Narkotyki, alkohol, autodestrukcja
Narkotyki, alkohol, autodestrukcja
Narkotyki, alkohol, samoniszczenie..
Masz skłonnosci do uzależnień? Brałeś/piłeś? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły? Czy Twoi rodzice/dziadkowie robili podobnie ?
Czy stało się coś, co sprawiło, że przestałeś i masz to juz za sobą?
Przejawiasz jakiekolwiek skłonnosci autodestrukcyjne?
Chodzi mi o naprawdę o jakiekolwiek. Od rozdrapywania palców, przez pracowanie do upadłego, aż po cięcie się, czy próby samobójcze.
Skąd sie biorą według Ciebie?
Tragiczni romantycy, pytania są dość oczywiste, ale zapraszam do wypowiadania się.
Nie krępujcie się, przecież my hołubimy swoje problemy;]
Masz skłonnosci do uzależnień? Brałeś/piłeś? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły? Czy Twoi rodzice/dziadkowie robili podobnie ?
Czy stało się coś, co sprawiło, że przestałeś i masz to juz za sobą?
Przejawiasz jakiekolwiek skłonnosci autodestrukcyjne?
Chodzi mi o naprawdę o jakiekolwiek. Od rozdrapywania palców, przez pracowanie do upadłego, aż po cięcie się, czy próby samobójcze.
Skąd sie biorą według Ciebie?
Tragiczni romantycy, pytania są dość oczywiste, ale zapraszam do wypowiadania się.
Nie krępujcie się, przecież my hołubimy swoje problemy;]
4w5&INTP
- Comfortably Numb
- Posty: 105
- Rejestracja: niedziela, 15 października 2006, 16:51
Jeszcze rok temu byłam o krok od anoreksji.
Czułam wtedy silne połaćzenie z 1.
Lubię słuchać psychodelicznej, dołującej muzyki ( np. Atom Heart of Mother, albo Charlote's Railway) i wpadać w czarność.
Lubię krzyczeć na siebie do lustra i się przezywać.
Ogólnie lubię się nienawidzić i obwiniać.
Czułam wtedy silne połaćzenie z 1.
Lubię słuchać psychodelicznej, dołującej muzyki ( np. Atom Heart of Mother, albo Charlote's Railway) i wpadać w czarność.
Lubię krzyczeć na siebie do lustra i się przezywać.
Ogólnie lubię się nienawidzić i obwiniać.
See you on a Dark Side of a Moon.
Lubię alkohol, zdarzalo mi się ostro zapijać smutki, teraz pijam rzadko, bo żyję z facetem, którego alkohol nie ciągnie.
Narkotyków próbowałam, ale gdy mnie ciągnęło nie było mnie na nie stać, gdy było mnie na nie stać już mnie nie ciągnęło
Autodestrukcja owszem - ale nie chce mi się o tym szczegółowo pisać. Minęło z wiekiem, gdy uświadomilam sobie, że chce mieć normalny dom i dziecko, które powinno mieć szczęśliwe, spokojne dzieciństwo. Być może to nadal gdzieś tkwii i kombinuje jak wyleźć.
Mój dom normalny nie był - gdy miałam 14 lat rodzice - swoimi problemami małżeńskimi - doprowadzili mnie do pierwszej nerwicy.
Narkotyków próbowałam, ale gdy mnie ciągnęło nie było mnie na nie stać, gdy było mnie na nie stać już mnie nie ciągnęło
Autodestrukcja owszem - ale nie chce mi się o tym szczegółowo pisać. Minęło z wiekiem, gdy uświadomilam sobie, że chce mieć normalny dom i dziecko, które powinno mieć szczęśliwe, spokojne dzieciństwo. Być może to nadal gdzieś tkwii i kombinuje jak wyleźć.
Mój dom normalny nie był - gdy miałam 14 lat rodzice - swoimi problemami małżeńskimi - doprowadzili mnie do pierwszej nerwicy.
