Zauważam w sobie paranoje...

Dyskusje na temat typu 6
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#106 Post autor: TasiemiecSpoleczny » wtorek, 10 grudnia 2013, 00:52

I dobrze, bo teraz się okaże, czy kochał, czy pójdzie z tym na policję.
*dolewa oliwy do paranoi*

btw, trzeba być naprawdę prosto myślącym człowiekiem, żeby wymyślić proste hasło, które ktoś może szybko złamać, albo nie pamiętać go i mieć gdzieś zapisane. ja tam wszystko pamiętam ;]


Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#107 Post autor: duplo » wtorek, 10 grudnia 2013, 02:43

TasiemiecSpoleczny pisze:
btw, trzeba być naprawdę prosto myślącym człowiekiem, żeby wymyślić proste hasło, które ktoś może szybko złamać, albo nie pamiętać go i mieć gdzieś zapisane. ja tam wszystko pamiętam ;]
Prostym albo po prostu ufnym że nikt Ci źle nie życzy.

Btw to sprawa była prosta bo miał stare gg i wystarczył prosty programik, wszystko trwało 5 sekund (akurat wyszedł do łazienki). Ale w cięższym przypadku keylogger + zmiana w ustawieniach antywira ale to za dużo zachodu
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
Yarpen_Zigrin
Posty: 304
Rejestracja: piątek, 9 sierpnia 2013, 23:29

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#108 Post autor: Yarpen_Zigrin » wtorek, 10 grudnia 2013, 13:39

Ja też myślę, ze to dobrze, ze powiedziałaś, teraz jak sprawa ucichnie to przynajmniej nie będzie więcej okłamywania.

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#109 Post autor: Minka » poniedziałek, 16 grudnia 2013, 11:39

zauważyłam, że zawsze przewiduję jakiś zły scenariusz: "zobaczysz, że to i to się zaraz stanie" i zaczynam odliczać. i tworzę taką projekcję dotąd aż to się nie stanie i jak zły scenariusz się spełni, mówię: "mówiłam, że tak będzie. intuicja mnie nie zawodzi" :twisted:
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#110 Post autor: TasiemiecSpoleczny » poniedziałek, 16 grudnia 2013, 12:00

Minka pisze:zauważyłam, że zawsze przewiduję jakiś zły scenariusz: "zobaczysz, że to i to się zaraz stanie" i zaczynam odliczać. i tworzę taką projekcję dotąd aż to się nie stanie i jak zły scenariusz się spełni, mówię: "mówiłam, że tak będzie. intuicja mnie nie zawodzi" :twisted:
Mi się często zdarza właśnie taki "przebłysk o krok dalej". Ostatnio sytuacja dotyczyła przejścia obok pasów moich znajomych i mojego na pasach. Czułem, ze za plecami mam coś, z czym nie chcę mieć kontaktu. I nagle się okazuje, że obok jedzie policja. 15 minut gadania z miśkami jest nie na moje nerwy, zdecydowanie.
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#111 Post autor: Minka » poniedziałek, 16 grudnia 2013, 12:07

nie lubię rozmawiać z policją. pamiętam, jak poszłam "za" bratem, dwójką, na czerwonym świetle i nas zgarnęli. od razu wiedziałam, że nas złego coś spotka - nigdy nie przechodzę na czerwonym i staram się zawsze po pasach (a także nigdy nie jeżdżę na gapę - jakaś nerwica natręctw XD). ogólnie, w stosunku do autorytetów jestem bardzo pokojowa i pobłażliwa. natomiast mój brat, powiedział coś w stylu (gdy pertraktacje nie doszły do skutku): "widzisz A., było nie iść na studia, tylko tutaj wypisywać ludziom mandaty". Bardzo głupio mi się zrobiło.
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
Yarpen_Zigrin
Posty: 304
Rejestracja: piątek, 9 sierpnia 2013, 23:29

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#112 Post autor: Yarpen_Zigrin » poniedziałek, 16 grudnia 2013, 14:17

Ja mam inaczej, odwrotnie wręcz. Jak gdzieś sobie idę i wyobrażam setki sytuacji niecodziennych, które mogą się wydarzyć, to nic ciekawego się nie dzieje. A jak na przykład słucham muzyki, ide ze znajomym, czy ogólnie nie myślę - zawsze spotkam paru znajomych, których dawno nie widziałem, a których bym się w najśmielszych snach nie spodziewał spotkać w takim miejscu itp.

