Eam, po tych poziomach to się skacze jak głupi, za rok się podciągniesz, potem znowu spadniesz. Ja tak wokół tej 7 sobie skacze już od jakiegoś czasu, jestem w stanie znaleźć się jednocześnie wśród tych typów przeciętnych (tak od 4 w dół) co ciekawe nie jestem postrzegana jako jakaś depresyjna osoba. 5 są od początku nieco zamknięte w umysłach nawet na 1 poziomie, ale im bardziej się odcinasz od świata zewnętrznego tym bardziej spadasz. Te bodźce mimo ze drażniące są jednak czasem potrzebne, choćby po to zebu już nie myśleć i nie zapętlać się. Czasem wystarczy się zmusić gdzieś wyjść kogoś poznać i oderwać mózg od mrocznych myśli i robi się zdrowiej. Ale ja się w sumie nie znam, mogę się mylić, tak mi się po prostu zdaje. Jak mieszkałam w internacie i cały czas ktoś przy mnie siedział to nawet nie bardzo miałam czas żeby skupić się na sobie na tyle żeby zająć się swoja depresja i zaburzeniami, chodziłam karmić kaczki ale szybko się okazało ze kaczki to tez towarzystwo i jakoś nie byłam ich w stanie traktować swoimi zmyślonymi problemami. Jak za dużo siedzisz sam to spadasz i z czasem nawet ten domowy czas staje się bezproduktywny.And pisze:Widzę, że od iluś lat sukcesywnie się staczam i jestem już na poziomie 7 (chociaz na poziomie 6 nigdy nie byłem, raczej spadłem na 7 od razu z 5). Jestem skończony.
Poziomy zdrowia Piątek
- Elkora
- Posty: 2569
- Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Może po części to i racja, ale w moim przypadku na pewno nie w 100%.
Z moich obserwacji wynika, że długo siedzę na jednym poziomie zdrowia i rzadko dokonuję skoków. No a jeśli nawet, to na pewno można każdemu dłuższemu okresowi mojego życia przypisać jakiś konkretny poziom, który pasuje najbardziej. Mniej-więcej od października 2010 jestem na poziomie 7. Wcześniej byłem na poziomie 5, tak trafiłem tutaj jakoś trochę ponad rok temu. Im dalej moja pamięć sięga w dzieciństwo, tym więcej wyszukuje cech typowych dla wyższych poziomów zdrowia.
A jako depresyjna osoba mógłbym być postrzegany nawet na najwyższych poziomach zdrowia. Rzadko cieszę się akurat w tych momentach, w których inni cieszyliby się na moim miejscu i oczekiwali radości ode mnie. Zawsze zachowywałem się po swojemu. Kiedyś, jako dziecko, szedłem sobie niczym nie zasmucony ani zdenerwowany, a zaczepiła mnie jakaś kobieta i spytała, dlaczego płaczę.
Z moich obserwacji wynika, że długo siedzę na jednym poziomie zdrowia i rzadko dokonuję skoków. No a jeśli nawet, to na pewno można każdemu dłuższemu okresowi mojego życia przypisać jakiś konkretny poziom, który pasuje najbardziej. Mniej-więcej od października 2010 jestem na poziomie 7. Wcześniej byłem na poziomie 5, tak trafiłem tutaj jakoś trochę ponad rok temu. Im dalej moja pamięć sięga w dzieciństwo, tym więcej wyszukuje cech typowych dla wyższych poziomów zdrowia.
A jako depresyjna osoba mógłbym być postrzegany nawet na najwyższych poziomach zdrowia. Rzadko cieszę się akurat w tych momentach, w których inni cieszyliby się na moim miejscu i oczekiwali radości ode mnie. Zawsze zachowywałem się po swojemu. Kiedyś, jako dziecko, szedłem sobie niczym nie zasmucony ani zdenerwowany, a zaczepiła mnie jakaś kobieta i spytała, dlaczego płaczę.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Tak sobie to czytam jeszcze raz, i chyba wypadłam gdzieś poza skale. Brak odpowiedniego poziomu. Nie jest ani dobrze ani źle. Taka nijakość, obojętność. Można się nie czuć?
