Religia (Wiara) a Piątka
hihi, ale przecież bóg/rzeczywistość/to-co-jest ma specyficzne poczucie humoru, nie zauważyliście? mi to zupełnie nie przeszkadza, po prostu sama też się z tego śmieję;)Armand pisze:Jeżeli nie można udowodnić dobroci Boga, to chyba lepiej założyć, że go nie ma (życie w obliczu złośliwego boga, bądź takiego z ze specyficznym poczuciem humoru mogłoby nie być wesołe).
"Ty nie jesteś kobietą, jesteś wiedźmą. A wiedźma to wiedźma - nie ma dobra, czy zła"
Chaos i zniszczenie by ENTp
Chaos i zniszczenie by ENTp
A ja może wyjaśnię mój stosunek do religii trochę obszerniej:
Nie wiem czy istnieje Bóg. I w ogóle samo pojęcie Bóg nie jest tak naprawdę zdefiniowane a ja z zasady nie wypowiadam się na temat pojęć niezdefiniowanych. Z drugiej strony kiedyś miałem taki dylemat: skoro zakładam niestnienie Boga to dlaczego nie przyjąć w życiu swoich zasad moralnych (tzn. ustalić sobie swoje własne i koniec). I doszedłem do wniosku że jako jednostka nie mam prawa tego zrobić (przynajmniej do poziomu jaki chciałem).
Przyznać muszę, że przekonał mnie tutaj K. Popper i F.-A. von Hayek, a także refleksja nad fraktalami, chaosem i tymi podobnymi rzeczami. Pokrótce: jednostka z natury jest egoistyczna (z wyjątkiem nielicznych), a społeczeństwo (ściślej: ład rozszerzony) powstało właśnie przez wyrzeczenie się jednostek pewnych ich egoistycznych celów. To jakby ciągłe rozwiązywanie dylematu więźnia. Jednostka nie może w żadnym wypadku wiedzieć jakie jej czyny przyniosą skutek w przyszłości, może tylko przypuszczać o ich konsekwencjach w najbliższej przyszłości (w dalszej też, no ale mamy tu do czynienia z efektem motyla). Dlatego też tak naprawdę nie może powiedzieć czy postępuje właściwie czy nie, bo może to ocenić co najwyżej na podstawie własnego życia (ponownie - efekt motyla, jaki skutek działania wywołane przez te zasady przyniosą za 100 lat nie wiadomo). Moralność wykracza poza rozum w tym sensie że dopiero stosowanie zasad moralnych przez ogromne populacje ludzkie może pokazać które zasady moralne pozwalają na rozwój tych społeczeństw, a które nie, czyli moralność powinna być raczej badana empirycznie a nie wywodzona dedukcyjnie. Religia jest użyteczna dlatego, że pomaga we wprowadzeniu tych zasad (chodzi mi o zasady, a nie zasadność wierzeń) i ma w tym dużą skuteczność .
Z czystego lenistwa więc wolę przyjąć zasady moralne proponowane przez np. prostestantyzm niż wymyślać swoje, bo tak naprawdę nigdy nie będę miał prawa stwierdzić czy są właściwe.
Nie wiem czy istnieje Bóg. I w ogóle samo pojęcie Bóg nie jest tak naprawdę zdefiniowane a ja z zasady nie wypowiadam się na temat pojęć niezdefiniowanych. Z drugiej strony kiedyś miałem taki dylemat: skoro zakładam niestnienie Boga to dlaczego nie przyjąć w życiu swoich zasad moralnych (tzn. ustalić sobie swoje własne i koniec). I doszedłem do wniosku że jako jednostka nie mam prawa tego zrobić (przynajmniej do poziomu jaki chciałem).
Przyznać muszę, że przekonał mnie tutaj K. Popper i F.-A. von Hayek, a także refleksja nad fraktalami, chaosem i tymi podobnymi rzeczami. Pokrótce: jednostka z natury jest egoistyczna (z wyjątkiem nielicznych), a społeczeństwo (ściślej: ład rozszerzony) powstało właśnie przez wyrzeczenie się jednostek pewnych ich egoistycznych celów. To jakby ciągłe rozwiązywanie dylematu więźnia. Jednostka nie może w żadnym wypadku wiedzieć jakie jej czyny przyniosą skutek w przyszłości, może tylko przypuszczać o ich konsekwencjach w najbliższej przyszłości (w dalszej też, no ale mamy tu do czynienia z efektem motyla). Dlatego też tak naprawdę nie może powiedzieć czy postępuje właściwie czy nie, bo może to ocenić co najwyżej na podstawie własnego życia (ponownie - efekt motyla, jaki skutek działania wywołane przez te zasady przyniosą za 100 lat nie wiadomo). Moralność wykracza poza rozum w tym sensie że dopiero stosowanie zasad moralnych przez ogromne populacje ludzkie może pokazać które zasady moralne pozwalają na rozwój tych społeczeństw, a które nie, czyli moralność powinna być raczej badana empirycznie a nie wywodzona dedukcyjnie. Religia jest użyteczna dlatego, że pomaga we wprowadzeniu tych zasad (chodzi mi o zasady, a nie zasadność wierzeń) i ma w tym dużą skuteczność .
