Historia mojego przegrywu.

Dyskusje na temat typu 6
Wiadomość
Autor
Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Historia mojego przegrywu.

#1 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 13:28

Na wstępie napiszę co to wszystko na ma celu.
Od zawsze mam problemy ze znajdowaniem przyjaciół czy choćby znajomych i chciałbym to jakoś zmienić, ulepszyć siebie albo po prostu się poddać, jeśli to nie ma sensu. Ten wątek to będzie opis moich problemów, może niezbyt długi, bo pisanie długich tekstów sprawia mi problemy, ale na pewno dający obraz sytuacji. Zadam pytania i mam nadzieję, że uzyskam odpowiedzi i może pomoc albo chociaż krytykę mojej osoby.
Gdy byłem bardzo mały często zmieniałem miejsce zamieszkania (ostatnia przeprowadzka w wieku lat 11, teraz mam 18). Na "samodzielne" wychodzenie z domu (prawie zawsze miałem ze sobą młodszego brata) mogłem sobie pozwolić dopiero, gdy poszedłem do pierwszej klasy podstawówki, więc nikogo z mojego osiedla nie znałem. Najpierw poznałem dwóch chłopaków, z którymi chodziłem do klasy, byli dość fałszywi jak na to patrzę z perspektywy czasu, a może byli po prostu dziećmi. Później okazało się, że mieszkam niedaleko kolegi z zerówki i tak stworzyliśmy swego rodzaju paczkę. W wakacje wychodziłem z domu o 11, wracałem na obiad o 15 i szedłem z powrotem spędzać czas z kolegami aż do 21 albo 22. W czasie szkoły na dworze spędzałem jakieś 2-3 godziny dziennie. Komputer jeszcze wtedy nie był dla mnie tak bardzo ważnym narzędziem. W tych samych latach w szkole nie byłem zbytnio lubiany. Zaczęło się chyba od tego, że naskarżyłem na chłopaków, że "chcieli zobaczyć siłą mojego siusiaka", bo tak w sumie było (dzieci to przerażające stworzenia swoją drogą). Zawsze chciałem być najlepszy w szkole, a nawet się taki czułem, zwłaszcza dzięki komplementom i motywacji rodziców, którzy zawsze mnie chwalili i mówili, że jestem i zawsze będę najlepszy. Często w szkole zdarzały się "sprzeczki" ze mną w roli głównej, sprzeczki w takim sensie, że kończyło się moim nieopanowanym atakiem, a na kogoś z otoczenia kto mnie po prostu zdenerwował. Panowanie nad agresją było mi w tych czasach obce, a największy ból sprawiały mi ataki i "zdrady" fałszywych kolegów, do których i tak wracałem po wszystkim. Wracając do osiedlowych znajomych, to też nie byłem przez większość lubiany, miałem nawet swego rodzaju wrogów, najczęściej starszych o rok lub dwa, którzy po prostu mnie nie lubili i namawiali innych, ze nie powinni mnie lubić, a że byli bardziej popularni i bardziej lubiani to mieli przewagę (to były niegrzeczne, przeklinające dzieci, co wtedy było dla mnie jednym z większych zeł na świecie, być może nawet na nich skarżyłem, ale nie jestem sobie tego w stanie przypomnieć).
W wakacje po czwartej klasie przeprowadziłem się do innego miasta i od klasy piątej chodziłem już do innej szkoły, w trochę mniejszym mieście (inni ludzie, wydawali mi się dużo głupsi ode mnie, nie wiem czy to dlatego, że byłem taki inteligentny, czy oni byli tacy głupi albo mieli tak małą wiedzę wyciągniętą z domu). Na początku wszyscy byli dość dobrze nastawieni do mnie. Byłem przerażony nową szkołą i robiłem dziwne rzeczy za co w końcu nietolerancyjni ludzie bez poczucia humoru (bo ze wsi) mnie w pewien sposób znienawidzili, głównie dziewczyny. To był też czas kiedy zaprzestałem wychodzenie z domu, po prostu nie miałem z kim. Uczepiłem się jednego chłopaka, który mówił wszystkim, że się do niego przyczepiłem i wszędzie za nim łażę. Było to dość bolesne i poniżające, ale i tak czułem się odrzucony, nigdy przecież nie byłem lubiany. W tamtej szkole byłem uważany, za wspaniałego matematyka, jeździłem na konkursy, w szóstej klasie nawet jeden wygrałem, ludzie wtedy mi mówili, że jestem dobry, ale ja mówiłem, że nie, lecz to nie była już skromność, a brak wiary w siebie poprzedzony doświadczeniem (dla dzieci oceny nie miały znaczenia, jak ktoś miał dobre to się nawet z niego śmiali, dlatego jakoś nigdzie nie znalazłem sympatii większej grupy osób). Nie byłem lubiany też przez to, że byłem w pewnym stopniu kapusiem, mówiąc kto ma w klasie ściągi (po prostu całe życie rodzice i nauczyciele uczyli mnie co jest dobre i co złe, a ja tego ślepo przestrzegałem).
