Stosunek do nauczycieli

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
andrzej4001
Posty: 224
Rejestracja: czwartek, 3 maja 2007, 18:28
Enneatyp: Zdobywca
Lokalizacja: Wrocław

Stosunek do nauczycieli

#1 Post autor: andrzej4001 » środa, 10 października 2007, 17:29

Ostatnio forum ósemek ucichło, co mnie zaniepokoiło, więc szybko zakładam nowy wątek, na powyższy temat, mam nadzieję, ze podobnego jeszcze nie było i nie robię przez to niepotrzebnego zamieszania ;D

A zatem jak wyglądają/wyglądały Wasze relacje z nauczycielami (w szkole/ na uczelni itd.) ?:P

ja generalnie zawsze miałem/mam z nimi na pieńku, a to z bardzo prostej przyczyny, że zwykle trafiam na tak pustych pedagogów, dla których posiadanie własnego zdania i innego punktu widzenia jest z góry złe. Jeśli powtarzasz coś ich słowami, nie wybijasz się, to jesteś wspaniały, jeśli nie zgodzisz się z choć jedną rzeczą, masz przesrane :/

Po drugie: Gadanie na lekcji - nałóg chyba nieuleczalny, nigdy nie mogę się zamknąć, chyba, że lekcje prowadzi nauczyciel, którego szanuję (są tacy, choć to niewielki odsetek).

Jak już rozmawiam z nauczycielami, to tylko na tematy szkolno-konkretne, nie potrafię podejść do nauczycielki i powiedzieć np. "O proszę Pani, jaką śliczną ma Pani bluzkę ! a tak w ogóle to co słychać? - a wiele osób takie zachowanie uprawia :/ ciężko mi to zrozumieć, bo jednak dla mnie nauczyciel to osoba "z innej półki" i nie potrafię z nią rozmawiać na normalne tematy.

to tyle z mojej strony ;D (póki co)



nudis_verbis
Posty: 325
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 10:37

#2 Post autor: nudis_verbis » środa, 10 października 2007, 18:43

hmm ja rzadko spotykałem się z tym, że moje odmienne zdanie na zajęciach było źle odbierane ale mam np taką złą przypadłość, że wyłapuję różne sprzeczności w tym co nauczyciel/wykładowca mówi (jestem w trakcie oduczania się zwracania na to uwagi/zadawania w związku z tym pytania, bo tego to dopiero nikt nie lubi). staram się nauczyć siedzieć cicho. zawsze traktowałem nauczyciela z dystansem, rzeczywiście rzadko zdarzało się, żeby jakiś nauczyciel wzbudzał we mnie szacunek swoim jestestwem ale ja raczej nie gadałem na lekcjach.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

#3 Post autor: Pablo » sobota, 12 stycznia 2008, 12:51

Różnie z tym bywało... Miałem w LO taką nauczycielkę od polskiego, której antypatia do mnie i uwagi pod moim adresem zaczęły się po tym, jak zaprzyjaźniłem się z facetem, którego nie znosiła (pojebani są ci ludzie). Lubiłem ją na lekcji irytować, czasem nawet specjalnie coś mówiłem np. "K jak nazywa się namiestnik cara w nie-pamiętam-tytułu?" Nie wiem. "Przeczytałeś książkę?" Nie. "Zrobiłeś coś-tam-co było do domu zadane?" NIE!

Jedynka.

Potem żeby jej specjalnie poprzeszkadzać zaczynałem gadać z kumplem z ławki, co ją jeszcze bardziej denerwowało, czasem kazała wyjść z klasy, to można było na fajka sobie skoczyć :wink:

Ale byli też fajni ludzie - różnie się układało. Bardzo lubiłem faceta od niemieckiego :), chociaż przedmiot specjalnie mi się nie podobał, to jednak uczyłem się tego i nie przeszkadzałem mu w prowadzeniu zajęć, żeby mu jakiś szacunek okazać, bo naprawdę zasługiwał na to.

