9 i asymilowanie się w nowych grupach
: wtorek, 30 listopada 2010, 22:01
Miesiąc temu przyjęli do pracy u mnie nową babkę. Dziewczyna (moja rówieśniczka) na moje oko jest chyba 9.
Jak przyszła to sprawiała wrażenie grzeczniutkiej, spokojnej, pokojowo nastawionej, wręcz słodziutkiej i na wyrost uprzejmej momentami ale czuć w tym było jakiś taki jakby fałsz. No bo niby nie zna ludzi (jedną znajomą u nas miała tylko - dzięki niej dostała ta pracę) i tak milutka bleeeee ale poza tym to prawie od razu zaczęła latać na posiadówki towarzyskie w pracy w wolnym czasie - w rozmowie zero ofensywy, zero krytycyzmu, masę typowo damskich tematów i zainteresowań, milutkie słowa dla innych, komplementy dla tych których najbardziej lubiła (na poczatku w stosunku do wszystkich była taka miła, potem już tylko dla węższej grupy osób które znała lepiej - jak ktoś jej nie przypasował to była miła ale na dystans) i z którymi się najlepiej zżyła - miesiąc minął i całkiem nieźle się wkręciła. Raz miałem z nią gadkę na dość życiowy temat - miałem parę problemów które mnie drążyły (nie zaszkodziłoby mi to w razie jakby miała powtórzyć to komuś kto miałby złe intencje) i postanowiłem się wygadać. Pogadaliśmy mając jednak trochę inne zdania na dane tematy, ale potem ona miała jakiś problem to proponuję jej żeby się mi wygadała to jej ulży trochę - ta do mnie że "może ja jakiś czas" ja zapytałem zaciekawiony "a kiedy niby" a ta - "za jakieś pół roku" kxxxx no rozwaliła mnie tym.... Człowiek chce zrobić gest za gest a tu taka dziwna reakcja. Zażartowałem trochę lajtowo wtedy w stylu "oj siostra mury między ludźmi budujesz tu jakieś" - ta do mnie z jakimś dziwnym tekstem niby łagodzącym "no coś ty ja mury buduję? Ja właśnie je burzę" Ja zadziornie skrzyżowałem palce - "oj oj chyba mi się nosek wydłuża" Ale generalnie jak sobie na nią popatrzyłem to widzę oddanie dla przełożonego i kurde... niesamowite - ona jak chce nawet gdzieś pójść byle gdzie dosłownie to o każdą pierdołę się alta i pyta tej autorytarnej kretynki do pokoju obok czy może - mówiłem jej 1000 razy że może wychodzić i żeby sobie nie zawracała tym głowy - ale ta lata za każdym razem "żeby A. się nie denerwowała o samowolkę". Nosz kxxxx litości Generalnie obstawia z ludźmi którzy są dla niej, mili, czuli emocjonalnie, dobrze wychowani i tacy.... tacy jacyś kurde dziwni - głaszczą się nawzajem po tych swoich łebkach wplatając teksty o X. naszej nowej księżniczce" jakby w tym życiu nie było ciekawszych rzeczy w towarzystwie do roboty. Czasem to już niedobrze mi się robi jak tego słucham
Ogólnie to tak - pytanie teraz ile 9 się podpisałoby pod takim zachowaniem? Jak się zachowujecie jak wchodzicie do grup w których nikogo nie znacie?
Jak przyszła to sprawiała wrażenie grzeczniutkiej, spokojnej, pokojowo nastawionej, wręcz słodziutkiej i na wyrost uprzejmej momentami ale czuć w tym było jakiś taki jakby fałsz. No bo niby nie zna ludzi (jedną znajomą u nas miała tylko - dzięki niej dostała ta pracę) i tak milutka bleeeee ale poza tym to prawie od razu zaczęła latać na posiadówki towarzyskie w pracy w wolnym czasie - w rozmowie zero ofensywy, zero krytycyzmu, masę typowo damskich tematów i zainteresowań, milutkie słowa dla innych, komplementy dla tych których najbardziej lubiła (na poczatku w stosunku do wszystkich była taka miła, potem już tylko dla węższej grupy osób które znała lepiej - jak ktoś jej nie przypasował to była miła ale na dystans) i z którymi się najlepiej zżyła - miesiąc minął i całkiem nieźle się wkręciła. Raz miałem z nią gadkę na dość życiowy temat - miałem parę problemów które mnie drążyły (nie zaszkodziłoby mi to w razie jakby miała powtórzyć to komuś kto miałby złe intencje) i postanowiłem się wygadać. Pogadaliśmy mając jednak trochę inne zdania na dane tematy, ale potem ona miała jakiś problem to proponuję jej żeby się mi wygadała to jej ulży trochę - ta do mnie że "może ja jakiś czas" ja zapytałem zaciekawiony "a kiedy niby" a ta - "za jakieś pół roku" kxxxx no rozwaliła mnie tym.... Człowiek chce zrobić gest za gest a tu taka dziwna reakcja. Zażartowałem trochę lajtowo wtedy w stylu "oj siostra mury między ludźmi budujesz tu jakieś" - ta do mnie z jakimś dziwnym tekstem niby łagodzącym "no coś ty ja mury buduję? Ja właśnie je burzę" Ja zadziornie skrzyżowałem palce - "oj oj chyba mi się nosek wydłuża" Ale generalnie jak sobie na nią popatrzyłem to widzę oddanie dla przełożonego i kurde... niesamowite - ona jak chce nawet gdzieś pójść byle gdzie dosłownie to o każdą pierdołę się alta i pyta tej autorytarnej kretynki do pokoju obok czy może - mówiłem jej 1000 razy że może wychodzić i żeby sobie nie zawracała tym głowy - ale ta lata za każdym razem "żeby A. się nie denerwowała o samowolkę". Nosz kxxxx litości Generalnie obstawia z ludźmi którzy są dla niej, mili, czuli emocjonalnie, dobrze wychowani i tacy.... tacy jacyś kurde dziwni - głaszczą się nawzajem po tych swoich łebkach wplatając teksty o X. naszej nowej księżniczce" jakby w tym życiu nie było ciekawszych rzeczy w towarzystwie do roboty. Czasem to już niedobrze mi się robi jak tego słucham
Ogólnie to tak - pytanie teraz ile 9 się podpisałoby pod takim zachowaniem? Jak się zachowujecie jak wchodzicie do grup w których nikogo nie znacie?