Przeczytałam to, co pisałaś raz jeszcze i mam kilka uwag.
Pierzasta pisze:Taa... w ogóle męczennik z opisu jest męczennikiem, ale te pytania przeanalizowałam pod kątem co tam mogło sugerować męczennika - to zwykła empatia i chęć pomocy już oznacza męczennika, najwyraźniej.
Przeanalizowałaś - no właśnie. A archetypy mają teoretycznie funkcjonować na poziomie nieświadomości (ewentualnie zahaczać od przedświadomość).
Męczennik to ktoś, kto działa w sposób spełniający wzorzec:
Reakcja na smoka:
Zaspakaja go lub poświęca siebie by ratować innych
Zakładam, że smok jest tu (bardzo klasycznie) symbolem przeszkód na drodze do celu, bólu, strachu, wyzwań, problemów, niespełnionych pragnień, itd.
Męczennikiem jest więc ktoś, kto zazwyczaj w sytuacji problemowej/stresowej angażuje się w nią cały, "składa ofiarę" z siebie samego, potrafi się poświęcić dla dobra sprawy (i innych ludzi).
Pierzasta pisze:Ja bym tego nie określiła męczennictwem, ani nawet poświęcaniem się, bo to już są jak dla mnie zachowania skrajne.
Archetypy trzeba rozumieć na poziomie metaforycznym, inaczej będą brzmieć absurdalnie - bo one same w sobie są skrajne, wyolbrzymione; dzięki temu bardzo jasne. W końcu rozumie się, że "dając się kąsać/zjeść smokowi" tak na prawdę możemy po prostu spędzać 3 godziny czytając książkę, żeby rozwiązać jakiś problem (nie widząc innej możliwej opcji działania, wpisując się w schemat, schemat męczennictwa).
Pierzasta pisze:Według mnie zamiast męczennika, albo oprócz powinien być "Samarytanin" - ktoś kto chętnie, bezinteresownie niesie pomoc, ale bez jakiegoś super zaangażowania osobistego czy poświęcenia. Samarytanin: widzi kogoś potrzebującego pomocy, niesie pomoc w miarę swoich możliwości i idzie dalej.
To by był raczej "archetyp społeczny" (a właściwie to chyba nie archetyp, tylko persona...), te tutaj wyglądają raczej na schemat relacji ja-świat. Poza tym do zrozumienia Samarytanina potrzebna jest (nawet niebezpośrednia) znajomość chrześcijańskiej literatury; męczennik jest uniwersalny (a Jung chyba bardzo podkreślał, że archetypy mają być wspólne wszystkim ludziom na świecie).
Pierzasta pisze:Ale archetypów jest więcej niż Jung określił, przynajmniej tak zawsze myślałam.
Nie zagłębiałam się w tę tematykę (odświeżenie sobie tego testu jest dla mnie dość mocną zachętą do wgłębienia, bo chyba teraz w końcu rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi), więc ciężko mi coś dokładniej powiedzieć. Na pewno opisano ich więcej niż same Jungowskie. Przy czym sądzę, że im mniej tym lepiej, bo większa jest szansa, że rzeczywiście będą uniwersalne i pomogą (niemalże) wszystkim w pracy nad sobą.
-
Swoją drogą, to:
Mag
Reakcja na smoka: Utożsamia się z nim
strasznie dużo w (dosłownie) ułamku sekundy mi wyjaśniło. Teraz chyba rozumiem, czemu miewam problem w kontakcie z niektórymi ludźmi. Nie trzeba zabijać smoka, uciekać przed nim, dawać mu się zjeść czy twierdzić, że go nie ma. Można smoka zabić, można uciec przed nim, można dać mu się pożreć, można stwierdzić, że go nie ma. Tylko wszystko to jest schematem, rytuałem i szukaniem przyczyn zła, niepowodzeń poza samym sobą. Skostniałe to, puste i prowadzące do bezmiaru cierpień...
A kiedym ujrzał mojego diabła, wydał mi się poważny, dokładny, głęboki, uroczysty. To był duch ciężkości - przez niego upadają wszystkie rzeczy.
Nie gniewem, lecz śmiechem się zabija. Nuże, zabijajmy ducha ciężkości!