przeglądam działanie różnych substancji i działanie jednej jest naprawde "imponujące" jeśli tak to można nazwać, nie chcieli byście przeżyć czegoś takiego? (nie wiem kto to pisał, ile ma lat i jakie ma doświadczenie z narkotykami) Jeśli zapomni się na chwilę że to bełkot ćpuna…….. może się podobać
:
Nagle zaczyna sie, wszystko faluje,
zaczyna drżeć, na ścianach malują się setki wzorów, otoczenie zaczyna zanikać, widze
świeczke, zmienia sie, przeobraza, rosnie, kxxxx zmieniła się w przejebaną ściątynie z
wielką ilością labiryntów. pędzę przez jeden tunel, coraz szybciej i szybciej, kxxxx!,
narkotyk zabiera mnie na podroz po swoim swiecie z hiperprędkością, nie moge opanowac lotu.
JA LECE, CZUJĘ TEN PĘD POWIETRZA, PODMUCH WIATRU, LECE, TYSIĄCE KILOMETROW NA SEKUNDE!!!!.
Przed moimi oczami utworzyla sie dluga droga do nikąd, ja siedze w pociągu, ktory pędzi z
kosmiczną predkoscia, NIE MOGE OPANOWAC TEGO STANU, PRZERASTA MNIE ON, WSZYSTKO DZIEJE SIĘ
ZA SZYBKO. Narkotyk do mnie przemawia, Kim jestem? na chwilę pomyslalem, mysl ta
rozplynela się jak moje ciało. Przestalem je miec, bylem duchem, lecialem w glab ziemi,
przez wymiary i wcielenia. Cofnalem sie do czasow dziecinstwa, widze swoj dawny pokoik
sprzed 17 lat, stare meble, czuję dziecięce uczucia. Przezywam wspaniale zarowno i złe
chwile z dziecinstwa raz jeszcze, chce tam wrocic!. Gdy nagle ten obraz sie rozplywa, cofam
sie! przezywam inne wcielenia, zaczynam je wspomiac, przypominac sobie poprzednie zywoty,
czulem ze bylem szamanem, potem indianinem, widze otocznie w jakim wtedy zylem, czulem się
kim innym, potem znowu sie wszystko rozplynelo i powrocila wizja pędzącego pociagu z
hiperprędkoscią do tunelu pelnego swiatla, JASNEGO SWIATLA. narkotyk pokazala mi ile wcielen
przezylem, pokazuje mi swoje kopie(mej jedynej jednostki jaką jestem jako JA) w innych
wymiarach. Celem tych wszystkich wcielen zarowno w swiatach fizycznych i astralnych mym
zadaniem jako calej jednostki jest zbieranie doswiadczen. A potem znowu nastepuje wizja z
pociagiem, tunel, swiatlo. Wiem juz jaki jest cel mojego istnienia, dążyć z całej sily do
samorealizacji, do swiatla, do oswiecenia!! musze zostać istotą swiatla, ktora nie
potrzebuje już ciała do zbierania doswiadczeń. Potem jak w powieściach dantego, zaczynam
zwiedzać różne swiatly równolegle ktore nakladaja sie na siebie. Kazdy jest inny, kazdy ma
w sobie cos niesamowitego, tajemniczego. Odwiedzam krainę różową, podobną troche do tej
ktorą narysowal Adam Selene w cpunskich pamiatkach. rozmawialem takze z istotami z krzakami
na glowie, podziwiali mnie i moją uporczywosc badania innych rzeczywistosci. owiedzilem
kraine antagonizmów gdzie wszystko było na odwrót niz w naszym swiecie. shit, tak ciezko mi
jest to opisac, ledwo moge dojsc do siebie. Na sekunde wraca mi swiadomosc, widze
pomieszczenie w ktorym siedze, czuje suchosc w ustach, niesamowity ciężar ciala fizycznego,
ktory uniemozliwia mi nawet ruchy palcami u rąk, nagle WSZYSTKO ZACZYNA DRGAĆ, coraz
silniej i silniej i znowu przełaczam sie w inny wymiar. Zaczynam rozumieć teorię
wibracyjno-czasteczkową. Narkotyk dostroil moje cialo fizyczne odpowiednimi
częstotliwosciami na odbieranie innych wymiarow. ZNOWU ZNIKAM. rozpuściłem się w kanapie i
znowu zwiedzialem inne swiaty. Trafilem do piekla, piekło to było na ziemi, bardzo mnie to
zasmucilo, zaczalem sie panicznie bać, chcialem krzyczec, uciekac stamtąd. Nie moglem juz
wytrzymac natłoku tych emocji, widzialem wszelkie wizje torturowe czlowieka nad
czlowiekiem. Wstydzilem sie za ludzkosc, mialem wizje morderstw, zabojstw, tortur, balem
sie, nie moglem opanowac fazy , wszystko mnie przerosło, balem sie jak cholera, gdy nagle
ktoś/coś wyrwało mnie z piekła i znowu pojawila sie wizja z pędzącym pociągiem w strone
swiatla, poczulem spokoj, spełnienie, poczulem to ze moje poczynania kierują w dobra
strone(swietlistą strone). Ciala nie czuje, nie czuje ze jestem czlowiekiem, na ten czas
zmienilem sie w podroznika miedzy wymiarowego, bez bariej czasoprzestrzeni. stracilem
poczucie czasu, wszystkie wizje przewijaly sie bardzo szybko, wiekszosci wymiarow nie
pamietam bo duzo ich zwiedzilem i w kazdym cos sie dzialo niesamowitego. zastanawilo mnie
wtedy istnieje boga, stworcy, wnet ktos mi odpowiedzial ze sami tworzymy swoje zycie, my
jestesmy swoimi bogami, sami w sobie, ale jest sila która nas wszystkich stworzyla... Faza
mnie przerastała, chcialem zeby to juz przestalo dzialac ale gdy tylko na sile staralem sie
powrocic do rzeczywistosci, troche oprzytomnialem, cale otoczenie było płynne i rozlewalo
sie, wszystko widzialem jakbym był w swiadomym snie, i znowu zalewała mnie fala roznych
wizji ktorych nie moglem juz wytrzymac. przedmioty w pomieszczeniu latały i krecily sie w
jak baletnice po calym otoczeniu. Wszystko "żyło" swoim zyciem. Przedmioty tanczyly w rytm
muzyki ktora leciala w tle. kilkakrotnie doswiadczylem wizji zycia w sredniowieczu, wizji
byla cala masa, nie radzilem sobie z tym. Zaczalem sie bac ze juz mi tak zostanie do konca
zycia, a ja wbrew pozorom chcialem zyc!!!!. Potem kolejna bardzo realna, trojwymiarowa
wizja/scenka w ktorej pojazd kosmiczny porywal slupem swiatla osoby do badan, potem
przenioslem sie nad ocean, lecialem z hiperpredkoscia nad taflą wodym, dalej lecialem,
zwiedzilem wszelkie miejsca na ziemii.................