Zauważam w sobie paranoje...

Dyskusje na temat typu 6
Wiadomość
Autor
Mirabelka250
Posty: 192
Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#76 Post autor: Mirabelka250 » wtorek, 11 czerwca 2013, 10:40

Duplo, jakieś tam przejawy takich zachowań na pewno każdy w sobie znajdzie, ale nie nazwałabym tego zaburzeniami. Ktoś się może zdarzyć może z takimi konkretnymi, poważnymi zaburzeniami, ale myślę, że większość ludzi może znów tłumaczyć 'osobowością paranoiczną' swoje zachowanie :)

A poza tym co napisałaś, Duplo, to tak na temat tego wątku, który dopiero teraz trochę poczytałam: faktycznie to co było pisane wcześniej na temat paranoi i problemów szóstkowych, tego jak sobie radzić i przeskoczyć na wyższy poziom zdrowia, to faktycznie się zgadza.
Zawsze myśląc o paranojach przypomina mi się jak byłam mała i miałam zrobić coś niedobrego, to po chwili w głowie pojawiał mi się cały ciąg przewidywanych możliwości, które nie kończyły się dobrze, i tym oto sposobem byłam grzecznym dzieckiem (z paroma wyjątkami), ale to też znaczy, że nasze paranoje blokują nas przed działaniem. Od jakiegoś czasu trochę ucichło to w mojej głowie, czułam się trochę jakbym straciła wyobraźnię :) ale mam wrażenie, że nastąpiło to dopiero po zapoznaniu się z enneagramem. Uświadomiłam sobie, że to co myślę niekoniecznie jest prawdą i zanim wpadnę w depresję to mówię sobie, że przesadzam i muszę się garnąć :) Wiem, że nie do końca mogę ufać swoim myślom, ale dobrze pamiętam jak jeszcze jakiś czas temu rwałam sobie włosy z głowy wymyślając co ktoś knuje na mój temat i przypisując ludziom myśli, których nie wypowiadają. Teraz też to robię, ale jednak z większym dystansem do tematu :)


6w5, LII

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#77 Post autor: duplo » wtorek, 11 czerwca 2013, 11:07

Może to zbieg okoliczności, ale odkąd odkryłam że jestem 6 a nie 4, to z moim poziomem zdrowia jest jeszcze gorzej... to pewnie też przez niesprzyjające ostatnio okoliczności. Ale samoświadomość wcale mi nie pomaga tak jak Tobie, wręcz przeciwnie. Jak zauważam swoje reakcje których NIE POTRAFIĘ powstrzymać, to jestem jeszcze bardziej rozwścieczona że nie mogę nic z tym zrobić choć staram się, ale w ostateczności moje impulsy mnie przegłosowują.
Tak wgl to oglądaliście film pt: ''Piękny umysł'' o schizofreniku? Gościa przez całe życie prześladowały trzy postacie, które nakłaniały go do złych czynów. Był głęboko przekonany, że te postacie istnieją i nie chciał dać sobie wmówić, że są wytworem choroby, i nadal żył pod dyktando trzech znajomych. Wkońcu coś tam się stało złego, nie pamiętam co, blabla, uwierzył żonie że tamte postacie to wytwór jego wyobraźni. I ostatnie sceny z filmu pokazują, jak jest już stary, wychodzi z uczelni, a tamci trzej nadal za nim chodzą. A on tylko na nich spojrzał, zignorował i poszedł dalej. Po prostu wiedział że są nieprawdziwi i nauczył się z nimi żyć, pomimo że zmysły nasuwały mu inne obrazy.
I rozmyślam, czy tak samo da się z tymi paranojami: nie potrafię się ich pozbyć poprzez rozmowę o swoich obawach z osobą ''zamieszaną'' w nie (jak już się przełamę i o nich opowiem to jest tylko gorzej) ani w żaden inny sposób. Więc zastanawiam się, czy da się nauczyć je... no, ignorować? Tak jak ten profesor z filmu ignorował swoich przyjaciół? Nie da się ich wyrzucić z głowy, więc może stanąć koło nich tak jakby to był ktoś obcy, nie słuchać ich. Wiedzieć, że są, ale nieprawdziwe więc je ignorować i nie żyć pod ich dyktando.
Brzmi jak jakieś rozszczepienie osobowości :P
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Mirabelka250
Posty: 192
Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#78 Post autor: Mirabelka250 » wtorek, 11 czerwca 2013, 12:16

