Przejmujecie się otoczeniem?
Oj tak, kiedyś miałem z tym duży problem, bo chciałem by wszyscy mnie lubili - niestety tak się nie da. Obecnie wciąż boję się, jak ocenią mnie inni, ale jestem sobą, zachowuje spokój i pewną "niedostępność", daje do zrozumienia moim znajomym ze są wybrani, są swoistą elitą, co w sumie daje lepszy efekt niż dawniejsze usilne starania.
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Zanim coś powiem albo zrobię, to nie myślę, co pomyślą o tym inni, nawet jeśli "inni" to spora (obca) grupa.To przychodzi dopiero jak zobaczę potencjalną reakcję rozmówców albo towarzyszy.I wtedy mam takie (szybka analiza! a jak!) "aha, spodobało im się" albo " uuuu, nie spodobało im się" , "zbulwersowali się" przeradzające się czasem w "i po coś to powiedziała/zrobiła ".
Widzę reakcję, potrafię je nawet przewidywać, ale nigdy nie mam wyrzutów sumienia co do własnego zachowania. Jak mam jakieś wątpliwości to najczęściej zaczynam sobie powtarzać "bądź sobą, bądź sobą..co cię obchodzą inni..bądź sobą.." jakoś pomaga mi to nie ugiąć sie pod presją otoczenia..aczkolwiek.. aczkolwiek czasami mam chwile zwątpienia. I wtedy potrafię cały czas wypytywać moich przyjaciół o mój charakter, zachowanie, sposób bycia..i wtedy robi się naprawdę nieciekawie.Bo się okazuje, że w gruncie rzeczy w jakiś tam sposób zależy mi na dobrej opinii.
Widzę reakcję, potrafię je nawet przewidywać, ale nigdy nie mam wyrzutów sumienia co do własnego zachowania. Jak mam jakieś wątpliwości to najczęściej zaczynam sobie powtarzać "bądź sobą, bądź sobą..co cię obchodzą inni..bądź sobą.." jakoś pomaga mi to nie ugiąć sie pod presją otoczenia..aczkolwiek.. aczkolwiek czasami mam chwile zwątpienia. I wtedy potrafię cały czas wypytywać moich przyjaciół o mój charakter, zachowanie, sposób bycia..i wtedy robi się naprawdę nieciekawie.Bo się okazuje, że w gruncie rzeczy w jakiś tam sposób zależy mi na dobrej opinii.
" – Tak więc zostaliście bez pociechy duchowej?
– Jest wódka.. "
– Jest wódka.. "
Czy macie czasem tak że przejmujecie się tym co ludzie o was powiedzą?
Tak znam ten ból...bardzo przejmuje mnie opinia innych osób, nawet jeśli ta osoba, nie zna mnie dobrze. Lubie gdy ludzie mówią mi komplementy, bo lubię się czuć dowartościowana, ale tylko wtedy, gdy takie komplementy są szczere, a nie w celu wylizania dupy :/. Lubie znać opinie innych ludzi, bo inaczej wygląda to z zewnętrznego punktu widzenia, niż z mojego samego. Lubie szczerość, jak człowiek mówi mi moje negatywy prosto w twarz, doceniam to...
Ale w większej grupie osób, obrabianie tyłka, jest dla mnie czymś strasznym, co powoduje wielkiego doła. To oznacza, że ludzie mnie nie akceptują. Nienawidzę tego, ludzie są dla mnie wszystkim...kocham ludzi, jeżeli dowiaduje się, że oni nie czują się ze mną dobrze, to ja sama ze sobą zaczynam się czuć źle.
Tak znam ten ból...bardzo przejmuje mnie opinia innych osób, nawet jeśli ta osoba, nie zna mnie dobrze. Lubie gdy ludzie mówią mi komplementy, bo lubię się czuć dowartościowana, ale tylko wtedy, gdy takie komplementy są szczere, a nie w celu wylizania dupy :/. Lubie znać opinie innych ludzi, bo inaczej wygląda to z zewnętrznego punktu widzenia, niż z mojego samego. Lubie szczerość, jak człowiek mówi mi moje negatywy prosto w twarz, doceniam to...
Ale w większej grupie osób, obrabianie tyłka, jest dla mnie czymś strasznym, co powoduje wielkiego doła. To oznacza, że ludzie mnie nie akceptują. Nienawidzę tego, ludzie są dla mnie wszystkim...kocham ludzi, jeżeli dowiaduje się, że oni nie czują się ze mną dobrze, to ja sama ze sobą zaczynam się czuć źle.
