Tylko dla obłąkanych - fragmenty "Wilka stepowego"

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
waiting-for-godot
Posty: 85
Rejestracja: czwartek, 12 lutego 2009, 01:30
Lokalizacja: Łódź

Tylko dla obłąkanych - fragmenty "Wilka stepowego"

#1 Post autor: waiting-for-godot » środa, 11 marca 2009, 01:57

Jedna z najdroższych mi książek. Sądzę, że bardzo 'piątkowa'.

Polecam całość- tutaj fragmenty początku "Traktatu o wilku stepowym", podpisane tytułem:

Tylko dla obłąkanych
Był sobie raz ktoś, imieniem Harry, zwany wilkiem stepowym. Chodził na dwóch nogach, nosił ubranie i był człowiekiem, ale właściwie był to jednak wilk stepowy. Nabył sporo wiedzy, jakiej mogą nabyć ludzie z dobrą głową i był wcale mądrym człowiekiem. Nie nauczył się jednak zadowolenia z samego siebie i ze swojego życia. Tego nie potrafił, był człowiekiem niezadowolonym, a co pochodziło prawdopodobnie stąd, ze w głębi serca zawsze wiedział (lub zdawało mu się, że wie), iż właściwie nie jest człowiekiem, lecz wilkiem ze stepu. Niechaj się mądrzy ludzie spierają o to, czy rzeczywiście był wilkiem, czy też kiedyś, może jeszcze przed urodzeniem, za pomocą czarów został przemieniony z wilka w człowieka; a może urodził się jako człowiek obdarzony duszą wilka stepowego i został przez nią owładnięty, lub wiara w to, że jest właściwie wilkiem, była u niego tylko urojeniem albo chorobą. Na przykład nie jest wykluczone, ze ten człowiek był w dzieciństwie dziki, nieokiełznany i nieporządny, ze jego wychowawcy usiłowali zabić w nim bestię i przez ro właśnie wytworzyli w nim urojenie i przeświadczenie, iż w rzeczywistości jest właściwie bestią o cienkiej tylko powłoce wychowania i człowieczeństwa. Można by o tym długo i ciekawie rozprawiać, a nawet pisać całe tomy; ale wilkowi stepowemu nic by to nie pomogło, gdyż było mu obojętne, czy tkwił w nim wilk zaklęty czarami, wbity kijami, czy też był on tylko urojeniem jego duszy. Sąd innych o tym, a także jego własne mniemanie, nie przedstawiało dla niego zadnej wartości, gdyż nie mogło przecież wypędzić z niego wilka.
[...]
Z Harrym było jednak inaczej, w nim człowiek i wilk żyli obok siebie i w cale sobie nie pomagali, lecz nieustannie trwała miedzy nimi śmiertelna nienawiść i jedno żyło jedynie cierpieniem drugiego, a gdy w jednej krwi i jednej duszy żyje dwóch śmiertelnych wrogów, wówczas życie jest niedobre. No cóż, każdy ma swój los, a żaden los nie jest lekki.
Z na czym wilkiem stepowym sprawa miała się tak, że w swoim odczuciu żył bądź jak wilk, bądź jak człowiek, a bywa tak zazwyczaj u istot mieszanych; kiedy jednak był wilkiem, człowiek w nim stale warował, obserwował go, osądzał i ferował wyroki- w chwilach zaś, kiedy był człowiekiem, to samo czynił wilk. I tak jeśli Harry jako człowiek miał piękną myśl, żywił jakieś delikatne, szlachetne uczucie lub spełnił tak zwany dobry uczynek, wtedy wilk szczerzył w nim kły, śmiał się i pokazywał z krwawym szyderstwem jak nie do twarzy wilkowi stepowemu z tym całym śmiesznym szlachetnym teatrem, wilkowi, który w głębi serca dobrze wie, co by mu przypadło do gustu, a mianowicie samotna gonitwa po stepach, od czasu do czasu chłeptanie krwi lub uganianie za wilczycą- i wtedy patrząc od strony wilka każda czynność ludzka stawała się przeraźliwie śmieszna, żenująca, głupia i próżna. Ale zupełnie tak samo było, kiedy Harry czuł się i zachowywał jak wilk, kiedy szczerzył zęby i odczuwał nienawiść i śmiertelna wrogość do wszystkich ludzi i do ich zakłamanych i zwyrodniałych manier i obyczajów. Wtedy to leżała w nim na czatach cząstka człowiecza, śledziła wilka, nazywała go bydlęciem i bestią, psuła i zatruwała mu każdą radość, czerpaną z prostej, wilczej dzikiej natury.
[...]