Mirabelka250
Posty: 192
Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#113 Post autor: Mirabelka250 » poniedziałek, 16 grudnia 2013, 20:42

Zwykle wymyślam złe scenariusze, ale one się rzadko sprawdzają, np. gdy nawiedził nas orkan Ksawery, przechodziłam obok miejsca w którym coś budowali i stały tam takie blaszane zasłony. Jedyne o czym myślałam przez całą drogę, to że to się zaraz urwie, a później będzie w wiadomościach, że kogoś (mnie) zabiła blacha :) Dostałam super dopalacz w tyłku, żeby tylko stamtąd uciec...
6w5, LII

przekopany
Posty: 16
Rejestracja: czwartek, 19 grudnia 2013, 21:35

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#114 Post autor: przekopany » niedziela, 22 grudnia 2013, 22:30

ODPWIEDZ JEST JEDNA I PROSTA,SZÓSTKA TO TYP OSOBOWOŚCI POARANOIDALNY,CIĄGLE SIĘ SKUPIA NA ZAGROŻENIACH I BEZPIECZEŃSTWO LICZY SIE PRZEDE WSZYSTKIM.
To się rozumie samo przez się,można zamknąć wątek :)

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#115 Post autor: Minka » poniedziałek, 23 grudnia 2013, 14:02

ostatnio przez wypadek poznałam hasło mojego chłopaka do fb. ale złapała mnie projekcja - przypomniałam sobie, co robiła duplo, przestraszyłam się, że mogę zacząć go szpiegować, że mnie zabije, jak się dowie, że zrobiłam coś zajebiście niemoralnego i jestem głupiutka. a później mu o tym po prostu powiedziałam totalnie przestraszonym głosem.

mam dość moich paranoi, serio :roll:
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#116 Post autor: duplo » poniedziałek, 23 grudnia 2013, 15:48

Minka pisze:ostatnio przez wypadek poznałam hasło mojego chłopaka do fb. ale złapała mnie projekcja - przypomniałam sobie, co robiła duplo, przestraszyłam się, że mogę zacząć go szpiegować, że mnie zabije, jak się dowie, że zrobiłam coś zajebiście niemoralnego i jestem głupiutka. a później mu o tym po prostu powiedziałam totalnie przestraszonym głosem.

mam dość moich paranoi, serio :roll:
Bardzo dobrze postąpiłaś! Ja dostałam niezłą nauczkę. W momencie gdy wykradłam mu pliki już wiedziałam, że to koniec. Że już nic nie będzie takie samo. I miałam rację. Nie znalazłam dowodów zdrady ale drobne kłamstwa, wydarzenia z przeszłości do których zdrowy na umyśle człowiek podszedłby z dystansem. Ale ja jestem paranoikiem i wyolbrzymiłam wszystko, zaczęłam projektować niestworzone historie w głowie. Przez miesiąc zszargałam sobie wszystkie nerwy, schudłam 4 kg, nie mogłam jeść, nie mogłam spać, miałam ostre wybuchy gniewu. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że moje zachowanie, czepianie, oskarżanie i nieufność doprowadziły w końcu do tego że zaczął pisać z jakimiś dziewczynami bo chyba szukał wytchnienia. Także trzeba uważać z projekcjami bo mogą się spełnić. Już nigdy więcej włamywania się do czyjejś głowy.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
Minka
Posty: 194
Rejestracja: wtorek, 9 czerwca 2009, 19:38

