Piątka w społeczeństwie
No tak... tu może kłaniac się tzw świadomość rozróżniająca, czyli dotykać się tylko spraw które mają jakiś wpływ na to co nam korzystne a co mniej. Ale tez warto nie zadręczac się wrzutem na sumieniu za szybko, ale poczekać na zupełny skutek "dziania się działania" na zewnątrz. Njaczęsciej się samo wypala lub wykańcza. Cierpliwośći...'czekaj, czekaj' i jeszcze raz...
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.
Khem,khem..pozwolę sobie się znowu wtrącić, mimo wszystko <uśmiecha się przymilnie>Moje pytanie jest takie - jak Wy drogie 5tki czujecie się między ludźmi?
Ja się czułam wsród ludzi jakbym była za grubą, taka na dwadziescia pare centymetrów szybą. Nie widac jej, ale jest. Gdyby wyciągnąć ręke mozna by w nią popukać, to moje skojarzenie jeszcze z gim.
Nie bawiły mnie żadne stłoczone dyskoteki czy inne tego typu beztematyczne imprezy, gdzie nie mozna odetchnąć powietrzem albo schronic się przed ludzkim wzrokiem. Miałam "ludziofobię". Zreszta do teraz jak na przykład wychodzę ze szkoły, ludzie sie stłoczą dookoła mnie to normalnie dostaję dreszczy i przepycham się cała spięta do ściany bo nie mogę tego znieść. A o człowieku mogę powiedzieć, ze jest moim dobrym kolegą po jakiś 10 latach znajomości.. Jedyne dobre kolezanki jakie mam (2 sztuki, no 3) znam własnie tyle
No i te wewnętrzne dialogi, ciągle je prowadzę i wtedy wcale nie wydaję się sobie taką milczacą osobą . Niedawno przysłuchiwałam się właśnie ciekawej rozmowie wtracajac w głowie rózne "niemozliwe, to całkiem jak ja", "mi też niedawno zdarzyło się..", a potem powiedziałam, że fajnie mi się z nimi gadało, na co oni ze zdziwieniem, przeciez sie w ogóle nie odezwałaś . No jak to nie? :]
Czy Wy, Piątki, chcecie zmiany swojego aspołecznego podejscia do ludzi? Tęsknicie za zwyczajnym, luźnym imprezowaniem? Czy nie przeszkadza Wam to?
4w5&INTP
Za siebie odpowiem na to jakże konkretne pytanie tak: - "przenigdy nie!!" Wynika to z tego, że jestem ludziem filozoficznym, nie zaś imprezowiczem. W tej chwili mógłbym (gdybym chciał...gdyby było inaczej...) być na wesołej imprezie, i jak siebie znam z kilku takich, rozbawiał (rozrywał) bym towarzystwo do białej kości. Kiedyś, niedawno tak miałem, jakiś z rok temu, ostatni raz, i zadałem sobie pytanie - w imię czego mam się sprzedawać, dawać roztrwaniać swą energię, po to żeby ktoś się czuł fajnie, żeby o mnie miło pomyślał - o ile sobie przypomni. Naprawdę potrafiłem taki być - od czasu do czasu oczywiście, nie za często. Oczywiście zdarza mi się dobzre bawić, zdrowo pośmiać i poważnie pobyć z oddanymi wzajemnie osobami, kiedy wiem że taka wymiana ma sens, dajemy sobie i bierzemy. Nie staram się być zabawny, po prostu jestem bez dreszcza - typu np."czy nie przesadziłem z czymś..., co o mnie ktoś pomyśli".
Jeśli są w zasięgu kontaktów bliscy znajomi (dobrze jest, kiedy udaje się poszerzać ich krąg, wiadomo - ktoś przychodzi, ktoś odchodzi, usuwa się itd,itp) to w zupełności mi wystarcza. Zamiast zabawiać w imię niewiadomo czego jakiś obcych ludzi, wolę teraz być tu i napisać odpowiedź na pytanie które mnie zainteresowało.
