Zwięrzęta
Re: Zwięrzęta
...a ja chciałbym mieć jeżyka :<... ale sami wiecie jeżyk w niewoli umiera, więc dla jego dobra nie mam go :< ...
...nie rozumiem dwójek i ich nielogicznego podejścia do życia... nie rozumiem także czwórek i ich emocji do końca, za to rozumiem piątki i boleje nad tym że je rozumiem...
...5w4 @.@ INTj...
...5w4 @.@ INTj...
Re: Zwięrzęta
A dla mnie los zwierząt jest mniej więcej obojętny. Nigdy ich nie lubiłam (tak samo jak dzieci. Brr.), chociaż oczywiście nie powinno się ich krzywdzić, okrutnie zabijać itp. Uważam, że jak ktoś już przygarnie jakiegoś psa czy kota to powinien odpowiednio o niego zadbać. Ale ogólnie dla mnie dom to nie jest miejsce dla zwierząt, to po prostu niehigieniczne, wyjątkiem może być dom z dużym ogrodem, gdzie zwierzęta trzyma się na zewnątrz, w jakiejś budzie czy czymś. Jedyne zwierzę, jakie potrafię w miarę tolerować, to kot. Mam jednego w domu i znam też parę osób, które mają koty i szczerze powiem, że ten tekst o rzekomym "chodzeniu własnymi drogami" to jakiś stereotyp. Kota trzymanego całe życie w domu, który nie wychodzi w ogóle na zewnątrz można porównać do małego psa, tylko że jest cichszy. A jeśli chodzi o tę "miłość" psa do człowieka - no cóż, taki charakter zwierzęcia. Ludzie się nad tym rozczulają, ale prawda jest taka, że psu wszystko jedno, kto go karmi, wyprowadza i głaszcze. Jeśli jest dobrze wytresowany, to zawsze będzie "wiernym towarzyszem" swojego opiekuna. Wszystko mu jedno kim jest i jaki ma charakter, byleby go nie bił i nie głodził. Zwierzęta to tylko zwierzęta, obdarzanie ich miłością jest moim skromnym zdaniem, bez sensu.
There is no pain, I am receding.
A distant ships smoke on the horizon.
I am only coming through in waves...
I have become comfortably numb...
5w4
A distant ships smoke on the horizon.
I am only coming through in waves...
I have become comfortably numb...
5w4
Re: Zwięrzęta
Nieczęsto się spotykam z takim punktem widzenia, Mantigua. Chyba wypada pogratulować odwagi.
Sama jestem raczej po drugiej stronie barykady. Odkąd pamiętam, zwierzęta zajmowały specjalne miejsce w mojej świadomości: miejsce ważne, bliskie i ciepłe. Nie jestem pewna, czy to akurat ich bezbronność potrafi mnie rozczulić natychmiastowo - coś, czego nie potrafią dokonać ludzie w żadnym wieku, niemowlęcym też nie! - i jestem skłonna zaznaczyć zwierzaki, gdyby zapytano mnie, w jakim towarzystwie czuję się najlepiej. Świat zwierząt jest fascynujący; lubię wiedzieć, jaki ptak właśnie przeleciał, za punkt honoru poczytuję sobie rozróżnianie motyli, a gdybym miała telewizor, pewnie oglądałabym wyłącznie Animal Planet na zmianę z Travel.
Mam za to dosyć skromne doświadczenie ze zwierzętami domowymi. Podobno jako 3-latka, byłam właścicielką jednej z grzebiących w pyle na babcinym podwórku kury, ale nie przypominam sobie, czy zdołałam z nią wytworzyć jakąś szczególną więź. Potem sprawiliśmy sobie psa, przeuroczego kundelka, który był z nami dobre kilkanaście lat, uwielbiany przez wszystkich. Jego następcą został uparty mieszaniec z dominującymi genami teriera, pies o charakterze kota. Zrobi to, co zechce.