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Można się nie czuć, szczególnie, gdy jest się piątką. Nijakość kojarzy mi się ze stanami średnimi zbliżonymi do niskich. Rok temu też nie potrafiłem się określić, a teraz patrzę i 5 level pasuje idealnie do tego, co wtedy było.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Można. Ja się bardzo często nie czuję, a jestem lv2. Nie zostało to uwzględnione, gdyż może to nie zależy od poziomu zdrowia.
- Elkora
- Posty: 2569
- Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Mi przyszło na myśl parę leków które powodują ogólny wdupizm
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Po co leki, można to mieć gratis
Nie? To jak ocenić poziom zdrowia, skoro się go nie czuje?Nie zostało to uwzględnione, gdyż może to nie zależy od poziomu zdrowia.
- Elkora
- Posty: 2569
- Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Właściwie to uczucia w tych opisach pojawiają się dopiero gdzieś przy 5 poziomie wcześniej są tylko opisy działania i trybu życia
- Cotta
- VIP
- Posty: 2409
- Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Po piątkowemu - można go wydedukować obserwując objawy.Gudrun pisze: Nie? To jak ocenić poziom zdrowia, skoro się go nie czuje?
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Nie ma objawów
Re: Poziomy zdrowia Piątek
+And pisze:Widzę, że od iluś lat sukcesywnie się staczam i jestem już na poziomie 7 (chociaz na poziomie 6 nigdy nie byłem, raczej spadłem na 7 od razu z 5). Jestem skończony.
Nie wiem, może czas jednak zmienia percepcję, ale pamiętając siebie na poziomach 6 i 9 obecnie nie byłbym w stanie pomylić ich z żadnymi innymi, oba są tak piekielnie charakterystyczne. Natomiast pozostałe, szczególnie te wysokie, strasznie mi się rozpływają i nigdy nie jestem w stanie dokładnie oszacować, na którym konkretnie jestem. Obecnie gdzieś między 2 a 4, to wiem na pewno.And pisze:Aczkolwiek nigdy nie wiadomo, czy nie jestem już na poziomie 9. Gdybym był obłąkany, to nie potrafiłbym stwierdzić, że jestem obłąkany.
No UPS - no party.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Jak tak na siebie patrzę, to coraz bardziej zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie jestem na poziomie 9. Co prawda to takie chwilowe napady, ale czasem mam wrażenie, że przy "sprzyjających" okolicznościach mógłbym zrobić coś strasznego. U piątka od myślenia do działania często długa droga, więc nie wiem, czy to taka forma odreagowania, czy może coś poważniejszego.
Ostatnio przyłapałem się, że coraz częściej daję upust swojej złości ze skutkiem natychmiastowym. Np. podczas ostatniego wyścigu F1 zacząłem klnąć, co kilka lat temu było nie do pomyślenia. Z tego, co się dowiedziałem, wynika, że teoretycznie powinno to przynieść pozytywne skutki, ale jakoś ich nie widzę. Jest ze mną gorzej, niż było kiedykolwiek. Kiedyś jak popadałem w dołek, to potrafiłem wierzyć, że to stan przejściowy, że kiedyś w życiu wyjdę na swoje. Teraz już nawet nie mam w co wierzyć, bo nie widzę nawet tego, co mógłbym w życiu robić i być szczęśliwym zarazem.
Ostatnio przyłapałem się, że coraz częściej daję upust swojej złości ze skutkiem natychmiastowym. Np. podczas ostatniego wyścigu F1 zacząłem klnąć, co kilka lat temu było nie do pomyślenia. Z tego, co się dowiedziałem, wynika, że teoretycznie powinno to przynieść pozytywne skutki, ale jakoś ich nie widzę. Jest ze mną gorzej, niż było kiedykolwiek. Kiedyś jak popadałem w dołek, to potrafiłem wierzyć, że to stan przejściowy, że kiedyś w życiu wyjdę na swoje. Teraz już nawet nie mam w co wierzyć, bo nie widzę nawet tego, co mógłbym w życiu robić i być szczęśliwym zarazem.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Jako że lubię Cię czytać (i uważam, że jesteś w błędzie), to się odrobinę uzewnętrznię.
