Reszka pisze: Jak dla mnie to jest właśnie ten rodzaj presji - chęć bycia najlepszym nawet w tym co nas zwyczajnie nie interesuje, tylko dlatego, że po prostu nam to przychodziło na jakimś etapie z łatwością.
Ehh, widac malo znam siebie jeszcze, bo to ze mna tez sie zgadza. Jezeli kiedys bylam w czyms dobra, to nawet teraz, kiedy juz mnie to nie interesuje, musze nadal byc w tym swietna, chociaz czesto spedzanie czasu nad ta dana rzecza nie sprawia mi zadnej przyjemnosci. Wystaczy, ze ktos powie "bo kiedys to Ty..." i od razu czuję ta presje... W dodatku potrafie nie niezle zezloscic, jezeli ktos mi ciagle cos takiego wypomina.
Reszka pisze:Z kolei kiedy jestem w czymś beznadziejna to zrobię bardzo dużo żeby zniwelować mój brak zdolność z tego zakresu. Nad sprawami w których jestem fatalna, potrafię siedzieć dłużej niż nad pozostałymi. Dopóki nie wejdę na chociaż ten przeciętny, zadowalający poziom kompetencji, to nie odpuszczę. Po prostu mnie irytuje fakt, że jest coś z czym sobie nie radzę i niszczy to mój wizerunek.
I tu mam podobnie, ale jezeli jest to jakas nowa sprawa np z innej dziedziny niz mnie dotyczy i nie podnosi ona moich kompetencji, jestem w stanie to olać i nie interesują mnie, ze ktos powie, ze czegos nie potrafie. Zazwyczaj czuje, ze to co ja robie jest wazniejsze i lepsze, i ze ja po prostu jestem lepsza, bo robie to i to.
Ale tak jak pisalam wyzej, jezeli kiedys bylam w czyms dobra, a teraz juz nie i ktos mi rzuci wyzwanie nie potrafie sie go nie podjac. Po prostu musze.
Reszka pisze: Nowe środowisko to nowe pole na którym można zabłysnąć bądź się rozwinąć. Obracanie się w tym samym kręgu osób nas hamuje i nie pozwala się sprawdzić. Świat to nie tylko ja oraz moja paczka. Jak mam wiedzieć czy faktycznie jestem lepsza, jeśli porównuję się do niewielkiego procenta ludzi z mojego otoczenia.
Tutaj chodzilo mi o otoczenie w ktorym trojka opiera swoje zycie, a nie najblizszy krąg znajonych. Zle sie wyrazilam. Po prostu pomyslalam o moim znajomym, ktory jest 3ką i jest wstanie biegnąć na inny wydział i próbować odegrać najwieszego znawce, mimo ze jego poziom wiedzy na dany temat jest znikomy. On doslownie gdzie tylko nie pojdzie, musi byc lepszy od wszystkich, co zdecydowanie mu sie nie udaje. Potrafi w sklepie zawolac kierownika i oznajmic mu, ze pomarancze nie powinny lezec obok bananow, bo to i to. Musi byc najlepszy W KAZDEJ DZIEDZINIE ZYCIA. Wpedza go to w smiesznosc. Ja kiedy nie mam wiedzy na dany temat, sie nie wtracam az tak, bo nie moge zniesc mysli, ze moge sie osmieszyc i inni to zobacza, ze ludzie straca do mnie szacunek, a ja ten "trojkowy prestiz". Nie mam potrzeby byc najlepszym czlowiekiem na calym swiecie.