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#117 Post autor: Minka » poniedziałek, 23 grudnia 2013, 15:51

ja jednak zareagowałam zbyt ostro. mogłam wyjść na kogoś, kto miał naprawdę nieczyste zamiary. bo w sumie nie zrobiłam nic złego, nie wkradłam mu się, tylko przez wypadek zauważyłam.

wydaje mi się, że takie i podobne sytuacje wynikają przede wszystkim z tego, że my najbardziej na świecie nie ufamy sobie, a potem już jak lawina - skoro sobie nie możemy zaufać to nie ufamy innym ludziom.
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."

sp/so

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#118 Post autor: duplo » poniedziałek, 23 grudnia 2013, 15:59

Minka pisze:wydaje mi się, że takie i podobne sytuacje wynikają przede wszystkim z tego, że my najbardziej na świecie nie ufamy sobie, a potem już jak lawina - skoro sobie nie możemy zaufać to nie ufamy innym ludziom.
Sad but true. Jak sobie np. flirtuję z kimś na imprezie, i to niewinnie, to później wyobrażam sobie że na pewno robi to samo tylko już nie traktuję tego tak niewinnie. Cholernie bałam się że mnie porzuci podczas gdy sama nie chciałam z nim być. Straszna hipokrytka ze mnie. Miałam ogromne pretensje gdy przemilczał jakąś drobną sprawę a sama bawiłam się za jego plecami z psychodelikami. Gdybym od początku była uczciwa wobec siebie i wobec niego to ufałabym bez względu na to czy mnie oszukuje czy nie.
Ale to tylko pokazuje że nasz związek był nic nie wart. Przez jego krytykę ukrywałam wiele rzeczy. On też wiele ukrywał przez moją podejrzliwość. Co ostatecznie tylko ją potęgowało.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#119 Post autor: Snufkin » czwartek, 17 lipca 2014, 11:47

Dostrzegam u niektórych Szóstek interesujących się światem/polityką nie tyle niegroźne paranoje co już ostre popierdolenie. Żydzi, Reptalianie, mniej lub bardziej znane organizacje międzynarodowe...nie da się już tego czytać. Nawet ludzie których ceniłem dawniej za przenikliwe spostrzeżenia z wiekiem nabierają cech groteskowych i przejaskrawionych do granic obłędu.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Zauważam w sobie paranoje...

#120 Post autor: duplo » wtorek, 28 kwietnia 2015, 22:27

Kolejna historia mojej paranoi.

Dostałam się do Malagi pociągiem. Czekałam na autobus, który miał mnie dostarczyć na lotnisko. Nagle podszedł do mnie jakiś gościu i powiedział swoim kalekim angielskim coś w stylu "Your body is perfect". Wzbudziło to moją podejrzliwość - nie mógł to być Hiszpan, bo ani nie wyglądał na Hiszpana, ani nie mówił jak Hiszpan.

* Hiszpanie chcąc zakomunikować kobiecie, że jest atrakcyjna, zazwyczaj chwalą jakąś część garderoby, mówią np. "Ładną masz czapką/buty/sukienkę".