Nadeszło gimnazjum (ten sam budynek, ci sami nauczyciele, ci sami uczniowie, ale przemieszanie klas), razem z tym chłopakiem, za którym chodziłem w gimnazjum poznaliśmy dwóch chłopaków, z którymi gdzieś w połowie 1 klasy stworzyliśmy swego rodzaju paczkę. Gdy już miałem jakichś powiedzmy kolegów, wszystko nabrało innego sensu, zacząłem się lepiej czuć w szkole, mimo nadal większej niepewności (swoją drogą moje oceny zaczęły stopniowo spadać od 4 klasy ze średniej 4.40 zrobiło się w 3 gimnazjum 3.83, ale nadal byłem uważany za dobrego ucznia i matematyka, zwłaszcza, że większość klasy to po prostu były tępaki). W gimnazjum zaczynałem być już nie nieśmiałym skromnych chłopakiem zamkniętym w sobie, a nietolerancyjnym chamem, który wszystkich się czepia. Wracając do podstawówki, zerówki, a może nawet wcześniej, zawsze interesowałem się dziewczynami. I podobało mi się ich wiele po drodze, ale nie widziałem w nich jakoś kogoś z kim można normalnie porozmawiać, więc były to bardziej zaczepki (przełożone strachem i nieśmiałością), które przeradzały się w nienawiść z ich strony, może nawet myślały, ze ich nie lubię. W gimnazjum jako że nadal wstydliwy i bojący się kobiet zamiast do nich zagadywać pisałem, na facebooku i też w dziwny, podejrzany sposób, jedna się mnie nawet bała i to się skończyło u pedagoga szkolnego. Zresztą miały o mnie zdanie, że jestem kimś kto się nabija z dziewczyn albo zmienia jak rękawiczki (z czego nigdy żadnej nie miałem, nie licząc Moniki z grupy w zerówce, która zerwała ze mną dla innego było mu na imię Robert po 3 dniach). Z jednej strony w 3 klasie gimnazjum czułem się dobrze, a pod koniec nawet miałem jakieś ambicje i do liceum wybrałem się do trochę większego miasta z myślą, że jestem dobry, a z drugiej miałem dość zszarganą reputację, więc ucieczka gdzie indziej była dobrym wyborem.
W wakacje po 3 gimnazjum kolega zaprosił mnie na grilla i odbyło się to kilka razy w naszej 4 (później 3) osobowej grupie, jedna impreza była nawet u mnie, ale jestem fatalnym gospodarzem bez doświadczenia, więc od tego czasu występuję tylko w roli gościa. Od czasów tych wyjść z domu chyba to było 4 razy w dwa miesiące zacząłem się czuć lubiany i poczułem się przynależny do jakiejś grupy co mocno podnosiło mi samopoczucie.
Początki liceum były z jednej strony trudem ponieważ nikogo nie znałem (miałem tylko informacje, że w klasie jest kolega mojego kuzyna), a z drugiej czułem się nawet w pewien sposób lubiany, przez to, że nie było nielubiany. Ale jak to już na mnie przystało zdążyłem wszystko zepsuć w jakiś miesiąc lub dwa, pisząc głupoty na klasowej grupie na facebooku, pisząc do jednej dziewczyny z klasy po czym, nagadując na nią wymyślone rzeczy i dostając po prostu słabe oceny. Byłem uważany przez wiele osób za idiotę niewartego rozmowy. Poznałem też wtedy moich dzisiejszych kolegów, najlepszych pod względem ocen w klasie osób, także najbardziej znanych z pomagania w samorządzie i różnych zajęć po za szkolnych.
Nadeszła klasa druga, i tak powstały już małe grupki, widać, że klasa jest podzielona na małe grupki, z których jedne nie lubią innych. Tak ja będąc już bardziej lubiany, uważny w tej chwili za traktującego innych jak śmieci, chama, który nabija się z dziewczyn, jest narcyzem i w dodatku jest tępakiem, bo dostaje słabe oceny (to taki zlepek opinii ludzi z mojego otoczenia). Pewnego razu zapytałem dziewczynę, z którą znam się z dwóch może trzech rozmów: "Czy jestem przerażający?", a ona odpowiedziała: "Nie wiem, nie znam Cię dobrze. Właściwie prawie w ogóle Cię nie znam. Nie robisz wrażenia przerażającej osoby, bardziej zamkniętej w sobie i tajemniczej, ale tak jak mowie, znam Cie tylko z widzenia i kilku rozmów.", czyli jednak z zewnątrz jestem nadal tym samym człowiek co lata temu. Teraz co do opinii najbardziej chyba dla mnie znaczącej, czyli moich znajomych, kolegów to wiem, że jestem inteligentny, zabawny i pomysłowy.