Może i tak to dziwnie brzmi, ale wg mnie to właśnie trzeba zrobić. Zaakceptować to, że masz bujną wyobraźnię i lubisz wszystko analizować. W końcu naszym głównym ośrodkiem jest rozum. Każdy powinien się na swój sposób to akceptować i nauczyć się wnioski przesiewać przez grube sito :). Drugim problemem 6 jest zależność od innych. Zawsze wolałam mieć jakieś ubezpieczenie ze strony innych, a z drugiej strony nie chciałam być zależna. To też jest długa praca nad sobą. Trzeba uwierzyć w siebie i zaryzykować, a po jakimś czasie może okazać się, że sama dla siebie jesteś idealnym 'ubezpieczeniem'.
A wracając do tej wyobraźni i projekcji. Nie traktuję tego jedynie jako coś złego, bo ja właśnie w ten sposób uświadomiłam sobie, że mam smykałkę do wymyślania kolejności zdarzeń, historii i potencjalnych konsekwencji. I to (uwaga!) 4 mi to powiedziała.
Czyli zacznijmy od akceptacji siebie, tak jak ten bohater filmu zaakceptował swoich koleżków.
6w5, LII

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#79 Post autor: duplo » czwartek, 25 lipca 2013, 14:53

Ostatnio na chłodno przyjrzałam się swoi paranojom. Zazwyczaj siedzą one gdzieś głęboko ukryte w podświadomości, ale jak zapalę trawkę to wszystko wywleka się na wierzch.

I tak siedziałam sobie ze znajomymi na dworze. W końcu postanowiłam wrócić do domu i pod drzwiami zorientowałam się, że nie mam kluczy. Wróciłam do miejsca, w którym siedziałam ze znajomymi, przetrzepałam całą torebkę i nic. Usiadłam zrezygnowana na ławce, i zaczęłam tworzyć różne teorie spiskowe. ''Tu w tym wieżowcu mieszkają złodzieje. Było ciemno, moi znajomi byli zagadani, jest możliwość że złodzieje zakradli się niezauważalnie do mojej torebki. Mam z nimi na pieńku, chętnie zrobiliby mi nazłość. Nie! Ja wiem! Przecież dawałam K. do potrzymania torebkę. A on jest uległy typ, pomimo że zgrywa przyjaciela. Boi się tych złodziejaszków więc na pewno się z nimi dogadał, że zabierze mi klucze, wspólnie okradną mi dom i podzielą się łupem.'' itp itd.
Posiedziałam jeszcze chwilę, moja głowa coraz bardziej się rozkręcała. Zaczęło się rozjaśniać i... zobaczyłam, że klucze leżą koło mojej nogi. To powinien być niepodważalny dowód dla mnie, że moje wymysły są absurdem, ale ja w tym momencie sobie pomyślałam ''dzisiaj mi się upiekło, następnym razem wykorzystają okazję''. :shock:

Jak zapalę to mam kompletnie odcięte emocje, na wszystkich wokół patrzę jak na wyrachowane roboty bez sumienia, nawet osoby które znam już 10 lat. W każdym widzę złe intencje, w rodzinie, chłopaku, znajomych. Jak sobie przypomnę swoje naturalne, spontaniczne reakcje i zachowania ''sprzed fazy'' to myślę o sobie ''rany, ale ze mnie pusta, sztuczna, naiwna i wylewna idiotka'' i mam ochotę odciąć się od swojej tożsamości.

Całe szczęście paranoidalna faza mi mija gdy trawa przestanie działać. Wszystko chowa się z powrotem do mojej podświadomości ale to nie znaczy, że tego tam nie ma, tylko jest chwilowo uśpione.
subtlepleasure pisze:Jeśli nie ufać samej sobie, to komu? ;)
Powyższa historia uczy mnie, że nie należy ufać swojej mylnej intuicji.
subtlepleasure pisze:Skup się na rozwiązaniu tego, co Ci uwiera - tylko na chłodno, wyłączając emocje.
Mój problem polega na tym, że za bardzo rozwiązuję problemy na chłodno, bez emocji. Wtedy wszystko wygląda bardziej spójnie i logicznie. Nie biorę pod uwagę emocji (swoich i innych osób) bo dla mnie są one przejściowe i zgubne w osądach. A często okazuje się, że bagatelizując je gdzieś tam mijam się z prawdą, bo przecież nic nie jest czarno-białe a życiem generalnie rządzą emocje
subtlepleasure pisze:Owszem, mamy czasem paranoje, ale każda paranoja zazwyczaj ma swoje realne podstawy. W Twojej gestii jest zorientowanie się, czy masz prawo się martwić, czy nie.
W mojej gestii mam prawo się martwić wszystkim, bo nie odróżniam tego co jest prawdą a co wymysłem
subtlepleasure pisze:No i w każdej sytuacji da się znaleźć rozwiązanie. Wcześniej potrafiłaś je wynajdywać, więc teraz też potrafisz.
Wcześniej zaprojektowałam sobie, ze jestem 4, i dopóki wierzyłam w to że mam inne problemy (których tak naprawdę nie miałam) to łatwiej mi było się z nimi uporać. Muszę wymyślić sobie nową iluzję ale to trochę Don Kichot style
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
subtlepleasure
Posty: 58
Rejestracja: czwartek, 19 sierpnia 2010, 21:47
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#80 Post autor: subtlepleasure » czwartek, 25 lipca 2013, 15:21

