Reakcja na nieszczęście innych
Reakcja na nieszczęście innych
Jestem ciekaw jak inne typy reaguja na nieszczęście innych. Właśnie dziś otrzymałem dwie wiadomości pierwsza to śmierc wujka, druga to nowotwór u dziewczyny którą znam (co prawda słabo, ale jednak). I co? I właśnie nic, spłyneło to po mnie. Nic zero reakcji, żadnych uczuć. Zero złości, smutku, przygnębienia, współczucia. Przeszło jednym uchem wypadło drugim. Nawet próbowałem siebie jakoś pobudzić, by jednak coś mnie ruszyło jednak nic to nie poskutkowało. Zdziwiła mnie taka obojętność dlatego założyłem temat. W życiu chyba tylko raz płakałem po śmierci ojca gdy miałem 10lat od tamtej pory nic mnie z takich wydarzeń jak śmierć czy choroba nie rusza, a spotykałem się z nimi w życiu nawet często. Nie wiem czy uodporniło mnie tamto zdarzenie czy poprostuto jest to część mojej osobowości.
Jak to jest u was?
Jak to jest u was?
5w4, LII (INTj)
u mnie tak samo... zmarła mi prababcia (przez 17 lat mojego życia jedyny pogrzeb na jakim byłem... pierwsza osoba którą znałem zmarła) i co? nic... wszyscy płakali... a ja miałem tylko powód do zastanowienia się nad własnym życiem... właściwe jedynie refleksje związane z tym były ciężkie ale sam fakt raczej nie...
Mi czasem wychodzi 9w1 lub 5w6 jak w tytule więc może sie wypowiem
Właściwie to tak jak mi na zmiane wychodzi, to tak czuje czasem czuje obojętność na wszelkiego typu sprawy moje i innych ludzi, na to co się przykrego wydarzyło... a czasem niezmierny smutek. Myśle, że jest to uzależnione od tej ciągłej obserwacji obserwatorów. Chodzi im po głowie takie "po co się martwić? Było, nie ma, żyje się dalej". Ale jak ktoś to już gdzieś powiedział, "nic w przyrodzie nie ginie, emocje też". Piątki nie są bezuczuciowe, po prostu (według mnie) uodporniły się na wiele rzeczy, starają się, żeby to do nich nie dotarło aż w pewnym momencie tak się do danej rzeczy przyzwyczają, że nie będą jej przeżywać. Taki system obronny. Podobnie troche jak entuzjaści, tylko że oni uciekają od tych rzeczy a obserwatorzy ich po prostu nie przyjmują.
Ale myślę, że i w obserwatorach można wzbudzić takie poczucie żalu, współczucia, tylko to zajmuje trochę więcej czasu. Trzeba pozwolić informacji dotrzec do wnętrza człowieka, żeby piątka się obudziła z poczucia, że nic się nie wydarzyło i że to wydarzenie wcale nie ma istotnego wpływu na otaczający nas świat. Może trzeba wtedy nam pomóc się otworzyć? Albo usiąść wygodnie, jeśli ktoś zginął - zacząć z tą osobą rozmawiać w myślach. Wtedy poczuje się jednak tą stratę. Moim zdaniem potrzeba czasu albo choćby chwili, po piątka to taki myśliciel i ta myśl też musi do niego jasno dotrzeć, musi ją myśliciel przemyśleć. Chociaż od każdej reguły zdarzają się wyjątki i czasem coś potrafi łatwo do nas dotrzeć i wzbudzić emocje współczucia, smutku
Właściwie to tak jak mi na zmiane wychodzi, to tak czuje czasem czuje obojętność na wszelkiego typu sprawy moje i innych ludzi, na to co się przykrego wydarzyło... a czasem niezmierny smutek. Myśle, że jest to uzależnione od tej ciągłej obserwacji obserwatorów. Chodzi im po głowie takie "po co się martwić? Było, nie ma, żyje się dalej". Ale jak ktoś to już gdzieś powiedział, "nic w przyrodzie nie ginie, emocje też". Piątki nie są bezuczuciowe, po prostu (według mnie) uodporniły się na wiele rzeczy, starają się, żeby to do nich nie dotarło aż w pewnym momencie tak się do danej rzeczy przyzwyczają, że nie będą jej przeżywać. Taki system obronny. Podobnie troche jak entuzjaści, tylko że oni uciekają od tych rzeczy a obserwatorzy ich po prostu nie przyjmują.
