Piątka w społeczeństwie

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
kabanos
Posty: 101
Rejestracja: sobota, 19 lutego 2011, 23:57

Re: Piątka w społeczeństwie

#136 Post autor: kabanos » niedziela, 20 lutego 2011, 17:50

Test robiłem 2 razy w odstępie paru dni i zawsze wychodziło tak samo: 5w4. Do tego odnajduje się jako 5 i introwertyk.
Jak się na tym zastanowić to większość introwertyków pisze, ze w przeszłości nie mieli znajomych, a teraz mają kilku. Ja natomiast za młodu nigdy nie umiałem odnaleźć się w tłumie, ale zawsze miałem przyjaciół (chyba też intro) i lubiłem z nimi spędzać czas, a teraz mam tylko znajomych i czasami chciałbym być dla kogoś ważny, albo żeby mnie po prostu ktoś zauważył.
Co o tym sądzicie ?



kabanos
Posty: 101
Rejestracja: sobota, 19 lutego 2011, 23:57

Ludzie i wy

#137 Post autor: kabanos » niedziela, 20 lutego 2011, 17:54

Na siłę staracie się komuś przypodobać, czy nie wypaść na ... ?
Czy po prostu żyjecie dla siebie i nie interesuje was to, czy się komuś spodobacie, albo wasze więzy z tą osobą się polepszą, lub pogorszą ?

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Ludzie i wy

#138 Post autor: Snufkin » niedziela, 20 lutego 2011, 17:58

Odnoszę wrażenie, że jesteś kolejnym wcieleniem słynnego trolla konrado5.
Założyłeś już dzisiaj chyba z pięć tematów (gdzieś tyle co ja przez trzy lata).
Ja w tym momencie wysiadam i przestaję odpisywać na te wszystkie dociekliwe pytania.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

kabanos
Posty: 101
Rejestracja: sobota, 19 lutego 2011, 23:57

Re: Ludzie i wy

#139 Post autor: kabanos » niedziela, 20 lutego 2011, 18:15

Sry, nie chciałem być w taki sposób odebrany, ale są ferie mam dużo czasu i prawdziwą burze myśli,a do kogo mam się zwrócić jak nie do was ?
Na razie przystopuje, żebyście mnie nie zapamiętali jako trolla.

kabanos
Posty: 101
Rejestracja: sobota, 19 lutego 2011, 23:57

Re: Piątka w społeczeństwie

#140 Post autor: kabanos » czwartek, 24 lutego 2011, 15:11

Trochę poczytałem waszych odpowiedzi i znając moje problemy, są podobne.
To wydaje mi się, że my 5 tak na prawdę to w ogóle nie słuchamy.
Obserwujemy zbieramy dane i je analizujemy (dialog wewnętrzny).
W rzeczywistości zamiast wsłuchać się w otoczenie, to my odbieramy te sygnały, dźwięki, które nas interesują, a potem zaczynamy je rozkminiać.
Odtrutka: mi pomaga (zacząć żyć) takie ćwiczenie, wzrok koncentruje na sobie (czynnościach), albo patrze przed siebie (jak nic nie robię), odcinam od siebie wszystkie myśli (analizy) i zaczynam słuchać (wsłuchiwać się).
I to działa, bo Enneagram wyróżnia 3 typy inteligencji: inteligencji, emocji i działań, które się przekształcają w:
- Boskie oko (koncentracja na sobie)
- Boskie ucho wewnętrzne (czyli to co opisałem na początku)
Te dwa połączone dają możliwość patrzenia i rozumowania na wiele sposobów (360stopni do o koła nas), czyli jesteśmy w stanie "widzieć siebie" i "widzieć otoczenie"
- Boski narząd mowy (to chyba wiadomo, siłą i nie porozumieniem nic nie osiągniemy, trzeba się komunikować)

Seng w tym, że musimy te 3 ośrodka inteligencji połączyć w "Boskie Ja".
Co na początku nie jest łatwe i wymaga samokontroli, lecz wystarczy tylko trochę wiary i chęci, żeby rozbić tą "bańkę" w jakiej siedzimy.

