Witam.
Czytam i czytam wszystko od początku. Pomogło mi to trochę zrozumieć 8 i pokazało, że ciężkie chwile mnie jeszcze czekają z moim Ósemkiem
Mam trochę pytań co do dominacji w związku 4w5 i 8w7.
Nasza historia zazwyczaj wygląda tak, że jest dobrze, świetnie, po czym Mój 8 dzwoni (takie rozmowy tylko telefonicznie...) z humorem niebardzo i zaczyna się gadka. To go we mnie irytuje, to jest wkurzające, tego nienawidzi, to robie źle i beznadziejnie, a w ogóole to przeze mnie się tylko wkurza itd itp. Ja oczywiście jestem rozbita. Zaczyna się moje wewnętrzne dramatyzowanie i rozpacz (wewnętrzne tylko, bo wiem, że normalne doprowadziłoby go do szału) jaka jestem okropna, beznadziejna, płacz i czarna depresja, do niczego się nie nadaję, no i obietnice że to pozmieniam...rozmowa kończy się chłodnym Pa.
Po 'przespaniu' się z tym, dochodzę to wniosku...cholera to jest nienormalne! Dlaczego mam się zmieniać?! Kocha, to niech akceptuje taką jaką jestem! Nie będzie mną manipulował i dominował nade mną, nie pozwolę sobie na to! Oczywiście wkurzona jestem niemiłosiernie, najchętniej wygarnełabym wszystko, ze mam gdzieś jego 'to mi się nie podoba'!
A później się uspokajam i cieszę, że powiedział mi co jest nie tak. Fakt faktem mozna było to załatwić 'Kochanie, omgłabyś to zmienić, drażni mnie to...' no ale jakoś ze strony 8 na to nie liczę
No i to co chcę się dowiedzieć, co się dzieje w głowie 8 gdy partner 'zmienia swoje wady'. Napisałam wady, gdyż raczej myslę o takich problemach jak brak punktualności, lenistwo, brak wiary w siebie, a nie 'zmien kolor włosów, bo mi się nie podoba!'. Mój 8 z tego co wiem, 'uczył swoje partnerki co to prawdziwe życie, że nie ma lekko...' Jako 4 o tym wszystkim myślę, myślę, aż dochodzę to pktu gdzie nie wiem czy te wady to jego wymysły, czy istnieją naprawdę, czy on tak robi, bo chce mnie wytresować, czy one naprawdę go drażnią, a chce być ze mną dłuzej i po prostu ułatwić nasz związek...pomieszanie z poplątaniem.
Zastanawiam się też...8 są takie silne, władcze...podczas bardzo ciężkich kłótni, Osemek wychodzi. Wtedy wiem, że jest naprawdę poważnie. Czy to normalne? Bardziej myślałam, że będzie krzyk, niż taka ucieczka. Tylko czy to jest ucieczka, czy chęć chronienia mnie przed jego agresją? A moze chce ochronić siebie? Tylko przed czym? Nie wiem co w tych momentach robić. Raz pozwoliłam mu wyjść, tylko z lekkim oporem z mojej strony, drugi raz objęłam go i nie pozwoliłam wyjść, trochę mnie to wysiłku kosztowało, jako że silniejszy, ale dawałam rade...do momentu gdy oznajmił, że jeśli go nie puszczę, to nie ręczy za siebie. Wytrzymałam, wytrzymałam, jednak ostatecznie go pusciłam, co skwitował, że on zawsze wygrywa. I własnie jego słowa mnie zastanawiają. Co powinnam robić? Pozwolić odejść, czy trzymać siłą do końca? Szczerze, nie chciałam pozwolić mu wyjść, jednak bałam się ataku fizycznego i tego, że po nim wiecej byśmy się nie spotkali (jestem uczulona na przemoc) a strasznie mi zależy.
No i co począć?
Dać się zmieniać, bo ma racje, czy stawiać się i walczyć z wiatrakami?
W krytycznych sytuacjach walczyć z nim, bo to test, czy lepiej zejśc z drogi, bo nie wiadomo co się stanie?
No i zastanawia mnie to, dlaczego takie wyrzucanie z siebie żalów, prawdziwych lub nie, to tylko telefonicznie, lub pisemnie. Nie powiedział mi nigdy tego prosto w twarz, co cenię ponad wszystko. Czy to to, że podczas tych rozmów się otwiera, jest szczery i nie chce żebym przy tym była? Czy to są jego kaprysy, błahe, nie warte rozmowy w cztery oczy...?
Przepraszam, że tak wbiłam się w temat moimi problemami i w ogóle, ale no...pomocy szukam