Poplątana ja

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Karola
Posty: 6
Rejestracja: sobota, 2 maja 2015, 18:56
Enneatyp: Obserwator

Poplątana ja

#1 Post autor: Karola » sobota, 4 lipca 2015, 15:18

Pogubiłam się w swoich myślach, z jednej strony kotłują się w mojej głowie i czuję się w nie zaplątana, a drugiej strony taka pustka. W myśl: „Coraz więcej rozumiem, lecz coraz trudniej przychodzi mi wyrazić to w słowach.” Dokładniej już mało co potrafię z tych rozmyślań słownie wyrazić, i dochodzę przez to do wniosku, że po prostu nic nie rozumiem, tylko się oszukuję. Ale przecież, po co mi słowne tego wyrażanie? Chcę się z kimś dzielić moim światem? Był taki opis gdzieś na stronie, że piątka staje na granicy między chęcią kontaktu, a odejścia. To dość dobrze mnie obrazuje. Mam pragnienie, żeby mnie ktoś zrozumiał, i czasem nawet się udaje, ale potem znów ja ludzi nie rozumiem, a oni wcale nie pamiętają, że o czymś tak dziwnym ze mną rozmawiali. A nawet jak pamiętają, to wrócili już do „swojego życia”. Tak jakby będąc w „moim świecie” poprzez ciekawą rozmowę ze mną, mówili „jak ludzie”, a jak z niego wyjdą, to się ni w ząb nie dogadamy. Ogólnie, wracając do tematu, potrzebuję być samotna nie tylko samotnie, ale i wśród ludzi, gdzie czasami nawet potrafię tą samotność wyłączyć, gdy mi się znudzi (ha ha, coś się zrymowało).
No i, to pogubienie jest wygodne, ale nie do końca jestem w nim szczęśliwa. Mam czasem wrażenie małej wartości – mam mało pasji, mało się nimi zajmuję (nie chcę więcej – czyżby to nie były pasje? czy po prostu jestem leniwa?). Chcę coś robić, a trochę się zatrzymałam. Co najwyżej planuję, jak na poziomie zdrowia czwartym, chociaż raczej zazwyczaj mam jakiś koło szóstego i siódmego, a przynajmniej wygodne jest dla mnie myślenie, że taki mam (powód? nie umiem słownie wyrazić). A to, czy chcę żeby ktoś o tym wiedział, to zależy od tego, na jakim poziomie wiedzy o mnie bardziej się ze mną dogada.

Jak bardziej siebie polubić? Jak być bardziej kreatywnym? Jak znaleźć swoje największe hobby (tylko nie piszcie, że mam wszystkiego popróbować i coś mi przypadnie do gustu) i jak nie lenić się i zająć się nim? Jak poukładać myśli? Jak określić je słowami? (Jednocześnie, choć tak bardzo na myśli narzekam, kocham takie rozmyślania.) I wreszcie: jak zrozumieć innych ludzi, nie bać się ich, nie zamykać się na nich?

PS nr1: Wrzucam to, zanim stwierdzę, że to bez sensu. Przy każdym zapisanym wywodzie prędzej czy później mam takie myśli: „nie lepiej było to wszystko zatrzymać w sobie? to głupie, źle ubrałam w słowa, nikt nie zrozumie, takie bla bla bla; ale inaczej przecież nic nie zmienię! tak też nic nie zmienię” ( :facepalm:). Tak więc, póki się nie rozmyślę, tworzę wątek z nadzieją, że ktoś mnie jednak zrozumie na dłużej, albo chociaż coś z tego krótszego zrozumienia wyniknie.

PS nr2: Dla jasności: zazwyczaj jak już gawędzę, to z 4w5 albo 9w1. Moi ukochani przyjaciele, których przepraszam z tego miejsca za jakże dziwne moje odchyły. Mam nadzieję, że żadne z Was tego nie przeczyta.

PS nr3: Nie wiem w końcu, choć miałam się dowiedzieć, jeśli chodzi o ostatnie pytanie testu na typ: „Kiedy natrafię na problem, którego sam nie potrafię rozwiązać mam tendencję do:
A) odkładania decyzji na później w celu przeanalizowania problemu w przyszłości
B) zwrócenia się do innych ludzi po poradę i wsparcie”
co jest bardziej typowe dla piątki? Ja zawsze miałam problem z tym pytaniem. U mnie najczęściej jest A, po czym jak już się całkiem pogmatwa, przechodzę do B. Dla mnie to nie sprzeczność, to etapy. Dlatego zwracam się dziś do Was.

PS nr4: Jak nikt nie odpowie, to trudno. Będąc na miejscu osoby odpowiadającej odpuściłabym sobie bycie osobą odpowiadającą (ale, nie róbcie wszyscy jak ja). Hah xd

PS nr5: Tak w ogóle, to witajcie, bo jestem tutaj w miarę nowa. :) Przepraszam za moje maniery - witać się na końcu... :oops: Ech.

PS nr6: Zezwalam kwestionować, czy aby na pewno jestem piątką. Chociaż moim zdaniem jestem nią na 99,98% Ale "mylić się, jest rzeczą ludzką".

PS nr7: Znalazłam wiele kierunkowskazów, ale poszukuję konkretnych rad.
Spoiler:


"Bądź ostrożny, kiedy pochłonięty swoimi sprawami stoisz nad brzegiem rzeki.
Możesz zostać wbryknięty do wody."

- Kłapouchy




ennea: 5w4 , so/sx
socjo: INFp - IEI
(chyba :P)

Awatar użytkownika
Yarpen_Zigrin
Posty: 304
Rejestracja: piątek, 9 sierpnia 2013, 23:29

Re: Poplątana ja

#2 Post autor: Yarpen_Zigrin » sobota, 4 lipca 2015, 17:35

tylko nie piszcie, że mam wszystkiego popróbować i coś mi przypadnie do gustu
ok. Oto moja odpowiedź:
...

Serio. W jaki inny sposób chcesz coś pokochać jeśli tego nie poznasz? Rozejrzyj się dookoła zobacz co ludzie robią, porozmawiaj ze znajomymi, spróbuj tego co oni.

Odpowiedź na wszystko inne: próbuj. Im więcej razy spróbujesz tym bliżej będziesz rozwiązania.

Ad. PS3
Po to jest środkowa kropka, odpowiedź "nie wiem". Nie we wszystkim da się przyjąć zdecydowaną postawę, różnie ludzie myślą.

Ad. PS5
Siema, miło poznać.

Ad. PS7
Nie będzie konkretnych rad, bo zbyt ogólne i zbyt głupie pytania zadajesz.
Spoiler:

Awatar użytkownika
Eol
Posty: 581
Rejestracja: środa, 28 listopada 2007, 19:14
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#3 Post autor: Eol » sobota, 4 lipca 2015, 17:57

Karola pisze:Komuś chciało się czytać cały ten mój długi wywód? :P
Przeczytałem :P
Chyba większość piątek na jakimś etapie swojego życia ma takie przemyślenia. Nie ma co się przejmować - z czasem to przechodzi :wink:
Karola pisze:Jak bardziej siebie polubić? Jak być bardziej kreatywnym? Jak znaleźć swoje największe hobby (tylko nie piszcie, że mam wszystkiego popróbować i coś mi przypadnie do gustu) i jak nie lenić się i zająć się nim? Jak poukładać myśli? Jak określić je słowami? (Jednocześnie, choć tak bardzo na myśli narzekam, kocham takie rozmyślania.) I wreszcie: jak zrozumieć innych ludzi, nie bać się ich, nie zamykać się na nich?
Aby się polubić trzeba najpierw siebie zaakceptować. Dokładnie w tej kolejności. Kreatywność trzeba ćwiczyć - masz jakiś kłopot, to próbujesz znaleźć jak najwięcej możliwości jego rozwiązania. Co do hobby - to hobby znajduje człowieka, a nie człowiek hobby :wink: Trzeba się tylko otworzyć na nowe doświadczenia. Myśli układać nie trzeba - artystyczny nieład w głowie dodaje uroku :D Ważne, że wiesz gdzie co leży :D Co do zrozumienia innych ludzi, to mi osobiście pomaga socjonika i enneagram, a jak się ich nie bać? No nie da się "zamordować" strachu. Trzeba starać się go zignorować, zrobić krok naprzód mimo jego podszeptom i wyjść ze swojej strefy komfortu. I starać się robić to jak najczęściej mimo kopniakom w tyłek, jakie na pewno się zbierze. Tylko i aż tyle.
Karola pisze:Nie wiem w końcu, choć miałam się dowiedzieć, jeśli chodzi o ostatnie pytanie testu na typ: „Kiedy natrafię na problem, którego sam nie potrafię rozwiązać mam tendencję do:
A) odkładania decyzji na później w celu przeanalizowania problemu w przyszłości
B) zwrócenia się do innych ludzi po poradę i wsparcie”
co jest bardziej typowe dla piątki? Ja zawsze miałam problem z tym pytaniem. U mnie najczęściej jest A, po czym jak już się całkiem pogmatwa, przechodzę do B. Dla mnie to nie sprzeczność, to etapy. Dlatego zwracam się dziś do Was.
To jest to, co robisz najpierw.
A tak w ogóle to też cię witam :D
5w4 so/sx INTj - LII
... tysiąc dni nie dowiedzie, że mamy rację, za to jeden dzień może dowieść, że się mylimy.

