Narkotyki, alkohol, autodestrukcja
- Eruantalon
- Posty: 1963
- Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
- Lokalizacja: Z dupy
- Kontakt:
O, a ja mam do tego luźny stosunek - akurat teraz.
Bardzo późno pierwszy raz się upiłam (w stosunku do moich rówieśników przynajmniej), ale zanim to nastąpiło przechodziłam fazę wyrazistego buntu i miałam manię nawracania ludzi ze złej drogi. Podpierałam sie też wiarą.
A potem jak zasmakowałam to trudno było mi wyważyć ten pociąg do upojenia.
Z narkotykami było podobnie, najpierw uważałam że to gówno, zło itd., a potem bardzo walczyłam z chęcią nawet nie tyle spróbowania, co przejścia na taki "tryb życia".
Imponowało mi to, czytałam wszelkie dostępne książki opowiadające o historiach narkomanów, udzielałam sie na Monarze - słuchałam narkomanów, a to wszystko wzmagało we mnie fascynację. Autodestrukcyjnie i paradoksalnie.
Papierosy - tak samo - najpierw, że "nigdy w życiu", bo po prostu po co? To zło i nie widziałam ani jednego argumentu za.
Decyzja o zapaleniu papierosa była jedną z pierwszych tak świadomie podjętych w moim życiu. Niby błahostka, ale chodziło o zrobienie czegoś pierwszy raz, o zmianę mojej historii, przełamanie dawnych idei.
I bardzo dobrze wspominam tą chwilę.
A teraz - czasem sobie wypiję, czasem zapalę, nie tylko papierosa. Jak mam na coś ochotę to to robię, bez szkody, bo chodzi o spełnienie potrzeb. Nie lubię mieć postanowień i dusić się w sobie bo nie mogę czegoś zrobić. Uważam na tą chwilę, że jestem od tego by walczyć o swoją wolność, a nie ją sama sobie ograniczać.
A od pewnego czasu za wolność uważam stosunkowo niepohamowane dążenie do życiowego komfortu, co, wydaje mi się, równa się spełnianiu swoich potrzeb.
Bardzo późno pierwszy raz się upiłam (w stosunku do moich rówieśników przynajmniej), ale zanim to nastąpiło przechodziłam fazę wyrazistego buntu i miałam manię nawracania ludzi ze złej drogi. Podpierałam sie też wiarą.
A potem jak zasmakowałam to trudno było mi wyważyć ten pociąg do upojenia.
Z narkotykami było podobnie, najpierw uważałam że to gówno, zło itd., a potem bardzo walczyłam z chęcią nawet nie tyle spróbowania, co przejścia na taki "tryb życia".
Imponowało mi to, czytałam wszelkie dostępne książki opowiadające o historiach narkomanów, udzielałam sie na Monarze - słuchałam narkomanów, a to wszystko wzmagało we mnie fascynację. Autodestrukcyjnie i paradoksalnie.
Papierosy - tak samo - najpierw, że "nigdy w życiu", bo po prostu po co? To zło i nie widziałam ani jednego argumentu za.
Decyzja o zapaleniu papierosa była jedną z pierwszych tak świadomie podjętych w moim życiu. Niby błahostka, ale chodziło o zrobienie czegoś pierwszy raz, o zmianę mojej historii, przełamanie dawnych idei.
I bardzo dobrze wspominam tą chwilę.
A teraz - czasem sobie wypiję, czasem zapalę, nie tylko papierosa. Jak mam na coś ochotę to to robię, bez szkody, bo chodzi o spełnienie potrzeb. Nie lubię mieć postanowień i dusić się w sobie bo nie mogę czegoś zrobić. Uważam na tą chwilę, że jestem od tego by walczyć o swoją wolność, a nie ją sama sobie ograniczać.
A od pewnego czasu za wolność uważam stosunkowo niepohamowane dążenie do życiowego komfortu, co, wydaje mi się, równa się spełnianiu swoich potrzeb.
4w5
Alkoholu unikam, nikotyny tez, choc bardzo lubie dym i bywa, ze papierosa zapalam tylko po to, zeby poczuc jego zapach.
Jako szczyl troche exploitwalem leki, pozniej zaczelem palic grass i salvie (po krotkim czasie dochodzac do stanu, w ktorym palilem codziennie), po jakims czasie chcialem wiecej, cpalem dxm, mdma, benzodiazepiny, kodeine, psylocyby, od jakiegos czasu jestem czysty (choc nie do konca - szamam antydepresanty), ale wiem, ze wroce.
Strasznie boje sie opiatow, wiem, ze jesli mialbym do nich dostep, to pewnie bylbym teraz jakies 3 metry pod ziemia, w szczelnie zamknietej trumnie.
Uprzedzajac flaming - nie, nie cpalem zeby wfitowac sie w grupe, wszystko robilem w moich malych czterech scianach, bo na pare chwil pomagalo mi to z syfem, ktory mam w glowie, ktorego jednym z efektow jest chociazby to, ze czwarty rok mecze sie w liceum, z ludzmi ktorzy sluchaja blog27. Tak, czuje sie od nich lepszy.
