7w8
7w8
Jak to jest byc 7w8?
-ciagle widze u siebie cos do poprawienia na lepsze
-bilans walki z toksyczna potrzeba perfekcjonizmu uznaje za dodatni
-nie przejmuje sie niczym i ogniskuje uwage na czymkolwiek innym co prowadzi do olewactwa w glebokim stadium
-nie jestem zwierzeciem salonowym, 10% czasu spedzone z innymi to satysfakcjonujace optimum
-z pasja zabieram sie za zagadnienia przyciagajace mnie jak magnes
-nigdy nie moge sie spelnic w szkole, bo mam lepsze zajecia i lekcewaze zastana formule
-utrzymac sie w zwiazku to dla mnie jak ustac na linie, rzadko kiedy jest ktos dla mnie wystarczajaco absorbujacy, bym myslala o spedzeniu z nim dluzszego czasu, chociaz wiem, ze przeciez jak sie czlowieka nie pozna, to nie ma co sie deklarowac, ale czasem widac wystarczajaco, w koncu bez biegunow nie ma przyciagania
-fascynuje mnie mechaniczny, strukturalny askpekt rzeczywistosci, lubie zatrzymac sie przy placu budowy, rozkrecac sprzety, remontowac i ingerowac w przedmiot
-nie lubie sie uzalezniac bo rownia pochyla
-choc jedna rzecz od ktorej jestem dobrowolnie uzalezniona to zmiany, w depresyjnych momentach mam gwaltowna potrzebe wprowadzenia istotnej zmiany
-ciagle szukam sobie domu, nie lubie przebywac za dlugo w jednym miejscu, podrozowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc, uwielbiam samotne eskapady w niekomfortowych warunkach
-nie wiem czy to kwestia indywidualna, ale z auopsji widac, ze mam gumowy kregoslup moralny tudziez przeogniskowane pojecie akceptowalnego
-denerwuja mnie absolutnie bezbrzeznie typy, ktore publicznie maja pretensje, ze robie cos co nie wypada. dla jasnosci nie prowokuje zachowaniem czy ubraniem, ale robiac cos co dla mnie jest normalne i posuwajac to dalej do czegos swiezego wzburzam fale swietego oburzenia
-irytuja mnie niemilosiernie ludzie obnoszacy sie ze swoim mrokiem, smecacy jaki to swiat jest zlyy, jacy ludzie wrodzyy i gupi i nikt mnie w ogole nie rozumiee. i ch*j.
-ogromna satysfakcje sprawia mi testowanie psychiki i organizmu. obrazenia sa czescia zabawy i wywoluja euforie, o ile nie sa za powazne
-uwielbiam byc czescia zupelnie nieprzewidzianego zdarzenia na duza skale, najczesciej jak to mozliwe, by sie sprawdzac i dla samego cudownego uczucia nowego i nieprzewidywalnego
piszcie bracia i siostry, jak wy jestescie wykalibrowani
-ciagle widze u siebie cos do poprawienia na lepsze
-bilans walki z toksyczna potrzeba perfekcjonizmu uznaje za dodatni
-nie przejmuje sie niczym i ogniskuje uwage na czymkolwiek innym co prowadzi do olewactwa w glebokim stadium
-nie jestem zwierzeciem salonowym, 10% czasu spedzone z innymi to satysfakcjonujace optimum
-z pasja zabieram sie za zagadnienia przyciagajace mnie jak magnes
-nigdy nie moge sie spelnic w szkole, bo mam lepsze zajecia i lekcewaze zastana formule
-utrzymac sie w zwiazku to dla mnie jak ustac na linie, rzadko kiedy jest ktos dla mnie wystarczajaco absorbujacy, bym myslala o spedzeniu z nim dluzszego czasu, chociaz wiem, ze przeciez jak sie czlowieka nie pozna, to nie ma co sie deklarowac, ale czasem widac wystarczajaco, w koncu bez biegunow nie ma przyciagania
-fascynuje mnie mechaniczny, strukturalny askpekt rzeczywistosci, lubie zatrzymac sie przy placu budowy, rozkrecac sprzety, remontowac i ingerowac w przedmiot
-nie lubie sie uzalezniac bo rownia pochyla
