Sztuka zrywania

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Pandora
Posty: 54
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 20:04
Lokalizacja: Zewsząd

Sztuka zrywania

#1 Post autor: Pandora » niedziela, 23 sierpnia 2009, 13:25

Otóż temat jest ewidentnie ważny, bo obecny stale w życiu naszym człowieczym :D a dodatkowo słyszy się czasem 'ooo zostawiła mnie siódemka, niedobra, niedobra'. jak to właściwie z nami jest przy tych zerwaniach? a więc przede wszystkim:

czy to my częściej zrywamy? czy to naprawdę zazwyczaj znudzenie partnerem? może to strach przed nadmiernym zaangażowaniem, rodzinnymi obiadkami? jakie są inne powody?

ile trwają nasze związki?

jak się czujemy, kiedy ktoś zerwie z nami? jak się czujemy po trzech miesiącach, a jak po trzech latach? czy łatwo radzimy sobie z rozstaniami? interesuje mnie bardzo, jak inne siódemki wychodzą z rozstań np. po roku, dwóch. czy tęsknimy, obgryzamy paznokcie?

ile zajmuje nam zebranie się po rozstaniu?

czy naprawdę potrzebujemy kogoś obok siebie, jesteśmy typem związkowym?

w jaki sposób zrywamy? mówimy 'to cześć', czy bawimy się w wyrafinowanie?

czy trudno nam zerwać? czy mamy problemy z zerwaniem jakiejś znajomości, powiedzeniem ostatecznego nie, nawet jeśli się nie zaangażowaliśmy?

tyle pytań! :D

sama od siebie na razie powiem tylko, że moim zdaniem trudno nam coś zakończyć, bo nie lubimy pojęcia 'koniec', ale jeśli się jeszcze nie zaangażujemy, a jesteśmy znudzeni (taka przykładowa dwumiesięczna znajomość), jakoś to w końcu pójdzie. ale potem niestety ciężka sprawa.

czyż nie? ;)

zapraszam do dyskusji :D


Wyrzuciłam ze swojego słownika słowo 'problem' i zastąpiłam je słowem 'wyzwanie'.

7w8, ENFP

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

#2 Post autor: atis » niedziela, 23 sierpnia 2009, 13:36

Gdy się nie zaangażuje w sumie nie mam problemu psychicznego ani jakiś większych oporów. Coś na zasadzie: stwierdzam ostaecznie, ze nie ma sensu ciągnąć związku bez przyszłości i zaczynam zlewać partnera, licząc na to, że sam się zjarzy (zazwyczaj sie nie zjarza), miesiąc się w to babram i w koncu wykorzystuje jakąś sytuację, to znaczy: bardziej nie chce mi się załawtiać czegoś związanego z partnerem, jesli zdecyduje sie dalej to ciągnąć, niż zrywać. Bo jednak zerwanie wymaga wysiłku, którego podejmować mi się nie chce. Mówię jednak koniec, nie daję żadnych nadziei, bo generalnie najgorsze, co można zrobić, to mówić 'dajmy sobie czas bez siebie, zostanmy przyjaciółmi, blablabla'. Sama raz to usłyszałam i wiem, ze wolę być zraniona raz a porządnie, niż tak się cackać, udawać, że może kiedyś i tak dalej...
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

Awatar użytkownika
Pandora
Posty: 54
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 20:04
Lokalizacja: Zewsząd

#3 Post autor: Pandora » niedziela, 23 sierpnia 2009, 13:44

otóż to, otóż to, zlewanie na początek, potem nie chce mi się zrywać, potem w końcu pa :)

ale co, jak się zaangażujemy? jeszcze nie miałam zerwania po zaangażowaniu i zastanawiam się, czy to może nas boleć tak samo mocno, jak czwórki i czy tak samo długo będziemy rozpamiętywać partnera, potem porównywać go do nowych itp.?
Wyrzuciłam ze swojego słownika słowo 'problem' i zastąpiłam je słowem 'wyzwanie'.

7w8, ENFP

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

#4 Post autor: atis » niedziela, 23 sierpnia 2009, 13:45

Ja raz, no - 2x zostałam zostawiona, za każdym razem przez tą samą osobę, bo wróciliśmy do siebie po roku i znow sie rozstalismy. Jak 4?... 100000000x bardziej, trauma trwa do dziś, mimo, że bylo to w czerwcu zeszłego roku...
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

Awatar użytkownika
Amber
Posty: 375
Rejestracja: wtorek, 11 listopada 2008, 20:29
Enneatyp: Entuzjasta

#5 Post autor: Amber » niedziela, 23 sierpnia 2009, 14:03

Oj boli, boli, w dodatku trudno uwierzyć, że to NAPRAWDĘ może być koniec (zwłaszcza, że wcześniej było parę sytuacji, kiedy wyglądało na koniec, a tym nie było).
Ale ja nie umiem po prostu siedzieć i sobie popłakiwać w kątku, nie mam potrzeby niewychodzenia z łóżka. Radzę sobie tak, że znajduję sobie milion innych zajęć.
I oczywiście muszę udowodnić facetowi, że był strasznym kretynem rzucając mnie. Dlatego w jego obecności nadal jestem swobodna, miła, sympatyczna, zabawna, urocza i seksowna - niech widzi, co stracił. Za to niech nie wie, jak bardzo mnie to ubodło.
Obrazek

Nie wyrywam ósemek.