Z tą aspołecznością u mnie jest jeszcze mocniej tak naprawdę. Nie znoszę oficjalnych uroczystości. Mogę się dobrze czuć i bawić ale ze spontaniczności - nigdy na zamówienie, kiedy np. jakiś czas mi to wyznacza (jestem, aż tak nieprzystosowany!...). Przykład. Sylwester. godz. 23-23.3o wkladam profesjonalne zatyczki do głowy i przewracam się na prawy bok. No chyba że nie mogę zasnać, akurat nie jestem śpiący jeszcze. Wtedy siadam na rower wkładam kominiarkę (bo zimno ] i krążę po mieście dziwiąc się ludziskom jak ich ten stereotyp może bawić. (jeszce kilka takich przykładów i ktoś może obwołać mnie księciem aspołeczności
Jeśli są w zasięgu kontaktów bliscy znajomi (dobrze jest, kiedy udaje się poszerzać ich krąg, wiadomo - ktoś przychodzi, ktoś odchodzi, usuwa się itd,itp) to w zupełności mi wystarcza. Zamiast zabawiać w imię niewiadomo czego jakiś obcych ludzi, wolę teraz być tu i napisać odpowiedź na pytanie które mnie zainteresowało.
Z tą aspołecznością u mnie jest jeszcze mocniej tak naprawdę. Nie znoszę oficjalnych uroczystości. Mogę się dobrze czuć i bawić ale ze spontaniczności - nigdy na zamówienie, kiedy np. jakiś czas mi to wyznacza (jestem, aż tak nieprzystosowany!...). Przykład. Sylwester. godz. 23-23.3o wkladam profesjonalne zatyczki do głowy i przewracam się na prawy bok. No chyba że nie mogę zasnać, akurat nie jestem śpiący jeszcze. Wtedy siadam na rower wkładam kominiarkę (bo zimno ] i krążę po mieście dziwiąc się ludziskom jak ich ten stereotyp może bawić. (jeszce kilka takich przykładów i ktoś może obwołać mnie księciem aspołeczności
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.
Uważam, że podejście (w teorii) mam jak najbardziej prospołeczne.NYCTEA pisze:Czy Wy, Piątki, chcecie zmiany swojego aspołecznego podejscia do ludzi?
Nie tęsknię. Kiedyś uczestniczyłam w różnych imprezach i alkoholowych libacjach, jak na młodziankę przystałoTęsknicie za zwyczajnym, luźnym imprezowaniem?
Przykre jest tylko to, że nie potrafię się już do nikogo zbliżyć, zaufać, otworzyć itp. Nie sprawdzam się też w podstawowych formach aktywności społecznej - spotkaniach towarzyskich, dyskusjach. Już nie bronię swoich ideii jak dawniej i nie przekonuję kogokolwiek do racji, które uważam za słuszne.Czy nie przeszkadza Wam to?
nie wiem czy dochodzicie do takiego wniosku ze sa debile, ktorych nawet jakbyscie chcieli to by sie przekonac nie udalo wiec nie warto? ja tak uwazam
8w7 sp/sx/so oraz wplyw z 4 i dumna z tego ISTP
"Szybko zmieniający się temperament, markotność, egocentryzm, gwałtowne wybuchy gniewu"
coz i pragne dodac ze jestem wredna!
"Szybko zmieniający się temperament, markotność, egocentryzm, gwałtowne wybuchy gniewu"
coz i pragne dodac ze jestem wredna!
Nie tęsknie za żadnym imprezowaniem, nie lubie takich rzeczy jeśli mowa o tym o czym myśle...
Czasem jedynie zaczyna mi przeszkadzać, to że nie moge (czasami) sie odezwać w grupie, jeśli są poruszane jakieś ciekawe tematy. Natomiast zupełnie nie przeszkadza mi to, że w grupie osób, które mnie nie obchodzą i które gadają o rzeczach nieistotnych nic nie mówie, a jestem zmuszona przebywać z tymi osobami - np w klasie. Szkoda jedynie, że nie ma kogoś z nim możnaby pogadać, jedynie tego mi szkoda. Choć czasem zastanawiam sie, może warto jakoś włączyć sie do osób gadających o niczym, ale jak z tego czerpać przyjemność, jakąkolwiek? Chyba nie da sie tak. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Myśle, że w pewnym sensie dobrze, ale może w pewnym sensie źle? Jak sądzicie?
