Zakochany Skurczybyk

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Zakochany Skurczybyk

#1 Post autor: Mietła » piątek, 12 marca 2010, 17:43

Powitać. Z racji, że wiosna za oknem, ptaszki ćwierkają, studenci zaczynają pić w parkach na ławkach sąsiadujących z ławkami zajętych przez zakochanych... no właśnie. Z doświadczenia i obserwacji wiem, że zakochana Ósemka się zmienia. Że tak powiem, ciepłokluszeje troszkę. :twisted: Chociaż 8 jako "ciepłe kluchy" i tak wygląda dość groźnie.
Jak to u Was jest? Zauważyliście zmiany w zachowaniu i myśleniu? Jeśli tak, to uważacie je za pozytywne, czy groźne dla ósemkowej natury? Czy zakochane Osiem, to bezbronne Osiem?
Zapraszam do dyskusji. :)



yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zakochany Skurczybyk

#2 Post autor: yusti » piątek, 12 marca 2010, 20:32

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 14 października 2010, 20:33 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#3 Post autor: Pablo » sobota, 13 marca 2010, 00:20

He he dobry temat Mietełka i na czasie w sumie :)

Czy ciepłokluszeje? hmmm no dobra kurde nie jest na forum jakoś banalnie o tym pisać ale co mi tam ;)

U mnie się odzywa wtedy czyste 2. Ale co do zwykłych gestów. Nie liczę zysków/strat poza jedną sytuacją - pewną równowagą w zaangażowaniu bo zależy mi na oddaniu i po części wzajemności ze strony tej osoby (inna sprawa że jak się rozleci potem to się nagle dostrzega po ochłonięciu ilość zmarnowanego czasu czy $$$).
Jeżeli mam świra to szczerze jakoś nie do końca sam zdaje sobie z tego sprawę. Tzn. widać że jest inaczej, bo na przykład przez spotkania z tym człowiekiem na początku czasem sypiasz 10 godzin tygodniowo, ledwo żyjesz ale zmęczona nie jesteś, nie myślisz o tym wogóle. Za to ogarnia mnie ciekawość i niesamowicie hojna ręka. Nawet czasem w rzeczach których nigdy nie robię dla nikogo innego - wiem że babka lubi specyficzne gesty i na przykład: wracamy do moich 4-kółek po udanym wieczorze to otworzę jej drzwi z prawej strony żeby wsiadła, zamknę jak już wsiądzie a potem zanurkuję za kółko. Tego typu gesty czasami są dla mnie są dość naturalne jak poznam tego kogoś już dobrze, chociaż co prawda pachną wybitnie nie 8-kowo ;) ale mam to gdzieś.

Zaangażowanie - rzucam się w wymyślanie sytuacji jak by spędzać wolny czas, gdzie by się we dwójkę wybrać, wymyślam jakieś drobnostki żeby jej potem je dać, chcę wiedzieć o tej osobie jak najwięcej, można powiedzieć że chcę ją mieć tylko dla siebie przez jakiś czas (ale nie ograniczam też jej) Jest lepszym wyzwaniem i większą frajdą gdy ten człowiek jest nie do końca pewny i trzyma jakiś tam dystans między nami który da się wyczuć. Lubię to przeskakiwać.
Ale nie świruję też tak, żeby niewiadomo ile myśleć o tej osobie, nie jestem jakimś specjalnym marzycielem który się uzależnia - skupiam się na tym jak na mnie oddziałuje jej obecność jak jesteśmy obok siebie. Chociaż są i od tego wyjątki i zauważyłem kiedyś schemat z którego się wywodzą - zależy to tylko od tego czy mam poczucie przewagi nad tą osobą czy mam wrażenie że to ona jest ta stroną której bardziej zależy. Pierwsza sytuacja - jeżeli jej bardziej zależy to jak dla mnie super sprawa - mam wrażenie że stoję na twardym gruncie, odpowiada mi to bo nadaję kształt znajomości, ale z drugiej strony na dłuższą metę jakoś tak mięknę jakby mi z czasem mniej zależało.
Druga sytuacja - jeżeli ja jestem tym któremu bardziej zależy to podtrzymuję zaangażowanie ale jak nie wpływa to w większym stopniu na człowieka to hamuję się czuję trochę hmmm... jakby to nazwać, nie wiem - rozczarowany (?) Nie to złe słowo. W każdym razie jest takie chwilowe odbicie jak po sytuacji kiedy chcesz coś więcej osiągnąć a tu lipa. Idealną sytuacją jest wtedy jak druga osoba się czymś wykaże - inicjatywą - coś powie, coś na spędzenie czasu wymyśli - wtedy wszystko leci symbiotycznie i jest super :) Jeżeli druga strona przestaje reagować zaczynam się frustrować i mogę zacząć być czepliwy o pierdoły albo mieć pretensje że tylko mi zależy i się staram (jak wcześniej było wszystko ok) trochę jak chora 2-ka ale tego jak ognia staram się unikać - to dobre dla leszczyków ;) ale który człowiek nim czasem nie jest?