Był najczęściej bardzo nieszczęśliwy, temu nie można zaprzeczyć, i mógł także innych unieszczęśliwiać, mianowicie tych, których kochał, którzy jego kochali. Bowiem wszyscy, którzy go pokochali, widzieli w nim tylko jedną stronę. Niektórzy kochali go jako człowieka subtelnego, mądrego i ciekawego i byli potem przerażeni i rozczarowani, gdy nagle dostrzegali w nim wilka. A dostrzec go musieli, gdyż Harry, jak każda żywa istota, chciał być kochany cały i dlatego nie mógł ukrywać i zapierać się wilka w sobie właśnie przed tymi, na których miłości najbardziej mu zależało. byli jednak i tacy, którzy kochali w nim właśnie wilka, to co było swobodne, dzikie, nieokiełznane, niebezpieczne i silne i ci z kolei byli znów ogromnie rozczarowani i zawiedzeni, gdy nagle dziki, zły wilk okazywał się również człowiekiem, tęskniącym za dobrocią, delikatnością, pragnącym słuchać Mozarta, czytać wiersze i posiadać ogólnoludzkie ideały. I właśnie ci ludzie był najbardziej zawiedzeni i źli, i dlatego to wilk stepowy wnosił swoją własną dwoistość i rozdwojenie we wszystkie obce losy, z którymi się stykał.
[...]
Do cech wilka stepowego należało, ze był on człowiekiem wieczoru. [...] Z tym wiązała się też jego potrzeba samotności i niezależności. Nigdy żaden człowiek nie odczuwał głębszej i bardziej namiętnej potrzeby niezależności niż on.
[...]
Wiodło mu się tak, jak wiedzie się wszystkim: to, czego z najgłębszego popędu swej istoty najuparciej szukał i czego pragnął, stało się jego udziałem, ale w większej mierze niż to dla człowieka korzystne. Początkowo było jego marzeniem i szczęściem, później gorzką dolą. Człowiek władzy ginie od władzy, człowiek pieniędzy od pieniędzy, poddany od służenia, rozpustnik od rozpusty. Tak też i wilka stepowego zgubiła jego niezależność. Osiągnął swój cel, stawał się coraz bardziej niezależny, nikt mu nie rozkazywał, do nikogo nie musiał się stosować, sam swobodnie decydował o swym postępowaniu. Bowiem każdy silny człowiek niezawodnie osiąga to, czego każe mu szukać jego prawdziwy popęd.Ale pośrodku osiągniętej wolności Harry nagle spostrzegł, ze jego wolność była śmiercią, ze jest sam że świat w jakiś niesamowity sposób pozostawia go w spokoju, ze ludzie nic go już nie obchodzą, a nawet on sam siebie nie obchodzi, ze się powoli dusił w tej coraz cieńszej atmosferze odosobnienia i samotności. Doszło bowiem do tego, że samotność i niezależność przestały być jego pragnieniem i celem, a stały się jego losem, na jaki został skazany, ze czarodziejskie życzenie zostało spełnione i nie dało się już cofnąć, że nic już nie pomagało, gdy pełen tęsknoty i dobrej woli wyciągał ramiona i gotów był do zadzierzgnięcia jakiejś więzi i wspólnoty; zostawiono go teraz samego. Przy tym wcale nie był znienawidzony, czy też ludziom niemiły, przeciwnie, miał bardzo wielu przyjaciół. Lubiło go wiele osób. Ale była to zawsze tylko sympatia i życzliwość, zapraszano go, obdarowywano, pisano do niego miłe listy, ale nikt się do niego nie zbliżył, nigdzie nie powstała więź, nikt nie był gotów ani zdolny do tego, by dzielić z nim jego życie. Otaczała go teraz cicha atmosfera samotnych, jakiś odpływ fali ludzkiej, nie był już zdolny do nawiązywania kontaktów, czemu ani wola, ani tęsknota już nic nie mogły zaradzić. Było to jedno z ważnych znamion jego życia.
Hermann Hesse, "Wilk stepowy", Poznań 1984, s. 45-52

W sumie zapomniałam dopisać: ku przestrodze ;)


"dobrze jak nie za dobrze
a nawet dobrze
nie za mądrze
nie zaszkodzi niepolepszenie
jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój"

-------------
5w4

Awatar użytkownika
Słoniu
Posty: 231
Rejestracja: sobota, 15 grudnia 2007, 20:30
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Wrocław

#2 Post autor: Słoniu » piątek, 13 marca 2009, 21:20

Jestem pod wrażeniem, dzieło godne zgłębienia w całej swej celulotycznej postaci...dzięki za wyrywek tekstu.
ISFj/INFp/ISTp/ Trzy światy normalnie...