Zadzwonił do mnie telefon. Moja siostra. Tajemniczy koleś wciąż stał koło mnie. Odebrałam, porozmawiałam chwilę z siostrą, a gdy się rozłączyłam, owy gościu przemówił do mnie po polsku: "Oooo! Witam koleżankę z Polonii!".
"Cholera, to polak" - pomyślałam sobie.
I nie, nie jest to stereotyp - większość polskich emigrantów za granicą to matoły. Ten postanowił przedstawić mi swój bogaty życiorys - handel narkotykami, groźba więzienia, ucieczka na zachód, obecnie żyje ze sprzedawania dzieciom baniek mydlanych na ulicy (aha, aha). Zapytał, co studiuję, na co odparłam, że architekturę. Powiedział:
- Uwielbiam architekturę! Wiesz, mam coś w sobie z artysty. Byłaś w Barcelonie?
- Byłam.
- Koniecznie musisz zobaczyć ten, no, wiesz tego, wielki, ogromny kościół! Jest ponadczasowy! Jakże on się nazywał, noo... Sante Fama... Sagre Fama... no, ten autorstwa Goudy, wiesz, który mam na myśli!
- Sagrada Familia Gaudiego?
- Tak! Tak!
- ...
Czując się delikatnie zaniepokojona jego towarzystwem i rozmową o żółtych serach, postanowiłam kulturalne się pożegnać i uciec w miejsce, gdzie jest więcej ludzi. Na pożegnanie chciał wyciągnąć ode mnie bogaty zasób danych osobowych - fejsbuka, miejsce zamieszkania, całą metrykę, co zgrabnie uniknęłam rzeczowym argumentem, że nie rozdaję danych osobowych, ''bo tak''. Na co odparł "Nie martw się, Amiga, i tak Cię znajdę w Polsce. Kto wie, może nawet spotkamy się w samych Niemczech, albo na autostradzie, jeśli wiesz o czym mówię [i tutaj puścił znaczące oczko]". No pięknie - myślę sobie. Zniewalający początek samotnej podróży dla 6.
Całe szczęście autobus linii "A" akurat podjechał, tak więc wsiadłam do środka i udałam się na lotnisko, zostawiając za sobą wszystkie zmartwienia.

Dojechałam na lotnisko, usiadłam sobie na krzesełkach czekając na lot (który miał odbyć się za paręnaście godzin). Z nudów pisałam na czacie enneagramu (hehe), w tle słuchając rozmów Angoli-przygłupoli. Zmęczona ich towarzystwem wyszłam na zewnątrz. Dosiadł się do mnie jakiś chłopak, z pozoru wyglądający na całkiem normalnego. Zaczęliśmy rozmawiać o życiu. Rozmowy daleko od swojego miejsca zamieszkania są bogate pod tym względem, że ludzie nie mają powodów by się cenzurować ze strachu przed oceną, tak więc są całkiem wylewne i szczere.

