Czy Piątki mają pewnych przyjaciół?

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Eruantalon
Posty: 1963
Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
Lokalizacja: Z dupy
Kontakt:

#61 Post autor: Eruantalon » piątek, 28 września 2007, 13:40

MAm garstkę znajomych, generalnie nieznajacych się nawzajem. Mogę za to pochwalić sie posiadaniem 'pewnych' przyjaciół, których bez wachania wyciagałbym z paszczy smoka i to, co najweselsze, płci obojga ; )


Obrazek
“It is better to be hated for who you are, than to be loved for someone you are not. ”

Awatar użytkownika
neko_mermaid
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 1 października 2007, 00:04
Lokalizacja: Wałbrzych

:P

#62 Post autor: neko_mermaid » poniedziałek, 1 października 2007, 00:22

ja mam grupę "przyjaciół", nie wiem czy tak mogę ich nazwać i ogólnie unikam tego słowa. zawsze wybierałam ludzi (wiem jak to brzmi, ale zawsze było tak, że jak ktoś mi się spodobał i pomyślałam, że fajnie by się było przyjaźnić tak się działo, do tej pory nie wiem w jaki sposób :D) weselszych ode mnie, wygadanych, pełnych życia. teraz uznaje to i za błogosławieństwo i przekleństwo. dlaczego? bo ludzie pełni charyzmy mają dużo "przyjaciół" i w sumie jest się tylko kolejnym na półce, z drugiej strony uzależniają, bo są wspaniałymi ludźmi. niestety jest przykra świadomość, że czy cię nie ma czy jesteś im i tak będzie dobrze. wszyscy mówią, że "prawdziwa" miłość i przyjaźń są tylko wtedy jak się nie oczekuje niczego... bullshit za przeproszeniem :P. każdy oczekuje tego, że jak przyjdzie do przyjaciela, to ten mu nie zamknie drzwi przed nosem. albo jak zacznie coś mówić to przyjaciel nie powie - nie mam czasu cię dziś słuchać. wiem, że ktoś powie że ta druga strona nie jest przyjacielem, ale skoro my mamy nic nieoczekiwać to po co ktoś ma się przejmować? bo nie oczekiwanie to też forma nie przejmowania się. bo gdyby tak wyglądała "prawdziwa" miłość świat byłby biedny, bo wtedy idealną miłością powinna być tylko ta jednostronna, nieodwzajemniona bo się nie oczekuję, że ta druga strona też cię pokocha. zawsze się szuka - ciepła, wysłuchania, radości, czasu razem, zrozumienia. ale w prawdziwych przyjaźniach daje się przynajmniej 50% z siebie. nie mówię tu o zwierzaniu itp. tylko o byciu dla drugiej osoby, o wsparciu i o tym wszystkim czego pragnie się samemu. ostatnio miałam taką gupią sytuację - nie odzywałam się (tel, gg) nie jeździłam do kumpeli przez 2 tygodnie bo myślałam że ma mnie dość itp. i myślałam że nie mogę przecież wymagac żeby chciała się ze mną widzieć czesto albo często gadać itp. A ona czekała aż się odezwę bo myślała, że przez to że ja nic nie piszę to mam jej dość :/ - tak to jest z tą bezinteresownością uczuciową.

misiek
Posty: 578
Rejestracja: poniedziałek, 7 maja 2007, 02:59

#63 Post autor: misiek » poniedziałek, 1 października 2007, 07:09

ja mam dwa typy "przyjaciół" jeden to ten który opisujesz ty... pogodni, pełni życia, charyzmatyczni. oni dają mi kopa... pokazują że jak się chce można żyć
i drugi typ przyjaciół to ci którzy mają gorzej odemnie... ci którzy potrzebują rady, wysłuchania, pomocy...
z czasem stają się oni tymi pierwszymi... ale przynajmniej wiem że na nich mogę w 100% polegać bo oni uważają że dużo mi zawdzięczają...

kiedyś miałem jeszcze przyjaciół "od urodzenia" do tej pory został mi jeden... jest on chyba tak jak ja 5 (mimo że w teście wyszło mu 9w1) i czasami wydaje mi się aż za bardzo do mnie podobny... :)

Awatar użytkownika
juzbek
Posty: 179
Rejestracja: piątek, 24 listopada 2006, 19:00
Lokalizacja: Warszawa

...