Ale myślę, że i w obserwatorach można wzbudzić takie poczucie żalu, współczucia, tylko to zajmuje trochę więcej czasu. Trzeba pozwolić informacji dotrzec do wnętrza człowieka, żeby piątka się obudziła z poczucia, że nic się nie wydarzyło i że to wydarzenie wcale nie ma istotnego wpływu na otaczający nas świat. Może trzeba wtedy nam pomóc się otworzyć? Albo usiąść wygodnie, jeśli ktoś zginął - zacząć z tą osobą rozmawiać w myślach. Wtedy poczuje się jednak tą stratę. Moim zdaniem potrzeba czasu albo choćby chwili, po piątka to taki myśliciel i ta myśl też musi do niego jasno dotrzeć, musi ją myśliciel przemyśleć. Chociaż od każdej reguły zdarzają się wyjątki i czasem coś potrafi łatwo do nas dotrzeć i wzbudzić emocje współczucia, smutku
Jam jest dwójeczka i lubię to
Każda śmierć budzi we mnie refleksję i pewien rodzaj przygnębienia. Nawet gdy jest mi to obca osoba, na przykład słyszę o tym w radiu czy TV to od razu przed oczami staje mi zdruzgotana rodzina tego człowieka i zastanawiam się jakbym się czuł w ich sytuacji.
6w5, ESI, sp/soc
Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia
Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia
- Eruantalon
- Posty: 1963
- Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
- Lokalizacja: Z dupy
- Kontakt:
Generalnie niueszczescia innych nie wywoluja we mnei szczegolnych reakcyj, zwlaszcza po tym, jak jestesmy w tv faszerowani 'tragediami' na okraglo. NAtomiast istnieje pewna grupa ludzi, w przypadku ktorych jestem wrecz 'nadwrazliwy' na ich problemy.
“It is better to be hated for who you are, than to be loved for someone you are not. ”
W sumie, nie byłam jeszcze na żadnym pogrzebie, nie dotknęła mnie śmierć osoby, którą znam choćby z widzenia.
Posłużę się przykłdem zwierzęcym. Gdy miałam 12 lat suczka zmarła na raka. I w sumie nie odczuwałam dużej potrzeby, by płakać, żałować etc. Koszmarnie to brzmi. Płakałam trochę na pokaz, żeby nie było, że ja jestem kompletnie bez serca.
Koszmarnie to brzmi.
Wcześniej, w 3 kl. podstawówki zginęła moja kotka, która żyła ponad 6 lat. Tutaj rozpaczałam prawdziwie.
Ale im jestem starsza, tym mniej dochodzą do mnie nieszczęścia. Może to skutek tego, że będąc otoczona zwierzętami, przyzwyczaiłam się do śmierci tych, które żyły krótko? Przywiązywałam się do kotów, a one po roku czy dwóch odchodziły/przejeżdżał je samochód.
Gdy słyszę o jakieś katastrofie (Halemba, hala w Katowicach, etc.) nic mnie nie rusza. Wyobrażę sobie tych ludzi przygnieconych, myślę sobie "No ale nic na to nie poradzę. Po co myśleć o czymś nieprzyjemnym, skoro nic to nie pomoże".
Z kolei, gdy umrze ktoś bliski moim znajomym to jestem ogłupiała i nie wiem jak się mam zachować. Koleżanka się rozpłąkała na lekcji, bo jej mama zadzwoniła, że dziadek umarł. Część dziewczyn oczywiście poszła przytulić, a ja stoję z boku i nie wiem co zrobić. Wykręcam ręce nerwowo myśląc "Mówić "wszystko będzie dobrze", pójść przytulić, podejść bliżej i posiedzieć w milczeniu, czy lepiej może stać z boku jak stoję i nic nie robić?" Kończy się zawsze na tym ostatnim. W życiu nie przytulałam koleżanek.
Posłużę się przykłdem zwierzęcym. Gdy miałam 12 lat suczka zmarła na raka. I w sumie nie odczuwałam dużej potrzeby, by płakać, żałować etc. Koszmarnie to brzmi. Płakałam trochę na pokaz, żeby nie było, że ja jestem kompletnie bez serca.
