#20
Post
autor: Rilla » sobota, 2 grudnia 2017, 13:51
Przyznam, że ostatnio doszłam do wniosku, że wizerunek jest dla mnie ważny. Najważniejsze jest dla mnie to, jak sama się postrzegam, ale to, czym reprezentuję się na zewnątrz też właściwie jest ważne. Naoglądałam się w dzieciństwie mnóstwa bajek z morałem, a później naczytałam książek o honorze ważniejszym od życia, co odbiło się we mnie na mojej wizji niedoścignionego ideału. Często walczę sama z sobą, by choć na krok się do niego zbliżyć, bo mój ośrodek działania ani trochę nie chce mi w tym pomóc. Zdecydowanie lepiej mi idzie nierobienie tego, co uważam za parszywe. Nie ważne, czy ludzie dostrzegą, czy docenią, ważne, żebym ja dobrze się z tym czuła. Jeśli zrobię coś sprzecznego z moim poczuciem moralności lub nie zrobię czegoś, co było potrzebne, dusi mnie ogromny wstyd, że zdradziłam swóje ideały i splamiłam swój wizerunek.
I bardzo źle znoszę wyśmiewanie mojej osoby przed innymi, wytykanie wad. Dobrze wiem, że je mam, ale publiczne poniżanie uważam za kompletne odarcie z jakiegokolwiek szacunku.
Próżna raczej w swoim zachowaniu nie jestem, bo nie mam w zwyczaju robienia szlachetnych czynów na pokaz. Wolę skromne czyny dla samej siebie. Jeśli cokolwiek zrobię, cieszę się, że cokolwiek zrobiłam, bo działanie nie jest moją mocną stroną.
Styl ubierania się nie traktuję w kategorii wizerunku. Rozumiem, że sposób ubierania się mówi dużo o naszej osobowości, nie założyłaby niczego niezgodnego z moim sposobem bycia. Ważne też, żeby ubiór był odpowiedni do okoliczności, oczywiście. Nie analizuję go jednak pod własnym kątem jakoś specjalnie, a już na pewno nie traktuję jako narzędzia do kreowania wizerunku. Ot tylko, by do mnie pasował.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5