Strona 1 z 1

czy bywacie powiernikami problemów?

: wtorek, 12 marca 2013, 14:06
autor: Lou
Jak w temacie. Czy ludzie chętnie się Wam zwierzają?

I czy w poważnych sprawach? :wink:

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: środa, 13 marca 2013, 23:24
autor: PannaZoey
Ano zdarza się. Z reguły jak u kogoś nocuję, a czasami też w szkole. A te problemy są no... Różne. Od "nie mam na prezent dla chłopaka/dziewczyny", przez "dlaczego on/ona mnie tak traktuję" po... To nieistotne. Niby anonimowo piszę, ale tych poważnych wolę nie podawać nawet w formie przykładów. :wink:

I kiedyś na imprezie też się zdarzyło, ale to nie były problemy. Poznałam kolesia właśnie na owej imprezie, a po mniej więcej 5 godzinach znałam historię jego życia. Jak twierdził, chciał się po prostu wygadać. W tamtym momencie zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ludzie mi się "spowiadają".

Jeśli chodzi o znajomych to z jednej strony cieszę się, że tak jest, bo mi ufają, ale z drugiej zastanawiam się DLACZEGO mi ufają. ._.

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: wtorek, 26 marca 2013, 14:21
autor: silver_bullet
Regularnie.
Regularnie mi sie zdarza.
Tak jak bym momentami naprawde mial na czole napisane: wal do mnie jak masz jakis problem. ;p

Osobiscie traktuje to jako lagodna forme wampiryzmu energetycznego.

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: sobota, 27 kwietnia 2013, 12:21
autor: belladonna666
Ostatnio często mam wrażenie, że przyciągam do siebie ludzi słabszych, którzy chcą aby się nimi zaaopiekować... tym samym ciągle słucham o ich problemach jakbym własnych nie miała :D

Z wampiryzmem energetycznym się zgadzam na 100%
Wszystko wtedy przechodzi na mnie... dlatego staram się unikać takich rozmów. Szybko zmieniam temat.

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 14:51
autor: silver_bullet
Ja tam robie w druga strone. Zupelnie beszczelnie odwracam dyskusje tak ze ktos zderza sie z wlasna sciana, konfrontuje z wlasnym problemem.
Bardzo fajne, bo przestajesz byc "podżerany" energetycznie, a i problem osoby rozwiązany.
Strzelanie w słabe punkty których osoba z problemem nie widzi, a ty widzisz dzięki dystansowi do sprawy.
Ważne, ponownie powiem: nigdy nie rozwiązywać cudzych problemów, od wsadzania łapy w cudze tryby można sobie up!erdo1ić łapę.

Wiesz co masz...?
No co?
Masz problem! :twisted:

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: poniedziałek, 10 czerwca 2013, 15:58
autor: Clio
Notorycznie. Odkąd pamiętam. Obie płcie. Czasami mam wrażenie, że mam na czole wypisane, że się do tego nadaję, bo co innego mogłoby skłaniać często prawie mi obcych ludzi do tak głębokich wynurzeń? W sumie nie mam nic przeciwko, uważam się za rozsądną osobę i niezłego obserwatora, potrafię dać proste i rzeczowe rady w niemal każdej sytuacji, a silnie rozwinięta empatia pozwala mi się wczuwać w większości przypadków. Często myślę, że gdyby przyjaciele częściej się mnie słuchali, nie mieliby tylu problemów ;) Bo emocje wygrywają u nich z rozsądkiem i nie korzystają z moich rad, a potem jest płacz i zgrzytanie zębów ;) Ale ogólnie moi bliscy cenią to, że zawsze jestem w takich przypadkach głosem rozsądku, a dodatkowo potrafię spojrzeć na każdy problem z kilku stron.

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: poniedziałek, 10 czerwca 2013, 21:17
autor: Ara
Clio, mam identyczne spostrzeżenia, co Ty, mogę się podpisać pod każdym słowem.
I jak już ktoś wspominał, też mam wrażenie, że przyciągam 'słabsze' psychicznie osoby.
Zamiast potakiwać głową ze zrozumieniem i użalać się nad kimś jak nad miękką kluchą, wolę od razu powiedzieć co myślę na dany temat i jak bym postąpiła - ale przenigdy nie doradzam w jaki sposób ktoś ma postąpić, a przynajmniej staram się tego unikać.
Co kto z tym zrobi, to jego sprawa.