Awatar użytkownika
Karola
Posty: 6
Rejestracja: sobota, 2 maja 2015, 18:56
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#4 Post autor: Karola » sobota, 4 lipca 2015, 23:56

Eol pisze:
Karola pisze:Komuś chciało się czytać cały ten mój długi wywód? :P
Przeczytałem :P
:D
Yarpen_Zigrin pisze: zbyt ogólne i zbyt głupie pytania zadajesz
- po części się zgadzam. Pisałam, że potem uznam to za bezsensowne.
Ale z drugiej strony, "kto pyta jest głupcem przez chwilę, kto nie zadaje pytań pozostaje głupcem na całe życie". Chociaż pewnie źle wszystko formułuję, to chociaż pytam. Chcę się zmieniać.
Yarpen_Zigrin pisze: odpowiedź "nie wiem". Nie we wszystkim da się przyjąć zdecydowaną postawę
Przyłapałeś mnie. Ja chyba po prostu nie potrafię przyjąć, że czegoś nie wiem. Drążę i drążę.
Eol pisze: Chyba większość piątek na jakimś etapie swojego życia ma takie przemyślenia.
Szkoda, że w swoim otoczeniu mam mało (jeśli w ogóle) piątek. Z taką piątką bym się prędzej dogadała.
Eol pisze: Nie ma co się przejmować - z czasem to przechodzi
:)
Eol pisze: Aby się polubić trzeba najpierw siebie zaakceptować
czyli wracamy do podstawowej rzeczy... masz rację, szukam nie wiadomo czego, a powinnam od tego zacząć
często o tym zapominam, bo mam wrażenie, że już ok, że już to przerobiłam i jest dobrze, a potem robię coś dalej i ta podstawa nawala...
Eol pisze: Kreatywność trzeba ćwiczyć - masz jakiś kłopot, to próbujesz znaleźć jak najwięcej możliwości jego rozwiązania
nigdy nie myślałam o ćwiczeniu kreatywności podczas kłopotów... dla mnie zawsze kreatywność wiązała się z zajmowaniem się swoimi pasjami, a to raczej, dla normalnego człowieka, jest przyjemne
dajesz mi spojrzenie z innej perspektywy ;)
Eol pisze: Myśli układać nie trzeba - artystyczny nieład w głowie dodaje uroku :D Ważne, że wiesz gdzie co leży :D
:D heh
Przypomina mi się od razu Kubuś Puchatek: ''Myślenie jest trudne, ale można się do niego przyzwyczaić."
Masz trochę racji. Przemyślę to :P
Eol pisze: Trzeba się tylko otworzyć na nowe doświadczenia.
Eol pisze: nie da się "zamordować" strachu. Trzeba starać się go zignorować, zrobić krok naprzód mimo jego podszeptom i wyjść ze swojej strefy komfortu. I starać się robić to jak najczęściej mimo kopniakom w tyłek, jakie na pewno się zbierze.
na samą myśl mnie boli, ale
Yarpen_Zigrin pisze: próbuj.

Eol pisze: Co do zrozumienia innych ludzi, to mi osobiście pomaga socjonika i enneagram
no właśnie, mi to na przykład zwykle (bo czasem działa) jeszcze bardziej przeszkadza się z nimi dogadać; ciągle ich analizuję
i nwm co robić, żeby zrozumieli, o co mi chodzi :/ nie chcę z nimi gadać tylko o pogodzie i płytkich rzeczach, nawet jeśliby były jakimś cudem (który na szczęście zdarza się od czasu do czasu) ciekawe
w poważnych sprawach zwykle się kłócimy - ja też ich nie pojmuję xd :what:
może to piątkowe "pragnienie poróżnienia innych ze sobą i zrujnowania spokoju ich umysłów oraz bycie cynicznym i pogardliwym dla normalności innych", chociaż wierzyć mi się nie chce, że tak robię



Naprawdę bardzo dziękuję za Wasze odpowiedzi. Niby proste parę zdań, a jednak sporo mi dało. :)
Eol pisze: Tylko i aż tyle.
o tak.
Yarpen_Zigrin pisze: Nie chciało mi się czytać, ale musiałem poczekać, aż mi klej do łatek do dętek wyschnie.
EDIT. I tak nie wysechł, jest za gorąco na łatanie dętek :/
taki mamy klimat :/
:P
tym bardziej dzięki za odp. ;)


PS: Najadłam się cukierków i od razu lepszy humor. xD Teraz będę gruba :/
Spoiler:
"Bądź ostrożny, kiedy pochłonięty swoimi sprawami stoisz nad brzegiem rzeki.
Możesz zostać wbryknięty do wody."

- Kłapouchy




ennea: 5w4 , so/sx
socjo: INFp - IEI
(chyba :P)

Awatar użytkownika
SHIZZE ME
Posty: 10
Rejestracja: poniedziałek, 6 lipca 2015, 04:03
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Poplątana ja

#5 Post autor: SHIZZE ME » poniedziałek, 6 lipca 2015, 14:21

Yo.Twój problem jest dla mnie nie typowy = cool.
Bardzo fajnie z tą niemożliwością powiedzenia tego o czym myślisz - też dokładnie to samo miałem
Zacząłem pisać blogi, bardzo mało mi to dało ale ostatecznie mi to bardzo poukładało w lekkiej przyszłości.. Jeśli nie chcesz próbować wszystkich rzeczy to spróbuj jednej ^>^ Przelania czegoś na papier czy w jakiejkolwiek formie to chcesz. Najlepszym faktem jest to, że napisałaś tutaj i to jest i był twój najpotężniejszy krok.. Teraz tylko z górki ;) Gratulacje
Kari Mureyo..
male 1w9

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Poplątana ja

#6 Post autor: And » wtorek, 7 lipca 2015, 13:12

Eol pisze:Chyba większość piątek na jakimś etapie swojego życia ma takie przemyślenia. Nie ma co się przejmować - z czasem to przechodzi :wink:
Nie zawsze.

Ogólnie widzę pewne podobieństwa w sposobie myślenia do mnie sprzed 5-10 lat. I faktycznie, przeszło mi- w coś znacznie gorszego.
Karola pisze:„Coraz więcej rozumiem, lecz coraz trudniej przychodzi mi wyrazić to w słowach.”
Przeszło u mnie w "Jeszcze więcej rozumiem, umiem to wyrazić w słowach i nie podoba mi się to.".
Karola pisze: Chcę coś robić, a trochę się zatrzymałam. Co najwyżej planuję
Przeszło u mnie w "Nie chcę nic robić, bo i tak to nie przyniesie zadowalających mnie efektów. Nic już nie planuję, bo wiem, że nie będę miał siły woli, by te plany realizować".

Nie wiem Karola co Ci doradzić. Gdybym wiedział, nie byłbym dzisiaj w tym punkcie, w którym jestem. Mogę mieć tylko nadzieję, że w Twoim przypadku to niegroźne i przyszłości nie okażesz się tak zjebaną osobą, jak ja.

O hobby warto dbać. Znać się na czymś przydatnym bardzo dobrze znakomicie zaspokaja piątkową motywację bycia potrzebnym/użytecznym. Ja po iluś latach zorientowałem się, że moje obsesyjne, wąskie i bardzo niepraktyczne zainteresowania nie przynosiły żadnych korzyści poza tym, że nie nudziłem się w wolnym czasie. Niby to też istotne, ale efekt był taki, że nie znałem się wystarczająco dobrze na niczym, co zaspokajałoby moją potrzebę bycia użytecznym. Poczułem się rozczarowany położeniem, w którym się znalazłem, jednocześnie nie czułem się wystarczająco silny, żeby to zmienić i popadłem w stagnację.
Ale do hobby nie można się zmusić, jeśli nie przychodzą one same, naturalnie. Można próbować. Niby oczywista oczywistość, że jak czegoś nie spróbujesz, to Ci się nie spodoba. Ale samo próbowanie też żadnych gwarancji nie daje. Niektórzy (np. ja) mają skłonność do minimalizowania swojego zaangażowania w życie. W dodatku zbyt duży stosunek porażek do sukcesów w dążeniu do czegoś nowego może spowodować zakodowanie się w mózgu schematu, że próbowanie jest złe, niesatysfakcjonujące, a człowiek bezsilny. A to ma potem opłakane skutki w życiu. :wall:

<bezsilny And> :what:

Awatar użytkownika
R25
Posty: 238
Rejestracja: środa, 27 maja 2015, 14:12
Enneatyp: Mediator

Re: Poplątana ja

#7 Post autor: R25 » czwartek, 9 lipca 2015, 10:15

Bez cytatów do powyższych wypowiedzi.