Koty lubię, byle nie w nadmiarze. Nie imponują mi swoimi humorami i nieprzewidywalnością, a miałam z nimi za mało styczności, by nauczyć się je "rozumieć". Właściciele to inna historia. Ogarnia mnie niecierpliwość, gdy "kociarze" przez długie minuty wymieniają zachwyty nad swoimi pupilkami i wszystkimi kotami w okolicy - zgoda, że "psiarze" też mają sporo historyjek do opowiedzenia, ale chyba jednak potrafią się lepiej kontrolować. 8)
Sama jestem raczej po drugiej stronie barykady. Odkąd pamiętam, zwierzęta zajmowały specjalne miejsce w mojej świadomości: miejsce ważne, bliskie i ciepłe. Nie jestem pewna, czy to akurat ich bezbronność potrafi mnie rozczulić natychmiastowo - coś, czego nie potrafią dokonać ludzie w żadnym wieku, niemowlęcym też nie! - i jestem skłonna zaznaczyć zwierzaki, gdyby zapytano mnie, w jakim towarzystwie czuję się najlepiej. Świat zwierząt jest fascynujący; lubię wiedzieć, jaki ptak właśnie przeleciał, za punkt honoru poczytuję sobie rozróżnianie motyli, a gdybym miała telewizor, pewnie oglądałabym wyłącznie Animal Planet na zmianę z Travel.
Mam za to dosyć skromne doświadczenie ze zwierzętami domowymi. Podobno jako 3-latka, byłam właścicielką jednej z grzebiących w pyle na babcinym podwórku kury, ale nie przypominam sobie, czy zdołałam z nią wytworzyć jakąś szczególną więź. Potem sprawiliśmy sobie psa, przeuroczego kundelka, który był z nami dobre kilkanaście lat, uwielbiany przez wszystkich. Jego następcą został uparty mieszaniec z dominującymi genami teriera, pies o charakterze kota. Zrobi to, co zechce.
Koty lubię, byle nie w nadmiarze. Nie imponują mi swoimi humorami i nieprzewidywalnością, a miałam z nimi za mało styczności, by nauczyć się je "rozumieć". Właściciele to inna historia. Ogarnia mnie niecierpliwość, gdy "kociarze" przez długie minuty wymieniają zachwyty nad swoimi pupilkami i wszystkimi kotami w okolicy - zgoda, że "psiarze" też mają sporo historyjek do opowiedzenia, ale chyba jednak potrafią się lepiej kontrolować. 8)
Odkryj wszystkie sprzeczności w poniższym zestawieniu:
5w4
MBTI: ENFP
Socjonicznie: Ni-EIE lub Ni-LIE.
5w4
MBTI: ENFP
Socjonicznie: Ni-EIE lub Ni-LIE.
- daniken
- Posty: 48
- Rejestracja: środa, 2 czerwca 2010, 23:43
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Małopolskie/Śląskie
Re: Zwięrzęta
Mam podobnie. Rozumiem co bawi ludzi w kotach, choć wielu nie zdaje sobie sprawy z minusów trzymania sierściuchów na domowych kanapach, że o całowaniu nie wspomnę.runeii pisze: Koty lubię, byle nie w nadmiarze. Nie imponują mi swoimi humorami i nieprzewidywalnością, a miałam z nimi za mało styczności, by nauczyć się je "rozumieć". Właściciele to inna historia. Ogarnia mnie niecierpliwość, gdy "kociarze" przez długie minuty wymieniają zachwyty nad swoimi pupilkami i wszystkimi kotami w okolicy - zgoda, że "psiarze" też mają sporo historyjek do opowiedzenia, ale chyba jednak potrafią się lepiej kontrolować. 8)
Przypomniała mi się pewna sytuacja gdy rozmawiałem ze znajomą na temat jej kotów. Uświadomiłem ją, że większość kotów jest nosicielami toxoplazmozy, co dla wielu ich miłośniczek (a wg. najnowszych badań także miłośników) ma w przyszłości katastrofalne skutki w postaci właśnie tej choroby. Przyjemność tzw. "niańczenia" kotów, jak sądzę, nie rekompensuje posiadania zdeformowanych dzieci w przyszłości.
Tutaj kilka informacji na temat toxoplazmozy dla zainteresowanych kociarzy: http://www.potomek.pl/toxoplazmoza_free.html
miłego czyszczenia kuwet życzę...
"W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami."
4w5
4w5
-
- Posty: 796
- Rejestracja: wtorek, 30 czerwca 2009, 00:58
Re: Zwięrzęta
Czyli wystarczy ręce myć i nie ma co peniaćNieprawdą jest ,że na toksoplazmozę nie są narażone osoby nie posiadające kota.
I odwrotnie posiadanie kota nie przesądza o dużym ryzyku zachorowania, jeżeli przestrzegane są elementarne zasady higieny.