O tych 3 ośrodkach dowiedziałem się z książki "Enneagram w działaniu" (bardzo zajebista, dużo pomaga zrozumieć i pomaga się zmienić), a sam je zinterpretowałem i sprawdziłem (może to tylko mi pomaga).

Poza tym jest to normalna kolej rzeczy, że my piątki zaniedbujemy ośrodek emocji i naszym (jak i innych) naturalnym pragnieniem powinno być dążenie do lepszego Ja.

W sumie to mogę trochę "ściemniać", krytyka (przemyślana) mile widziana.

Po za tym piątki dzielą się na: Ekstrawertyk i Introwertyków.
Nie każda piątka to samotnik, ja np. bardzo lubię samotność, nie przepadam z tłumami, ale także uwielbiam rozmawiać (nauczać), ale tylko o sensownych (interesujących) mnie rzeczach.

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Piątka w społeczeństwie

#141 Post autor: Cotta » czwartek, 12 maja 2011, 20:47

Virgo pisze:Witam wszystkich bardzo serdecznie, dopiero co dołączyłam się do tego forum, myśle, że to dobry pomysł stworzenia takiego forum.

Moje pytanie jest takie - jak Wy drogie 5tki czujecie się między ludźmi?

Przeczytałam dwie książki nt enneagramu i stwierdzam, iż niestety, ale nie do końca można po powierzchownym poznaniu kogoś ocenić jakim on jest typem. Znam pare osób tego samego typu i widze jak bardzo są oni od siebie różni. Zastanawia mnie więc, jak to jest z 5tkami. Czy większość 5tek ma takie same odczucia w towarzystwie czy też może zupelnie inne. Oczywiście osobowość człowieka jest tak złożona, że można rzecz, że każdy jest inny... wg enneagramu trzeba włączyć jeszcze wpływ skrzydeł, a także cechy 2 innych typów w sytuacji stresu bądź bezpieczeństwa. Niemniej jednak zapytuje sie Was o to również z ciekawości.

Będąc w troche gorszym stanie psychicznym, gdy byłam między ludźmi odczuwałam coś takiego, jakby mnie tam w ogóle nie było. Moglam tam być, ale byłam jakby odłączona. I było tak bez względu na to czy coś mówiłam czy nie. Czasem zdażyło mi się 'włączyć' do tego środowiska, poczuć jakąś przynależność, ale to bardzo szybko mijało i wtedy znów czułam jak bardzo jestem oddalona, odcięta od tego. To było dosyć dziwne uczucie, zastanawiam czy Wy również miewaliście coś takiego?
I czy często mówicie jak jesteście z innymi? Mnie osobiście rozmowy w szkole dosyć często nudzą i właściwie nie mam na nie ochoty.
Bywało też tak, że w nowym środowisku w ogóle nie mogłam normalnie sie poruszać, tzn moje ruchy były bardzo, ale to bardzo skrępowane. Bylo to coś naprawde strasznego.
Opowiedzcie jak to jest z Wami w towarzystwie, jak sie czujecie?
To, jak się czuję wśród ludzi, zależy od tego, ilu ich jest, kim dla mnie są i jak długą z nimi przebywam. Dopóki jest to małe grono dobrych znajomych, których lubię, a spotkanie nie twa dłużej niż kilka godzin, to wśród ludzi czuję się bardzo dobrze i potrzebuję takich spotkań (wyrywają mnie z marazmu, ku któremu miewam ciągotki). Natomiast czuję się źle, kiedy:
- muszę przebywać wśród ludzi dłużej niż kilka godzin,
- muszę w ogóle przebywać wśród ludzi, jeżeli są to ludzie, których nie lubię,
- jest to duża grupa, a spotkaniu towarzyszy hałas i chaos.
Natomiast co do odzywania się, to akurat jestem rozgadaną piątką (i takie bywają), więc nie mam z tym problemu.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątka w społeczeństwie

