, chociaż w środku walczę z przytłaczającymi emocjami. Później samo powoli ginie, czasem wróci, jak bumerang, ale nauczyłam się walczyć z huśtawkami nastrojów.
a ja tak po prostu mam, że nie lubię smucić innym i wolę raczej pocieszać niż być pocieszaną.
Otóż to.
6w7 sp/sx, EIE

Awatar użytkownika
vhax
Posty: 488
Rejestracja: czwartek, 15 stycznia 2009, 00:38
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Szczecin

Re: Siódemki a ich uczucia

#38 Post autor: vhax » niedziela, 15 lutego 2009, 20:32

ibidem pisze:Jak to jest u Was - boicie sie odsłonić?
tak, poza tym ja tego najzwyczajniej w świecie nie lubię. nie lubię pokazywać co czuję, szczególnie już tych negatywnych emocji bo ludzie wtedy zaczynają się nad Tobą rozpływać... a tego nie znoszę. szczególnie jak mnie nie znają na tyle dobrze, żeby cokolwiek o mnie wiedzieć. Takie gadanie mało znaczy więc po co w ogóle je wywoływać... poza tym jak juz zaczynaja sie nade mną w ten sposob znęcać to ja zaczynam sie automatycznie bronić. przecież to nic takiego strasznego, raz na wozie raz pod wozem, a ze ja pod wozemm... no cóż, jakoś to będzie... i w ten to sposób znowu wychodzi na to ze jestem zadowolona z życia, niezłomna i zawsze sobie radze niezależnie od sytuacji. Lubie być w tej pozycji. Lubie ten wizerunek. Nie lubię mówić o sobie a co dopiero o swoich uczuciach. Sama sobie radzę... no teraz już prawie sama.
ibidem pisze:Czujecie lek przed tym, ze ktos moze poznac Wasze intencje?
nie, bo jak nie chcę żeby je poznał to ma na to marne szanse... a jak już je poznał.. widocznie chciał mnie poznać i zrozumieć. takich ludzi nazywam swoimi przyjaciółmi, choć właściwie liczba mnoga w tej sytuacji jest zbędna
ibidem pisze:Nie chcecie, zeby Wasze uczucia byly znane dla innych i zakladacie maski?
nie, nie zakładam maski. jestem sobą... tylko, że pokazuję tylko pozytywne emocje. nie udaje kogoś innego, przynajmniej tak mi się wydaje.
7w8

Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że Ci się to przytrafiło (Gabriel García Márquez)

Awatar użytkownika
monis
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 26 grudnia 2008, 00:36
Lokalizacja: stąd ;)

#39 Post autor: monis » wtorek, 17 lutego 2009, 23:56

Z drugiej strony jednak nie potrafię pokazać tego, ze jest mi smutno, czy źle. Łatwiej mi o czymś nie myśleć, zająć się czymś i dalej się usmiechać, bo w końcu nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
właśnie o to chodzi ;)

najgorsze jest to, że ja czasem pozuję na jeszcze gorszą, jeszcze zimniejszą i bardziej obojętną niż jestem... np zaczynam jakiś związek i tak panicznie boję się zostać oszukana ( i tu nie chodzi nawet o uczucia tylko o samą świadomość, że byłam taka naiwna i że ktoś sobie zrobił ze mnie żarty) że udaje w ogóle nie zaangażowaną ( w stylu - jak mnie zostawisz to nic mi nie będzie, stracisz tylko ty)... błędne koło ;/
Obrazek

mi się nie wydaje, że jestem nie wiadomo kim. ja JESTEM nie wiadomo kim ;)

'Żyj tak, aby Twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz'

Awatar użytkownika
loco en el coco
Posty: 38
Rejestracja: wtorek, 17 czerwca 2008, 13:39

#40 Post autor: loco en el coco » wtorek, 3 marca 2009, 12:22

A ja czuję dużo i mocno, jestem wulkanem emocji i muszę o nich mówić, bo inaczej sobie z nimi nie radzę. Czasami irytuje mnie we mnie to, że za bardzo się wywnętrzam, co mi się niestety zdarza pod wpływem alkoholu.

Na ogół jednak zwierzam się zaufanym osobom, które dobrze wiedzą, że muszę po prostu wylać z siebie emocje - i od razu jest lepiej - nie oczekuję porad. Osobom dalszym mogę co najwyżej powiedzieć w dwóch słowach, że mam "nienajlepszy nastrój" albo "kiepski okres", bez wnikania w szczegóły i zmieniam temat na cos pozytywnego, na działanie. Nie lubię smucić, mam poczucie, że nie mam prawa obciążać innych swoimi bolączkami, czuję się też wtedy nudna i marudna. Dotyczy to tych spraw, które bolą, a na ogół najbardziej bolesne są kwestie uczuciowe, damsko-męskie.
Jestem ufna i wierzę w ludzi, dlatego otwieram się, ryzykując zranienie. Co się niestety zdarza. Ale rzadko.

