► Pokaż Spoiler
Czuję się bezużyteczna. Nie mam żadnych talentów, które mogłyby się przydać w dzisiejszym świecie. Nie ogarniam nowoczesnych technologii, nie umiem zrobić na kompie nic poza odpaleniem przeglądarki, a na samą myśl, że miałabym próbować uczyć się czegoś więcej ogarnia mnie niemoc i zniechęcenie. Nie umiem angielskiego i zaczynam wierzyć, że nie potrafię się go nauczyć. Nie mam też zdolności manualnych ani artystycznych. Na niczym się nie znam.
Nie udzielam się towarzysko. Nie działam w żadnej organizacji studenckiej ani w samorządzie, nie wychodzę na imprezy w większym gronie, nie poznaję nowych ludzi. Nie umiem utrzymywać kontaktów i zawiązywać więzi. Ciągle jestem nieusatysfakcjonowana. Nie potrafię się ucieszyć z tego, że zeszły tydzień spędziłam z przyjaciółmi, że wychodzę z nimi, rozmawiam, bawię się. To jest mało. Nie umiem ogarnąć swojego życia. Siadam przed komputerem i czuję niemoc. Mam wrażenie, że moje życie to takie pieprzone "żreć i żyć", nie rozwijam się. Nie wiem, w którą stronę miałabym, żeby to było przydatne.
Pomimo znajomości ennea i psychologii ogólnie wypieprzyli mnie z rozmowy kwalifikacyjnej do organizacji. Nie umiem się sprzedać pomimo tego, że się znam. Ciekawe, czy teraz znajomość socjo by coś pomogła, czy to kolejna gównoumiejętność.
Czuję, że jestem nikim.
A nawet nie mogę się poddać siódemkowym reakcjom obronnym, bo ich znajomość (i świadomość, że są reakcjami obronnymi) uruchamia mi głos rozsądku i nie pozwala iść na całość, w używki, w zapomnienie. W końcu rano byłoby tylko gorzej.
Ja pierdolę. x.x
Nie udzielam się towarzysko. Nie działam w żadnej organizacji studenckiej ani w samorządzie, nie wychodzę na imprezy w większym gronie, nie poznaję nowych ludzi. Nie umiem utrzymywać kontaktów i zawiązywać więzi. Ciągle jestem nieusatysfakcjonowana. Nie potrafię się ucieszyć z tego, że zeszły tydzień spędziłam z przyjaciółmi, że wychodzę z nimi, rozmawiam, bawię się. To jest mało. Nie umiem ogarnąć swojego życia. Siadam przed komputerem i czuję niemoc. Mam wrażenie, że moje życie to takie pieprzone "żreć i żyć", nie rozwijam się. Nie wiem, w którą stronę miałabym, żeby to było przydatne.
Pomimo znajomości ennea i psychologii ogólnie wypieprzyli mnie z rozmowy kwalifikacyjnej do organizacji. Nie umiem się sprzedać pomimo tego, że się znam. Ciekawe, czy teraz znajomość socjo by coś pomogła, czy to kolejna gównoumiejętność.
Czuję, że jestem nikim.
A nawet nie mogę się poddać siódemkowym reakcjom obronnym, bo ich znajomość (i świadomość, że są reakcjami obronnymi) uruchamia mi głos rozsądku i nie pozwala iść na całość, w używki, w zapomnienie. W końcu rano byłoby tylko gorzej.
Ja pierdolę. x.x