W domu jestem innym człowiekiem niż w szkole, ale próbuję złapać tę równowagę, żeby wiedzieć kim jestem. W szkole nadal nie czuję przynależności, ponieważ trzymam z różnymi ludźmi naraz, a oni mają swoich kolegów, czuję się jak piątek koło u wozu. Pod koniec gimnazjum zacząłem dzielić ludzi według poziomu inteligencji, oceniam ich po jednej rozmowie, a nawet po twarzy, wiem, że ktoś jest tępy jak plastikowy nóż albo inteligentny jak ja lub bardziej. Przez wiele lat moja uwaga skupiała się na tym, żeby znaleźć kobietę zwłaszcza dlatego, że w liceum straciłem całą motywację do nauki, przestałem robić zadania domowe czy choćby słuchać na lekcjach, dlatego moja średnia to 2 z kawałkiem i już się przestałem tym przejmować, żyję nadzieją, że dziewczyna da radę mi pomóc, jeśli żaden bóg nie może, bo w żadnego nie wierzę. Jak na razie udało mi się umówić tylko z dość głupimi albo średnio-inteligentnymi kobietami (z których każda słuchała metalu albo rocka, co dziwne, bo ja jestem dubstepem/rapsem, i tak, tak też klasyfikuję ludzi i potrafię ich ocenić po twarzy i ubraniach, czy choćby sposobie wymawiania, chodzenia, układania zdań jakiej muzyki słuchają). Niedawno "odkryłem" enneagram i mam wrażenie, że jego sprawdzalność dla mnie jako 6w7 jest doskonała, choć może tego nie widać z zewnątrz. Otworzyło mi to drogę do kolejnych ocen ludzi i manipulacji nimi. Wracając do kobiet, znam tylko jedną, która zdaje mi się być bardziej inteligentna ode mnie, (bo teraz wiem już czego poszukuję, chcę takiej, która da radę mnie zrozumieć, takiej, która jest równie inteligentna co ja), ale ona mnie odrzuciła za co ją bardzo szanuje, bo wie czego chce (z czego jest typem 5w4 według enneagramu).
I tak teraz czego bym chciał, czego mi brakuje i co jest moim problemem.
Wszędzie, gdzie czytam o sobie jako 6w7 powinienem ze swoimi cechami być wspaniałym człowiekiem, otoczonym przez tłumi ludzi i mieć małą grupkę przyjaciół, która powinna zawsze mnie wspierać i być przy mnie. Ale ja nie mam tego wszystkiego. Wstawiam zdjęcie na facebooka i rekord lajków to 16, bo wstawiłem zdjęcie z kotem. Przyjaciół za bardzo nie mam i to bardziej w tym kontekście, że ludzie, których znam mają kolegów ważniejszych ode mnie (oprócz tego znajomego z gimnazjum, z którym w ciąż piszę i spotykam się na grillach, ale to może 5 razy w roku, zajmujemy się oboje programowaniem, więc on bardziej doświadczony pomaga mi i wprowadza na lepszą drogę rozwiązywania problemów informatycznych). Zakładam ciągle konta na instagramie, nie wstawiając tam swojej twarzy, bo jestem cholernie brzydki, a robiąc z tego bardziej luźno tematyczne przesłania albo dziwne i niecodziennie zdjęcia, które wiążę, że sobą mimo, ze nie mają nic wspólnego. Albo zakładam blogi, na których staram się coś pisać, strony na facebooku, fikcyjne postacie, 9gagi, 9chaty, twittery i inne. Ale to wszystko kończy się na tym, ze zaprzestaję, bo nie mam motywacji, nie mam jakichś, czytelników, widzów obserwatorów. Wszystko to motywuję chęcią zdobycia popularności. Wiem, że to puste i brzmi jakby to pisała umalowana jak obraz w galerii sztuki nowoczesnej blondyna, która zaprzestała naukę by taplać się w pieniądzach, pracując jako gwiazda porno, ale ja tego chcę nie wiem czemu. Może dlatego, że ludzi popularnych zawsze uważałem, za potężniejszych, bardziej wpływowych. Może dlatego, że nigdy nie byłem lubiany i chcę wiedzieć jak to jest. Tego wszystkiego chciałbym się dowiedzieć albo po prostu stać, się lubianym albo popularnym (youtuberem/let's playerem też już próbowałem być).
Chciałbym wiedzieć po prostu jak żyć, żeby mieć do życia motywację, żeby być szczęśliwym, żebym nie marnował czasu patrząc w wyłączony komputer, bo nie chce mi się uczyć. Chcę przestać być leniwy (za takiego uważają mnie nauczyciele) i chcę być lubiany albo chociaż mieć grupkę małych przydupasów, którzy poświęcą mi czas, kiedy będę potrzebował (albo kobietę, która mnie zrozumie).

