Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
subtlepleasure
Posty: 58
Rejestracja: czwartek, 19 sierpnia 2010, 21:47
Enneatyp: Lojalista

Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#1 Post autor: subtlepleasure » piątek, 24 września 2010, 12:53

Chcąc się do kogoś zbliżyć, odkrywamy jego osobowość, poddajemy go szeregom testów i analiz... wreszcie obdarzamy naszym zaufaniem. Pierwsza część z grona szczęśliwców, którym udało się zyskać naszą bezwględna sympatię, nie marnuje swojej szansy i odpłaca się tym samym - my z kolei możemy liczyć wtedy na bliskość, jakiej doświadczamy z radością i uczuciem prawdziwej ulgi. Pozostała część traktuje nasze zaufanie jak coś, co rozdajemy ot tak, z łatwością i niemal automatycznie. Ta część nie spełnia danych wcześniej obietnic, tej części zdarza się mylić w zeznaniach i zmieniać swoje wersje wydarzeń na te odpowiadające im samym - być może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale rani. Natychmiastowo i niezaprzeczalnie.

Co, drogie szóstki, robicie w takich sytuacjach? Wierzycie w trzecią, czwartą szansę? Ludzie popełniaja błędy, a nikt nie jest idealny. Wierzycie jednak, że któreś z kolei podejście stworzenia relacji daje możliwość zbudowania czegoś lepszego, niż było zazwyczaj? Jak długo zajmuje Wam odbudowanie danego wcześniej zaufania?

Osobiście mam z tym problem. Niekiedy zrażam się tak mocno , że chyba palę za sobą mosty. Nie potrafię zdystansować się i po prostu zacząć wszystkiego od początku. Z reguły albo jestem zaangażowana całą sobą, jak tylko silnie potrafię, albo nie jestem w ogóle - chłodna i udająca obojętną. Ciężko przychodzi mi etap zapominania doznanych krzywd.

Jak jest z Wami? Uważacie, że człowiek może zmienić się na lepsze?


"Trzeba mieć wrażliwość księżniczki i wytrzymałość kurwy. Tego się trzymam."
-A. Dymna

Awatar użytkownika
Mandala
VIP
VIP
Posty: 502
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 10:25
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#2 Post autor: Mandala » piątek, 24 września 2010, 17:24

Możliwe, aczkolwiek nie zawsze.

Angażuję się stopniowo, ale im bliższa mi jest osoba, tym więcej jestem w stanie tolerować jej błędów czy niedoskonałości. W ogóle nie lubię trzymać do kogoś urazy. Taki sam problem, jak z zaufaniem, mam czasami ze skreśleniem kogoś definitywnie, nabraniem na dłużej urazy i chowaniem pretensji. Bo jak już znam kogoś i wiem, że można mu ufać, że może być między nami bliska więź i dobre porozumienie, trudno mi zaakceptować zmianę.

To, co jest dla mnie kluczowe, to intencje.
Przykładowo jeśli ktoś skłamie, ale ze strachu, wstydu, czy coś takiego - patrzę na to z przymrużeniem oka, ale lubię rozpoznać mechanizm i wiedzieć, z czego wynika. Potrzebuję w pewnym zakresie wiedzy o postawach i tendencjach drugiej osoby, by mnie nie zaskoczyła po całości, bym wiedziała, z kim mam do czynienia i czego mogę się spodziewać tak ogólnie.
Tempo dopuszczania kogoś do siebie jest wprost proporcjonalne do poznania go w tym zakresie. Szczęście, że jestem w tym całkiem dobra.

Jeśli ktoś mnie zrani nieumyślnie, mogę to zrozumieć, porozmawiać, by to się nie powtórzyło. Jeśli ktoś świadomie zachowa się nie w porządku, muszę to wyjaśnić, by wiedzieć dlaczego. Czasami ludzie sami czują się urażeni, mają bardzo zły dzień czy coś, wtedy procedura jak powyżej. Jeśli ktoś powtarza ranienie mnie czy błędy, stworzę dystans (czasem trochę sztuczny, ale potrzebny mi i mojej dumie własnej), czasem też utrzymam pretensje/złość/żal do czasu poprawy. Z czasem albo wybaczę, jak ktoś się postara, albo odsunę się na stałe (nie koniecznie całkowicie, ale na długi dystans)

Są jednak rzeczy, których nie wybaczam, albo bardzo trudno (potrzebuję dowodów poprawy, zmiany, jakiejś rekompensaty i czasu) Najgorszy jest brak szacunku i skrzywdzenie kogoś mi bliskiego. Tego chyba nigdy bym do końca nie zapomniała.

