Cztery i stosunek do rodziny
- Faral
- Posty: 102
- Rejestracja: środa, 13 sierpnia 2014, 23:20
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Północ
Cztery i stosunek do rodziny
Cześć, czy czwóreczki podzielą się swoim stosunkiem do rodziny? Nie chodzi mi o męża/żonę, bo na to ma się wpływ. Jak się dogadujecie z rodziną? Jak się dogadywaliście, kiedy mieszkaliście z nią w okresie początkowym życia?
"Kto nie rozumie, musi myśleć.
Jest katorżnikiem myślenia"
4wing5
Jest katorżnikiem myślenia"
4wing5
- Ael
- Posty: 941
- Rejestracja: sobota, 10 kwietnia 2010, 00:22
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Kraina Czarów
- Kontakt:
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Ja ze swoją rodziną cały czas mieszkam, mimo 23 roku życia na karku (ale już niedługo!).
Jest...różnie. Z tatą się dogaduję nawet, mimo że goni mnie do sprzątania i zawsze marudzi z mamą jest trochę roller coaster, bo ona ma tendencje do wybuchania randomwoym gniewem w losowych momentach. Tzn. one nie są zupełnie losowe, ale to można ocenić tylko patrząc "wstecz" a na przyszłość nie daje zbyt wielu wskazówek.
Radze z tym sobie po czwórkowemu: zamykając się w pokoju. Jak jest bardzo bardzo źle, to marudzę znajomym, wychodzę z domu albo idę spać. Typowe wycofywanie sie.
Jest...różnie. Z tatą się dogaduję nawet, mimo że goni mnie do sprzątania i zawsze marudzi z mamą jest trochę roller coaster, bo ona ma tendencje do wybuchania randomwoym gniewem w losowych momentach. Tzn. one nie są zupełnie losowe, ale to można ocenić tylko patrząc "wstecz" a na przyszłość nie daje zbyt wielu wskazówek.
Radze z tym sobie po czwórkowemu: zamykając się w pokoju. Jak jest bardzo bardzo źle, to marudzę znajomym, wychodzę z domu albo idę spać. Typowe wycofywanie sie.
- sensimilla
- Posty: 39
- Rejestracja: niedziela, 5 stycznia 2014, 09:58
Re: Cztery i stosunek do rodziny
ogólnie jest spoko. z tatą dobrze i nie wchodzę z nim żadne konfrontacje. z resztą gdybym tylko spróbowała, to wystarczy mi jego cięte spojrzenie i zapadam się pod ziemie ze strachu z mamą sprzeczam się dość często, bo nie potrafię odpuścić i kłócę się czasem do upadłego, bo tak mnie zdenerwuje. potem się z tego śmiejemy albo emocje z nas schodzą i wszystko jest okej. z siostrą mam bardzo dobry kontakt pomimo tego, że wkracza w wiek dojrzewania. trochę zamyka się w sobie i zaczyna się buntować, ale zawsze możemy się razem pośmiać i liczyć na siebie
4w3
- SnowWhiteQueen
- Nowy użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: sobota, 13 września 2014, 18:23
- Enneatyp: Indywidualista
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Dogadać się z rodziną umiem, w każdym razie wszyscy jeszcze żyjemy mimo dość wybuchowych charakterów
Ale porozumieć to się można z każdym człowiekiem przy odrobinie dobrej woli, nieprawdaż? Z kolei panuje powszechne przekonanie, iż rodzina to społeczność, w której wszyscy sobie ufają, akceptują się nawzajem et cetera, et cetera. Ja jako czwórka zawsze czułam się niezrozumiana przez bliskich; tzn. wiedziałam, że oni "chcą dobrze", ale miałam świadomość, że nie będą w stanie mnie zrozumieć, co nieco ogranicza moje zaufanie i poczucie, że mogę być sobą.
Ogólnie dla mnie też nie ma czegoś takiego, że traktuję kogoś inaczej, "bo to rodzina". Człowiek to człowiek
Ale porozumieć to się można z każdym człowiekiem przy odrobinie dobrej woli, nieprawdaż? Z kolei panuje powszechne przekonanie, iż rodzina to społeczność, w której wszyscy sobie ufają, akceptują się nawzajem et cetera, et cetera. Ja jako czwórka zawsze czułam się niezrozumiana przez bliskich; tzn. wiedziałam, że oni "chcą dobrze", ale miałam świadomość, że nie będą w stanie mnie zrozumieć, co nieco ogranicza moje zaufanie i poczucie, że mogę być sobą.