Pamiętam jak na AM (studia) trafiliśmy takiego skurwiela, który połowę grupy na kolokwium zwykle oblewał, bo strasznie szczegółowo o wszystko pytał. Ja wyszedłem z założenia, że lekarz ma być lekarzem, nie anatomem i będę się uczył anatomii z książki Sylwanowicza, nie tej z Bochenka (7 ksiązęk i w sumie do nauczenia się w ciągu roku ok 5000 stron!) Robiłem po swojemu, ale dobrze się to nie skończyło niestety (a do innej grupy przepisać się niestety nie dało). Mając zawalone 5 kolokwiów na 6 stwierdziłem, że nie mam szans tego nadrobić, że mam w d...e te studia, bo to nie dla mnie i poleciałem do rektoratu złożyć podanie o rezygnację, zanim mnie sami wywalili z Akademii. Zresztą patrząc na to, jaką Ziobro w Polsce nagonkę na lekarzy zorganizował, to dobrze zrobiłem ;) Mam teraz wyższe wykształcenie po innym wydziale i nie żałuję 8)

Awatar użytkownika
3v11
Posty: 10
Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 03:55

#4 Post autor: 3v11 » niedziela, 13 stycznia 2008, 04:15

Ja z kolei wrecz odwrotnie.
Zawsze tryskajcy dobrym humorem, potrafiacy sie smiac z wlasnyc błędów, energiczny, skory do pracy - 95% nauczycieli mnie uwielibia(ła).
Może nie zawsze rozmawiam na lekcjach, ale nawet jesli to przymykaja na to oko.
Spokojnie rozmawiam z nauczycielami na boku, jeśli coś potrzeba, rozmawiajac jak rowny z rownym, ale zwrajac sie per "Profesorze".
Z kolei jesli nie zgadzalem sie z nauczycielem, nie mowilem mu tego wprost. Pytalem sie o jego zdnaie, wyrazalem wlasne, podpieralem je odpoweidenimi argumentami, a nastepnie (gdy wygrywałem) ustępowałem pola, aby nie ośmieszyć nauczyciela przed oczami calej klasy. Ale raczej nie było to za czesto, jako ze miałem bardzo dobrych (i sympatycnzych nauczycieli).

Zdawało mi się, że ósemka, jako energiczna powinna być aktywna, działać w jakich grupach, dowdozic, byc przewodniczacym, a tu nic takiego nie widze.
Sam działałem na czele paru klubów, byłem przez 2 lata przewodniczącym samorządu szkolnego, pare razy zastępcą przewodniczącego klasy (mniej roboty, takie sam profity).

Awatar użytkownika
paimka
Posty: 21
Rejestracja: piątek, 14 grudnia 2007, 17:28
Lokalizacja: wwa/silesia
Kontakt:

#5 Post autor: paimka » niedziela, 13 stycznia 2008, 12:59

W szkole... Nauczyciele mnie uwielbiali. :D
Byłam osoba która wszystko umiała a niczeg nigdy sie nie uczyła.
Potrafiłam w bardzo prosty sposób rozwiazać bardzo złożone i trudne problemy, to była zawsze moja specjalność, ale też potrafiłam bardzo proste problemy rozwiązywać w bardzo skoomplkikowany sposob. Zawsze zaskakiwałam. Taka klasowa gwiazdeczka, ale nigdy lizus. Potrafiłam beszczelnie kłocic się o swoje i zawsze broniłam osob, ktore były traktwane niesprawiedliwie, o ile nie kolidowało to z moim dobrem ;).
Obecnie kobiecie katolickiej wolno unikać ciąży przy pomocy matematyki, ale surowo zabronione jest uciekanie się do chemii czy fizyki
Henry Louis Mencken
8w7 || ESTp/ENTp (Socjonika) || RSW (NLP)

Awatar użytkownika
Moray
Posty: 39
Rejestracja: wtorek, 22 stycznia 2008, 12:12
Lokalizacja: Kraków

#6 Post autor: Moray » środa, 23 stycznia 2008, 18:31

Moje stosunki z nauczycielami były zawsze dobre, owszem zdażały się pewne wyjątki; np babka od angielskiego w mojej podstawówce. Zwykle bywało tak, że na samym początku wyrabiałem sobie dobrą opinię u każdego. Potem nie musiałem się specjalnie wysilać, żeby mieć dobre oceny. Wspomniano tu o gadaniu na lekcjach. O tak z tym miałem problem, poprostu musiałem gadać. Nie było na to rady, uwielbiałem komentować wypowiedzi nauczycieli. Musiało ich to pewnie nieźle irytować he he. Dyskusje z nauczycielami? Hmm, zawsze miałem swoje zdanie ale nigdy się jakoś nie rzucałem. Oczywiście były chwile kiedy potrafiłem ostro się wkurwić na nauczyciela. Z reguły dochodziłem jednak do wniosku, niech sobie facet/baba pieprzy, ja i tak wiem swoje. Osobiste kontakty? Owszem, ale tylko przy piwie, nigdy na lekcji czy przerwie.
8w7 ESTJ

ODPOWIEDZ