-choc jedna rzecz od ktorej jestem dobrowolnie uzalezniona to zmiany, w depresyjnych momentach mam gwaltowna potrzebe wprowadzenia istotnej zmiany
-ciagle szukam sobie domu, nie lubie przebywac za dlugo w jednym miejscu, podrozowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc, uwielbiam samotne eskapady w niekomfortowych warunkach
-nie wiem czy to kwestia indywidualna, ale z auopsji widac, ze mam gumowy kregoslup moralny tudziez przeogniskowane pojecie akceptowalnego
-denerwuja mnie absolutnie bezbrzeznie typy, ktore publicznie maja pretensje, ze robie cos co nie wypada. dla jasnosci nie prowokuje zachowaniem czy ubraniem, ale robiac cos co dla mnie jest normalne i posuwajac to dalej do czegos swiezego wzburzam fale swietego oburzenia
-irytuja mnie niemilosiernie ludzie obnoszacy sie ze swoim mrokiem, smecacy jaki to swiat jest zlyy, jacy ludzie wrodzyy i gupi i nikt mnie w ogole nie rozumiee. i ch*j.
-ogromna satysfakcje sprawia mi testowanie psychiki i organizmu. obrazenia sa czescia zabawy i wywoluja euforie, o ile nie sa za powazne
-uwielbiam byc czescia zupelnie nieprzewidzianego zdarzenia na duza skale, najczesciej jak to mozliwe, by sie sprawdzac i dla samego cudownego uczucia nowego i nieprzewidywalnego
piszcie bracia i siostry, jak wy jestescie wykalibrowani
Re: 7w8
-ciagle widze u siebie cos do poprawienia na lepsze
PRAWDA!
-bilans walki z toksyczna potrzeba perfekcjonizmu uznaje za dodatni
ale ta walka to taka nieswiadoma, jak sie na tym łapię, to mi głupio
-nie przejmuje sie niczym i ogniskuje uwage na czymkolwiek innym co prowadzi do olewactwa w glebokim stadium
maaatko, wystarczy spojrzec na bałagan w pokoju... gorzej jak chodzi o jakies powazne sprawy
-nie jestem zwierzeciem salonowym, 10% czasu spedzone z innymi to satysfakcjonujace optimum
eee tam
-z pasja zabieram sie za zagadnienia przyciagajace mnie jak magnes
jak mnie np. teraz to forum, pewnie za kilka dni o nim zapomne
-nigdy nie moge sie spelnic w szkole, bo mam lepsze zajecia i lekcewaze zastana formule
oj, z reguly szkola to ostatnia rzecz ktora sie zajmuje, chociaz ciagle pamietam, ze mam cos zrobic... ostatnio dochodzi do tego ze sie po knajpach nagle nerwowo ucze do sprawdzianow, z fartem ze rezultaty takich akcji pozytywne
-utrzymac sie w zwiazku to dla mnie jak ustac na linie, rzadko kiedy jest ktos dla mnie wystarczajaco absorbujacy, bym myslala o spedzeniu z nim dluzszego czasu, chociaz wiem, ze przeciez jak sie czlowieka nie pozna, to nie ma co sie deklarowac, ale czasem widac wystarczajaco, w koncu bez biegunow nie ma przyciagania
jak choroba... najgorsze sa takie akcje (a zdarzaja mi sie straasznie czesto), ze na kims mi zalezy i jakos pokazuje, ze mi sie poodba, a kiedy tamta osoba to zauwazy i nawet teoretycznie moze by cos z tego bylo... wtedy ja uznaje ze nie, ze do niczego... instynkt zdobywcy, czy strach przed jakby nie patrzec odpowiedzialnoscia? ehh.. a potem wzdycham ze samotna masakra
-fascynuje mnie mechaniczny, strukturalny askpekt rzeczywistosci, lubie zatrzymac sie przy placu budowy, rozkrecac sprzety, remontowac i ingerowac w przedmiot
generalnie lubie jak sie cos zmienia, patrzec na cos tworczego, jak moge sobie cos sama skombinowac, chocby w domu... ale niestety, cecha 7 to czeste nie konczenie tego co sie zacznie i tak tez u mnie bywa...