Ogólnie dla mnie też nie ma czegoś takiego, że traktuję kogoś inaczej, "bo to rodzina". Człowiek to człowiek
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Mieszkam z mamą, babcią i młodszą siostrą i szczerze nie mogę się doczekać aż się wyprowadzę. Ciągle się z nimi sprzeczam. Zawsze marzę o dobrych stosunkach z matką ale chyba nigdy się takiego czegoś nie doczekam. Jesteśmy zupełnie różne, każde inne poglądy, każda krytyka nas dzielą. W domu czuję się niedoceniana i nieakceptowana, mimo iż wiem że jestem kochana. Jako, że ciężko mnie zranić i mogą to zrobić tylko najbliżsi, to każde zranienie przeżywam dosyć głęboko. Dlatego moi rodzice są głównymi przyczynami mojego smutku i płaczu. O wiele lepiej się czuję nie myśląc o nich. Ogólnie mam tak z całą rodziną, co jest powodem tego że nienawidzę świąt i zawsze wtedy w samotności płaczę, a w towarzystwie udaję, że jest super uśmiechając się sztucznie do bólu do wszystkich. Najchętniej w święta spotkałabym się z przyjaciółmi bez żadnych sentymentalnych bzdur, upiłabym się i nie myślała o konsekwencjach.
Podsumowując rodzina jest dla mnie źródłem smutku i najchętniej widywałabym ich raz na rok. Z drugiej strony naprawdę kocham moją rodzicielkę i nie potrafię jej olać. Jak jedną z moich głównych cech jest umiejętność olewania wszystkiego wokół, tak w głębi nie potrafię olać osób, które kocham.
(Przepraszam za milion powtórzeń, chaotyczny tekst i pisanie bez sensu ale chyba inaczej nie umiem)
Podsumowując rodzina jest dla mnie źródłem smutku i najchętniej widywałabym ich raz na rok. Z drugiej strony naprawdę kocham moją rodzicielkę i nie potrafię jej olać. Jak jedną z moich głównych cech jest umiejętność olewania wszystkiego wokół, tak w głębi nie potrafię olać osób, które kocham.
(Przepraszam za milion powtórzeń, chaotyczny tekst i pisanie bez sensu ale chyba inaczej nie umiem)
INTP 5w4 RCUEI (i guess?)
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Ja jestem niesamowicie przywiązana do rodziny od strony matki, często myślę o nich, cieszę się, że ich mam. Tyle, że na odległość jest łatwiej... W domu z roku na rok jest gorzej, ciągle wchodzę w konflikty, jestem bardziej nerwowa, niż bym chciała, kiedyś nie miałam większego problemu w kontaktach z mamą i bratem. Jednak niekoniecznie w moim wypadku to osobowość.
INFP 4w5
we are everyday robots on our phones
in the process of getting home
we are everyday robots on our phones
in the process of getting home
Re: Cztery i stosunek do rodziny
i zawsze marudzi z mamą jest trochę roller coaster, bo ona ma tendencje do wybuchania randomwoym gniewem w losowych momentach. Tzn. one nie są zupełnie losowe, ale to można ocenić tylko patrząc "wstecz" a na przyszłość nie daje zbyt wielu wskazówek.
Join online ccie routing and switching syllabus and network+ practice questions to pass ccna books - pass4-sure exam in first try. Our best quality www.goucher.edu and Keiser University
- chokureika
- Moderator
- Posty: 608
- Rejestracja: niedziela, 11 listopada 2007, 23:25
- Enneatyp: Indywidualista
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Moje życie rodzinne zawsze było raczej trudne i teraz dość ciężko jest się dogadać. Dorastałam pielęgnując w sobie poczucie krzywdy i porzucenia. Kiedy dochodzi do jakiejś poważniejszej kłótni zaczyna się wywlekanie brudów i żali sprzed lat. Chwilowo nie utrzymuję kontaktów z rodziną.
4.5 sp/sx IEI / z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń - wzruszenie ramion.