Podobnie jak w opisanym przypadku, często albo w ogóle nie odpowiadam/opisuję, albo tych kilka zdań zapisanych porzucam przed wysłaniem, traktując jako coś bezsensownego - "przecież już zdążyłem to wszystko 20X przemyśleć w trakcie odpowiadania" i ""znam" odpowiedź na zadane sobie pytania". Nieraz jeżdżąc rowerem, autem, pociągiem itp, w umyśle tworzą się wyimaginowane "obrazy innych ludzi" z którymi toczę hipotetyczną rozmowę (realnie niemożliwą, gdyż są to tylko obrazy o powierzchowności "innych" i mojej o nich wiedzy), głównie w roli odpowiadającego na nurtujące mnie pytania. Potem, w trakcie prawdziwego spotkania nie mam nikomu z owych osób nic do przekazania owych przemyśleń - "bo uznają za bezsensu", "bo i tak to był rozmowy hipotetyczne", "bo już wszystko rozwikłałem". Ewentualnie nie pamietam już o takich imaginowanych rozmowach.

Co do układania/porządkowania myśli, wczoraj zauważyłem, że nieraz udaje mi się zawrzeć je w wyimaginowane słowa pisane - tak jakbym notował je do dziennika, na blog itp. (rzadko zapisuję, ale w jakiś sposób pozwalają łatwiej okiełznać obserwacje zdarzeń). Oczywiście w "swoim" stylu pisarskim, któremu obce są zarówno suche proste notatki, jak i ekspresyjnie poematy pełne frazesów i ozdobników.

Niepamięć ludzi, na temat rozmów jakie ze mną toczyli. Dawniej w jakiś sposób mnie to irytowało. Ile razy można wracać do tego samego tematu, który już raz się wyłuszczyło. Ewentualnie tak silne skupiać się na planach i ich realizacji, że zapomina się o tym co było dawniej. A ja pamiętam, jeśli nie poszczególne wersy z rozmowy, to przynajmniej ogólny sens. Pół biedy jak rozmówca sobie przypomni. Gorzej jeśli stwierdzi, że nigdy o czymś takim nie rozmawiał, sytuacja nie miała miejsca, albo uparcie trwa przy swoim stanowisku, któremu zaprzeczył już w trakcie poprzedniej rozmowy (co innego jeśli w międzyczasie zmienił nastawienie do owego stanowiska).

Nie musisz siebie lubić. Możesz zaakceptować i to też starczy. Potem możesz szukać innych rozwiązań. Kreatywność lepiej dostrzec w zachowaniu/myśleniu, niż szukać jako coś nowego. Kreatywność to nie tylko "sztuka". To raczej nieopieranie się a utartych schematach, w tym i własnych.

"Hobby" (nie lubię tego słowa :D ) znalazłem kiedyś, zastanawiając się, co też ja lubię robić - ze zwykłych rzeczy jakie robiłem. Padło na kilka i stwierdziłem, że faktycznie dają mi jakiś rodzaj przyjemności. Z biegiem czasu, mniejsza ich ilość wybiła się bardziej do przodu i mogę uznać je za owo hobby. (Może być ich kilka). Dużo więcej innych gdzieś odpadło, przejadło się i choć mogę je wspominać lepiej lub gorzej, mogę też przypisać im łątkę - "hobby przez X lat/miesięcy".

Żeby się nimi zająć, być może trzeba zwiększyć w sobie motywację .U mnie najlepiej sprawdza się - "zrobię X, przy okazji Y i Z", które są częściowo albo wcale nie powiązane z X, ale sumarycznie sprawiają wrażenie większej oszczędności czasu i energii, jeśli zrobić je razem. np. Nie chce mi się oglądać filmu - zrobię jakiś posiłek i wtedy włączę film, "nie tracąc czasu" na obie czynności odrębnie (w dzieciństwie do nich czytałem książki albo komiksy :D). Pracując nad czymś mniej wymagającym umysłowo, włączę audiobook, albo muzykę itp. Dopóki kilku celów nie połączę, też najczęściej poprzestaję na planowaniu i odkładaniu, albo będę naprawdę zmuszony, by wykonać rzecz oddzielnie (przez ludzi, okoliczności, albo siebie)

Co do aspektu zamykania się w strachu na ludzi, możesz próbować różnych dróg. Np. traktować ich jako NPC, którzy zlecają ci misje i wypowiadają krótkie treści, które możesz próbować zgadywać i sprawdzać na ile potwierdzają się z twoimi przypuszczeniami. :wink: Gdzieś było napisane, że 5 łatwiej otwierają się w podróży i ja to po wielu latach takich doświadczeń mogę to potwierdzić. Oczywiście nie jest to stan permanentny. Utrzymuje się jeszcze przez jakiś czas po jej zaskoczeniu, ale poprawę widać.

Co do testu enneagramu ja traktuję to tak:
- odpowiedzi skrajne zaznaczam, gdy zawsze lub prawie zawsze wykluczam drugą skrajność.
- centralną gdy w się nie zgadzam, albo jest mi obojętne, albo w PEŁNI zgadzam się z obiema odpowiedziami
- odp zaznaczam 2 i 4 zawsze, gdy generalnie zgadzam się z oboma odp, ale którąś w nich dostrzegam w sobie intensywniej, choćby minimalnie.
W twoim wypadku odp 2. Najpierw wszystko odkładasz, a później idziesz po poradę "I" wsparcie.
9 z PRO8, przez PRO7 na PRO6 sx/sp EII INFP

Awatar użytkownika
Karola
Posty: 6
Rejestracja: sobota, 2 maja 2015, 18:56
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#8 Post autor: Karola » poniedziałek, 13 lipca 2015, 14:35

SHIZZE ME pisze: Twój problem jest dla mnie nie typowy = cool.
No to namieszałeś.
Ale to dobrze ;)
SHIZZE ME pisze: Bardzo fajnie z tą niemożliwością powiedzenia tego o czym myślisz - też dokładnie to samo miałem
Ktoś mnie rozumie! :shock: :D :D :D
Ale fajnie? To nie jest fajne...
Choć z drugiej strony widzę, że zawsze może być gorzej.
And pisze: I faktycznie, przeszło mi - w coś znacznie gorszego.
Przeszło u mnie w "Jeszcze więcej rozumiem, umiem to wyrazić w słowach i nie podoba mi się to.".
Chociaż czasem bym jednak to wolała. Właściwie, to nawet chwilami tak mam. Ale dlatego, że umiem wyrazić w słowach, lecz nie do końca odpowiednich (według mnie, bo jednakże wszyscy rozumieją, tylko że ja zawsze twierdzę, że nie to, o co mi chodziło).
And pisze: Mogę mieć tylko nadzieję, że w Twoim przypadku to niegroźne i przyszłości nie okażesz się tak zjebaną osobą, jak ja.
Ej no, litości... Nie umiem Ci doradzić, bo sama rady potrzebuję, ale na tyle, na ile to możliwe, nie należy się do końca dołować. Ehh :sad2:
And pisze: Nie chcę nic robić, bo i tak to nie przyniesie zadowalających mnie efektów. Nic już nie planuję, bo wiem, że nie będę miał siły woli, by te plany realizować
Czasem tak mam. Bo, jak wspominałam, normalnie mam chyba niższy poziom zdrowia niż 4, np. 6 czy 7.
Nie należy rozstrząsać problemów, tylko rusząć tą d... . I kto to mówi? Gdyby wszystko było takie proste...

