Strona 1 z 2

Moralny Kac

: poniedziałek, 29 września 2008, 21:26
autor: chokureika
.

: wtorek, 30 września 2008, 15:35
autor: Gremster
nie wiem czy to często ale czasami miewam....
wydaje mi się że jednak jest to raczej rzadko w porównaniu do ilości razy jak mi ludzie wyrażają jakąś dysaprobatę w stosunku do mojego zachowania. Po prostu mam gdzieś co uważają inni na temat wielu rzeczy związanych ze mną i na dobrą sprawę moralny kac występuje głównie w moim przypadku w sytuacjach zaniedbania czegoś bądź lenistwa....
radze sobie z nim poprzez zapomnienie o danej sytuacji... staram się o niej nie myśleć wtedy nie ma kaca.... ewentualnie gdy jest bardzo mocny odwracam swoją uwagę przyjemniejszymi czynnościami. Tylko takie coś jest niebezpieczne ponieważ zazwyczaj nawet po kilku latach jak zdarza mi się przypomnieć o jakimś zdarzeniu to odczuwam moralnego kaca... do końca nigdy nie udaje mi sie zapomnieć

: czwartek, 2 października 2008, 01:55
autor: NoMatter
Dosyć często. Zazwyczaj z powodu wymyślania sobie wielkich planów których później nie chce mi się/zapomniałem spełniać.

: niedziela, 15 lutego 2009, 18:49
autor: vhax
silver_bullet pisze:Gdy zawiodę bliską osobę/osobę na której mi zależy.
no to chyba jest to... właściwie to tylko to. ale to muszę kogoś porządnie skrzywdzić (głównie niezamierzenie) i mieć tego świadomość.

Ale nie odczuwam go jakoś zbyt często...

: niedziela, 15 lutego 2009, 21:20
autor: monis
Kiedyś często - po akcjach w stylu ja plus alkohol plus facet. Teraz znacznie rzadziej - po prostu przestałam aż tak bardzo analizować swoje zachowanie, doszłam do wniosku że jestem jaka jestem i tak naprawdę całkiem mi z tym dobrze. Kac moralny jest 'be' więc go nie odczuwam i nie chcę przez niego przechodzić. Co innego - gdy obiecam coś komuś, a potem dojdę do wniosku ze nie chcę/nie mogę tej obietnicy spełnić i kombinuje jakieś wymówki. Zawsze wtedy sobie myślę, że przecież ktoś kiedyś może się zachować tak samo wobec mnie...

: niedziela, 15 lutego 2009, 22:12
autor: Snufkin
.

: niedziela, 15 lutego 2009, 22:52
autor: monis
Nie dość, że grzeszą to jeszcze się cieszą.
Kolejny fantastyczny przykład zdania które obrazuje jaka jestem. Od początku mówiłam, ze jestem chora, to nikt mi nie wierzył :P. Szczęśliwa i zadowolona też - beznadziejnie prosta jest na to recepta - nie myśleć za dużo nad sobą.

O moralności w ogóle nie powinnam się wypowiadać. Gdy raz złamie się swoje zasady to później już leeeeeeeciiii...

: poniedziałek, 16 lutego 2009, 09:06
autor: Snufkin
.

: wtorek, 17 lutego 2009, 23:08
autor: monis
Nic nie usprawiedliwia braku odpowiedzialności, niestety. Tutaj jest taki mały paradoks - lubię być odpowiedzialna za jakieś działanie, organizację czegoś, jakiś cel - za siebie już nie. Siedzi we mnie taki beztroski, wredny, bezmyślny bachor i bardzo go pielęgnuję, daję to co chce.
Ale moralny kac to nie tylko alkohol... najgorsze są właśnie te rzeczy, które robimy na trzeźwo z premedytacją i tego niestety nie da się tak łatwo usprawiedliwić, nawet mi...

: wtorek, 17 lutego 2009, 23:50
autor: Snufkin
.