"Nie zawracajcie mi głowy waszymi pieprzonymi
bredniami, chcę być trzeźwy." J.R

I know how you feel. I'm just too sober to care.

Awatar użytkownika
waiting-for-godot
Posty: 85
Rejestracja: czwartek, 12 lutego 2009, 01:30
Lokalizacja: Łódź

#3 Post autor: waiting-for-godot » piątek, 13 marca 2009, 23:53

Cieszę się, że chociaż jedną osobę zachęciły te fragmenty do zainteresowania się całością. Naprawdę jest godna uwagi.
"dobrze jak nie za dobrze
a nawet dobrze
nie za mądrze
nie zaszkodzi niepolepszenie
jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój"

-------------
5w4

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#4 Post autor: yusti » sobota, 14 marca 2009, 09:50

.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 16:54 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#5 Post autor: Snufkin » sobota, 14 marca 2009, 10:44

.
Ostatnio zmieniony niedziela, 28 marca 2010, 11:21 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
waiting-for-godot
Posty: 85
Rejestracja: czwartek, 12 lutego 2009, 01:30
Lokalizacja: Łódź

#6 Post autor: waiting-for-godot » sobota, 14 marca 2009, 13:15

Cóż- ja nie miałam zamiaru opisywać całej książki. Fragmenty, które umieściłam, są piątkowe- nie mogę napisać więcej, co by nie robić spoilerów ;)

Chciałam jedynie zachęcić do przeczytania, bo warto. Sorry, ale wydaje mi się, że lepiej czytać książki nich czytać o książkach.

yusti pisze:I jest kultowa książka hipisów!
No piątki za hipisów bym nie miała
W tej książce jest znacznie więcej niż w przytoczonych przeze mnie fragmentach. Czy to znaczy, że jest "niepiątkowa"? Zredukowanie jej treści do faktu, że w pewnym sensie jest lub nie jest taka, byłoby mocno krzywdzące :)
"dobrze jak nie za dobrze
a nawet dobrze
nie za mądrze
nie zaszkodzi niepolepszenie
jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój"

-------------
5w4

G.I.Joe
Posty: 400
Rejestracja: sobota, 10 stycznia 2009, 09:51

#7 Post autor: G.I.Joe » sobota, 14 marca 2009, 18:43

Zachecily mnie fragmenty tej ksiazki.

Calą ksiazke można sciagnac przez "chomika" z neta. Wystarczy wpisac na google chomik + tytuł tej ksiazki i wyskoczy link z ktorego sciagniecie calosc.

Bohater tej ksiazki to jest 5w4 INTJ lub INFP. Jestem na 25 stronie.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#8 Post autor: Snufkin » sobota, 14 marca 2009, 19:54

.
Ostatnio zmieniony niedziela, 28 marca 2010, 11:22 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
M.
Posty: 1196
Rejestracja: czwartek, 31 stycznia 2008, 20:31
Kontakt:

#9 Post autor: M. » sobota, 14 marca 2009, 20:17

Nie wierzę, że ktoś się dowiedział o istnieniu Hessego z jakiegoś zapyziałego forum. Ludzie, ile Wy macie lat? 14?
...
5w4, sp/sx
EII

G.I.Joe
Posty: 400
Rejestracja: sobota, 10 stycznia 2009, 09:51

#10 Post autor: G.I.Joe » sobota, 14 marca 2009, 20:23

Bohater jest chory psychicznie wiec ciezko byc pewnym jego typu to po pierwsze, po drugie to jestem dopiero na 25 stronie wiec nie mam pelnego zakresu informacji na jego temat. Wreszcie po trzecie to niestety ale to tylko ksiazka wiec nie mozna byc pewnym ze jego rys psychologiczny jest realny, a co za tym idzie da sie go zaklasyfikowac w czterech literkach z cala pewnoscia.

