Narkotyki, alkohol, autodestrukcja
Bardzo dobrze powiedziane. Tego w sobie właśnie nienawidzę, że jakaś głupotka, drobnostka, jedno krzywe spojrzenie, potrafi zepsuć mi humor na kilka dni, albo sprawić, że się potnę.Anja.S pisze:Może to tylko wynika z niekwalifikowania małych przeciwności losu do rangi "problemu" (a tutaj trzeba było już zmieniać poglądy i poprzeczki),
Raz zdarzyło mi się wrzasnąć na jedną laskę (która, swoją drogą, cały czas się śmieje), że dopiero gdy swoje wycierpi, będzie mogła zabierać głos w pewnych sprawach. I może dopiero wtedy zrozumie, o czym piszą poeci.
som0n ja też bardzo długo nie piłam, bo tak sobie postanowiłam. Zaczęłam dopiero gdy miałam 20 lat. I chyba troszeczkę żałuję. Bo jak pozwoliłam sobie na jedno ustępstwo, poleciały za nim kolejne. Pewnie jakby mi ktoś teraz mary zaproponował, też bym zapaliła, bo czemu nie.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP
4w3 , ENFP
Papierosów nie lubię, od narkotyków trzymam się z daleka... Za alkoholem raczej nie przepadałam, chociaż mi proponowano nie raz zwykle odmawiałam i cieszyłam się, że jestem abstynentką. Po 18 urodzinach postanowiłam nie pić przez najbliższy czas... Ale dzisiaj zrobiło mi się tak smutno, że gdybym miała pieniądze do wydania to zamiast na słodycze poszłyby na wino dobre jakieś Kiedy jest mi smutno kupuję dużo jedzenia i jem, później czuję sie jak szmata i gdyby nie to, że nie lubię wymiotować pewnie zosatałabym bulimiczką. Ostatnio bawiłam się też troche nożem i porysowałam sobie lewą łapę :]
Nienawidzę siebie, często sobie powtarzam, ze chciałabym umrzeć, mam ochotę się zniszczyć, po prostu przestać istnieć.
Najgorzej jest, kiedy czuję się samotna...
Nienawidzę siebie, często sobie powtarzam, ze chciałabym umrzeć, mam ochotę się zniszczyć, po prostu przestać istnieć.
Najgorzej jest, kiedy czuję się samotna...
Ave Ostatnio pisze się o czymś takim jak syndrom napadowego objadania się. W sytuacji stresowej je się bardzo dużo, ale potem nie robi się nic, żeby uniknąć przybrania na wadze.
Ja tak miałam i mam. Jak jestem nieszczęśliwa, po prostu muszę jeść. "Zajadam problemy". I w końcu nauczyłam się wywoływać wymioty. A też myślałam, że nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Nie ja. A teraz nawet świadomość wszystkich medycznych i psychologicznych konsekwencji tego, co robię, w niczym mi nie przeszkadza.
Instynkt śmierci jest we mnie silniejszy.
Ja tak miałam i mam. Jak jestem nieszczęśliwa, po prostu muszę jeść. "Zajadam problemy". I w końcu nauczyłam się wywoływać wymioty. A też myślałam, że nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Nie ja. A teraz nawet świadomość wszystkich medycznych i psychologicznych konsekwencji tego, co robię, w niczym mi nie przeszkadza.
Instynkt śmierci jest we mnie silniejszy.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP
4w3 , ENFP
- Rilla
- VIP
- Posty: 3159
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: wichrowe wzgórze
U mnie jest wręcz odwrotnie. Gdy jestem zestresowana i wymęczona życiem jem coraz mniej. Ostatnio doszło do tego, że musiałam zwęzić pasek od zegarka o jedną dziurkę, bo tak schudłam. Wszystkie kości zaczęły mi wystawać. Najstraszniejsze jest to, że byłam świadoma problemu, ale nie mogłam jeść więcej- nie mogłam w siebie wepchnąć. Dopiero ostatni wyjazd mi pomógł i doprowadził mnie do jako takiej równowagi.
