Nie sądzę, by nie można było odróżnić nieśmiałości od taktu. Pewność siebie emanuje z każdego, kto ją posiada, bez względu na to czy jest ekstrawertykiem czy introwertykiem, milczkiem czy gadułą i wreszcie chamem czy człowiekiem z manierami. Nieśmiałość to nie jest małomówność, brak nachalności, łagodność i takie tam. Nieśmiałość to strach.Zielony smok pisze: Byłem na dobrej drodze w tym kierunku....w stylu chorobliwie nieśmiały frajer...może dlatego jakoś łaskawszym okiem patrzę na frajerów.....
Nauczyłem się nie deprecjonować żadnego z fragmentów mojego żywota...ten ongiś frajer...to też byłem ja. I jest w tym jakaś uczciwość. Przy okazji szacunek dla drogi życiowej. A żeby mi sprężyna nie odbiła w przeciwnym kierunku - nie lubię nachalności...czasem to co można opatrznie wziąć za nieśmiałość, jest staromodnym taktem w stylu old fashon man Mi dla odmiany nie leżało nadmierne nadskakiwanie i przerostowe komplemenciarstwo znanych mi żeńskich Dwójeczek.
A mnie nie jest potrzebny facet, który się mnie boi, bo prawdopodobnie za chwilę zacznie jakieś manipulacje z cyklu „znowu mnie krzywdzisz” i będzie próbował na mnie coś wymóc wzbudzając poczucie winy, bo „przecież on taki wrażliwy”. A ja jestem „chamska i wyznaję kult siły i brutalności” – fuj!
Nawiasem mówiąc mam nadzieję, że nikt nie uważa nieśmiałości za romantyczną.
Szkoda mi takich facetów, którzy mają mamy zamiast partnerek. Zgadzają się na to by te „cudowne” kobiety dowartościowywały się ich kosztem. Czasem w towarzystwie takie „dzielne” kobiety z „prawdziwym bólem” opowiadają, jak to dźwigają cały dom na głowie i z „dobrodusznym” uśmiechem „karcą” swoich partnerów za wyrażanie własnych opinii. To jest odrażające.Zielony smok pisze: Ps. 4% facetów jako skuteczną metodę erotycznej finalizacji podrywu podaje ,,na litość". Jest więc promyczek nadziei dla Twojego asystenta...może gdzieś się pożywi....
Hmmm – odrobina perwersji za całą męską urodę stanie 8)Zielony smok pisze: A teraz Hydrowy kawałek pana Przybory.