6w7
Powiedziałabym to samo o sobie. Jeśli przywiążę się do kogoś i obdarzę przyjaźnią, to nie chciałabym zostać pewnego dnia oszukana. Nabiorę rezerwy, zanim zdążę wyrzucić to z pamięci. Kocham, więc wybaczę, ale zapomnę dopiero po długim czasie. Nie cierpię jeszcze niewdzięczności. Jak jestem oddana, to na całego i oczekuję chociaż niewielkiego gestu docenienia mych starań od drugiej osoby.ludzie są dla mnie wszystkim...kocham ludzi, jeżeli dowiaduje się, że oni nie czują się ze mną dobrze, to ja sama ze sobą zaczynam się czuć źle.
Opinią ogółu się nie przejmuję, mam ją w nosie.
6w7 sp/sx, EIE
Przejmowanie się zdaniem otoczenia jest głęboko zakorzenione w naturze ludzkiej, więc nie jest to czymś, czego trzeba się wstydzić. Problem powstaje gdy sugerujemy się niewłaściwymi ludźmi, albo polegamy bardziej na cudzej opinii niż na swojej.
"Próżnowanie jest początkiem wszelkiej psychologii." F. Nietzsche
Ja mógłbym powiedzieć zupełnie odwrotnie. A może poprostu odczuwam ile dla mnie znaczą, to mnie denerwuje i dlatego chce się od nich często odciąć. W każdym bądź razie zdecydowana większość ludzi nie jest mi do szczęścia potrzebna, a nigdy chyba nie powiedziałbym, że są dla mnie wszystkim (skrzydło 5 się kłania i aspołeczność).ludzie są dla mnie wszystkim...
Ba, nie są, ale jako nadwrażliwiec niestety opinie odbieram często bardzo boleśnie, pomimo to.
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Ja dosc jasno dziele ludzi na kategorie... wrogowie, przyjaciele, ludzie zbedni, obojetni itd. . Jak tylko kogos zobacze to staram sie go przejrzec na wylot. Mimo iz bardzo otwarty, to jestem strasznie krytyczny wobec ludzi, dlatego zjednuje sobie stosunkowo niewielu przyjaciol. Chyba, ze sie spije, ale to co innego .
6w7 sx/so EIE
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
...wtedy każda niesprawiedliwie, zbyt pochopnie odrzucona zyskuje szansę. ;pChyba, ze sie spije, ale to co innego
Raczej przy poznaniu staram się dostrzec dobre cechy, żeby nie uprzedzać się na wstępie znajomości. W innym przypadku znacznie by utrudniło mi to nawiązanie relacji. Pozory zazwyczaj mogą nas zwieźć. Nie opieram się na przypuszczeniach. Milczka próbuję rozkręcić. Naburmuszonego trolla rozweselić. Z wesołkiem śmieję się do rozpuku. Wywieram na początku wrażenie bardzo komunikatywnej. Później dopiero badam czy należy kontynuować i rozwijać stosunek, czy lepiej urwać go, zanim zajdzie za daleko.
Bo ja zazwyczaj dostrzegam promyk dobra nawet w pozbawionym zasad moralnych degeneracie.
Amen.Snufkin pisze:Przyjaźń !
6w7 sp/sx, EIE
No z ocenianiem w sumie podobnie do Memory - każdy ma w sobie coś dobrego - chociaż zauważanie tego to nie moja wrodzona właściwość, ale ostatnio się przestawiłem na ten pozytywny sposób postrzegania i jest mi z tym lepiej. Staram się nie szufladkować, generalnie ludzie nie są mi potrzebni do szczęścia. Jak są dobrze, jak ich nie ma też dobrze A przynajmniej chciałbym, żeby to tak zawsze wyglądało
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Co z tego, ze kazdy ma w sobie cos dobrego, jak czasem to 'zlo' jest takie, ze go nie przeskoczysz, nie przekroczysz, bo nawet nie warto :>. Latwo sie tak nadziac. 'Zle Ci patrz dla mnie z oczu, to jestes przegrany'. Daje czasem druga szanse, a z czasem nawet sie oswajam z czlowiekiem, ktory zrobil na mnie kiepskie wrazenie, ale to praktycznie niemozliwe, by osoba, ktora z poczatku zle ocenilem, stala sie dla mnie bratnia dusza... Predzej odwrotnie. Ja tylko z zaufanymi ludzmi jestem soba.
Chyba, ze jestem pod wplywem czegos, ale to inna historia .
Chyba, ze jestem pod wplywem czegos, ale to inna historia .