Na każde cierpienia duchowe polecam czasową zmianę miejsca. Nowe otoczenie, nowi ludzie- to wspaniałe lekarstwo na troski.
Na każde cierpienia duchowe polecam czasową zmianę miejsca. Nowe otoczenie, nowi ludzie- to wspaniałe lekarstwo na troski.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
- Zielony smok
- VIP
- Posty: 1855
- Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: następna stacja...
Gdy od troski boli głowa
Czas wyruszyć do Wyszkowa
Wyszków, Wyszków śmierć dla stresu
Miasto seksu i biznesu
I dla dla ducha to odnowa
taka podróż do Wyszkowa
Pojechała smętna Rilla
Wraca silna jak Godzilla
A więc panie i panowie
gdy psychiczne siada zdrowie
to odrodzisz się w.........
Czas wyruszyć do Wyszkowa
Wyszków, Wyszków śmierć dla stresu
Miasto seksu i biznesu
I dla dla ducha to odnowa
taka podróż do Wyszkowa
Pojechała smętna Rilla
Wraca silna jak Godzilla
A więc panie i panowie
gdy psychiczne siada zdrowie
to odrodzisz się w.........
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
- Rilla
- VIP
- Posty: 3159
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: wichrowe wzgórze
... Wyszkowie ;P Bravo! Bravo Smoku Piękna oda do Wyszkowa! Ani trochę w tym kłamstwa, czysta prawda. Musze pomyśleć o załozeniu tam jakiegoś punktu odnowy psychicznej
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
-
- Posty: 2
- Rejestracja: niedziela, 15 lipca 2007, 23:28
- Lokalizacja: ...z bajki o czerwonym kapturku
Hmm... Jestem jedną wielką autodestrukcją. I to bez wyrzutów sumienia:)
Zaczęło się w dzieciństwie. Mama mi opowiadała że raz jak miałem 3latka to chciałem przejść pod trzepakiem. Jednak względu na poprzeczkę nie udało to się i walnąłem w nią głową. Mama mnie podniosła, uspokoiła, po czym dalej kontynuowała rozmowę z przyjaciółką. Mi natomiast włączył się berserker i znów spróbowałem się przedrzeć, tym razem z rozpędu . Był wielki płacz i stłuczona głowa ale w końcu przeszło. Mama znów mogła zająć się rozmową. Ja z kolei postanowiłem spróbować po raz trzeci...
W wieku pięciu lat na weselu nażarłem się psychotropów znalezionych w torebce ciotki i popijałem je po kryjomu winem z kieliszków. Efekt: wylądowałem w szpitalu z płukaniem żołądka. Lekarz powiedział że gdybym zjadł pół tabletki więcej to bym nie dożył szóstych urodzin. Zjadłem 2 i pół.