Trzeba znaleźć coś, co sprawi, że znowu zachce się żyć. Miłość? Trochę ryzykowna...
R25 pisze: Niepamięć ludzi, na temat rozmów jakie ze mną toczyli. Dawniej w jakiś sposób mnie to irytowało. Ile razy można wracać do tego samego tematu, który już raz się wyłuszczyło. Ewentualnie tak silne skupiać się na planach i ich realizacji, że zapomina się o tym co było dawniej. A ja pamiętam, jeśli nie poszczególne wersy z rozmowy, to przynajmniej ogólny sens. Pół biedy jak rozmówca sobie przypomni. Gorzej jeśli stwierdzi, że nigdy o czymś takim nie rozmawiał, sytuacja nie miała miejsca, albo uparcie trwa przy swoim stanowisku, któremu zaprzeczył już w trakcie poprzedniej rozmowy (co innego jeśli w międzyczasie zmienił nastawienie do owego stanowiska).
O, to to ! :)
Dawniej? Co zrobiłeś, jak sobie z tym radzisz?
R25 pisze: Nie musisz siebie lubić. Możesz zaakceptować i to też starczy. Potem możesz szukać innych rozwiązań.
A tu się nie zgodzę. :P
To znaczy, zgodzę się do połowy. :P
Bo później ta podstawa nawala. Bez tego trudno jest działać.
A wgl, akceptuję się ale nie lubię? Przecież to nie jest pełna akceptacja...

*NOWE PRZEMYŚLENIE*
A czasem... czasem nawet siebie lubię. Podoba mi się jak ludzie mnie nie rozumieją, jak "ryję im psychikę"(to ich słowa, ja sądzę że w tym "poryciu" potrafią mówić po "ludzku"). Lubię swoją tajemniczość.

...

Ale to mnie chyba najbardziej gubi. A może nie? Nwm :|
R25 pisze: Co do układania/porządkowania myśli, wczoraj zauważyłem, że nieraz udaje mi się zawrzeć je w wyimaginowane słowa pisane - tak jakbym notował je do dziennika, na blog itp. (rzadko zapisuję, ale w jakiś sposób pozwalają łatwiej okiełznać obserwacje zdarzeń).
SHIZZE ME pisze: Jeśli nie chcesz próbować wszystkich rzeczy to spróbuj jednej ^>^ Przelania czegoś na papier czy w jakiejkolwiek formie to chcesz.
Hmm, piszę książkę młodzieżową w odcinkach. ;) Ale im bardziej jestem pogubiona wewnętrznie, tym trudniej jest to robić. Gdy natomiast zaczynam coś szczerego i głębokiego, zacinam się na pierwszym rozdziale. :/
Próbowałam też wierszy, ale żeby napisać dobry trzeba się sporo namęczyć. Kończy się więc zwykle na tym, że go zaplanuję, a realizacja wyjechała na wieczny urlop. :P

A tak dla siebie? Dla siebie nie chce mi się pisać. Dzisiaj chciałam napisać właściwie dla mnie i przyjaciela (9w1) cały temat do głębszej dyskusji, ale coś się za to zabrać nie mogę.
Tłumaczę się niewyspaniem, więc jak wypiję kawę, to już bez wymówek - mam nadzieję.
And pisze: O hobby warto dbać. Znać się na czymś przydatnym bardzo dobrze znakomicie zaspokaja piątkową motywację bycia potrzebnym/użytecznym. Ja po iluś latach zorientowałem się, że moje obsesyjne, wąskie i bardzo niepraktyczne zainteresowania nie przynosiły żadnych korzyści poza tym, że nie nudziłem się w wolnym czasie. Niby to też istotne, ale efekt był taki, że nie znałem się wystarczająco dobrze na niczym, co zaspokajałoby moją potrzebę bycia użytecznym. Poczułem się rozczarowany położeniem, w którym się znalazłem, jednocześnie nie czułem się wystarczająco silny, żeby to zmienić i popadłem w stagnację.
Ale do hobby nie można się zmusić, jeśli nie przychodzą one same, naturalnie. Można próbować. Niby oczywista oczywistość, że jak czegoś nie spróbujesz, to Ci się nie spodoba. Ale samo próbowanie też żadnych gwarancji nie daje.
O tak, ja bez prawdziwej pasji porównując się innymi widzę się mało użyteczną i mało wartościową. O próbowaniu już było, ale dobrze że przypominasz i w jakiś sposób potwierdzasz.
Czasami coś z próbowania wychodzi, tylko jeszcze jakie to będzie trwałe...
R25 pisze: gdzieś odpadło, przejadło się i choć mogę je wspominać lepiej lub gorzej, mogę też przypisać im łątkę - "hobby przez X lat/miesięcy"
No i takie hobby właśnie miałam. A teraz szukaj nowego...
And pisze: Niektórzy (np. ja) mają skłonność do minimalizowania swojego zaangażowania w życie. W dodatku zbyt duży stosunek porażek do sukcesów w dążeniu do czegoś nowego może spowodować zakodowanie się w mózgu schematu, że próbowanie jest złe, niesatysfakcjonujące, a człowiek bezsilny. A to ma potem opłakane skutki w życiu. :wall:
Tak, to jest najgorsze. Ja chyba mam nieco inne motywy, ale też niechętnie próbuję. Czy wgl którejś z piątek łatwo przychodzi otwarcie się na doświadczenia? Ja to się prędzej zakopię w grobie analizowania, które tak lubię, ale jednocześnie potrafi męczyć.
R25 pisze: "Hobby" (nie lubię tego słowa :D ) znalazłem kiedyś, zastanawiając się, co też ja lubię robić - ze zwykłych rzeczy jakie robiłem. Padło na kilka i stwierdziłem, że faktycznie dają mi jakiś rodzaj przyjemności. Z biegiem czasu, mniejsza ich ilość wybiła się bardziej do przodu i mogę uznać je za owo hobby. (Może być ich kilka).
Hmm... Może, z takich "zwykłych rzeczy" coś by się znalazło (ha! złapałam się! na siłę chcę być niezwykła :P ), ale moja motywacja leży.
Karola pisze: czyżby to nie były pasje? czy po prostu jestem leniwa?
Wyszło, że druga opcja. :/
R25 pisze: Żeby się nimi zająć, być może trzeba zwiększyć w sobie motywację. U mnie najlepiej sprawdza się - "zrobię X, przy okazji Y i Z", które są częściowo albo wcale nie powiązane z X, ale sumarycznie sprawiają wrażenie większej oszczędności czasu i energii, jeśli zrobić je razem.
Niewątpliwie, motywacja ważna rzecz. ;) Metodę wypróbuję, może mi się uda...
A może ktoś jeszcze podzieliłby się swoimi sposobami na motywację? :P
R25 pisze: Co do aspektu zamykania się w strachu na ludzi, możesz próbować różnych dróg. Np. traktować ich jako NPC, którzy zlecają ci misje i wypowiadają krótkie treści, które możesz próbować zgadywać i sprawdzać na ile potwierdzają się z twoimi przypuszczeniami. :wink:
Hah, brzmi śmiesznie, ale również całkiem mądrze. :P :thumbup:
A inne drogi? ;)
R25 pisze: Gdzieś było napisane, że 5 łatwiej otwierają się w podróży i ja to po wielu latach takich doświadczeń mogę to potwierdzić.
Również potwierdzam. Czuję się jakoś tak... "bezpieczniejsza"? w środowisku, które mnie nie zna. Łatwiej otworzyć się na doświadczenia. Nieodwrotnie dzieje się wśród mocno znających mnie przyjaciół.
Ale oni są "tutaj", a "tam" mogę już nie wrócić. :P

Uff...

Naprawdę wielkie dzięki za Wasze odpowiedzi. :D ;)
Spoiler:
"Bądź ostrożny, kiedy pochłonięty swoimi sprawami stoisz nad brzegiem rzeki.
Możesz zostać wbryknięty do wody."

- Kłapouchy




ennea: 5w4 , so/sx
socjo: INFp - IEI
(chyba :P)

Awatar użytkownika
R25
Posty: 238
Rejestracja: środa, 27 maja 2015, 14:12
Enneatyp: Mediator

Re: Poplątana ja

#9 Post autor: R25 » wtorek, 14 lipca 2015, 16:05

O, to to ! :)
Dawniej? Co zrobiłeś, jak sobie z tym radzisz?
Zmniejszenie/uproszczenie/selekcja listy aktywnych znajomości. Nie świadoma. Samoistne, naturalne, postępujące z czasem utrwalanie kontaktów silniejszych, wykluczanie się słabszych. Przy większym zbiorze, statystycznie łatwiej o zaistnienie negatywnych prawidłowości. Przy mniejszym - analogicznie trudniej o takowe.

