nie. ja mam identycznie.
nauka mnie męczy, nie mam do niej motywacji.
lenistwo.
"zmaganie się zżyciem".
zwał jak zwał.
Zastanawiało mnie dziś skąd się to u mnie bierze, że gdy jadę gdzieś na wczasy, to i tak wracam do schematu - siedzieć w pokoju i gapić się w tv/komp/sufit zamiast leżeć na plaży/zwiedzać Kraków. Właściwie ja nie potrzebuję wczasów. Hm. Stłumiłam pragnienia, bo nie było możliwości ich zrealizowania. I tak się z tym zżyłam, oswoiłam, ze teraz mając możliwości już mi się nie chce, nie jara mnie to w ogóle. Właściwie czuję bardziej, że "muszę spełniać cudze wizje działań", nie mając wcale takowych chciejstw. Martwa.
Dosłownie miałam 4 h wolne i nie łaziłam po Krakowie tylko 2 h rozmyślam nad sobą siedząc na kanapie w salonie i 1,5 h gapiłam się na ludzi idących ulicą, siedząc samotnie przy kuchennym oknie. Tak było mi dobrze
. Tak samo było mi lepiej w pokoju hotelowym niż na plaży.
Czuję się najlepiej, gdy muszę zrobić coś konkretnego z szybkim celem. Jestem człowiekiem jasnej sprawy, prostego czynu. Niecierpliwa i pragmatyczna. Nic mi się nie chce. Nic nie ciekawi. Życie "spędzam". To moje ulubione słowo. Często go używam w pamietniczku
Przepędzam kolejną godzinę, rozmyślając, ile "muszę/powinnam/trzeba/wypadałoby/ inni robią i są w przodzie a ja im zazdroszczę efektów/...
Jestem jak chorągiewka, która potrzebuje wiatru. Bez tego wegetuje.
Oficjalnie się do tego niechętnie przyznaję, bo "człowiek inteligentny się nie nudzi" etc. Wstyd mi, że jestem taka... niezainteresowana, jałowa, zmęczona/znudzona na starcie życia. Zrezygnowana.
dziś jednak czułam niezwykle mocno, ze chciałabym być więźniem, który ma podyktowana prace, zorganizowane posiłki, obowiązki w grupie. Sensowne. A tu człowiek wszystkimi członkami stara się w życiu złapać cokolwiek do roboty by NIE ZWARIOWAĆ.
Tak, praca leczy i nie uważam że pracoholizm u Jedynki to ZŁO. Gorzej jak nie ma pracy. TAK> dwie sensowne prace na dzień dla każdej czwórki i już ludzie są zdrowsi i bardziej pożyteczni.