Natomiast ósemka to on napewno nie jest bo to czlowiek myslenia, a nie działania.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#11 Post autor: Snufkin » niedziela, 15 marca 2009, 10:13

.
Ostatnio zmieniony niedziela, 28 marca 2010, 11:22 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
Jero
Posty: 241
Rejestracja: sobota, 17 lutego 2007, 00:32

#12 Post autor: Jero » niedziela, 15 marca 2009, 16:53

Beznadziejne fragmenty wybrałaś :? Te są o wiele lepsze:

Jeśli przez jakiś czas nie doznałem ani rozkoszy, ani bólu i oddychałem letnią, mdłą i znośną atmosferą tak zwanych dobrych dni, wtedy dziecinną moją duszę ogarnia tak ogromny smutek i taka żałość, że zardzewiałą lirę wdzięczności ciskam sennemu bożkowi zadowolenia w sytą twarz, wolę bowiem czuć w sobie prawdziwie diabelny ból niż zdrową temperaturę pokojową. Wtedy rozpala się we mnie dzika żądza mocnych wrażeń, żądza sensacji, wściekłość na wymuskane, płaskie, unormowane i wysterylizowane życie i obłędna chęć zniszczenia czegoś, na przykład domu towarowego albo katedry, albo siebie samego; chciałbym wtedy popełnić jakieś zuchwałe głupstwa, zedrzeć peruki paru czczonym bożyszczom, zaopatrzyć paru zbuntowanych sztubaków w wymarzony bilet do Hamburga, uwieść małą dziewczynkę lub skręcić kark kilku przedstawicielom mieszczańskiego ładu. Gdyż przede wszystkim najszczerzej nienawidziłem, brzydziłem się i przeklinałem zadowolenie, zdrowie, wygodnictwo, ten wypielęgnowany optymizm burżuja, tę tłustą, prosperującą hodowlę wszystkiego, co mierne, normalne, przeciętne.

Z naszym wilkiem stepowym sprawa miała się tak, że w swoim odczuciu żył bądź jak wilk, bądź jak człowiek, a bywa tak zazwyczaj u istot mieszanych; kiedy jednak był wilkiem, człowiek w nim stale warował, obserwował go, osądzał i ferował wyroki - w chwilach zaś, kiedy był człowiekiem, to samo czynił wilk. I tak jeśli Harry jako człowiek miał piękną myśl, żywił jakieś delikatne, szlachetne uczucie lub spełnił tak zwany dobry uczynek, wtedy wilk szczerzył w nim kły, śmiał się i pokazywał z krwawym szyderstwem, jak nie do twarzy wilkowi stepowemu z tym całym śmiesznym szlachetnym teatrem, wilkowi, który w głębi serca dobrze wie, co by mu przypadło do gustu, a mianowicie samotna gonitwa po stepach, od czasu do czasu chłeptanie krwi lub uganianie za wilczycą - i wtedy z punktu widzenia wilka każda czynność ludzka stawała się przeraźliwie śmieszna i żenująca, głupia i próżna. Ale zupełnie tak samo było, kiedy Harry czuł się i zachowywał jak wilk, kiedy szczerzył zęby i odczuwał nienawiść i śmiertelną wrogość do wszystkich ludzi i do ich zakłamanych i zwyrodniałych manier i obyczajów. Wtedy to leżała w nim na czatach cząstka człowiecza, śledziła wilka, nazywała go bydlęciem i bestią, psuła i zatruwała mu każdą radość czerpaną z prostej, wilczej, dzikiej natury.

Wśród ludzi tego rodzaju powstała niebezpieczna i straszliwa myśl, że, być może, całe życie ludzkie jest tylko okrutną pomyłką, jakimś gwałtownym i niefortunnym, poronionym tworem pramatki, jakąś dziką i straszliwie chybioną próbą natury. Wśród nich jednak zrodziła się też inna myśl, że człowiek jest może nie tylko na pół rozumnym zwierzęciem, lecz i dzieckiem Bożym, przeznaczonym do nieśmiertelności.

Ranek był dla niego złą porą dnia, której się lękał i która nigdy nie przynosiła mu nic dobrego. Rankiem nigdy naprawdę nie cieszył się życiem, nigdy w godzinach przedpołudniowych nie uczynił niczego dobrego, nie miewał dobrych pomysłów, nie umiał ani sobie, ani innym sprawić przyjemności. Dopiero w ciągu popołudnia rozgrzewał się powoli i ożywiał, a pod wieczór, w swych dobrych dniach, stawał się płodny i czynny, niekiedy nawet żarliwy i radosny. Z tym wiązała się też jego potrzeba samotności i niezależności. Nigdy żaden człowiek nie odczuwał głębszej i bardziej namiętnej potrzeby niezależności niż on. W czasach młodości, kiedy był jeszcze biedny i z trudem zarabiał na chleb, wolał głodować i chodzić w podartym ubraniu, byleby za tę cenę uratować odrobinę niezależności. Nie sprzedał się nigdy dla pieniędzy i dobrobytu, nie sprzedał się nigdy kobietom czy możnym i po stokroć odrzucał i wykluczał to, co w oczach całego świata było dla niego korzyścią i szczęściem, by za tę cenę zachować wolność. Żadne wyobrażenie nie było mu bardziej nienawistne i przerażające niż to, że musiałby wykonywać zawód na przykład urzędnika, przestrzegać jakiegoś podziału dnia i roku, słuchać innych.