W przypadku zdarzeń wywoływanych w związku z pozostałymi aktywnymi kontaktami, jeśli coś takiego nastąpi, albo odechciewa mi się kontynuować temat, albo w ogóle go rozpoczynać. Irytacja została wyparta przez głębokie zrozumienie, że pamięć moja ≠ cudza, ja zapamiętuję stosunkowo dużo elementów o różnym stopniu ważności, inni zwracają uwagę tylko na tego część, o ile w ogóle. Skutkiem tego jestem bardziej znużony, zniechęcony lub po prostu obojętny na ową niepamięć. Nie widzę sensu w jakimkolwiek angażowaniu się w jakieś negatywne stany, które i tak niczego nie zmienią, a pamięć ludzi zależy tylko od nich samych. Ja sam jedynie mogę się upewniać, że słuchają w skupieniu i z uwagą, aby mieć nadzieję, że rozmowa będzie w jakiś sposób odnotowana w ich pamięci.
Bo później ta podstawa nawala. Bez tego trudno jest działać.
A wgl, akceptuję się ale nie lubię? Przecież to nie jest pełna akceptacja...
Za wikipedią
uznanie czegoś, aprobata, potwierdzenie czegoś[1], pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić
Możesz więc akceptować i nie lubić. Czym tak wgl jest pełna akceptacja? :wink: Czy nie wtedy, kiedy tworzysz listę cech i po kolei aprobujesz je lub nie. Tu nie ma miejsca na lubienie, chyba że jako aspekt poboczny nie mający większego wpływu na samą akceptację. np. Akceptacja warunków pokoju po przegranej wojnie => przegrany nie musi lubić żadnego z punktów, ale może być zmuszony do ich przyjęcia, lub łatwiej zaakceptować je, widząc wersję alternatywną, dużo gorszą i możliwą do łatwego uświadomienia sobie skutków zaakceptowania tejże.
Czasami coś z próbowania wychodzi, tylko jeszcze jakie to będzie trwałe...
No i takie hobby właśnie miałam. A teraz szukaj nowego...
Nic nie trwa wiecznie itp. itd. Nie ma się tym co przejmować i albo poddać się w beznadziei, pogrążyć bezsensownością poszukiwania czegoś ultratrwałego, albo zrozumieć, pojąć istotność teraźniejszości, przyszłości krótkookresowej i brać (radość, satysfakcje, niepokój złość itp.) z tego co jest teraz. Tak w dużym uproszczeniu :wink:
Czy wgl którejś z piątek łatwo przychodzi otwarcie się na doświadczenia? Ja to się prędzej zakopię w grobie analizowania, które tak lubię, ale jednocześnie potrafi męczyć.
Nowe doświadczenia, nowi ludzi to doskonały, prawie niewyczerpany materiał do kolejnych analiz. Ja czuję się na nie otwarty, co nie znaczy, że szukam ich aktywnie. Otwartość rozumiem jako gotowość do "podejmowania" tychże, jeśli już się zdarzą. Oczywiście po uprzedniej kalkulacji ich sensowności i mocy zaangażowania, jakiego wymagają. Tak np. propozycja zaangażowania w jakieś rozgrywki polityczne, byłaby zbyt mocno angażująca w stosunku do zysku potencjalnych doświadczeń i analiz, jakie mógłbym z tego wyciągnąć.
Karola napisał(a):
czyżby to nie były pasje? czy po prostu jestem leniwa?
Pasja czyli cierpnie? :wink: Tu trzeba by wrzucić te rodzaje zainteresowań, które jest się w stanie rozwijać z wielkim poświęceniem, aż do bólu fizycznego czy też psychicznego. Brak chęci na poświecenie cząstki siebie, by w ten sposób coś zyskać może się też wiązać z innymi przymiotami: lękiem -'nie pobiegnę bo boję się nadwyrężyć', 'jak można rowerem przejechać 1000km w 3 dni?', skąpstwem - 'nie kupię tych książek/znaczków, bo wolę pieniądze przeznaczyć na McD' itp.
Hah, brzmi śmiesznie, ale również całkiem mądrze. :P :thumbup:
A inne drogi? ;)
Możesz ignorować wszystkich i traktować jak drzewa. :)
Spoiler:
9 z PRO8, przez PRO7 na PRO6 sx/sp EII INFP

Awatar użytkownika
Eol
Posty: 581
Rejestracja: środa, 28 listopada 2007, 19:14
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#10 Post autor: Eol » wtorek, 14 lipca 2015, 17:39

R25 pisze:Możesz więc akceptować i nie lubić. Czym tak wgl jest pełna akceptacja? Czy nie wtedy, kiedy tworzysz listę cech i po kolei aprobujesz je lub nie. Tu nie ma miejsca na lubienie, chyba że jako aspekt poboczny nie mający większego wpływu na samą akceptację. np. Akceptacja warunków pokoju po przegranej wojnie => przegrany nie musi lubić żadnego z punktów, ale może być zmuszony do ich przyjęcia, lub łatwiej zaakceptować je, widząc wersję alternatywną, dużo gorszą i możliwą do łatwego uświadomienia sobie skutków zaakceptowania tejże.
Oj, mysle, ze tak to nie dziala. Tu przede wszystkim chodzi najpierw o zaakceptowanie siebie jako calosci, z cechami ktore sie w sobie lubi i nie lubi, bo nikt doskonaly nie jest. Kiedy juz zaakceptujesz siebie takim jaki jestes, latwiej jest sie polubic (albo znielubic jak sie zrobilo z Andem) :wink: Tak czy siak, pozniej latwiej popracowac nad cechami, ktore uwieraja...
5w4 so/sx INTj - LII
... tysiąc dni nie dowiedzie, że mamy rację, za to jeden dzień może dowieść, że się mylimy.

Awatar użytkownika
Wiatr1000
Posty: 421
Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 19:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Poddębice (Łódź)

Re: Poplątana ja

#11 Post autor: Wiatr1000 » wtorek, 1 września 2015, 10:37

Typowy 5 bełkot myśli, które bez ładu i składu przewalają się po głowie, przelany na papier lub post na forum....

Przechodziłem takie coś w stanie deprechy i nie tylko. Widzę tutaj troszeczkę niezdrowej 5-teczki. Jeśli ktoś chce siebie polubić to tak jak wcześniej było napisane musi siebie zaakceptować.

Akceptacja to przyjecie, otwarcie drzwi na pewne cechy, przyzwyczajenie, rytuały, sposób myślenia, działania itd. Problemem w akceptacji u danej jednostki chorobowej jest chęć bycia taką jakie społeczeństwo chce by była ta jednostka; czyli przyswajanie, upodabnianie się do otoczenia, branie opinii zewnętrznych jako pewnik i gwarancja bez krytycznego podejścia. Zmiana jaka musi nastąpić u takiej osoby jest obserwacja swoich cech i tego co przychodzi do tej osoby zewnątrz. Stworzenie granicy i przyjęcie do świadomości, że nie każda rzecz z zewnątrz jest korzystna, a w ręcz w większości przypadkach szkodliwa dla naszego zdrowia psychicznego i emocjonalnego, jest pierwszym krokiem ku zmian naszego sposobu myślenia i akceptacji siebie. Ten etap jest trudny bo w początkowej fazie oba elementy (wewnętrzny i zewnętrzny) zlewają się w jedno, jednak tylko chłodna kalkulacja, pesymistyczne, wątpiące nastawianie, cierpliwość i upartość da należyte efekty.

Wiadomo, że optymistyczne myślenie jest trudne, dla niektórych 5 szczególnie, gdy zbyt długo i intensywnie analizują nawet najgorsze z możliwych warianty zdarzeń w swoim życiu, jednak możliwe po gruntownej zmianie sposobu myślenia.

To co stanowi największą wadę jak i zaletę u 5 jest ich największych atut, cecha, najbardziej rozwinięta ze wszystkich typów. Myślenie. W tym typie wręcz samo myślenie zajmuję około 70% całego czasu w ciągu dnia. Tylko zmiana myślenia i/lub ewentualne jego ograniczenie do minimalnej wartości jaką dana 5 może osiągnąć jest krokiem ku akceptacji 5 taką jaka jest. Osiągnięcie to jest albo poprzez medytację albo poprzez skupianie się na rzeczy, którą aktualnie robimy.