I tak siedziałam sobie ze znajomymi na dworze. W końcu postanowiłam wrócić do domu i pod drzwiami zorientowałam się, że nie mam kluczy. Wróciłam do miejsca, w którym siedziałam ze znajomymi, przetrzepałam całą torebkę i nic. Usiadłam zrezygnowana na ławce, i zaczęłam tworzyć różne teorie spiskowe. ''Tu w tym wieżowcu mieszkają złodzieje. Było ciemno, moi znajomi byli zagadani, jest możliwość że złodzieje zakradli się niezauważalnie do mojej torebki. Mam z nimi na pieńku, chętnie zrobiliby mi nazłość. Nie! Ja wiem! Przecież dawałam K. do potrzymania torebkę. A on jest uległy typ, pomimo że zgrywa przyjaciela. Boi się tych złodziejaszków więc na pewno się z nimi dogadał, że zabierze mi klucze, wspólnie okradną mi dom i podzielą się łupem.'' itp itd.
Brak zaufania do siebie, do znajomych, do świata. Czemu nie zadzwoniłaś np. do tego K. i po prostu nie zapytałaś, czy nie widział kluczy? Ok, światem rządzą emocje. Po obserwacj ich (jego barwa głosu; mina, gdybyś widziała go na żywo; nie mówiąc o słowach i plątaniu się w zeznaniach/nierobienku tego) można przecież wiele zauważyć. Abstrahując od tego, że owszem, ludzie to egoiści i nie da się temu zaprzeczyć - każdy ma jednak jakiś szczątek sumienia i tego także nie da się zanegować. To Twój znajomy - jest uległy i być może łatwo się poddaje (nie wiem, nie znam go; moje wnioski z opisu), ale nikt nie powiedział, że jest od razu diabłem wcielonym. Poza tym, lubi Cię. Uwierałoby mu, gdyby musiał stawić Ci czoło, wiedząc, że ma coś na sumieniu.
To czysto hipotetyczne, bo żadnych złodziejaszków nie było. Chciałam tylko nakreślić, że nie czytasz w ludziach i zamiast kierować swoją wyobraźnię na to, jak można rozwiązać problem, Ty kierujesz ją na to, jak zły obrót może przybrać sytuacja.

Btw, jakbym była K. i wiedziałabym, że tak o mnie myślisz, obraziłabym się. :D
Jak zapalę to mam kompletnie odcięte emocje, na wszystkich wokół patrzę jak na wyrachowane roboty bez sumienia, nawet osoby które znam już 10 lat. W każdym widzę złe intencje, w rodzinie, chłopaku, znajomych. Jak sobie przypomnę swoje naturalne, spontaniczne reakcje i zachowania ''sprzed fazy'' to myślę o sobie ''rany, ale ze mnie pusta, sztuczna, naiwna i wylewna idiotka'' i mam ochotę odciąć się od swojej tożsamości.
Więc przestań palić. Wiem, łatwiej mówić, ciężej zrobić. Widzisz jednak, że coś jest nie tak, jak powinno być, a to już dużo.
Całe szczęście paranoidalna faza mi mija gdy trawa przestanie działać. Wszystko chowa się z powrotem do mojej podświadomości ale to nie znaczy, że tego tam nie ma, tylko jest chwilowo uśpione.
Ja bym siadła i przeanalizowała, to, co jest uśpione. Z czegoś musi wynikać. Jeśli z kolei nie będziesz znała źródła problemu, ciężko Ci go będzie rozwiązać, bo to jak błądzenie na ślepo.
Powyższa historia uczy mnie, że nie należy ufać swojej mylnej intuicji.
Ok, ale faktom już można :)