#64 Post autor: juzbek » poniedziałek, 1 października 2007, 09:14

Neko, opisujesz chyba w dużej mierze charakterystyczne dla Piątek wątpliwości. Sytuacja w której obie strony czekają aż ta druga nawiąże kontakt jest dla mnie bardzo znajoma ;) Czasem jednak trzeba wyłączyć tą szczegółową analizę najdrobniejszych i zacząć po prostu otwarcie mówić o emocjach. Szczerość czasem bardzo ułatwia życie (czasem utrudnia, ale staram się tak dobierać przyjaciół, żeby móc sobie przy nich na szczerość pozwolić).

Ten brak oczekiwań ja rozumiałbym raczej jako brak interesowności rozumianej jako liczenie zysków i strat, żeby sprawdzić czy bilans przyjaźni wychodzi na plus czy na minus. Przyjacielowi przysługę można oddać z czystej sympatii nie zastanawiając się czy kiedyś się odwdzięczy. Oczekiwać można, że jeśli sytuacja się odwróci, on będzie rozumował podobnie.

Awatar użytkownika
neko_mermaid
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 1 października 2007, 00:04
Lokalizacja: Wałbrzych

#65 Post autor: neko_mermaid » poniedziałek, 1 października 2007, 17:34

widzisz, ale zawsze się czegoś oczekuje :P, że kiedy nam w życiu wszystko się zawali będzie ktoś kto nam pomoże, a przecież nie liczy się w pierwszej mierze na obcych tylko na tych najbliżyszch - np. przyjaciół. i zawsze kalkuluje się na zasadzie zysków i strat, nie mówię w ogóle o finansowo - materialnych, całych czas o tych uczuciowych. w jakiej formie? kiedy ktoś sprawia nam przykrość więcej niż radość to logicznym jest, że nawet jakbyśmy się zaparli w lubieniu i nie liczeniu na nic od danej osoby kiedyś to się skonczy źle. i zgadzam się w stu procentach, że w przyjaźni można zrobić przysługę bez interesowności - to jest oczywiste jak dla mnie. jednak jest zawsze warunek ogólnie - jeśli zawiedziesz mnie gdy ja będę cię potrzebować (nie w sprawie jakiejś prostej), nie będzie to już przyjaźń. uważam, że tak to już jest.

a co do szczerości to oczywiste, że ona jest, bo jestem naprawdę szczerą osobą. gorzej, że to ciągłę myślenie, że się komuś narzucam przedłuża czasem milczenie w znajomościach :D, ale na szczęście zawsze potem jest dużo śmiechu kiedy z kimś się wyjaśnia. wiem na pewno, że ciężko się z tzw. 5 (czyli ze mną) przyjaźni. podziwiam moich bliskich, że lubią mnie na tyle, że wytrzymują moje odpychanie i przyciąganie :D, życzę każdemu takich ludzi :P

misiek tak to już jest, że najbliżej nas są zawsze ci, którzy nas potrzebują :D - bo to jest właśnie to co daje duże poczucie własnej wartości, kiedy wiemy, że jest ktoś kto na nas liczy, że nie jesteśmy obojętni komuś jak w przypadku ludzi bardzo charyzmatycznych, oni mogą mieć tonę przyjaciół, a te ktośie które nas potrzebują powiedzą - jest wiele rybek w morzu ale ty jesteś moją złotą ;)

Awatar użytkownika
juzbek
Posty: 179
Rejestracja: piątek, 24 listopada 2006, 19:00
Lokalizacja: Warszawa

...

#66 Post autor: juzbek » poniedziałek, 1 października 2007, 21:49

Masz rację, tak to już jest. Zawsze się czegoś oczekuje i dlatego przyjaciel zawsze może nas w jakiś sposób zawieść. Może sztuką jest nie oczekiwać w sposób świadomy tylko ponieść się emocjom?:) Nah, każda relacja jest inna i pewnie można przyjaźń zbudować w różny sposób.

