Kiedy lojalność ma swoje granice?
Kiedy lojalność ma swoje granice?
Witam Was!
Ostatnio długo się zastanawiałam, jak to jest z nami szóstkami.
Kiedy uważacie że lojalność ma swoje granice?
Ja przede wszystkim kończę okres bycia lojalnym w jakimś związku, kiedy druga osoba mi tego nie daje.
Najczęściej odwdzięczam się pięknym za nadobne.
Wychodzi najczęściej tak, że osoba już dla mnie niezbyt wartościowa, staje się dla mnie nikim.
Inny przykład:
Czy jeśli macie przyjaciela/przyjaciółkę, który denerwuje już was do granic możliwości, i nie macie na niego rad, mimo rozmawiania z nim, mówieniu mu że nie podoba wam się jego zachowanie, on nadal robi swoje, to co?
Ja w takiej sytuacji nie pędzę obgadywać taką osobę. Najczęściej wtedy jestem strasznie
rozgoryczona, i bardzo zagmatwana. Chce to naprawić, a zarazem nie mam już sił.
Bywa różnie- najczęściej kończę związek prędzej czy później.
Choć nie ukrywam że daje danej osobie sporo szans.
Więc jak to jest? Kiedy u Was lojalność, i miłe chodzenie za kimś, głaskanie po główce, się kończy?
Nie liczę sytuacji gdy po prostu w danym związku macie krótki kryzys, bo myślę że większość 6 nie podda się
chwilowej trudności.
Ostatnio długo się zastanawiałam, jak to jest z nami szóstkami.
Kiedy uważacie że lojalność ma swoje granice?
Ja przede wszystkim kończę okres bycia lojalnym w jakimś związku, kiedy druga osoba mi tego nie daje.
Najczęściej odwdzięczam się pięknym za nadobne.
Wychodzi najczęściej tak, że osoba już dla mnie niezbyt wartościowa, staje się dla mnie nikim.
Inny przykład:
Czy jeśli macie przyjaciela/przyjaciółkę, który denerwuje już was do granic możliwości, i nie macie na niego rad, mimo rozmawiania z nim, mówieniu mu że nie podoba wam się jego zachowanie, on nadal robi swoje, to co?
Ja w takiej sytuacji nie pędzę obgadywać taką osobę. Najczęściej wtedy jestem strasznie
rozgoryczona, i bardzo zagmatwana. Chce to naprawić, a zarazem nie mam już sił.
Bywa różnie- najczęściej kończę związek prędzej czy później.
Choć nie ukrywam że daje danej osobie sporo szans.
Więc jak to jest? Kiedy u Was lojalność, i miłe chodzenie za kimś, głaskanie po główce, się kończy?
Nie liczę sytuacji gdy po prostu w danym związku macie krótki kryzys, bo myślę że większość 6 nie podda się
chwilowej trudności.
Kontrfobiczne 6 z mocnym skrzydłem 7
ENFj - EIE - Mentor - Aktor
ENFj - EIE - Mentor - Aktor
-
- Posty: 192
- Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
- Enneatyp: Lojalista
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Musiałabym dłużej się nad tym zastanowić - kiedy moja... lojalność się skończyła. Może należałoby zacząć od tego, że z wieloma osobami dobrze się dogaduję i jest fajnie, ale nie przed wieloma osobami się tak do końca otwieram i mam głębsze stosunki, a takie są dla mnie najważniejsze.
Jeśli na kimś mi zależy, to staram się to utrzymać wszelkimi siłami i już. Jeżeli moja przyjaciółka robi coś, co bardzo mnie irytuje, to staram się jej to delikatnie wytłumaczyć, ale mimo wszystko raczej akceptuję to, mówiąc 'taka po prostu jest', w końcu nikt nie jest idealny.
Za to nie znoszę, gdy druga strona ma mnie totalnie gdzieś i zamiast powiedzieć mi to prosto w twarz, to robi jakieś podchody. Wtedy jestem w stanie sprowokować ją do konfrontacji i to skończyć lub tak samo jak ona olać i zapomnieć.
Jeśli na kimś mi zależy, to staram się to utrzymać wszelkimi siłami i już. Jeżeli moja przyjaciółka robi coś, co bardzo mnie irytuje, to staram się jej to delikatnie wytłumaczyć, ale mimo wszystko raczej akceptuję to, mówiąc 'taka po prostu jest', w końcu nikt nie jest idealny.
