Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

Dyskusje na temat typu 4
Wiadomość
Autor
sim0n
Posty: 15
Rejestracja: niedziela, 8 lipca 2007, 21:18
Lokalizacja: Rydułtowy

#391 Post autor: sim0n » poniedziałek, 9 lipca 2007, 14:02

a u mnie to jest inaczej. ja sobie wmowilem ze nigdy niczego nie bede uzywal, palil czy pij. to chyba przeszlo w obsesje. Nie pilem nigdy (w wieku 17/18 lat to dla niektorych dosc dziwne, ale czewmu sie dziwic jak nie ma mnie na dworze)


4w5
Nikt się mnie o zdanie nie pytał....

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#392 Post autor: Nif » wtorek, 10 lipca 2007, 22:10

Anja.S pisze:Może to tylko wynika z niekwalifikowania małych przeciwności losu do rangi "problemu" (a tutaj trzeba było już zmieniać poglądy i poprzeczki),
Bardzo dobrze powiedziane. Tego w sobie właśnie nienawidzę, że jakaś głupotka, drobnostka, jedno krzywe spojrzenie, potrafi zepsuć mi humor na kilka dni, albo sprawić, że się potnę.

Raz zdarzyło mi się wrzasnąć na jedną laskę (która, swoją drogą, cały czas się śmieje), że dopiero gdy swoje wycierpi, będzie mogła zabierać głos w pewnych sprawach. I może dopiero wtedy zrozumie, o czym piszą poeci.

som0n ja też bardzo długo nie piłam, bo tak sobie postanowiłam. Zaczęłam dopiero gdy miałam 20 lat. I chyba troszeczkę żałuję. Bo jak pozwoliłam sobie na jedno ustępstwo, poleciały za nim kolejne. Pewnie jakby mi ktoś teraz mary zaproponował, też bym zapaliła, bo czemu nie.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Ave
Posty: 3
Rejestracja: środa, 11 lipca 2007, 14:31

#393 Post autor: Ave » środa, 11 lipca 2007, 16:49

Papierosów nie lubię, od narkotyków trzymam się z daleka... Za alkoholem raczej nie przepadałam, chociaż mi proponowano nie raz zwykle odmawiałam i cieszyłam się, że jestem abstynentką. Po 18 urodzinach postanowiłam nie pić przez najbliższy czas... Ale dzisiaj zrobiło mi się tak smutno, że gdybym miała pieniądze do wydania to zamiast na słodycze poszłyby na wino dobre jakieś :( Kiedy jest mi smutno kupuję dużo jedzenia i jem, później czuję sie jak szmata i gdyby nie to, że nie lubię wymiotować pewnie zosatałabym bulimiczką. Ostatnio bawiłam się też troche nożem i porysowałam sobie lewą łapę :]
Nienawidzę siebie, często sobie powtarzam, ze chciałabym umrzeć, mam ochotę się zniszczyć, po prostu przestać istnieć.
Najgorzej jest, kiedy czuję się samotna... :(

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#394 Post autor: Nif » poniedziałek, 16 lipca 2007, 00:12

Ave Ostatnio pisze się o czymś takim jak syndrom napadowego objadania się. W sytuacji stresowej je się bardzo dużo, ale potem nie robi się nic, żeby uniknąć przybrania na wadze.

Ja tak miałam i mam. Jak jestem nieszczęśliwa, po prostu muszę jeść. "Zajadam problemy". I w końcu nauczyłam się wywoływać wymioty. A też myślałam, że nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Nie ja. A teraz nawet świadomość wszystkich medycznych i psychologicznych konsekwencji tego, co robię, w niczym mi nie przeszkadza.

Instynkt śmierci jest we mnie silniejszy.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

#395 Post autor: Rilla » poniedziałek, 16 lipca 2007, 00:37

U mnie jest wręcz odwrotnie. Gdy jestem zestresowana i wymęczona życiem jem coraz mniej. Ostatnio doszło do tego, że musiałam zwęzić pasek od zegarka o jedną dziurkę, bo tak schudłam. Wszystkie kości zaczęły mi wystawać. Najstraszniejsze jest to, że byłam świadoma problemu, ale nie mogłam jeść więcej- nie mogłam w siebie wepchnąć. Dopiero ostatni wyjazd mi pomógł i doprowadził mnie do jako takiej równowagi.
Na każde cierpienia duchowe polecam czasową zmianę miejsca. Nowe otoczenie, nowi ludzie- to wspaniałe lekarstwo na troski.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#396 Post autor: Zielony smok » poniedziałek, 16 lipca 2007, 00:49