6w7 sx/so EIE
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Imho o tym, czy ktoś jest zły, można dopiero powiedzieć po tym, jak się go pozna. Osobiście trzymam na taki dystans ludzi z "zewnątrz", że nie są w stanie mi zbytnio zaszkodzić - więc nie obawiam się ich zła i patrzę na pozytywne aspekty. Zależnie od tego jak się zachowują modyfikuję dystans, ale wszystko tak, bym nie musiał się niczego obawiać (zmysł obserwacji dotychczasowo mnie raczej nie zawodził, szczególnie gdy się nie uprzedzałem).
A to dostrzeganie czegoś dobrego pozwala mi zachować także zdrowy dystans psychologiczny. Jakbym pozwolił sobie na moje dawne, pełne krytycyzmu spojrzenie to natychmiast albo byłbym sfrustrowany, albo miałbym spięcie z tą osobą
Istnieje jeszcze trzecia opcja, czyli osoby, które z umykającej mi przyczyny wprawiają mnie natychmiastowo w irytację - nad tym ciężko zapanować i najchętniej wysłałbym je, albo siebie na drugi koniec globu
O, własnie uświadomiłem sobie różnicę między mną a piątkami:
Piątki zwykle są aspołeczne, a ja chcę być aspołeczny
A to dostrzeganie czegoś dobrego pozwala mi zachować także zdrowy dystans psychologiczny. Jakbym pozwolił sobie na moje dawne, pełne krytycyzmu spojrzenie to natychmiast albo byłbym sfrustrowany, albo miałbym spięcie z tą osobą
Istnieje jeszcze trzecia opcja, czyli osoby, które z umykającej mi przyczyny wprawiają mnie natychmiastowo w irytację - nad tym ciężko zapanować i najchętniej wysłałbym je, albo siebie na drugi koniec globu
O, własnie uświadomiłem sobie różnicę między mną a piątkami:
Piątki zwykle są aspołeczne, a ja chcę być aspołeczny
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.
Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.
- Felis Lynx
- Posty: 87
- Rejestracja: środa, 13 lutego 2008, 01:30
- Lokalizacja: zza Żelaznej Kurtyny
przejmuję się; najbardziej chyba kiedy jakaś dziedzina wiedzy/życia mnie interesuje, nie potrafię szczerze głębiej się nią zainteresować, bo jest już ona "zajęta" przez innych; czytam książkę, unikam ludzi, właśnie z tej obawy przed oceną i wyśmianiem... moja neuroza...; to chyba ten ciągły, tłumiony lęk przed wyśmianiem leży u mych podstaw
i ja teżArcher pisze:Piątki zwykle są aspołeczne, a ja chcę być aspołeczny
Грязь !
ISFp - 9
ISFp - 9
Słucham właśnie audycji w TokFM o fobii społecznej i padło parę ciekawych stwierdzeń, więc postanowiłam się tym z Wami podzielić:
- fobia sama w sobie nie jest problemem, staje się nim dopiero wtedy, gdy człowiek z jej powodu zaczyna unikać, uciekać - im bardziej unikamy, tym bardziej fobia nas niewoli, tym więcej problemów w jej wyniku powstaje, tym bardziej człowiek staje się bezradny i nieszczęśliwy,
- dlatego najskuteczniej walczyć z fobią nie uciekając, ale konfrontując się z sytuacjami, w których czujemy lęk, najlepiej drobnymi kroczkami, celowo wchodząc w sytuacje nie ekstremalne, ale takie, w których wykraczamy poza poczucie komfortu (czujemy 30-40% strachu), [osobiście uważam, że odnosi się to też do negatywnych tendencji różnych typów - żeby się wyzwolić z tych mechanizmów, trzeba działać dokładnie odwrotnie, niż nam podpowiadają i po krótkim uczuciu dyskomfortu zmieniamy podejście, a im więcej takich prób, tym skuteczniej się od nich uwalniamy]
- podstawą fobii społecznej (np. strachu przed wystąpieniami publicznymi) jest obawa przed uczuciem poniżenia,
- często wiąże się to z tym, że człowiek widzi nie obiektywną rzeczywistość, ale jej zniekształcone odbicie w lustrze, które ma w swojej głowie, i które wiele neutralnych czynników zamienia w takie, które świadczą o nieprzychylności otoczenia wobec niego czy potwierdzają jego obawy (np. podczas wystąpienia widzi, że ktoś ziewa i od razu zakłada, że to dlatego, że jest nudny, zamiast wpaść na to, że ten ktoś może ziewać dlatego, bo mało spał w nocy) i rzadko konfrontuje te swoje subiektywne spostrzeżenia z rzeczywistościa (np. pytając kogoś, czy mu się podobało, co sądzi),
- działa tu też mechanizm wyolbrzymiania swoich niedoskonałości - człowiek skupia się na negatywnych szczegółach, ignorując rzeczy pozytywne (mamy same piątki, ale dostaliśmy jedną 3 i stwierdzamy, że jesteśmy do niczego),
- z tym się wiąże brak przyzwolenia sobie na błędy - "nikt nie jest doskonały", to taki banalny slogan, ale taka jest prawda, że wszyscy popełniamy błędy; warto sobie zdać sprawę, że nic na początku nie jest łatwe i potrzeba prób, żeby stać się dobrym w jakiejś dziedzinie czy czynności (tak samo się sprawy mają z wystąpieniami).