Koszmarnie to brzmi.
Wcześniej, w 3 kl. podstawówki zginęła moja kotka, która żyła ponad 6 lat. Tutaj rozpaczałam prawdziwie.
Ale im jestem starsza, tym mniej dochodzą do mnie nieszczęścia. Może to skutek tego, że będąc otoczona zwierzętami, przyzwyczaiłam się do śmierci tych, które żyły krótko? Przywiązywałam się do kotów, a one po roku czy dwóch odchodziły/przejeżdżał je samochód.
Gdy słyszę o jakieś katastrofie (Halemba, hala w Katowicach, etc.) nic mnie nie rusza. Wyobrażę sobie tych ludzi przygnieconych, myślę sobie "No ale nic na to nie poradzę. Po co myśleć o czymś nieprzyjemnym, skoro nic to nie pomoże".
Z kolei, gdy umrze ktoś bliski moim znajomym to jestem ogłupiała i nie wiem jak się mam zachować. Koleżanka się rozpłąkała na lekcji, bo jej mama zadzwoniła, że dziadek umarł. Część dziewczyn oczywiście poszła przytulić, a ja stoję z boku i nie wiem co zrobić. Wykręcam ręce nerwowo myśląc "Mówić "wszystko będzie dobrze", pójść przytulić, podejść bliżej i posiedzieć w milczeniu, czy lepiej może stać z boku jak stoję i nic nie robić?" Kończy się zawsze na tym ostatnim. W życiu nie przytulałam koleżanek.
You dress up for Armageddon, I dress up for summer!
Kan du talar svenska?
Kan du talar svenska?
tez tak mam. jestem wrażliwa na nieszczęście innych i chowam się za obojętnością.Kemal Pasza pisze:Każda śmierć budzi we mnie refleksję i pewien rodzaj przygnębienia. Nawet gdy jest mi to obca osoba, na przykład słyszę o tym w radiu czy TV to od razu przed oczami staje mi zdruzgotana rodzina tego człowieka i zastanawiam się jakbym się czuł w ich sytuacji. Coś chwyta mnie za serce gdy widzę chore dziecko. Zastanawiam się wtedy dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy i mówię sobie, że należy dziękować Bogu za to co się ma. Chciałbym by ten świat był choć odrobinę lepszy. Jestem niepoprawnym idealistą. Choć często ukrywam to pod maską cynizmu.
ale muszę przyznać, ze to z wiekiem przyszło. wczesniej byłam bardziej obojętna.
Autsajder,może nic nie jest silniejszą emocją od tamtej, którą wtedy czułeś i dlatego tak masz?
Ostatnio zmieniony piątek, 19 października 2007, 23:06 przez Kassandra, łącznie zmieniany 2 razy.
Nieszczęście u osób które nie są w mojej rodzinie nie wzruszają mnie wcale. Jeśli chodzi o nieszczęścia w rodzinie (przeszedłem na razie tylko śmierć dziadka i babci) to w pierwszym przypadku bardziej przygnębiło mnie przygnębienie członków rodziny, i atmosfera jaka zapanowała później w domu. Widok płaczącego wujka w kościele zapadł mi w pamięć, i tylko wtedy naprawdę było mi przykro. Za drugim razem byłem starszy i nie czułem nic, może dlatego, że nie miałem kontaktu z babcią od wielu lat. Wzruszyła mnie tylko moja siostra.
-Czemu płaczesz?
-Bo nawet jej nie znałam.
Dosyć przykre, jeśli jest to coś więcej niż tylko post na forum. Myślę, że gdyby zdarzyła się poważniejsza tragedia, i zmarła by mi matka albo ojciec, to wzniósłbym blokadę antyemocjonalną, i nie dopuszczał do siebie przykrych uczuć.
-Czemu płaczesz?
-Bo nawet jej nie znałam.
Dosyć przykre, jeśli jest to coś więcej niż tylko post na forum. Myślę, że gdyby zdarzyła się poważniejsza tragedia, i zmarła by mi matka albo ojciec, to wzniósłbym blokadę antyemocjonalną, i nie dopuszczał do siebie przykrych uczuć.