Nie chce mi się tego czytać, ale wiem, że mogłem napisać coś przez przypadek 6 razy z rzędu albo zdania mogą brzmieć nielogicznie, ale mam nadzieję, że zrozumiecie i przynajmniej ktoś odpowie i nie zostanę potraktowany jak powietrze.
Pewnie też pominąłem połowę ważnych rzeczy, ale pytajcie to dopowiem.



Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Historia mojego przegrywu.

#2 Post autor: Osteoporoza » czwartek, 23 kwietnia 2015, 14:25

Dla rodziców byłeś przykładnym chłopcem (a przynajmniej w domu), wpoili Ci sztywne zasady tego co jest słuszne, a co nie. Masz swoją dumę i niektóre okoliczności były dla Ciebie upokarzające.

Pierwsza połowa tekstu przekonała mnie, że możesz być Perfekcjonistą, wybuchowym człowiekiem połączonym w 7 (btw widzę, że lubisz słowo: reputacja)
Dajesz sobie 6: pytanie brzmi, czy dostawałeś kiedyś od rodziców sprzeczne sygnały, czy często czułeś, że jesteś traktowany niesłusznie (tj. niezgodnie z jakimiś normami które sami wymyślili, lub bez większego zamysłu dla takich norm)?

Wstępnie dopuszczam też, że jesteś 3 lub 9. Najbardziej pomocne by było gdybyś skupił się w opisach nad swoim dzieciństwem w domu. To pomaga nie tylko określić enneatyp, ale prowadzi do rozwiązania większości psychologicznych problemów ludzi.

Co do tego, jak Ci pomóc byś był lubiany i takie tam, to Ci nie powiem, bo ani się nie znam na tym, ani w sumie mi nie zależy.
W każdym razie inni powiedzą Ci, że uzależniasz swoje szczęście zbytnio od innych osób, i że to nie ludzie ze wsi mogli nie mieć poczucia humoru, tylko Ty jesteś obcesowy i zbyt łatwo oceniasz innych.
6w5

Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Re: Historia mojego przegrywu.

#3 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 14:47

Osteoporoza pisze:Dla rodziców byłeś przykładnym chłopcem (a przynajmniej w domu), wpoili Ci sztywne zasady tego co jest słuszne, a co nie. Masz swoją dumę i niektóre okoliczności były dla Ciebie upokarzające.

Pierwsza połowa tekstu przekonała mnie, że możesz być Perfekcjonistą, wybuchowym człowiekiem połączonym w 7 (btw widzę, że lubisz słowo: reputacja)
Dajesz sobie 6: pytanie brzmi, czy dostawałeś kiedyś od rodziców sprzeczne sygnały, czy często czułeś, że jesteś traktowany niesłusznie (tj. niezgodnie z jakimiś normami które sami wymyślili, lub bez większego zamysłu dla takich norm)?
Mam wrażenie, że kiedyś byłem perfekcjonistą w pełnym tego słowa znaczenie, ale czy byłem takim typem enneagramu nie wiem. Przywiązywałem dużą wagę do tego, żeby wszystko było idealne, poprawiałem wszystko w kółko nawet, jeśli to nie miało na nic wpływu. Tyle, że wtedy byłem człowiekiem, któremu się coś chciało, dziś pogrążam się we własnym lenistwie.
EDIT Rodzice nigdy nie traktują zasad dokładnie. Zabranie telefonu na 3 miesiące kończy się po miesiącu, a zakaz gry na komputerze w dni szkolne jest tylko pustymi słowami. Rodzice mówią co innego innym, a co innego robię w domu. Są w pewien sposób fałszywi. Zawsze mówili, że nie wolno kłamać, a sami kłamali. Mama zawsze mówiła, że jestem ładny i ładnie rysuje, a wiedziałem, ze prawda jest inna.
Osteoporoza pisze:Wstępnie dopuszczam też, że jesteś 3 lub 9. Najbardziej pomocne by było gdybyś skupił się w opisach nad swoim dzieciństwem w domu. To pomaga nie tylko określić enneatyp, ale prowadzi do rozwiązania większości psychologicznych problemów ludzi.
Też uznałbym się za 3 lub 9 (a był czas, że uważałem się za 5), ale to by nie tłumaczyło mojego wszechobecnego strachu, który mi towarzyszył. Chociaż mój strach przestaje mieć znaczenie, jeśli jestem już w środowisku, w którym znam reakcje ludzi na moje zachowania. Czasami pytam ludzi w prost czego oczekują tyle, że dla ludzie jest to pytanie dziwne albo co najmniej niecodziennie, dlatego albo uważają, że się z nich śmieje albo że jestem psycholem, a dla mnie to akurat ważna informacja.
EDIT Trójka potrafi manipulować ludźmi, a ja nie.
Osteoporoza pisze:Co do tego, jak Ci pomóc byś był lubiany i takie tam, to Ci nie powiem, bo ani się nie znam na tym, ani w sumie mi nie zależy.
W każdym razie inni powiedzą Ci, że uzależniasz swoje szczęście zbytnio od innych osób, i że to nie ludzie ze wsi mogli nie mieć poczucia humoru, tylko Ty jesteś obcesowy i zbyt łatwo oceniasz innych.
Jestem człowiekiem bez zainteresowań, a raczej nie widzę sensu w zainteresowaniach, jeśli nie mam z kim się dzielić moimi osiągnięciami albo z kimś coś robić. Nie potrafię robić niczego w samotności. Stąd uzależnienie od innych.
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 kwietnia 2015, 14:54 przez Konowy, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Irranea
Moderator
Moderator
Posty: 1179
Rejestracja: poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 23:50
Lokalizacja: w barku

Re: Historia mojego przegrywu.