4w5, INFj, sp/sx
Nie jestem od niczego uzależniony. Wiem że alkohol czy narkotyki dadzą mi pozorne szczęście które jednak szybko minie i nie przyniesie żadnej korzyści. Gdy jest mi naprawdę źle, czy czuję się melancholijnie, wyrażam to twórczo, rysuję jednak częściej gram na gitarze i śpiewam. Słuchanie dołującej muzyki przede wszystkim The Wall, wprowadza mnie w stan odrętwienia w którym nie jestem w stanie nic zrobić. Jadnak sam wtedy próbuję wykonywać
te utwory i to zazwyczaj mi pomaga.
Jeśli chodzi o autodestrukcję, to zdarzały mi się próby utopienia w wannie ale zgóry wiedziałem, że nie będe w stanie się zabić. Z drugiej strony ani w życiu ani w śmierci nie potrafię znaleźć sensu, jednak wiara utrzymuje mnie przy życiu.
te utwory i to zazwyczaj mi pomaga.
Jeśli chodzi o autodestrukcję, to zdarzały mi się próby utopienia w wannie ale zgóry wiedziałem, że nie będe w stanie się zabić. Z drugiej strony ani w życiu ani w śmierci nie potrafię znaleźć sensu, jednak wiara utrzymuje mnie przy życiu.
4w5
oj problem ten dotyczny coraz wiecej ludzi i to coraz mlodszych moja rodzina ma sklonnosci do alkoholizmu-w kazdym pokoleniue ktos taki jest a ja staram sie przed tym bronic i nie pije, tylko okazyjnie
papirosow z kolei nie cierpie
lubie zapach kadzidelek
autoagresja-to moj najpowazniejszy problem, ale nie chce o tym pisac, mogloby was wystraszyc, a tego nie chce
papirosow z kolei nie cierpie
lubie zapach kadzidelek
autoagresja-to moj najpowazniejszy problem, ale nie chce o tym pisac, mogloby was wystraszyc, a tego nie chce
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi
ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi
ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce
Biorę, piję, palę, wciągam... Podcinałam się, ale z tego wyrosłam. Myśli samobójcze 24h na dobę. Próby... No często się zdarzało, ale nie skończyło się na szczęście jeszcze psychiatrykiem. Aha i nie można zapomnieć, że niedawno wyleczyłam się z anoreksji. No i nienawiść do siebie. Wyzywanie się od szmat, kurw, idiotek... Na porządku dziennym ;]
Chyba jednak niezbyt zdrowa 7w8 ale taka, która ma w sobie coś z 4w3. (ENFP) sx/so/sp
Nigdy w życiu nie piłem, nie paliłem, ani nie ćpałem. Teraz nawet gdybym chciał... Minąłem już zbyt wiele okazji, ażeby teraz bez oporu wziąć do ręki np. papierosa i zapalić sobie, ot tak sobie.
Myśli samobójcze...? Ten problem dotyka mnie akurat bardzo często. Na razie ograniczam się tylko do nieustannego wyobrażania sobie mojej śmierci, ale może kiedyś zbiorę odwagę i chwycę nóż do ręki?
Tnę się. Pomaga.
Myśli samobójcze...? Ten problem dotyka mnie akurat bardzo często. Na razie ograniczam się tylko do nieustannego wyobrażania sobie mojej śmierci, ale może kiedyś zbiorę odwagę i chwycę nóż do ręki?
Tnę się. Pomaga.
4w5
- kwiateczek
- Posty: 6
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 19:55
- Lokalizacja: Bydgoszcz
U mnie zaczęło się wszystko artystycznie: popadnięcie w muzykę, granie na gitarze, pisanie wierszy, scenariuszy...
Potem było izolowanie się od ludzi, drapanie do krwi, zajadanie smutku (w sumie bulimia), płacz do lustra, wyzywanie siebie od idiotek
Na połowinkach w zeszłym miesiącu pierwszy raz wypiłam, popaliłam, trzeba przyznać, ze pomogło.. chociaż wiadomo - tylko na chwilę, poza tym to niszczy organizm... gdybym miała do tego większy dostęp, więcej kasy, to pewnie często by można mnie widzieć z piwem w ręku...
niepozytywnie, jak na pierwszy mój post... ale szczerze...