Za to nie znoszę, gdy druga strona ma mnie totalnie gdzieś i zamiast powiedzieć mi to prosto w twarz, to robi jakieś podchody. Wtedy jestem w stanie sprowokować ją do konfrontacji i to skończyć lub tak samo jak ona olać i zapomnieć.
6w5, LII
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Lojalność kończy się, kiedy szóstka zdaje sobie sprawę z zaawansowanej choroby dwójki, z którą mieszka ( od 3 lat) w jednym pokoju. Wtedy szóstka zaczyna dostrzegać dwójkowe manipulacje i staje się bardzo smutna/zdenerwowana na siebie, że była taka głupia i nie zauważała ich wcześniej.
- 999Przemek
- Posty: 227
- Rejestracja: sobota, 3 sierpnia 2013, 23:44
- Enneatyp: Entuzjasta
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Hmm... to coś jak czwórkowe "jestem/byłam taka naiwna... (i teraz muszę sobie kopać dołek jednocześnie w nim stojąc)"
Enneagram: 7w8
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Szóstka nie będzie kopać dołka, co najwyżej będzie kopać siebie w tyłek, żeby coś zrobiła i może jednak zechce uratować chorą dwójkę (o ile się da). W każdym razie będzie próbować (więc chyba jednak ta lojalność nie kończy się). Oj ciężko pozbawić lojalistę swojego berła.
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Mi się wydaje, że szóstka jak już obierze swój cel - relacja z kimś, praca, zainteresowania to bardzo trudno ją z tego wykręcić. Zrobi wszystko, żeby to o co się tyle starała nie poszło na marne. Zresztą, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że coś, jakiś projekt (czy to związek, czy praca), nagle się niszczy i ja pozostaję bezradna - bezradność to chyba jedno z najgorszych rzeczy, które mogą opanować człowieka.
I wtedy rzeczywiście, zaczynam kopać siebie w dupę, żeby z tego jakoś wyjść. Tak myślę.
Mnie ciekawi jedno, chociaż to dygresja, czy szóstki naprawdę chcą mieć dużą grupę przyjaciół? Czy po prostu związki z innymi ludźmi dają szóstce siłę, ale to nie ma związku z liczbą prawdziwych przyjaciół. Bo z opisu Helen Parmer wychodzi, że szóstki bardzo chcą wchodzić w grupy. Mi w sumie na tym aż tak bardzo nie zależy, wystarczy mi garstka przyjaciół, którzy nawet nie muszą siebie znać, tylko są moimi "wyroczniami", tj - jak mam problem i sama nie potrafię go rozwiązać to są często tak inni ode mnie, że podają mi swoje różne rozwiązania problemu, ja to konfrontuję z sytuacją i zastanawiam się, jakie wnioski wyciągnąć.
I wtedy rzeczywiście, zaczynam kopać siebie w dupę, żeby z tego jakoś wyjść. Tak myślę.
Mnie ciekawi jedno, chociaż to dygresja, czy szóstki naprawdę chcą mieć dużą grupę przyjaciół? Czy po prostu związki z innymi ludźmi dają szóstce siłę, ale to nie ma związku z liczbą prawdziwych przyjaciół. Bo z opisu Helen Parmer wychodzi, że szóstki bardzo chcą wchodzić w grupy. Mi w sumie na tym aż tak bardzo nie zależy, wystarczy mi garstka przyjaciół, którzy nawet nie muszą siebie znać, tylko są moimi "wyroczniami", tj - jak mam problem i sama nie potrafię go rozwiązać to są często tak inni ode mnie, że podają mi swoje różne rozwiązania problemu, ja to konfrontuję z sytuacją i zastanawiam się, jakie wnioski wyciągnąć.
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."
sp/so
sp/so
- TasiemiecSpoleczny
- Posty: 232
- Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
- Enneatyp: Lojalista
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
Jest to co prawda myśl podchodząca pod inny temat, ale mam pewną wiedzę, żeby się na ten temat wypowiedzieć.Minka pisze:Mnie ciekawi jedno, chociaż to dygresja, czy szóstki naprawdę chcą mieć dużą grupę przyjaciół? Czy po prostu związki z innymi ludźmi dają szóstce siłę, ale to nie ma związku z liczbą prawdziwych przyjaciół. Bo z opisu Helen Parmer wychodzi, że szóstki bardzo chcą wchodzić w grupy.