: środa, 18 lutego 2009, 00:03
autor: monis
w ogóle się nie wyczuliśmy :P chodziło mi o to że moralniak po alkoholu ( który zasadniczo nic nie usprawiedliwia) to jedna sprawa ( z którą niestety sobie radze świetnie) a sytuacje w których przez twoją głupotę zawodzą się na tobie ludzie których cenisz - to inna, i tutaj na całe szczęście z kacem radzę sobie znacznie gorzej, co jest skutecznym motywatorem, żeby tak nie postępować ( znowu na zasadzie ' kac jest be' bo jest dla mnie nieprzyjemny - więc co zrobić , zeby go nie było ?)

: środa, 18 lutego 2009, 00:19
autor: Snufkin
.

: piątek, 27 lutego 2009, 12:51
autor: Shironeko
Kac moralny występował u mnie razem z dojrzewaniem. Nie byłam zbyt pewna siebie i swojej wartości, dawałam sobie wmawiać, że jestem taka i owaka, cały czas czułam się winna za zło świata w ogóle.
W tamtym czasie nie można mi było tego wybić z głowy, bo samo przekonanie było zbyt idiotyczne. Im w większy idiotyzm wierzysz, tym bardziej kurczowo się go trzymasz.
Dwa przykłady, które teraz pamiętam:
a) moja młodsza siostra uważała się za gorszą, brzydszą ode mnie
b) odrzuciłam uczucie przyjaciela
Z czasem po prostu z tego wyrosłam. Nie pamiętam jakiegoś przełomu, chyba przestałam o tym myśleć, a potem po nowym rozpatrzeniu sprawy zauważyłam błędne założenie.
Kac moralny zanika, towarzyszy mi jeszcze gdy "wybuchnę" i np. obleję rozmówcę trzymaną w ręku szklanką napoju. Za to pochwalę się, że jestem bliska opanowania tego problemu.

Aha, jeszcze coś: radzę sobie z takim kacem przeprosinami i pracą nad sobą. Wtedy potrafię sobie wybaczyć.

: czwartek, 23 kwietnia 2009, 21:36
autor: atis
często, bo często miewałąm powody.

: piątek, 15 maja 2009, 02:08
autor: Kejos
A niech was wszyscy diabli.
Obudziliście go.

Miałem, a właściwie mam nadal, ale biję kijem, żeby za bardzo się nie rzucał.

Ale od początku.
Wszystko jest wynikiem mojej styczność z moim znajomym, jego ukochaną z lat gimnazjalnych i moim najlepszym przyjacielem.
Facet smęcący, jaki to jest nieszczęśliwy, ale nie potrafiący przyjąć do wiadomości "nie". Przez 7 lat. Mój kumpel (jeszcze wtedy, przynajmniej). Usiłowaliśmy go z przyjacielem rozruszać, ośmielić na innych ludzi, uświadomić, że to nie jest jedyna dziewczyna na świecie. Kij wyszedł.
Kiedy ją poznaliśmy stała się najgorsza możliwa rzecz: zakochałem się.
Ja mam tendencję do otwartych zalotów, a kiedy się zakocham to i tak w sumie nie myślę co robię...i zszedłem się z nią.
Koleś miał mi to za złe, jakbym mu żonę porwał. Nawet po trzech miesiącach, kiedy mnie rzuciła (może przesaadzam ze słowem, bo "rzucanie" sugeruje agresję).
Około rok potem dzieczyna zeszła się z moim najlepszym przyjacielem. I wtedy coś pękło. Od tego czasu koleś zieje w naszą stronę nienawiścią i pogardą, chociaż przestał rzucać groźbami śmierci.
I boli mnie to, bo straciłem przyjaciela. I bałem się, że mojemu najlepszemu kumplowi zrobi krzywdę.

I taki kac moralny na mnie, cholera, wisi od około roku.