Z czystego lenistwa więc wolę przyjąć zasady moralne proponowane przez np. prostestantyzm niż wymyślać swoje, bo tak naprawdę nigdy nie będę miał prawa stwierdzić czy są właściwe.
5w4 LII
Jestem zdaje się agnostykiem.
Moje podejście do wiary jest takie .
Szanuję wszystkie (przeszłe jak i terażniejsze )wiary ponieważ zdaję sobie sprawę z ich wkładu w kulturę świata.Jakiś czas temu interesowły mnie publikacje z zakresu religioznawstwa i dzięki ich poznaniu utwierdziłam się tylko w przekonaniu,że wiary upadają i rodzą się wraz z pokoleniami co je wyznają ,a czas pochłonie w końcu każdą z nich tak jak i wierzących .
Dla mnie jednak sprawa jest oczywista Umieramy wraz ze śmiercią fizyczną i jest to definitywny koniec . Materia z której powstaliśmy zwracana jest ziemi i dalej w niej trwa ,a dusza? Ja ufam w intelekt ,mózg .
Owszem mamy uczucia wyższe,ale każde z nich jest logicznie uz asadnione przez nasz mózg choć pewnie na codzień sobie tego nie uświadamiamy.
Z całej tej mojej teorii wyłaniają się dwie moje postawy .Szacunek dla historii ,oraz przyrody jako grobowca niezliczonych zastępów istnień.
Nie jest to jednak szacunek dla człówieka jako jednostki ,ani dla ludzi ogólnie, takie samo znaczenie ma dla przyrody śmiereć wiewiórki jak i człowieka ,czy słonia
Moje podejście do wiary jest takie .
Szanuję wszystkie (przeszłe jak i terażniejsze )wiary ponieważ zdaję sobie sprawę z ich wkładu w kulturę świata.Jakiś czas temu interesowły mnie publikacje z zakresu religioznawstwa i dzięki ich poznaniu utwierdziłam się tylko w przekonaniu,że wiary upadają i rodzą się wraz z pokoleniami co je wyznają ,a czas pochłonie w końcu każdą z nich tak jak i wierzących .
Dla mnie jednak sprawa jest oczywista Umieramy wraz ze śmiercią fizyczną i jest to definitywny koniec . Materia z której powstaliśmy zwracana jest ziemi i dalej w niej trwa ,a dusza? Ja ufam w intelekt ,mózg .
Owszem mamy uczucia wyższe,ale każde z nich jest logicznie uz asadnione przez nasz mózg choć pewnie na codzień sobie tego nie uświadamiamy.
Z całej tej mojej teorii wyłaniają się dwie moje postawy .Szacunek dla historii ,oraz przyrody jako grobowca niezliczonych zastępów istnień.
Nie jest to jednak szacunek dla człówieka jako jednostki ,ani dla ludzi ogólnie, takie samo znaczenie ma dla przyrody śmiereć wiewiórki jak i człowieka ,czy słonia
"Verlossen sind wir doch verirrte Kinder im Walde " F.Kafka ,z listu do Oskara Pollaka (1903)
A o co chodzi dokładnie Tzlm, sprecyzuj, bo nie wiem co miałaś na myśli?Ayla pisze:ich powiązanie z naszymi korzyściami?..tzlm pisze:Co jest wyznacznikiem w klasyfikacji uczuć na wyższe i niższe?
Gdyby się w to zagłębić to można dojść do wniosku, że człowiek nie jest w stanie bezpośrednio poddawać uczuć klasyfikacji, to pozostaje poza sferą naszej ingerencji. Owszem, można poddawać jako takiej analizie, ale to już co innego. Poza tym jeśli już, to nie wiąże się to ze świadomością odnoszenia z nich korzyści, jak napisała Ayla, chociaż w pewnym stopniu także..bardziej jednak z naszym wewnętrznym systemem idei, wartości, biernej recepcji obserwowanych zjawisk.. Człowiek "uwikłany" jest w różne interakcje z otoczeniem, z czego wyłania się później jego obraz i odbiór. Ale nie wiem, czy o to chodziło.