Jak sobie radzę z brakiem zaufania? Przez poznanie, zrozumienie drugiej osoby (obserwacje, rozmowy, współpraca, sprawdzenie, czy można polegać na niej) i tego, co nią kieruje. Przez odkrycie intencji.
Żeby wybaczyć błędy muszę wiedzieć, że nie wiążą się z brakiem szacunku do mnie i dlaczego zostały popełnione - znając przyczynę mogę przewidzieć z pewną dozą prawdopodobieństwa, jakie są szanse na powtórkę.

Niekiedy najbliższym (np. rodzinie) bardzo chciałam ufać, dawałam wiele szans i za każdym razem byłam tak samo rozczarowywana. W końcu zaufanie zostaje ograniczone i w pewnym kwestiach pozostaje doza nieufności - uważam ją za zdrową. Gorzej, jak nie ufam intencjom. Chodzi o sytuacje, kiedy mi na kimś bardzo, bardzo zależy. Wtedy muszę się przełamywać, by ignorować tą nieufność i wbrew niej brnąć dalej, dopóki czas (kilka-kilkanaście miesięcy) mnie nie upewni w tym, że ufać mogę (intencjom i uczuciom drugiej osoby).

Jeśli są odpowiednie intencje, kiedy są chęci - można popracować nad niepopełnianiem błędów/wybaczaniem, docierać się i sprawiać, że jest coraz lepiej. :) Chęci nie zmienią osobowości człowieka, ale mogą zmienić jego zachowanie.
......................................................................... ZŁOTY ŚRODEK!
6 z mocnym wpływem obu skrzydeł - kiedyś nauczę się latać
"Jeśli nie wiesz do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest ci sprzyjający"

Awatar użytkownika
porzeczka
Posty: 12
Rejestracja: piątek, 17 czerwca 2011, 13:54
Enneatyp: Lojalista

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#3 Post autor: porzeczka » czwartek, 1 grudnia 2011, 12:35

Mandala pisze:To, co jest dla mnie kluczowe, to intencje.
Przykładowo jeśli ktoś skłamie, ale ze strachu, wstydu, czy coś takiego - patrzę na to z przymrużeniem oka, ale lubię rozpoznać mechanizm i wiedzieć, z czego wynika.
Dobrze powiedziane, zawsze najpierw badam z czego może wynikać czyjeś zachowanie wobec mnie a później wartościuję i analizuje czy mogę to zrozumieć i przymrużyć oko, czy jednak nie.
Na nieszczęście dla ludzi fakt ich omylności, zawsze uwzględniany w teorii, daleki jest od wpływania na ich sądy praktyczne, gdyż podczas gdy każdy wie dobrze, że jest omylny, niewielu uważa za konieczne zabezpieczyć się przed skutkami własnej omylności.

Awatar użytkownika
Paweu
Posty: 297
Rejestracja: czwartek, 20 maja 2010, 00:31
Enneatyp: Perfekcjonista
Kontakt:

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#4 Post autor: Paweu » środa, 7 grudnia 2011, 21:04

