Osobiście uważam, że nie ma czegoś takiego jak "brak autorytetów". Jak by nie patrzeć życie ludzkie jest po części odtwórcze-ciężko jest wymyślić coś nowego. Kultura przez te parę tysięcy lat wypracowała nam specjalistów w każdej z dziedzin. Autorytety ma się zawsze, można być ich nieświadomym, świadomie niektóre z nich ignorować albo przyznawać się do nich. Powiedzenie "nie mam autorytetów" to dla mnie taka przekora, zaznaczanie swego indywidualizmu ("patrzcie jaki jestem wyjątkowy, nie słucham się nikogo"). To tak na wstępie.
Zatem definicja z 1 podstawówki:autorytet dla mnie to osoba, którą warto starać się naśladować.
Nie znosicie jak ktoś ma nad Wami kontrolę? Nie liczycie się za bardzo ze zdaniem mądrzejszych, bardziej doświadczonych? Ignorujecie ich rady? Wolicie podążać własną drogą? Nie lubicie, kiedy ktoś mówi Wam co robić? Jak to jest z nami naprawdę?
Dokładnie wszytko na "tak". Lubię najpierw zbadać czy ktoś jest godny miana mojego autorytetu. Zgodzę się z każdym jak tylko ktoś mnie przekona.
Wolter pisze:„Bardzo roztropnie jest wątpić".
Czekolada pisze:
Jak zdefiniowalibyście to obchodzenie autorytetów?
Obchodzę autorytety to podchodzenie do dla mnie pochodzenie do nich z przekorą, a nie pokorą. To umiejętność odrzucania autorytetów, których teorie nie sprawdzają się w praktyce.
Słomkowy_Kapelusz pisze:Największym autorytetem jest własny rozsądek. Jeśli coś przyjmujemy na zasadzie autorytetu, to i tak nie jesteśmy zwolnieni z rozumienia tego.
Innych powinniśmy słuchać na wiarę w sprawach wiedzy specjalistycznej i tylko wtedy, gdy uznajemy, że są zainteresowani mówieniem prawdy w danej sprawie.
Dobrze ubrane w słowa.