-nie lubie sie uzalezniac bo rownia pochyla
w jakim sensie uzalezniac nie no, ale w kazdym, nie lubie....
-choc jedna rzecz od ktorej jestem dobrowolnie uzalezniona to zmiany, w depresyjnych momentach mam gwaltowna potrzebe wprowadzenia istotnej zmiany
jak mam takie dni ze sama siedze w domu, to np. przestawiam łóżko, bo dochodze do wniosku ze bedzie ładniej.... przy nastepnym takim dniu przestawiam spowrotem i tak w nieskonczonosc albo jak mnie ktos zdenerwuje, wyniknie kłótnia i pomimo starań nie da sie pogodzić, to natychmiast znajduje sobie nowe towarzystwo, musze zawsze udowodnic sobie i innym, ze zawsze sobie poradze i ze nikt mi łaski nie robi
-ciagle szukam sobie domu, nie lubie przebywac za dlugo w jednym miejscu, podrozowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc, uwielbiam samotne eskapady w niekomfortowych warunkach
moje marzenie (moze w te wakacje? ) wsiasc w pociag, zabrac plecak, kilka ciuchów, dołownie parę złotych, komórkę wziasc na wszelki wypadek, ale wyłączyć wziasc jakies tam najpotrzebniejsze rzeczy i wycieczka dookoła Polski! tylko pytanie, czy z zapałem i realizacja siódemki jest to możliwe? jesli chodzi o dom, to kocham swoj, lubie w nim posiedziec, ale naprawde nieczesto w nim jestem
-nie wiem czy to kwestia indywidualna, ale z auopsji widac, ze mam gumowy kregoslup moralny tudziez przeogniskowane pojecie akceptowalnego
jesli dobrze zrozumialam o co ci chodzi... to mam wrazenie, ze to czesto zalezy od spoleczenstwa, dostrzegam nowe strony i jakos tak...
-denerwuja mnie absolutnie bezbrzeznie typy, ktore publicznie maja pretensje, ze robie cos co nie wypada. dla jasnosci nie prowokuje zachowaniem czy ubraniem, ale robiac cos co dla mnie jest normalne i posuwajac to dalej do czegos swiezego wzburzam fale swietego oburzenia
a kto lubi bys krytykowany? ogolnie uwazam, ze poki nie robie komus krzywdy to nic mu do tego...
-irytuja mnie niemilosiernie ludzie obnoszacy sie ze swoim mrokiem, smecacy jaki to swiat jest zlyy, jacy ludzie wrodzyy i gupi i nikt mnie w ogole nie rozumiee. i ch*j.
ja tam czesto mowie ludziom, ze jak to oni mnie rozumieja i w ogole czuje z lumdzi jednosc, jak ktos uwaza ze fajne jest uzalanie sie nad soba, jakies ciecie sie i płacze przez dzien i noc... to... chyba robi to po prostu na pokaz, a pozerom mowie NIE! poza tym, zawsze w podobnych przypadkach wyslucham żali drugiej osoby a na koniec mowie "dobra a teraz zapomnij o tym i bawimy sie, od tego życie", jezeli taka osoba da sie namowic na cos fajnego to luz, ale jak dalej zyje w swoim swiecie to nie gadam juz nigdy nie mowie tu oczywiscie o przypadkach jak komus naprawde się świat wali na głowe
-ogromna satysfakcje sprawia mi testowanie psychiki i organizmu. obrazenia sa czescia zabawy i wywoluja euforie, o ile nie sa za powazne
no coz, ja młoda jestem, sa takie chwile w zyciu, ze nie pamietam co sie działo, na ciele jakies dziwne znaki wtedy mysle " o kurde, ale fajna impreza musiala byc!" co do ciałą wyznaje dwie zasady: to TYLKO ciało, zagoi się! to AŻ twoje i tylko twoje ciało, to część ciebie, nie wolno się go wstydzić!