Wychodzę z założenia, że relacje z ludźmi warto szczerze przeżywać i lubię dużo czuć, lubię emocje. Najbardziej pozytywne oczywiście, a jako siódemka głównie takie odczuwam.
Ale jak boli, to przeżywam piekło, od którego nie umiem uciec, bo jest we mnie.
7w8

Awatar użytkownika
Orest_Reinn
Posty: 1606
Rejestracja: czwartek, 25 października 2007, 19:26
Enneatyp: Mediator

#41 Post autor: Orest_Reinn » środa, 4 marca 2009, 15:12

Emocje - tak. Uczucia - nie.

Gdy jestem w gronie przyjaciół, z bliską osobą, tłumie obcych, ale przyjaznych, ludzi, potrafię odczuwać emocje. Oczywiście nie dotyczy to każdego towarzystwa i kazdej sytuacji, bo często bywa tak że ciężko jest mi słowem się odezwać. Ale w sprzyjającej atmosferze, siódemkowe emocje są burzliwe. Radość, ekscytacja, entuzjazm, cała gama pozytywnych emocji to naturalny stan. Oraz poczucie jedności z daną grupą. To wszystko razem wydzielane jest samoistnie.
Określenie uczuć wymaga już odpowiedzi na pytania "kim dla mnie jest osoba X", "co czuję do osoby Y", "czy lubię osobę Z". Wymagają głębszego wejrzenia w siebie.

Zdaje mi się, że te rzekomo tłumione przez 7 emocje, to tak naprawdę uczucia. Przecież strach jest emocjonalny. Podczas walki o własną niezależność, 7 potrafi być nadmiernie emocjonalna.
Gdy ktoś mi zadaje wyżej wspomniane pytania, czuję się niepewnie. Jakby ten ktoś chciał mnie przez wymuszenie konkretnych deklaracji zniewolić. Gdy powiem "tak, jesteś dla mnie tym i tym", nie ma już odwrotu. Została mi przyporządkowana pewna rola, co ogranicza moją wolność. Już nie mogę być kim chcę, tylko muszę odgrywać tę właśnie rolę, którą mi przydzielono.
Tego nie chcę. Tego unikam. Uczucia są ZŁE!

Awatar użytkownika
vhax
Posty: 488
Rejestracja: czwartek, 15 stycznia 2009, 00:38
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Szczecin

#42 Post autor: vhax » środa, 4 marca 2009, 20:30

Uczucia nie są złe... ostatnio nauczyła mnie tego pewna 4 :) Ja po prostu boję się uch okazywać. Boje się efektu jaki wywołają, współczucia, smutku... bo mówię oczywiście o tych negatywnych emocjach. Tych nie pokazuję, nie pokażę, nikomu poza osobą której naprawdę ufam.

Ja generalnie nie mam problemu żeby się odezwać, nie stanowi mi, czy osoby wokoło są znane mi czy nie... lubię pokazywać pozytywne emocje. Autentycznie lub na takie stylizowane, bo mam wrażenie, że niektórym przywołuje to uśmiech na twarz i jakiegoś rodzaju nadzieję i poprawę samopoczucia. A ja lubię uśmiechniętych ludzi.

Tylko jedna deklaracja sprawia mi ogromna trudność: przyjaciel. To słowo, ten tytuł chyba jest dla mnie strasznie trudny. Dopiero niedawno poznałam prawdziwy sens przyjaźni, ale nie czuję w żaden sposób, że mnie to ogranicza. Wręcz przeciwna. teraz czuję się w pewnym sensie wolna. Wreszcie ktoś mnie rozumie bez względu na to co głupiego wymyśle, nie muszę się przed moja przyjaciółką wstydzić, nie muszę się bać co pomyśli, bo wiem, że jak będzie trzeba sprowadzi mnie do parteru. I słusznie :P
7w8

Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że Ci się to przytrafiło (Gabriel García Márquez)

Awatar użytkownika
Amber
Posty: 375
Rejestracja: wtorek, 11 listopada 2008, 20:29
Enneatyp: Entuzjasta

#43 Post autor: Amber » wtorek, 10 marca 2009, 19:28

Właśnie odkryłam, że (na swój sposób) lubię czuć złość. Ale nie wprost ;)
Na najniższym poziomie po prostu coś (lub raczej - ktoś) mnie irytuje, skutek i przyczyna, uczucie typowo negatywne, sytuacja mi się nie podoba i chcę ją zmienić.
A rozważając to w oderwaniu od konkretnej sytuacji - złość ta sprawia mi przyjemność, wpasowując się w lukę emocjonalną, kiedy wszystko jest spokojne, poukładane i wolne od silnych doznań. Uczucie bardzo podobne do ekscytacji.

Tak, możecie pisać że jestem chora.
Albo odnaleźć w tym umiejętność dostrzegania pozytywnych aspektów każdej sytuacji ;P
Obrazek

Nie wyrywam ósemek.