Brzmię jak jakiś pieprzony mentor, ale wszystko jest lepsze, niż pisanie magisterki. Hawk! ;)
"Trzeba mieć wrażliwość księżniczki i wytrzymałość kurwy. Tego się trzymam."
-A. Dymna

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#81 Post autor: duplo » czwartek, 25 lipca 2013, 17:00

subtlepleasure pisze: To czysto hipotetyczne, bo żadnych złodziejaszków nie było. Chciałam tylko nakreślić, że nie czytasz w ludziach i zamiast kierować swoją wyobraźnię na to, jak można rozwiązać problem, Ty kierujesz ją na to, jak zły obrót może przybrać sytuacja.
W stanie normalnym w życiu by mi nie przyszło do głowy, że K. mógłby zrobić coś takiego. Tylko że ja właśnie zawsze wyobrażam sobie najgorszy scenariusz z możliwych.
Więc przestań palić. Wiem, łatwiej mówić, ciężej zrobić. Widzisz jednak, że coś jest nie tak, jak powinno być, a to już dużo.
Rzadko palę, ale czasami robię to, paradoksalnie, dla swojego zdrowia psychicznego. To pozwala mi odnaleźć sedno problemu i przede wszystkim spojrzeć na wszystko z dystansem. Najłatwiej mi wtedy zrobić rachunek sumienia. W jednych kwestiach wyolbrzymiam problem, w innych go dopiero co odnajduję.
Całe szczęście paranoidalna faza mi mija gdy trawa przestanie działać. Wszystko chowa się z powrotem do mojej podświadomości ale to nie znaczy, że tego tam nie ma, tylko jest chwilowo uśpione.
Ja bym siadła i przeanalizowała, to, co jest uśpione. Z czegoś musi wynikać. Jeśli z kolei nie będziesz znała źródła problemu, ciężko Ci go będzie rozwiązać, bo to jak błądzenie na ślepo.
Właśnie palenie ożywia to co uśpione. Jak mnie puszcza to łatwiej mi zrobić selekcję tego, co jest urojone, co do poprawienia a co nie.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
subtlepleasure
Posty: 58
Rejestracja: czwartek, 19 sierpnia 2010, 21:47
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#82 Post autor: subtlepleasure » czwartek, 7 listopada 2013, 23:18

Nie miałam pojęcia, gdzie to właściwie napisać, więc piszę tu.

Macie czasem poczucie, że przyciągacie niewłaściwych ludzi? Ofiary losu/ ludzie toksyczni? O ile tych drugich jestem w stanie wyczuć i bez zbędnych ceregieli się oddalić (moje ego i samoocena są ważniejsze), męczyduszy nie potrafię odprawić asertywnie. Nie mam tu na myśli braku empatii i wyrozumiałości z mojej strony, ale... czy ja jestem zbawicielem i matką każdego zakompleksionego człowieka na świecie? Każdy ma własne problemy, nie mam czasem sił brać na swoje bary tyle problemów innych i jestem zwyczajnie... zmeczona/ przygnieciona ciężarem tych zwierzeń.

Nie oczekuję rad, bo już opracowałam plan działania. Pytam raczej z ciekawości, dla rozeznania. Mam wrażenie, że ludzie mi czasem wchodzą na głowę, przekraczają granice dobrego smaku i oczekują, że naprawię ich dusze, bez pytania, czy ja właściwie chcę to zrobić.
"Trzeba mieć wrażliwość księżniczki i wytrzymałość kurwy. Tego się trzymam."
-A. Dymna

Mirabelka250
Posty: 192
Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#83 Post autor: Mirabelka250 » piątek, 8 listopada 2013, 20:26

Hm... nie wiem, czy przyciągam ofiary losu, ale na pewno mam problem z odpędzeniem się od 'pasożytów' w taki sposób, żebym nie wyszła na tą najgorszą, na tą co nie chce pomóc, na tą co jest po prostu dość asertywna i bezpośrednia - to takie moje przemyślenie na dzisiaj.
6w5, LII

Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#84 Post autor: TasiemiecSpoleczny » piątek, 8 listopada 2013, 23:26

Dzisiaj sobie przypomniałem, że boję się nawet w sytuacjach, za które nie jestem odpowiedzialny, że inni ludzie będą mnie za nie krzywdzić i zwalać na mnie winę. Masakra, jak potrzebuję praworządnego towarzystwa. Inaczej zaczynam świrować i bać się o wszystko ;/.
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#85 Post autor: duplo » sobota, 23 listopada 2013, 01:43

Mam problem.
Postaram się streścić.
Jak na szóstkę przystało, zaczęłam podejrzewać swojego połowa że mnie oszukuje. Jak na chorą szóstkę przystało, wykradłam mu hasło i archiwum gg.