Jeśli chodzi te gładkie w obejściu, towarzyskie osoby, które zdają się być otoczone masą przyjaciół- zależy to oczywiście od definicji, ale ja bym powiedział, że to tylko wrażenie. Można mieć wielu bliższych i dalszych znajomych ale przyjaźń jest czymś w co trzeba inwestować czas i siły, więc liczba przyjaciół będzie ograniczona.
Z własnych doświadczeń stwierdzam, że nawiązywanie nowych przyjaźni nie umniejsza wagi starych a często umożliwia uporządkowanie toksycznych relacji.

Uzależniania od siebie innych osób nie uważam mimo wszystko za zdrowe, choć wiem, że może to mile łechtać ego. :P Ideał dojrzałej przyjaźni według Mešy Selimovića (w książce "Derwisz i śmierć") wygląda tak, że przyjaciel jest sam w sobie kompletny, nic mu się nie dodaje ani nie odejmuje tylko razem tworzy coś pięknego.

Awatar użytkownika
Mr.Mey
Posty: 137
Rejestracja: piątek, 10 sierpnia 2007, 10:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#67 Post autor: Mr.Mey » poniedziałek, 1 października 2007, 21:59

Przyjaciela ma się jednego albo żadnego. Reszta to znajomi. Ja mam znajomych i dobrze mi z nimi.
There is no you, there is only me.

Awatar użytkownika
neko_mermaid
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 1 października 2007, 00:04
Lokalizacja: Wałbrzych

#68 Post autor: neko_mermaid » wtorek, 2 października 2007, 15:29

wiesz ja też jestem osobą, która z powodu nowych znajomości nie pozostawia starych, ale i tak bywa. to też mam z doświadczenia :P, np. kiedy zapoznaję dwoję moich bliskich ludzi, których bardzo lubię i uważam za wspaniałych nagle ja schodzę na dalszy plan, a oni często spędzają czas razem (i nie mówię to o zakochaniu czy coś, cały czas o przyjaźni :P). albo kiedy bliska ci osoba mówi, że poznała nową osobę i jak to jest wspaniale kiedy można z kimś pogadać na tematy takie jak religia, światopogląd, trudne tematy itp. a ja wtedy siedzę i mówię: "a ja to co? przecież ze mną też możesz i zresztą często gadamy o tym?" ja wiem że to jest tak iż nowej osobie można powiedzieć od nowa wszystko co się myśli, a starym znajomym już nie, bo oni pewnie już słyszeli od nas wszystko. :/ nie uznaję tego, że można kogoś poznać na 100% i już wie się za niego co on będzie robił, mówił itp. każdy ciąglę się zmienia nawet w małym procencie, więc zawsze jest coś do poznania. tylko, że wtedy ludzie też mogą przyczepić się do tego, że "poznałem inną osobę niż jesteś teraz! nie chcę się z tobą znać". takim ludziom od razu powinno machać się na dowidzenia. chyba, że zmieniliśmy się na osobę szkodzącą innym lub sobie, ale w takiej sytuacji uważam, że jednak przyjaciel by chciał jakoś pomoć a nie zostawić :P

i nie pisałam o uzależnieniu jednej osoby do siebie, chodzi o to, że każdy woli mieć za przyjaciela kogoś kto zawsze chętnie cię zobaczy, wysłucha i ty również jego. że komuś zależy - tak bym to nazwała. a czy przyjaźń nie daje nic i nic nie bierze? tu bym się kłóciła :D uważam, że jak się przyjaźni z kimś długo i nawet nie to, że widzi codziennie tylko co jakiś czas - zaczyna się wymiana. wymiana wszystkiego łącznie z gestami, sposobem mówienia, zachowaniami, myśleniem. ja np. z osoby milczącej stałam się po 5 latach znajomości z samymi gadułami też zaczęłam dość dużo gadać :D. są różne rzeczy którymi się wymieniamy podświadomie i myślę, że to jest całkiem miłe i zabawne dość często :P.