W technikum zaczęła się przygoda z dragami. Chciałem zexplorować inne światy i odmienne stany świadomości. Zacząłem też palić szlugi. Na początku była (wiadomo) trawa. Ach pamiętam jak pierwszy raz byłem na haju! Potem trawa co dzień przez kilka lat. Już nawet zaczynało to się nudzić gdy znajomy przyniósł z piwnicy klej i woreczki... Po kilku tygodniach nie dało rady, trzeba było pzrzystopować. Zaczęło włączać się otępienie umysłowe i 'zdania jak lustro`. Prawdziwe jazdy zaczęły się jednak gdy przerzuciliśmy się na fetę. Totalne dno. kilka godzin jak młody Bóg a potem upodlenie na max, płacz, nieopisany żal i poczucie winy. Żal do siebie, żal matki, żal za grzechy... Wyglądałem jak trup, umierałem dziesiątki razy. Niewydolność krążeniowa, panika, sinienie ciała, duszności, zapaść. Enjoy! Skończyło się to pewnego dnia o którym nie będę pisał, którego chciałbym nie pamiętać. Powiem tylko że wziąłem ciut za dużo i jeszcze doprawiłem psychotropami (inhibitorami MAO) . Eksplozja! Psychika pękła jak balon. Skutek: psychoza paranoidalna przez kilka lat, urojenia prześladowcze. Byłem jak cień, pozrywałem kontakty ze znajomymi, bałem się że "oni" ciągle spiskują, że chcą mnie zabić. Do tego ktoś z mojego otoczenia (któryś z prawdziwych wrogów) podchwycił to i dostawałem przez jakiś czas sygnały na komórkę Odstawiłem dragi, skutkiem czego zaczałem wpadać w pijaństwo. Piłem sam. Nie miałem nikogo. Ze wszystkimi dookoła byłem skłócony. Powycofywałem się z kontaktów, niektórzy się mnie bali (fobia społeczna). Z czwórki zmieniłem się w bardzo chorą piątkę. Z uwagi na paranoje zacząłem analizować wszystko. Najgorzej że także swoje myśli a nawet ruchy. Wielokrotnie chciałem się zabić, miałem przygotowany cyjanek. Tak chciałem to zrobić, jednak się bałem. Nie robiłem poza analizowaniem nic innego, byłem jak to mówią na skraju przepaści. Słuchałem muzy. Przełomem okazała się książka "Podstawy filozofii":) Przeczytałem w niej kilka fajnych zdań, które skłoniły mnie do wyjścia na juwenalia które właśnie się odbywały. Poszedłem oczywiście sam..... kupiłem kilka piw i dołączyłem się do dwóch kolesi zbierających puszki. Wtedy podeszła do nas ona. Moja przyszła dziewczyna. Długa to historia i było to ładnych parę lat temu. Byłem z nią krótko. Była piękną, naprawdę śliczna. Niestety, miała psychozę maniakalno-depresyjną i nadgarstki pocięte jak kiełbaski. Mieliśmy to zrobić razem. Mieszkała w innym mieście. Od roku jej telefony przestały odpowiadać, nie odpowiada na listy, spodziewam się najgorszego Ja z czasem przestałem zapijać się na potęgę. Odzyskałem równowagę psychiczną, w jaki sposób to już inna historia... Nawet mnie to wzmocniło. Mam tylko jeszcze delikatną fobię społeczną i dużo palę fajek. Skończyłem studia, mam dużo planów, żyję przyszłością. Oby to nie była tylko idea-fix. W enneagramowym języku można powiedzieć że chyba wracam do czwórek, choć może jest to przejściowe i ewoluuję w innym kierunku. Choć teraz naprawdę niczego się nie boję (no może prawie, na pewno nie śmierci) to uwierzcie że cytat "Kiedy za długo patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć na Ciebie" to najszczersza prawda. Przynajmniej ja to wiem. Ale i tak niczego z tego co było nie żałuję. Niczego oprócz wspaniałych ludzi których przez "grzechy młodości" straciłem.
Zaczęło się w dzieciństwie. Mama mi opowiadała że raz jak miałem 3latka to chciałem przejść pod trzepakiem. Jednak względu na poprzeczkę nie udało to się i walnąłem w nią głową. Mama mnie podniosła, uspokoiła, po czym dalej kontynuowała rozmowę z przyjaciółką. Mi natomiast włączył się berserker i znów spróbowałem się przedrzeć, tym razem z rozpędu . Był wielki płacz i stłuczona głowa ale w końcu przeszło. Mama znów mogła zająć się rozmową. Ja z kolei postanowiłem spróbować po raz trzeci...
W wieku pięciu lat na weselu nażarłem się psychotropów znalezionych w torebce ciotki i popijałem je po kryjomu winem z kieliszków. Efekt: wylądowałem w szpitalu z płukaniem żołądka. Lekarz powiedział że gdybym zjadł pół tabletki więcej to bym nie dożył szóstych urodzin. Zjadłem 2 i pół.