Z mojej perspektywy poziom 9 to pustka. Nieskończona, okropna pustka. Stan bez dna. Jesteś tam Ty, Twoje myśli i to wszystko. A cała spirala pogrążania się sprawiła, że te myśli są denne: "chcę umrzeć", "nie jestem nic wart", "zabijcie mnie". Nie masz nic, jesteś nikim, prosisz, żeby Cię zabito.
Bo sam (i to jest to, co mnie uratowało) STCHÓRZYSZ, nie masz tej siły, bo wiesz (podświadomie), że to byłoby wywalenie na śmietnik megapotencjału (błogosławieństwo bycia 5, znasz swoją wartość). Potem, po jakimś czasie, ale dość szybko, przychodzi opamiętanie - "ja nie chciałem!". Więcej nie będziesz kciał, bo narodzisz się ponownie. Jak ja, tchórz i uciekinier, który nagle jest gwiazdą na studiach, dobrze zarabia i ciągle ma potencjał do góry.
Nie marnuj się.
Z mojej perspektywy poziom 9 to pustka. Nieskończona, okropna pustka. Stan bez dna. Jesteś tam Ty, Twoje myśli i to wszystko. A cała spirala pogrążania się sprawiła, że te myśli są denne: "chcę umrzeć", "nie jestem nic wart", "zabijcie mnie". Nie masz nic, jesteś nikim, prosisz, żeby Cię zabito.
Bo sam (i to jest to, co mnie uratowało) STCHÓRZYSZ, nie masz tej siły, bo wiesz (podświadomie), że to byłoby wywalenie na śmietnik megapotencjału (błogosławieństwo bycia 5, znasz swoją wartość). Potem, po jakimś czasie, ale dość szybko, przychodzi opamiętanie - "ja nie chciałem!". Więcej nie będziesz kciał, bo narodzisz się ponownie. Jak ja, tchórz i uciekinier, który nagle jest gwiazdą na studiach, dobrze zarabia i ciągle ma potencjał do góry.
Nie marnuj się.
No UPS - no party.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
No to ja coraz bardziej zaczynam się przekonywać, że może nawet jestem na poziomie 9.
Może nie rozpamiętuję tego non-stop, może nie czuję jakiejś okropnej pustki, ale po prostu nie chce mi się. Nie chce mi się żyć. Nie czuję żadnego megapotencjału, ostatnie lata przekonały mnie, że tak naprawdę nie jestem świetny w niczym. W gimnazjum brylowałem, w liceum okazałem się przeciętniakiem (poza niemal 100% frekwencją przez 3 lata). Nie miałem większych problemów, ale w każdej dziedzinie (nie tylko nauki) potrafiłem dostrzec kogoś o ligę wyżej ode mnie. To samo w sobie nie było takie straszne, nigdy nie miałem specjalnego parcia do bycia absolutnie najlepszym, z reguły zadowalałem się solidnym, dość wysokim, ale niekoniecznie mistrzowskim poziomem. To, że w niczym nie byłem najlepszy, mógłbym przeżyć, ale doszedłem do wniosku, że w niczym nie jestem nawet bardzo dobry, a w wielu ważnych aspektach jestem beznadziejny. Poczułem, że nie potrafię uszczęśliwić ani siebie, ani nikogo innego. Nigdy nie miałem pomysłu na swoje życie, ale liczyłem, że ze względu na swoją inteligencję, wszechstronność, łatwość do adaptowania się, znajdę w końcu coś, co nada mojemu życiu sens. Odkryłem tylko, że w kwestii w/w zalet nie jestem nikim wyjątkowym i że sama inteligencja to za mało, żeby coś w życiu osiągnąć. Nie potrafię cieszyć się rzeczami małymi, rzeczy wielkich nie jestem w stanie osiągnąć i koniec. Skończyłem się. Na przełomie października i listopada zdałem sobie z tego sprawę.