I jedna i druga sytuacja ma swoje plusy i minusy ale na dłuższą metę zauważyłem że lepsza jest jednak ta druga. Bo jest w niej równowaga i obu stronom zależy.

Co do skluszenia się Mietełka ja powiem tak - jak jesteś zakochana to duch jest spokojniejszy po prostu a jak się dogadujesz z tą osobą to po jakimś czasie sama jej obecność jest rzeczą która ładuje akumulator. Dochodzą też do tego bliskość fizyczna, dotyk i tępione tutaj przez wszystkie 8 obecne do tej pory "misie" zdrobnienia imion i inne gigantyczne obelgi i inwektywy które moim zdaniem są jedną wielką o kant dupy potłuc bzdetą - sam nie widzę w tym nic dziwnego, a i znam też z reala 8 które tak do swoich połówek gadają - a jak ktoś sobie z tego zakpi to sobie z tego to one zakpią sobie z gościa w małym rewanżu i ch... mu w oko ;) Chociaż takie zwroty traktuję raczej jako coś powszechnego, jeżeli chcę coś szczególnego powiedzieć tej osobie to mówię jej to bezpośrednio po prostu cenię w tobie bardzo..... i opisuję co.

Inna sprawa ze to wszystko o czym gadam jest dostępne tylko dla tej osoby bez względu na to czy otoczenie to widzi czy nie, z tego co ludzie mówią to jak wcześniej mnie nie widzieli w tym stanie to jak mnie słabiej znają że się takich zachowań po mnie wcześniej nie spodziewali albo stwierdzają że poza tym jestem takim samym gościem jak normalnie. Czyli w sumie nic się, poza tym, na zewnątrz w stosunku do innych nie zmienia specjalnie ;) chociaż wewnątrz człowiek jest spokojniejszy i szczęśliwszy.

Czy zakochane 8 to bezbronne 8? Jeżeli nie jesteś częściowo bezbronna to.... a zabawa nie ma sensu na dłużej bo staje się standardem - nie wiem jak to głębiej wytłumaczyć ale w tym stanie są dostępne są 2 strony medalu bycia zakochanym, jak jesteś czegoś pewna to z biegiem traci to smak.

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#4 Post autor: Mietła » niedziela, 4 kwietnia 2010, 19:34

Dobra, te ciepłe kluchy już chrzanić. Trza się z ludziem dogadać, jak się chce, żeby wyszło, nie ma bólu, chociaż (mnie osobiście) każdy kompromis boli. Jedyne, co mnie martwi, to:
Gdzie jest mój gniew?!
przynajmniej ten ogromny, ósemkowy gniew. Teraz się rozpaczliwie przebija przez jakieś ludzkie uczucia: jakiś smutek, żal, przykrość... Ble! Chcę mój z powrotem gniew w pełnym wymiarze!

O bezbronność mi się bardziej rozchodzi. Bo to mnie najbardziej wkurza. Przecież ta osoba wie, co mnie rusza, co martwi, jakie mam kompleksy (po części), co jest moim problemem i z czym sobie nie radzę. PRZECIEŻ ONA TO MOŻE WYKORZYSTAĆ PRZECIWKO MNIE!
Ja wiem, że nie chce mi zrobić krzywdy, ale co jak nagle zachce? Po rozstaniu na przykład? No co mi zostanie poza gniewem? Nawet dumy nie będzie...

Tego jednego nie ogarniam - wiem, że trzeba być szczerym i chcę taka być, jednak mam wrażenie, że im więcej ktoś o mnie wie, tym większe stanowi zagrożenie. No ale halo - partner powinien wiedzieć dużo.

Luźny wniosek: Ósemki nie są przystosowane do życia w związkach. Przynajmniej w związkach działających na zdrowych zasadach.
A może to ja nie jestem...