Ten typ ludzi tym się wyróżnia w swym przeznaczeniu, że samobójstwo jest dla nich najbardziej prawdopodobnym rodzajem śmierci, przynajmniej w ich własnym mniemaniu. Przesłanką tych skłonności, ujawniających się zawsze już we wczesnej młodości i towarzyszących tym ludziom w ciągu całego życia, nie jest bynajmniej jakaś szczególnie słaba witalność, przeciwnie, wśród samobójców znajdują się natury wyjątkowo odporne, zaborcze i odważne. Ale podobnie jak bywają organizmy skłonne do gorączki przy najbłahszym schorzeniu, tak też bywają natury, zazwyczaj bardzo czułe i wrażliwe, które nazywamy “samobójcami”, skłonne przy najmniejszym wstrząsie poddać się intensywnie wizji samobójstwa.

Oswojenie się z myślą, że to zapasowe wyjście stale jest otwarte, dodawało mu siły, budziło w nim ciekawość wypróbowania cierpień i złych stanów, a gdy było z nim bardzo źle, mógł czasem ze zgryźliwą radością, z pewnego rodzaju zadowoleniem z niepowodzenia, pomyśleć: jednak jestem ciekawy, ile to właściwie człowiek potrafi wytrzymać!

Z drugiej strony wszyscy samobójcy dobrze znają walkę z pokusą samobójstwa. Każdy w jakimś zakątku swojej duszy wie aż nadto dobrze, że samobójstwo jest wprawdzie wyjściem, ale przecież tylko jakimś wyjściem nędznym, nielegalnym, zapasowym, i że w zasadzie szlachetniej i piękniej jest dać się pokonać przez samo życie niż ginąć z własnej ręki.


Wówczas, a był to okres, kiedy znów ogarnęła mnie rozpacz, połknąłem sporą dawkę tego specyfiku, która wystarczyłaby do uśmiercenia sześciu ludzi, mnie jednak nie zabiła. Zasnąłem wprawdzie i leżałem przez kilka godzin bez przytomności, potem jednak, ku memu straszliwemu rozczarowaniu, zbudziły mnie gwałtowne kurcze żołądka, zwymiotowałem całą truciznę, nie odzyskawszy pełnej przytomności, i znów zasnąłem, by następnego dnia w południe powrócić całkowicie do koszmarnej trzeźwości, z wypalonym, pustym mózgiem i prawie całkowicie zamroczoną pamięcią.

Nie mogę powiedzieć, żeby ta “decyzja” w dużym stopniu zmieniła moje życie. Uczyniła mnie trochę obojętniejszym na dolegliwości, trochę bardziej beztroskim w używaniu opium i wina, trochę ciekawszym granicy ludzkiej wytrzymałości, to wszystko.


I podczas gdy ja, Harry Haller, stałem tu na ulicy, zaskoczony i obsypany pochlebstwami, uprzejmy i pełen zapału, uśmiechając się do tej krótkowzrocznej, poczciwej fizjonomii grzecznego człowieka, ów drugi Harry stał obok i uśmiechał się szyderczo, szczerzył zęby i myślał, jakim to ja jestem dziwnym, pomylonym i zabłąkanym bratem, skoro jeszcze przed dwiema minutami z wściekłością szczerzyłem kły przeciw temu całemu przeklętemu światu, a teraz na pierwsze wezwanie, na pierwsze spokojne pozdrowienie jakiegoś szacownego poczciwca, wzruszony i nadgorliwy, mówię “tak” i “amen”, i tarzam się jak prosie w rozkoszy z powodu odrobiny ciepła, szacunku i uprzejmości. Tak więc naprzeciw grzecznego profesora stało dwóch Harrych, dwie wyjątkowo antypatyczne figury, wyszydzali się wzajemnie, obserwowali się nawzajem, pluli na siebie i - jak zawsze w takich sytuacjach - zadawali sobie pytania: czy to po prostu ludzka głupota i słabość, powszechne ludzkie przeznaczenie, czy też ten sentymentalny egoizm, brak charakteru, niechlujstwo i dwulicowość uczuć jest tylko specyficzną cechą wilka stepowego. Jeśli to bezeceństwo jest ogólnoludzkie, wówczas moja pogarda dla świata może się na nie rzucić ze wzmożoną siłą; jeśli natomiast jest tylko moją osobistą słabością, to stwarza okazję do orgii pogardy dla samego siebie.