#142 Post autor: Snufkin » sobota, 11 czerwca 2011, 11:06

Segregowanie znajomych do różnych koszyków wydawało mi się kiedyś czymś dziwnym ale teraz tak nie uważam. Przykładowo mam dwóch znajomych: jeden jest tzw. porządnym obywatelem z rodziną, firmą, robiącym karierę na uczelni a drugi to osiedlowy diler narkotyków (chociaż w jego przypadku to chyba za dużo powiedziane). Obu ich lubię ale chyba do siebie nie pasują, nieprawdaż ? A przecież nie będę wybierał z kim się mi opłaca znajomić a z kim nie.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątka w społeczeństwie

#143 Post autor: And » czwartek, 16 czerwca 2011, 22:14

Skomplikowana kwestia. Zależy właściwie od wszystkiego. :D

Ostatnimi tygodniami mam przerwę i nie praktykuję prawie żadnych kontaktów z innymi. Od paru dni nie wbijam nawet na gadu-gadu. Ładuję akumulatory, problem w tym, że ładowarka się spartoliła. :D Może czas spróbować KERSu opartego na kole zamachowym. Z moich hamulców dałoby się odzyskać wiele energii.

Zauważyłem, że mam tendencję do szybkiego tracenia wypracowanych relacji, co zresztą nie jest zaskakujące, bo czytałem to w jakimś opisie, tylko nie pamiętam, czy to było o 5 czy o INTj. Niby dogaduję się z jakąś osobą calkiem dobrze, ale po iluś tygodniach/miesiącach przerwy zaczynam ograniczać się tylko do "cześć" i relacja przechodzi w stan zamrożenia, być może na zawsze. :D

Nie potrafię także zawiązywać sojuszy. Gdy kłócimy się o jakieś nieistotne pierdoły (bardziej żartami, niż na poważnie), to prawie zawsze zawiązuje się koalicja przeciwko mnie. Taka właśnie koalicja zawiązała się w ostatnim roku pomiędzy moimi najbliższymi kolegami z liceum i spowodowała, że trochę zbrzydło mi ich towarzystwo, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do izolowania się od ludzi. Chcieli mi wmówić, że jestem wspaniały, ale zdecydowanie przeginali. Stali się monotematyczni, gdy coś powiedziałem, prawie zawsze próbowali odwracać to w taki sposób, żeby zgadzało się z głoszonymi przez nich tezami. Robili to żartując, ale taki żart, gdy jest niezmienny przez ileś miesięcy, zaczyna męczyć, a mnie w dodatku zdołował, gdyż zdałem sobie sprawę jak inny jestem od człowieka, na którego próbowali mnie kreować.
Była natomiast jedna osoba, która zawsze trzymała moją stronę, najlepszy kolega od przedszkola po koniec gimnazjum, chyba jedyny człowiek w moim życiu, którą mogę z pełną świadomością nazwać moim przyjacielem. Dogadywaliśmy się świetnie (za Chiny nie mogę dojść do tego, jaki to enneatyp, robił test i mu różne wyniki wychodziły, swoją drogą nie wiem jak można robić test raz za razem tego samego dnia i mieć inne wyniki), ale relacja się rozluźniła, gdy poszliśmy do tej samego liceum, na ten sam profil, ale do różnych klas. W autobusie ze sobą rozmawialiśmy, ale poza tym bardzo mało czasu spędzaliśmy wspólnie.