Awatar użytkownika
Kapar
VIP
VIP
Posty: 2333
Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: DownUnder
Kontakt:

Re: Zakochany Skurczybyk

#5 Post autor: Kapar » poniedziałek, 5 kwietnia 2010, 05:43

Mam dwa spojrzenia na zakochanego skurczybyka: pierwszy, mój prywatny pryzmat oraz drugi, obraz zakochanej ósemki, gdzie prawdopodobnie wszyscy moglibyśmy znaleźć dla siebie wspólne mianowniki (doskonale i nawet organoleptycznie :P sobie mogę post Pabla przedstawić).

Ale ochoty nie mam pisać o tym drugim, bawić się w analizę i wyjaśnianie przyczyn dla takich a nie innych naszych zachowań.


Dawno nie byłem szaleńczo zakochany ale postaram się odkurzyć moje zakamarki i coś może napisać. Tak zauroczyć to mi się zdarza ale bez jakiś fajerwerków.
Mietla pisze:Z racji, że wiosna za oknem, ptaszki ćwierkają, studenci zaczynają pić w parkach na ławkach sąsiadujących z ławkami zajętych przez zakochanych...
Heh w Australii taki klimat jest przez cały rok! Słońce świeci na niebie, papużki śpiewają w palmach itp, więc czuję się zakochany przez cały rok, problemem jest, że nie wiem w kim :)

Ale do rzeczy

"CIEPŁAKLUCHA"
Hmmm
Chyba mogę się zakochać tylko w dziewczynie, przy której czuję się jakoś nieśmiały. To jest dla mnie pierwszy znak... choć w moim zachowaniu nie widać nieśmiałości to jednak tak się czuję troszkę. Lubię to uczucie, bo generalnie nie zdarza mi się być onieśmielonym. A tu nagle ktoś, kto swoją osobą moje wewnętrzne tornado umie poskromić, nie czuję się już taki pewny i silny - a może raczej nie czuję potrzeby bycia takim. Łagodnieje ale i dostaję też niesamowity zastrzyk energii. Staje się trochę ciepłokluchowaty, fakt, zachowuję się trochę inaczej wobec wybranki, ale moja ogólna ósemkowość jakoś nie jest dotknięta.
Mietla pisze:Gdzie jest mój gniew?!
przynajmniej ten ogromny, ósemkowy gniew. Teraz się rozpaczliwie przebija przez jakieś ludzkie uczucia: jakiś smutek, żal, przykrość... Ble! Chcę mój z powrotem gniew w pełnym wymiarze!
Ale czy ty masz tak w całym wymiarze czy tylko wobec obiektu uczuć?
Wiem, wiem dobrze o czym mówisz. Gniew mi całkiem kiedyś znikał ale to było, gdy zakochiwałem się bezpamiętnie:
Pablo pisze:Ale nie świruję też tak, żeby niewiadomo ile myśleć o tej osobie, nie jestem jakimś specjalnym marzycielem który się uzależnia
Lecz z czasem się to zmieniło i mój gniew już nie znikał - wszystko było jakoś bardziej zrównoważone, byłem łagodniejszy tylko przy dziewczynie. Przy niej mogłem być jak w oazie spokoju, odpocząć od codziennych bojów - ale na chwilę, żeby potem wyruszyć na podbój świata ze zdwojoną siłą.

"WULKAN"
Tę lepszą stroną zakochania jest niesmowity przypływ energii i inspiracji. W zakochaniu odradza się jakaś moja artystyczna strona, napiszę sprośny wierszyk, namaluje coś albo uszyję, albo...
Inspiracja nie jest ciepłokluchowata lecz prędzej bluźniercza i śprośna.
Wiem, że zakochanie ogólnie rzeczbiorąc dodaje skrzydeł, pozwala góry przenosić. Znam to, ale dla mnie oprócz uczucia uskrzydlenia itp przenosi się to na faktyczny wzrost fizycznych sił i temu podobnych. Nie umiem tego dobrze oddać. Enneagramowo tłumacząc to może zakochanie kiełkuje i kłębi się w sferze "brzucha", więc czuje jakbym był spotęgowany kilkukrotnie? :)