Potem było izolowanie się od ludzi, drapanie do krwi, zajadanie smutku (w sumie bulimia), płacz do lustra, wyzywanie siebie od idiotek
Na połowinkach w zeszłym miesiącu pierwszy raz wypiłam, popaliłam, trzeba przyznać, ze pomogło.. chociaż wiadomo - tylko na chwilę, poza tym to niszczy organizm... gdybym miała do tego większy dostęp, więcej kasy, to pewnie często by można mnie widzieć z piwem w ręku...
niepozytywnie, jak na pierwszy mój post... ale szczerze...
- that1smyday
- Posty: 22
- Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 20:52
- Lokalizacja: Lębork
U mnie było z tym różnie w technikum próbowałem narkotyków ale nie miałem na nie kasy i nie czułem do tego blusa, więc zatraciłem się w alkoholu a było tego dużo o wiele za dużo ... Teraz nie mam czasu nawet pić gdyż pracuje i studiuje zaocznie , a co do autodestrukcji to owszem jak mam troche wolnego czasu i nie mam co ze sobą począć to wpadam w zły nastrój i myśle że lepiej by było gdybym nie był na tym świecie .. ech te moje kompleksy itp. nie chcę się w to zagłębiać .
Jestem zwykłym czarnym kocurem z obrożą 4w5 ....
-
- Posty: 1
- Rejestracja: poniedziałek, 11 grudnia 2006, 02:57
- Lokalizacja: Ostrowiec
Masakra... jak widzę posty niektórych to mam wrażenie jakbym czytał swoje posty.
Ale do rzeczy...
Dom też miałem lipny, ojciec alkoholik troche zrujnował mi psyche.
Potem szkoła, strasznie się odcinałem od ludzi w moich szkołach, mimo tego, że byłem lubiany (poczucie humoru).
No i zaczeła się marihuana, najpierw sporadycznie aż wreszcie cyklicznie (codziennie =]) Doszło do tego, że mieliśmy z qmplami własne drzewka i wtedy zaczął się hardcore ... Bujna wyobraźnia i moja wrażliwość wypowiedziały wojne moim fazom po maryśce ... dziwne wizje, poczucie wewnętrzne jakbym był częścią czegoś, nie potrafie tego określić. Scenki tak jakby z zeszłych wcieleń. Poczułem się niesamowicie blisko Ziemi (w sensie naszej matki Ziemi) Miałem wrażenie jakby oddychała. I znowu przeczulenie wchodzi w gre, kłopoty z sercem. Fazy, że mam zawał trzykrotne w odstępie roku. Po trzeciej przestałem palić, myślę, że ze strachu.
Przez te lata uciekania przed wszystkim zaniedbałem swoje ciało, doszedłem do kolosalnej wagi (132kg). Po odstawieniu marihuany (przyszło mi to nadwyraz łatwo, uświadomiłem sobie, że byłem uzależniony nie od niej tylko od pozytywnych wibracji z przyjaiółmi).
Zrzuciłem wage do 100kg. Znalazłem sobie dziewczynę którą kocham z wzajemnością. I stoję w kropce ... studiuję, walcze z dnia na dzień ale nadal czegoś mi w życiu brakuje. Nie chodzi tutaj o pieniądze, nie o luksusy ... mam poczucie, że coś ma się stać ... coś ważnego w czym mam wziąć swój udział ... Tak, wiem, że większość ludzi rodzi się myśląć, że są wybrańcami i z tą samą myślą umierają...
I mam wadę której nie mogę się pozbyć ...
WIELOKROPEK, gdybym mógł stawiałbym go wszędzie.
Pozdrawiam czwóreczki.
PS
Myśli samobójcze tylko jak się strasznie wkurze na siebie lub kogoś ;p
No i ta wylewność omg xD Jakbym mógł to bym Wam wszystko opowiedział ;p Nie wiem skąd się to bierze :/ ;p =]
Ale do rzeczy...