#4 Post autor: Irranea » czwartek, 23 kwietnia 2015, 14:54

Konowy pisze: byli dość fałszywi (...) a największy ból sprawiały mi ataki i "zdrady" fałszywych kolegów
Z jednej strony piszesz, że takie ataki sprawiały Ci ból, a z drugiej strony piszesz, że sam lubisz atakować i czepiać się ludzi. Myślisz czasem nad tym, że swoim zachowaniem nakręcasz niekończące się koło przykrości, sprawiasz taki sam ból innym, jaki Tobie sprawiano kiedyś? Czy to nie jest jakaś forma mechanizmu obronnego: "pierwszy zaatakuję zanim mnie zranią". Z tym, że potem kończy się to odrzuceniem przez grupę.
Konowy pisze:inni ludzie, wydawali mi się dużo głupsi ode mnie, nie wiem czy to dlatego, że byłem taki inteligentny, czy oni byli tacy głupi albo mieli tak małą wiedzę wyciągniętą z domu). Na początku wszyscy byli dość dobrze nastawieni do mnie. Byłem przerażony nową szkołą i robiłem dziwne rzeczy za co w końcu nietolerancyjni ludzie bez poczucia humoru (bo ze wsi) mnie w pewien sposób znienawidzili
Projektujesz na innych swoją własną nietolerancję i arogancję. Sam najpierw dzielisz ludzi na lepszych i gorszych. Ludzie to nie idioci, podświadomie odbierają takie niewerbalne bodźce i zaczynają się bronić, co również kończy się wykluczeniem z grupy, bo ludzie nie lubią mieć przy sobie kogoś kto traktuje ich z góry w ogóle nie znając.
Konowy pisze:dla dzieci oceny nie miały znaczenia, jak ktoś miał dobre to się nawet z niego śmiali, dlatego jakoś nigdzie nie znalazłem sympatii większej grupy osób
Sympatii nie znalazłeś, bo traktowałeś ludzi z góry, powierzchownie oceniając, a nie przez dobre oceny. Bardzo wiele dzieci z dobrymi ocenami potrafi odnaleźć się w szkole, znaleźć przyjaciół.
Konowy pisze:W gimnazjum zaczynałem być już nie nieśmiałym skromnych chłopakiem zamkniętym w sobie, a nietolerancyjnym chamem, który wszystkich się czepia.
Z tego co piszesz, nietolerancyjnym chamem byłeś już wcześniej, przez to ludzie odrzucają Cię.
Konowy pisze:Przez wiele lat moja uwaga skupiała się na tym, żeby znaleźć kobietę zwłaszcza dlatego, że w liceum straciłem całą motywację do nauki, przestałem robić zadania domowe czy choćby słuchać na lekcjach, dlatego moja średnia to 2 z kawałkiem i już się przestałem tym przejmować, żyję nadzieją, że dziewczyna da radę mi pomóc, j
Swój do swojego ciągnie. Jeśli spotkasz kobietę, nie sądzę, żeby Cię pociągnęła w górę, prędzej pociągniesz ją na dno. Jeśli sam ze sobą nie potrafisz być szczęśliwy, jeśli sam sobie nie potrafisz pomóc, to w jaki sposób masz uszczęśliwić drugą osobę, w jaki sposób ona miałaby Ci pomóc?
Konowy pisze:Jak na razie udało mi się umówić tylko z dość głupimi albo średnio-inteligentnymi kobietami (z których każda słuchała metalu albo rocka, co dziwne, bo ja jestem dubstepem/rapsem, i tak, tak też klasyfikuję ludzi i potrafię ich ocenić po twarzy i ubraniach, czy choćby sposobie wymawiania, chodzenia, układania zdań jakiej muzyki słuchają).
Dziwisz się? Która szanująca siebie, mądra dziewczyna chciałaby się umówić z nietolerancyjnym chamem? W ogóle ocenianie ludzi po muzyce jakiej słuchają jest dość naiwne, ale jesteś dość młody, więc pozostaje jeszcze nadzieja, że kiedyś wyrośniesz z takiego myślenia.
Konowy pisze:Wszędzie, gdzie czytam o sobie jako 6w7 powinienem ze swoimi cechami być wspaniałym człowiekiem, otoczonym przez tłumi ludzi i mieć małą grupkę przyjaciół, która powinna zawsze mnie wspierać i być przy mnie.
Enneagram nic nie wspomina o cechach charakteru.
Czemu zakładasz, że ludzie w stosunku do Ciebie coś powinni? Czemu powinni Tobie dawać, Tobie być oddanymi, Ciebie wspierać, przy Tobie być? A zastanowiłeś się choć raz, co Ty masz do zaoferowania ludziom? Relacje międzyludzkie to nie tylko branie od innych, ale tez dawanie od siebie. Jeśli oczekujesz od razu od ludzi, że powinni Ci coś dać, to nigdy tego nie dostaniesz. Ludzie prędko uciekną od takiego co tylko bierze. Więc? Co masz do zaoferowania innym ludziom?
Przypuszczam, że jakbyś stał się bardziej serdeczny dla ludzi, mniej oceniający i czepliwy, to z czasem znalazłbyś grupę przyjaznych ludzi. Z taką postawą jaką opisujesz, ze masz teraz nie znajdziesz takich ludzi. Jedynie przyciągniesz podobnych sobie. I tu jest ważne pytanie: chcesz zadawać się z ludźmi takimi jak Ty? Z takim podejściem jak Ty?

Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Re: Historia mojego przegrywu.

#5 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:15

Irranea pisze:I tu jest ważne pytanie: chcesz zadawać się z ludźmi takimi jak Ty? Z takim podejściem jak Ty?
Trudno mi nawet zobaczyć jaki sam jestem, do nie dawna bałem się spojrzeć w lustro albo podzielić się z kimś tym co myślę. Mógłbym na przykład wejść w stare rozmowy na facebooku z przed paru lat i zobaczyć co pisałem, ale wiem, że to będzie straszne, staram się informacje o sobie czyścić na bieżąco, bo wiem, że jak je później zobaczę to mi będzie wstyd. Pewnie nawet ten cały post, czy może komentarz, który właśnie pisze będzie powodem wstydu za jakiś miesiąc czy dwa. Nie widzę w swoim otoczeniu kogoś takiego jak ja, ostatnio poszukuję, pytam znajomych czy nie znają, żebym mógł zobaczyć jaki sam jestem, żeby się zmienić, ale po prostu nie potrafię, a nikt normalny z mojego otoczenia mnie nie oceni.
A więc chcę w pewien sposób, a z drugiej nie.
Żeby nie było, że jestem, aż taki zły. Zazwyczaj, gdy inni mówią, że są szczerze to mają na myśli, że obrażają ludzi, gdy ja jestem szczery wymieniam co jest w ludziach dobre, komplementuje ich, a czasami mówię, że są po prostu do dupy.
http://bit.ly/1GlzSnG
#KonradToJa

Marcc
Posty: 154
Rejestracja: wtorek, 13 stycznia 2015, 00:13

Re: Historia mojego przegrywu.

#6 Post autor: Marcc » czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:27

Jak chcesz być lubianym to przestań powierzchownie oceniać ludzi i traktować ich jak gorszych od siebie. Wydaje mi się że to jest twój główny problem, ale masz jeszcze czas żeby się zmienić.
W ennea prawdopodobnie jesteś 6, 5 lub 1. Próbowałeś robić test MBTI? Na pierwszy rzut oka wydaje się ze jesteś ISTJ.

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Historia mojego przegrywu.

#7 Post autor: Osteoporoza » czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:41

Marcc pisze:Jak chcesz być lubianym to przestań powierzchownie oceniać ludzi i traktować ich jak gorszych od siebie. Wydaje mi się że to jest twój główny problem, ale masz jeszcze czas żeby się zmienić.
W ennea prawdopodobnie jesteś 6, 5 lub 1. Próbowałeś robić test MBTI? Na pierwszy rzut oka wydaje się ze jesteś ISTJ.
Konowy pisze:Jestem człowiekiem bez zainteresowań, a raczej nie widzę sensu w zainteresowaniach, jeśli nie mam z kim się dzielić moimi osiągnięciami albo z kimś coś robić. Nie potrafię robić niczego w samotności. Stąd uzależnienie od innych.
6w5

Awatar użytkownika
Agon
Posty: 1158
Rejestracja: wtorek, 30 grudnia 2014, 00:23
Kontakt:

Re: Historia mojego przegrywu.

#8 Post autor: Agon » czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:58

Przynajmniej nabyłeś przez te swoje przeboje jakiś umiejętności socjalnych. Jednak mimo wszystko lepiej olej ludzi i znajdź jakąś pasję. Szczerość nie istnieje, a przyjaźń i miłość to ściema. Każdy człowiek jest egoistą i żadne relacje tego nie zmienią.

Jeśli interesują Cię relacje międzyludzkie to możesz to analizować patrząc z boku, odkrywać enneagram i inne typologie osobowości. Jednak wchodzenie w takie rzeczy zwykle kończy się rozczarowaniem.