Tak wcześniej to zdarzało mi się dobrze czuć w towarzystwie, ale standardowo-piątkowo: niezbyt szerokie, dobrze zaznajomione ze sobą grono i w odpowiednich warunkach. W żadnym wypadku coś, co inni nazywają "bawieniem się", alkohol, tańce, czy coś, wtedy zupełnie nie miałem o czym rozmawiać i robiło się nudno. Podobnie, jak Cotta, nie znoszę spotkań, którym towarzyszy nadmierny hałas i chaos, nie znoszę też tłoku, czyli gdy spotka się zbyt wiele osób na zbyt małej przestrzeni (np. wlezie kilkanaście osób do 4 czy 5 osobowego pokoju na wycieczce).
Co do odzywania się, zależy od tematu. Jak mam coś do powiedzenia, to mówię (aczkolwiek czasem nie zdążę powiedzieć, bo nie chcę przerywać innym, a zanim się pojawi okazja to czasem zdążą zmienić temat), czasem tylko słucham, a czasem wywiązuje się taki temat, który zupełnie mnie nie interesuje i czas zaczyna mi się dłużyć. Nie mam problemu przebywania pośród osób, których nie lubię, bo praktycznie nie ma ludzi, do których czułbym zdecydowaną niechęć. Jednak gdy robi się zbyt duży odsetek nieznajomych, sprawa staje się niekomfortowa.
Nie lubię spotkań rodzinnych. Zbyt zróżnicowane grono pod względem wieku, zainteresowań, temperamentu, poziomu relacji pomiędzy poszczególnymi osobami. Rozmowa albo schodzi na pierdoły, albo na tematy, na które zupełnie nie mam wiedzy i które zupełnie mnie nie interesują.

Ogólnie to podczas każdego spotkania muszę czuć, że mam sytuację pod kontrolą, czyli że mogę w każdej chwili zakończyć spotkanie w momencie, gdy coś mi zaczyna doskwierać. Stąd też nie lubię sytuacji, gdy jestem zależny od innych w kwestii dojazdu na dane wydarzenie.

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątka w społeczeństwie

#144 Post autor: And » czwartek, 16 czerwca 2011, 22:14

Skomplikowana kwestia. Zależy właściwie od wszystkiego. :D

Ostatnimi tygodniami mam przerwę i nie praktykuję prawie żadnych kontaktów z innymi. Od paru dni nie wbijam nawet na gadu-gadu. Ładuję akumulatory, problem w tym, że ładowarka się spartoliła. :D Może czas spróbować KERSu opartego na kole zamachowym. Z moich hamulców dałoby się odzyskać wiele energii.

Zauważyłem, że mam tendencję do szybkiego tracenia wypracowanych relacji, co zresztą nie jest zaskakujące, bo czytałem to w jakimś opisie, tylko nie pamiętam, czy to było o 5 czy o INTj. Niby dogaduję się z jakąś osobą calkiem dobrze, ale po iluś tygodniach/miesiącach przerwy zaczynam ograniczać się tylko do "cześć" i relacja przechodzi w stan zamrożenia, być może na zawsze. :D

Nie potrafię także zawiązywać sojuszy. Gdy kłócimy się o jakieś nieistotne pierdoły (bardziej żartami, niż na poważnie), to prawie zawsze zawiązuje się koalicja przeciwko mnie. Taka właśnie koalicja zawiązała się w ostatnim roku pomiędzy moimi najbliższymi kolegami z liceum i spowodowała, że trochę zbrzydło mi ich towarzystwo, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do izolowania się od ludzi. Chcieli mi wmówić, że jestem wspaniały, ale zdecydowanie przeginali. Stali się monotematyczni, gdy coś powiedziałem, prawie zawsze próbowali odwracać to w taki sposób, żeby zgadzało się z głoszonymi przez nich tezami. Robili to żartując, ale taki żart, gdy jest niezmienny i bardzo intensywny przez ileś miesięcy, zaczyna męczyć, a mnie w dodatku zdołował, gdyż zdałem sobie sprawę jak inny jestem od człowieka, na którego próbowali mnie kreować.
Była natomiast jedna osoba, która zawsze trzymała moją stronę, najlepszy kolega od przedszkola po koniec gimnazjum, chyba jedyny człowiek w moim życiu, którego mogę z pełną świadomością nazwać moim przyjacielem. Dogadywaliśmy się świetnie (za Chiny nie mogę dojść do tego, jaki to enneatyp, robił test i mu różne wyniki wychodziły, swoją drogą nie wiem jak można robić test raz za razem tego samego dnia i mieć inne wyniki), ale relacja się rozluźniła, gdy poszliśmy do tej samego liceum, na ten sam profil, ale do różnych klas. W autobusie ze sobą rozmawialiśmy, ale poza tym bardzo mało czasu spędzaliśmy wspólnie.