-uwielbiam byc czescia zupelnie nieprzewidzianego zdarzenia na duza skale, najczesciej jak to mozliwe, by sie sprawdzac i dla samego cudownego uczucia nowego i nieprzewidywalnego
ogolnie mowiac: spontaniczne akcja z adrenaliną, to mnie kreci
Ogólnie mówiąc, większość się sprawdza (wszystko? moze jedno czy dwa nie...) wiec jednak enneagram działa
PRAWDA!
-bilans walki z toksyczna potrzeba perfekcjonizmu uznaje za dodatni
ale ta walka to taka nieswiadoma, jak sie na tym łapię, to mi głupio
-nie przejmuje sie niczym i ogniskuje uwage na czymkolwiek innym co prowadzi do olewactwa w glebokim stadium
maaatko, wystarczy spojrzec na bałagan w pokoju... gorzej jak chodzi o jakies powazne sprawy
-nie jestem zwierzeciem salonowym, 10% czasu spedzone z innymi to satysfakcjonujace optimum
eee tam
-z pasja zabieram sie za zagadnienia przyciagajace mnie jak magnes
jak mnie np. teraz to forum, pewnie za kilka dni o nim zapomne
-nigdy nie moge sie spelnic w szkole, bo mam lepsze zajecia i lekcewaze zastana formule
oj, z reguly szkola to ostatnia rzecz ktora sie zajmuje, chociaz ciagle pamietam, ze mam cos zrobic... ostatnio dochodzi do tego ze sie po knajpach nagle nerwowo ucze do sprawdzianow, z fartem ze rezultaty takich akcji pozytywne
-utrzymac sie w zwiazku to dla mnie jak ustac na linie, rzadko kiedy jest ktos dla mnie wystarczajaco absorbujacy, bym myslala o spedzeniu z nim dluzszego czasu, chociaz wiem, ze przeciez jak sie czlowieka nie pozna, to nie ma co sie deklarowac, ale czasem widac wystarczajaco, w koncu bez biegunow nie ma przyciagania
jak choroba... najgorsze sa takie akcje (a zdarzaja mi sie straasznie czesto), ze na kims mi zalezy i jakos pokazuje, ze mi sie poodba, a kiedy tamta osoba to zauwazy i nawet teoretycznie moze by cos z tego bylo... wtedy ja uznaje ze nie, ze do niczego... instynkt zdobywcy, czy strach przed jakby nie patrzec odpowiedzialnoscia? ehh.. a potem wzdycham ze samotna masakra
-fascynuje mnie mechaniczny, strukturalny askpekt rzeczywistosci, lubie zatrzymac sie przy placu budowy, rozkrecac sprzety, remontowac i ingerowac w przedmiot
generalnie lubie jak sie cos zmienia, patrzec na cos tworczego, jak moge sobie cos sama skombinowac, chocby w domu... ale niestety, cecha 7 to czeste nie konczenie tego co sie zacznie i tak tez u mnie bywa...
-nie lubie sie uzalezniac bo rownia pochyla
w jakim sensie uzalezniac nie no, ale w kazdym, nie lubie....