Temat już wałkowany na tym forum, ale jak widać nie wystarczająco :wink:
Rozumiem, że nie chodzi tutaj o jakieś duperelki, bo wiadomo, że każdy to puści w niepamięć, tylko o jakieś grubsze akcje, które już są nadużyciem zaufania. Kiedyś wierzyłem, że każdy zasługuje na drugą szansę, zwłaszcza jak mnie ładnie przeprosił "bo tak bardzo się starał/a a wyszło jak wyszło i bardzo mnie za to przeprasza i obiecuje naprawić swój błąd". Ech... biedny, głupi, naiwny smarkacz był ze mnie wtedy, dobrze że już z tego wyrosłem. Nie interesuje mnie, jakie kto miał motywacje, ważne, co się stało. Bo ładnie mówić to każdy potrafi, a wrednego cwaniactwa na tym świecie jest pełno. Jeśli ktoś zdobędzie moje zaufanie i go nadużyje - koniec. Nie wierzę w obietnice, zapewnienia i inne bzdety. Nauczyłem się już, że to jest otwieranie na oścież drzwi wszelkiej maści skur.....om, którzy chcą tylko mnie wykorzystać. Wiadomo, że do głosu będą wtedy dochodziły także dobre rzeczy, jakie taka osoba zrobiła ale kierowanie się wtedy emocjami, które podpowiadają, że ten ktoś nie jest wcale taki be i do dupy i że trzeba mu/jej wybaczyć to prosta droga do tego, aby jakieś świństwo znowu się powtórzyło. Dlatego, za kłamstwa, manipulacje i wykorzystywanie - skreślam z mojego życia definitywnie i nie ma taki ktoś praktycznie szans na odzyskanie mojego zaufania. Mógł myśleć wcześniej.
No ok, a co z rozterkami, które mogą się wtedy pojawiać? Odpowiedź jest prosta. Takiego kogoś sobie po prostu wyidealizowałem, a fakty mówią same za siebie. Jak zatem można się pozbyć wszystkich dobrych rzeczy na temat danej osoby? Po prostu zniszczyć ten ładny obraz kogoś, który mamy w głowie. Dorysować te świństwa, które zrobił, jeśli to konieczne to przejaskrawić troszeczkę, żeby serduszko potem nie krwawiło :twisted:
A co z myślami, że może się kiedyś pogodzę z tym kimś? Też odpowiedź jest prosta. Jeśli ktoś sobie wcześniej naskrobał, to czemu nie miałby zrobić tego znowu? I skoro jest taką k...ą zakłamaną, to nie zasługuje na moją przyjaźń, a jeśli mu/jej zaufam, to tak jakbym sam sobie ukręcił bat na swój szanowny tyłek. Poza tym, jeśli ten ktoś byłby moim prawdziwym przyjacielem, to nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił.
Tak to wygląda z mojej perspektywy.
Podobno 1w9 LIE

Charlotte
Posty: 127
Rejestracja: sobota, 24 września 2011, 08:59
Enneatyp: Lojalista

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#5 Post autor: Charlotte » poniedziałek, 30 stycznia 2012, 19:28

Prawdopodobne ale nie zawsze.
Zależy o co poszło.
Zdrada w związku? Nigdy... a nawet jeśli, coś, jakiś zły demon by mnie do tego podkusił, to nie czułabym się dobrze w związku, i choć chłopak zapewniałby mnie że to już przeszłość, nie umiałabym mu zaufać kolejny raz. Jednym słowem związek byłby do dupy, więc po co znów się w go angażować? Jak dla mnie jeśli partner jest wierny, to znaczy że mu nic nie brakuje. Skoro raz zdradził, to znaczy że mu coś brakuje, więc zdradzi kolejny raz i nawet nie musiałabym się tego dowiedzieć, lecz chodzi o sam fakt. Myślę że też duma, i wstyd jaki by mi wtedy towarzyszył, uniemożliwiłby powrót do tej osoby. Patrzenie się na tą osobę to już zdecydowanie za dużo, a co tu jeszcze mówić o powrocie do związku.

Inny powód? To zależy jaki... większość jednak przeboleje, zwłaszcza jeśli ta osoba jest dla mnie ważna, albo do utrzymania bezpieczeństwa, albo ogólnie do życia. Tzn. jeśli to jakiś znajomy, którego rzadko widuje, myślę że wybaczenie mu byłoby bez potrzeby. Ale jeśli to np osoba, która daje mi bezpieczeństwo, to czemu nie? Lub jeśli to przyjaciel/chłopak/rodzina, ktoś mi bliski, to mu też wybaczę. Choć to jeszcze zależy co, ale 99% wybaczę (nie licząc zdrady)

Ogólnie wydaje mi się że zdrada to jedyna rzecz, której na 100% nie wybaczę. Czy to pójście z inną do łóżka, czy zwykłe ,,lizanie" się z nią, oba byłyby czymś dla mnie nie zrozumiałym. A ja nigdy nie wybaczam czegoś, czego podstawy nie rozumiem :)
Kontrfobiczne 6 z mocnym skrzydłem 7
ENFj - EIE - Mentor - Aktor

