Zielona pisze:@Cotta, w jednym się z Tobą zgadzam. Faktycznie zwierzęta przeżywają utratę dziecka, czasem partnera. Jednak czy przyczyna jest taka sama? Bardziej chodzi o instynkt czy emocje (chodzi mi o rozumienie ludzkie - wiem, że instynkty rodzą emocje)? Poza tym u zwierząt wszystkie emocje zachodzą chwilowo, zależnie od sytuacji. Żyją tu i teraz, nie przenoszą ich w czasie nie wiadomo jak długo jak to robi człowiek. Poza chwilowymi stanami emocji żyją w spokoju. Nie mają także takiego umysłu, który umożliwił by im takie zrozumienie, które może doprowadzić do nieodczuwania np. smutku (oczywiście własnego). A człowiek może. Co do empatii... gdyby inni nie odczuwali np. smutku, ja nie musiałabym go współodczuwać
Ale i tak jest to stan chwilowy.
Co to zmienia w kontekście tej dyskusji, czy zwierzęta odczuwają smutek z powodu instynktu czy emocji? Stres w sytuacji zagrożenia też może być instynktowny. Ale serio, co za różnica? Obie stwierdziłyśmy, że ludzie mają bardziej skomplikowany mózg bądź umysł w porównaniu do zwierząt. Obie też stwierdziłyśmy, że emocje są stanem krótkotrwałym, ja jedynie dodałam, "jeżeli ich nie dokarmiać" (przez dokarmianie rozumiem myślenie o emocjach - tym przedłuża się ich życie). To, w czym - o ile dobrze Cię zrozumiałam - się różnimy w poglądzie, to uznanie, że dla człowieka naturalne jest tylko to, co występuje u zwierząt i w taki sposób w jaki u nich występuje, a cała reszta jest wynikiem zniewolenia cywilizacją, czy tak? Z tym się nie mogę zgodzić. Ze zwierzętami mamy wiele wspólnego, wszak też mamy ciała, fizyczne potrzeby, instynkty itd. Ale, jak wspomniałam wcześniej, mamy też o wiele bardziej skomplikowany mózg, a stąd o wiele bardziej skomplikowany świat myśli i uczuć. To nie wynika wg mnie ze zniewolenia cywilizacją. To raczej zbudowanie cywilizacji wynika z tego, że mamy te swoje skomplikowane myśli i emocje. I skoro je mamy, to funkcjonujemy w nieco inny sposób niż istoty, które tego nie mają (czy ściślej mają rozwinięte w mniejszym stopniu). Nie chodzi mi o to, czy w lepszy, czy w gorszy - po prostu w inny. I założę się, że przynajmniej część ludzi, których wyjęłoby się z ich obecnego życia i kazało żyć jak sarny (bez ubrania, w lesie, bez broni, z narażeniem na ataki drapieżników, z koniecznością zdobywania jedzenia inaczej niż w sklepie i bez możliwości zjedzenia go inaczej niż w stanie surowym), doznałoby załamania psychicznego. Wg Twojej tezy sarna jest wolna, więc spokojna. A jednak ja bym nie była spokojna, gdybym wylądowała w takim położeniu jak sarna. Spokój umysłu to ostatnie czego bym doświadczyła wylądowawszy bez pieniędzy nago w lesie. Bo nie jestem do czegoś takiego przystosowana. To są warunki bytu naturalne dla sarny, ale nie dla mnie. Czy to kwestia przywiązania? Nie, ja po prostu nie mam futra - zimno by mi było. A po kilku dniach na surowiźnie dostałabym zaparcia. Przed wilkiem bez narzędzi też się nie obronię, bo wolno biegam. Ewentualnie na drzewo bym mogła uciec, ale jeżeli to byłby niedźwiedź a nie wilk, to niewiele by mi to pomogło. To, co chcę powiedzieć, to to, że sarna jest przystosowana do swoich warunków życia, a ja do swoich.
Abstrahując jednak od tego, jak kto by się czuł nago w lesie... i wracając do pożądanego stanu umysłu. Tak, myślę, że spokój ze spontanicznie przejawiającymi się i spontanicznie znikającymi (bez zatrzymywania ich) emocjami, faktycznie byłby stanem optymalnym (w sensie - takim, dzięki któremu człowiek czułby się dobrze). W sumie do takiego stanu dążą buddyści. Ale to nie cywilizacja wg mnie jest przyczyną, że ludzie nie znajdują się w takim stanie. Nie przywiążesz się do komputera, to przywiążesz się do jakiegoś drzewa w lesie (nie, nie dosłownie). Albo do danego terenu. Do konkretnego widoku. Do konkretnego towarzystwa. Lub do braku towarzystwa. Jak się masz do czegoś przywiązać, to i tak się przywiążesz, choćbyś żyła na pustyni. Wg mnie największym zagrożeniem dla naszej wolności i bezpieczeństwa psychicznego nie jest ani cywilizacja, ani drugi człowiek, tylko my sami (co do wolności fizycznej i bezpieczeństwa fizycznego do już inna bajka - tu się zgadzam, że większym zagrożeniem jest drugi człowiek).