Generalnie chłopak wyglądał na całkiem mądrego i doświadczonego życiowo, był dosyć życzliwy i przyjazny, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Opowiedział mi swoją historię – urodził się w Holandii. Jako nastolatek był dosyć zagubiony i głupi, miewał konflikty z prawem, później z rodzicami. Musiał uciekać z kraju (czekało go więzienie, bodajże za złodziejstwo), osiedlił się w Hiszpanii. Zmianę miejsca pobytu odbierał pozytywnie – zostawił złe środowisko, niezbyt przychylnych rodziców, i przebywając w Hiszpanii poznał czym jest życie od podszewki, doświadczył jak to jest samodzielnie sobie radzić, wiedział jak przetrwać, poznał wszystkie gatunki ludzkie. Twierdził, że potrafi po jednym spojrzeniu przejrzeć człowieka i jego charakter, motywacje, poznać jego duszę i intencje. I tak tułał się po Hiszpanii - bez pieniędzy i środków do życia, nocując u przypadkowo poznanych, życzliwych ludzi, żebrając o pieniądze. Wyznał, że jest bezdomny. Wyglądał młodo i całkiem dobrze, był dosyć intelektualnie rozwinięty, interesował się wieloma rzeczami. Nie wyglądał mi na stereotypowego bezdomnego.
Gdy zeszliśmy na jeszcze głębsze tematy (uwaga, bo Bóg) powiedział, że był tak jak i ja - niewierzący, ale gdy trafił do więzienia(!), to zaczął chodzić na msze i wtedy uwierzył ponownie. Twierdził, że wiara była jego jedyną podporą, i że dzięki niej przetrwał i odkrył na nowo sens życia. Prócz tego nagle zaczął dostrzegać znaki od Boga – jak przypadkowe liczby na bilecie autobusowym, których później używał na loterii i nie wiadomo czemu wygrywał pieniądze. Zazdrościłam mu tej wiary. Ale nie tylko tego. Zaimponowała mi jego życiowa zaradność i otwartość do świata. Zazdrościłam mu wolności – jest od niczego i nikogo niezależny – nie potrzebuje ludzi, drogiego samochodu, pseudo-przyszłości usranej kawiorem i drogim winem, jest wolny od systemu i mediów, konsumpcjonizmu. Ujrzałam kontrast pomiędzy mną a nim – ja, zniewolona przerośniętymi ambicjami rodziców, systemem który mówi mi jak mam żyć, co dzień zaniepokojona o własną przyszłość, zamknięta i zlękniona przed doświadczaniem życia, wewnątrz pragnąca spokoju ducha i wolności, a na zewnątrz sprzedająca te wartości za marną cenę, tylko po to, by mieć pozorne poczucie bezpieczeństwa i komfort. Zazdrościłam mu, że potrafi co dzień rano wstawać i cieszyć się tym, że gówniane słońce świeci za oknem. A, sorry, on nie ma okna...
Jego słowa mnie inspirowały. Mówił „Ludzie lubią oceniać i coś z góry zakładać, przy czym oceny te są nieprawdziwe i pseudointelektualne. Bez doświadczenia czegoś ma się gówno do powiedzenia na ten temat. A oceniają, bo są perfekcjonistami. Perfekcjonizm wynika z ich własnych kompleksów i nie akceptacji siebie, boją się przyznać sami przed sobą do swoich braków, więc z większą gorliwością widzą je u innych, to daje im złudne poczucie, że są lepsi”. Całkowicie się z nim zgadzałam.