To jest dobre pytanie.
Mietla pisze:Czy zakochane Osiem, to bezbronne Osiem?
I tak, i nie. Można powiedzieć, że staje się bezbronny wobec wybranki. Ale to nie tak od razu. Nie staje się bezbronny wobec otoczenia, wręcz przeciwnie, uruchamia mi się instynkt obronny dla mnie i partnerki. Jeśli wpuszczam kogoś do swojego życia, to będę ochraniać tę osobę tak, jak strzegę własnego oka.
Poza tym podoba mi się takie oddanie komuś; zawierzenie; pozbycie się broni, bo bycie samemu; zmaganie się z życiem w pojedynkę, może być męczące na dłuższą metę.
Mietla pisze:Ósemki nie są przystosowane do życia w związkach
Coś w tym może i jest. Ósemka może być w dobrym związku ale z kimś, kto nie będzie czerpać od niej energii, nie będzie stawał się zależny od związku. Ósemka moim zdaniem może być świetnym partnerem, tylko dla nas trudniej znaleźć kogoś dorównującego energią i sposobem bycia.
Ja jestem przystosowany do bycia w związku ale wiem, że znalezienie kogoś odpowiedniego jest trudne. Nie będzie tu żadnych kompromisów, bycie z kimś dla bycia to nie dla mnie. Mogę przejść przez życie w pojedynkę, bo poradzę sobie także sam, tylko, że zrobię to wtedy inaczej. Nigdy nie zapomnę, z jakimi minusami wiążę się bycie samemu ale też jakie ograniczenia niesie bycie z kimś. Ale to TEN KTOŚ tylko wpływa na to co jest lepsze(balans), ja jestem otwarty w moim życiu na obie opcje. Choć Mietla, wybranie jednej albo drugiej to tak czy inaczej kompromis, rezygnacja z czegoś, na rzecz czegoś innego. Bilans zysków i strat trzeba samemu umieć wyliczyć ;)
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl

Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zakochany Skurczybyk

#6 Post autor: yusti » poniedziałek, 5 kwietnia 2010, 10:41

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 14 października 2010, 21:38 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Kapar
VIP
VIP
Posty: 2333
Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: DownUnder
Kontakt:

Re: Zakochany Skurczybyk

#7 Post autor: Kapar » wtorek, 6 kwietnia 2010, 08:35

yusti pisze:Ale ja mam pytanie!
Bilans zysków i strat może się transformować w czasie. Bo po długim wyposzczeniu osobistym i permanentnym oglądaniu papużek w palmach chyba prędzej pójdziesz na kompromis?
Człowiek sam się męczy, jak rzekłeś.

Nie bądź tfardziel, powiedz, że chodzisz na ustępstwa, bo czasem masz już dość.

[u nas święta, baranki, jajeczka, goście, u ciebie smutno?]
Na twoje pytanie yusti moge odpowiedziec tak: w pewnym serialu amerykanskim "Two and half men" (nie wiem czy pokazywali/pokazuja to w Polsce), jeden z glownych bohaterow, Charlie, powiedzial swieta prawde, a tlumaczac na predce, szlo to mniej wiecej tak: mezczyzna musi wybrac w swoim zyciu, czy chce robic sobie dobrze, czy chce byc kochanym :P
Kompromis moze jest mozliwy acz raczej rzadki - szczesliwi, ktorzy go zaznali.
Nie mam co tu zamieszczac swoich osobistych przemyslen i wywodow w takich kwestiach, zeby psuc fajny watek
Spoiler:
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl

Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Zakochany Skurczybyk

#8 Post autor: boogi » wtorek, 6 kwietnia 2010, 20:15

baby_kapar pisze:Ósemka moim zdaniem może być świetnym partnerem, tylko dla nas trudniej znaleźć kogoś dorównującego energią i sposobem bycia.
Moim zdaniem Ósemka może też świetnie odnaleźć się w partnerstwie z osobą która ani trochę nie przypomina jej pod względem poziomu energetycznego. Ba - najlepiej chyba odnajdzie się w związku nie z kimś dorównującym, a z kimś dopełniającym... (chociażby pod względem jungowskich ekstra- i introwertyzmu :) ).

A co do mietłowego "ciepłokluszenia" Ósemek - Ósemka życie postrzega jako ciągłą walkę. Takie spojrzenie ma przez wiele lat, powiedzmy przez pierwsze 20 lat życia. I teraz taka 20-letnia Ósemka wchodzi w związek, który z definicji nie jest walką a współpracą. Zmiana dotychczasowych, utrwalonych latami przyzwyczajeń może być postrzegana mylnie jako ciepłokluszenie. A być może jest po prostu odkryciem kolejnej ciekawej strony własnej osobowości nawet, jeżeli początkowo odczuwana jest jako bezbronność? ;)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zakochany Skurczybyk