Myślę, że jesteś 6. Spróbuj się przerzucić ze skrzydła siódemkowego w piątkowe i obserwuj ludzi z dystansu. Jesteś zbyt inteligentny, by jakiekolwiek relacje Cię usatysfakcjonowały. Ciekawe czy ta dziewczyna 5w4 jest faktycznie inteligentniejsza, bo jednak 6 mają znacznie większe pojęcie na temat relacji międzyludzkich, praktycznych spraw i manipulacji, niż 5, a już szczególnie niż 5w4. Choć kobiety są pod tymi względami i tak bardziej ogarnięte, niż faceci, ale mimo wszystko to 5w4.

Podobieństwo do 3 i 9 wiąże się z tym, że jesteś 6. 6 mają z tymi typami połączenia. W ogóle 6 są typem, który ma wiele cech innych enneatypów.

Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Re: Historia mojego przegrywu.

#9 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:59

Osteoporoza pisze:
Marcc pisze:Jak chcesz być lubianym to przestań powierzchownie oceniać ludzi i traktować ich jak gorszych od siebie. Wydaje mi się że to jest twój główny problem, ale masz jeszcze czas żeby się zmienić.
W ennea prawdopodobnie jesteś 6, 5 lub 1. Próbowałeś robić test MBTI? Na pierwszy rzut oka wydaje się ze jesteś ISTJ.
Konowy pisze:Jestem człowiekiem bez zainteresowań, a raczej nie widzę sensu w zainteresowaniach, jeśli nie mam z kim się dzielić moimi osiągnięciami albo z kimś coś robić. Nie potrafię robić niczego w samotności. Stąd uzależnienie od innych.
+1

-- Posty sklejone automatycznie czwartek, 23 kwietnia 2015, 15:04 --
Agon pisze:Przynajmniej nabyłeś przez te swoje przeboje jakiś umiejętności socjalnych. Jednak mimo wszystko lepiej olej ludzi i znajdź jakąś pasję. Szczerość nie istnieje, a przyjaźń i miłość to ściema. Każdy człowiek jest egoistą i żadne relacje tego nie zmienią.

Jeśli interesują Cię relacje międzyludzkie to możesz to analizować patrząc z boku, odkrywać enneagram i inne typologie osobowości. Jednak wchodzenie w takie rzeczy zwykle kończy się rozczarowaniem.

Myślę, że jesteś 6. Spróbuj się przerzucić ze skrzydła siódemkowego w piątkowe i obserwuj ludzi z dystansu. Jesteś zbyt inteligentny, by jakiekolwiek relacje Cię usatysfakcjonowały. Ciekawe czy ta dziewczyna 5w4 jest faktycznie inteligentniejsza, bo jednak 6 mają znacznie większe pojęcie na temat relacji międzyludzkich, praktycznych spraw i manipulacji, niż 5, a już szczególnie niż 5w4. Choć kobiety są pod tymi względami i tak bardziej ogarnięte, niż faceci, ale mimo wszystko to 5w4.

Podobieństwo do 3 i 9 wiąże się z tym, że jesteś 6. 6 mają z tymi typami połączenia. W ogóle 6 są typem, który ma wiele cech innych enneatypów.
Bardzo bym chciał robić coś samotnie, ale nie potrafię czerpać z tego przyjemności, a przynajmniej nie tak często jak bym chciał. Nie potrafię przeczytać książki, żeby nie spojrzeć w telefon czy ktoś do mnie nie napisał. Mógłbym spróbować, ale co robić gdy czuję uzależnienie od kontaktów społecznych?
Nie wiem czy jest bardziej inteligentna, ale potrafi słuchać i zapamiętywać, nie mówi zbyt wiele. Przez to być może takie sprawia wrażenie.

Awatar użytkownika
Agon
Posty: 1158
Rejestracja: wtorek, 30 grudnia 2014, 00:23
Kontakt:

Re: Historia mojego przegrywu.

#10 Post autor: Agon » czwartek, 23 kwietnia 2015, 16:15

Marcc pisze:W ennea prawdopodobnie jesteś 6, 5 lub 1. Próbowałeś robić test MBTI? Na pierwszy rzut oka wydaje się ze jesteś ISTJ.
Piątką na pewno nie jest, ale mógłby z 6w7 przejść na 6w5, być może wcześniej był nawet 6w5. Dopóki nie zaczął błaznować życie miał raczej znośne z tego co czytam. Nadmierny lęk przed byciem uznanym za ciotę może przyczynić się do większego syfu, niż olanie tego i zostanie ciotą w oczach innych.