Równocześnie myślałem: tak jak się teraz ubieram i wychodzę, odwiedzam profesora i wymieniam z nim mniej lub bardziej fałszywe grzeczności, przy tym czynię wszystko to bez właściwej chęci, tak postępuje, żyje i działa większość ludzi, dzień w dzień, godzina za godziną, z musu, wcale tego nie chcąc, składają wizyty, prowadzą rozmowy, odsiadują godziny w urzędach i biurach, wszystko z musu, mechanicznie, wbrew woli, choć równie dobrze mogłyby to wykonać lub tego nie wykonać maszyny; i ten wiecznie funkcjonujący mechanizm nie pozwala im uprawiać, podobnie jak ja to czynię, krytyki własnego życia, poznawać i odczuwać jego głupoty i płytkości, jego deformacji i zawikłań, jego beznadziejnego smutku i pustki. O tak, i ci ludzie mają po stokroć rację, że tak żyją, że rozgrywają swoje gierki, że uganiają się za swoimi rzekomo ważnymi sprawami, zamiast bronić się przed przygnębiającą mechaniką i rozpaczliwie spoglądać w próżnię, tak jak czynię to ja – człowiek wykolejony. Jeśli na tych kartkach niekiedy daję wyraz swej pogardzie wobec ludzi albo ich wyszydzam, to nie należy sądzić, że chciałbym ich obarczyć winą, oskarżyć i innych uczynić odpowiedzialnymi za moją osobistą biedę. Natomiast, skoro już zaszedłem tak daleko i stoję na krawędzi życia, gdzie pogrąża się ono w bezdenną ciemność, postępuję niesłusznie i kłamię, jeśli usiłuję łudzić siebie i innych..


Przypomniał mi się mój post w „Życie jest sensem samym w sobie „ :D
Niezła ironia… Mam przes..ne :P

Toteż i wieczór był odpowiednio osobliwy. Przed domem znajomego zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem w górę na okna. A więc to tutaj mieszka ten człowiek, pomyślałem, i przez całe lata wykonuje swoją pracę, czyta i komentuje teksty, szuka powiązań mitologiami Azji Mniejszej i Indii i jest przy tym zadowolony, gdyż wierzy w wartość swej pracy, wierzy w naukę, której służy, wierzy w wartość czystej wiedzy, w celowość gromadzenia jej, wierzy bowiem w postęp, w rozwój. Nie brał udziału w wojnie, nie przeżył wywołanego przez Einsteina wstrząsu, który zachwiał dotychczasowymi podstawami myślenia (uważał, że to obchodzi tylko matematyków), nie widzi, że dokoła niego szykuje się druga wojna, uważa Żydów i komunistów za godnych nienawiści, jest dobrym, bezmyślnym, zadowolonym, biorącym siebie serio dzieckiem, któremu można pozazdrościć.

Speszony pan domu podniósł wprawdzie jeszcze jakiś sprzeciw, znów zaczął mówić o tym, jak piękne i pobudzające były nasze dawne rozmowy, że moje hipotezy dotyczące Mitry i Kriszny zrobiły na nim wówczas głębokie wrażenie, że miał nadzieję również dziś... i tak dalej. Podziękowałem, mówiąc, że są to bardzo miłe słowa, że jednak, niestety, moje zainteresowanie Kriszną, a także chęć do naukowych dysput całkowicie minęły, że go dziś wielokrotnie okłamałem, bo na przykład nie przebywam w tym mieście od kilku dni, lecz od wielu miesięcy, żyję jednak zupełnie sam i nie nadaję się już do bywania w dobrych domach, gdyż po pierwsze jestem stale w bardzo złym humorze i nęka mnie artretyzm, a po drugie, przeważnie jestem nietrzeźwy. Wreszcie, by już niczego nie ukrywać i przynajmniej nie odchodzić stąd jako kłamca, muszę czcigodnemu panu profesorowi oświadczyć, że mnie dziś dotkliwie obraził. Podziela bowiem niemądre i tępe stanowisko reakcyjnego pisma w stosunku do poglądów Hallera, stanowisko godne jakiegoś emerytowanego oficera, a nie uczonego. Tym bowiem “warchołem” i pozbawionym uczuć patriotycznych łajdakiem Hallerem jestem właśnie ja. I lepiej działoby się w naszym kraju i w świecie, gdyby przynajmniej tych kilku zdolnych do myślenia ludzi opowiedziało się za rozsądkiem i pokojem, zamiast ślepo i zaciekle przeć do nowej wojny. A teraz żegnam.