-choc jedna rzecz od ktorej jestem dobrowolnie uzalezniona to zmiany, w depresyjnych momentach mam gwaltowna potrzebe wprowadzenia istotnej zmiany
jak mam takie dni ze sama siedze w domu, to np. przestawiam łóżko, bo dochodze do wniosku ze bedzie ładniej.... przy nastepnym takim dniu przestawiam spowrotem i tak w nieskonczonosc albo jak mnie ktos zdenerwuje, wyniknie kłótnia i pomimo starań nie da sie pogodzić, to natychmiast znajduje sobie nowe towarzystwo, musze zawsze udowodnic sobie i innym, ze zawsze sobie poradze i ze nikt mi łaski nie robi
-ciagle szukam sobie domu, nie lubie przebywac za dlugo w jednym miejscu, podrozowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc, uwielbiam samotne eskapady w niekomfortowych warunkach
moje marzenie (moze w te wakacje? ) wsiasc w pociag, zabrac plecak, kilka ciuchów, dołownie parę złotych, komórkę wziasc na wszelki wypadek, ale wyłączyć wziasc jakies tam najpotrzebniejsze rzeczy i wycieczka dookoła Polski! tylko pytanie, czy z zapałem i realizacja siódemki jest to możliwe? jesli chodzi o dom, to kocham swoj, lubie w nim posiedziec, ale naprawde nieczesto w nim jestem
-nie wiem czy to kwestia indywidualna, ale z auopsji widac, ze mam gumowy kregoslup moralny tudziez przeogniskowane pojecie akceptowalnego
jesli dobrze zrozumialam o co ci chodzi... to mam wrazenie, ze to czesto zalezy od spoleczenstwa, dostrzegam nowe strony i jakos tak...
-denerwuja mnie absolutnie bezbrzeznie typy, ktore publicznie maja pretensje, ze robie cos co nie wypada. dla jasnosci nie prowokuje zachowaniem czy ubraniem, ale robiac cos co dla mnie jest normalne i posuwajac to dalej do czegos swiezego wzburzam fale swietego oburzenia
a kto lubi bys krytykowany? ogolnie uwazam, ze poki nie robie komus krzywdy to nic mu do tego...
-irytuja mnie niemilosiernie ludzie obnoszacy sie ze swoim mrokiem, smecacy jaki to swiat jest zlyy, jacy ludzie wrodzyy i gupi i nikt mnie w ogole nie rozumiee. i ch*j.
ja tam czesto mowie ludziom, ze jak to oni mnie rozumieja i w ogole czuje z lumdzi jednosc, jak ktos uwaza ze fajne jest uzalanie sie nad soba, jakies ciecie sie i płacze przez dzien i noc... to... chyba robi to po prostu na pokaz, a pozerom mowie NIE! poza tym, zawsze w podobnych przypadkach wyslucham żali drugiej osoby a na koniec mowie "dobra a teraz zapomnij o tym i bawimy sie, od tego życie", jezeli taka osoba da sie namowic na cos fajnego to luz, ale jak dalej zyje w swoim swiecie to nie gadam juz nigdy nie mowie tu oczywiscie o przypadkach jak komus naprawde się świat wali na głowe
-ogromna satysfakcje sprawia mi testowanie psychiki i organizmu. obrazenia sa czescia zabawy i wywoluja euforie, o ile nie sa za powazne
no coz, ja młoda jestem, sa takie chwile w zyciu, ze nie pamietam co sie działo, na ciele jakies dziwne znaki wtedy mysle " o kurde, ale fajna impreza musiala byc!" co do ciałą wyznaje dwie zasady: to TYLKO ciało, zagoi się! to AŻ twoje i tylko twoje ciało, to część ciebie, nie wolno się go wstydzić!
-uwielbiam byc czescia zupelnie nieprzewidzianego zdarzenia na duza skale, najczesciej jak to mozliwe, by sie sprawdzac i dla samego cudownego uczucia nowego i nieprzewidywalnego
ogolnie mowiac: spontaniczne akcja z adrenaliną, to mnie kreci
Ogólnie mówiąc, większość się sprawdza (wszystko? moze jedno czy dwa nie...) wiec jednak enneagram działa
Carpe Diem! (czyt. 7w8)
Don't worry be happy! (7w8 przyp. red.)
Don't worry be happy! (7w8 przyp. red.)