Co do ISTJ to ciężko powiedzieć, ISTJ to urzędasy, poza tym Konowy dąży do relacji z ludźmi, więc z testu mogłaby mu wyjść ekstrawersja. Według enneagramu 6 mogą być ekstrawertyczne, lub introwertyczne, antyfobiczne, lub fobiczne, buntownikami, lub lojalistami.
Konowy pisze:Bardzo bym chciał robić coś samotnie, ale nie potrafię czerpać z tego przyjemności, a przynajmniej nie tak często jak bym chciał. Nie potrafię przeczytać książki, żeby nie spojrzeć w telefon czy ktoś do mnie nie napisał. Mógłbym spróbować, ale co robić gdy czuję uzależnienie od kontaktów społecznych?
Nie wiem czy jest bardziej inteligentna, ale potrafi słuchać i zapamiętywać, nie mówi zbyt wiele. Przez to być może takie sprawia wrażenie.
Wiele ludzi tak ma i nie jest to związane z typem enneagramu. Równie dobrze mogę uznać, że nie jestem typem 5, bo w wolnych chwilach przesiaduję na forum internetowym, albo na fejsie. To nie kwestia osobowości, człowiek się do pewnych rzeczy przyzwyczaja i uzależnia. Potrzebę kontaktu mają wszyscy, nawet Piątki.
Siedząc na forum i analizując typy zapewnisz sobie tę potrzebę i jednocześnie unikniesz tarapatów w postaci bycia odrzuconym przez grupę. Niby możesz zostać zbanowany, ale znajdziesz inne forum, na pewno jest to mniej bolesne, niż bycie odrzuconym w realu.

5 potrafią sprawiać wrażenie inteligentnych. Często są inteligentne, ale rzadko na tematy związane z czymś praktycznym, chyba że mają za sobą jakieś doświadczenia, albo akurat siedzą w psychologii i tematach pokrewnych.

Marcc
Posty: 154
Rejestracja: wtorek, 13 stycznia 2015, 00:13

Re: Historia mojego przegrywu.

#11 Post autor: Marcc » czwartek, 23 kwietnia 2015, 16:36

W pierwszym poście chyba nie pisał że nie potrafi samemu nic robić, stąd pomyślałem ze poza najbardziej oczywistym 6 może być 5w6. W takim razie może być też ESTJ, co by nawet tłumaczylo moje odczucia co do tego co napisał.

Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Re: Historia mojego przegrywu.

#12 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 16:50

Marcc pisze:Jak chcesz być lubianym to przestań powierzchownie oceniać ludzi i traktować ich jak gorszych od siebie. Wydaje mi się że to jest twój główny problem, ale masz jeszcze czas żeby się zmienić.
W ennea prawdopodobnie jesteś 6, 5 lub 1. Próbowałeś robić test MBTI? Na pierwszy rzut oka wydaje się ze jesteś ISTJ.
Test ze strony http://www.humanmetrics.com/cgi-win/JTypes2.asp
http://bit.ly/1GmmItC
INFP
Nie wiem jak bardzo to wiarygodne.

Awatar użytkownika
Ael
Posty: 941
Rejestracja: sobota, 10 kwietnia 2010, 00:22
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Kraina Czarów
Kontakt:

Re: Historia mojego przegrywu.

#13 Post autor: Ael » czwartek, 23 kwietnia 2015, 16:51

Agon pisze:Przynajmniej nabyłeś przez te swoje przeboje jakiś umiejętności socjalnych. Jednak mimo wszystko lepiej olej ludzi i znajdź jakąś pasję. Szczerość nie istnieje, a przyjaźń i miłość to ściema. Każdy człowiek jest egoistą i żadne relacje tego nie zmienią.
Zgorzkniałość bardzo :P ale uwaga o pasji jest dobra.
Co właściwie sobą reprezentujesz poza obsesją popularności i wyrwania dupy?
Bo jeśli to wszystko, co chowasz w zanadrzu, no to mega słabo. Z tymi "przydupasami" też trzeba mieć o czym gadać.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Historia mojego przegrywu.

#14 Post autor: Snufkin » czwartek, 23 kwietnia 2015, 17:49

Nie za bardzo widzę ten przegryw ale zauważyłem, że ważne są dla Ciebie relacje, tylko jesteś na nie zbyt upośledzony emocjonalnie. Jak mnie intuicja nie myli to pewno jesteś jakimś zjebanym jedynakiem co jest zresztą generalnie plagą społeczną dzisiejszej młodzieży. Przykładowa książka jak sobie radzić w społeczeństwie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50522/ja ... obie-ludzi
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Konowy
Posty: 27
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2015, 01:08

Re: Historia mojego przegrywu.

#15 Post autor: Konowy » czwartek, 23 kwietnia 2015, 18:17

Snufkin pisze:Nie za bardzo widzę ten przegryw ale zauważyłem, że ważne są dla Ciebie relacje, tylko jesteś na nie zbyt upośledzony emocjonalnie. Jak mnie intuicja nie myli to pewno jesteś jakimś zjebanym jedynakiem co jest zresztą generalnie plagą społeczną dzisiejszej młodzieży. Przykładowa książka jak sobie radzić w społeczeństwie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50522/ja ... obie-ludzi
Mam dwóch braci, starszego i młodszego. Od początku nie miałem dobrych relacji z rówieśnikami, więc nie miałem za bardzo jak doświadczyć dobrych nawyków.

ODPOWIEDZ