- Chcę ci dzisiaj oznajmić coś, o czym wiem już od dawna i o czym ty także już wiesz, ale może sobie jeszcze tego nie uświadomiłeś. Powiem ci teraz, co wiem o sobie, o tobie i o naszym losie. Ty, Harry, byłeś artystą, myślicielem, człowiekiem pełnym radości i wiary, zawsze na tropie wielkich i wiecznych rzeczy, nigdy nie zadowalającym się czymś ładnym i małym. Ale im bardziej budziło cię życie i przywracało ci świadomość, tym większa stawała się twoja bieda, tym bardziej, aż do dna, pogrążałeś się w cierpieniu, smutku i rozpaczy, i wszystko, co niegdyś znałeś, kochałeś i czciłeś jako piękne i święte, cała twoja dawna wiara w ludzi i w nasze posłannictwo nie mogła ci pomóc, stała się bezwartościowa i rozpadła się w drzazgi. Twoja wiara nie miała już czym oddychać. A śmierć przez uduszenie jest ciężka. Czy tak, Harry? Czy nie taki jest twój los?

Aż nadto dobrze cię rozumiem, także twój wstręt do polityki, smutek z powodu czczej gadaniny i nieodpowiedzialnych poczynań partii, prasy, twoją rozpacz z powodu ostatniej wojny i tych, które jeszcze będą, sposób, w jaki dziś się myśli, czyta, buduje, uprawia muzykę, obchodzi uroczystości, szerzy wiedzę. Masz rację, wilku stepowy, po stokroć masz rację, a przecież musisz zginąć. Jesteś dla tego prostego, wygodnego dzisiejszego świata, zadowalającego się byle czym, za bardzo wymagający i za głodny, on cię wypluwa, masz dla niego o jeden wymiar za dużo.
Kto chce dziś żyć zadowolony ze swego życia, temu nie wolno być takim człowiekiem jak ty i ja. Kto zamiast brzdąkania żąda muzyki, zamiast zadowolenia - radości, zamiast pieniędzy - duszy, zamiast taśmowej produkcji - prawdziwej roboty, a zamiast flirtu - prawdziwej namiętności, dla takiego ten piękny świat nie jest ojczyzną...


Zbieg okoliczności…? Akurat 5 maraca wziąłem się za dokończenie tej książki. (Nie wierzę w zbiegi okoliczności, jednak nie znam wyjaśnienia… traktuje to więc jako celową prowokację z którą nie ma sensu abym walczył… oglądał ktoś Existens?) Wcześniej mnie zniechęcił początek. Gościu był jak dla mnie zbyt „EMO”. Oj możliwe, że kiedyś jeszcze jako totalny dzieciak też byłem „czymś” podobnym, ale bez przesady… I jakoś zdecydowanie odczuwałem wielką pogardę dla całej tej „sztuki”, dla całego tego „och, ach”. Chociaż… coś może jednak fascynowało mnie w tym… może nadal fascynuje…
Jak sobie zacząłem przypominać niektóre właściwe mi twierdzenia, ironię o której niedawno wspominałem w „swoich wierszach”. Naprawdę szczerze się uśmiałem. Już wcześniej wspominałem o ironi… ale teraz to naprawdę wszystko wygląda na perfidny żart!

Bohater nie okazał się albo wystarczająco „dobry” dla innych albo dla siebie i ostatecznie został „pożarty”, przez własny system obronny.


Mniej więcej bohater podpada pod:

Neurastenia – do niedawna uważana za najczęściej spotykaną nerwicę. Dziś często uważa się nerwicę neurasteniczną za postać nerwicy depresyjnej czy lękowej. Nerwice są często przyczyną niezdolności do pracy, ponadto znacznie ograniczają wydajność pracy i pogarszają jej jakość, są bardzo uciążliwe dla chorych. Ci ludzie życiem cieszyć się nie mogą. Zjadają wiele leków – przeważnie bez skutku, bowiem człowiek lekami się nie odżywia.