#9 Post autor: yusti » wtorek, 6 kwietnia 2010, 20:30

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 14 października 2010, 21:42 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#10 Post autor: Pablo » środa, 7 kwietnia 2010, 18:30

boogi pisze: A co do mietłowego "ciepłokluszenia" Ósemek - Ósemka życie postrzega jako ciągłą walkę. Takie spojrzenie ma przez wiele lat, powiedzmy przez pierwsze 20 lat życia. I teraz taka 20-letnia Ósemka wchodzi w związek, który z definicji nie jest walką a współpracą. Zmiana dotychczasowych, utrwalonych latami przyzwyczajeń może być postrzegana mylnie jako ciepłokluszenie. A być może jest po prostu odkryciem kolejnej ciekawej strony własnej osobowości nawet, jeżeli początkowo odczuwana jest jako bezbronność? ;)
Tak jest, to co wczoraj MIetle napisałem, to co tutaj opisała to typowe przemyślunki jakie miałem kiedy po raz pierwszy się wkręciłem w tego typu emocje w wieku dwudziestu paru lat ;)
Co do tego czy 8 jest w stanie stworzyć udaną relację z introwertykiem to osobiście się z tym nie zgodzę, przynajmniej mi brakowało bodźców w takich znajomościach, czasem zaczynało ziać znudzeniem i jak dochodziło do tego niezrozumienie to mimowolnie powodowało się samemu problemy. Teraz idziemy dalej - jeżeli masz tego typu skłonność do ekstrawertyków to możesz trafić na niezłego oponenta (to mit że tylko 8 się w związkach za łby biorą) i jak się zaczniecie ze sobą żreć to potem wchodzi w nawyk. Jak nie w jednym związku to później w następnym podobnym. Z drugiej strony też jest to rzecz która (przynajmniej u mnie) po wielu doświadczeniach przemawia za tym że dwójka choleryków na dłuższą metę po prostu przegnie pałę i zaczną się szarpanki o takim natężeniu że zacznie się człowiek zastanawiać czy dalej ma to sens. W każdym razie przynajmniej mnie potrzeba kogoś spokojniejszego, zbyt temperamentna dwójka ludzi potrafi się nakręcać i pozytywnie i negatywnie z tym że czasem.... ;)

To o czym pisze Mietełka to właśnie ten zajebisty stan który wcale nie powoduje bezbronności. W każdym razie w życiu, na zewnątrz. W stosunku do tej osoby w pewnym sensie tak, ale widzisz - źle podejrzewasz że ten człowiek mógłby to wykorzystać (jak patrzę w przeszłość to z reguły ja to wykorzystywałem dla durnego rewanżu, z nim dojrzałem do tego że jak się szacunek skończy albo brakuje go od samego początku to jest to bomba zegarowa która dupnie kiedyś z takim efektem. Tutaj jest prosty schemat - masz potencjał żeby wykorzystać czyjeś słabe punkty jako 8 i podejrzewasz że druga strona może to zrobić - co okazało się prawdą w jakichś 15% tylko jak patrzę po ludziach ;) to zazwyczaj od Ciebie wychodziło albo od takiego drugiego i stąd te podejrzenia, nie mające w większości pokrycia z prawdą.

A czemu nie ma dumy? Proste - duma jest wtedy gdy gra niewarta jest świeczki - jeżeli jej nie ma jest ona warta o wiele więcej.
Dlaczego nie ma gniewu? Bo jest otwarcie się na człowieka bo jest dobra komunikacja - następna zajebista rzecz. To że się nie wściekasz i nie atakujesz to nie sygnał że nie potrafisz tylko że po prostu nie potrzebujesz bo się dogadasz. Wściekasz się jak gadasz i ten ktoś się zachowuje jakby wogóle nie wiedziało co Ci chodzi któryś raz z kolei - wtedy to normalne.
A ta częściowa bezbronność to rzecz którą dostrzeżesz i poczujesz dopiero gdy ta osoba zdecyduje się Ci po ambicji pojechać. Tylko po jaką cholerę chciałaby walić we własne gniazdo? Przecież jej też zależy. A nawet jeżeli tak się stanie z jakimś pajacem pozbawionym szacunku - to dobra - dotknie to. Na początku nie będzie gniewu tylko dół, za drugim razem też raczej dół, za trzecim już wqrw, a za 4 razem już nawet nie pomyśli żeby za 5 coś podobnego uskuteczniać ;) wzrosną mury w psychice oddalisz się i będziesz mieć gdzieś to będąc znowu niezależnym totalnie i tylko od drugiej strony będzie teraz zależeć czy ta postawa się zmieni czy nie.