W technikum zaczęła się przygoda z dragami. Chciałem zexplorować inne światy i odmienne stany świadomości. Zacząłem też palić szlugi. Na początku była (wiadomo) trawa. Ach pamiętam jak pierwszy raz byłem na haju! Potem trawa co dzień przez kilka lat. Już nawet zaczynało to się nudzić gdy znajomy przyniósł z piwnicy klej i woreczki... Po kilku tygodniach nie dało rady, trzeba było pzrzystopować. Zaczęło włączać się otępienie umysłowe i 'zdania jak lustro`. Prawdziwe jazdy zaczęły się jednak gdy przerzuciliśmy się na fetę. Totalne dno. kilka godzin jak młody Bóg a potem upodlenie na max, płacz, nieopisany żal i poczucie winy. Żal do siebie, żal matki, żal za grzechy... Wyglądałem jak trup, umierałem dziesiątki razy. Niewydolność krążeniowa, panika, sinienie ciała, duszności, zapaść. Enjoy! Skończyło się to pewnego dnia o którym nie będę pisał, którego chciałbym nie pamiętać. Powiem tylko że wziąłem ciut za dużo i jeszcze doprawiłem psychotropami (inhibitorami MAO) . Eksplozja! Psychika pękła jak balon. Skutek: psychoza paranoidalna przez kilka lat, urojenia prześladowcze. Byłem jak cień, pozrywałem kontakty ze znajomymi, bałem się że "oni" ciągle spiskują, że chcą mnie zabić. Do tego ktoś z mojego otoczenia (któryś z prawdziwych wrogów) podchwycił to i dostawałem przez jakiś czas sygnały na komórkę Odstawiłem dragi, skutkiem czego zaczałem wpadać w pijaństwo. Piłem sam. Nie miałem nikogo. Ze wszystkimi dookoła byłem skłócony. Powycofywałem się z kontaktów, niektórzy się mnie bali (fobia społeczna). Z czwórki zmieniłem się w bardzo chorą piątkę. Z uwagi na paranoje zacząłem analizować wszystko. Najgorzej że także swoje myśli a nawet ruchy. Wielokrotnie chciałem się zabić, miałem przygotowany cyjanek. Tak chciałem to zrobić, jednak się bałem. Nie robiłem poza analizowaniem nic innego, byłem jak to mówią na skraju przepaści. Słuchałem muzy. Przełomem okazała się książka "Podstawy filozofii":) Przeczytałem w niej kilka fajnych zdań, które skłoniły mnie do wyjścia na juwenalia które właśnie się odbywały. Poszedłem oczywiście sam..... kupiłem kilka piw i dołączyłem się do dwóch kolesi zbierających puszki. Wtedy podeszła do nas ona. Moja przyszła dziewczyna. Długa to historia i było to ładnych parę lat temu. Byłem z nią krótko. Była piękną, naprawdę śliczna. Niestety, miała psychozę maniakalno-depresyjną i nadgarstki pocięte jak kiełbaski. Mieliśmy to zrobić razem. Mieszkała w innym mieście. Od roku jej telefony przestały odpowiadać, nie odpowiada na listy, spodziewam się najgorszego Ja z czasem przestałem zapijać się na potęgę. Odzyskałem równowagę psychiczną, w jaki sposób to już inna historia... Nawet mnie to wzmocniło. Mam tylko jeszcze delikatną fobię społeczną i dużo palę fajek. Skończyłem studia, mam dużo planów, żyję przyszłością. Oby to nie była tylko idea-fix. W enneagramowym języku można powiedzieć że chyba wracam do czwórek, choć może jest to przejściowe i ewoluuję w innym kierunku. Choć teraz naprawdę niczego się nie boję (no może prawie, na pewno nie śmierci) to uwierzcie że cytat "Kiedy za długo patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć na Ciebie" to najszczersza prawda. Przynajmniej ja to wiem. Ale i tak niczego z tego co było nie żałuję. Niczego oprócz wspaniałych ludzi których przez "grzechy młodości" straciłem.
