Re: Oczekiwania innych wobec 5 i 5 co do reszty wszechświata
: niedziela, 3 lipca 2011, 18:10
Ty, patrz! To tak jak mi. Łał, co za zbieg okoliczności
Polskie forum o Enneagramie
https://enneagram.pl/forum/
Tu nawet nie chodzi o idealizacje, ja wiem ze nie są idealni i lubię szukać nieścisłości w tym co mówią, ale oczekiwania dla mnie nie odnoszą się do ludzkości jako ogółu tylko do każdego z osobna. U jednych mi nie przeszkadza jak mi przerwą albo mnie za coś opierdzielą u innych owszem. Jak kogoś poznajesz i cie intryguje to dopiero szukasz wzorów jego zachowań i zbierasz dane- dajmy na to jest pierwszym osobnikiem z taką kombinacją preferowanych reakcji i jest ten okres promocyjno- reklamowy. Potem się odkrywa ze to istota równie nudna co cała reszta tylko trochę bardziej zaburzona i robi się przykro bo oczekiwało się jakiegoś ciekawszego zakończenia. Są tez ludzie poznani w sieci którym zwykle spada iq i okazują się niżsi młodsi. Nie wiem generalnie jak czegoś oczekuje to zwykle się zawodzę i mi się nie chce oczekiwać. Mam problemy z wysłowieniem się, idę stądPierzasta pisze:Dlatego ja tak nie robię. Poza tym idealizowanie ludzi - to mi się raczej nie zdarza.Elkora pisze:Poznajesz kogoś i tworzysz wyobrażenie- jeśli to robisz znaczy ze osoba cie zainteresowała, masz okres promocyjno-reklamowy. Potem ta osoba się odzywa np i się zawodzisz
Jak masz jakieś oczekiwania wobec kogoś znaczy ze myślałeś o tym kimś, o ludziach których masz w dupie zwykle się nie myśli, tych którzy cie zaciekawili często się idealizuje a potem ludzie nie dają rady sprostać swojemu własnemu obrazowi który stworzyłeś ze swoich oczekiwań (które oni mają jak już mówiłam w dupie) i jest buuu
Jakie masz zainteresowania?lanya pisze:Gdybym jeszcze spotkała kogoś o podobnych jak ja zainteresowaniach to był była chyba w siódmym niebie Cóż
Uświadamiasz im to?Szej-Hulud pisze:Oprócz tego jednak zdarza się, że ludzie żalą się mi, jak im źle, czym doprowadzają mnie do chęci uduszenia ich.
Jesteś pewien, że ludzie zawsze wiedzą, jakim szacunkiem ich darzysz?Szej-Hulud pisze:Przede wszystkim oczekuję szacunku takiego, jakim ja daną osobę darzę.
Rozwiniesz? Ciekawi mnie, co rozumiesz przez utrudnianie życia. Nawet baaardzo ciekawi.Cotta pisze: Głównie, żeby nie utrudniali mi życia.
1. Staram się ich pocieszyć, czasami dając sygnały, że przesadzają.Emjotka pisze:Uświadamiasz im to?Szej-Hulud pisze:Oprócz tego jednak zdarza się, że ludzie żalą się mi, jak im źle, czym doprowadzają mnie do chęci uduszenia ich.
Jesteś pewien, że ludzie zawsze wiedzą, jakim szacunkiem ich darzysz?Szej-Hulud pisze:Przede wszystkim oczekuję szacunku takiego, jakim ja daną osobę darzę.
No tak, tylko nie znając doświadczeń i społecznych kompetencji danego człowieka nie wiemy tak naprawdę, jak on nasze podejście (okazywany mu szacunek) odbiera i jak wypadamy w porównaniu do innych osób. Tworzymy sobie jakiś model relacji z nim i... bardzo często wymagamy od niego niemożliwego albo nie zauważamy, że nie potrafimy dostosować swojego podejścia do jego oczekiwań (a moglibyśmy to zrobić, bez jakiegokolwiek uszczerbku na własnym poczuciu niezależności czy honoru). Nie wiem, czy nie zagmatwałam tego strasznie i nie piszę czasem w sposób zrozumiały-wyłącznie-dla-mnie-samej.Szej-Hulud pisze: Staram się być miły, nikogo nie odtrącam. Jeśli ktoś poprosi mnie o pomoc, to ją otrzymuje.