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Kiedyś bywało różnie ale w tej chwili mam bardzo dobre stosunki z rodziną i jestem do niej bardzo przywiązany. Najważniejsze to akceptować ludzi takimi jakimi są, i umieć wybaczać ich błędy bo inaczej rodzą się konflikty. Rodzina zawsze będzie dla mnie najważniejsza.
- mg07
- Posty: 147
- Rejestracja: wtorek, 27 maja 2014, 22:57
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Moja rodzina jest raczej nadopiekuńcza. Rodzice chcą zapewnić wszystko, rozwiązać każdy problem za mnie, ale jednocześnie uważają, że najlepiej wiedzą co jest dla mnie najlepsze. Chcieliby wszystko kontrolować i o wszystkim wiedzieć.
SEI-Fe so/sx
Jedna gamma kwadry nie czyni.
Gdzie Si-egowców sześć, tam zawsze jest co jeść.
Jedna gamma kwadry nie czyni.
Gdzie Si-egowców sześć, tam zawsze jest co jeść.
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Nigdy nie miałem zbyt dobrego kontaktu ani z rodzicami ani z bratem. Czas gimnazjum wspominam bardzo źle. Obiektywnie nie mogę powiedzieć, że to źli ludzie, co zawsze powodowało u mnie zadręczanie się typu, że powinienem być im wdzięczny za wszystko, a ja nie mogę. Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek poważnie rozmawiali. Niepoważnie też nie potrafimy, rozmowy są krótkie i na tematy bardzo przyziemne typu co się dzieje u mnie i u nich. Krótkie i bezwartościowe. Nigdy nie potrafili słuchać, zawsze mieli swoje wykreowane poglądy na wszystko i dyskusja na jakikolwiek temat mijała się z celem. Nawet podstawowe tematy światopoglądowe przeradzały się w kłótnie.
W liceum się poprawiło. Nie dlatego, że ktoś się z nas zmienił, ale dlatego, że mieszkałem w internacie. Uratowało to mnie, bo nie wiem jak bym przeżył dalej w tym domu. Ale to tylko spowodowało coraz mocniejsze nadrywanie więzi rodzinnych. I idzie to tak konsekwentnie dalej.
Wiadomo, że złe wspomnienia są trwalsze, ale ciężko mi sobie przypomnieć miłe rzeczy związane z domem. Miejsce, gdzie powianiem czuć się jak u siebie, ale nie ma tam ani kawałka mojego miejsca.
W liceum się poprawiło. Nie dlatego, że ktoś się z nas zmienił, ale dlatego, że mieszkałem w internacie. Uratowało to mnie, bo nie wiem jak bym przeżył dalej w tym domu. Ale to tylko spowodowało coraz mocniejsze nadrywanie więzi rodzinnych. I idzie to tak konsekwentnie dalej.
Wiadomo, że złe wspomnienia są trwalsze, ale ciężko mi sobie przypomnieć miłe rzeczy związane z domem. Miejsce, gdzie powianiem czuć się jak u siebie, ale nie ma tam ani kawałka mojego miejsca.
7w6 EIE sx/so
"Piszmy na murach, stropach i rurach
Znakami, których nie da się zmyć
Napisy własne, prywatne hasła
Każdy jest inny - dajcie nam być!"
"Well done is better than well said" Benjamin Franklin
"Piszmy na murach, stropach i rurach
Znakami, których nie da się zmyć
Napisy własne, prywatne hasła
Każdy jest inny - dajcie nam być!"
"Well done is better than well said" Benjamin Franklin
Re: Cztery i stosunek do rodziny
podobnie, pierwsze ucieczki z domu jeszcze w gimnazjum. W wieku 17 lat w się wyprowadziłem. Czasem wracałem aby pomóc matce, bo sobie nie radziła w domu, bo głupiego męża se wybrała. Jak wyjebała go z domu było trochę lepiej ale wciąż...chokureika pisze:Moje życie rodzinne zawsze było raczej trudne i teraz dość ciężko jest się dogadać. Dorastałam pielęgnując w sobie poczucie krzywdy i porzucenia. Kiedy dochodzi do jakiejś poważniejszej kłótni zaczyna się wywlekanie brudów i żali sprzed lat. Chwilowo nie utrzymuję kontaktów z rodziną.