No, mniej więcej tyle.
Niby nie odkryli Ameryki, ale nazwali wszystkie problemy jakie miałam swego czasu i zasygnalizowali drogi rozwiązania, do których sama doszłam w miarę radzenia sobie z nimi, więc może to się okaże pomocne dla kogoś.
- fobia sama w sobie nie jest problemem, staje się nim dopiero wtedy, gdy człowiek z jej powodu zaczyna unikać, uciekać - im bardziej unikamy, tym bardziej fobia nas niewoli, tym więcej problemów w jej wyniku powstaje, tym bardziej człowiek staje się bezradny i nieszczęśliwy,
- dlatego najskuteczniej walczyć z fobią nie uciekając, ale konfrontując się z sytuacjami, w których czujemy lęk, najlepiej drobnymi kroczkami, celowo wchodząc w sytuacje nie ekstremalne, ale takie, w których wykraczamy poza poczucie komfortu (czujemy 30-40% strachu), [osobiście uważam, że odnosi się to też do negatywnych tendencji różnych typów - żeby się wyzwolić z tych mechanizmów, trzeba działać dokładnie odwrotnie, niż nam podpowiadają i po krótkim uczuciu dyskomfortu zmieniamy podejście, a im więcej takich prób, tym skuteczniej się od nich uwalniamy]
- podstawą fobii społecznej (np. strachu przed wystąpieniami publicznymi) jest obawa przed uczuciem poniżenia,
- często wiąże się to z tym, że człowiek widzi nie obiektywną rzeczywistość, ale jej zniekształcone odbicie w lustrze, które ma w swojej głowie, i które wiele neutralnych czynników zamienia w takie, które świadczą o nieprzychylności otoczenia wobec niego czy potwierdzają jego obawy (np. podczas wystąpienia widzi, że ktoś ziewa i od razu zakłada, że to dlatego, że jest nudny, zamiast wpaść na to, że ten ktoś może ziewać dlatego, bo mało spał w nocy) i rzadko konfrontuje te swoje subiektywne spostrzeżenia z rzeczywistościa (np. pytając kogoś, czy mu się podobało, co sądzi),
- działa tu też mechanizm wyolbrzymiania swoich niedoskonałości - człowiek skupia się na negatywnych szczegółach, ignorując rzeczy pozytywne (mamy same piątki, ale dostaliśmy jedną 3 i stwierdzamy, że jesteśmy do niczego),
- z tym się wiąże brak przyzwolenia sobie na błędy - "nikt nie jest doskonały", to taki banalny slogan, ale taka jest prawda, że wszyscy popełniamy błędy; warto sobie zdać sprawę, że nic na początku nie jest łatwe i potrzeba prób, żeby stać się dobrym w jakiejś dziedzinie czy czynności (tak samo się sprawy mają z wystąpieniami).
No, mniej więcej tyle.
Niby nie odkryli Ameryki, ale nazwali wszystkie problemy jakie miałam swego czasu i zasygnalizowali drogi rozwiązania, do których sama doszłam w miarę radzenia sobie z nimi, więc może to się okaże pomocne dla kogoś.
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać
czego trzeba by się bać
Jak dokładnie zmierzone Wydaje mi się, że Szóstka to prawie nigdy nie ma 100% komfortu, no chyba że po flaszce wódki, oczywiście 30-40 procentowej...Rinn pisze:celowo wchodząc w sytuacje nie ekstremalne, ale takie, w których wykraczamy poza poczucie komfortu (czujemy 30-40% strachu)
6w5, ESI, sp/soc
Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia
Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia
No tak, wtedy komfort jest, można by rzec, nie do zakłócenia, przynajmniej na jakiś czas.Kemal Pasza pisze:no chyba że po flaszce wódki, oczywiście 30-40 procentowej...
A tak serio, to myślę, że to zależy od poziomu zdrowia. Zauważyłam, że im mi lepiej, tym mniejszy wpływ na mój komfort mają moje różne myśli czy sytuacje.
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać
czego trzeba by się bać