Tak wcześniej to zdarzało mi się dobrze czuć w towarzystwie, ale standardowo-piątkowo: niezbyt szerokie, dobrze zaznajomione ze sobą grono i w odpowiednich warunkach. W żadnym wypadku coś, co inni nazywają "bawieniem się", alkohol, tańce, czy coś, wtedy zupełnie nie miałem o czym rozmawiać i robiło się nudno. Podobnie, jak Cotta, nie znoszę spotkań, którym towarzyszy nadmierny hałas i chaos, nie znoszę też tłoku, czyli gdy spotka się zbyt wiele osób na zbyt małej przestrzeni (np. wlezie kilkanaście osób do 4 czy 5 osobowego pokoju na wycieczce). Jednak tutaj jest u mnie pewne przeciwieństwo, mianowicie spotkanie potrafi wpędzić mnie w jeszcze głębszy marazm, gdy odkryję, że nie potrafię się dogadywać z innymi tak, jak bym chciał.
Co do odzywania się, zależy od tematu. Jak mam coś do powiedzenia, to mówię (aczkolwiek czasem nie zdążę powiedzieć, bo nie chcę przerywać innym, a zanim się pojawi okazja to czasem zdążą zmienić temat), czasem tylko słucham, a czasem wywiązuje się taki temat, który zupełnie mnie nie interesuje i czas zaczyna mi się dłużyć. Nie mam problemu przebywania pośród osób, których nie lubię, bo praktycznie nie ma ludzi, do których czułbym zdecydowaną niechęć. Jednak gdy robi się zbyt duży odsetek nieznajomych, sprawa staje się niekomfortowa.
Nie lubię spotkań rodzinnych. Zbyt zróżnicowane grono pod względem wieku, zainteresowań, temperamentu, poziomu relacji pomiędzy poszczególnymi osobami. Rozmowa albo schodzi na pierdoły, albo na tematy, na które zupełnie nie mam wiedzy i które zupełnie mnie nie interesują.

Ogólnie to podczas każdego spotkania muszę czuć, że mam sytuację pod kontrolą, czyli że mogę w każdej chwili zakończyć spotkanie w momencie, gdy coś mi zaczyna doskwierać. Stąd też nie lubię sytuacji, gdy jestem zależny od innych w kwestii dojazdu na dane wydarzenie.

Igraszka
Posty: 14
Rejestracja: sobota, 15 października 2011, 11:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kielce

Re: Piątka w społeczeństwie

#145 Post autor: Igraszka » sobota, 21 stycznia 2012, 20:20

Ja pomimo mojego zamiłowania do samotności czuję się dobrze przebywając z miłymi osobami i może nie czuję przynależności do grupy, bo jestem za bardzo zagłębiona w swojej psychice, ale taką solidarność, w klasie na przykład zazwyczaj lubię większość osób po prostu za to, jacy są i jestem do nich przyjaźnie nastawiona, natomiast to grupa nigdy nie lubi mnie, mam wrażenie, że ja potrafię się przystosować do nich, ale oni do mnie nie. Szczególnie teraz w liceum mam takie wrażenie, bo dotychczas byłam traktowana jak niegroźny dziwak, a w liceum bez powodu patrzą na mnie jakbym dokonała ludobóstwa, śmieją się jak coś tam się udzielam na lekcji, wypowiadają bez powodu moje nazwisko, a moją klasa jest specyficzna i są tam conajmniej 4 osoby bardziej wycofane i dziwne niż ja, ale tylko ze mnie się nabijąją. Czuję się naprawdę jakbym grała w jakimś filmie i zmieniłabym tą klasę gdyby nie fakt, że w każdej innej pewnie będzie to samo. Po prostu ja wiem, że we mnie jest coś dziwnego czego ja sama nie widzę a co musi być chyba strasznie złe. Ja zwyczajnie wiem, że kogo by nie postawili obok mnie, psychopatę, gwałciciela, zawsze to ja będę tą gorszą. Gdybym chociaż miała garba, była jakaś strasznie nieśmiała, mogłabym to zrzucić na ten karb. Ale do cholery nic takiego nie znajduję w sobie! Oczywiście mam jakieś tam wady, krzywe jedynki, na matmie przy tablicy wykazuję umiejętności nie większe niż piątoklasista, gubię się wszędzie, ale przecież każdy coś robi lepiej i gorzej. Nie ma ktoś z was podobnych doświadczeń? W szkole mogę być tą najgorszą, ale jak ja sobie np. w pracy poradzę, na rozmowach kwalifikacyjnych?