mam nadzieję, że nikt się nie zdenerwuja, iż za dużo się tu wypowiadam hehe :D a jak tak to niech mi da znać :P
Ludzie będą gadać i wszystko rozgrzebywać. Człowiek nie pochodzi od małpy, tylko od kury.
Jeżeli pamiętamy, że wszyscy jesteśmy pomyleni, to tajemnice znikają, a życie staje się zrozumiałe.
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś

Awatar użytkownika
Mr.Mey
Posty: 137
Rejestracja: piątek, 10 sierpnia 2007, 10:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#69 Post autor: Mr.Mey » wtorek, 2 października 2007, 19:00

neko_mermaid pisze:wiesz ja też jestem osobą, która z powodu nowych znajomości nie pozostawia starych
Tak tylko nawiąże przykładem do tego zdania.
Wczoraj na korytarzu spotkałem koleżankę, a właściwie osobę, której twarz dobrze znałem. Zostałem również rozpoznany jako znajomy, więc wymieniliśmy pozdrowienia i poszliśmy w swoje strony, gdyż tak się złożyło, że choć szliśmy w tym samym kierunku to zwrot był inny. I choć dobrze pamiętam z przeszłości jej uśmiech (zwracam na to uwagę u kobiet, zresztą chyba większość facetów też) i budowę twarzy to nie mogę jej umiejscowić ani w czasie ani w miejscu ani nie mogę dopasować jej do osoby przez którą ją poznałem.
Mam w pamięci obraz kogoś, kogo wiem, że znam, ale ni w ząb nie mogę sobie przypomnieć kto to. Niesamowicie frustrująca sprawa. Odrzuciłem kawę, alkohol i colę. Brak mi magnezu chyba.

A do tego zdania ma się to tyle, że czasem nagromadzenie znajomych rodzi problemy. O właśnie takie ;)
There is no you, there is only me.

Awatar użytkownika
mleczak
Posty: 280
Rejestracja: wtorek, 31 lipca 2007, 11:55
Lokalizacja: Płock/studia Łódź

#70 Post autor: mleczak » wtorek, 2 października 2007, 20:17

neko_mermaid pisze: uważam, że jak się przyjaźni z kimś długo i nawet nie to, że widzi codziennie tylko co jakiś czas - zaczyna się wymiana. wymiana wszystkiego łącznie z gestami, sposobem mówienia, zachowaniami, myśleniem. ja np. z osoby milczącej stałam się po 5 latach znajomości z samymi gadułami też zaczęłam dość dużo gadać :D.
Zgadzam się, choć z zastrzeżeniami. Dużo zależy od siły charakteru danej osoby, silne charaktery zawsze mają mocny wpływ. Ja mam najlepszego przyjaciela siódemkę i po prostu pewnych rzeczy od niego nie jestem w stanie przejąć w zachowaniu, za to w rozumowaniu typowe braterstwo dusz. Jesteśmy tak odmienni, a tak podobni (o podobieństwie wiemy my, inni nie muszą). Miałem za to przyjaciela, od którego zacząłem przejmować bardzo dużo cech, zachowań, powiedzonek. Kiedy to sobie uświadomiłem zaczęło mi to przeszkadzać, więc świadomie zacząłem to ograniczać.
Poza tym nie wiem, czy przyjaźń może być bezinteresowna lub nie. Ja tym nie myślę. Zaprzyjaźniając się z kimś nie myślę sobie "fajnie, będzie mnie wspierał, pomagał etc...". Po prostu się dzieje, a później następuje weryfikacja. Ale żebym nazwał kogoś przyjacielem, to dla mnie długa droga, bo to słowo ma dla mnie wielkie znaczenie.
A co do bycia jednym z wielu. Jak dla mnie nie istnieje. Bo człowiek może mieć dużo znajomych, masę kumpli, ale prawdziwych przyjaciół? Jeżeli wiem że łączy nas prawdziwa przyjaźń, to mi wystarcza, bo przez to jestem dla tej osoby kimś wyjątkowym
Mam identyczny problem z wrażeniem narzucania się, choć dzięki latom ćwiczeń udało mi się go zminimalizować. Mówię sobie "Jak im będzie przeszkadzać to mi o tym powiedzą, dopóki tego nie zrobią, lub nie dają odczuć, to nie ma problemu" Jak mam ochotę to dzwonię, rozmawiam, spotykam się a jak nie to nie. Na szczęście moi przyjaciele to akceptują, bo poznali mnie dostatecznie dobrze.
5w4 INTP, ale tak poza tym po prostu Mleczak