Awatar użytkownika
illusion
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 8 lutego 2009, 15:39

#6 Post autor: illusion » niedziela, 23 sierpnia 2009, 14:08

atis pisze:Jak 4?... 100000000x bardziej, trauma trwa do dziś, mimo, że bylo to w czerwcu zeszłego roku...
Oczywiście tylko w momentach jak nie jesteście zajęte innymi obiektami zainteresowania i nie uciekacie od problemów? :P

Zaznaczam iż różnica polega na tym że 4rka z otwartością patrzy na swoje uczucia i zazwyczaj może na nie spoglądać przez cały czas bez problemu natomiast 7ka patrzy tylko gdy nie ucieka, gdy sie nie smieje i gdy zapada w swoisty dół.
Podkreślam ten dół bo powszechnie sądzi się, że 4rka cały czas się dołuje, jednak wydaje mi się że to słowo jest o wiele bardziej dogłebne i widoczne u 7ki czyli takie nagłe odwrócenie karty. Najpierw entuzjazm a potem zdołowanie potem znowu entuzjazm i tak w kółko :D
Ludzie... po co uciekać od "problemów" jak i tak od nich nie uciekniecie? :P
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 sierpnia 2009, 14:42 przez illusion, łącznie zmieniany 1 raz.
Typ nie jest najistotniejszy

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

#7 Post autor: atis » niedziela, 23 sierpnia 2009, 14:40

Udawanie, że jest w porządku, żeby nikt nie wiedział, jak mi źle - jak najbardziej. Po rozstaniu miałam pare dni, ze bylo mi totalnie wszystko jedno, przychodziłam do rpacy nieuczesana i z zapuchniętymi od placzu oczami, a potem, gdy już dół w fazie widowiskowej minął, ruszałam na podbój świata w najlepszych ciuchach, uśmiechnięta, wymalowana i ze swieżym kolorem na włosach.

Oczywiście, ze dół nie jest stanem ciągłym, bo wtedy bylby depresją i należałoby to leczyć, jednak od tamtej pory NIE MAM innych obiektów zainteresowania. CO do ucieczki się zgodzę - przez ostatni rok napisałam pewnie z 1000 stron opowiadań, a w sklepach spędziłam... za dużo czasu, zdecydowanie. Ale przynajmniej rzuciłam imprezy z hardcorowym piciem, które były jedną z metod ucieczki swojego czasu i z tego jestem bardzo dumna xd
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

Awatar użytkownika
Pandora
Posty: 54
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 20:04
Lokalizacja: Zewsząd

#8 Post autor: Pandora » niedziela, 23 sierpnia 2009, 15:45

faza widowiskowa też bywa ciekawa, lubię sobie pobyć swoistą drama queen, do momentu takiego właśnie, kiedy z piersią dumnie wypiętą i uśmiechem nie ruszę do przodu, przecież nic się nie stało.

moim zdaniem to jest bardzo dobra strategia, taki przekładaniec uczuciowy (ciasto emocjonalne, jak ja to mawiam) . no bo jak jest chwilowy dołek, to za chwilę się podnosimy i fruuu, zamiast mieć średniawy nastrój cały czas. w czasie ewentualnych dołków kumulujemy energię, dobrą karmę :lol: ale najlepiej nie mieć dołków, wiadomo :D
Wyrzuciłam ze swojego słownika słowo 'problem' i zastąpiłam je słowem 'wyzwanie'.

7w8, ENFP

Awatar użytkownika
atis
Posty: 2789
Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: różowy balonik

#9 Post autor: atis » niedziela, 23 sierpnia 2009, 20:55

Wiesz? nigdy na to tak nie patrzyłam, bo zawsze wściekałam się z niestabilności swoich emocji i podatności na zmiany nastrojów xD a w sumie masz rację, że z tego raczej powinno sie cieszyć, niż marzyć o stałości, która jest tak strasznie nudna i męcząca bardziej niż cokolwiek innego
xxx xx/xx XXXx
Obrazek

ODPOWIEDZ