Jedynie co mogę na koniec powiedzieć to: praca praca praca... a Efekty same przyjdą

Dziękuję... Dr Wiatr na państwa usługach ;)
5w4 sp/so INTj – LII

Awatar użytkownika
Szarlej
Posty: 16
Rejestracja: środa, 9 czerwca 2010, 23:46
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#12 Post autor: Szarlej » czwartek, 1 października 2015, 14:40

Kod: Zaznacz cały

Jak bardziej siebie polubić? Jak być bardziej kreatywnym? Jak znaleźć swoje największe hobby (tylko nie piszcie, że mam wszystkiego popróbować i coś mi przypadnie do gustu) i jak nie lenić się i zająć się nim? Jak poukładać myśli? Jak określić je słowami? (Jednocześnie, choć tak bardzo na myśli narzekam, kocham takie rozmyślania.) I wreszcie: jak zrozumieć innych ludzi, nie bać się ich, nie zamykać się na nich?
Jeśli w swojej osobowości coś uważasz za problem, to widzę trzy opcje. Walczyć z tym i się udoskonalić, olać to i przyzwyczaić się do tego, albo dobrze się nad tym zastanowić i to zaakceptować - to wcale nie musi być faktycznie problemem. Przykładowo brak hobby, można szukać i próbować różnych rzeczy, czasami nawet się do czegoś zmuszać, ale nie o to z tym chodzi. Albo coś się lubi, albo nie. Ja przez większość życia nie miałem żadnego konkretnego hobby i nie widziałem w tym żadnego problemu, wolny czas poświęcam na różne rzeczy, jednego dnia pójdę wędkować, a drugiego zrobię sobie wycieczkę rowerową... Najważniejsze według mnie to zapewnić sobie dobre samopoczucie, nie muszę pasjonować się kolarstwem i ćwiczyć miesiącami aby czerpać z tego przyjemność. Nie zmuszaj się do szukania hobby i poświęcania mu czasu, to ma być przyjemność a nie druga praca.

Nie wiem jak zrozumieć innych, nie wiem jak dobrze się bawić w gronie obcych ludzi, ja na siłę nie próbuję się otwierać, nie ciągnie mnie też do zabawy wśród obcych ludzi, ale często przebywam w towarzystwie dobrych znajomych, gdzie mam też kontakt i ich znajomymi, których wcześniej mogłem nie znać. To mi daje taką strefę bezpieczeństwa, bo nie muszę na siłę przebywać z kimś obcym, przy pierwszej okazji zamienię tylko dwa słowa, przy drugiej dwa zdania i tak powoli się oswajam.

Ps. Nie wszystko trzeba ubierać w słowa.
''Je­dynym do­wodem na to, że is­tnieje ja­kaś po­zaziem­ska in­te­ligen­cja, jest to, że się z na­mi nie kon­taktują.''
Albert Einstein

ESTJ/ENTJ

Awatar użytkownika
Melody
Posty: 116
Rejestracja: piątek, 9 maja 2014, 23:49
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#13 Post autor: Melody » sobota, 3 października 2015, 22:44

Kochana Karolino, też miałam i miewam czasami nadal podobne problemy. Postanowiłam po prostu, że się zmienię i patrząc z perspektywy lat najważniejsza okazała się wewnętrzne podjęcie decyzji - moje wewnętrzne: TAK na zmiany.
Bardzo pomogło mi czuć się ze sobą swobodniej kiedy zaczęłam siebie traktować jak ludzi, których staram się polubić. Potraktuj siebie jakbyś była sama dla siebie kimś najbliższym. Utwórz sama ze sobą relację. Twoja dwójka przyjaciół ma swoje wady. Ale czy przeszkadzają ci one na tyle żeby ich nie lubić? A może mają wady, o których mówią tylko oni, ale Ty nigdy ich nie zauważyłaś albo nigdy nie miałaś za wadę, a może nawet masz je za zaletę. Tak samo jest z samą tobą. Co do przebywania z ludźmi zauważyłam, że najgorsza jest moja bierność, z którą w gorsze dni muszę zaciekle wewnętrznie walczyć. A może nie walczyć. Tylko podjąć świadomą decyzję, a taka decyzja ciągnie za sobą działanie. Jeżeli boję się oceny to wychodzę z założenia, że jezeli nie będę się odzywać to pod ocenę pójdzie moja cisza i spięcie albo bierność. Czy to pozytywnie będzie rzutować na mój obraz? Raczej nie. A jeśli odezwę się i wyjdę na idiotkę? Czy to będzie pozytywnie rzutować na mój obraz? Raczej nie. Więc skoro możliwości są tak ograniczone to lepiej to olać i zachowywać się jak w duszy gra na nic nie licząc i majac dystans do ludzkich omylnych głów, w tym także swojej. I warto pamiętać, że tak samo prawdopodobna jest pozytywna wersja wydarzeń. Niby dlaczego następstwo negatywne miałoby być bardziej prawdopodobne niż pozytywne? Coś się dzieje i już. Potem jest następstwo. To taki pozytywny realizm? Po prostu wiem, że coś nastąpi i nie staram się być na tyle zadufana w sobie by zakładać że będzie to negatywne czy pozytywne. Jakie będzie to będzie. Chociaż na pewno czasem warto się do siebie samej uśmiechnąć. Nawet tak dosłownie od ucha do ucha. W podchodzeniu i zagadywaniu obcych ludzi dużo pomogła mi praca w szkole językowej, która polegała na podchodzeniu do obcych i namawiania do wypełnienia ankiety i równocześnie reklamowania kursów. Zawsze gdy idę do pracy czuję lekki wewnętrzny sprzeciw, ale bardziej niż na sobie skupiam się na pracy i na końcu wychodzę z pracy szczęśliwsza. Szczęśliwsza, weselsza, czasami zmęczona, ale przede wszystkim czuję satysfakcję, że znowu mi się udało.
W akceptowaniu siebie (bo to proces, który musi cały czas przebiegać - przynajmniej u mnie) pomaga mi wiedza psychologiczna. Wbrew pozorom pomimo, że ludzie się różnią wiele nas też łączy. Niektóre obawy czy zachowania, które mogą wydać Ci się dziwne albo możesz czuć się "idiotycznie" są wspólne dla nie małej ilości osób.
Masz możliwości analityczne (jak pewnie każda piątka)? Spróbuj wykorzystać je w nietypowy sposób. Zaanalizować rzeczy pod innym kątem, albo takie, których nie analizujesz. Baw się ze swoim umysłem - to najlepsza ścieżka do kreatywności.
Jestem w klasie humanistycznej. Dużo dyskutujemy. Zazwyczaj mam zupełnie inne zdanie niż ludzie, którzy się odzywaja (i jakimś dziwnym trafem mają takie samo zdanie wszyscy jak jeden pies i ((nie wiadomo po co skoro to dyskusja)) sobie wzajemnie przytakują dodając coraz to nowsze bzdetki) i moje odzywanie się i dyskutowanie bierze się czasami z chęci podzielenia się jakimś "odkryciem" a czasami po prostu z irytacji ich ograniczeniem umysłowym, jednokierunkowym myśleniem. Rzadko obieram w dyskusji konkretną stronę, raczej przedstawiam różne punkty widzenia, swoje własne zdanie przedstawiam rzadko, to raczej coś dla mnie osobistego. Nadal mam problemy z jasnym wyrażaniem się. Jeden nauczyciel określił mnie kiedyś "mistrzynią skrótów myślowych". Do mistrzostwa mi daleko, bo są dla większości niezrozumiałe i nad tym powinnam popracować, ale na pewno pomaga mi w tym właśnie wyrażanie głośno swojego zdania. Sprawia mi to czasami nawet adrenalinkę gdy mówię coś zupełnie innego niż koleżanki i koledzy, a nawet nauczycielka. Czasami zdarza się nawet, że przyznają mi rację, ale czasami również zupełnie mnie nie rozumieją. :( Na szczęście jest tylko coraz lepiej. Czasami mam podobno niezrozumiałe metafory - to sposób, w który próbuję radzić sobie z tymi myślami nieubranymi w słowa. I dzięki takim metaforom sama potrafię potem kiedy nad nimi pomyślę opisać to bardziej dosłownie. Więc po prostu ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę.

Kiedy poczujesz się zablokowana w towarzystwie przypomnij sobie znaną opowiastkę" szedł sobie z wnuczkiem na osiołku dziadek. Widzą to ludzie i mówią: co za niewychowane dziecko! Biedny dziadek, ale to jego wina, bo dzieciaka rozpieszcza. Więc dziadek zdjął dziecko z osiołka i sam na niego wsiadł, a wnuczek szedł obok. Idą dalej, a ludzie, których mijają mówią do siebie: oh, biedne dziecko, jest takie małe, jak bardzo musi być zmęczone. Głupi starzec! Nie jest dla dziecka empatyczny. Zdenerwowany dziadek wziął kazał dzieciaczkowi również wsiąść na osiołka. I również wtedy ludzie byli niezadowoleni: Co za potwory! Do sądu ich pozwać za znęcanie się nad biednym osiołkiem! No więc malec i starzec zeszli z osiołka i idą obok. Po chwili słyszą za sobą śmiech i krzyki: co za idioci! mają osiołka i na nim nie jeżdżą!