Mirabelka250
Posty: 192
Rejestracja: piątek, 26 października 2012, 22:01
Enneatyp: Lojalista

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#6 Post autor: Mirabelka250 » piątek, 26 października 2012, 22:39

Bardzo łatwo wybaczam, co nie znaczy, że zapominam, bo świadomość tego co sie wydarzyła zawsze siedzi mi w głowie i chce być gotowa na rózne ewentualności.
6w5, LII

Alicia
Posty: 4
Rejestracja: środa, 2 października 2013, 06:57
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Oslo

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#7 Post autor: Alicia » czwartek, 3 października 2013, 15:52

A ja to juz calkiem jestem ...naiwna,glupia? Kazdy niech dopisze cos na koncu :)
Jestem z Partnerem od roku. Bylo roznie, niby nie zdradza, ale oprocz tego,ze co jakis czas slysze, ze mnie kocha, to na nastepny tydzien dowiaduje sie, ze mnie jednak nie kocha, bo kocha inna i to z nia chce byc. I tak jest co kilka , kilkanascie tygodni. My mieszkamy razem za grnica, a tamta jest w Polsce. To tak bardzo w skrocie.
Sek w tym, ze mu zaufalam jak nikomu innemu.Gdy pytam co robie zle, co mi zarzuca, to mowi,ze niczego zlego nie ma! No to ja juz calkiem glupieje!!!
Trudno bylo zaufac, ale zaufalam, a teraz jestem w tzw glebokiej d... .
Boli .
Kolejny raz probowac ratowac?
A co z moja godnoscia?
A co z facetem, ktorego kocham i z ktorym chce zyc? Probuje panowac nad emocjami,ale to trudne.
6w7

Awatar użytkownika
Eol
Posty: 581
Rejestracja: środa, 28 listopada 2007, 19:14
Enneatyp: Obserwator

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#8 Post autor: Eol » czwartek, 3 października 2013, 21:54

Kiedyś ktoś napisał że każdy jest kowalem własnego losu. Ja od siebie dodam że każdy ma takie życie jakie decyzje podejmuje. To nasze decyzje, to jak rozwiązujemy problemy, w większej mierze, kształtują przyszłe wydarzenia.
Co do godności. Nikt nie będzie szanował osoby która nie szanuje siebie. Zazwyczaj dostaje się to na co się pozwala.
Jeśli chcesz aby coś się zmieniło w twoim życiu, to musisz coś w nim zmienić.
5w4 so/sx INTj - LII
... tysiąc dni nie dowiedzie, że mamy rację, za to jeden dzień może dowieść, że się mylimy.

dormant
Posty: 10
Rejestracja: poniedziałek, 23 września 2013, 20:17

Re: Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?

#9 Post autor: dormant » środa, 23 października 2013, 17:17

jeżeli bardzo mocno kocham i bardzo mocno mi zależy to postaram się wybaczyć jakieś poważne przewinienie, chociaż nie zdradę. wszystko w zależności od osoby, która prosi o wybaczenie. jeżeli to jest osoba, która bardzo negatywnie wpłynęła na moją pozycję - jest skreślona i nie może liczyć ode mnie na nic więcej, niż ironię i sarkazm.

czasami jest tak, że mam dobry humor i mogę od razu wybaczyć wiele rzeczy, szczególnie, jak chcę komuś coś udowodnić. ale nienawidzę, jak ktoś wywiera na mnie presję. daj mi czas i dużo wódki, a ja pomyślę co z tym zrobić ;)

kiedyś pozwoliłam zostać przy mnie osobie, która zdradziła mnie najbardziej na świecie. rzygałam ze zmęczenia przez pół roku (przenośnia) i dopiero po pół roku poradziłam sobie z tą zdradą. co nie zmienia faktu, że zrobiłam to trochę z poczucia obowiązku. lubiłam tego człowieka, więc zostałam przy nim, bo miałam jakieś tam poczucie bezpieczeństwa - wyznaję zasadę, że zawsze lepsze znane ciało, niż nieznane. także dopiero teraz mogę stwierdzić, że traktuję tego kogoś jak przyjaciela.

ODPOWIEDZ