- amba wszechmogąca
- Posty: 13
- Rejestracja: czwartek, 1 lutego 2007, 13:27
Tak naprawdę , to denerwuje mnie bycie typem 7w8. Podczas gdy inni osiągają jakies cele w życiu lub sukcesy , ja jak zwykle żyję w myśl mojej filozofii , że taka pogoń nie ma sensu , a inni to są zwykli małostkowi ludzie zapatrzeni w swoją nierealną przyszłość. Oczywiście , im się udaje , a ja tylko wzdycham z podziwu i ukrywam swą zazdrość święcie wierząc , że gdybym tylko chciałą, to z moimi możliwościami zaszłabym dalej od nich. Gdzie w tym jakiś sens i logika?? Ano nigdzie właśnie. Więc postanawiam zrobić sobie plan , wg kórego zmienię swój lifestyle na bardziej przyziemny. Na początku rzecz jasna wychodzi ,a potem znudzona wracam do tego pierwotnego stanu mej osobowości. Z jednej strony siódemki są podobno ruchliwe , lecz ja czuję , że płynąć z prądem wykazuję pewną życiową bierność. Jestem typową siódemką, ot co. I wkurza mnie to , a zarazem czuję pewną satysfakcję , że inni poświęcając czas na te przyziemne rzeczy właśnie , mniej w życiu doświadczyli i przeżyli.
amba, mogę się pod tym podpisać rękami i nogami
Z jednej strony zadrościsz tym ludziom, że są bardziej zorganizowani, potrafią dzięki temu lepiej osiągać to, co sobie zamierzyli, a z drugiej strony widzę tu cień pogardy:
Z jednej strony zadrościsz tym ludziom, że są bardziej zorganizowani, potrafią dzięki temu lepiej osiągać to, co sobie zamierzyli, a z drugiej strony widzę tu cień pogardy:
ale zgadzam się z tym.. Chodzenie własnymi scieżkami wydaje mi się o niebo ciekawsze niż te wszystkie przyziemne sprawy, które sprowadzają ludzi do jednego mianownika... Ta szarośc i przyziemność mnie przeraża... Przecież trzeba mieć co wspominać na starość i potem wnukom opowiadaćamba wszechmogąca pisze:wkurza mnie to , a zarazem czuję pewną satysfakcję , że inni poświęcając czas na te przyziemne rzeczy właśnie , mniej w życiu doświadczyli i przeżyli.
Faktycznie... wygląda, jakbym się do tej pogardy przychylała Ale pisząc "zgadzam się z tym" miałam na myśli chodzenie własnymi ścieżkami, oderwanie od przyziemności, no i satysfakcję, "że inni poświęcając czas na te przyziemne rzeczy właśnie , mniej w życiu doświadczyli i przeżyli" - o czym pisała ambaMiltado pisze:Tylko nie jestem pewien czy ten cień pogardy jest tu wskazany... w końcu każdy szuka jakiegoś sposobu na życie no nie? I nie powinno się za to ich winić.
- amba wszechmogąca
- Posty: 13
- Rejestracja: czwartek, 1 lutego 2007, 13:27
Oczywiscie , że nie gardzę Profesjonalistami , wręcz przeciwnie , podziwiam ich, bo wiem, że sama nigdy taka nie będę (a tyle razy probowałam...).
Może kiedyś tam natrafię na jakiegoś Profesjonalistę , który nie wtryniając się w me sprawy, utoruje mi w jakiś sposób drogę. Hej siódemki, głowa do góry , bez nas życie byłoby totalnie profesjonalne, czyli nudne jak flaki z olejem i na deser mucha w smole...
Może kiedyś tam natrafię na jakiegoś Profesjonalistę , który nie wtryniając się w me sprawy, utoruje mi w jakiś sposób drogę. Hej siódemki, głowa do góry , bez nas życie byłoby totalnie profesjonalne, czyli nudne jak flaki z olejem i na deser mucha w smole...