Ocysty nie "fruwają" w powietrzu , dostają się do organizmu drogą brudnych rąk, lub skażonych pokarmów.
639f3d3b99876f1c9f27f68ea08dcbb8
Re: Zwięrzęta
Ja od najmłodszego bardzo lubiłem zwierzęta, Największą sympatią darzyłem koty, na drugim miejscu gryzonie wszelakie, nigdy natomiast nie przepadałem za psami.
Gdy byłem w przedszkolu, mocno naciskałem na rodziców, by sprawili mi kota, ale oni zdecydowali się na świnkę morską. Nie było źle, bo gryzonie też lubiłem. Świnka zmarła w wieku bodajże 5 albo 6 lat, dość nagle, na jakąś dziwną chorobę (wieczorem jej ciało zaczęło trząść się jak galareta, następnego dnia rano objawy się nasiliły, koło południa zakończyła swój żywot). Jej śmierć była dla mnie dość dużym ciosem (miałem około 10-11 lat), wywarła na mnie na tyle duży wpływ, że zmieniłem zdanie i zamiast kota koniecznie chciałem mieć kolejnego gryzonia.
Tymczasem za moimi plecami moja mama dogadywała się w sprawie sprowadzenia do domu kota. Za wszelką cenę chciała, by był to rudy kot, a tamtego roku były one wielką rzadkością. Nie udało się takiego sprowadzić, więc dogadała się z córką mojego wychowawcy szkolnego (którą uczyła w innej szkole) i w czasie pewnych wakacji, pojawiła się w moim domu szylkretowa (czarno-ruda) kotka. Miała to być dla mnie całkowita niespodzianka, niestety moja babcia wygadała się. Ironia losu sprawiła, że bodajże 2,5 roku później przybłąkał się pod mój blok, tak chciany wcześniej przez moją mamę rudzielec. Tyle, że w planach był jeden kot. Rudo-biały kocur miał początkowo być oddany znajomej mojej matki, jednak na tyle zaskarbił sobie sympatię domowników, że liczba kotów w mieszkaniu wzrosła do 2. Zawsze z kotami miałem bardzo dobry kontakt, więc obydwa bardzo mnie lubią. Szczególnie rudy, któremu wystarczy, że nie widzi mnie kilka godzin, by domagał się głaskania i pchał się na kolana. Czasem zachowuje się jakby był miesięcznym kociakiem, a ja jego matką. Rude kocury są bardzo towarzyskie, jednak szylkretowe kotki mają trudny charakter i tak też jest z moją. Jednak ona również domaga się głaskania, tyle, że nie lubi być brana na ręce (jak większość kotek), nie przychodzi na kolana itp. Problem jest, gdy gdzieś usiądzie i trzeba ją stamtąd przegnać, gdyż staje się wtedy agresywna. Enneagramowo byłaby zapewne połączeniem 5 i 8, gdyż unika obcych ludzi i innych kotów (niespecjalnie lubi się z moim kocurem), ale potrafi być agresywna, gdy coś się jej nie podoba. Kocura niespecjalnie odnajduję w enneagramie.*
*- z przymrużeniem oka.
Byłem o tyle łagodny dla zwierząt, że kiedyś pozwalałem się nawet kąsać komarom i ratowałem muchy przed moją mamą biegającą z packą. Ale nigdy nie lubiłem pająków i zawsze musiałem zniszczyć ich pajęczyny, gdyż czułem się w ich pobliżu bardzo, ale to bardzo niekomfortowo.
Najbardziej lubię koty, gdyż są niezależne i nie starają się na siłę przypodobać człowiekowi, jak np. większość psów. W dodatku są bardzo przyjemne w kontakcie, a jak pokazują badania, pozytywnie wpływają na zdrowie. Coś w tym jest, pamiętam, jak kiedyś grałem w piłkę i następnego dnia rano bolał mnie piszczel, kot się na nim położył, mruczał przez kilka minut i przestało boleć.
Gdy byłem w przedszkolu, mocno naciskałem na rodziców, by sprawili mi kota, ale oni zdecydowali się na świnkę morską. Nie było źle, bo gryzonie też lubiłem. Świnka zmarła w wieku bodajże 5 albo 6 lat, dość nagle, na jakąś dziwną chorobę (wieczorem jej ciało zaczęło trząść się jak galareta, następnego dnia rano objawy się nasiliły, koło południa zakończyła swój żywot). Jej śmierć była dla mnie dość dużym ciosem (miałem około 10-11 lat), wywarła na mnie na tyle duży wpływ, że zmieniłem zdanie i zamiast kota koniecznie chciałem mieć kolejnego gryzonia.