"-Co jeśli to pułapka? [...]
-Co jest, ludzie?! -ryknął Malik, przekrzykując huk umierającego miasta- Chcecie żyć wiecznie?!"~Łzy Diabła
-Co jest, ludzie?! -ryknął Malik, przekrzykując huk umierającego miasta- Chcecie żyć wiecznie?!"~Łzy Diabła
- CiszaJakStaraKlisza
- Posty: 30
- Rejestracja: sobota, 11 kwietnia 2015, 20:58
- Enneatyp: Indywidualista
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Mam na tyle liczną (najbliższą) rodzinę, że za dużo pisania o każdym z osobna. Jeżeli chodzi o rodziców to dogaduję się w miarę normalnie z mamą, z tatą prawie w ogóle. Co do rodzeństwa to różnie. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Teraz jestem w fazie bycia na dystans ze wszystkimi. Nie żebym miała do nich jakiś negatywny stosunek, po prostu staram się być w miarę neutralna. Dzięki temu nie ma większych konfliktów i wszyscy się lubimy. Najmniejszy dystans mam jedynie z jedną ze starszych sióstr.
Co do zakładania własnej rodziny, to od zawsze jestem na nie - jestem samotną wyspą.
Co do zakładania własnej rodziny, to od zawsze jestem na nie - jestem samotną wyspą.
Czwórkowo(w)Piątkowa, szalona melancholiczka o niedoskonałym charakterze.
"Nic dwa razy się nie zdarza, nie ma dwóch podobnych nocy."
"Nic dwa razy się nie zdarza, nie ma dwóch podobnych nocy."
-
- Posty: 42
- Rejestracja: poniedziałek, 9 czerwca 2014, 21:18
- Enneatyp: Indywidualista
4w3 a relacje z rodziną
4w3 jakie macie relacje z rodziną, zwłaszcza z rodzicami, co wpłynęło że macie taką a nie inną osobowość. 4w5 też się mogą wypowiadać
- sjofh_ystad
- Posty: 620
- Rejestracja: poniedziałek, 2 kwietnia 2012, 23:44
- Lokalizacja: Nowhere dense ideal / Heart of Darkness
Re: Cztery i stosunek do rodziny
Ojj dużo na ten temat pisałem w dziale 5, gdy jeszcze funkcjonowałem na forum jako Piątka
Dość powiedzieć, że więź z rodzicami jest całkiem niezła, ale jednak zawsze czegoś brakowało. Oboje się bardzo starali, głębokie rozmowy bywały - cóż kiedy nie udało się żadnemu z nich "przebić do mojego wnętrza", stąd też wsparcie i zrozumienie, które mogłem od nich otrzymać, było bardzo ograniczone. No, ale sam wtedy nie rozumiałem siebie i swojego wnętrze, więc może trudno oczekiwać tego od innych... Btw moje długie przekonanie o byciu 5 mogło (oprócz towarzystwa brata 5) w jakiejś części wynikać z tego, że ojciec - też 5 - jeżeli wyczuwał we mnie podświadomie tą 4-owość, to jej - również podświadomie - nie akceptował, w alfowo łagodny sposób ale jednak, uznając za niemęską.
Do tego dochodzą pewne wieczne zgrzyty w zasadniczo rzecz biorąc szczęśliwej relacji pomiędzy rodzicami, które wyjaśniła mi nieco dopiero socjonika (grr mówiłem że jej nie lubię? i to nie że związki nadzorców nie mogą być szczęśliwe.. mogą, każdy może, tylko trzeba.. jakoś tak bardziej świadomie.. aa nieważne). W pewnym sensie atmosfera w domu, na pierwszy rzut oka bardzo dobra, czasem mogła mnie razić sztucznością - ale znowu to mogą być moje wygórowane oczekiwania.. Generalnie rzecz biorąc staram się ich coraz bardziej rozumieć i w coraz większym stopniu "wybaczać" to, co nie było ich winą. Mama zawsze dba o to, by kontakt i rozmowy były, choć ostatnimi czasy kontakt nieco osłabł. No i mama jest nieco nadopiekuńcza, lubi wiedzieć co się dzieje, udzielić rady, proszonej czy nie.
