To dosyć koszmarne połączenie apodyktyczności z pomaganiem na siłe:|
EDIT
No widzisz, ja też uważam tak jak Ty:) Może dzięki temu, ze mamy ładne 2 ?Cienka pisze:A dlaczego zdecydowanie odrzucacie psychologa?:> Ja np. umiem zrozumieć druga osobę, umiem słuchać i pomóc. Ponadto ludzie cenią to, że zawsze umiem skutecznie podnieść na duchu i sprawić żeby ktoś się poczuł lepiej. Chyba bym się nadawała jednak na tego psychologa
Bo w zawodzie psychologa, a zwłaszcza psychoterapeuty nie tylko słuchanie się liczy - czasami trzeba klientowi wręcz przerwać monolog, bo się nakręca destrukcyjnie :]
Co do zawodu - byłam księgową (ohyda - nigdy więcej!), kadrową (to było ciekawe dopóki się uczyłam i wdrażałam nowy system komputerowy - potem miałam dosyć biurokracji no i zaczęło mnie to nudzić) w międzyczasie zajmowałam się windykacją, co mi się bardzo podobało (spokojnie, nie straszyłam sądem biedne staruszki, tylko bogate firmy i ich bezczelnych dyrektorów) a teraz jestem office managerem, co w sumie jest całkiem fajne, ale jak dla mnie za dużo przyziemnych drobiazgów o których muszę myśleć.
Studiowałam filozofię, teraz kończę zarządzanie, ale wybieram się na psychologie. Myślę, że dobrze mogę się sprawdzać w rekrutacji, doradztwie zawodowym, a mogę być też trenerem umiejętności miękkich, czy terapeutą terapii krótkoterminowych i grupowych.
Na pewno nie mogłabym być psychoanalitykiem, czy psychologiem szkolnym, bo poziom mojej agresji mógłby urosnąć do niebezpiecznych rozmiarów;)
Poza tym interesuje mnie tez praca naukowa - raczej teoretyczna. Zajmowałam się już w przeszłości filozofią umysłu - teraz może coś z neuropsychologii i neurokognitywistyki ...
noo - plany mam bogate, co mnie wybitnie motywuje:D