Jeżeli już komuś pomagam, komu wiem że mogę, to najchętniej w konkretnych, praktycznych sprawach. Zwykła pocieszycielska rozmowa przychodzi mi ciężko, bo sam jestem mało emocjonalny i będę czuł się zakłopotany, bo nie będę wiedział co mam powiedzieć.
Dokładnie tak. Wprawdzie nie rzuca mnie już tak jak jeszcze kilka lat temu, ale jak miałbym w pełni się kontrolować, powstrzymywać od najmniejszych negatywnych emocji, to w końcu tyle by się tego nagromadziło, że w końcu byłby piękny wybuch furii spowodowany czymś, na co pewnie teraz totalnie bym uwagi nie zwrócił. Ale chyba 8 tak już ma, że nawet jak mieć będzie najwyższy poziom zdrowia, to jednak zawsze będzie miało swój temperamencik. Tyle, że jak to Cotta bardzo dobrze ujęła, można mówić bardzo ładnie, nie pić, nie szaleć a być kurwą jakich mało. I tym chyba mogę podsumować swojego postaCotta pisze:Jestem zaskoczona, że część z Was utożsamia bycie dobrym z wyzbyciem się imprezowania i przeklinania, a przez rozwój rozumie zamykanie ujść energii, która Was rozpiera. Imho, wykończycie się psychicznie próbując się na siłę ugrzecznić. Bycie grzecznym to nie to samo, co bycie dobrym. Można klnąc ile wlezie i imprezować do woli, ale być w porządku wobec innych, służyć pomocą w potrzebie itd. (tak, jak przedstawiła to Mietła). Można też mówić bardzo ładnie, nie pić, nie szaleć, ale i tak być skurczybykiem.