Gdy od troski boli głowa
Czas wyruszyć do Wyszkowa
Wyszków, Wyszków śmierć dla stresu
Miasto seksu i biznesu
I dla dla ducha to odnowa
taka podróż do Wyszkowa
Pojechała smętna Rilla
Wraca silna jak Godzilla
A więc panie i panowie
gdy psychiczne siada zdrowie
to odrodzisz się w......... :wink:
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

#397 Post autor: Rilla » poniedziałek, 16 lipca 2007, 01:29

... Wyszkowie ;P Bravo! Bravo Smoku :D Piękna oda do Wyszkowa! Ani trochę w tym kłamstwa, czysta prawda. Musze pomyśleć o załozeniu tam jakiegoś punktu odnowy psychicznej :lol:
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Nuriko
Posty: 2
Rejestracja: niedziela, 15 lipca 2007, 23:28
Lokalizacja: ...z bajki o czerwonym kapturku

#398 Post autor: Nuriko » poniedziałek, 16 lipca 2007, 07:06

Hmm... Jestem jedną wielką autodestrukcją. I to bez wyrzutów sumienia:)

Zaczęło się w dzieciństwie. Mama mi opowiadała że raz jak miałem 3latka to chciałem przejść pod trzepakiem. Jednak względu na poprzeczkę nie udało to się i walnąłem w nią głową. Mama mnie podniosła, uspokoiła, po czym dalej kontynuowała rozmowę z przyjaciółką. Mi natomiast włączył się berserker i znów spróbowałem się przedrzeć, tym razem z rozpędu :). Był wielki płacz i stłuczona głowa ale w końcu przeszło. Mama znów mogła zająć się rozmową. Ja z kolei postanowiłem spróbować po raz trzeci... :twisted:

W wieku pięciu lat na weselu nażarłem się psychotropów znalezionych w torebce ciotki i popijałem je po kryjomu winem z kieliszków. Efekt: wylądowałem w szpitalu z płukaniem żołądka. Lekarz powiedział że gdybym zjadł pół tabletki więcej to bym nie dożył szóstych urodzin. Zjadłem 2 i pół.

W technikum zaczęła się przygoda z dragami. Chciałem zexplorować inne światy i odmienne stany świadomości. Zacząłem też palić szlugi. Na początku była (wiadomo) trawa. Ach pamiętam jak pierwszy raz byłem na haju! Potem trawa co dzień przez kilka lat. Już nawet zaczynało to się nudzić gdy znajomy przyniósł z piwnicy klej i woreczki... Po kilku tygodniach nie dało rady, trzeba było pzrzystopować. Zaczęło włączać się otępienie umysłowe i 'zdania jak lustro`. Prawdziwe jazdy zaczęły się jednak gdy przerzuciliśmy się na fetę. Totalne dno. kilka godzin jak młody Bóg a potem upodlenie na max, płacz, nieopisany żal i poczucie winy. Żal do siebie, żal matki, żal za grzechy... Wyglądałem jak trup, umierałem dziesiątki razy. Niewydolność krążeniowa, panika, sinienie ciała, duszności, zapaść. Enjoy! Skończyło się to pewnego dnia o którym nie będę pisał, którego chciałbym nie pamiętać. Powiem tylko że wziąłem ciut za dużo i jeszcze doprawiłem psychotropami (inhibitorami MAO) :twisted: . Eksplozja! Psychika pękła jak balon. Skutek: psychoza paranoidalna przez kilka lat, urojenia prześladowcze. Byłem jak cień, pozrywałem kontakty ze znajomymi, bałem się że "oni" ciągle spiskują, że chcą mnie zabić. Do tego ktoś z mojego otoczenia (któryś z prawdziwych wrogów) podchwycił to i dostawałem przez jakiś czas sygnały na komórkę :cry: Odstawiłem dragi, skutkiem czego zaczałem wpadać w pijaństwo. Piłem sam. Nie miałem nikogo. Ze wszystkimi dookoła byłem skłócony. Powycofywałem się z kontaktów, niektórzy się mnie bali (fobia społeczna). Z czwórki zmieniłem się w bardzo chorą piątkę. Z uwagi na paranoje zacząłem analizować wszystko. Najgorzej że także swoje myśli a nawet ruchy. Wielokrotnie chciałem się zabić, miałem przygotowany cyjanek. Tak chciałem to zrobić, jednak się bałem. Nie robiłem poza analizowaniem nic innego, byłem jak to mówią na skraju przepaści. Słuchałem muzy. Przełomem okazała się książka "Podstawy filozofii":) Przeczytałem w niej kilka fajnych zdań, które skłoniły mnie do wyjścia na juwenalia które właśnie się odbywały. Poszedłem oczywiście sam..... kupiłem kilka piw i dołączyłem się do dwóch kolesi zbierających puszki. Wtedy podeszła do nas ona. Moja przyszła dziewczyna. Długa to historia i było to ładnych parę lat temu. Byłem z nią krótko. Była piękną, naprawdę śliczna. Niestety, miała psychozę maniakalno-depresyjną i nadgarstki pocięte jak kiełbaski. Mieliśmy to zrobić razem. Mieszkała w innym mieście. Od roku jej telefony przestały odpowiadać, nie odpowiada na listy, spodziewam się najgorszego :cry: Ja z czasem przestałem zapijać się na potęgę. Odzyskałem równowagę psychiczną, w jaki sposób to już inna historia... Nawet mnie to wzmocniło. Mam tylko jeszcze delikatną fobię społeczną i dużo palę fajek. Skończyłem studia, mam dużo planów, żyję przyszłością. :D Oby to nie była tylko idea-fix. :lol: W enneagramowym języku można powiedzieć że chyba wracam do czwórek, choć może jest to przejściowe i ewoluuję w innym kierunku. Choć teraz naprawdę niczego się nie boję (no może prawie, na pewno nie śmierci) to uwierzcie że cytat "Kiedy za długo patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć na Ciebie" to najszczersza prawda. Przynajmniej ja to wiem. Ale i tak niczego z tego co było nie żałuję. Niczego oprócz wspaniałych ludzi których przez "grzechy młodości" straciłem.
5w4 lub 4w5 ; INTP/ENTP (ze wskazaniem na I)