zmienna
Posty: 8
Rejestracja: niedziela, 30 września 2007, 21:07

#71 Post autor: zmienna » środa, 3 października 2007, 12:00

Zeby miec przyjaciol to trzeba w z ludzmi w bliskie kontakty wchodzic co jest dla mnie baaardzo trudne i zycia nie ulatwia. Outsiderki tez latwo nie maja. I nie wiem czy cos z tym robic, czy nie. :)
5 w 4

WQ
Posty: 1
Rejestracja: sobota, 20 października 2007, 21:39

a ja się od zawsze nad tym zastanawiałem

#72 Post autor: WQ » poniedziałek, 22 października 2007, 22:17

oto moje spostrzeżenia: po co są przyjaciele, do czego są potrzebni? w dobie internetu wyżalić się można po prostu przed mnitorem i to dla piątek jest najlepsze, a przynajmiej najwygodniejsze, nikt Cie nie zrani, no bo jak, skoro Cię nie zna. poza tym Ty go nie znasz więc na jego zdaniu Ci po prostu nie zależy. dobrym przykładem są te fora.
nawet jak się już zloży tak że przyjaciela sobie w wielkim bulu "znajdziemy" i co dalej. zbyt długo, przynajmniej ja nie wytrzymam, no bo jak, w pewnym momencie trzeba sie przecież odsunąć na boczek i wszystko na spokojnie sto tysięcy razy przeanalizować, tak aby przypadkiem niczego nie pominąć, potem powrót i na nowo na boczek. w pewnym momencie okazuje się, że jak przyjaciel przeżyje bez Ciebie, lub Ty bez niego przez dłuższą chwilę wytrzymasz to może ten przyjaciel jest do niczego Ci nie potrzebny.
wiecie co - najgorsze a może najlepsze jest to że mi przyjaciel jest do niczego nie potrzebny. w sumie to ja nawet nie wiem czy go kiedykolwiek miałem. tzn przyjaciółki bo jakakolwiek znajomość z pcią taką sama jak moja w ogóle mnie nie interesuje.
to co Cię nie zabije to Cię wzmocni.

Awatar użytkownika
juzbek
Posty: 179
Rejestracja: piątek, 24 listopada 2006, 19:00
Lokalizacja: Warszawa

...

#73 Post autor: juzbek » poniedziałek, 22 października 2007, 23:03

Hmm, wydaje mi się WQ, że Twoje podejście faktycznie wynika z tego, że nigdy przyjaciela nie miałeś. Poczucie prawdziwego, emocjonalnego kontaktu i zrozumienia jest według mnie nie zastępowalne. Przyjaciel nie jest po to, by być od niego zależnym lub jego uzależnić od siebie ale po to, aby uczynić życie bardziej ludzkim i w jakiś sposób rozwinąć obie strony.

Monitor nie jest dla mnie żadną alternatywą. Monitor nie udzieli przyjacielskiej rady. Monitor nie udzieli pomocy w potrzebie. Picie do monitora nie jest fajne.

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#74 Post autor: ktośtam » wtorek, 23 października 2007, 11:18

A moze jemu po prostu przyjaciel nie jest do niczego potrzeny? Ludzie są rózni. ;)

Awatar użytkownika
juzbek
Posty: 179
Rejestracja: piątek, 24 listopada 2006, 19:00
Lokalizacja: Warszawa

...

#75 Post autor: juzbek » wtorek, 23 października 2007, 21:23

Tak? A mi się zawsze wydawało, że są tacy sami. ;P Wierzę, że ludzkkie emcje można znaleźć nawet u kosmitów jeśli się pociągnie we właściwą stronę.

ODPOWIEDZ