Awatar użytkownika
honeybunny09
Posty: 9
Rejestracja: czwartek, 17 grudnia 2009, 23:08

Re: Siódemki a ich uczucia

#44 Post autor: honeybunny09 » czwartek, 17 grudnia 2009, 23:22

ja zakladam maski, choc w srodku jest mi zle to odsuwam te uczucia i problemy gleboko w swiadomosci i jestem hiperoptymistyczna, czasami pekam, pogadam z kims powaznie przemysle wszystko i 10 sekund pozniej znow jestem najszczesiwsza osoba pod sloncem, i tez boje sie odkryc uczucia przed 2 osoba bardzo sie boje odrzucenia, to by zaburzylo wizje mojego idealnego swiata, w ktorym kazdy marzy zeby ze mna byc:PP
Ogolem siedem, cechy 7, 7w6 i 7w8 xD

Awatar użytkownika
Pandora
Posty: 54
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 20:04
Lokalizacja: Zewsząd

Re:

#45 Post autor: Pandora » piątek, 18 grudnia 2009, 15:40

Amber pisze:Właśnie odkryłam, że (na swój sposób) lubię czuć złość. Ale nie wprost ;)
Na najniższym poziomie po prostu coś (lub raczej - ktoś) mnie irytuje, skutek i przyczyna, uczucie typowo negatywne, sytuacja mi się nie podoba i chcę ją zmienić.
A rozważając to w oderwaniu od konkretnej sytuacji - złość ta sprawia mi przyjemność, wpasowując się w lukę emocjonalną, kiedy wszystko jest spokojne, poukładane i wolne od silnych doznań. Uczucie bardzo podobne do ekscytacji.

Tak, możecie pisać że jestem chora.
Albo odnaleźć w tym umiejętność dostrzegania pozytywnych aspektów każdej sytuacji ;P
o to to to to! dokładnie. myślałam, że jestem jakaś wypaczona, ale może jednak nie? :wink: zawsze narzekam na ludzi, którzy mnie wkurwiają i krzyczę dookoła, jak to już mam dosyć tego i tego, bo mnie kosmicznie denerwuje. ale paradoksalnie lubię ten stan, bo stan permanentnego podkurwienia daje jakiś rodzaj adrenaliny i popycha do działania. to jest energia, wynikająca z chęci zmiany stanu rzeczy i nawet o tym czytałam w jakichś psychologicznych lekturach. nie lubię jak jest spokojnie, bo się nudzę. gorzej, jeśli zdenerwowanie zostaje doprowadzone do momentu naprawdę szczytowego i zamienia się w zmęczenie.

chcę przeżywać całą gamę emocji, doświadczać pełni życia. oczywiście chcę pozytywnych uczuć, ale kiedy zdarzają się gorsze, przyjmuję je na tors i lecę dalej. swojego czasu, a było to jakieś 2 lata temu byłam niezadowolona ze swojego stanu emocjonalnego, ponieważ nie potrafiłam odczuć niczego naprawdę. nawet jeśli się smuciłam, to było to sztuczne, w tym smutku zawarta była świadomość, że za chwilę np. przyjdę do ciepłego domu i zjem coś dobrego i hahahihi będzie fajnie. nie przeszkadzało mi to bardzo bardzo, ale tak naprawdę bałam się tego, może tego, że w relacjach z ludźmi nigdy nie odniosę znacznych sukcesów, bo nie będę rozumiała ich cierpienia. obecnie jestem na etapie, na którym nauczyłam się czuć i uczucia definitywnie NIE są fajne :? no ale jestem bardziej człowiekiem. tylko zaczęły się huśtawki. potrafię w jednej chwili wyć z rozpaczy i bezsilności, a dosłownie 3 minuty później zaśmiewać się na cały głos i widzieć świat w cudownie pozytywnych barwach. poza tym moje niezdecydowanie doprowadza mnie do obłędu. oficjalnie uznałam się ostatnio za emocjonalne fiasko.

no ale i tak życie jest piękne :wink:

nie ukrywam emocji, po co? nie widzę w tym sensu. jak mam coś do powiedzenia nt. mojego stanu, to mówię. oczywiście nie jakimś pobieżnym znajomym albo ludziom na ulicy :lol: nie przywiązuję szczególnej wagi do tego, czy pomyślą sobie 'ojej, ta to jest w rozsypce', czy nie. w sumie zdarzało mi się czasem pęknąć i płakać publicznie, ale nie obscenicznie, zaraz się zbierałam. ale to w ciężkim okresie. przyjaciółka mnie zawsze zbiera, jak się zbytnio rozemocjonuję. oczywiście codziennie przychodzę do niej z nową iluminacją, że tak, znalazłam już sposób na to i na to, rozumiem, i tutaj jakaś gadka, że jestem napoleonem, lutrem, albo kimś tam, plany, opowieści i inne pierdoły. lubię to :D
Wyrzuciłam ze swojego słownika słowo 'problem' i zastąpiłam je słowem 'wyzwanie'.

7w8, ENFP

ODPOWIEDZ