Jak ją już sobie przypomnisz to olej konwenanse i ciesz się istnieniem :mrgreen:

Ah, jeszcze mi się taka konkluzja nasunęła, że może spróbuj podejść do przeciwności jak do wyzwań i czerpać z tego przyjemność.
5w6, iNtuitive af :mrgreen:

Awatar użytkownika
winterbreak
Posty: 267
Rejestracja: sobota, 13 października 2012, 23:49
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

Re: Poplątana ja

#14 Post autor: winterbreak » niedziela, 4 października 2015, 00:40

Jak bardziej siebie polubić? Jak być bardziej kreatywnym? Jak znaleźć swoje największe hobby (tylko nie piszcie, że mam wszystkiego popróbować i coś mi przypadnie do gustu) i jak nie lenić się i zająć się nim? Jak poukładać myśli? Jak określić je słowami? (Jednocześnie, choć tak bardzo na myśli narzekam, kocham takie rozmyślania.) I wreszcie: jak zrozumieć innych ludzi, nie bać się ich, nie zamykać się na nich?
Jest kilka prowizorycznych rozwiązań. Faktycznie rozwiązanie to zrozumienie siebie, a do tego potrzeba dużo pracy i samozaparcia. Lata pracy.
Prowizoryczne, ale skuteczne:
a) być zajętym - jak dużo pracujesz, to zdolność samo-organizacji drastycznie się podnosi, a na jałowe rozważanie nie ma siły ani chęci, więc się nimi nie zadręczasz
b) antydepresanty - trik dla leniwych. Za garść pieniążków kupujesz pewność siebie, chęć do życia, lepszy sen, lepszą koncentrację i po prostu - wyższy poziom satysfakcji z życia. Gwarancja działania po miesiącu lub dwóch! Plusy: zdrowsze niż dragi, minusy: mniej zdrowe niż niebranie niczego oraz świadomość zależności od czegoś z zewnątrz

Tipy na bardziej przyszłościowe i dalekosiężne działania (samorozwój):
a) Poczuć, że chcesz się rozwijać i zrozumieć, że żeby się rozwijać, trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu. No pain no gain.
b) Nie uprzedzać się i nie zakładać, że wiesz, co lubisz, a czego nie lubisz. Czasem zrobisz coś kilka razy z wielkim bólem dupy, a następnym razem Ci się spodoba! Podobnie z ludźmi.



EEECH. Akurat jestem w sytuacji życiowej w której poznaję hurtowe ilości nowych ludzi i każdy dzień przynosi mi kolejne rozczarowanie. Ludzie to jednak debile, ale każdemu daję szansę... Kredyt zaufania na dzień dobry. Trochę zdrowego rozsądku wystarczy, żeby ocenić, co trzeba zatrzymać dla siebie, a o czym z tych tak zwanych spraw osobistych można mówić bez większych konsekwencji. Niesamowite, jak na ludzi dobrze działa okazuje zaufania i powiedzenie czegoś poufnego, nawet jeśli jest to zaplanowany manewr. ^^

Awatar użytkownika
Karola
Posty: 6
Rejestracja: sobota, 2 maja 2015, 18:56
Enneatyp: Obserwator

Re: Poplątana ja

#15 Post autor: Karola » niedziela, 1 listopada 2015, 15:55

Hej, trochę się nie odzywałam... :P
Lekko się u mnie pozmieniało, ale ogólny sens problemu został. :/
Bardzo dziękuję za Wasze odpowiedzi :) Przekazujecie bardzo wiele mądrych myśli...
R25 pisze:Zmniejszenie/uproszczenie/selekcja listy aktywnych znajomości. Nie świadoma. Samoistne, naturalne, postępujące z czasem utrwalanie kontaktów silniejszych, wykluczanie się słabszych. Przy większym zbiorze, statystycznie łatwiej o zaistnienie negatywnych prawidłowości. Przy mniejszym - analogicznie trudniej o takowe.
Tak, to się stało. No i w sumie trochę mi żal... Niektóre z tych zapomnianych osób wydawało się naprawdę dobrymi przyjaciółmi... A może tylko się wydawało? W każdym razie, zawsze można odświeżyć kontakt, a to, że mi się chwilowo nie chce, chyba oznacza, że mało ich potrzebuję.

Co do akceptacji, po części zgadzam się z R25, po części z Eolem. :P
Eol pisze:Kiedy juz zaakceptujesz siebie takim jaki jestes, latwiej jest sie polubic (albo znielubic jak sie zrobilo z Andem) :wink: Tak czy siak, pozniej* latwiej popracowac nad cechami, ktore uwieraja...
Czyli możliwe jest, że jeśli mam niektóre myśli/zachowania jak And to zaakceptowałam siebie ale nie polubiłam?
*Hmm, "później" u mnie nie działa, "później" nigdy nie następuje... :P

...
Karola pisze: Trzeba znaleźć coś, co sprawi, że znowu zachce się żyć. Miłość? Trochę ryzykowna...
... ale stało się. Znalazłam chłopaka :D <3
Teraz trochę się boję, bo jeszcze nie do końca pokochałam i zaakceptowałam siebie, a to jest potrzebne by dobrze kogoś kochać. Nie chcę nikogo ranić... :(
Spoiler:
R25 pisze: Za wikipedią:
uznanie czegoś, aprobata, potwierdzenie czegoś[1], pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić
Nie można zmienić? Przecież można, trzeba się zmieniać!
A może to jest właśnie ten mój błąd... tak. Nie mam wystarczającej motywacji, żeby się zmienić, bo decyzje o zmianach podejmuję porównując się z innymi, nie wypływają one z czysto mojego pragnienia, tworzą się pod wpływem otoczenia. Uważam jednocześnie, że dopóki się nie zmienię, nie jestem ok i się sobie nie podobam.
Wniosek: Nie umiem być sobą, zbyt przejmuję się opinią innych. Próbując mieć ich w dupie i się z nikim nie porównywać, izoluję się i mam pretensje, że ich nic nie rozumiem. Nie umiem wypośrodkować.
Spoiler:
+ przeszkadza mi też to, że strasznie chcę być wyjątkowa, lepsza. Ale po prostu inaczej nie umiem siebie lubić...
Rozwiązanie: ? (pomóżcie! :sad2: )
Ale coś czuję, że i tak już lepiej ubrałam w słowa mój problem... :P :D
R25 pisze: Pasja czyli cierpnie? :wink: Tu trzeba by wrzucić te rodzaje zainteresowań, które jest się w stanie rozwijać z wielkim poświęceniem, aż do bólu fizycznego czy też psychicznego. Brak chęci na poświecenie cząstki siebie, by w ten sposób coś zyskać może się też wiązać z innymi przymiotami: lękiem (...) itp.
Tak, mam teraz wrażenie, że niektóre "pasje" podejmuję ze względu na innych, żeby lepiej mnie postrzegali. Głównie wynika to jednak z lęku przed nieużytecznością - mam wrażenie, że robię przeciętne rzeczy, inni mają podobne talenty, albo są lepsi w nich ode mnie? W takim razie muszę zająć się czymś oryginalnym, bo inaczej nie jestem tu potrzebna... ale to coś oryginalne też potrzebne nie jest.
Wiatr1000 pisze: Jeśli ktoś chce siebie polubić to tak jak wcześniej było napisane musi siebie zaakceptować.