ALE:
Clio pisze:Często myślę, że gdyby przyjaciele częściej się mnie słuchali, nie mieliby tylu problemów ;) Bo emocje wygrywają u nich z rozsądkiem i nie korzystają z moich rad, a potem jest płacz i zgrzytanie zębów ;)
O właśnie. Historia mojego życia :roll:
Powiem tak, zbyt często na ludziach się zawiodłam, aby teraz przejmować się każdym ich problemem - dlatego odnoszą wrażenie, że niczym się nie przejmuję.
Błąd. To nie zmienia faktu, że empatię mam wysoko rozwiniętą i na wiele sytuacji potrafię spojrzeć w sposób realny, szczególnie gdy przychodzi do mnie przyjaciel.
Niemniej największej piany dostaję, gdy już ktoś wymusi na mnie błaganiem w stylu "no ale co byś na moim miejscu zrobiła? Powiedz, co mam robić?!".
Zmuszę się i powiem jak to może rozwiązać, a ten ktoś robi całkiem odwrotnie - ok, spoko, jego życie, nie moje, ma do tego prawo.
Tylko dlaczego po kilku dniach przychodzi do mnie wrak człowieka i mówi "miałaś rację", a ja znowu muszę klepać go po plecach, kiedy smarka mi w koszulkę?
Takiego egoizmu znieść nie mogę. Bierz się człowieku za siebie, wywnioskuj coś ze swojego zachowania i porad innych i przy okazji uszanuj to, że inni też mają swoje problemy, a nie muszą w kółko twoich wysłuchiwać.

Odnoszę wrażenie, że ludzie momentami nie traktują mnie poważnie: a bo ona niczym się nie przejmuje, do wszystkiego podchodzi bez zmartwień.
Nie pomyślą o tym, że inni też są po przejściach i potrafią trzeźwo podejść do tematu jako osoba trzecia.

Ale nie - "bo przecież takie są Siódemki: apatyczne i olewackie" zaraz usłyszę :roll:
By się ludzie zdziwili.

Zauważyłam też, że często jestem "ofiarą" wyżalania się ze strony obcych mi osób.
Począwszy od babci na przystanku autobusowym i sprzedawczyni w sklepie, a kończąc na pijanych jak bela, totalnie nieznanych mi osobach na imprezie przy barze :lol:

Re: czy bywacie powiernikami problemów?

: poniedziałek, 27 stycznia 2014, 10:50
autor: hippiee
Zauważyłam też, że często jestem "ofiarą" wyżalania się ze strony obcych mi osób.
Począwszy od babci na przystanku autobusowym i sprzedawczyni w sklepie, a kończąc na pijanych jak bela, totalnie nieznanych mi osobach na imprezie przy barze :lol:
Mam podobnie. Zwłaszcza w kolejkach do lekarza albo w komunikacji miejskiej a o pijanych osobach nie wspomnę.

Do mnie też głównie przychodzą z problemami osoby słabsze psychiczne, nieśmiałe w kontaktach międzyludzkich. I zawsze się zastanawiam co w sobie takiego mam, że przyciągam takie osoby. Najwięcej ludzi przychodzi do mnie z problemami miłosnymi. Ostatnio prawie sami faceci. Zwłaszcza jeden taki dwójek mnie atakuje regularnie bo sobie upatrzył dziewczynę ale jest ona nieosiągalna dla niego i co mu poradzić. On w dodatku mi opowiada o swoich podchodach, wszelakich intrygach... maatko O.O W takich momentach dziwię się samej sobie że mam tyle cierpliwości, żeby tego słuchać. Jak już coś wypada powiedzieć to mówię prosto z mostu co tym myślę, albo, jakie ja miałam przypadki i jak sobie z tym poradziłam i później na jakiś czas jest spokój. Chociaż ja osobiście nie czuję się dobrze prawiąc komuś morały i radząc zwłaszcza w sprawach miłosnych.