Okazało się, że mnie nie oszukuje, ale doszukałam się innych rzeczy z przeszłości które powodują, że wariuję. Np. że jak kłócił się z byłą (niby rozstania, wiadome powroty) to spał sobie z innymi. Brrr.

Rozrywa mnie w środku. Mało tego natrętnie sprawdzam mu gg na bieżąco. Niszczy mnie to. Nie chcę mu się przyznawać do swojego czynu ale chcę by zmienił hasło.

Chcę się zdystansować do tego co przeczytałam.

Wtedy wg mnie będzie lepiej.

A najgorsze jest to że nie wiem czy chcę z nim w ogóle być, wydaje mi się że nie jest to miłość tylko jakaś ostra, toksyczna zależność. Tzn jak jestem zdrowa to go kocham. A jak jestem niezdrowa to chcę go zawłaszczyć.

Nie wiem co mam robić.
I z góry mówię, że przyznawanie się do czynu nie wchodzi w grę. Choć wiem, że budowanie związku na kłamstwie jest do dupy.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#86 Post autor: TasiemiecSpoleczny » sobota, 23 listopada 2013, 04:45

Tak smakuje życie.
Fajny paradoks, kiedy wiemy więcej o drugiej stronie, nie czujemy do niej przez to więcej pozytywnego, tylko wręcz przeciwnie. Dlaczego?
Weszłaś do związku z drugą 6 (?) bez świadomości tego, że też miał swoją przeszłość?

Nie masz wpływu ani na jego przeszłość ani na to, co robi w poszczególnych sytuacjach. On jest sobą i ma do tego najświętsze prawo.

Jak sobie z tą świadomością nie poradzisz, to rzeczywiście będzie można rzec, że "prawda Cie wyzwoliła"

PS. Dobrze, że mnie to nie czeka, mam pojebane hasła.
PS2. Trzymam kciuki.
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#87 Post autor: Snufkin » sobota, 23 listopada 2013, 05:39

TasiemiecSpoleczny pisze: Dobrze, że mnie to nie czeka, mam pojebane hasła.
Akurat 'trudne' hasło do gg może złamać byle 10 latek.
Miałem kiedyś nieco podobną sytuację a mianowicie czytałem bardziej osobiste rozmowy osoby, która by sobie pewnie tego nie życzyła, było to na swój sposób fascynujące, no i paradoksalnie ta osoba zyskała w moich oczach ze względu na szczerość jaką tam przejawiała. Podglądanie ludzi przez dziurkę od klucza jest fajne pod warunkiem, że nam na tym kimś zależy. Oczywiście gdyby mnie to spotkało zerwałym wszelkie kontakty gdyż nie toleruję inwigilacji xD
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#88 Post autor: Minka » sobota, 23 listopada 2013, 10:27

Też miałam kiedyś podobną sytuację, tylko nie włamałam się na gg, ale na fb (na którego łatwo się włamać). Ale jestem zbyt porządna i powiedziałam temu komuś, jak wpisywał hasło, że: "masz bardzo łatwe hasło, weź je zmień, bo jeszcze ktoś Ci się włamie". To mnie uwolniło.

Od jakiegoś czasu, tygodnia, nie odzywałam się do kogoś, na kim mi zależy, ani ten ktoś się do mnie nie odzywał. Mam miliard myśli od poczucia bezradności (które jest w sumie największe) przez wkurwienie, myśli o tym, że wszystko się rozwali, wpadam w jakąś histerię cichą (bo mam problem z wyrażaniem uczuć). I spoko, mam tyle słów do powiedzenia, tylko wiem, że jak walnę prosto z mostu to słowa zranią drugą osobę, nienawidzę konfliktów i nie wiem, co mam zrobić. Zbiera się we mnie żal, strach, pretensje i do tego ta jebana bezradność. Przez to gorzej sypiam, mam jakieś urojenia. Najchętniej napisałabym o co mi chodzi, tylko pisanie do kogoś o swoich uczuciach wydaje mi się strasznie dziecinne, chociaż wiem, że na żywo nic z siebie nie zdołam wymusić. Borze, jaki paradoks.