1w9
Tak było ze mną gdy zmarł mi tata. To okropne, ale miałam wrażenie, że moi przyjaciele przeżywają to dużo bardziej niż ja. Miałam z tego powodu okropne poczucie winy. Ale nic na to nie poradzę, to mój sposób na radzenie sobie z przykrymi sytuacjami - odsuwanie ich.Myślę, że gdyby zdarzyła się poważniejsza tragedia, i zmarła by mi matka albo ojciec, to wzniósłbym blokadę antyemocjonalną, i nie dopuszczał do siebie przykrych uczuć.
Za to zawsze wzruszają mnie nieszczęścia innych. Może dlatego, że w tej sytuacji ujawniając moje uczucia nie naruszam mojej prywatności emocjonalnej ?
5w4
Ja chyba też tak mam. Z resztą ja muszę przemyśleć daną sytuację żeby w ogóle się wzruszyć, więc wzruszam się, ale po czasie najczęściej.Kassandra pisze: jestem wrażliwa na nieszczęście innych i chowam się za obojętnością.
Coś w tym może być, bo też dość podobnie mam.Lady0 pisze:Za to zawsze wzruszają mnie nieszczęścia innych. Może dlatego, że w tej sytuacji ujawniając moje uczucia nie naruszam mojej prywatności emocjonalnej ?
Tragedie takie jak WTC (chociaż każda kolejna mniej) mnie na prawdę ruszają.
5w4
Re: Reakcja na nieszczęście innych.
Mam podobnie. Nie ważne czy to złe wydarzenie dotyczy jakoś "bezpośrednio" mnie czy kogoś mi znajomego to nigdy niczego nie odczuwam. Żadnego smutku czy przygnębienia. Nawet współczucia. Łatwiej jest mi już nawet wzruszyć czy zasmucić się przy książce/filmie, ale nie w "realnym" świecie.Autsajder pisze:I co? I właśnie nic, spłyneło to po mnie. Nic zero reakcji, żadnych uczuć. Zero złości, smutku, przygnębienia, współczucia. Przeszło jednym uchem wypadło drugim.
Ale mam tak nie tylko ze "złymi rzeczami". Szczęścia i radości też chyba nie czuję. Kiedy zdobędę to czego bardzo chciałam potrafię się tylko uśmiechać, ale jest to pusty uśmiech bo tak naprawdę nie czuję żadnego szczęścia.
Chyba tylko gniew odczuwam, ale jak już się pojawia to na bardzo krótko.
9w1 (?)
"Control your emotion or it will control you."
"Control your emotion or it will control you."
Mnie coś takiego rusza bardzo, bardzo rzadko...
A jeśli już ruszy, reaguję dośc nietypowo- śmiechem. Osobie trzeciej może się wydawac to nietaktowne itp ale Ci którzy mnie znają wiedzą że ja tak "bronię się" przed emocjami...
A jeśli już ruszy, reaguję dośc nietypowo- śmiechem. Osobie trzeciej może się wydawac to nietaktowne itp ale Ci którzy mnie znają wiedzą że ja tak "bronię się" przed emocjami...
5w6; melancholik- myśliciel; pasjonat; introwertyk w 87%;
Przemożne poczucie, że jeśli tylko do kogoś się odezwę, rozłoży bezradnie ręce i będzie szukał nerwowym wzrokiem reżysera, niemo pytając go: "Czego ona chce, przecież ja tylko statystuję..."
Przemożne poczucie, że jeśli tylko do kogoś się odezwę, rozłoży bezradnie ręce i będzie szukał nerwowym wzrokiem reżysera, niemo pytając go: "Czego ona chce, przecież ja tylko statystuję..."
Większość rzeczy mnie nie dotyka. Jakbym był za jakąś grubą ścianą oddzielającą mnie od reszty ludzi. Nieważne czy są to odczucia negatywne, czy pozytywne. Jakoś nie potrafię się wczuć. Jedyne co, to zaczynam rozważać implikacje tego (dla mnie, dla tej osoby), zimno, chłodno, praktycznie. Czasami uczucia przychodzą po jakimś czasie, kiedy ta informacja przedrze się głębiej do środka mojej osoby. Wiadomości w telewizji są dla mnie jak nierzeczywiste. Jedynie nad dobrą książką lub filmem zwalniają się te hamulce. No i smutek, ból małych dzieci i psów, nie wiem czemu, ale tutaj reaguje dość mocno.
5w4 INTP, ale tak poza tym po prostu Mleczak