Przyczyną choroby jest przedłużający się stres, powodujący zmiany w modelu żywienia. Większość ludzi gdy ma zmartwienia nie może jeść. Jeśli stres przedłuża się, zmiany nim utrwalają się i chory zaczyna jeść inaczej niż poprzednio. I już jest chory na neurastenię. Neurastenia najczęściej pojawia się u ludzi, którzy pod wpływem stresu powstrzymują się od jedzenia.

Objawy neurastenii (oprócz osiowych jak lęk, wegetatywnych i egocentryzmu) to: drażliwość, wybuchowość, trudności w koncentracji, szybkie męczenie się, zaburzenia snu (bezsenność, meczące sny), uczucie ściskania głowy (neurasteniczny kask), uczucie stałego zmęczenia, zwłaszcza w godzinach przedpołudniowych (zmęczenie po wypoczynku nocnym), zawroty głowy, szczególnie rano, obniżenie nastroju, zaburzenia pamięci, płaczliwość, potliwość, przyspieszone bicie serca, suchość w ustach, nadwrażliwość na nagłe bodźce słuchowe, drżenie rąk, drżenie „wewnętrzne”.

PRZYCZYNY NEURASTENII OD STRONY BIOLOGICZNO – CHEMICZNEJ

Bezpośrednią przyczyną neurastenii jest nadmierne wytwarzanie amin katecholowych – adrenaliny i noradrenaliny (hormony stresu) przez gruczoły nadnercza, które to hormony podnoszą poziom cukru we krwi. Cukier pobudza organizm i układ nerwowy, w nadmiernych ilościach powoduje stałe pobudzenie i jest przyczyną objawów neurastenicznych.


Taka mała dygresja do neurastenii. Ostatecznie, ciężko ją nazwać nawet chorobą, bo jak same źródła podają wszelkie „leki” praktycznie nie pomagają. Przeciwko negatywnym efektom fizyczny wystarczy dobre żarcie, a przeciwko strachowi… nic. Chyba ze amputacja mózgu. Można się oswoić ze strachem i żyć z nim, z napięciem a czasem też z nienawiścią. Albo można spróbować go pokonać na drodze medytacji, ale do tego trzeba tej odrobiny naiwności, żeby wierzyć, że warto.

Ogólnie książka próbuje oddać wizerunek Wilka Stepowego wybitnie czwórkowo, jako kogoś wyjątkowego, bardziej ludzkiego, przez co czasem paradoksalnie bardziej nieludzkiego… Niektórzy mogą przeoczyć fakt, że w innym miejscu tak dla kontrastu będzie kpić z tego wizerunku.
Ostatnio zmieniony niedziela, 26 lipca 2009, 03:39 przez Jero, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4 ILI
Nie masz nic do stracenia..odpręż się
Idąc długą i krętą drogą, pod strzałami klęsk, nie bojąc się ognia ni szubienicy, grając w królową gier i wygrywając za wszelką cenę, zakpisz z przeciwności losu i zyskasz klucz, który otworzy ninth gate

skalarek
Posty: 5
Rejestracja: piątek, 20 marca 2009, 15:53
Lokalizacja: Bydgoszcz

#13 Post autor: skalarek » piątek, 20 marca 2009, 18:57

Bardzo ciekawa jest ta uwaga dotycząca strachu w sytuacji krytycznej, samobójczej.

Ale najbardziej fascynujące w 5tkach jest dla mnie to, że mając trudność dokonywania wielu dla innych prostych wyborów, w sytuacji wymagającej naprawdę szybkiego działania, nagłym zagrożeniu, 5tki potrafią zachować zimną krew i postępują nadzwyczaj logicznie - potwierdzam z autopsji.

Gdy mi się to pierwszy raz zdarzyło byłem po wszystkim naprawdę wielce zdziwiony.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#14 Post autor: Snufkin » piątek, 20 marca 2009, 19:37

.
Ostatnio zmieniony niedziela, 28 marca 2010, 13:17 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.

skalarek
Posty: 5
Rejestracja: piątek, 20 marca 2009, 15:53
Lokalizacja: Bydgoszcz

#15 Post autor: skalarek » piątek, 20 marca 2009, 20:31

Tym niemniej nie wszyscy ludzie potrafią zachować zdrowy rozsądek w skrajnej sytuacji, działają ale w panice.

Nam panika jest wtedy obca.

ODPOWIEDZ