Pisze to, zeby ostrzec tych ktorych ciagnie to jakichkolwiek uzywek - nawet nie myslcie o probowaniu, to nie pomaga, a tylko pogarsza sprawy. Ja juz wiem, ze nici z moich planow dot. umierania z milosci, bo moj zywot zakonczy sie przedawkowaniem brauna. :3
Jako szczyl troche exploitwalem leki, pozniej zaczelem palic grass i salvie (po krotkim czasie dochodzac do stanu, w ktorym palilem codziennie), po jakims czasie chcialem wiecej, cpalem dxm, mdma, benzodiazepiny, kodeine, psylocyby, od jakiegos czasu jestem czysty (choc nie do konca - szamam antydepresanty), ale wiem, ze wroce.
Strasznie boje sie opiatow, wiem, ze jesli mialbym do nich dostep, to pewnie bylbym teraz jakies 3 metry pod ziemia, w szczelnie zamknietej trumnie.
Uprzedzajac flaming - nie, nie cpalem zeby wfitowac sie w grupe, wszystko robilem w moich malych czterech scianach, bo na pare chwil pomagalo mi to z syfem, ktory mam w glowie, ktorego jednym z efektow jest chociazby to, ze czwarty rok mecze sie w liceum, z ludzmi ktorzy sluchaja blog27. Tak, czuje sie od nich lepszy.
Pisze to, zeby ostrzec tych ktorych ciagnie to jakichkolwiek uzywek - nawet nie myslcie o probowaniu, to nie pomaga, a tylko pogarsza sprawy. Ja juz wiem, ze nici z moich planow dot. umierania z milosci, bo moj zywot zakonczy sie przedawkowaniem brauna. :3
ale stan upicia, kończy się, a im częściej sieupijamy, tym bardziej niszczymy swoje cialo. Poza tym to nei w moim stylu. Ja muszęo swoich siłąch zmierzyć się z problemem twarzą w twarz. Nie raz miałam ochotę upić się po jakimś problemie albo podczas zdenerwowania zjeść coś. Ale to są oznaki słabosci. Nic nie pomogą tylko zaszkodzą. Na krótką metę pmogą, ale w efekcie zaszkodzą. Po co być krótkowzrocznym?
Yo, jeśli picie alkoholu prowadzi do alkoholizmu to przestań w ogóle jeść, bo utyjesz i będziesz rozlazłym grubasem z rakiem żołądka i jelit, który będzie budził obrzydzenie i odruchy wymiotne u kobiet.
Alkohol jest fajny o ile umie się go stosować. I jest dla ludzi dorosłych, to znaczy takich, którzy wiedzą ile mogą wypić i w jakiej sytuacji. Wypić na imprezie? A jakże. Pić co wieczór po dwa piwa? Po co. Uchlać się do nieprzytomności, żeby później wisieć na kiblu i rzygać, kiedy inni doskonale się bawią? Nie, dziękuję. Porządnie się wstawić i móc dalej stosunkowo normalnie funkcjonować? Z przyjemnością.
Alkohol jest fajny o ile umie się go stosować. I jest dla ludzi dorosłych, to znaczy takich, którzy wiedzą ile mogą wypić i w jakiej sytuacji. Wypić na imprezie? A jakże. Pić co wieczór po dwa piwa? Po co. Uchlać się do nieprzytomności, żeby później wisieć na kiblu i rzygać, kiedy inni doskonale się bawią? Nie, dziękuję. Porządnie się wstawić i móc dalej stosunkowo normalnie funkcjonować? Z przyjemnością.
"And if you look at your reflection, is that all you want to be?"
4w5
gg 5042588 - jak ktoś chce pogadać, zapraszam
4w5
gg 5042588 - jak ktoś chce pogadać, zapraszam
Ja się wypowiadałem w kontekście do kilku postów poprzednich. Poczytaj zanim sie wypowiesz. Mówiłem o upijaniu się z powodu problemów, żeby o nich zapomnieć.Finn pisze:Yo, jeśli picie alkoholu prowadzi do alkoholizmu to przestań w ogóle jeść, bo utyjesz i będziesz rozlazłym grubasem z rakiem żołądka i jelit, który będzie budził obrzydzenie i odruchy wymiotne u kobiet.
-
- Posty: 13
- Rejestracja: poniedziałek, 26 listopada 2007, 20:09
Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja
jedyny mój nałóg to czekolada ... no i jeszcze tvNYCTEA pisze:Narkotyki, alkohol, samoniszczenie..
alkochol- tylko w niewielkich ilosciach
narkotyki- nie zuje potrzeby
samoniszczenie- cięcie sie? nie bo mi słabo na widok krwi, anoreksja? nie bo lubie jesc (przynajmniej mi teraz zima nie jest tak bardzo zimno ) jakos nic innego nie moge wymyslec
papierosy- matka palaczka mi wystarczy ( ze o rzeszach uzaleznoinych znajomych nie wspomne)
nie mniej jednak nie mam nic do osób uzaleznionyc od czego kolwiek
4w5