muahahaha
Posty: 365
Rejestracja: poniedziałek, 28 listopada 2011, 18:27

Re: Piątka w społeczeństwie

#146 Post autor: muahahaha » poniedziałek, 23 stycznia 2012, 00:40

do Igraszka:
A próbowałaś się więcej uśmiechać. Zazwyczaj pomaga, jak się uśmiechasz ludzie lepiej cię odbierają, myślą, że jesteś przyjaźnie nastawiona i takie tam. Jak masz tęgą minę to po prostu mogą to odebrać tak, że chcesz być sama - oni nie będą ci przeszkadzać.
Przypomnij sobie jak jesteś w supermarkecie przy kasie, babka kasuje ci produkty i mówi ile masz zapłacić.
- jak się uśmiecha to ty też masz ochotę się uśmiechnąć, odbierasz to jakby była przyjaźnie nastawiona i chciała nawiązać kontakt, można sobie nawet czasem pogadać
- jak jest gburowata to podświadomie czujesz,że nie nawiążesz z nią kontaktu, wydaje się niesympatyczna
Już testowałam, kiedyś na 1 roku studiów postanowiłam zrobić eksperyment i od pierwszego dnia być wesoła i uśmiechnięta - miałam dosyć sporo znajomych.....
No fakt potem na innym (znowu) 1 roku już mi się nie chciało - był problem ze znajomymi, tylko, że mi wtedy nie zależało na znajomych bo w następnym semestrze znowu planowałam przenieść papiery :)

ja sobie pomagam mówiąc codziennie wstając z łóżka: że inni ludzie są takimi samymi 'ludźmi' jak ja, mimo, że ni $%^* ich rozumiem. Inni ludzie też mają problemy, choć ja kompletnie ich nie rozumiem. Przez to ta bariera, ale staram się ich zrozumieć. Pracuję nad tym, a efektem mojej pracy jest to, że jestem bardziej pozytywnie nastawiona i tyle. Oni są tam a ja tu. Grunt to pozytywne nastawienie jak urwie ci nogę to ciesz się,że masz jeszcze jedną ;) oczywiście żart.

Wracając do tematu, nie odnajduje się w społeczeństwie, które jest grupą, a mnie wystarczyła by tylko jedna osoba - taka na stałe.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątka w społeczeństwie

#147 Post autor: Pierzasta » poniedziałek, 23 stycznia 2012, 20:14

To nie jest takie proste. Uśmiechanie się też może być różnie odbierane.

Igraszka, właśnie na tym polega problem z grupą, że ktoś czuje się odrzucany. Nie powiemy ci na podstawie postu co jest przyczyną i czy to tylko grupa jest winna czy tylko ty, a może i ty i oni. Zwykle piątki są w stanie iść na kompromis z grupa w ograniczonym zakresie, a nastolatki na ogół bardzo dostosowująsię do grupy. Jużsamo to, ze wyczuwają w tobie jakąś inność, albo że ty nie starsz się ze wszelkich sił do nich dopasować - już to moze wystarczyć, żeby odbierali twoje zachowanie jako wrogie. Jest chyba dość częste, że piątki maja uczucie, że grupa ich odrzuca, tymczasem grupa ma podobne uczucie. Dzieciaki często maja kompleksy, często prowokują ich nawet zupełnie niewinne rzeczy.