5w4 lub 4w5 ; INTP/ENTP (ze wskazaniem na I)
"Gdy byłem dzieckiem, mówiłem, odczuwałem i myślałem jak dziecko...
Lecz kiedy stałem się mężczyzną, nie mogę korzystać z perspektyw dziecka...
To, co widzimy, to jedynie mgliste odbicie w lustrze."
"Gdy byłem dzieckiem, mówiłem, odczuwałem i myślałem jak dziecko...
Lecz kiedy stałem się mężczyzną, nie mogę korzystać z perspektyw dziecka...
To, co widzimy, to jedynie mgliste odbicie w lustrze."
Słyszałam różne historie o autodestrukcji, Ci, którzy to przeżyli najczęściej opowiadali, że mimo wszystko nie żałują, że nie mają wyrzutów sumienia. 'Co cię nie zabije to cię wzmocni'...Nuriko pisze: Jestem jedną wielką autodestrukcją. I to bez wyrzutów sumienia:)
A ja wyrzuty sumienia mam i chyba zawsze będę miała. Bo krzywdziłam nie tylko siebie ale i innych. Chyba to najbardziej boli. Raz człowiek straci rozum a do końca życia ciągnie za sobą ponury obraz przeszłości...
4w5 INFP + 4w5
metje od "złej" przeszłości trzeba się uwolnić. Po to popełniamy błędy, aby wyciągnać z nich wnioski. Tylko po to. Pomyśl ile rzeczy możesz zrobić teraz lepiej, dzięki wiedzy z przeszłości.
Podstawą w życiu jest doświadczać. Trzeba i w jedną i w drugą stronę. Człowiek obojętny nie nauczy się wiele w życiu.
Podstawą w życiu jest doświadczać. Trzeba i w jedną i w drugą stronę. Człowiek obojętny nie nauczy się wiele w życiu.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
Niesamowita historia, niemal straszna. Ale cholernie dobrze, że udało Ci się wyjść na prostą, naprawdę gratuluję. Taks obie pomyślałam, że tragedia nie jest samo uzależnienie, tragedią jest to, że mnie na przykład jest całkiem dobrze na dnie i nie chce mi się robić nic, by się z tego dna wyrwać.
metje Wiem, ze to, co teraz napiszę, będzie tak naprawdę głupie, ale czytając Twojego posta pomyślałam sobie: co mnie obchodzi, że oni cierpieli? dobrze im tak! Oni patrzyli na moje cierpienie i palcem nie kiwnęli, żeby mi pomóc. bezczynność też jest złem. I za nią też powinno się odpowiadać.
A przewrotność sytuacja jest taka, że tnę się z powodu kogoś tam, ale tego kogoś ja i tak nic nie obchodzę, więc czy się potnę, czy się powieszę, jemu nawet serce nie drgnie. Za to cały szwadron ludzi: moi rodzice, moi przyjaciele, dziadkowie, znajomi, ci, którzy nic nie zawinili, a często na miarę swoich skromnych możliwości próbowali pomagać, będą cierpieć i będą czuć się winni.
metje Wiem, ze to, co teraz napiszę, będzie tak naprawdę głupie, ale czytając Twojego posta pomyślałam sobie: co mnie obchodzi, że oni cierpieli? dobrze im tak! Oni patrzyli na moje cierpienie i palcem nie kiwnęli, żeby mi pomóc. bezczynność też jest złem. I za nią też powinno się odpowiadać.