Siostra dualka to jedyna osoba na świecie, którą po prostu w bardzo prosty sposób kocham i nie muszę się nad tym nijak zastanawiać. Ze względu na to, że jest dużo młodsza, dorastaliśmy oddzielnie i więź w naturalny sposób nie jest jakaś baardzo głęboka - nie mamy też za wiele wspólnych zainteresowań.
O braciszku pisałem tu pewnie tomy i nie chce mi się tu w to wdawać, to skomplikowane Więź jest dużo mocniejsza niż inne. Ogółem tylko doszliśmy do smutnego wniosku, że raczej bardziej sobie nawzajem przeszkadzaliśmy w rozwoju niż pomagaliśmy, zamykając się w swoim towarzystwie i wspólnych rozkminach, a nie potrafiąc zaoferować drugiemu rozwiązań jego problemów i tego, czego potrzebował. Co oczywiście nie oznacza, że zawsze tak musi być.
Dalsza rodzinka, nawet wujostwa - przykro mi, jesteście dosyć daleko w moich konstelacjach i raczej ciężko to zmienić. Raz na jakiś czas się można spotkać pogadać, z lokalną częścią wiadomo częściej, tu też w razie czego można liczyć na wsparcie - ale nic głębszego.
Dość powiedzieć, że więź z rodzicami jest całkiem niezła, ale jednak zawsze czegoś brakowało. Oboje się bardzo starali, głębokie rozmowy bywały - cóż kiedy nie udało się żadnemu z nich "przebić do mojego wnętrza", stąd też wsparcie i zrozumienie, które mogłem od nich otrzymać, było bardzo ograniczone. No, ale sam wtedy nie rozumiałem siebie i swojego wnętrze, więc może trudno oczekiwać tego od innych... Btw moje długie przekonanie o byciu 5 mogło (oprócz towarzystwa brata 5) w jakiejś części wynikać z tego, że ojciec - też 5 - jeżeli wyczuwał we mnie podświadomie tą 4-owość, to jej - również podświadomie - nie akceptował, w alfowo łagodny sposób ale jednak, uznając za niemęską.
Do tego dochodzą pewne wieczne zgrzyty w zasadniczo rzecz biorąc szczęśliwej relacji pomiędzy rodzicami, które wyjaśniła mi nieco dopiero socjonika (grr mówiłem że jej nie lubię? i to nie że związki nadzorców nie mogą być szczęśliwe.. mogą, każdy może, tylko trzeba.. jakoś tak bardziej świadomie.. aa nieważne). W pewnym sensie atmosfera w domu, na pierwszy rzut oka bardzo dobra, czasem mogła mnie razić sztucznością - ale znowu to mogą być moje wygórowane oczekiwania.. Generalnie rzecz biorąc staram się ich coraz bardziej rozumieć i w coraz większym stopniu "wybaczać" to, co nie było ich winą. Mama zawsze dba o to, by kontakt i rozmowy były, choć ostatnimi czasy kontakt nieco osłabł. No i mama jest nieco nadopiekuńcza, lubi wiedzieć co się dzieje, udzielić rady, proszonej czy nie.
Siostra dualka to jedyna osoba na świecie, którą po prostu w bardzo prosty sposób kocham i nie muszę się nad tym nijak zastanawiać. Ze względu na to, że jest dużo młodsza, dorastaliśmy oddzielnie i więź w naturalny sposób nie jest jakaś baardzo głęboka - nie mamy też za wiele wspólnych zainteresowań.
O braciszku pisałem tu pewnie tomy i nie chce mi się tu w to wdawać, to skomplikowane Więź jest dużo mocniejsza niż inne. Ogółem tylko doszliśmy do smutnego wniosku, że raczej bardziej sobie nawzajem przeszkadzaliśmy w rozwoju niż pomagaliśmy, zamykając się w swoim towarzystwie i wspólnych rozkminach, a nie potrafiąc zaoferować drugiemu rozwiązań jego problemów i tego, czego potrzebował. Co oczywiście nie oznacza, że zawsze tak musi być.
Dalsza rodzinka, nawet wujostwa - przykro mi, jesteście dosyć daleko w moich konstelacjach i raczej ciężko to zmienić. Raz na jakiś czas się można spotkać pogadać, z lokalną częścią wiadomo częściej, tu też w razie czego można liczyć na wsparcie - ale nic głębszego.