Trudno podać uniwersalną definicję, więc podam przykłady:Emjotka pisze:Rozwiniesz? Ciekawi mnie, co rozumiesz przez utrudnianie życia. Nawet baaardzo ciekawi.Cotta pisze: Głównie, żeby nie utrudniali mi życia.
Ja zauważyłam, że ludzie, którzy źle odczytują moje sygnały, to zazwyczaj ludzie, któzy po prostu są w tym kiepscy. W sumie dawanie delikatnych sygnałów moze byćużywane jako pewnego rodzaju test, fakt, ze mało kto go zdaje. Ale jeśli ktoś już go zdaje, to jest bardzo fajnie.Emjotka pisze:Pisałeś o doprowadzaniu do chęci uduszenia ich, więc odebrałam to jako dość intensywną emocję. Czy "czasami dając sygnały, że przesadzają", nie przekazujesz im jedynie jej bardzo okrojonej części? Czy nie dostają niepełnej informacji zwrotnej (a gdyby dostali pełną, mogliby albo zrezygnować z żalenia się, albo spróbować to robić w mniej/nie irytujący dla Ciebie sposób)? Pytam, bo zauważyłam, że większość ludzi źle odczytuje moje "czasami dawane sygnały" i sugestie. Po analizie porównawczej z osobami, które uważam za Pięć, doszłam do wniosku, że Piątce się często wydaje, że można z niej czytać, jak z otwartej książki (i w związku boi się otwierać i angażować /daje tylko suche, delikatne sygnały i sugestie/, bo ma wrażenie, jakby całe swoje emocjonalne jestestwo rzuciła na bieżnię, po której biegają emocje innych ludzi), a okazuje się, że prawie dla każdego czytelnika jest to książka napisana w jakimś mało znanym języku chińskim...
No tak, tylko nie znając doświadczeń i społecznych kompetencji danego człowieka nie wiemy tak naprawdę, jak on nasze podejście (okazywany mu szacunek) odbiera i jak wypadamy w porównaniu do innych osób. Tworzymy sobie jakiś model relacji z nim i... bardzo często wymagamy od niego niemożliwego albo nie zauważamy, że nie potrafimy dostosować swojego podejścia do jego oczekiwań (a moglibyśmy to zrobić, bez jakiegokolwiek uszczerbku na własnym poczuciu niezależności czy honoru). Nie wiem, czy nie zagmatwałam tego strasznie i nie piszę czasem w sposób zrozumiały-wyłącznie-dla-mnie-samej.Szej-Hulud pisze: Staram się być miły, nikogo nie odtrącam. Jeśli ktoś poprosi mnie o pomoc, to ją otrzymuje.
O, cośco znamy i nie lubimyCotta pisze: - rzucanie kłód pod nogi, kiedy chce się coś zrobić: demotywowanie, czarnowidztwo, wszczynanie awantur tuż przed jakimś ważnym wydarzeniem w moim życiu, od którego wiele zależy i powinnam być skoncentrowana, krytykanctwo, którym ktoś bombarduje to, co robię, chociaż sam nie robi nic, postępowanie wbrew zasadzie "jak nie możesz/nie chcesz pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj",
- rozwijanie różnych projekcji na temat mnie i moich motywów postępowania (chociaż wyjaśniłam, jakie są) i tym samym tworzenie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- oczekiwanie, że będę zaspokajać cudze obsesje, w tym w szczególności obsesję kontroli,
Rozumiem. Ale czy w takim wypadku powinniśmy traktować życie jako walkę o względy u innych osób?No tak, tylko nie znając doświadczeń i społecznych kompetencji danego człowieka nie wiemy tak naprawdę, jak on nasze podejście (okazywany mu szacunek) odbiera i jak wypadamy w porównaniu do innych osób. Tworzymy sobie jakiś model relacji z nim i... bardzo często wymagamy od niego niemożliwego albo nie zauważamy, że nie potrafimy dostosować swojego podejścia do jego oczekiwań (a moglibyśmy to zrobić, bez jakiegokolwiek uszczerbku na własnym poczuciu niezależności czy honoru). Nie wiem, czy nie zagmatwałam tego strasznie i nie piszę czasem w sposób zrozumiały-wyłącznie-dla-mnie-samej.