A przewrotność sytuacja jest taka, że tnę się z powodu kogoś tam, ale tego kogoś ja i tak nic nie obchodzę, więc czy się potnę, czy się powieszę, jemu nawet serce nie drgnie. Za to cały szwadron ludzi: moi rodzice, moi przyjaciele, dziadkowie, znajomi, ci, którzy nic nie zawinili, a często na miarę swoich skromnych możliwości próbowali pomagać, będą cierpieć i będą czuć się winni.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP
4w3 , ENFP
Zgadzam się Gabriel, wnioski zostały wyciągnięte ale to 'złe' utknęło głęboko w psychice. Być może dlatego, że przez długi czas wypominano mi to co zrobiłam, ciężko jest się samej rozliczyć z przeszłości kiedy czuje się to piętno ze strony otoczenia, zwłaszcza najbliższych. Człowiek wtedy czuje, że każdy może popełniać błędy ale nie Ty. Mimo, że minęło już tyle lat, mam swoje życie (zupełnie inne od tego jakie mi wróżono) i czuję się silna bo potrafię sama walczyć o siebie to zawsze wracając do tej 'złej' przeszłości czuję się tak samo jak wtedy, cholernie winna.Gabriel pisze: Po to popełniamy błędy, aby wyciągnąć z nich wnioski.
Jeżeli chodzi o samookaleczenia to po części się zgodzę, 'bezczynność też jest złem' choć z drugiej strony każdy jest kowalem własnego losu... Każdy odpowiada sam za siebie... Mogę obwiniać rodziców za to, że mnie nie przypilnowali, znajomych, ze nie przytrzymali za rękę ale to i tak nie zmienia faktu, że ktoś przeze mnie ucierpiał.Nif pisze: Wiem, ze to, co teraz napiszę, będzie tak naprawdę głupie, ale czytając Twojego posta pomyślałam sobie: co mnie obchodzi, że oni cierpieli? dobrze im tak!
4w5 INFP + 4w5
- Dani California
- Posty: 46
- Rejestracja: sobota, 10 marca 2007, 12:46
Co do używek zdaję sobie sprawę, że jestem jeszcze bardzo młody. ALE przyrzekłem sobie nie brać nigdy żadnych narkotyków, ani palić fajek (zapaliłem jedną świadomie, by wiedzieć od czego się odcinam). Do tego alkohol owszem, ale jedynie w małych ilościach - to w przyszłości, a teraz raz na pół roku piwko bo mi smakuje.
Jednakże najogólniej mam wstręt do używek przez znajomych. Widzę jak od kilku lat (a mają po 16 lat) są one dla nich wszystkim i żyją od upicia do upicia. Robią to ot tak dla zabawy, nie mają problemów, a nawet jeżeli je mają to właśnie przez to, że piją. Nudzi im się po prostu...
Od pewnego czasu postanowiłem mówić o sobie jako o sxe z tej racji, że nic więcej nikomu nie będę musiał tłumaczyć gdy mnie poczęstuje, a ja odmówię. Może będzie co najwyżej uznawał mnie za dziwnego, no ale cóż - przywykłem.
Jednakże najogólniej mam wstręt do używek przez znajomych. Widzę jak od kilku lat (a mają po 16 lat) są one dla nich wszystkim i żyją od upicia do upicia. Robią to ot tak dla zabawy, nie mają problemów, a nawet jeżeli je mają to właśnie przez to, że piją. Nudzi im się po prostu...
Od pewnego czasu postanowiłem mówić o sobie jako o sxe z tej racji, że nic więcej nikomu nie będę musiał tłumaczyć gdy mnie poczęstuje, a ja odmówię. Może będzie co najwyżej uznawał mnie za dziwnego, no ale cóż - przywykłem.
4w5 - cały ja?
"Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku,
W pięści ściskasz frustracje,
Bezsilne łzy ci płyną z oczy.
Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu.
A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób..."
"Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku,
W pięści ściskasz frustracje,
Bezsilne łzy ci płyną z oczy.
Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu.
A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób..."