Czasem jedynie zaczyna mi przeszkadzać, to że nie moge (czasami) sie odezwać w grupie, jeśli są poruszane jakieś ciekawe tematy. Natomiast zupełnie nie przeszkadza mi to, że w grupie osób, które mnie nie obchodzą i które gadają o rzeczach nieistotnych nic nie mówie, a jestem zmuszona przebywać z tymi osobami - np w klasie. Szkoda jedynie, że nie ma kogoś z nim możnaby pogadać, jedynie tego mi szkoda. Choć czasem zastanawiam sie, może warto jakoś włączyć sie do osób gadających o niczym, ale jak z tego czerpać przyjemność, jakąkolwiek? Chyba nie da sie tak. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Myśle, że w pewnym sensie dobrze, ale może w pewnym sensie źle? Jak sądzicie?
Możnaby tak zaryzykować - ale nie warto. Popatrzmy Obiektywnie... Co z tego że może jestem lepszy od niektórych "debili"? ...Wiem, że są ode mnie mądrzejsze istoty, dla których ja mogę być debilem ze swymi słabościami i niekonsekwencjami. Trzymam się jako tako konsekwencji, ale przydałoby mi się więcej samodyscypliny. Ci którym się to udaje, mogą patrzeć na mnie z politowaniem. Nigdy nie ma najgłupszego, i najmądrzejszego...
Czy Ty zmuszona jesteś żyć (mieszkać) wśród takich "debili", i dlatego jesteś taka rozgoryczona. Ja mam pełen komfort, jeśli o to chodzi, nie muszę więc przeżywać takich katuszy, co nie znaczy że nie umiem tego zrozumiec i wspólczuć.
Czy Ty zmuszona jesteś żyć (mieszkać) wśród takich "debili", i dlatego jesteś taka rozgoryczona. Ja mam pełen komfort, jeśli o to chodzi, nie muszę więc przeżywać takich katuszy, co nie znaczy że nie umiem tego zrozumiec i wspólczuć.
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.
Nie przeżywam żadnych katuszy z tego powodu, tylko tak po prostu sie zastanawiam.
Poza tym Vilg nie rozumiem za bardzo o co Ci chodzi, nie widze związku pomiędzy tym co piszesz, a moją wypowiedzią. Co z tego, że ktoś może być mądrzejszy, w oczach kogoś innego jest głupi? Ja mówie o tym czy to dobrze umieć i lubić gadać o niczym z ludźmi z którymi nie masz nic wspólnego, prócz tego że jesteście z gatunku homo sapiens (czy na pewno sapiens?hehe) czy to raczej źle, że sie nia ma takiej umiejętności?
Poza tym Vilg nie rozumiem za bardzo o co Ci chodzi, nie widze związku pomiędzy tym co piszesz, a moją wypowiedzią. Co z tego, że ktoś może być mądrzejszy, w oczach kogoś innego jest głupi? Ja mówie o tym czy to dobrze umieć i lubić gadać o niczym z ludźmi z którymi nie masz nic wspólnego, prócz tego że jesteście z gatunku homo sapiens (czy na pewno sapiens?hehe) czy to raczej źle, że sie nia ma takiej umiejętności?
Ja też nie wiem za bardzo o co chodzi - teraz Tobie...
Raczej to nie podlega dyskusji i wątpliwościom, że każda umiejętność, zdolność, talent (która nie jest natrętna i nie szkodzi nikomu w inny sposób) jest wartościowa. Oczywiście że warto potrafić rozmawiać z kimkolwiek o niczym, ot tak..chociażby lekko żartując, wtedy nie będizesz męczyć sie kontaktami z ludźmi. Ale do tego potrzebny jest luz wew.osobisty. Jak inaczej zmieniać ludzi z wrogo nastawionych do Ciebie (przez Twoje ciągłe wredne warczenie na nich...) na podążających za Tobą by móc usłyszeć Twój ciepły miły głos. Bo gdzie mają dostać i od kogo taki prezent ?..?..? A ludzie tego pragną. Mówię to wszystko z własnego ciężkiego doświadczenia. Cierpiałem kiedyś podobne katusze zamknięcia przed ludźmi.
Wydawało mi się że przeżywasz jakieś katusze. W twych wypowiedziach jest albo narzekanie na innych (w tym siebie) albo gniew i żal na to jaki jest świat i podli ludzie. To jest tak czytelne, że nie wiem co tu jeszcze inaczej można rozumieć??..
Masz wątpliwości Virga czy jesteś z Homo Sapiens? Jak to rozumieć? jestem ciekaw...