Tymczasem za moimi plecami moja mama dogadywała się w sprawie sprowadzenia do domu kota. Za wszelką cenę chciała, by był to rudy kot, a tamtego roku były one wielką rzadkością. Nie udało się takiego sprowadzić, więc dogadała się z córką mojego wychowawcy szkolnego (którą uczyła w innej szkole) i w czasie pewnych wakacji, pojawiła się w moim domu szylkretowa (czarno-ruda) kotka. Miała to być dla mnie całkowita niespodzianka, niestety moja babcia wygadała się. Ironia losu sprawiła, że bodajże 2,5 roku później przybłąkał się pod mój blok, tak chciany wcześniej przez moją mamę rudzielec. Tyle, że w planach był jeden kot. Rudo-biały kocur miał początkowo być oddany znajomej mojej matki, jednak na tyle zaskarbił sobie sympatię domowników, że liczba kotów w mieszkaniu wzrosła do 2. Zawsze z kotami miałem bardzo dobry kontakt, więc obydwa bardzo mnie lubią. Szczególnie rudy, któremu wystarczy, że nie widzi mnie kilka godzin, by domagał się głaskania i pchał się na kolana. Czasem zachowuje się jakby był miesięcznym kociakiem, a ja jego matką. Rude kocury są bardzo towarzyskie, jednak szylkretowe kotki mają trudny charakter i tak też jest z moją. Jednak ona również domaga się głaskania, tyle, że nie lubi być brana na ręce (jak większość kotek), nie przychodzi na kolana itp. Problem jest, gdy gdzieś usiądzie i trzeba ją stamtąd przegnać, gdyż staje się wtedy agresywna. Enneagramowo byłaby zapewne połączeniem 5 i 8, gdyż unika obcych ludzi i innych kotów (niespecjalnie lubi się z moim kocurem), ale potrafi być agresywna, gdy coś się jej nie podoba. Kocura niespecjalnie odnajduję w enneagramie.*
*- z przymrużeniem oka.
Byłem o tyle łagodny dla zwierząt, że kiedyś pozwalałem się nawet kąsać komarom i ratowałem muchy przed moją mamą biegającą z packą. Ale nigdy nie lubiłem pająków i zawsze musiałem zniszczyć ich pajęczyny, gdyż czułem się w ich pobliżu bardzo, ale to bardzo niekomfortowo.
Najbardziej lubię koty, gdyż są niezależne i nie starają się na siłę przypodobać człowiekowi, jak np. większość psów. W dodatku są bardzo przyjemne w kontakcie, a jak pokazują badania, pozytywnie wpływają na zdrowie. Coś w tym jest, pamiętam, jak kiedyś grałem w piłkę i następnego dnia rano bolał mnie piszczel, kot się na nim położył, mruczał przez kilka minut i przestało boleć.
-
- Posty: 69
- Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 16:46
- Enneatyp: Obserwator
Re: Zwięrzęta
Absolutnie tak. Czuję wyjątkowe zamiłowanie do zwierząt, a nawet przejmuję się bardziej ich losem niż ludzkim. Zwierzęta są naturalne: nie udają, nie kłamią, najczęściej nie mają złych zamiarów wobec człowieka (samoobrony nie licząc) i innych stworzeń, są dobre i przyjazne z natury. Natomiast człowiek winny jest wielu rzeczom: wojnom, nieuzasadnionym mordom, złemu traktowaniu innych ludzi, nie wspominając o zwierzętach. Człowiek ma naturę agresora. Jest zapatrzony w siebie. I proszę, co się dzieje na naszej planecie? Giną kolejne gatunki zwierząt, które mogłyby sobie spokojnie egzystować gdyby nie ludzka szarańcza właściwie nie posiadająca już naturalnych wrogów, rozmnażająca się ponad miarę i panosząca wszędzie gdzie nie powinna. Podejrzewam, że mam bardzo skrajne podejście do tematu, ale cóż... Uważam, że tak właśnie jest.
Zawsze miałam tak, że ludzką tragedię mogłam patrzeć praktycznie bez emocji, ale jeśli chodzi o zwierzęta... Jeśli nie zdążę się opanować od razu, to na samą wzmiankę o skrzywdzonym zwierzęciu mam łzy w oczach i ściśnięte gardło. Tak mocno, jak los zwierząt, potrafi mnie wzruszyć tylko romantyczna/tragiczna historia miłosna
Jeszcze jedno... TA piszczel, a nie TEN...