Od czasu do czasu nachodziły mnie jeszcze potem myśli "dam radę", "zmienię coś", "jeszcze nie jestem stracony". Ale okazało się, że ani razu nie udało mi się wykorzystać chwilowego przypływu energii do zrobienia czegoś pożytecznego. Nie potrafię. To nie jest chwilowa niemoc. Przyszła wiosna, cieplejsze, dłuższe dni, humor mi się nieco poprawił, nie myślalem o tym tak często, ale nastawienie się nie zmieniło. Czuję, że nie mam po co żyć, ale czynniki kulturowe powodują, że z sobą nie skończę. Trwam w maraźmie i nie potrafię znaleźć motywacji. Nie potrafię sobie wyobrazić siebie szczęśliwego kiedykolwiek, więc tym bardziej nie mam ochoty pracować nad sobą w celu poprawy sytuacji. Jako enneagramowe 5 zazwyczaj czerpałem energię z własnych wizji/wyobrażeń/idei. Teraz nie potrafię nawet pragnąć poprawy sytuacji, więc nie jestem w stanie sobie pomóc.
Może nie rozpamiętuję tego non-stop, może nie czuję jakiejś okropnej pustki, ale po prostu nie chce mi się. Nie chce mi się żyć. Nie czuję żadnego megapotencjału, ostatnie lata przekonały mnie, że tak naprawdę nie jestem świetny w niczym. W gimnazjum brylowałem, w liceum okazałem się przeciętniakiem (poza niemal 100% frekwencją przez 3 lata). Nie miałem większych problemów, ale w każdej dziedzinie (nie tylko nauki) potrafiłem dostrzec kogoś o ligę wyżej ode mnie. To samo w sobie nie było takie straszne, nigdy nie miałem specjalnego parcia do bycia absolutnie najlepszym, z reguły zadowalałem się solidnym, dość wysokim, ale niekoniecznie mistrzowskim poziomem. To, że w niczym nie byłem najlepszy, mógłbym przeżyć, ale doszedłem do wniosku, że w niczym nie jestem nawet bardzo dobry, a w wielu ważnych aspektach jestem beznadziejny. Poczułem, że nie potrafię uszczęśliwić ani siebie, ani nikogo innego. Nigdy nie miałem pomysłu na swoje życie, ale liczyłem, że ze względu na swoją inteligencję, wszechstronność, łatwość do adaptowania się, znajdę w końcu coś, co nada mojemu życiu sens. Odkryłem tylko, że w kwestii w/w zalet nie jestem nikim wyjątkowym i że sama inteligencja to za mało, żeby coś w życiu osiągnąć. Nie potrafię cieszyć się rzeczami małymi, rzeczy wielkich nie jestem w stanie osiągnąć i koniec. Skończyłem się. Na przełomie października i listopada zdałem sobie z tego sprawę.
Od czasu do czasu nachodziły mnie jeszcze potem myśli "dam radę", "zmienię coś", "jeszcze nie jestem stracony". Ale okazało się, że ani razu nie udało mi się wykorzystać chwilowego przypływu energii do zrobienia czegoś pożytecznego. Nie potrafię. To nie jest chwilowa niemoc. Przyszła wiosna, cieplejsze, dłuższe dni, humor mi się nieco poprawił, nie myślalem o tym tak często, ale nastawienie się nie zmieniło. Czuję, że nie mam po co żyć, ale czynniki kulturowe powodują, że z sobą nie skończę. Trwam w maraźmie i nie potrafię znaleźć motywacji. Nie potrafię sobie wyobrazić siebie szczęśliwego kiedykolwiek, więc tym bardziej nie mam ochoty pracować nad sobą w celu poprawy sytuacji. Jako enneagramowe 5 zazwyczaj czerpałem energię z własnych wizji/wyobrażeń/idei. Teraz nie potrafię nawet pragnąć poprawy sytuacji, więc nie jestem w stanie sobie pomóc.
Re: Poziomy zdrowia Piątek
Obiecasz mi, że nic sobie nie zrobisz przez najbliższe dwa dni? Bo coś tam mogę od ręki napisać, ale przez 48h wymyślę coś naprawdę wartościowego...
No UPS - no party.