Zaczęła mi padać bateria w telefonie. Zapytałam go, czy jest na lotnisku miejsce, gdzie są gniazdka. Wskazał mi miejsce przy słupie. Usiadłam na bagażu, podłączyłam telefon. Nagle mój nowy znajomy zaczął rozpakowywać swoją torbę, wyjął śpiwór, laptop (!). Rozłożył śpiwór koło mnie, usiadł, włączył laptop i powiedział, że możemy obejrzeć film, to przynajmniej miło spędzę czas do odlotu (miałam go dopiero o 6 rano). Wtedy po raz pierwszy, z niewiadomego powodu, poczułam się przy nim nieswojo, uczucie z krypty „co ja robię tu?”. Nie chcąc być niegrzeczna, przystałam na jego propozycję. Ale jakoś tak zamilkłam i sama poczułam, jak zaczynam zamykać się w sobie. Sama nie wiem, skąd nagła ta zmiana. Może nastała dlatego, że pierwszy raz odkąd go poznałam, poczułam okropny odór stęchłego śpiwora, który prawdopodobnie nie był prany od chwili nabycia?

Uważnie obserwowałam Holendra. Zdjął buty i położył je parę metrów dalej, przy kolejnym słupie. Gdy zapytałam, czemu to zrobił, odparł „Śmierdzą. Zazwyczaj kupuję co 3 dni skarpetki za 1 euro, w pobliskim kiosku, a później je wyrzucam. Niestety nie udało mi się ich nabyć, tak więc od paru dni noszę buty bez skarpetek”. Poczułam się jeszcze bardziej nieswojo.
Nagle jeden pracownik lotniska podjechał do nas na specjalnym wózku, który służył do mycia podłogi. Mój znajomy zaczął z nim rozmawiać po hiszpańsku. Powiedział mi, że to jego znajomy i próbuje wynegocjować od niego piwo w kredo, dla mnie. Próbowałam go przekonać, że naprawdę nie chcę i nie potrzebuję, że mogę sobie tylko posiedzieć i obejrzeć film, ale on nie chciał słuchać. Po chwili jego znajomy wyjął litrową butelkę z tanim winem (którego zresztą nie znoszę), plastikowy kubek i rozlał je. Wewnątrz mnie zaczęły gromadzić się irracjonalne lęki. Pomyślałam sobie, nie wiadomo czemu, że mój nowy znajomy wcale nie jest Holendrem, tylko Polakiem. I zna się z Polakiem, którego poznałam na dworcu kolejowym, czekając na autobus. Oboje uciekli z państwa przed prawem – z całą pewnością są z zorganizowanej grupy przestępczej. Na pewno mają ''swoich ludzi'' na lotnisku, wśród pracowników. Nagle mój znajomy powiedział: „Widzę, że jesteś śpiąca. Możesz się położyć na moim śpiworze, będzie Ci wygodniej! Czemu tak na mnie patrzysz? Boisz się, że zaśniesz w Maladze, a obudzisz się w Niemczech? [i tu śmiech]”. W Niemczech... czy nie to samo mówił Polak spotkany na dworcu kolejowym?
Zrobiłam dobrą minę do złej gry, uśmiechnęłam się na jego żart, ale w środku zaczęłam obmyślać plan ucieczki. Tylko, do cholery, gdzie? Muszę pozostać na lotnisku, bo po pierwsze są tu kamery więc jest bezpieczniej niż na zewnątrz, a po drugie mam o 6 lot do Polski i nie mogę go przegapić. Nie wiedziałam, jak wymknąć się dyskretnie, nie urażając jego uczuć (kto wie, może zechce się zemścić?). Poczułam wewnętrzny paraliż. Siedziałam tak w bezruchu, oglądałam film zupełnie nie rozumiejąc, o czym jest, aż nagle w przypływie impulsu wstałam, rzekłam jak nawiedzona „chcę pobyć w spokoju i pomyśleć” i uciekłam jak poparzona na drugi koniec lotniska, chowając się w najbardziej ciemny zakamarek. Nie powiedział nic, tylko spojrzał mi głęboko w oczy jakby chciał powiedzieć „wiem, co masz na myśli”, i odpuścił. Siedząc na drugim końcu lotniska zaczęłam rozmyślać nad swoją sytuacją. „Ten pierwszy spotkany Polak obiecał mi, że mnie znajdzie. Pewnie zorientował się po moim bagażu, że jadę na lotnisko, i dał znać (przez fejsbuka? Hahaha) rzekomemu Holendrowi, by mnie wypatrywał. Opisał, w co jestem ubrana i jaki mam kolor walizki. „Holender” mnie znalazł, spróbował wzbudzić zaufanie, upić i uśpić, i albo okraść, albo wywieźć do Niemiec. Z całą pewnością pracownicy lotniska, którzy będą odprawiać mój bagaż, podadzą mu moje dane osobowe. Dorwą mnie jak nie tu, to w Polsce. Jest bezdomny, nie ma pieniędzy, w przeszłości miał problemy z prawem, musi sobie jakoś radzić – więc czemu miałby nie być pośrednikiem w najniższej hierarchii grupy przestępczej?
Przywiązałam swoją torbę do bagażu, zaczepiłam o kłódkę, sama obwiązałam się bagażem i tak siedziałam jak jakaś wariatka. Musiałam wyglądać dosyć komicznie będąc spojona ze swoimi rzeczami. Otworzyłam czytnik e-booka, i próbowałam skupić się na czytaniu. Nagle wszędzie zaczęłam dostrzegać w tekście podteksty wymierzone w moją osobę. Nie pamiętam dokładnie, co było tam napisane, to nieistotne, i tak wszystkie losowe fragmenty pasowały do mojego strachu i sytuacji. Gdy przeczytałam coś w stylu „poczuła wewnętrzne przerażenie, którego jednak nie chciała okazać – to jak dobrowolne oddawanie przewagi przeciwnikowi” - w tym momencie usłyszałam z daleka stukot wózka na bagaże. Był to mój ''znajomy”. Racjonalnie ogarniałam, że książka nie może czytać mnie i że mam paranoję, ale całe moje ciało i podświadomość wierzyła w tą właśnie wersję prawdy. Paraliżował mnie lęk, ale postanowiłam ubrać się w poker-fejsa i starać się niczego nie okazać po sobie.