Raczej to nie podlega dyskusji i wątpliwościom, że każda umiejętność, zdolność, talent (która nie jest natrętna i nie szkodzi nikomu w inny sposób) jest wartościowa. Oczywiście że warto potrafić rozmawiać z kimkolwiek o niczym, ot tak..chociażby lekko żartując, wtedy nie będizesz męczyć sie kontaktami z ludźmi. Ale do tego potrzebny jest luz wew.osobisty. Jak inaczej zmieniać ludzi z wrogo nastawionych do Ciebie (przez Twoje ciągłe wredne warczenie na nich...) na podążających za Tobą by móc usłyszeć Twój ciepły miły głos. Bo gdzie mają dostać i od kogo taki prezent ?..?..? A ludzie tego pragną. Mówię to wszystko z własnego ciężkiego doświadczenia. Cierpiałem kiedyś podobne katusze zamknięcia przed ludźmi.
Wydawało mi się że przeżywasz jakieś katusze. W twych wypowiedziach jest albo narzekanie na innych (w tym siebie) albo gniew i żal na to jaki jest świat i podli ludzie. To jest tak czytelne, że nie wiem co tu jeszcze inaczej można rozumieć??..
Masz wątpliwości Virga czy jesteś z Homo Sapiens? Jak to rozumieć? jestem ciekaw...
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.
Nie mam wątpliwości czy jestem z homo sapiens, heh, ale mam wątpliwości czy inni ludzie są sapiens-rozumni znaczy sie, taki mały żart...
Jeśli chodzi o moje wrogie nastawienie do innych - nie jestem wrogo nastawiona, a jeśli już w jakimś stopniu (choć trudno mi powiedzieć czy tak jest, być może) to na pewno tego nie okazuje, tym bardziej warcząc na kogoś!
Poza tym nie widze żadnych oznak jakie mogłam dać tutaj na forum aby ktoś pomyślał, że ja narzekam na ludzi, siebie, mam do nich żal czy czuje gniew - po czym to stwierdzasz?
Ale w sumie nie jest to związane z tematem, więc nie musisz odpowiadać.
Jeśli chodzi o moje wrogie nastawienie do innych - nie jestem wrogo nastawiona, a jeśli już w jakimś stopniu (choć trudno mi powiedzieć czy tak jest, być może) to na pewno tego nie okazuje, tym bardziej warcząc na kogoś!
Poza tym nie widze żadnych oznak jakie mogłam dać tutaj na forum aby ktoś pomyślał, że ja narzekam na ludzi, siebie, mam do nich żal czy czuje gniew - po czym to stwierdzasz?
Ale w sumie nie jest to związane z tematem, więc nie musisz odpowiadać.
-
- Posty: 325
- Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 10:37
Vilq pisze:Ja też nie wiem za bardzo o co chodzi - teraz Tobie...
Raczej to nie podlega dyskusji i wątpliwościom, że każda umiejętność, zdolność, talent (która nie jest natrętna i nie szkodzi nikomu w inny sposób) jest wartościowa. Oczywiście że warto potrafić rozmawiać z kimkolwiek o niczym, ot tak..chociażby lekko żartując, wtedy nie będizesz męczyć sie kontaktami z ludźmi. Ale do tego potrzebny jest luz wew.osobisty. Jak inaczej zmieniać ludzi z wrogo nastawionych do Ciebie (przez Twoje ciągłe wredne warczenie na nich...) na podążających za Tobą by móc usłyszeć Twój ciepły miły głos. Bo gdzie mają dostać i od kogo taki prezent ?..?..? A ludzie tego pragną. Mówię to wszystko z własnego ciężkiego doświadczenia. Cierpiałem kiedyś podobne katusze zamknięcia przed ludźmi.
Wydawało mi się że przeżywasz jakieś katusze. W twych wypowiedziach jest albo narzekanie na innych (w tym siebie) albo gniew i żal na to jaki jest świat i podli ludzie. To jest tak czytelne, że nie wiem co tu jeszcze inaczej można rozumieć??..
Masz wątpliwości Virga czy jesteś z Homo Sapiens? Jak to rozumieć? jestem ciekaw...
i-virgo pisze:Poza tym nie widze żadnych oznak jakie mogłam dać tutaj na forum aby ktoś pomyślał, że ja narzekam na ludzi, siebie, mam do nich żal czy czuje gniew - po czym to stwierdzasz?
Wydaje mi się, że VILQ projektuje, jeśli wiesz o co chodzi virgo...