Mogli też po porstu wybrać cię jako kozła ofiarnego, ale na to nie możesz pozwolić - musisz się bronić.
A przede wszystkim nie myśl, że to jakie masz relacje z klasą rzutuje na to jak cię widzą inni ludzie - na pewno na rozmowie kwalifikacyjnej nie będzie to miało znaczenia. Niepotrzebnie się tym przejmujesz, a powinnaś bardziej olewać moze wtedy ich stosunek też się zmieni.
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Igraszka
Posty: 14
Rejestracja: sobota, 15 października 2011, 11:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kielce

Re: Piątka w społeczeństwie

#148 Post autor: Igraszka » piątek, 9 marca 2012, 19:36

Dzięki za uwagi, z tym uśmiechem u mnie to jest tak, że generalnie mam melancholijny wyraz twarzy, wąskie usta i nie nie jestem uśmiechnięta cały czas w takim fizycznym stopniu, ale wcale nie oznacza to, że jestem w danym momencie smutna, często bujam sobie w obłokach, jestem w środku radosna, a ktoś mi wyskakuje, że niby jestem smutna, co w ogóle nie jest zgodne z prawdą. Natomiast gdy już z kimś nawiążę kontakt, to często się śmieję, nawet kilka razy również z tego się śmiali, że chyba jestem nienormalna, bo ciągle mnie coś tam rozśmieszy. Co do tych osób z klasy, to dodam jeszcze, że to wygląda zawsze tak, że najpierw oni mnie odrzucają, olewają, zbywają rozmowy, nie odpowiadają na cześć, a potem śmieją się, że się do nich nie odzywam, że jestem dzikus itp. Ale nie będę przecież w nieskończoność latać za kimś, kto najwidoczniej nie lubi mojego towarzystwa. Problem polega na tym, że przez 17 lat życia nie znalazł się nikt poza jedną koleżanką z podstawówki, kto lubiłby moje towarzystwo, więc to zaczyna mnie zastanawiać. Teraz na przykład zerwałam znajomość z koleżanką, bo na ulicy nie raczyła mi nawet cześć powiedzieć, ani razu mnie nie spytała o zwykłe "co u ciebie" i generalnie ignorowała, traktowała jak powietrze, właściwie tak było od początku naszej znajomości, ale że nie miałam innych koleżanek trzymałam się jej i czasem nam było wesoło ze sobą, gdy nie traktowała mnie jak powietrze. No i teraz ona ma wielki żal do mnie, że się do niej nie odzywam i nie rozumie, o co mi chodzi, ale mnie zwyczajnie nie odpowiada taki rodzaj znajomości, że siedzimy pod salą i cały dzień się nie odzywamy, co chyba jest jej ideałem przyjaźni, oczywiście dobrze jest czasem pomilczeć, ale nawet wtedy chce się czuć jakiś rodzaj więzi z drugą osobą. No i zastanawiam się co powinnam zrobić, żeby ci wszyscy ludzie nie uważali, że to ja ich ignoruję. Po prostu rozmawiać. No ale jak, jeśli zawsze jak zadam zwykłe pytanie "co u ciebie" słyszę jakieś tam pomruki i brak zainteresowania rozmową? Ludzie w stosunku do mnie zachowują się tak, jak zachowują się osoby nieśmiałe, są ponurzy, nie zadają sami pytań, nie patrzą w oczy. Tyle, że ja wiem, że oni nie są nieśmiali, bo mają mnóstwo innych znajomych! Oczywiście to nie tak, że ja ich onieśmielam, bo gdyby tak było, nie mieliby śmiałości drwić ze mnie. Generalnie nie rozumiem, czemu osoby, które nawet nie podjęły trudu jakiegoś nawiązania kontaktu ze mną oceniają mnie tak czy inaczej i co bardziej mnie dziwi osoby, które są ciągle smutne, wiecznie niezadowolone, skrajnie nieśmiałe nie są przez resztę mojej klasy wyśmiewane, taka jedna dziewczyna na przykład z racji że jest nieśmiała, wszyscy się z nią obchodzą jak z jajkiem, są są strasznie mili i ogólnie serdeczni, bo ona taka biedna, chociaż ja miałam okazję ją poznać i wiem, że to jest po prostu aspołeczna egoistka, która myśli tylko o sobie, a ja na przykład lubię większość z tych ludzi, jak ktoś tam odpowiada przy tablicy, kogo lubię, to chcę, żeby jak najlepiej wypadł, nie jestem na pewno aspołeczna. Jedno co mnie może różni, to to, że jestem niezależna, nie znoszę łazić z kimś po korytarzu, bo mi on
zwyczajnie przeszkadza, jak coś mam załatwić to sama, a nie będę prosiła kogoś, żeby dajmy na to szedł ze mną do kibla, bo po co? To są właśnie rzeczy , których nie rozumiem, lubię pobyć z kimś, ale mam własny świat i nie chcę, żeby mi ktoś do niego wchodził z buciorami, ale czy to jest takie złe? Mam wrażenie, że właśnie fakt, że nawet jak niby z kimś się koleguję, to i tak jestem sama powoduje, że jestem takim celem ataków. No bo na przykład ta jedna dziewczyna, o której wspominałam jest tak skrajnie nieśmiała, że jak idzie nawet nie ma śmiałości wyprzedzić kogoś, kto idzie wolniej od niej, zawsze musi iść za kimś - i to nie jest przez nikogo uważane za dziwactwo. Ma swoją koleżankę do której również nie ma śmiałości się odzywać, po prostu łazi za nią, bo boi się sama i wszystko jest ok. Ja natomiast zawsze byłam jakąś taką dziwną jednostką wcale nie z wyboru. Nawet, jak gdzieś tam miałam koleżanki, to i tak byłam jakoś tak marginalnie przez nie traktowana. W grupie jest tak, że albo rządzisz, albo ślepo idziesz za kimś a ja nie mam ochoty ani na jedno ani na drugie, więc może to ich drażni, nie wiem.
No to tyle :D