Akceptacja to przyjecie, otwarcie drzwi na pewne cechy, przyzwyczajenie, rytuały, sposób myślenia, działania itd. Problemem w akceptacji u danej jednostki chorobowej jest chęć bycia taką jakie społeczeństwo chce by była ta jednostka; czyli przyswajanie, upodabnianie się do otoczenia, branie opinii zewnętrznych jako pewnik i gwarancja bez krytycznego podejścia. Zmiana jaka musi nastąpić u takiej osoby jest obserwacja swoich cech i tego co przychodzi do tej osoby zewnątrz. Stworzenie granicy i przyjęcie do świadomości, że nie każda rzecz z zewnątrz jest korzystna, a w ręcz w większości przypadkach szkodliwa dla naszego zdrowia psychicznego i emocjonalnego, jest pierwszym krokiem ku zmian naszego sposobu myślenia i akceptacji siebie.
O, to, to! :D
Podsumowałeś mnie.
Wiatr1000 pisze: Wiadomo, że optymistyczne myślenie jest trudne, dla niektórych 5 szczególnie, gdy zbyt długo i intensywnie analizują nawet najgorsze z możliwych warianty zdarzeń w swoim życiu, jednak możliwe po gruntownej zmianie sposobu myślenia.
Nie, nie... teraz już umiem być optymistą. :)
Spoiler:
Choć bywają gorsze dni, ale tak to już jest z tym życiem... :/
Wiatr1000 pisze: Dziękuję... Dr Wiatr na państwa usługach ;)
To ja dziękuję, bardzo mi miło ;)
R25 pisze: Nic nie trwa wiecznie itp. itd. Nie ma się tym co przejmować i albo poddać się w beznadziei, pogrążyć bezsensownością poszukiwania czegoś ultratrwałego, albo zrozumieć, pojąć istotność teraźniejszości, przyszłości krótkookresowej i brać (radość, satysfakcje, niepokój złość itp.) z tego co jest teraz. Tak w dużym uproszczeniu :wink:
Hmm, cieszyć się chwilą... ;) Ćwiczę, ale chwilowo udaje mi się tylko spacerując lub pijąc herbatę... :/ heh... :P
No i, nie lubię zmian. Boję się zmian? Może i nawet się ich boję, nie wiem.
Spoiler:
Szarlej pisze: Nie zmuszaj się do szukania hobby i poświęcania mu czasu, to ma być przyjemność a nie druga praca.
Szarlej pisze: Nie wszystko trzeba ubierać w słowa.
Dobre podejście Szarlej, masz dużo racji. ;)
Spróbuję, ale mam dużo wątpliwości... bo np.:
Potem ktoś się mnie pyta "czym się interesujesz/jakie jest Twoje hobby?" I co mam odpowiedzieć, że niczym? Wtedy pomyśli, że jestem bardzo nudna, że pewnie tylko siedzę na kanapie i oglądam TV, żrąc chipsy. Nawet jeśli nie ma w tym ani procenta prawdy... :P
Co do słów... czasem trzeba. Milczysz, ktoś to źle zinterpretuje i znowu problem.
Szarlej pisze: przy pierwszej okazji zamienię tylko dwa słowa, przy drugiej dwa zdania i tak powoli się oswajam.
a ja właśnie się zbytnio postaram, powiem za dużo i nieskładnie, i potem się człowieku wstydź i tłumacz, jak się wysłowić nie umiesz... :/ trzeba było zawczasu pamiętać, że nikt Cię nie rozumie...
Melody pisze: jezeli nie będę się odzywać to pod ocenę pójdzie moja cisza i spięcie albo bierność. Czy to pozytywnie będzie rzutować na mój obraz? Raczej nie. A jeśli odezwę się i wyjdę na idiotkę? Czy to będzie pozytywnie rzutować na mój obraz? Raczej nie
O, o! :D Widzę, że się rozumiemy, Melody ;)
Melody pisze: Więc skoro możliwości są tak ograniczone to lepiej to olać i zachowywać się jak w duszy gra na nic nie licząc i majac dystans do ludzkich omylnych głów, w tym także swojej. I warto pamiętać, że tak samo prawdopodobna jest pozytywna wersja wydarzeń.
Melody pisze: Kiedy poczujesz się zablokowana w towarzystwie przypomnij sobie znaną opowiastkę" szedł sobie z wnuczkiem na osiołku dziadek. (...) Jak ją już sobie przypomnisz to olej konwenanse i ciesz się istnieniem :mrgreen:
Heh, znam tę opowiastkę :D ;)
Dzięki za przypomnienie i dobrą radę :)
Choć, jak wspomniałam, trudno mi znaleźć jakiś umiar w tym olewaniu ludzi. :/
Przecież jednocześnie chcę ich zrozumieć, nie tylko interesować się samą sobą...
Melody pisze: Czasami mam podobno niezrozumiałe metafory - to sposób, w który próbuję radzić sobie z tymi myślami nieubranymi w słowa. I dzięki takim metaforom sama potrafię potem kiedy nad nimi pomyślę opisać to bardziej dosłownie. Więc po prostu ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę.
O, też używam sporo metafor. Ale potem słyszę od przyjaciół: "Karola, mogłabyś mówić normalnie?" :P No i cóż... nie potrafię jeszcze jak Ty inaczej ich opisać. Ale racja, trzeba próbować...
Melody pisze: Masz możliwości analityczne (jak pewnie każda piątka)? Spróbuj wykorzystać je w nietypowy sposób. Zaanalizować rzeczy pod innym kątem, albo takie, których nie analizujesz. Baw się ze swoim umysłem - to najlepsza ścieżka do kreatywności.
Hmm... Tak, to całkiem dobry pomysł. ;)
W sumie lubię patrzeć na sprawy z różnych punktów widzenia...
Melody pisze: Bardzo pomogło mi czuć się ze sobą swobodniej kiedy zaczęłam siebie traktować jak ludzi, których staram się polubić. Potraktuj siebie jakbyś była sama dla siebie kimś najbliższym. Utwórz sama ze sobą relację. Twoja dwójka przyjaciół ma swoje wady. Ale czy przeszkadzają ci one na tyle żeby ich nie lubić? A może mają wady, o których mówią tylko oni, ale Ty nigdy ich nie zauważyłaś albo nigdy nie miałaś za wadę, a może nawet masz je za zaletę. Tak samo jest z samą tobą.


Meeega mądre słowa ;) Dziękuję :) Teraz będę o nich sporo myśleć...
Tylko przyjaciele są warci "zachodu", a prawdziwy przyjaciel przecież akceptuje Cię razem z wadami. Mimo to boję się straty przyjaciół. Nawet gdyby byli fałszywi... :/
Narazie, mimo nieporozumień, bardzo się kochamy :D (po przyjacielsku :P ). :hug:
Dla siebie bardzo trudno jest być przyjacielem, ale uważam, że to porównanie pomaga...
Spoiler:
Wiatr1000 pisze:Typowy 5 bełkot myśli, które bez ładu i składu przewalają się po głowie, przelany na papier lub post na forum....

Przechodziłem takie coś w stanie deprechy i nie tylko. Widzę tutaj troszeczkę niezdrowej 5-teczki.
winterbreak pisze:antydepresanty - trik dla leniwych. Za garść pieniążków kupujesz pewność siebie, chęć do życia, lepszy sen, lepszą koncentrację i po prostu - wyższy poziom satysfakcji z życia. Gwarancja działania po miesiącu lub dwóch! Plusy: zdrowsze niż dragi, minusy: mniej zdrowe niż niebranie niczego oraz świadomość zależności od czegoś z zewnątrz
Hmm, nie jestem* w depresji.
...

*To nie wykluczone, ale nie umiałabym się pogodzić z taką myślą, i po prostu z lękiem ją odrzucam.
winterbreak pisze: być zajętym - jak dużo pracujesz, to zdolność samo-organizacji drastycznie się podnosi, a na jałowe rozważanie nie ma siły ani chęci, więc się nimi nie zadręczasz
o nie, to jak zabijanie samego siebie...
winterbreak pisze:Tipy na bardziej przyszłościowe i dalekosiężne działania (samorozwój):
a) Poczuć, że chcesz się rozwijać i zrozumieć, że żeby się rozwijać, trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu. No pain no gain.
b) Nie uprzedzać się i nie zakładać, że wiesz, co lubisz, a czego nie lubisz. (...)
:thumbup:
winterbreak pisze: każdemu daję szansę... Kredyt zaufania na dzień dobry. (...) jest to zaplanowany manewr. ^^
Próbuję, często jednak zniecierpliwiona dochodzę także do wniosku, że...
winterbreak pisze: Ludzie to jednak debile
Wiem, że to źle, bo z takim nastawieniem na pewno nic nie zmienimy na lepsze. No chyba że w sobie, uświadamiając sobie, że my też należymy do ludzi.
Ale chyba lepiej działać bazując na pozytywnej energii.

No i cóż, ...
winterbreak pisze: Czasem zrobisz coś kilka razy z wielkim bólem dupy, a następnym razem Ci się spodoba! Podobnie z ludźmi.
... prawda.

Bardzo Wam dziękuję. Naprawdę pomagacie. Z czasem dojdę do siebie. Czytanie tych postów to dla mnie jakby taka terapia.
Piszcie jeszcze, proszę. I jeszcze raz dzięki ;)
...
"Bądź ostrożny, kiedy pochłonięty swoimi sprawami stoisz nad brzegiem rzeki.
Możesz zostać wbryknięty do wody."

- Kłapouchy




ennea: 5w4 , so/sx
socjo: INFp - IEI
(chyba :P)

Zablokowany