O tak. Jeszcze ten pierwszy punkt mógłbym znieść, natomiast pozostałe potrafię skutecznie uprzykrzyć życie.Trudno podać uniwersalną definicję, więc podam przykłady:
- rzucanie kłód pod nogi, kiedy chce się coś zrobić: demotywowanie, czarnowidztwo, wszczynanie awantur tuż przed jakimś ważnym wydarzeniem w moim życiu, od którego wiele zależy i powinnam być skoncentrowana, krytykanctwo, którym ktoś bombarduje to, co robię, chociaż sam nie robi nic, postępowanie wbrew zasadzie "jak nie możesz/nie chcesz pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj",
- rozwijanie różnych projekcji na temat mnie i moich motywów postępowania (chociaż wyjaśniłam, jakie są) i tym samym tworzenie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- oczekiwanie, że będę zaspokajać cudze obsesje, w tym w szczególności obsesję kontroli,
- wszczynanie awantur/histeryzowanie, kiedy sprawę można wyjaśnić na spokojnie,
- nadmierne przywiązywanie wagi do rzeczy powierzchownych i tzw. pierdół (no, pojęcie subiektywne, więc załóżmy, że pierdoły to rzeczy, które nie mają wpływu na ostateczny efekt),
- umyślne wprowadzanie w błąd lub zatajanie istotnych informacji, podejmowanie działań, które mają na mnie wpływ, za moimi plecami.
<złośliwiec mode on>Pierzasta pisze: Ja zauważyłam, że ludzie, którzy źle odczytują moje sygnały, to zazwyczaj ludzie, któzy po prostu są w tym kiepscy.
Nie, ale czasami dobrze jest wykorzystać świadomość tego, że jesteśmy "nieczytelni". Ja nie mówię, że mamy cały czas wszystko i wszystkim tłumaczyć. Ale jak widzimy, że ktoś chyba nas totalnie nie rozumie, a nam na tym zrozumieniu naprawdę zależy, to warto wyjaśnić albo zwiększyć intensywność dawanych sygnałów (nie dać się zeżreć obawie, że zostaną odebrane nazbyt negatywnie - mam wrażenie, że niewielu jest ludzi tak czułych, tak chłonących każdą informację jak przeciętne 5, ludzie najzwyczajniej mają wyższy próg "odczucia negatywności").Szej-Hulud pisze:Rozumiem. Ale czy w takim wypadku powinniśmy traktować życie jako walkę o względy u innych osób?
Emjotko, a możesz mi pomóc okreśłić mój socjoniczny typ?Emjotka pisze:<złośliwiec mode on>Pierzasta pisze: Ja zauważyłam, że ludzie, którzy źle odczytują moje sygnały, to zazwyczaj ludzie, którzy po prostu są w tym kiepscy.
Ale Ty nie znasz socjoniki i nie wiesz, że ktoś może być "zaprogramowany" na zuuupełnie inny sposób okazywania i odczytywania emocji niż Ty, więc nie dziwi, że "czyta" po swojemu.
Cóż, jak dla mnie nawet po pierwszych dwóch dychotomiach stąd można wywnioskować, żeś LSI. Odbieram Cię jako statyka-IJ-ota z Ti w podstawie. Czytając Cię, mam wrażenie, że jesteś Beztroska a nie Dalekowzroczna.Pierzasta pisze: Emjotko, a możesz mi pomóc okreśłić mój socjoniczny typ?