/ minie czas, zanim będę gotów do lotu, w którym chmury nie mają znaczenia/
...
Fajne pytanie, aż mam ochotę odpowiedzieć Zgadzam się tutaj z Aylą. Wyższe uczucia to dla mnie te, które nie wiążą się bezpośrednio z przetrwaniem i zapewnieniem dobrobytu sobie jako jednostce. Mogą więc to być uczucia służące innym, społeczeństwu albo takie, które wydają się nam całkowicie bezużyteczneAyla pisze:ich powiązanie z naszymi korzyściami?..Tzlm pisze: Co jest wyznacznikiem w klasyfikacji uczuć na wyższe i niższe?
Skoro dzielimy uczucia na wyższe i niższe, najwyraźniej odczuwamy taką potrzebę. Oznacza to, że dostrzegamy pomiędzy nimi różnice i w obrębie konkretnej grupy (społeczeństwa, cywilizacji, kręgu kulturowego) mniej więcej zgadzamy się co do klasyfikacji. Oczywiście nie ma jednoznacznego wyznacznika i zdarzają się przypadki sporne, ale porównując ze sobą uczucia z przeciwległych biegunów nie ma wątpliwości co do istnienia różnic.Tzlm pisze:Dlaczego my, dysponując swoją ograniczoną percepcją, nie mogąc się obiektywnie porównać z wyznacznikiem, bo go nie ma, nazywamy swoje uczucia wyższymi.
Dokonywanie takich subiektywnych i nieprecyzyjnych podziałów ma jednak według mnie spory sens. Wszystkie nasze nauki opierają się na założeniu, że istnieje jakaś prawda i możemy się do niej zbliżyć, choć nie jest pewne czy możliwe jest poznanie jej w całości. Dzielenie rzeczywistości na małe kawałki jest jedną z metod zbliżania się.
Tzlm, jeżeli masz ochotę, myślę że możesz teraz zaatakować mój wywód, dowodząc, że wszystkie uczucia są tak naprawdę związane z samolubną przyjemnością odczuwaną przez jednostkę
Prawda ta musiałaby być również subiektywna, skoro dochodzimy do niej taką metodą. :PDokonywanie takich subiektywnych i nieprecyzyjnych podziałów ma jednak według mnie spory sens. Wszystkie nasze nauki opierają się na założeniu, że istnieje jakaś prawda
Jeśli uznam, że słońce jest niebieskie, i całe moje osiedle uzna podobnie to...Oznacza to, że dostrzegamy pomiędzy nimi różnice i w obrębie konkretnej grupy (społeczeństwa, cywilizacji, kręgu kulturowego) mniej więcej zgadzamy się co do klasyfikacji.
Mogę powiedzieć, że jesteś kształtowany przez otoczenie, że wszystkie Twoje uczucia są automatycznie generowane przez Twój organizm i że żyjesz w złudzeniu pełnej kontroli nad sobą. Ale tak chyba nie jest.Tzlm, jeżeli masz ochotę, myślę że możesz teraz zaatakować mój wywód, dowodząc, że wszystkie uczucia są tak naprawdę związane z samolubną przyjemnością odczuwaną przez jednostkę
Okej, zgadzam się, istnieją różnice między uczuciami zwierząt, a ludzi, ale nie rozumiem dlaczego używane jest słownictwo wartościujące: 'wyższe', 'niższe', 'podstawowe'. Tyle.
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
poniewaz w drodze ewolucji wyszlismy ponad zwierzeta i uwazamy siebie za istoty wyzej stojace w klasyfikacji niz zwierzeta. glownie dlatego ze kierujemy sie wlasnie uczuciami i emocjami wyzszego rzedu, czyli mamy wypracowany system etyczny, mamy moralnosc ktora stawiamy ponad instynkt. bo to instynktkowne zachowania sa okreslane mianem nizszego rzedu - zaspokajanie potrzeb fizjologicznych, jedzenie, picie, sen, seks to sa priorytety zwierzat my staramy sie je trzymac na wodzy, bo dzieki temu jestesmy w stanie wzniesc sie na intelektualny stopien rozwoju -piatki powinny cos o tym wiedziec - nie ukrywam ze i to mnie bardzo dziwi, bo wlasnie piatki z tego co zaobserwowoalm, najczesciej negatywnie podchodza do swojej fizjologii i nielubia swego ciala, dlatego tez dla was nie powinno byc w tej klasyfikacji uczuc zadnego dylematu.tzlm pisze:Okej, zgadzam się, istnieją różnice między uczuciami zwierząt, a ludzi, ale nie rozumiem dlaczego używane jest słownictwo wartościujące: 'wyższe', 'niższe', 'podstawowe'. Tyle.