Stosunek do przemijania

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
Elena123
Posty: 8
Rejestracja: piątek, 21 kwietnia 2017, 13:19
Enneatyp: Obserwator

Stosunek do przemijania

#1 Post autor: Elena123 » środa, 10 maja 2017, 02:07

Witam, bardzo mnie to zastanawia, bo jestem rozerwana między jednym a drugim: Jaki jest wasz stosunek do czasu i jak go postrzegacie ? I co istotniejsze jak odbija się to na waszym życiu i działaniu, jest to motywator, bo jest go coraz mniej, czy może czujecie akceptacje, (nic nie jest trwałe) i powoduje w was bierność ?


5w4 INTJ

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Stosunek do przemijania

#2 Post autor: And » środa, 10 maja 2017, 13:48

Jestem bardzo sentymentalną osobą i zaczęło się to u mnie bardzo wcześnie. Już w podstawówce bardzo żałowałem, gdy coś fajnego się kończyło, ciągle wracałem do tego myślami. Wybiegałem też w przyszłość i myślałem będzie, jak to będzie smutno, kiedy coś, co jeszcze trwa, nieuchronnie kiedyś się skończy. Na przykład nigdy nie chciałem dorastać, co ponoć u dzieci jest raczej rzadkie. Można powiedzieć, że przeżywałem, że coś się kończy, że jakieś możliwości mi umkną jeszcze zanim to się naprawdę stało. A jak już coś przeminęło, to rozpaczliwie chciałem wrócić do tych czasów i wracałem w mojej bogatej wyobraźni.
Tak do 16-ego roku życia popadałem wręcz w rozpacz, gdy zorientowałem się, że coś przeminęło np. gdy opuszczałem szkołę w rodzinnej miejscowości. Później już może nie było rozpaczy, ale np. powstrzymuję się od zbyt częstego słuchania muzyki niosącej jakieś wspomnienia, żeby się czasem ta piosenka nie "przepisała" na inny okres życia, albo zdarza mi się odliczać czas, który upłynął od jakiegoś zdarzenia. Albo rozkminy typu ile jeszcze dzieciaków, które chodziło ze mną do 9-letniego (podstawówka+gimnazjum) zespołu szkól, dalej jeszcze jest w tej szkole. Mam wrażenie, że każda zmiana w moim życiu jest na gorsze i prawie zawsze wolałbym się cofnąć w jakiś dowolny moment mojej przeszłości. Często się boję, że nic lepszego mnie już nie spotka niż to, co już było.

Do pewnego etapu życia presja czasu była dla mnie najlepszym motywatorem (w połączeniu z lękiem przed konsekwencjami niezrealizowanego zadania). Potrafiłem się zmotywować głównie wtedy, gdy nadchodził deadline. Oczywiście wszystko się posypało, gdy popadłem w depresję, wtedy upływający czas bardziej mnie paraliżował, niż motywował.

Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Stosunek do przemijania

#3 Post autor: bodzios » piątek, 4 sierpnia 2017, 00:04

Dla mnie zawsze najgorszy jest moment, gdy zdaję sobie sprawę, że coś naprawdę przeminęło, skończyło się definitywnie. Kiedyś było o tyle gorzej, że ogarniałem to dopiero po paru dniach, obecnie jakoś szybciej mi to przychodzi, co też ma swoje wady, bo największe doły mam po tych naprawdę dobrych dniach w momencie, gdy wracam do domu i chciałbym cofnąć taśmę teraz, zaraz, natychmiast.
Stosunek do czasu? Skomplikowane. Daleka przeszłość, w stylu dzieciństwa, wczesnej młodości - pamiętam głównie dobre rzeczy, np. dzisiaj znalazłem swoje stare, ulubione zdjęcie z bodajże zerówki i ucieszyło to mnie jak cholera, zarówno fakt znalezienia, jak i fotka. Niedaleka przeszłość - tu z kolei albo pamiętam prawie wyłącznie złe rzeczy, albo mam ją gdzieś. Wczoraj - albo się zlewa z dziś, albo, w przypadku tych dobrych dni, trochę za nim tęsknię. Dziś - zaraz się skończy, nie ma o czym dywagować. Jutro - mam jakieś plany, powinno być ok, ale to akurat cholernie nieuczciwy przykład, bo to piątek, weekend, w niedzielę wieczór mogłoby być zupełnie inaczej. Niedaleka przyszłość, w sensie kilku tygodni, paru miesięcy - moja ulubiona, są plany, bo żyję od wydarzenia do wydarzenia, od planu do planu, patrzę na nią nieodmiennie optymistycznie. Dalsza przyszłość - tu z kolei mam największe wątpliwości, największe znaki zapytania. Bardzo daleka przyszłość, co będzie za rok, dwa, pięć, dziesięć - nie wiem, nawet nie próbuję o tym myśleć, data krańcowa, ostatni realny plan to przyszłe lato.
Sentymentalizm - kiedyś duży, wręcz zbyt wielki (nawet nie wyrzucałem starych rzeczy), teraz dużo mniejszy. Do kilku zdarzeń, osób, miejsc ciągle spory, do reszty malutki. Największy sentyment mam do kilku ważnych dla mnie osób, których nie ma w moim życiu,, a części z nich nie ma dlatego, że w pewnym momencie odechciało mi się walczyć. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, że od ładnych kilku lat praktycznie nikt z grona ważnych dla mnie ludzi nie zniknął.
Presja czasu - zasadniczo mam tak, jak And, ale w tym konkretnie momencie zupełnie mi się nie śpieszy, bo moje następne cele są zaplanowane na kilka tygodni-dwa miesiące wprzód. Pewnie wesoło zacznie się robić, gdy termin zacznie się zbliżać.
O, już piątek, właśnie tak ten czas zapierdziela.
No UPS - no party. :(

ODPOWIEDZ