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Piątka w społeczeństwie

#149 Post autor: Cotta » piątek, 9 marca 2012, 22:43

Może ktoś puścił o Tobie jakieś plotki, czy w inny sposób obrobił Ci tyłek... Czasami wystarczy też, że nie lubi Cię jakaś "liderka" grupy, która ma wystarczający wpływ na opinię reszty. Pamiętam taką sytuację w podstawówce: w trakcie semestru (z powodu przeprowadzki) dołączyła do naszej klasy jedna dziewczyna. Generalnie miła i sympatyczna, ale została z jakichś przyczyn odrzucona przez grupę. Do końca nie wiem, czemu, ale grupka takich bardziej zadziornych dziewczyn jej nie polubiła i było trochę tak, że nawet, jak ktoś do tej nowej nic nie miał, to nie chciał sobie popsuć relacji w klasie, zbliżając się do niej. Ja z nią czasem gadałam i naprawdę spoko dziewczyna. Przeżywała to odrzucenie, bo nie rozumiała, o co chodzi. W końcu sama też się zaczęła izolować, na przerwach chodzić gdzieś w inne zakamarki szkoły, żeby nie narażać się na to bojkotowanie jej osoby. Ostatecznie przeniosła się do innej szkoły (z powrotem do tej, do której poprzednio chodziła). Z nią naprawdę wszystko było ok. Zresztą w swojej poprzedniej klasie była akceptowana i lubiana. To jakieś dziwne układy w klasie zadecydowały o odrzuceniu.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

muahahaha
Posty: 365
Rejestracja: poniedziałek, 28 listopada 2011, 18:27

Re: Piątka w społeczeństwie

#150 Post autor: muahahaha » piątek, 9 marca 2012, 22:56

Może za bardzo się starasz. Czasem, jak ktoś chce coś zrobić na siłę, to wychodzi sztucznie a twoi koledzy czują, że coś jest nie tak. Może mogłabyś spróbować zakolegować się z tą nieśmiałą dziewczyną, skoro u niej i u ciebie cienko z koleżankami.

ODPOWIEDZ