Zawsze miałam tak, że ludzką tragedię mogłam patrzeć praktycznie bez emocji, ale jeśli chodzi o zwierzęta... Jeśli nie zdążę się opanować od razu, to na samą wzmiankę o skrzywdzonym zwierzęciu mam łzy w oczach i ściśnięte gardło. Tak mocno, jak los zwierząt, potrafi mnie wzruszyć tylko romantyczna/tragiczna historia miłosna
Pierwszy raz widzę, żeby kolorom sierści przypisywać na stałe określone cechy charakteru I o kotkach też nie słyszałam, żeby nie lubiły brania na ręce. Poza tym nie zgadza mi się to z moimi obserwacjami (koty mam od urodzenia w różnej liczbie od jednego do 7 - taki był chyba rekord w okresie szczytowym )And pisze:Rude kocury są bardzo towarzyskie, jednak szylkretowe kotki mają trudny charakter i tak też jest z moją. Jednak ona również domaga się głaskania, tyle, że nie lubi być brana na ręce (jak większość kotek)
Jeszcze jedno... TA piszczel, a nie TEN...
5w4
Wanting to be someone else is a waste of the person you are
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji?
Wanting to be someone else is a waste of the person you are
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji?
Re: Zwięrzęta
Moja mama coś czytała na ten temat i mi opowiadała. Ponoć czarne kocury są najbardziej inteligentne, rude kocury towarzyskie, a szylkretowe kotki mają trudny charakter. Więcej nie pamiętam, nie wiem też, czy wynikało to z badań, czy po prostu z doświadczeń jednego z redaktorów czasopisma o kotach, które moja mama czytała w przeszłości. W każdym bądź razie, ponoć cechy dotyczące osobowości u kotów są na mocy genów dość mocno powiązane z kolorem sierści. O tym, że kotki mniej od kocurów lubią być brane na ręce, wynikało, o ile dobrze pamiętam, z artykułu z tego właśnie czasopisma, autorstwa kobiety, która posiadała 15 kotów, z czego 10 było kotkami i żadna nie lubiła być brana na ręce.Taka Jedna pisze: Pierwszy raz widzę, żeby kolorom sierści przypisywać na stałe określone cechy charakteru I o kotkach też nie słyszałam, żeby nie lubiły brania na ręce. Poza tym nie zgadza mi się to z moimi obserwacjami (koty mam od urodzenia w różnej liczbie od jednego do 7 - taki był chyba rekord w okresie szczytowym )
Rzeczywiście. Kiedyś chodziłem do jednej szkoły z gościem, na którego mówili piszczel i tak mi się jakoś zakodował błędny rodzaj.Taka Jedna pisze: Jeszcze jedno... TA piszczel, a nie TEN...
-
- Posty: 69
- Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 16:46
- Enneatyp: Obserwator
Re: Zwięrzęta
Interesting ;> Zapamiętam i od teraz będę sprawdzać w praktyceAnd pisze:Moja mama coś czytała na ten temat i mi opowiadała. Ponoć czarne kocury są najbardziej inteligentne, rude kocury towarzyskie, a szylkretowe kotki mają trudny charakter. Więcej nie pamiętam, nie wiem też, czy wynikało to z badań, czy po prostu z doświadczeń jednego z redaktorów czasopisma o kotach, które moja mama czytała w przeszłości. W każdym bądź razie, ponoć cechy dotyczące osobowości u kotów są na mocy genów dość mocno powiązane z kolorem sierści. O tym, że kotki mniej od kocurów lubią być brane na ręce, wynikało, o ile dobrze pamiętam, z artykułu z tego właśnie czasopisma, autorstwa kobiety, która posiadała 15 kotów, z czego 10 było kotkami i żadna nie lubiła być brana na ręce.Taka Jedna pisze: Pierwszy raz widzę, żeby kolorom sierści przypisywać na stałe określone cechy charakteru I o kotkach też nie słyszałam, żeby nie lubiły brania na ręce. Poza tym nie zgadza mi się to z moimi obserwacjami (koty mam od urodzenia w różnej liczbie od jednego do 7 - taki był chyba rekord w okresie szczytowym )
5w4
Wanting to be someone else is a waste of the person you are
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji?