Dokładnie ta kwestia nie jest enneagramowa, a socjoniczna, a dokładniej cenione Fe i Ti (alfa i beta) vs cenione Fi i Te (gamma i delta). Niezależnie, czy 6tkę interesuje powiadanie dużej ilości różnych przyjaciół jak alfe i betę, czy raczej zbudowanie silnych i solidnie wyglądających relacji w mniejszych i osobnych grupach (albo jednej i "silnej") (gamma i delta), na dowolnie wybranej przez siebie bazie, najprawdopodobniej będzie dążyć do realizacji zapisanego gdzieś głębiej programu odnalezienia poczucia bezpieczeństwa, czy to wśród dużej grupy, lub w obrębie mniejszej.
Ja osobiście czułbym się bardzo klaustrofobicznie w jednej małej grupie i świadomośc tego, że mam tylko 3ech znajomych, z którymi naprawdę mogę sobie pogadać bardzo by mnie ograniczała, bo czułbym, że nie potrafię eksperymentować i znaleźć sobie czegoś innego, kiedy tylko dusza zapragnie. Potrzebuję mocno infiltrować różne grupy w celu ułożenia sobie mojej, indywidualnie postrzeganej grupy, gdzie ludzie wcale nie muszą być ze sobą blisko związani, ale w razie wyniknięcia jakiejś potrzeby, wiedziałbym do kogo miałbym się zwrócić, albo oni zwrócą się do mnie. W dużej grupie, na bazie spontanicznie okazywanych emocji, potrafię zorientować się w ludziach i wiedzieć w która stronę mogę pójść i dla własnego bezpieczeństwa i dla (nie lubię tego sformułowania, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi) własnej korzyści.
6tka z typologicznego punktu widzenia będzie więc dobierać sobie grupy i przyjaciół w zalezności od tego jak potrafi to robić, jakie narzędzia ma dla siebie dostępne i z jakich preferuje korzystać
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?
Re: Kiedy lojalność ma swoje granice?
dzięki Tasiemcu!
ja zauważyłam, że im jestem zdrowsza i im bardziej pewna siebie, tym łatwiej przychodzi mi praca samodzielna i nie potrzebuję aż tak innych do spełnienia. chociaż ludzie motywują mnie najbardziej. czy to przez rywalizację, czy przez pomoc, czy przez po prostu opierdol.
w początkowych fazach znajomości, łatwo dostać ode mnie kredyt zaufania, ale bierze się go na bardzo duży procent. i im więcej błędów się robi, tym mocniej się oddalam. i jeżeli ktoś mnie zawiedzie tak bardzo, bardzo mocno to zadaję sobie pytanie: "czy będę mogła jeszcze tej osobie zaufać?", najczęściej wychodzi, że nie, więc się odsuwam.
granice lojalności i zaufania? kiedy ktoś bardzo wyraźnie pokazuje mi, że własne korzyści i pójście po trupach do celu, jest ważniejsze niż znajomość ze mną, na dodatek dowiem się o tym z jakiegoś całkiem obcego źródła, od kogoś obcego. wtedy rozmyślam już tylko motyw zemsty i jak powinnam się zachować, a także analizuję dokładnie krok po kroku zachowanie osoby, która mnie zraniła.
w myśl zasady - miliard godzin myślenia, kilka minut działania ;d
ja zauważyłam, że im jestem zdrowsza i im bardziej pewna siebie, tym łatwiej przychodzi mi praca samodzielna i nie potrzebuję aż tak innych do spełnienia. chociaż ludzie motywują mnie najbardziej. czy to przez rywalizację, czy przez pomoc, czy przez po prostu opierdol.
w początkowych fazach znajomości, łatwo dostać ode mnie kredyt zaufania, ale bierze się go na bardzo duży procent. i im więcej błędów się robi, tym mocniej się oddalam. i jeżeli ktoś mnie zawiedzie tak bardzo, bardzo mocno to zadaję sobie pytanie: "czy będę mogła jeszcze tej osobie zaufać?", najczęściej wychodzi, że nie, więc się odsuwam.
granice lojalności i zaufania? kiedy ktoś bardzo wyraźnie pokazuje mi, że własne korzyści i pójście po trupach do celu, jest ważniejsze niż znajomość ze mną, na dodatek dowiem się o tym z jakiegoś całkiem obcego źródła, od kogoś obcego. wtedy rozmyślam już tylko motyw zemsty i jak powinnam się zachować, a także analizuję dokładnie krok po kroku zachowanie osoby, która mnie zraniła.
w myśl zasady - miliard godzin myślenia, kilka minut działania ;d
"Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć."
sp/so
sp/so