"Gdy byłem dzieckiem, mówiłem, odczuwałem i myślałem jak dziecko...
Lecz kiedy stałem się mężczyzną, nie mogę korzystać z perspektyw dziecka...
To, co widzimy, to jedynie mgliste odbicie w lustrze."

Awatar użytkownika
after
Posty: 328
Rejestracja: sobota, 19 maja 2007, 16:16
Lokalizacja: Białystok
Kontakt:

#399 Post autor: after » poniedziałek, 16 lipca 2007, 07:55

Obrazek

Dobrze wiedzieć, że można wyjść nawet z naprawdę głębokiego bagna.

Chętnie przeczytam tą inną hisorię - o tym jak odzyskałeś równowagę. Jeśli zechce ci się gdzieś tu ją napisać.
______________________________________________________________________________________________Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
metje
Posty: 253
Rejestracja: niedziela, 17 czerwca 2007, 22:40
Lokalizacja: Londyn

#400 Post autor: metje » poniedziałek, 16 lipca 2007, 20:11

Nuriko pisze: Jestem jedną wielką autodestrukcją. I to bez wyrzutów sumienia:)
Słyszałam różne historie o autodestrukcji, Ci, którzy to przeżyli najczęściej opowiadali, że mimo wszystko nie żałują, że nie mają wyrzutów sumienia. 'Co cię nie zabije to cię wzmocni'...
A ja wyrzuty sumienia mam i chyba zawsze będę miała. Bo krzywdziłam nie tylko siebie ale i innych. Chyba to najbardziej boli. Raz człowiek straci rozum a do końca życia ciągnie za sobą ponury obraz przeszłości...
4w5 INFP + 4w5

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#401 Post autor: Gabriel » poniedziałek, 16 lipca 2007, 21:58

metje od "złej" przeszłości trzeba się uwolnić. Po to popełniamy błędy, aby wyciągnać z nich wnioski. Tylko po to. Pomyśl ile rzeczy możesz zrobić teraz lepiej, dzięki wiedzy z przeszłości.
Podstawą w życiu jest doświadczać. Trzeba i w jedną i w drugą stronę. Człowiek obojętny nie nauczy się wiele w życiu.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#402 Post autor: Nif » poniedziałek, 16 lipca 2007, 22:10

Niesamowita historia, niemal straszna. Ale cholernie dobrze, że udało Ci się wyjść na prostą, naprawdę gratuluję. Taks obie pomyślałam, że tragedia nie jest samo uzależnienie, tragedią jest to, że mnie na przykład jest całkiem dobrze na dnie i nie chce mi się robić nic, by się z tego dna wyrwać.

metje Wiem, ze to, co teraz napiszę, będzie tak naprawdę głupie, ale czytając Twojego posta pomyślałam sobie: co mnie obchodzi, że oni cierpieli? dobrze im tak! Oni patrzyli na moje cierpienie i palcem nie kiwnęli, żeby mi pomóc. bezczynność też jest złem. I za nią też powinno się odpowiadać.