Wanting to be someone else is a waste of the person you are
Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji?
Re: Zwięrzęta
Nie przepadam za kotami, ale jednego mogłabym mieć - rosyjskiego niebieskiego. Jaki charakter mają koty stalowo-niebieskie?
Odkryj wszystkie sprzeczności w poniższym zestawieniu:
5w4
MBTI: ENFP
Socjonicznie: Ni-EIE lub Ni-LIE.
5w4
MBTI: ENFP
Socjonicznie: Ni-EIE lub Ni-LIE.
Re: Zwięrzęta
Nie wiem, jakie są ogólnie koty o tym kolorze sierści, ale z mojej książki o kotach wynika, że koty rosyjskie niebieskie są na ogół spokojne, ciche, nieco nieśmiałe i mało absorbujące, ale czułe w stosunku do właścicieli.
- sophie
- Posty: 3
- Rejestracja: wtorek, 3 sierpnia 2010, 19:24
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: ok. Warszawy
Re:
Chociaż do ludzi czuję szacunek [a może bardziej do ludzkości..?] i fascynują mnie to jednak chyba większe zamiłowanie mam do zwierząt a na pewno bardziej wzrusza mnie ich cierpienie. Zwierzęta są niewinne, najczęściej bezbronne i całkowicie zależne od woli właściciela. Ludzie natomiast.. hm, są ważni, ale przecież nie ma człowieka bez winy, często tragedie są następstwem ich świadomych działań dlatego ciężej mi im współczuć.
ja też, high five! (;LadyMilejdi pisze:Dla zwierząt przeszłam na wegetarianizm, bo nie chcę żeby dla mnie były zabijane.
5w4; INTP
"Pełna jasność to piękna rzecz" - House
"Pełna jasność to piękna rzecz" - House
-
- Posty: 12
- Rejestracja: piątek, 31 grudnia 2010, 09:37
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Zwięrzęta
Ogólnie lubię zwierzęta. Najbardziej cenię koty za ich niezależność, własne zdanie, dyskretną obecność, stoicki spokój, wdzięk i piękno. Oczywiście jestem przeciwna traktowaniu kotów jak pluszowych zabawek czy bezradnych niemowląt, bo doskonale umieją poradzić sobie same, no i w każdym kocie drzemie tygrys. Moim zdaniem nie ma przeciętnych kotów. Miałam ich już kilka i każdy miał inny temperament i upodobania. Za psami nie przepadam - są hałaśliwe, agresywne, płaszczące się i często bezmyślne. Szczekanie przyprawia mnie o palpitacje serca - w zasadzie boję się go bardziej niż ewentualnego ugryzienia.
5w4
- wtf h4x
- Posty: 30
- Rejestracja: piątek, 3 grudnia 2010, 15:07
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: chora rzeczywistosc
Re: Zwięrzęta
Jakos nie przepadam za zwierzetami i niezbyt przejmuje sie ich losem. Co najwyzej lubie filmy dokumentalne gdzie sa glownymi bohaterami. Bardziej niz zwierzetami gardze ludzmi ktorzy pisza bzdury typu : zwierzeta >= czlowiek.
-
- Posty: 158
- Rejestracja: czwartek, 24 września 2009, 12:41
Re: Zwięrzęta
Lubię zwierzęta.
Zarówno gotowane czy smażone ale też te towarzyszące człowiekowi w domach.
Są świetnymi powiernikami.
Często mają fantastyczne wyczucie chwili by się pojawić lub nabroić.
Nie rozumiem jak można tak uogólniać, bo to, że w jakimś porównaniu konkretnego człowieka z konkretnym zwierzęciem tak jest, nie wątpię.
Denerwuje mnie jeszcze określenie "humanitarne" w stosunku do zwierząt.
Zarówno gotowane czy smażone ale też te towarzyszące człowiekowi w domach.
Są świetnymi powiernikami.
Często mają fantastyczne wyczucie chwili by się pojawić lub nabroić.
Zgadzam się. Ta teza jest bzdurą.wtf h4x pisze:zwierzeta >= czlowiek.
Nie rozumiem jak można tak uogólniać, bo to, że w jakimś porównaniu konkretnego człowieka z konkretnym zwierzęciem tak jest, nie wątpię.
Denerwuje mnie jeszcze określenie "humanitarne" w stosunku do zwierząt.
Spoiler: