8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

Wiadomość
Autor
Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#31 Post autor: Pablo » środa, 11 listopada 2009, 21:59

To jest jakiś koszmar, ta obsesyjna postawa "wszystko musi być pod moją władzą" i bardzo utrudnia związek, bo każde wyjście ze znajomymi beze mnie zaczyna nabierać wymiaru "olewasz mnie" i dołuje.
Miałem tak w czasach kiedy byłem gościem który jakby to ująć... miał cały świat za złe miejsce i nie wierzył nawet najbliższym ludziom. Znaczy że albo trzeba popracować nad swoją postawą w stosunku do świata, albo po prostu umieć zaufać temu człowiekowi odpowiednio.
Można też się na tyle oklepać (co przez wielu było krytykowane jako szczeniacka postawa :shock: ) żeby nabrać wiary w to że "jak nie ta to inna" - wtedy sama masz możliwość decydowania co i jak, wybór jest świadomy i nie ma paranoi, nie ma podejrzliwości.
Najgorsze, co w życiu widziałam odnośnie tego tematu, to facet jednej kumpeli z liceum, który przyjechał z nią na babski wieczór przy piwie. Jeszcze zrobił awanturę, że miała bluzkę z dość dużym dekoltem... :shock: :lol:
:lol:

Mi się przypomina jak z kumplem pojechałem raz na rajd - miał wtedy taką ekstremalnie zazdrosną panienkę (dziwna baba bo ciągle go opieprzała i ogólnie na wszystko narzekała) Jak dowiedziała się że jest na rajdzie to kręciła ze 30 razy telefonem, aż powiedziałem mu żeby go wyłączył (koleś był moim pilotem) na co na koniec dostał smsa "miłego dymania dziwek życzę" :roll: - takie coś to już psychoza...

Dobra to mój ostatni post na tym forum w najbliższym czasie, trzymajcie się 8 - to podforum było póki co najlepsze i tak trzymać 8) Narazie.



Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#32 Post autor: Mietła » środa, 11 listopada 2009, 22:03

Pablo pisze:Dobra to mój ostatni post na tym forum w najbliższym czasie, trzymajcie się 8 - to podforum było póki co najlepsze i tak trzymać 8) Narazie.
Ehe, do jutra :twisted:
Właśnie Ci grożę! :evil: :wink:

mirtille
Posty: 67
Rejestracja: środa, 11 listopada 2009, 14:05
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Kraków

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#33 Post autor: mirtille » czwartek, 12 listopada 2009, 14:24

Mietla pisze:
mirtille pisze:Niestety muszę się zgodzić co do tego kontrolowania partnera. To jest jakiś koszmar, ta obsesyjna postawa "wszystko musi być pod moją władzą" i bardzo utrudnia związek, bo każde wyjście ze znajomymi beze mnie zaczyna nabierać wymiaru "olewasz mnie" i dołuje.
Nie kontroluję przed tym jak podpadnie. Nie jestem nigdy zazdrosna - jak się mu podoba inna i coś sobie tiutia zbyt ostentacyjnie, to jeszcze daję kopa w dupę na zachętę :twisted: Ogólnie toleruję sytuacje, kiedy któreś z partnerów flirtuje. Byle się skończyło na słowach. Zresztą nie wyobrażam sobie fochów ze strony faceta o coś takiego... Dlatego sama jestem w takich kwestiach wyrozumiała :wink:
Nie wyobrażam sobie flirtu z kim innym jak kogoś kocham, chyba że to luźny związek na bardziej przyjacielskich zasadach. Ja osobiście poczułabym się zraniona, gdyby w poważnej znajomości facet zaczął nagle zarywać do innej :roll:
Miałem tak w czasach kiedy byłem gościem który jakby to ująć... miał cały świat za złe miejsce i nie wierzył nawet najbliższym ludziom. Znaczy że albo trzeba popracować nad swoją postawą w stosunku do świata, albo po prostu umieć zaufać temu człowiekowi odpowiednio.
Jeśli o to chodzi, to po prostu mam uraz z jednego ze swoich związków (do tej pory jedynego poważnego) i wcale nie uważam świata za złe miejsce, po prostu jak się jest notorycznie okłamywanym dostaje się swojego rodzaju paranoi.
8 w 7

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#34 Post autor: Pablo » wtorek, 5 stycznia 2010, 03:20

Z drugiej strony jest ta silna potrzeba rozpieszczania ukochanej osoby na każdym kroku
Ha ha HA! Nie pamiętam czy o tym pisałem ale nie chce mi się czytać poprzednich wqrw mną dzisiaj nosi straszliwy. System jest prosty przez to że właśnie tak się staje jak to piszesz. Rozpuszczanie.
Ja z tym przesadzam, czasem za bardzo. Na tyle żeby dostrzec pewną dysproporcję - zanim zacznie ona doskwierać a z czasem boleć.
Tym razem następna osoba się trafia, która wpada zdecydowanie w oko, a z biegiem czasu zaczęła zachowywać się jak bachor któremu się wszystko należy i który zwala odpowiedzialność na CIEBIE bo jak ją zauważysz i ruszasz, potem i następuje lekka dysproporcja, której nie dostrzegasz sama z siebie napędzana fascynacją, będąc swoim żywiole. Potem odzywa się "no dobra czas na to żeby coś druga strona zrobiła i czymś się wykazała". Niby przez jakiś czas coś tam robi i się angażuje ale potem zaczyna być to coraz mniej widoczne, a potem jak ja mam wyrzuty że się zachowuje ktoś taki jak królewna której się wszystko należy, zaczynają się żale że to "ja powinienem zrobić coś żeby poczuła się zakochana" - ja się po czymś takim wściekam, bo właśnie to robię a ta z jakichś powodów unika spotkań mając swoje powody ale do diabła napisanie esa albo zadzwonienie czy puszczenie sygnału to tak minimalne gesty że nie ma takiego zdołowania żeby człowiek czegoś takiego nie potrafił zrobić. Za długo to trwało kurde, prawie 2 miesiące czasu i raptem 3 spotkania + taka postawa zdążyły mnie 3 razy wqrwić i spowodowały że wywaliłem ją na dobre dzisiaj za okno :mrgreen: Problemy, problemy życiowe - nie lubię jak przekładają się na wycofywanie się ze znajomości i porzucaniu wszystkiego, wiele zrozumiem ale nie to jak mi zależy i brnę w rozwój.
Zaczynam dostrzegać pewien dziwny schemat. Ale nie jestem jakimś frajerem co będzie ciągle latał za rozpuszczoną (min. przez siebie :?) dziewczynką z wymaganiami której nie stać już na pogadanie nawet jak jest jej źle, czy chociaż zazdrość, a ma czas na widywanie się z koleżankami czy oglądanie filmów - won.
Ech przyciaga się czasem takie osoby co myślą że jesteśmy ludźmi co niczego nie oczekują a się zaopiekują, pomogą, będą latały wiecznie a one minimalnie będą o to dbać. Dość frajerstwa, bomba wybuchła po raz 3 i ostatni i chxx głupocie w oko 8) I śmierć własnemu frajerstwu.

Dobranoc państwu, czas wreszcie kimnąć. A przede wszystkim zacząć panować nad swoimi początkowymi optymizmami :roll: Heh chciałbym mieć trochę 6-tkowej nieufności.

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#35 Post autor: Mietła » wtorek, 5 stycznia 2010, 09:24

Bo my przyzwyczajamy ludzi do pewnych rzeczy od początku, kiedy wszystko wydaje się być piękne i wydaje nam się, że spokojnie można podać serce na tacy. A potem, jak już się orientujemy co się dzieje, wycofujemy się - na jakiś czas, żeby sprawdzić, czy druga osoba coś z siebie wykrzesa. Tylko tutaj mały haczyk: myślisz, że ktokolwiek zrobi aż tyle, żeby "zasłużyć" na powrót do łask wściekłej ósemki? Jak tak sobie teraz przypominam, to facet mógł stawać na głowie - mimo że to widziałam i doceniałam, to przez niesmak, który pozostał, było mi mało.
Skąd ten niesmak? Dla mnie to nic innego jak urażona duma. To było w innym temacie - swego rodzaju "niewdzięczność" ze strony innych. Ale to jest po części, jeśli nie głównie, nasza wina.
BTW...
Pablo pisze:Ale nie jestem jakimś frajerem co będzie ciągle latał za rozpuszczoną (min. przez siebie :?) dziewczynką z wymaganiami której nie stać już na pogadanie nawet jak jest jej źle, czy chociaż zazdrość, a ma czas na widywanie się z koleżankami czy oglądanie filmów - won.
... nie wytrzymałabym z Tobą ;) Wymagasz od drugiej osoby zazdrości? Dlaczego?

"Nauczyć się dystansu" - jedno z moich postanowień - to wiele rozwiąże.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#36 Post autor: Pablo » wtorek, 5 stycznia 2010, 09:45

Nie wymagam, przypomniała mi się pewna moja prowokacja żeby zobaczyć jej reakcję ;) Jeżeli bezpośrednio nie widać żeby szło coś z drugiej strony robię czasem drobne podpuchy. No i pomijam że niektórzy uznają zazdrość za pierwsze próby kontrolowania kogoś, ja na przykład nie - jest to jakiś wyznacznik emocjonalnego przywiązania :P (albo i kompleksów w zależnosci od natężenia)
Mietła pisze:Tylko tutaj mały haczyk: myślisz, że ktokolwiek zrobi aż tyle, żeby "zasłużyć" na powrót do łask wściekłej ósemki?
Tak masz rację ale to stopniowo narasta po kilku nieudanych w Twoich oczach próbach - potem się denerwujesz.

Dystans swoją drogą tak Mietełka ale z czasem załącza się poczucie "wszystko albo nic" - dokładnie wtedy jak przez jakiś czas brakuje bodźców z drugiej strony. Nerwy ograniczam ale... ech to temat do pogadania na PW

He he chyba u nas trochę inaczej socjoniczne ego i id działają - moje Se vs. Twoje Si :) Ja szybko łapię czy ktoś mnie interesuje, jak tak to od razu dążę do celu po prostu .Obojętność jest frustrująca, fochy i nerwy o stagnację drugiej strony dość żenujące, ale uniki - które praktykowała ale widziałem że jakoś tam jej zależy z kolei drażniące. Po prostu potrzeba wyraźnych bodźców.

mirtille
Posty: 67
Rejestracja: środa, 11 listopada 2009, 14:05
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Kraków

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#37 Post autor: mirtille » czwartek, 7 stycznia 2010, 10:24

Moje doświadczenia zgadzają się dokładnie z tym co piszecie na ten temat. Ten schemat o którym piszesz Pablo był identyczny w moim przypadku. Tylko ja tkwiłam w tej sytuacji ponad dwa lata bo do tego stopnia pokochałam tę drugą osobę. Tak samo wyglądały również te drobne sygnały wzbudzające zazdrość.

Mietła - masz absolutną rację co do tego powrotu do łask. Po wielu złych rzeczach, które przytrafiły się w związku nigdy w pełni nie wybaczyłam tego co się działo wcześniej, pozostał mi właśnie ten niesmak o którym piszesz, często w akcie zemsty potrafiłam wypominać wszystko od początku do końca, jak druga strona mi czymś podpadła. Chociaż w moim przypadku to raczej nie urażona duma tylko gorycz, że ktoś komu nigdy nie wyrządziłam krzywdy był zdolny do okrucieństwa.

Pocieszyło mnie, że ktoś tak doskonale mnie rozumie :D
8 w 7

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#38 Post autor: Pablo » piątek, 8 stycznia 2010, 21:31

No widzisz - jak to Mietła ostatnio ładnie ujęła "my psychopaci musimy sobie czasem pomóc" :mrgreen: choćby świadomością ze są inni którzy nas rozumieją ;)

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#39 Post autor: Mietła » piątek, 8 stycznia 2010, 22:42

Ano musimy...
Związki jak związki - ostatnio się zorientowałam, że ze znajomymi też jest podobna faza (oczywiście na mniejszą skalę). Chyba mi się paczka sypie. Ja pierdziuuu...

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#40 Post autor: Pablo » niedziela, 10 stycznia 2010, 00:16

Znaczy się co, fala nieudanych zakochań ogarnęła grupę a teraz jeden wielki foch i każdy zajęty unikaniem tej osoby?

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#41 Post autor: Mietła » niedziela, 10 stycznia 2010, 11:30

To też. Ludzie są beznadziejni...
W ogóle jak można zakochać się w kumplu? Przecież kumpel to kumpel, a nie facet. Podobna kategoria jak brat czy ojciec. NIE-FACET!
Bardziej chodzi o to, że przez ostatni rok głównie to ja nakręcałam wydarzenia i spotkania w tejże grupie. (Zawsze była ciocia dobra Mietła, która na kawkę zaprosi, jakieś wyjście zorganizuje, w smutku pocieszy i takie tam.) A teraz, kiedy przestałam, oni się w ogóle nie odzywają (chyba że wystawię jakiś jebitnie smutny opis na gg). Chore to. (Po części moja w tym wina, wiem...)
Już od dłuższego czasu się tak działo. Jedna parka, gołąbeczki nasze, już w ogóle się odizolowała (pomimo wcześniejszych tekstów o przyjaźni ostatnio nazwała nas "znajomymi, z którymi się pije co tydzień"), druga już-nie-parka siedzi i smęci. Jeszcze jeden wzdycha do tamtej, ona płacze za innym, chyba tylko ja nie mam tam żadnej krzywej fazy w tym temacie.
Wczoraj była taka stęchła atmosfera. Nawet jak dla mnie, to za dużo. Po cholerę się męczyć? Chyba trzeba się będzie odizolować...

Poważnie, czasami nie rozumiem ludzi.

mirtille
Posty: 67
Rejestracja: środa, 11 listopada 2009, 14:05
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Kraków

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#42 Post autor: mirtille » niedziela, 10 stycznia 2010, 13:47

Właśnie dlatego nigdy nie należałam do żadnej paczki. Wolę spotykać się z przyjaciółmi indywidualnie, góra w 3. Każda paczka z czasem się rozpada, bo ludzie się zakochują i wolą spędzać większość czasu sam na sam.

Mietła, nie bądź aż taka surowa :P jak ktoś się zakochuje w swoim kumplu, to wątpię, żeby robił to specjalnie, nad hormonami się nie panuje, aczkolwiek to kłopotliwa sytuacja, zwłaszcza jak nie ma wzajemności.
8 w 7

Awatar użytkownika
lasuch
Moderator
Posty: 731
Rejestracja: sobota, 15 maja 2010, 10:50
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Bydgoszcz

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#43 Post autor: lasuch » środa, 10 listopada 2010, 20:57

Tak mało tu konkretnych wypowiedzi i się nie dziwię. Tylko mi przyszło do głowy forumowe harakiri :D
Otwieranie się na drugą osobę, to nasz najsłabszy punkt. Głównie tylko dla poznania takiej osoby jestem w stanie opuścić gardę i komuś bezgranicznie zacząć ufać. Jednak żeby tak się miało stać, nauczony doświadczeniem (niestety często przykrym) często jestem na początku bardzo nieufny. Chociaż daję sprzeczne sygnały, gdyż gdy ktoś wzbudza moje zainteresowanie staram się w pełni zaangażować. Tak jak wcześniej było powiedziane, na początku ustalenie czy jest to coś poważnego, czy to zwykła zabawa (chociaż ta mi już zbrzydła) jest kwestią podstawową, nie lubię niedomówień. Tak samo zaangażowanie w każdym wypadku jest zawsze maksymalne. Zgodnie z zasadą wszystko albo nic.

Do tego przy pierwszym poznaniu chcę pokazać jak najbardziej siebie i tak jakby przedstawiam wszystkie swoje zalety...co często powodowało, że zachęcone osoby później zawiodły się z powodu swoich wygórowanych oczekiwań "bo jak to, czemu już przy Tobie tyle się nie dzieje, nie zaskakujesz już tak każdego dnia i życie z Tobą zwolniło?" Wiadomo, że nikt nie jest księciem i każdy dzień z nim nie będzie bajką...ze mną też tak jest, tylko niektórym widać nie przyszło to do głowy ;)

Chociaż jak już w większości było powiedziane o ósemkach, że lubią osoby silne i niezależne, to nie musi być to koniecznie tak mocna jednostka, która sama mogłaby przeżyć swoje życie...w takim razie po co jej jakaś kłoda u nogi w postaci męskiej 8 :D. Potrzebuję czuć się potrzebny swojej najbliższej. Jednak wspólna walka przeciw światu i stawanie ramię w ramię jest bardzo mile widziane (coś w stylu Leona zawodowca i Matylda...tylko troszkę bliższa wiekiem Leonowi :D ). Gdyby jednak nie miała swoich problemów, którymi chciałaby się ze mną dzielić, to ja się z kolei przed nią nie otworzę i swojej skorupy nieufności nigdy nie zdejmę. No i to też wiąże się po części z chęcią sprawowania (nie bezpośredniej)kontroli, jeżeli wiem co się dzieje u mojej partnerki, to też mam jakiś na nią wpływ. Jeżeli coś chce przede mną ukryć to może na dłuższą metę wydać mi się to podejrzane, chociaż deklarowałbym do niej zaufanie.

Do tej wieży siły...chciałbym dodać wieżę spokoju...bo niby 8 lubi się kłócić, ale bez przesady. Związek nie jest do tego, żeby po sobie cisnąć, oczywiście lekkie poczucie humoru, ironia jak najbardziej. 8) Dlatego też nie powinna być wyczulona na jakieś żarty i ewentualne docinki. ;)

Konkluzja jest taka, że zazwyczaj grubiańska ósemka potrafi strasznie złagodnieć pod wpływem bliskiej osoby :D
Ogólnie chyba skrzydło w 7 powoduje, że szybko się zauroczamy wieloma osobami...A jeśli chodzi o prawdziwe wrażenie, które parę stron wcześniej próbował przedstawić Pablo, zdarzyło mi się raz ;) i to już chyba znaczna różnica.

Mam nadzieję iż nie wyszło zbyt osobiście ;) to po prostu analiza na żywym ósemku :P
8w7 SLE-Ti

Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#44 Post autor: Mietła » środa, 10 listopada 2010, 22:57

Ok, ostatnimi czasy prawdopodobnie we łbie mi się pozmieniało w tematach "okołozwiązkowych" i chyba jednak doszłam do wniosku, że nie tylko związki zawodowe mnie wkurzają, związki damsko-męskie też, ale co mi tam.
# ósemka lubi partnerów, którzy są silni i niezależni i którzy traktują walkę, seks i przygodę jako sposoby na kontakt z innymi. Ponieważ ósemka silnie odczuwa radość w odbiorze seksualności partnera, chce aby partner jej dorównywał siłą i z równą intensywnością
Tu jest okejka, na całą wypowiedź. Z tym że nie bawiłby mnie już związek oparty na starciach, seksualności i przygodzie - chyba jednak potrzebuję, wstyd się przyznać, jakiegoś ciepła, zaufania (a na nie coraz trudniej sobie u mnie zapracować) i poczucia jedności. Nie chcę być dodatkiem do czyjegoś życia i nie chcę, aby ktoś był dodatkiem do mojego - albo jesteśmy razem, albo żyjemy "obok" siebie (druga opcja prowadzi do rozpadu).
# jej pasja życia i potrzeba stymulacji, oznacza pracę do późnych godzin, intensywną zabawę i mocną hulankę. Zbyt dużo, zbyt głośno, zbyt wiele. Jeśli coś jest dobre, to chce tego więcej
# ósemka ma tendencję do przesadności, wszystko albo nic, tylko praca albo tylko zabawa, pełne zaangażowanie lub żadne
Guzik tam, to chyba też mi przeszło (przynajmniej póki co, może wróci ten okres). Prawda jest taka, że rzeczywiście albo się czemuś całkowicie oddaję, albo wcale (i to się tyczy związków), ale w przypadku "intensywnej zabawy i mocnej hulanki" sprawa ma się inaczej, wszystko w granicach ósemkowego rozsądku, którego w dalszym ciągu "zdrowym" nazwać nie można, ale umiarkowanym - już tak ;)
# przypadki ścisłej kontroli poprzedzone nieposłuszeństwem partnera są sposobem ósemek na zademonstrowanie siły
Na chwilę obecną - nie będąc w żadnym związku - nie wiem, czy po nieposłuszeństwie partnera nie dałabym sobie zwyczajnie spokoju z gachem. Po cholerę się szarpać? Nie warto tracić nerwów na coś takiego, lepiej odpuścić. Poza tym wydaje mi się, że dla ósemki zachowanie kontroli nad swoimi zapędami "dyktatorskimi" i zwyczajne odpuszczenie jest trudniejsze, niż zabawa w kontrolę życia partnera, bo dodatkowo musimy walczyć ze swoimi słabościami (a ja do takich słabości zaliczam zamienianie się w mendę i mieszanie z błotem ludzi, kiedy po prostu można odejść z podniesionym czołem, milcząc)
# ósemki potrzebują sprawować kontrolę i chcą przewidywać intencje partnera
# ponieważ ósemka nie toleruje niejednoznaczności i braku informacji, małe niedopatrzenia partnera może odbierać jako podważanie jej zaufania. Może się czuć jakby partner zignorował jej wybór lub nie pozwolił jej zadecydować
Możliwe, że to mija po tym, jak zaufamy partnerowi w stu procentach. Czyli tego... eee... nigdy, w moim przypadku (póki co).
# partnerzy znajdą w ósemce wieżę siły, miejsce do którego się udaje w trudnych chwilach
"Może si, może no" zależy od dnia i od momentu życiowego. Ósemki nie są omijane przez problemy, niestety, a kiedy mam swoje kłopoty i przeszkody w życiu, to owszem - pomogę, ale będzie to dla mnie cholernie niewygodne obciążenie. No ale jak się jest ze sobą, to trzeba się poświęcać, oby tylko było warto.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: 8 a traktowanie i stosunek do najbliższej osoby