Nie łam się ja dzis przeczytałem swój opis 7w8 pierwszy raz, prawie wszystko sie zgadza, nie potrafie nic dokonczyć co zacznę. Bardzo szybko sie zniechecam, lecz z drugiej strony mój zapał jest ogromny, i często dobrze go wykorzystuję, prowadzę firme którą stworzyłęm z niczego, praktycznie tylko dzieki zapałowi i zyczliwosci innych ludzi. Wiem ze mało kto potrafiłby robić to co ja, poniewaz w mojej pracy (handel) trzeba umieć improwizować a w tym właśnie my 7ki jesteśmy mistrzami. cóż znaczy panować nad porzadkiem, umiec poruszać sie w chaosie, to dopiero sztuka. Ja sie pogodziłem już z tym ze nie mogę skończyć studiów, że szybko sie nudzę, poprostu akceptuję siebie takim jakim jestem, kieruje sie intuicja, która mnie nie zawodzi, jeste szcześliwym człowiekiem, w zyciu martwię sie tylko o własne zdrowie, reszta sama sie układa, potrafie wyjsć z kazdej kaszany. Nie przejmuj sie. 7 jest cool. Pozdrawiamamba wszechmogąca pisze:Tak naprawdę , to denerwuje mnie bycie typem 7w8. Podczas gdy inni osiągają jakies cele w życiu lub sukcesy , ja jak zwykle żyję w myśl mojej filozofii , że taka pogoń nie ma sensu , a inni to są zwykli małostkowi ludzie zapatrzeni w swoją nierealną przyszłość. Oczywiście , im się udaje , a ja tylko wzdycham z podziwu i ukrywam swą zazdrość święcie wierząc , że gdybym tylko chciałą, to z moimi możliwościami zaszłabym dalej od nich. Gdzie w tym jakiś sens i logika?? Ano nigdzie właśnie. Więc postanawiam zrobić sobie plan , wg kórego zmienię swój lifestyle na bardziej przyziemny. Na początku rzecz jasna wychodzi ,a potem znudzona wracam do tego pierwotnego stanu mej osobowości. Z jednej strony siódemki są podobno ruchliwe , lecz ja czuję , że płynąć z prądem wykazuję pewną życiową bierność. Jestem typową siódemką, ot co. I wkurza mnie to , a zarazem czuję pewną satysfakcję , że inni poświęcając czas na te przyziemne rzeczy właśnie , mniej w życiu doświadczyli i przeżyli.
7w8- przeczytałem, fakt ma wiele wad, ale jeśli sie siebie zaakceptuje i sie z tym nie walczy wykorzystujac w pełni zalety, to chyba nie ma lepszej kombinacji:-)
o dżizas, nie przerażaj mnie!! ja też mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, ale nie wybaczyłabym sobie tego! narazie jeszcze nie próbuję pogodzić się z taką myślą i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała i choć raz skończę to, co zaczęłamLeuwen pisze:Ja sie pogodziłem już z tym ze nie mogę skończyć studiów, że szybko sie nudzę
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
pociesze Cie ze ja skonczylam ale przyznaje ze w bolach, zwlaszcza ten ostatni rok, nie mowiac o magisterce. zapal opadl mi po 3roku, zauwazylam nowe perspektywy, mozliwosc zycia gdzies indziej i bylo ciezej. wiedzialam ze musze skonczyc te studia bo przeciez papier musi byc no i te lata tez nie moga pojsc na marne.
heh, mi zapał opadł po pół roku potem miałam nadzieję, że jednak powróci i do tej pory żyję tą nadzieją... ;P wizja papierka to jest właśnie moja główna motywacja, no i praca, którą będę po tych studiach mieć. ciągle też sobie powtarzam, że tylko mi się wydaje, że gdzie indziej byłoby lepiej, bo pewnie też szybko by mi się znudziło.. najciekawsze jest to, co nowe (ale czy to nie wszyscy ludzie tak mają?)