Czasami po prostu, chciałabym pokazać, że mi coś nie pasuje, tymczasem pozwalam sobie zamiatać to wszystko pod dywan, pod dywan, a później wybucham. I nie wiem, czy bardziej robię to dla własnego bezpieczeństwa, czy żeby nie zrobić komuś przykrości. Ale to raczej przez własne tchórzostwo.

Jestem wkurwiona. A ostatnio naprawdę osiągałam stan satori.

(ja po prostu czuję się taka słaba, jak mi na kimś zależy, że potrzebuję ciepła)
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#89 Post autor: duplo » sobota, 23 listopada 2013, 14:07

TasiemiecSpoleczny pisze:Tak smakuje życie.
Fajny paradoks, kiedy wiemy więcej o drugiej stronie, nie czujemy do niej przez to więcej pozytywnego, tylko wręcz przeciwnie. Dlaczego?
Weszłaś do związku z drugą 6 (?) bez świadomości tego, że też miał swoją przeszłość?
On jest 1. I jest naprawdę wierny, ma swoje grzeszki jak każdy z nas, np. ja sobie często w realu czy na gg niewinnie flirtuję z innymi, ale nie ma to żadnego znaczenia. Po prostu lepiej jest żyć w niewiedzy. Włamanie się do czyjejś głowy może zostawić traumę, nawet jeśli ktoś jest wobec nas uczciwy.
Snufkin pisze: Podglądanie ludzi przez dziurkę od klucza jest fajne pod warunkiem, że nam na tym kimś zależy. Oczywiście gdyby mnie to spotkało zerwałym wszelkie kontakty gdyż nie toleruję inwigilacji xD
Właśnie odwrotnie. Podglądanie jest fajnie jeśli nam na kimś nie zależy. I, paradoksalnie, również nie toleruję inwigilacji. Zanim sama zaczęłam to robić łapałam go na tym, że zagląda mi w smsy. Poszła z mojej strony groźba rzucenia.
Minka pisze: Czasami po prostu, chciałabym pokazać, że mi coś nie pasuje, tymczasem pozwalam sobie zamiatać to wszystko pod dywan, pod dywan, a później wybucham. I nie wiem, czy bardziej robię to dla własnego bezpieczeństwa, czy żeby nie zrobić komuś przykrości. Ale to raczej przez własne tchórzostwo.

Jestem wkurwiona. A ostatnio naprawdę osiągałam stan satori.

(ja po prostu czuję się taka słaba, jak mi na kimś zależy, że potrzebuję ciepła)
DOKŁADNIE. Tchórzostwo. Gdyby nie strach to ani nie doszłoby do włamania (bo bym ufała), ani nie miałabym wątpliwości czy mu powiedzieć prawdę ryzykując tym samym że się rozstaniemy. Dopiero gdy będę niezależna od niego i będę znała swoją wartość to będę w stanie zbudować zdrowy związek, będę mogła ufać i dawać innym ciepło. Wczoraj, przez fo zamiatanie pod dywan wpadłam w histerię, i zwyzywałam swojego od zdrajców i oszustów. Kazałam mu zabrać swoje rzeczy. Dzisiaj ma je odebrać. Wiem, że wystarczy jedno moje słowo by został. Zamiotłabym wszystko pod dywan, i udawała że wszystko jest ok. Ale to tchórzostwo z mojej strony. Dlatego mam dylemat.
Druga opcja jest taka, że powiem mu prawdę, a on mi wybaczy (mam siłę przekonywania). Ale to też kał. Będzie czuł to samo co ja czułam i czuję po tym jak go zinwigilowałam. Traumę.

Tak w ogóle to spodziewałam się moralizatorskich odpowiedzi, ze masz za swoje, przekroczyłaś granicę, trzeba szanować prywatność innych itd. Jestem pozytywnie zaskoczona.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

nadolnix
Posty: 12
Rejestracja: piątek, 15 listopada 2013, 16:52

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#90 Post autor: nadolnix » sobota, 23 listopada 2013, 16:33

Duplo, jeśli chcesz z nim być, bądź. Jeśli nie - bez zbędnych komplikacji skończ z tym. Przyznaj się, do tego, co zrobiłaś - nieszczerość nie służy nikomu (nie tylko jemu, także Tobie). Skończ z trawką; nawet jeśli wydaje Ci się, że chwilowo Ci to pomaga i rozjaśnia umysł, za każdym razem może być coraz gorzej.
ISTP

ODPOWIEDZ