#45 Post autor: Pablo » czwartek, 11 listopada 2010, 21:58

Kurde nie chce mi się czytać swoich dawnych wypocin więc polecę na bieżąco :)
łasuch pisze:Jednak żeby tak się miało stać, nauczony doświadczeniem (niestety często przykrym) często jestem na początku bardzo nieufny.
Chociaż daję sprzeczne sygnały, gdyż gdy ktoś wzbudza moje zainteresowanie staram się w pełni zaangażować. Tak jak wcześniej było powiedziane, na początku ustalenie czy jest to coś poważnego, czy to zwykła zabawa (chociaż ta mi już zbrzydła) jest kwestią podstawową, nie lubię niedomówień. Tak samo zaangażowanie w każdym wypadku jest zawsze maksymalne. Zgodnie z zasadą wszystko albo nic.
Do tego przy pierwszym poznaniu chcę pokazać jak najbardziej siebie i tak jakby przedstawiam wszystkie swoje zalety...
U mnie ta ufność (czy jej brak) to znak zapytania z kategorii "czy chciałabyś zawracać sobie głowę przejmowaniem się mną i tym żeby mi dobrze życzyć albo wesprzeć" (głównie słowem i postawą). W sumie taka abstrakcja bo nie oczekuję niczego na zapas - ot co sam sobie radę przecież dam. Ale takie poczucie że masz kogos po swojej stronie - a jeszcze lepiej - bezwarunkowo - to super sprawa.
A jak chcę to potrafię zarąbiście szybko skrócić dystans z kimś, chociaż na przykład cholernie szybko mnie wystudza jak ktoś nagle stawia mur. Ale to akurat nie jest jakiś specjalny problem - spora elastyczność jest tutaj. Z innej mański to wkurza mnie niezdecydowanie w tej kwestii - albo chcesz rozkręcać znajomość albo nie - jak za długo ta niepewność 2 strony trwa to zaczynam mieć to gdzieś i drażni mnie to.

Nie pamiętam czy o tym wspominałem, ale to też po części jest tak jak mówi MIetełka - tego typu dziecinady i takie powierzchowne podejście do sprawy z 2 strony powoduje że któregoś dnia jak nie ma tego....
Tu jest okejka, na całą wypowiedź. Z tym że nie bawiłby mnie już związek oparty na starciach, seksualności i przygodzie - chyba jednak potrzebuję, wstyd się przyznać, jakiegoś ciepła, zaufania (a na nie coraz trudniej sobie u mnie zapracować) i poczucia jedności. Nie chcę być dodatkiem do czyjegoś życia i nie chcę, aby ktoś był dodatkiem do mojego - albo jesteśmy razem, albo żyjemy "obok" siebie (druga opcja prowadzi do rozpadu).
...to można tak jak mówisz - któregoś dnia usiąść na dupsku, pomyśleć i dojść do wniosku że właściwie to już nic więcej między nami nie zostało - kopnięcie w tyłek takiej relacji jest wtedy tak zaskakująco banalne że człowiek się sam dziwi jak po paru dniach góra tygodniu wogóle żadnego poczucia straty nie czuje. Potem trafię z kolei na kogoś następnego i bla bla aż do entej znajomości. A czasem wogóle możesz sobie nie zdawać sprawy że takie miękkie emocjonalne pierdoły potrafią w znajomości tak umysł i emocje wkręcić - zresztą dopiero po rozejściu to mocno widać ;) to też się ceni chociaż jak się pobędzie w takich płyciznach przez dłuższy czas to można czasem o tym zapomnieć.
partnerzy znajdą w ósemce wieżę siły, miejsce do którego się udaje w trudnych chwilach
Mietełka pisze:"Może si, może no" zależy od dnia i od momentu życiowego. Ósemki nie są omijane przez problemy, niestety, a kiedy mam swoje kłopoty i przeszkody w życiu, to owszem - pomogę, ale będzie to dla mnie cholernie niewygodne obciążenie. No ale jak się jest ze sobą, to trzeba się poświęcać, oby tylko było warto.
Sisi a nie masz tak że jak ktoś zacznie mieć jakieś problemy to możesz o swoich na chwilę zapomnieć? Na mnie to tak działa ;) No ale jak nie będzie to oznaczało latanie i załatwianie za kogoś spraw tylko zwykła gadka to potrafi odwrócić uwagę - o ile problem jest konkretny nie wymyślony albo naciągany żeby sobie pobiadolić z jakichś dupnych powodów mnie wtedy drażnią "a weź nie chrzań człowieku mam ważniejsze sprawy na głowie teraz niż te dyrdymały".

ODPOWIEDZ