Dom też miałem lipny, ojciec alkoholik troche zrujnował mi psyche.
Potem szkoła, strasznie się odcinałem od ludzi w moich szkołach, mimo tego, że byłem lubiany (poczucie humoru).
No i zaczeła się marihuana, najpierw sporadycznie aż wreszcie cyklicznie (codziennie =]) Doszło do tego, że mieliśmy z qmplami własne drzewka i wtedy zaczął się hardcore ... Bujna wyobraźnia i moja wrażliwość wypowiedziały wojne moim fazom po maryśce ... dziwne wizje, poczucie wewnętrzne jakbym był częścią czegoś, nie potrafie tego określić. Scenki tak jakby z zeszłych wcieleń. Poczułem się niesamowicie blisko Ziemi (w sensie naszej matki Ziemi) Miałem wrażenie jakby oddychała. I znowu przeczulenie wchodzi w gre, kłopoty z sercem. Fazy, że mam zawał trzykrotne w odstępie roku. Po trzeciej przestałem palić, myślę, że ze strachu.
Przez te lata uciekania przed wszystkim zaniedbałem swoje ciało, doszedłem do kolosalnej wagi (132kg). Po odstawieniu marihuany (przyszło mi to nadwyraz łatwo, uświadomiłem sobie, że byłem uzależniony nie od niej tylko od pozytywnych wibracji z przyjaiółmi).
Zrzuciłem wage do 100kg. Znalazłem sobie dziewczynę którą kocham z wzajemnością. I stoję w kropce ... studiuję, walcze z dnia na dzień ale nadal czegoś mi w życiu brakuje. Nie chodzi tutaj o pieniądze, nie o luksusy ... mam poczucie, że coś ma się stać ... coś ważnego w czym mam wziąć swój udział ... Tak, wiem, że większość ludzi rodzi się myśląć, że są wybrańcami i z tą samą myślą umierają...
I mam wadę której nie mogę się pozbyć ...
WIELOKROPEK, gdybym mógł stawiałbym go wszędzie.
Pozdrawiam czwóreczki.
PS
Myśli samobójcze tylko jak się strasznie wkurze na siebie lub kogoś ;p
No i ta wylewność omg xD Jakbym mógł to bym Wam wszystko opowiedział ;p Nie wiem skąd się to bierze :/ ;p =]
staram sie zyc bez uzaleznien, spokojnie. trzy rzucilam, dziwne historie o ksztalcie szafy. brzmi latwo i moze tak ma brzmiec. jedne z bolesniejszych wyzwan, jakos brutalnie poplatanych. ale do przodu. kurde i tu sie ukazuje to charakterystyczne zaslanianie sie z cierpieniem. ale to kwestia jakiegos wewnetrznego imperatywu. przez lata bylam czworeczka ale zycie wymazalo sie z pamieci. jakkolwiek ch*jowo to brzmi to takie jest. cos nie za bardzo pamietam jak rzucilam, ale bilans pozostaje
Nie palę, nie biorę, co więcej, nie zamierzam. Dym papierosowy mnie odrzuca, a że masochistką nie jestem, wątpie, bym w najbliższym czasie miała to wziąć do ust. Branie uważam za głupotę, tak więc tu prawdopodobieństwo jest jeszcze mniejsze, choć niby nigdy nie mów nigdy... Alkohol w niedużych ilościach, pity od niedawna, przez długi długi czas byłam niemal jedyną abstynentką w moim gronie, tak więc raczej nie mam skłonności do nałogów, bo totalnie nie przeszkadzało mi, że jedyna nie piję, czy z w/w powodu niektórzy krzywo patrzą ;PPP Teraz piję okazjonalnie, właściwie nie wiem dlaczego, no ale co jak co, fajne to uczucie być w zmienionym stanie. Ale też i bez przesady. Niestety w mojej rodzinie problem alkoholizmu jest obecny, cóż, mam nadzieję, że geny nie zadziałają.
Skłonności autodestrukcyjnych też nie przejawiam.
Skłonności autodestrukcyjnych też nie przejawiam.