Holender przysiadł się do mnie. Jadł ciastka z automatu. Powiedział, że bardzo dobre. Chciał mnie nimi poczęstować. Byłam święcie przekonana, że są zatrute, więc grzecznie odmówiłam. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, w końcu zapytał, czy coś się stało, czy zmieniłam miejsce pobytu przez niego. Odparłam, że nie, po prostu muszę pobyć chwilę w samotności. Wstał i czułam, jak się we mnie wpatruje. Trwało to dłuższą chwilę, aż w końcu zapytał: „Jesteś na 100% przekonana, że chcesz zostać sama?”. Odpowiedziałam „Tak”, nie patrząc mu w oczy. Ponowił pytanie. Ponowiłam odpowiedź. Powiedział, że zaopiekuje się mną i lepszą decyzją będzie pozostać z nim. Zniecierpliwiona w końcu się przemogłam i spojrzałam mu głęboko w oczy z ironicznym, wywyższającym się uśmieszkiem, i spokojnym tonem i z całą stanowczością powiedziałam „Chcę zostać sama”. Nie odpowiedział nic, tylko patrzył mi głęboko w oczy. Była to jak jakaś walka. Kto pierwszy wymięknie. Tak więc nieprzerwanie patrzyłam. Przez paręnaście sekund. Znowu miałam to nieswoje uczucie, że czyta mi w myślach. Przeszedł mnie zimny dreszcz, ale nie poddałam się. W końcu nie odrywając wzroku powiedział spokojnym tonem „Dobrze. Jak sobie chcesz”. Położył na siedzeniu obok mnie ciasteczka i sobie poszedł. Teraz już byłam w 100% przekonana, że ma złe intencje. Wyczytałam to z jego oczu. Widziałam, że gdzieś tam w środku siedzi mały psychopata czyhający na moje potknięcie. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie udawać, że śpię. Wtedy poznam prawdę. Zobaczę, co zechce zrobić, gdy zasnę. Przyłapię go na gorącym uczynku.

Po jakichś 40 minutach udawanego snu zaczął jeździć koło mnie chłopak na wózku do sprzątania. Z początku nie wydawało mi się to dziwne. Ale po jakimś czasie dostrzegłam, że jeździ cały czas po jednym torze – przejeżdża w jedną i drugą stronę tuż koło mnie, ok 10 cm dalej, prawie mnie zahaczając. Potem zbacza gdzieś za róg, słyszę jak z kimś rozmawia, wraca i ponawia operację. Czemu do cholery jeździ cały czas koło mnie? Podłoga na tym torze jest już czysta! Sprawdza mój kamienny sen, czy co?
Pomyślałam o ciastkach, które zostawił na krzesełku obok Holender. Leżą zapewne po to, żeby wtajemniczona w spisek ekipa sprzątająca mogła się zakraść koło mnie nie wzbudzając podejrzeń, pod pretekstem sprzątnięcia ciasteczek – tak naprawdę w tym momencie podrzucą mi jakiś chloroform albo przyjrzą się z bliska mojemu systemu zabezpieczeń bagażu.

Dźwięk, jaki wydawała maszyna, był dosyć monotonny. Wprawiał mnie w senność. Miałam wrażenie, że gdzieś pomiędzy dźwiękiem wózka a ciszy słyszę głos Holendra, tak wyraźnie, jakby siedział tuż obok mnie. Miałam również wrażenie, że co jakiś czas ktoś mnie dotyka. Odwracałam się, i nikogo tam nie było. Zamykałam oczy ponownie. Co jakiś czas otwierałam. Za którymś razem otwierając oczy zobaczyłam pracownika na wózku, siedział na maszynie i wpatrywał się we mnie. Maszyna była włączona. Jak przy mojej pełnej koncentracji na wyłapywaniu niebezpieczeństw z otoczenia mogłam przeoczyć moment, w którym podjechał do mnie?
Już sama nie wiedziałam, czy mam halucynacje, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Zamknęłam oczy i zaczęłam modlić się o sen. Już niech mnie okradną albo i nawet wywiozą do tych Niemiec! Chcę tylko wyrwać się z mojej głowy, błagam!