A przewrotność sytuacja jest taka, że tnę się z powodu kogoś tam, ale tego kogoś ja i tak nic nie obchodzę, więc czy się potnę, czy się powieszę, jemu nawet serce nie drgnie. Za to cały szwadron ludzi: moi rodzice, moi przyjaciele, dziadkowie, znajomi, ci, którzy nic nie zawinili, a często na miarę swoich skromnych możliwości próbowali pomagać, będą cierpieć i będą czuć się winni.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
metje
Posty: 253
Rejestracja: niedziela, 17 czerwca 2007, 22:40
Lokalizacja: Londyn

#403 Post autor: metje » wtorek, 17 lipca 2007, 00:04

Gabriel pisze: Po to popełniamy błędy, aby wyciągnąć z nich wnioski.
Zgadzam się Gabriel, wnioski zostały wyciągnięte ale to 'złe' utknęło głęboko w psychice. Być może dlatego, że przez długi czas wypominano mi to co zrobiłam, ciężko jest się samej rozliczyć z przeszłości kiedy czuje się to piętno ze strony otoczenia, zwłaszcza najbliższych. Człowiek wtedy czuje, że każdy może popełniać błędy ale nie Ty. Mimo, że minęło już tyle lat, mam swoje życie (zupełnie inne od tego jakie mi wróżono) i czuję się silna bo potrafię sama walczyć o siebie to zawsze wracając do tej 'złej' przeszłości czuję się tak samo jak wtedy, cholernie winna.
Nif pisze: Wiem, ze to, co teraz napiszę, będzie tak naprawdę głupie, ale czytając Twojego posta pomyślałam sobie: co mnie obchodzi, że oni cierpieli? dobrze im tak!
Jeżeli chodzi o samookaleczenia to po części się zgodzę, 'bezczynność też jest złem' choć z drugiej strony każdy jest kowalem własnego losu... Każdy odpowiada sam za siebie... Mogę obwiniać rodziców za to, że mnie nie przypilnowali, znajomych, ze nie przytrzymali za rękę ale to i tak nie zmienia faktu, że ktoś przeze mnie ucierpiał.
4w5 INFP + 4w5

Awatar użytkownika
Dani California
Posty: 46
Rejestracja: sobota, 10 marca 2007, 12:46

#404 Post autor: Dani California » sobota, 21 lipca 2007, 00:52

Jestem sXe. Ale moje myślenie o sobie to forma autodestrukcji.

Awatar użytkownika
Riddick
Posty: 13
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 18:48

#405 Post autor: Riddick » niedziela, 5 sierpnia 2007, 19:26

Co do używek zdaję sobie sprawę, że jestem jeszcze bardzo młody. ALE przyrzekłem sobie nie brać nigdy żadnych narkotyków, ani palić fajek (zapaliłem jedną świadomie, by wiedzieć od czego się odcinam). Do tego alkohol owszem, ale jedynie w małych ilościach - to w przyszłości, a teraz raz na pół roku piwko bo mi smakuje.

Jednakże najogólniej mam wstręt do używek przez znajomych. Widzę jak od kilku lat (a mają po 16 lat) są one dla nich wszystkim i żyją od upicia do upicia. Robią to ot tak dla zabawy, nie mają problemów, a nawet jeżeli je mają to właśnie przez to, że piją. Nudzi im się po prostu...

Od pewnego czasu postanowiłem mówić o sobie jako o sxe z tej racji, że nic więcej nikomu nie będę musiał tłumaczyć gdy mnie poczęstuje, a ja odmówię. Może będzie co najwyżej uznawał mnie za dziwnego, no ale cóż - przywykłem.
4w5 - cały ja?
"Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku,
W pięści ściskasz frustracje,
Bezsilne łzy ci płyną z oczy.
Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu.
A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób..."

ODPOWIEDZ