Ja bym się w każdym razie z takich emocji z jakąś fajną niewiastą cieszył :mrgreen:

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#11 Post autor: Mietła » niedziela, 18 kwietnia 2010, 20:36

baby_kapar pisze:Ale czy ty masz tak w całym wymiarze czy tylko wobec obiektu uczuć?
No właśnie tu mam problem, bo tak w całym wymiarze ciepłokluszeje. Bronię się przed tym jak diabli, bo nie potrzeba mi teraz zmiany w uczuciową delikatną kobietkę. Nie teraz, kiedy mam za dużo na głowie i nie mogę niestety poddać się takim uczuciom. Dlatego pojawiła mi się kontrolka. W poprzednim związku było identycznie, kiepsko się to dla mnie przez tę nabytą delikatność skończyło, bo totalną rozsypką psychiczną.
Poza tym potrzebuję delikatnej walki z partnerem. Nie mówię tu o ciągłych kłótniach i wyzwiskach, raczej o lekkiej rywalizacji, takiej napędzającej uczucie.
Dlatego nie zgadzam się do końca z boogim. Owszem, dwójka potężnych choleryków pozabijałaby się po dwóch miesiącach, ale całkowite przeciwieństwa się zamęczą. Żywiołowy brakiem energii u spokojnego, a spokojny ciągłym gonieniem za żywiołowym.

Gdyby chodziło o bezbronność tylko względem tej jednej osoby, nie zakładałabym wątku. U mnie to jest niestety globalne i to mnie cholernie martwi. Staję się wrażliwsza na krytykę, gorzej znoszę stresujące sytuację. Może to wynika z jakiegoś podświadomego uczucia, że jest się komu wybiadolić i że nie muszę być zdana tylko na siebie? W każdym razie mi się to nie podoba...

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#12 Post autor: Pablo » niedziela, 18 kwietnia 2010, 22:29

Mietla pisze: Gdyby chodziło o bezbronność tylko względem tej jednej osoby, nie zakładałabym wątku. U mnie to jest niestety globalne i to mnie cholernie martwi. Staję się wrażliwsza na krytykę, gorzej znoszę stresujące sytuację. Może to wynika z jakiegoś podświadomego uczucia, że jest się komu wybiadolić i że nie muszę być zdana tylko na siebie? W każdym razie mi się to nie podoba...
A może wynika to z tego że w tej sytuacji masz lepszy kontakt min. ze sobą tzn. ze słabszą stroną psychiki która wyłazi na powierzchnię - może jest parę rzeczy do których tak naprawdę nie masz tyle dystansu jakbyś chciała mieć i nad paroma rzeczami trzeba jeszcze popracować?

Kurde nic innego mi do głowy teraz nie przychodzi.... może jeszcze jest kwestia wzajemnego oddziaływania na siebie obu osób? Tamto zakochanie z przeszłości było w kimś podobnym czy w innym niż ten teraz? Temperament, zaradność, wpływy, znajomości, mądrość i ogarnięcie życiowe, większy dystans do siebie, życia i codzienności?
Serio kurde nie mam pojęcia co Ci poradzić, świat to jedna bajka, zakochanie i związek inna a u mnie działało zazwyczaj na odwrót, jeszcze jak się w drużynie trafił drugi człowiek co miał gdzieś pierdoły i potrafił sam o siebie zarąbiście zadbać + zrozumienie to już wogóle było zajebiście, chociaż w tym ostatnim przypadku to ja się czasem czułem słabszy i delikatny - wiem jak można tego czasem kurewsko nie lubić szczególnie będąc facetem.

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: Zakochany Skurczybyk

#13 Post autor: Mietła » niedziela, 18 kwietnia 2010, 22:45

... i będąc babą-ósemką. Chociaż jeszcze bardziej męczące jest czasami dbanie o swój tyłek i tyłek partnera i jeszcze bóg wie kogo jednocześnie.
Bardzo prawdopodobne, że to, co napisałeś, jest prawdą. Ten brak dystansu w pewnych dziedzinach był zawsze, nie zaprzeczam, ale zawsze udało mi się wygrać z samą sobą w ciężkich sytuacjach i się nie rozklejałam. Teraz już gorzej, ale jeszcze nie ma tragedii takiej, jak kiedyś. Tylko czekam kiedy to nastąpi, albo wcześniej dowiem się, co za dziadostwo mi siedzi we łbie.

ODPOWIEDZ