Udało się. Zasnęłam.

Po jakimś czasie się przebudziłam. Stał nade mną mój znajomy. Gdy na niego spojrzałam, powiedział tylko „Nie zaśpij na samolot. Zobaczymy się jutro”, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w siną dal. Byłam tak zmęczona, że nie analizowałam tego wydarzenia i zasnęłam ponownie, obudził mnie dopiero dźwięk budzika. Spojrzałam na swoje rzeczy – były całe i zdrowe, nic nie zginęło. Poszłam odprawić bagaż w przeznaczonym do tego stanowisku – dokładnie tam uprzednio rozłożył mój znajomy śpiwór. Nie było go tam. Zniknął.

Spotkałam paru polaków i postanowiłam udać się z nimi na pokład samolotu.

Cały czas rozmyślałam nad swoją paranoją. Czy była ona rzeczywistością? Może Holender naprawdę był tylko życzliwym chłopakiem bez złych intencji, który próbował mi pomóc? Nie miał nic, a mimo wszystko chciał coś z siebie dać – swoją opiekę, zapożyczyć się na piwo dla mnie, poczęstować jedzeniem? A może jednak moje przeczucia były słuszne i był z jakiejś grupy przestępczej, brał udział w akcji przemycania naiwnych dziewcząt do Niemiec? A może chciał mnie tylko okraść?

Ostatecznie nigdy nie poznam odpowiedzi. Faktem jest, że mnie nie okradł i nie wywiózł do Niemiec.

Zastanawiałam się, dlaczego początkowo z ufnej i życzliwej dziewczynki nagle stałam się chłodną i wystraszoną paranoiczką. Grzebałam w swojej pamięci i przywołałam wspomnienie. Był to moment, w którym nastąpiła wewnętrzna przemiana – gdy poczułam odór stęchłego śpiwora Holendra i ujrzałam jego gołe stopy. Ta paranoja to prawdopodobnie głos i zarazem zemsta mojego sumienia – podświadomie czułam, że nie należę do tego świata, że jestem lepsza od niego - bo mam komfortowe warunki do życia, pieniądze, dach nad głową, schludne ubrania, ładnie pachnę, stać mnie na regularne jedzenie i kąpiele. Mam ambicje, ludzie mnie szanują, mam swoją dumę. On mieszka na lotnisku, żebrze od ludzi pieniądze, chodzi w podartych ubraniach. Moja podświadomość zaklasyfikowała go jako „podczłowieka”, jako kogoś niższego gatunku.

Dopiero po naszej ''walce na oczy'' dał mi spokój. Myślę, że chciał spojrzeć mi głęboko w oczy, dojrzeć płyciznę mojej stęchłej duszy i zakomunikować:

„Widzisz? Uważasz się za lepszą ode mnie, a przecież to ja stoję wyprostowany przed Tobą, nie boję się patrzeć Ci w oczy, jestem dumny z tego kim jestem, nie wstydzę się siebie, nie odczuwam lęku ani strachu. Za to to Ty, tak, to Ty, ta z tego ''lepszego świata” siedzisz podkulona, skrywasz za cynicznym uśmiechem falę strachu, to Ty nienawidzisz swojego życia, wewnątrz pragniesz wolności którą ja posiadłem, ale nie potrafisz po to sięgnąć, bo prawda jest prosta: jesteś zwykłym tchórzem, boisz się siebie, boisz się świata. Boisz się stracić wszystko, co masz, a to, co masz, jest przyczyną Twojego lęku. Nie, nie jesteś lepsza. Tak Ci się tylko wydaje...”

THE END
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

ODPOWIEDZ